***Oczami Mai***
Po paru minutach oderwałam się od niego,w dalszym ciągu trzymając dłonie zaciśnięte na jego koszulce.Oblizałam wargi,chcąc zapamiętać smak jego słodkich ust do końca życia.Szatyn wpatrywał się w moje oczy z uwielbieniem,a na jego twarzy widniał promienny uśmiech.
-Dotarło to do ciebie ?-spytałam,nawiązując do moich wcześniejszych słów.
-Chyba zajmie mi to o wiele więcej czasu,niż mogłem się spodziewać.-odparł,cały czas wpatrując się w moje czekoladowe tęczówki.Chwilę później oplótł mnie swoimi silnymi ramionami w pasie i przytulił.Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej,natomiast on zatopił twarz w moich włosach.Trwaliśmy w takiej pozycji jeszcze przez jakiś czas w ciszy,którą przerywał jedynie nasz oddech i zgodne bicie serc.
Serc,stworzonych dla siebie...
-Jakbym tylko mógł,już nigdy bym cię nie puścił.-wyszeptał w moje włosy,przyprawiając mnie o przyjemny dreszczyk.-Nie wiem dlaczego,ale mam wrażenie,że w każdej chwili możesz prysnąć jak bańka mydlana,a to wszystko okaże się tylko pięknym snem.
-Nie mam najmniejszego zamiaru nigdzie znikać,Justin.-mocniej wtuliłam się w jego umięśniony tors.-Nie pozbędziesz się mnie tak szybko.-dodałam,na co do moich uszu do szedł dźwięk cichego chichotu ze strony chłopaka.
Naraz usłyszeliśmy pukanie do drzwi.Chwilę później do pokoju wszedł Austin z uśmiechem na twarz.
-Nauczyłem się pukać !-zaćwierkał wesoło,niczym dziecko w przedszkolu,które właśnie otrzymało wymarzoną zabawkę.
-Tak,idioto.Ale jeszcze czeka się,żeby ktoś pozwolił ci wejść.-odparł Justin,przewracając oczami,na co z moich ust wydobył się cichy śmiech.
-Tak swoją drogą,moglibyście przestać się już obściskiwać i zejść na dół.-rzucił z rozbawieniem Austin,podnosząc z podłogi zapiętą już torbę szatyna.Po chwili zamknął drzwi,a do naszych uszu dobiegł odgłos kroków,co oznaczało,że Austin właśnie zszedł po schodach.
-Musimy się zbierać,Justin.-powiedziałam cicho,łapiąc chłopaka za rękę.
-To aż dziwne,ale dzięki tobie pozostaną mi z tego miejsca pozytywne wspomnienia.-posłał mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów,po czym chwycił moją torbę,stojącą na łóżku i razem skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Chwilę później znaleźliśmy się w czymś na kształt salonu,w którym zastaliśmy Abby z Austinem,a także Luke'a,Jake'a i Cole'a.
Chłopaki rozmawiali ze sobą,a mój wzrok wylądował na Abby,stojącej na przeciwko Jake'a.Chłopak powiedział coś do niej cicho,a następnie posłał jej delikatny uśmiech.Chwilę później objął jej ciało i przyciągnął do siebie w uścisku.
Również ja i Justin podeszliśmy do nich,aby się pożegnać.Na pierwszy ogień poszedł Jake,następnie razem z Abby podeszłyśmy do Cole'a.
-No,dziewczynki.Czas się żegnać.-zrobił minę zbitego psa.Zawsze był dla nas jak starszy brat,który troszczył się o nas,bez względu na okoliczności.
-Będziemy tęsknić.-powiedziałam,na co Abby przytaknęła głową.
-No to chodźcie do tatusia.-odparł z uśmiechem na ustach obejmując nas ramionami.
-Do zobaczenia,Cole.-powiedziała cicho Abby,kierując się w stronę Justina i Austina,stojącego niedaleko drzwi razem z Jake'iem.Ja natomiast miałam jeszcze jedną osobę z którą koniecznie musiałam się pożegnać.Odszukałam wzrokiem Luke'a stojącego nieopodal,z rękoma w kieszeniach.
-Zobaczę cię jeszcze kiedyś ?-zapytał cicho,powoli podnosząc głowę.
-Jestem tego pewna,Luke.-odparłam z pewnością w głosie.-Teraz,kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy,nie widzę żadnej przeszkody.-uśmiechnęłam się delikatnie.Na prawdę się zmienił.Nie był już tym samym dupkiem co kiedyś.Wydoroślał i zdaje mi się,że zrozumiał wiele rzeczy.
-Przepraszam cię za tamto.-powiedział,nawiązując do wydarzeń sprzed paru miesięcy.
-Nie gniewam się,Luke.Widzę,że się zmieniłeś.Zresztą znasz mnie.Nie potrafię się na nikogo gniewać...-wzruszyłam ramionami.-Mam zbyt łagodny charakter.
Chłopak objął mnie w pasie i przytulił do siebie.Wyczułam całkowicie przyjacielski uścisk,co bardzo mnie ucieszyło.Luke nie próbował rozbić związku mojego i Justina,a wręcz przeciwnie.
-Kocham Cię,Majka.-szepnął mi do ucha.-Zawsze kochałem,tylko byłem zbyt głupi,żeby ci to pokazać.Teraz dopiero widzę,co tak na prawdę straciłem.-westchnął,ciaśniej oplatając moją talię.
-Też cię kocham,Luke,tylko że jak przyjaciela.-odparłam cicho.
-Zawsze coś...-zaśmiał się,na co i z moich ust wydobył się chichot.
Odsunęłam się od niego i ostatni raz spojrzałam mu w oczy.Zobaczyłam jedną,jedyną,samotną,spływającą po policzku łzę.Otarłam mu ją delikatnie,a następnie ponownie spojrzałam w jego tęczówki.
-Będziesz szczęśliwy,Luke.-powiedziałam na koniec.-Jestem tego pewna.-dodałam,po czym odwróciłam się tyłem do niego i opuściłam magazyn,kierując się w stronę samochodu mojego chłopaka.
***
Dwie godziny później byliśmy już na obrzeżach Las Vegas.Całą drogę rozmawiałam z Abby o wymówce,jaką miałyśmy przedstawić naszym rodzicom.To na prawdę nie będzie proste zadanie.Pierwszy raz zniknęłyśmy z Abby na parę dni,nie informując nikogo,dokąd planujemy się udać.Muszę przyznać,że odczuwałam lekki niepokój na myśl o rozmowie z rodzicami.Będą chcieli znać każdy szczegół,więc nie mogę poplątać się w "zeznaniach".
Pół godziny później,Justin podjechał pod dom mojej przyjaciółki.Pożegnała się z nami szybko,po czym opuściła samochód,udając się w stronę drzwi.Justin odjechał z podjazdu,kierując się w stronę ulicy na której mieszkałam.
-Poradzisz sobie,skarbie ?-spytał szatyn,kiedy zatrzymał się przed bramą.
-Mam nadzieję.-westchnęłam.-Chyba od razu mnie nie zabiją.
-W takim razie,do zobaczenia,kochanie.-chłopak uśmiechnął się do mnie,kiedy miałam już wychodzić z samochodu.Pochylił się w moją stronę i pocałował mnie krótko w usta.
-Pa.-rzuciłam jeszcze do Austina,a następnie wysiadłam z samochodu,zabierając ze sobą torbę.
Wzięłam ostatni głęboki oddech,po czym udałam się w stronę domu.Złapałam za klamkę i ostrożnie otworzyłam drzwi.Na palcach przeszłam do przedpokoju i zdjęłam swoje buty,układając je pod szafką.
-Maja ! Dziecko drogie !-nagle z kuchni wyszła moja mama,od razu rzucając mi się na szyję.-Gdzie ty się podziewałaś ?
-Przepraszam,mamo.-wydukałam.-A tak w ogóle,to nie mogę oddychać.-wykrztusiłam,czując,jak uścisk mamy się rozluźnia.-Jest tata ?-spytałam,mając nadzieję,że nie wrócił jeszcze z pracy.Jakoś z mamą rozmawiało mi się lepiej...
-Jeszcze nie przyszedł.-odpowiedziała szybko,kierując mnie w stronę salonu.-A teraz siadaj tutaj i wytłumacz mi się z tego.-dodała nieco bardziej surowym tonem.
Zaśmiałam się nerwowo,kładąc torbę na kanapie obok,a sama zajęłam miejsce na przeciwko mamy.
-No bo wiesz...-zaczęłam i w tym momencie ogarnęła mnie lekka panika,ponieważ nie miałam pojęcia,co mam jej powiedzieć.
Oj,chłopaki.Skoro jesteście tacy mądrzy,trzeba było wymyślić nam jakąś w miarę logiczną wymówkę...
-Chciałyśmy trochę odpocząć z Abby i...-język plątał mi się niemiłosiernie.W dalszym ciągu nie wiedziałam,co dalej.
Myśl,Maja.Myśl !
-No słucham.-poganiała mnie mama.
-I wyjechałyśmy.-wzruszyłam ramionami,delikatnie się przy tym uśmiechając.
-Oj Maja.Nie mogłabyś po prostu powiedzieć prawdy ?-uniosła kpiąco brew,a ja spojrzałam na nią,jakbym wcale nie wiedziała,o co chodzi.
-Zapomniałaś już,że rodzice Austina,to nasi dobrzy znajomi ?-i w tym momencie mnie zatkało.Musiałam wyglądać na prawdę głupio,ponieważ z ust mamy wydobył się niemalże niesłyszalny chichot.-Tak podejrzewałam.
-Nie wiem o czym mówisz.-powiedziałam szybko.
Za szybko...
-Jak myślisz,czy jest jakiś związek,między kartką,którą nam zostawiłaś,w której piszesz,że musisz wyjechać z Abby na jakiś czas,między informacją,którą zostawił ten...Justin,że musi wyjechać z Austinem na jakiś czas ?-spytała,a ja mogę przysiąść,że moje źrenice powiększyły się teraz kilkukrotnie.Lecz z drugiej strony,poczułam przyjemny ucisk w żołądku,kiedy mama wymówiła imię Justina.-Więc może w końcu dowiem się prawdy ?-uniosła pytająco brwi.
-No więc...-zaczęłam.-Postanowiliśmy wyjechać na parę dni z chłopakami.-uśmiechnęłam się niewinnie.
-A gdzie ?-no oczywiście.Ona musi znać każdy szczegół.
-Pamiętasz,jak byłyśmy z Abby na kajakach ?-spytałam,układając w głowie dalszy plan.Mama przytaknęła głową,poganiając mnie,abym mówiła dalej.
-To tam poznałyśmy Justina i Austina i tak wyszło,że się zaprzyjaźniliśmy.-kolejny raz wzruszyłam ramionami.
Mama pokręciła delikatnie głową z niemalże niewidocznym uśmiechem na ustach.
-Nie można było tak od razu ?-spytała,patrząc na mnie sceptycznie,jednak łagodnie.
-Nie wiedziałam po prostu,jak zareagujesz.-uśmiechnęłam się krzywo,patrząc na nią niepewnie.
-Oj Maja,Maja.-pokręciła z rozbawieniem głową.-Wiesz,jak to było ?-zaprzeczyłam,ponieważ nie wiedziałam,do czego zmierza.-Siedzieliśmy u rodziców Austina,kiedy jego mamie zadzwonił telefon.Okazało się,że zdzwoniła mama Justina.Przekazała pani Mahone,że jej syn wraz z Austinem MUSIELI WYJECHAĆ NA JAKIŚ CZAS.-zaakcentowała ostatnie słowa.-A później my wróciliśmy do domu i co zastaliśmy w kuchni ? Dokładnie taką samą informację.Czy ty i Justin pisaliście to razem ? Bo wasze kartki zawierają tą samą treść.-spytała,a ja cichutko się zaśmiałam.
-Nie.Ja pisałam wcześniej.-odparłam,czując,że mama nie jest na mnie zła.
-Gdybyśmy nie wiedzieli,że jesteście z chłopakami,inaczej by to wszystko wyglądało.
-Przepraszam.-powiedziałam cicho,spuszczając głowę.
-Zapamiętaj po prostu,że masz nam o wszystkim mówić,rozumiemy się ?-przytaknęłam pospiesznie głową.-No dobrze,a teraz powiedz mi,co się dzieje między tobą a Justinem.-spytała,przypatrując mi się uważnie,a ja nie wiedziałam,czy powiedzieć prawdę,czy kolejny raz skłamać.
-No bo...-zaczęłam.-My...jesteśmy razem.-wydukałam,spoglądając na nią niepewnie.
Mama uśmiechnęła się do mnie delikatnie,po czym pogładziła mnie po plecach.
-Kochasz go ?-spytała,a ja jak na zawołanie podniosłam głowę.
-Tak.-odparłam krótko.-I to bardzo.-dodałam już ciszej.
-Pomimo że go znamy,chcemy z nim porozmawiać.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się do niej.-A teraz pójdę już do siebie,jeśli mogę.-mama posłała mi delikatny uśmiech i skinęła delikatnie głową.
Weszłam po schodach na górę,kierując się w stronę swojego pokoju,na samym końcu korytarza.Nasz dom urządzony był w następujący sposób:Na dole znajdowała się kuchnia,salon,łazienka oraz sypialnia rodziców,natomiast na górze umiejscowiony był mój pokój w połączeniu z łazienką,garderoba,kilka pokoi gościnnych oraz łazienka.Mi taki układ pasował-byłam daleko od rodziców.
Weszłam do swojego pokoju,zamykając za sobą drzwi.Rzuciłam torbę na ziemię i podeszłam do szafki z ubraniami.Wyjęłam czerwoną bokserkę oraz czarne,krótkie spodenki,a z szuflady obok wyciągnęłam komplet koronkowej bielizny.Udałam się do łazienki,aby wziąć szybki prysznic.Zdjęłam z siebie ubrania,wkładając je do kosza na brudne rzeczy.Weszłam pod prysznic,odkręcając chłodną wodę,która relaksowała moje ciało.Odkręciłam jagodowy żel pod prysznic i nalewając go na swoje dłonie,wtarłam w ciało.Następnie chwyciłam szampon,również o zapachu jagód,wylewając trochę na włosy.
Po chwili wyszłam spod prysznica,owinięta fioletowym ręcznikiem.Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu,więc wyszłam z łazienki,szukając wzrokiem komórki.Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech,kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię szatyna.
-No hej.-przywitałam się,w międzyczasie wracając do łazienki,aby zakończyć czynności toaletowe.
-Siema,skarbie.-odparł swoim czarującym głosem.-Słyszę,że masz dobry humor,więc chyba rozmowa nie poszła tak źle.
-Właściwie,to wszystko zeszło w inną stronę.-odparłam,rozczesując delikatnie swoje włosy.
-To znaczy ?-spytał,nie do końca rozumiejąc,do czego zmierzam.
-Jak to moja mama powiedziała-zapomniałam chyba,że rodzice Austina to ich dobrzy znajomi...-westchnęłam,odkładając szczotkę.-Kurwa.-przeklęłam cicho,kiedy ręcznik zaczął zsuwać się z mojego ciała.
-Co ty tam robisz ?-spytał Justin przez śmiech,na co pokręciłam głową.
-Biorę prysznic.A co ? Nie można ?-spytałam z rozbawieniem.
-Beze mnie ?-usłyszałam słodki głosik po drugiej stronie słuchawki.-Nie można.-dodał stanowczo,lecz po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.-Ale wracając do twoich rodziców,co dokładnie powiedzieli ?
-Właściwie,to tylko mama,bo taty nie było.-zaczęłam szybko.-Twoja mama zadzwoniła do mamy Austina,żeby jej powiedzieć,że wyjechaliście razem.Jak się później okazało,kartka,którą napisałeś,była taka sama jak moja.-zaśmiałam się cicho,zakładając na siebie bieliznę.-No cholera jasna !-kolejny raz wyrwało mi się.Usłyszałam donośny śmiech Justina,na który jedynie przewróciłam oczami.-Śmiej się,śmiej.Wcale nie tak łatwo jest zapiąć stanik jedną ręką.-mruknęłam pod nosem.
-Trzeba było tak od razu.Chętnie bym ci pomógł...-szepnął uwodzicielsko do telefonu,a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.Oczami wyobraźni mogłam zobaczyć,jak zabawnie porusza brwiami.
-Chyba sobie poradzę.-odrzekłam z westchnieniem.
-I nadal nie dokończyłaś mi,co z twoją mamą.
-Domyślili się,że byłyśmy razem z wami i tylko zaczęła marudzić,że powinnam od razu jej powiedzieć,a nie wymyślać jakieś bajeczki.No i w końcu oficjalna wersja brzmiała tak,że byliśmy pod namiotem na tej polanie...
-Na której się poznaliśmy.-dokończył za mnie.-Nigdy nie zapomnę tego miejsca.
-Ja też.-westchnęłam.
-Chciałem ci jeszcze powiedzieć,że chcę,abyś poznała moich rodziców.-uśmiechnęłam się lekko.-Pasuje ci ju...-przerwał nagle,kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.-Jazzy !-usłyszałam krzyk chłopaka.
-Co ty tam robisz ?-użyłam jego wcześniejszych słów,śmiejąc się pod nosem.
-Uganiam się za siostrą.-westchnął do telefonu,udając wielce zmęczonego.
-To w takim razie do jutra,Justin.I jeszcze jedno.-dodałam,przypominając sobie słowa mojej mamy.-Moi rodzice będą chcieli z tobą porozmawiać.-udałam wystraszoną,na co do moich uszu doszedł odgłos chichotu szatyna.
-Chyba przeżyję...-zaśmiał się.-Udało ci się ubrać ?-spytał bezczelnym głosem.
-Prawie.-rzuciłam szybko,kolejny raz się śmiejąc.
-W takim razie,trzymam kciuki.Do jutra,słodkich snów.Już za tobą tęsknię.-powiedział,a ja byłam pewna,że na jego ustach widnieje ten przepiękny uśmiech,który tak kochałam...-Kocham cię,skarbie.-dodał na koniec,a ja poczułam ciepło,które rozeszło się po całym moim ciele.
-Ja ciebie też...-odparłam,rozłączając się.
***Oczami Justina***
Odwiozłem Austina,po czym skierowałem się na drugą stronę osiedla.Chwilę później zaparkowałem na podjeździe przed swoim domem.Wysiadłem z samochodu i zamykając go na klucz,udałem się do drzwi wejściowych.
Ściągnąłem swoje buty,rzucając je niedbale przy szafce.Niemalże natychmiast usłyszałem odgłos pisków i głośnych kroków.Chwilę później zza rogu wybiegły te dwa nieznośne bachory,które kochałem całym sercem.
-Justin !!!-zapiszczeli równocześnie,rzucając się na mnie,a właściwie to na moją nogę,ponieważ oboje sięgali mi trochę powyżej kolana.Ukucnąłem i objąłem swoje rodzeństwo,przyciągając je do uścisku.
-No cześć,cześć.-rzuciłem do nich rozbawiony,kiedy Jazzy składała drugiego buziaka na moim policzku.
-Stęskniliśmy się za tobą !-powiedziała słodko dziewczynka.
-Ja za wami też.-odparłem,przybijając piątkę z Jaxonem.
Zostałem "wciągnięty" przez rodzeństwo do kuchni,w której stała moja mama.
-Mamuś ! Justin wrócił !-zapiszczała Jazzy,puszczając moją rękę.
-Synku,jesteś wreszcie.-podeszła do mnie i zmierzwiła mi włosy.
-Mamoo...-przeciągnąłem ostatnią sylabę.Zawsze robiła mi to specjalnie,chcąc mnie rozdrażnić.
-Żadnego znaku życia...-pokręciła z dezaprobata głową,przyciągając mnie do matczynego uścisku.
-Ale już jestem,prawda ?-zaśmiałem się,wyszczerzając do niej swoje białe ząbki.
-Co się dzieje,Justin ?-zapytała moja mama,przyglądając mi się ważnie.-Cały promieniejesz,a uśmiech dosłownie nie schodzi z twoich ust.
Cholera.Czy przed tą kobietą niczego nie da się ukryć ?
-Dobra,gówniarze ! Do łóżek !-zacząłem łaskotać siostrę,która momentalnie pobiegła do góry,ciągnąc za sobą Jaxona.-Przyjdę do was później !-krzyknąłem jeszcze za nimi.
-Czyli już wiem,że chodzi o dziewczynę.-powiedziała moja rodzicielka z lekkim uśmieszkiem na ustach,a mnie po prostu zatkało.-Gdyby chodziło o coś innego,mówiłbyś przy nich.-dodała,jakby czytając w moich myślach.
-Mamo,czy przed tobą nic nie da się ukryć...?-spytałem z niedowierzaniem,wytrzeszczając na nią oczy.
-Czytam ci w myślach,synku.-posłała mi znaczące spojrzenie,a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Współczuję ci,mamusiu.-powiedziałem przesłodzonym tonem.-Ostatnio mam bardzo brudne myśli...-dodałem,uważnie obserwując jej reakcję.
-Justin !-krzyknęła ze śmiechem,lecz jednocześnie z niedowierzaniem.-Zachowaj to dla siebie !
-Nic nie poradzę.-wzruszyłem ramionami,cały czas uśmiechając się kpiąco.-Mam 19 lat i cudowną dziewczynę.-no i się wygadałem...
Na ustach mojej mamy niemal natychmiast pojawił się szeroki uśmiech.
-Jak ma na imię ta szczęściara ?-spytała,przerywając swoje wcześniejsze zajęcie i opierając się o blat,jakby miała zaraz wysłuchać kilkugodzinną historię miłosną.
-Maja.-odparłem,a na mojej twarzy automatycznie pojawił się szczery uśmiech.Zauważyłem,że moja mama przypatruje mi się w skupieniu.Przewróciłem oczami,wiedząc,że zaraz zaczną się przeróżne pytania.
-Cieszę się,Justin,że w końcu znalazłeś dziewczynę.Wiesz,że nie lubiłam tych twoich...koleżanek na jedną noc.-popatrzyła na mnie sceptycznie.
No tak,kurwa.Przed nią na prawdę nic się nie ukryje.Chociaż...Nie zorientowała się,że od dwóch lat sprzedaję prochy.I lepiej,żeby tego nie wiedziała...
-Tsa.-mruknąłem.-Ja też ich nie lubiłem.-wzruszyłem ramionami,uśmiechając się głupio.-A tak w ogóle...to skąd wiesz...?-musiałem spytać.To był silniejsze ode mnie.
-Znalazłam kiedyś u ciebie damską bieliznę.Jazzy jest chyba za mała,żeby nosić koronkowe stringi...-kolejny raz popatrzyła na mnie sceptycznie,a ja miałem ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Wiesz...-zacząłem powoli.-Dzieci teraz tak szybko dojrzewają...-zaćwierkałem radośnie,za co oberwałem od mamy w ramię.
-Czy mam ci,synku,pokazać majtki twojej siostry ? Pięcioletniej dziewczynki ?-pokręciła z rozbawieniem głową.-Chyba,że ja o czymś nie wiem i ta bielizna należy do ciebie.Wiesz...Moda bywa teraz dziwna...
W tym momencie nie wytrzymałem.Wybuchłem głośnym śmiechem,ocierając z oczu łzy.
-No dobrze,Justin.Opowiedz mi coś o tej swojej Mai.-kolejny raz oparła się o blat,a na jej twarzy widniał szczery uśmiech.
-A co tak konkretnie mam powiedzieć ?-spytałem,drapiąc się po karku.Nie przywykłem do takich rozmów,a już na pewno nie z mamą...
-Wszystko.Jak wygląda,ile ma lat,gdzie się poznaliście.-powiedziała szybko,chcąc,abym przeszedł w końcu do konkretów.
-No więc...-zacząłem.-Poznaliśmy się,kiedy na początku wakacji wyjechałem z Austinem nad jezioro.Maja była tam razem ze swoją przyjaciółką,Abby,na kajakach.
-A powiedz mi,jakie był twoje pierwsze wrażenie,kiedy pierwszy raz ją zobaczyłeś.-wtrąciła,przerywając moją życiową historię.
Zaśmiałem się cicho,przez co mama spojrzała na mnie pytająco.
-Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem,była w stroju kąpielowym,a więc moje pierwsze wrażenie było...tak a propo brudnych myśli.-wyszczerzyłem się do niej,a moja rodzicielka spuściła głowę,udając zażenowaną.
-No dobrze,opowiedz mi teraz,jaka jest.-posłała mi delikatny uśmiech.
-Jest po prostu najwspanialszą dziewczyną na świecie.Nic dodać,nic ująć.-uśmiechnąłem się w duchu,a przed oczami stanął mi obraz Mai.
Moje biedactwo...Pewnie użera się teraz ze starymi...
-A jak wgląda i ile ma lat.-naciskała moja rodzicielka.
-Jest prześliczną blondynką,średniego wzrostu.A jej oczy...Popatrz sobie w moje.-spojrzałem na nią znacząco.-Ma dokładnie takie same.No jest po prostu cudowna.-westchnąłem,chcąc w tej chwili rozbić swoje usta na jej.-No i ma...15 lat.-zakończyłem mocnym akcentem.
Mama przez chwilę przyglądała mi się uważnie.
-Jeśli ją skrzywdzisz,nie ręczę za siebie.-ostrzegła mnie.-Jest bardzo młoda i musisz się nią opiekować.-dodała,a następnie uśmiechnęła się do mnie.
-Nie mam najmniejszego zamiaru jej ranić,ponieważ cholernie mocno ją kocham...-powiedziałem cicho,czując pewnego rodzaju dyskomfort.Nigdy nie rozmawiałem o swoich uczuciach,dlatego było to dla mnie niezmiernie trudne.
-Koniecznie musisz nam ją przedstawić.-powiedziała nagle mama,przez co lekko podskoczyłem na krześle.-Może jutro ?-spytała z nadzieją.
Skinąłem głową,tym samym zgadzając się.Po chwili wyciągnąłem telefon i wszedłem w listę kontaktów.Nacisnąłem nazwę "Kicia" (tak,kurwa,właśnie tak miałem ją zapisaną). Po paru sygnałach usłyszałem w słuchawce głos mojej kochanej dziewczyny.
Podczas rozmowy,cały czas siedziałem w kuchni,a obok mnie krzątała się mama.
Oczy rozbłysły mi automatycznie,kiedy dowiedziałem się,że Maja akurat bierze prysznic,a kiedy powiedziała,że ciężko zapina się stanik jedną ręką,w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne obrazy.
Proszę,mamo ! Powiedz,że nie czytasz mi teraz w myślach...
-W takim razie,trzymam kciuki.Do jutra,słodkich snów.Już za tobą tęsknię.-powiedziałem na koniec do telefonu.-Kocham cię.-dodałem i po usłyszeniu odpowiedzi Mai,rozłączyłem połączenie,wkładając telefon z powrotem do kieszeni.
Zauważyłem,że moja mama patrzy na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To było takie słodkie...-zagruchała,na co zaśmiałem się cicho.
-Dobra.Idę do dzieciaków.-rzuciłem jeszcze,po czym wszedłem schodami na górę,kierując się do pokoju brzdąców.
Usłyszałem,że mają włączony telewizor i oglądają jakąś bajkę.Wszedłem po cichu do pokoju i zastałem moje rodzeństwo siedzące na podłodze,na przeciwko kolorowego ekranu,trzymające w rękach poduszki.
Tak,to normalne...
Rzuciłem się na łóżko Jazzy,i spojrzałem na dzieciaki,które ani trochę nie przejęły się moim przyjściem.Zacząłem im przeszkadzać,niczym dziecko w przedszkolu,lecz po raz kolejny,żadnej reakcji z ich strony.Wywróciłem teatralnie oczami,opadając na pościelone łóżko siostry.Mój wzrok wylądował na ubrankach szatynki,wśród których znajdowały się również jej majtki.
No tak...Różnią się od tych,które noszą-jak to moja mama nazwała-koleżanki na jedną noc...
Nie bierzcie mnie za męską dziwkę,bo na pewno nią nie jestem.To,że sypiałem z jakimiś panienkami nie czyni ze mnie zbrodniarza.Każdy ma przecież swoje potrzeby...
Pół godziny później film dobiegł końca,a te dwa słodkie aniołki,przebrane już w piżamki,skierowały się do swoich łóżek.Zaniosłem Jaxona do jego pokoju,a następnie starannie przykryłem kołderką.Pocałowałem go w czółko,a następnie opuściłem pokój,gasząc światło.
Chwilę później znalazłem się w pokoiku Jazzy,zamykając za sobą drzwi.
-Hej księżniczko.-przywitałem ją ponownie.W odpowiedzi dostałem jedynie przeciągłe ziewnięcie,przez co cicho się zaśmiałem.
-Justin...Słyszałam jak rozmawiałeś z mamą o jakiejś dziewczynie...-zaczęła swoim naturalnym słodkim głosikiem.
Czy przed tą małą kobietą (albo jeszcze nie kobietą,chociaż dzieci w tych czasach tak szybko dojrzewają) również nic się nie ukryje ? Cholera ! Za grosz prywatności...
-Rozmawialiśmy o Mai,mojej dziewczynie.
-A czy ona się ze mną pobawi lalkami ?-zrobiła słodkie oczka.
-Jestem pewien,że tak.-uśmiechnąłem się w duchu,uświadamiając sobie,że właśnie wrobiłem swojego aniołka w zmienianie sukienek lalkom Jazzy.-Poznasz ją jutro.-posłałem siostrze przyjazny uśmiech,po czym przykryłem kołderką pod samą szyję i całując ją na dobranoc,wyszedłem z pokoju,schodząc z powrotem do salonu.
To ciekawe,bo pewnego razu jakaś pani na placu zabaw powiedziała mi,że mam cudowne dzieci.Moja mina musiała być wtedy bezbłędna...
Kątem oka zauważyłem,jak drzwi wejściowe otwierają się powoli a w progu stoi mój ojciec.Podszedłem do niego i przywitałem się po męsku.
-Coś podobnego...-pokręcił głową.-Mój syn postanowił wrócić do domu.-zaśmiał się cicho.
-Oto jestem.-wypiąłem się dumnie,chwilę później wybuchając śmiechem.
-Jeremy !-do naszych uszu doszedł krzykliwy głos mamy.Jak na zawołanie odwróciliśmy się w jej stronę.
-Nie uwierzysz w to,co ci powiem.-spoglądała to na mnie,to na niego,a ja wiedziałem już,co się święci.-Nasz syn się zakochał !-powiedziała,moim zdaniem,zdecydowanie zbyt głośno.
Tata spojrzał na mnie,a po jego minie mogłem poznać,że jest zarówno szczęśliwy jak i lekko zdziwiony.Już otwierał usta,aby coś powiedzieć,lecz uprzedziłem go,chcąc uniknąć zbędnych pytań.
-Ma na imię Maja,ma 15 lat.Jest prześliczną blondynką o oczach takich samych,jak moje.I tak,kurwa,kocham ją ponad własne życie,a teraz,jeśli pozwolicie,udam się do swojego pokoju,żeby do niej zadzwonić,ponieważ cholernie za nią tęsknie,a od naszego rozstania minęła zaledwie godzina.-odetchnąłem głęboko,kończąc swoje poruszające przemówienie.-Zakochałem się...I to cholernie mocno.-dodałem,uśmiechając się jak skończony idiota,a następnie udałem się do swojego pokoju,zamykając za sobą drzwi.Wyjąłem komórkę,aby sprawdzić godzinę.Zegarek wskazywał 22:30.Nie wiedziałem czy Maja śpi.To był dla niej na prawdę długi dzień,więc wcale bym się nie zdziwił.
"Kocham cię,skarbie i cholernie tęsknie..."
Napisałem sms'a,a następnie wysłałem wiadomość,rzucając telefon na łóżko.
Wyjąłem z szuflady czystą parę bokserek,a następnie udałem się do łazienki,znajdującej się w moim pokoju.Wskoczyłem pod prysznic,odkręcając chłodną wodę.Wtarłem w swoje ciało żel pod prysznic,a następnie umyłem włosy,spłukując całe ciało.Wytarłem się dokładnie i wsunąłem bokserki.Odświeżony,wyszedłem z łazienki i niemal natychmiast rozłożyłem się wygodnie na łóżku.
Odczuwałem jednak pewnego rodzaju brak.
Nie było przy mnie Mai...
Wyciągnąłem spod siebie telefon,odblokowując go.Na ekranie pojawiła się jedna,nieprzeczytana wiadomość :
"I teraz przez ciebie nie mogę zasnąć...Nie mam się do kogo przytulić.Kocham cię i tęsknię ;-* "
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Rozdział nie jest zbyt ciekawy,ale jakoś niesamowicie lekko mi się go pisało.No,to wyjaśnia prawie 40 stron w przełożeniu na kartki z zeszytu ;D Cały czas pobijam rekord,jak chodzi o najdłuższy rozdział...xD
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział,zostaw po sobie komentarz.Chcę poznać Wasze opinie ;-*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska !
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-* (który postaram się dodać szybciej)
Ps.Widzieliście film Justina "The Key" ? Za każdym razem,kiedy go oglądam...ugh...nie do opisania ;D
środa, 27 listopada 2013
środa, 20 listopada 2013
Rozdział 25...
Rozdział 25...
***Oczami Mai***
Spojrzałam na Chrisa załzawionymi oczami,wycierając je wierzchem dłoni.On natomiast wpatrywał się we mnie,a w jego spojrzeniu mogłam wyczytać mieszaninę przeróżnych emocji.Złość pomieszana ze smutkiem i pewnego rodzaju współczuciem.Jednak ja ujrzałam w jego oczach również ulgę.Na prawdę nie miałam pojęcia,co o tym wszystkim sądzić.
Pomyślcie,jakbyście się poczuli,gdyby chłopak,który chciał was zgwałcić,wyznał wam teraz miłość...
Byłam niemalże pewna,że Chris powiedział to tylko po to,aby powstrzymać Dylana.Tylko,kurwa,po co ?
Czy nie o to im właśnie chodziło ? Wykorzystać mnie,aby zemścić się na Justinie ?
W mojej głowie panował jeden wielki mętlik.Jednego byłam pewna-nie mogłam czuć się bezpiecznie.To może być jakiś pieprzony podstęp.
-Jak to ją,kurwa,kochasz !?-moje rozmyślenia przerwał krzyk Dylana.
-Nie wiem...-Chris westchnął,zarzucając ręce na kark.-Nie mogę patrzeć na to,jak ją dotykasz.Nie mogę znieść jej krzyku.-rozmawiali tak,jakby w ogóle mnie tam nie było.
Wykorzystując chwilę rozkojarzenia moich porywaczy,szybko chwyciłam bluzkę i założyłam ją na siebie.Zapięłam również guzik moich spodenek,odsuwając się w najdalszy kąt pomieszczenia.
-I teraz ci się nagle przypomniało !?-w powietrzu uniósł się ryk Dylana.
-Nawet jeśli tak,masz z tym jakiś problem !?-odparł Chris,wyraźnie zdenerwowany.
-Kurwa,stary ! To jebie nasz plan !-chłopak przebiegł rękoma po włosach z frustracją.
-Teraz,to mnie już wszystko jebie !-warknął Chris prosto w jego twarz.
-Ale ja nie po to tu przyjechałem.Pamiętaj.-Dylan wskazał na niego ostrzegawczo palcem.
Przysłuchiwałam się im,zginając kolana i wtulając w nie twarz.Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy.Właściwie,to nie wiem dlaczego.Może z bezsilności,może z rozdrażnienia.Ta sytuacja zaczęła robić się na prawdę...irytująca.
Nagle poczułam,jak ktoś kuca przy mnie i delikatnie obejmuje moją twarz dłońmi,podnosząc ją.Zapłakanymi oczami ujrzałam twarz Chrisa i jego oczy,wpatrzone we mnie.
Momentalnie odsunęłam się od niego maksymalnie daleko.Ja się go po prostu bałam i chyba nikt mi się nie dziwi.Nie miał prawa mnie dotykać...znowu.
-Kurwa ! Ty jesteś pojebany !-wrzasnął Dylan,przez co lekko podskoczyłam ze strachu.
Chwilę później pięść Chrisa spotkała się z nosem Dylana.Chłopak zachwiał się lekko,lecz niemal natychmiast odzyskał równowagę,patrząc na Chrisa z mordem w oczach.Rzucił się na niego,łapiąc go za koszulkę i przypierając do ściany.
Niech się pozabijają.Przynajmniej będę miała spokój...
Nagle na górze dało się słyszeć krzyki i głośne kroki.Chris i Dylan,jak na zawołanie,oderwali się od siebie,podbiegając do drzwi.Chris wyjął z kieszeni klucz i otworzył nim drzwi,wybiegając na korytarz,co zaraz po nim uczynił Dylan.
Zostałam sama.Sam na sam ze swoimi myślami...
Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać.Jednak kiedy wykonałam pierwszy ruch,drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,a w progu stanął...Justin.
Momentalnie znalazł się przy mnie,wtulając moje drobne ciało w swoje.Zatopiłam twarz w zagłębieniu jego szyi,wybuchając głośnym płaczem.Czułam jego ręce,oplecione wokół mojego ciała.
-Cii...-wyszeptał,jakby bał się,że jego głos się załamie.
Zacisnęłam mocno powieki,nie pozwalając kolejnym łzom wypłynąć.Nie chciałam,żeby widział mnie w takim stanie,ponieważ byłam niemalże pewna,że za wszystko będzie obwiniał siebie.Szatyn gładził delikatnie moje plecy,starając się mnie uspokoić.
-Proszę...Powiedz,że nic ci nie zrobił...-wychrypiał błagalnie.
Pokręciłam przecząco głową,czując,jak z jego serca spada ogromny głaz.Objął moją twarz dłońmi,składając delikatne pocałunki na moich powiekach,ścierając tym samym nagromadzone łzy.Chwilę później zatopił twarz w moich włosach,przyciągając mnie bliżej siebie.Nagle poczułam na swoim ramieniu coś mokrego.
Łzy...
Justin...płakał...
Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.Objęłam go mocno swoimi drobnymi ramionami,jeszcze bardziej się w niego wtulając.
-Justin,nie płacz,bo ja też zacznę.-powiedziałam,czując jak mój głos się łamie.
To na prawdę mną wstrząsnęło...
Chłopak odsunął się lekko ode mnie,patrząc mi głęboko w oczy.Kiedy zobaczyłam jego napuchnięte oczka,poczułam ogromne ukłucie w sercu.Objęłam jego twarz obiema dłońmi i wytarłam łzy spływające po jego policzkach.
***Oczami Justina***
Zatopiłem twarz w gęstych włosach Mai,napawając się jej cudownym zapachem.Chwilę później po prostu nie wytrzymałem i z moich oczu wypłynęło kilka łez,potem następne i następne.Nie dałem rady ich zatrzymać.A może nie chciałem.Może liczyłem na to,że wraz z nimi wypłynie cały smutek,który zawładnął moim sercem...
Poczułem,jak Maja wzmacnia uścisk wokół mojego ciała,pod wpływem moich łez spływających po jej ramieniu.
-Justin,nie płacz,bo ja też zacznę.-cichutko się zaśmiała.
Dźwięk jej głosu był jedną najwspanialszych rzeczy na świecie.To jak muzyka dla moich uszu.
Odsunąłem się od niej minimalnie,głęboko wpatrując się w jej piękne tęczówki.Blondynka delikatnie pogładziła mnie po policzkach,ścierając z nich łzy.
-Nigdy nie wybaczyłbym sobie,gdyby coś ci się stało...-wyszeptałem,układając dłonie na jej bioderkach i opierając swoje czoło o jej.
Kurwa mać ! Jak ja cholernie kocham tę dziewczynę ! Ona po prostu ukradła moje serce,które teraz w całości należy do niej.Nie zastanawiając się ani sekundy,oddałbym za nią własne życie...
Jechałem tutaj z taką cholerną niepewnością...Zwariowałbym,gdyby coś się jej stało.Ona jest całym moim światem,zawartym w tym przepięknym,drobnym ciałku.
Była moim przekleństwem,jak i zbawieniem...
Nie zastanawiając się dłużej,złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.Chciałem jej przekazać to wszystko,co czuję,lecz nawet ja nie potrafiłem sobie tego wyobrazić.Przejechałem językiem po dolnej wardze Mai,prosząc o dostęp.Już po chwili,nasze idealnie zsynchronizowane języki tańczyły delikatnie,lecz cholernie namiętnie.Nie walczyły-uzupełniały się.
Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,ukazując postać Dylana.
-Przeszkodziłem wam w czymś ?-zagruchał słodko.-Jak mi przykro...-zakpił pod nosem.
-Wszystko musisz spieprzyć,prawda !?-warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Nie,Bieber.To ty wszystko pieprzysz.-wysyczał.-No ale dość tej pogadanki.-potarł dłonie,a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech.
Nagle wyjął z kieszeni pistolet i skierował go w naszą stronę.Już sięgałem ręką do kieszeni spodni,aby również wyjąć broń,kiedy niespodziewanie Dylan złapał Maję i przyciągnął ją do siebie,przykładając pistolet do skroni.
-I co teraz zrobisz,Bieber ?-zapytał z kpiącym uśmieszkiem,a ja mogę przysiąc,że moje serce się zatrzymało.-Które z was będzie pierwsze ?
-Dylan,proszę cię.Zrobię kurwa wszystko,tylko zostaw ją.Ona nie jest niczemu winna.-niemalże błagałem go w desperacji.
-Hm,myślę,że ty będziesz pierwszy.Będę miał wtedy jeszcze okazję zabawić się z TWOJĄ dziewczyną.-posłał mi łobuzerski uśmiech,a ja na prawdę walczyłem z samym sobą,aby się na niego nie rzucić.-Ten jebany Chris musiał nam przerwać.-warknął pod nosem,a ja momentalnie uniosłem brwi,nie wiedząc,o czym on mówi.-Ten idiota zakochał się w twojej lasce.-wzruszył ramionami,a pode mną ugięły się kolana.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem,starając się wykryć jakiekolwiek oznaki tego,że kłamie.
Chris zakochał się w Mai !? Przecież on nie ma uczuć,nie potrafi kochać...
-Co ? Zdziwiony ?-Dylan uniósł pytająco brwi.-Wierz mi,nie ty jeden.-zaśmiał się gorzko,przyciągając ciało Mai bliżej siebie.
-Kurwa ! Puść ją !-krzyknąłem.-Proszę...-wyszeptałem,spuszczając głowę.
Nie mogłem patrzeć na to wszystko.A kiedy zdałem sobie sprawę,że on prawie ją...Po prostu rozrywało mnie od środka.
-No dobra.Koniec tych pogaduszek.Ty będziesz pierwszy,Bieber.Twoja dziewczynka może mi się jeszcze przydać...-cały czas trzymając Maję,skierował pistolet prosto we mnie.
-Nie ! Proszę nie !-krzyczała blondynka,starając się wyrwać z uścisku Dylana,jednak ten jedynie się zaśmiał.
Nie mogłem wykonać żadnego ruchu.Gdybym rzucił się na Dylana,bez mrugnięcia okiem zabiłby Maję.Wierzyłem,że kiedy wpakuje mi kulkę w łeb,Austin,Luke albo Jake zejdą tu i zabiorą ją od tego psychopaty.
-Twoje ostatnie słowa ?-wysyczał Dylan,odblokowując pistolet.
-A twoje ?-nagle w pokoju rozległ się głos.Chwilę później usłyszałem huk,który oznaczał oddany strzał.Poruszyłem się ostrożnie,sprawdzając,czy wszystko ze mną w porządku.Spojrzałem na Dylana-kula od pistoletu przeszła centralnie przez jego serce.
Majka z przerażonym wyrazem twarzy wyrwała się z jego uścisku i podbiegła do mnie.Wtuliłem jej drżące ciało w swoje,składając delikatny pocałunek na jej główce.Ciało Dylana opadło z hukiem na ziemię,ukazując postać,stojącą przy drzwiach.
Chris...
Maja również przeniosła na niego swój wzrok.Jej prześliczna twarzyczka zalana była łzami,które uderzały w moje serce jak ciężkie głazy.
-Dziękuję...-zwróciłem się do Chrisa.
-To jej podziękuj.-westchnął chłopak.-Dla ciebie bym tego nie zrobił.-zaśmiał się cicho,rozluźniając tym samym napiętą atmosferę.
Jego słowa potwierdziły to,co mówił Dylan.On na prawdę czuł coś do Mai.
MOJEJ MAI...
Chris podszedł do nas,a ja poczułem,że ciało mojej dziewczyny lekko się napina.Pogłaskałem ją delikatnie po pleckach,rozluźniając ją.
Chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń,którą uścisnąłem po chwili zawahania.
-Zgoda ?-uniósł pytająco brwi,czekając na moją reakcję.Muszę przyznać,że Chris na prawdę zmienił się w ciągu tych paru dni.Ten,którego pamiętam,nigdy nie wykonałby pierwszego ruchu.Jego honor nigdy by mu na to nie pozwolił.
-Zgoda.-odparłem krótko,cały czas bacznie mu się przypatrując.
Chris odsunął się ode mnie,stając na przeciwko Mai.Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim strachem w oczach,a ja poczułem,jak jej mała piąstka zaciska się na mojej koszulce.
-Przepraszam...-mruknął cicho Chris i nie czekając na nic więcej,opuścił pomieszczenie,zostawiając nas samych.
Blondynka momentalnie wpadła w moje ramiona,przytulając główkę do mojej klatki piersiowej.
-Cii maleńka.-szepnąłem do niej.-Już po wszystkim...
Tylko wtedy nie wiedziałem,że to było niczym w porównaniu do pewnego wydarzenia,które miało nastąpić w niedalekiej przyszłości...
Pocałowałem mojego aniołka w czółko,wzmacniając uścisk wokół jej drobnego ciałka.
-Kocham cię,Justin.-wyszeptała w mój tors.
Na mojej twarzy momentalnie zakwitł szczery uśmiech.Dopiero teraz tak na prawdę to do mnie dotarło.To w pewnym sensie niesamowite,że w tej chwili trzymam w ramionach cały mój świat.
A ona odwzajemnia moje uczucia.I to jest jeszcze piękniejsze...
-Ja ciebie też,kochanie...-wyszeptałem prosto do jej ucha.-Ja ciebie też...I nawet nie zdajesz sobie sprawy,jak bardzo...
Musnąłem delikatnie jej wargi,nie chcąc jej wystraszyć.Ułożyłem dłonie na jej bioderkach,przysuwając bliżej siebie.
Po paru sekundach oderwaliśmy się od siebie.Mój wzrok od razu powędrował do osoby,stojącej przy drzwiach.
-Widzisz ? Tym razem pozwoliłem wam dokończyć i grzecznie poczekałem.-wyszczerzył się do mnie Austin,na co ja jedynie pokręciłem z rozbawieniem głową.-Wszystko w porządku,Maja ?-zwrócił się do blondynki.
-Tak,dziękuję.-odparła,posyłając mu delikatny uśmiech.
Nagle wzrok Austina powędrował na ciało leżące na podłodze.Podszedł do niego i ukucnął przy nim,opierając ramiona na kolanach.
Mój kumpel przynajmniej zachowywał pozory niewzruszonego.Mi się nie udało...
Podszedłem do Dylana i kopnąłem go prosto w twarz.Zabiłby mnie bez żadnych zahamowań.
-Justin...-poczułem,jak Maja delikatnie łapie mnie za ramię.-Chodź stad.-dodała cicho.
Odwróciłem się jeszcze i splunąłem na jego ciało,za co blondynka posłała mi srogie spojrzenie.Tak,wiem,że zmarłych powinno się traktować...z szacunkiem-jakkolwiek to zabrzmiało-ale on na to nie zasługiwał.
Wyszliśmy w trójkę z pomieszczenia,udając się w kierunku schodów.Minęliśmy po drodze zmasakrowane ciało jednego z ludzi Dylana.Blondynka ukryła twarz w mojej koszulce,nie przywykła do takich widoków.Przy wejściu do jednego z pomieszczeń stali Luke z Jake'iem,rozmawiający z Chrisem.Zdziwiłem się ponieważ...nie przepadali za sobą.
-Chyba nie zostawiliście Abby samej !?-Majka nagle podniosła głos,spoglądając to na mnie,to na Austina.
-Jest z Cole'em.-uspokoiłem ją.
Podeszliśmy do rozmawiających chłopaków,którzy przenieśli na nas swój wzrok.
-Widzę,że interesy jednoczą ludzi...-westchnąłem,posyłając im znaczące spojrzenie.
-To dobrze widzisz,Bieber.-no tak,stary Chris wrócił...-Rozumiem,że widzimy się pojutrze...-zwrócił się do mnie i do Austina,a ja od razu zrozumiałem,że chodzi o robotę.
Pokiwałem twierdząco głową.
-Jeszcze raz przepraszam-Chris zwrócił się do Mai.-I jeszcze jedno.-powiedział,jakby nie pewnie.-To co powiedziałem na dole,było prawdą.-dodał cicho,po czym odwrócił się i wyszedł z magazynu,co chwilę później uczynili jego ludzie,zwani moimi "kumplami".
Wszystkie pary oczu zwrócone były w stronę Mai.Tylko ja jeden-nie licząc blondynki-wiedziałem,co miał na myśli Chris.Oplotłem ramionami jej wąską talię i podejrzewając,że nie ma ochoty o tym rozmawiać,poprowadziłem ją w stronę wyjścia.
Po chwili siedzieliśmy już razem z Austinem w samochodzie,wracając do magazynu Luke'a i Jake'a.Postanowiliśmy wracać do Las Vegas jeszcze dzisiaj,zważając na to,że była dopiero siedemnasta.
Zobaczyłem w lusterku,że Maja zasnęła,oparta o szybę.Uśmiechnąłem się na ten widok,co nie uszło oczywiście uwadze Austina.Odwrócił się do dziewczyny i patrzył na nią przez chwilę.
-Ten skurwiel coś jej zrobił ?-spytał ze współczuciem.
-Nie.-odparłem krótko.-Chris mu przeszkodził.
-No właśnie.O co chodzi z tym nagłym nawróceniem Chrisa.Coś musiało się stać,że zabił Dylana,a nie ciebie.-brunet przyjrzał mi się uważnie.
Wziąłem głęboki oddech,decydując się powiedzieć o wszystkim Austinowi.Nie miałem przed nim żadnych tajemnic.
-Chris zakochał się w Majce.-powiedziałem na jednym tchu.
Austina źrenice rozszerzyły się dwukrotnie.Momentalnie odwrócił się w stronę śpiącej Mai,kolejny raz uważnie się jej przyglądając.
-No tego bym się w życiu nie spodziewał...-mruknął pod nosem,kręcąc głową.
-Uwierz mi,nie ty jeden...
Po jakimś czasie dojechaliśmy do magazynu.Odwróciłem się do mojej królewny,a kiedy tylko ją zobaczyłem,na mojej twarz pojawił się wielki uśmiech.Była tak śliczna,na prawdę wyglądała jak najsłodszy aniołek.Ja jednak zdążyłem się przekonać,że wygląd zewnętrzny może całkowicie różnić się od tego co mamy w środku.
-Kotuś,koniec spania.-szepnąłem do niej,jednak w odpowiedzi nie otrzymałem jakiejkolwiek reakcji.-Skarbie...-przeciągnąłem ten wyraz,lecz nadal nic.
-Majka ! Wstawaj !-mój kumpel wybrał bardziej brutalną formę pobudki,za co chwilę później oberwał w bok.
Maja powoli podniosła się do pozycji siedzącej,patrząc na mnie zaspanymi oczkami.Od razu widziałem,że nie kontaktowała jeszcze do końca.Na moich ustach kolejny raz pojawił się ogromny uśmiech.Ona wyglądała tak cholernie uroczo,że miałem straszną ochotę po prostu się na nią rzucić.
Taka była prawda.Ta dziewczyna to ideał pod każdym możliwym tego słowa znaczeniem.
Zgasiłem silnik,wysiadając z samochodu.Podszedłem do drzwi od strony Mai i otworzyłem je,pomagając wysiąść z samochodu,w dalszym ciągu zaspanej blondynce.Objąłem jej ciało ramionami i gdybym tylko mógł,nie puściłbym jej już nigdy.
Weszliśmy do magazynu,w którym panowała niemalże grobowa cisza.Nagle na schodach usłyszałem kroki,a chwilę później zza rogu wybiegła Abby.Porwała moją dziewczynę w objęcia.Maja zrobiła to samo-objęła przyjaciółkę i mocno się do niej przytuliła.
-Abby...-wydusiła blondynka.-Nie mogę oddychać...
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem,za co brunetka posłała nam karcące spojrzenie.
-Żyjesz ? Nic ci nie jest ? Jesteś cała ?-zaczęła zadawać masę pytać,okręcając Maję dookoła i przypatrując się jej dokładnie.-W ogóle czy nikomu nic się nie stało ?-spojrzała na nas przelotnie,upewniając się,że jesteśmy cali i zdrowi.Zauważyłem,że swój wzrok zatrzymała na Austinie,który posłał jej delikatny uśmiech.Wymieniliśmy z Mają porozumiewawcze spojrzenia,po czym udaliśmy się w stronę schodów,zostawiając ich samych.
Po chwili byliśmy już w pokoju,w którym zostawiliśmy rzeczy.Maja zdjęła kurtkę,układając ją na łóżku.Podeszła do jednej z szafek,zabierając z niej swoje rzeczy,które chwilę później znalazły się w torbie blondynki.Stanęła bokiem do mnie,a mój wzrok niemal natychmiast wylądował na ramieniu blondynki,na którym widniało spore rozcięcie.Momentalnie obróciłem ją przodem do siebie,gładząc delikatnie zranione miejsce.Maja spuściła głowę,wyraźnie unikając mojego wzroku.Zaalarmowany jej zachowaniem,przeniosłem dłonie na jej brzuch,podnosząc koszulkę blondynki.Moim oczom ukazał się idealnie płaski brzuch dziewczyny,a z boku świeży siniak.Przejechałem opuszkami palców po obolałym miejscu.Po chwili odsunąłem się od niej,podchodząc do okna.Oparłem się rękoma o parapet,nabierając głęboko powietrza w płuca,wypuszczając je po chwili z głośnym westchnięciem.
-Nie jesteś przy mnie bezpieczna.-wydusiłem w końcu,nie odrywając wzroku od szyby.-Może Chris dałby radę cię od tego uchronić.Albo chociażby Luke.Może przy nich nic by ci się nie stało.-poczułem,że pod moimi powiekami zbierają się łzy.Przełknąłem głośno ślinę i kontynuowałem,tym razem podnosząc głos-Może powinnaś chodzić z jednym z nich.Może oni by cię ochronili.Może przy nich,nic by ci się nie sta...-nagle przerwały mi usta,przyciśnięte do moich.Przez sekundę zawładnęło mną zdezorientowanie,lecz chwilę później odwzajemniłem pocałunek z pasją.Poczułem,jak Maja złapała mnie za koszulkę na wysokości klatki piersiowej i przyciągnęła do siebie,pogłębiając tym samym pocałunek.Po raz pierwszy to ona wsunęła swój język do moich ust.Już po chwili tańczył on z moim w namiętnym tańcu.
Oderwała się ode mnie po paru chwilach,dociskając moje ciało do ściany.Popatrzyła mi prosto w oczy,w dalszym ciągu trzymając swoje drobne piąstki zaciśnięte na mojej koszulce.
-Ale to ciebie kocham,idioto.-powiedziała,po czym ponownie zaatakowała moje usta.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Rozdział miałam dodać jutro,ale udało mi się już dzisiaj.
Co myślicie o myślach Justina na temat Mai ?
Nie wiem czemu,ale z każdym rozdziałem jest coraz mniej komentarzy.Jeśli coś jest nie tak w rozdziałach,proszę napiszcie mi to.Chciałabym wiedzieć,co robię nie tak...;-*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Chciałabym Wam również polecić,moim zdaniem,GENIALNEGO bloga,prowadzonego przez niesamowitą dziewczynę.Ja osobiście uwielbiam jej styl pisania,a muszę przyznać,że jest dość nietypowy...
http://love-is-hard-baby.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Jeśli piszecie swoje opowiadania,albo polecacie jakieś,dawajcie linki w komentarzu ;-*
A oto zdjęcia Mai (Olivia Holt:
Oraz jedna z jej piosenek :
https://www.youtube.com/watch?v=_qPRkoU9-Ds
***Oczami Mai***
Spojrzałam na Chrisa załzawionymi oczami,wycierając je wierzchem dłoni.On natomiast wpatrywał się we mnie,a w jego spojrzeniu mogłam wyczytać mieszaninę przeróżnych emocji.Złość pomieszana ze smutkiem i pewnego rodzaju współczuciem.Jednak ja ujrzałam w jego oczach również ulgę.Na prawdę nie miałam pojęcia,co o tym wszystkim sądzić.
Pomyślcie,jakbyście się poczuli,gdyby chłopak,który chciał was zgwałcić,wyznał wam teraz miłość...
Byłam niemalże pewna,że Chris powiedział to tylko po to,aby powstrzymać Dylana.Tylko,kurwa,po co ?
Czy nie o to im właśnie chodziło ? Wykorzystać mnie,aby zemścić się na Justinie ?
W mojej głowie panował jeden wielki mętlik.Jednego byłam pewna-nie mogłam czuć się bezpiecznie.To może być jakiś pieprzony podstęp.
-Jak to ją,kurwa,kochasz !?-moje rozmyślenia przerwał krzyk Dylana.
-Nie wiem...-Chris westchnął,zarzucając ręce na kark.-Nie mogę patrzeć na to,jak ją dotykasz.Nie mogę znieść jej krzyku.-rozmawiali tak,jakby w ogóle mnie tam nie było.
Wykorzystując chwilę rozkojarzenia moich porywaczy,szybko chwyciłam bluzkę i założyłam ją na siebie.Zapięłam również guzik moich spodenek,odsuwając się w najdalszy kąt pomieszczenia.
-I teraz ci się nagle przypomniało !?-w powietrzu uniósł się ryk Dylana.
-Nawet jeśli tak,masz z tym jakiś problem !?-odparł Chris,wyraźnie zdenerwowany.
-Kurwa,stary ! To jebie nasz plan !-chłopak przebiegł rękoma po włosach z frustracją.
-Teraz,to mnie już wszystko jebie !-warknął Chris prosto w jego twarz.
-Ale ja nie po to tu przyjechałem.Pamiętaj.-Dylan wskazał na niego ostrzegawczo palcem.
Przysłuchiwałam się im,zginając kolana i wtulając w nie twarz.Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy.Właściwie,to nie wiem dlaczego.Może z bezsilności,może z rozdrażnienia.Ta sytuacja zaczęła robić się na prawdę...irytująca.
Nagle poczułam,jak ktoś kuca przy mnie i delikatnie obejmuje moją twarz dłońmi,podnosząc ją.Zapłakanymi oczami ujrzałam twarz Chrisa i jego oczy,wpatrzone we mnie.
Momentalnie odsunęłam się od niego maksymalnie daleko.Ja się go po prostu bałam i chyba nikt mi się nie dziwi.Nie miał prawa mnie dotykać...znowu.
-Kurwa ! Ty jesteś pojebany !-wrzasnął Dylan,przez co lekko podskoczyłam ze strachu.
Chwilę później pięść Chrisa spotkała się z nosem Dylana.Chłopak zachwiał się lekko,lecz niemal natychmiast odzyskał równowagę,patrząc na Chrisa z mordem w oczach.Rzucił się na niego,łapiąc go za koszulkę i przypierając do ściany.
Niech się pozabijają.Przynajmniej będę miała spokój...
Nagle na górze dało się słyszeć krzyki i głośne kroki.Chris i Dylan,jak na zawołanie,oderwali się od siebie,podbiegając do drzwi.Chris wyjął z kieszeni klucz i otworzył nim drzwi,wybiegając na korytarz,co zaraz po nim uczynił Dylan.
Zostałam sama.Sam na sam ze swoimi myślami...
Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać.Jednak kiedy wykonałam pierwszy ruch,drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,a w progu stanął...Justin.
Momentalnie znalazł się przy mnie,wtulając moje drobne ciało w swoje.Zatopiłam twarz w zagłębieniu jego szyi,wybuchając głośnym płaczem.Czułam jego ręce,oplecione wokół mojego ciała.
-Cii...-wyszeptał,jakby bał się,że jego głos się załamie.
Zacisnęłam mocno powieki,nie pozwalając kolejnym łzom wypłynąć.Nie chciałam,żeby widział mnie w takim stanie,ponieważ byłam niemalże pewna,że za wszystko będzie obwiniał siebie.Szatyn gładził delikatnie moje plecy,starając się mnie uspokoić.
-Proszę...Powiedz,że nic ci nie zrobił...-wychrypiał błagalnie.
Pokręciłam przecząco głową,czując,jak z jego serca spada ogromny głaz.Objął moją twarz dłońmi,składając delikatne pocałunki na moich powiekach,ścierając tym samym nagromadzone łzy.Chwilę później zatopił twarz w moich włosach,przyciągając mnie bliżej siebie.Nagle poczułam na swoim ramieniu coś mokrego.
Łzy...
Justin...płakał...
Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.Objęłam go mocno swoimi drobnymi ramionami,jeszcze bardziej się w niego wtulając.
-Justin,nie płacz,bo ja też zacznę.-powiedziałam,czując jak mój głos się łamie.
To na prawdę mną wstrząsnęło...
Chłopak odsunął się lekko ode mnie,patrząc mi głęboko w oczy.Kiedy zobaczyłam jego napuchnięte oczka,poczułam ogromne ukłucie w sercu.Objęłam jego twarz obiema dłońmi i wytarłam łzy spływające po jego policzkach.
***Oczami Justina***
Zatopiłem twarz w gęstych włosach Mai,napawając się jej cudownym zapachem.Chwilę później po prostu nie wytrzymałem i z moich oczu wypłynęło kilka łez,potem następne i następne.Nie dałem rady ich zatrzymać.A może nie chciałem.Może liczyłem na to,że wraz z nimi wypłynie cały smutek,który zawładnął moim sercem...
Poczułem,jak Maja wzmacnia uścisk wokół mojego ciała,pod wpływem moich łez spływających po jej ramieniu.
-Justin,nie płacz,bo ja też zacznę.-cichutko się zaśmiała.
Dźwięk jej głosu był jedną najwspanialszych rzeczy na świecie.To jak muzyka dla moich uszu.
Odsunąłem się od niej minimalnie,głęboko wpatrując się w jej piękne tęczówki.Blondynka delikatnie pogładziła mnie po policzkach,ścierając z nich łzy.
-Nigdy nie wybaczyłbym sobie,gdyby coś ci się stało...-wyszeptałem,układając dłonie na jej bioderkach i opierając swoje czoło o jej.
Kurwa mać ! Jak ja cholernie kocham tę dziewczynę ! Ona po prostu ukradła moje serce,które teraz w całości należy do niej.Nie zastanawiając się ani sekundy,oddałbym za nią własne życie...
Jechałem tutaj z taką cholerną niepewnością...Zwariowałbym,gdyby coś się jej stało.Ona jest całym moim światem,zawartym w tym przepięknym,drobnym ciałku.
Była moim przekleństwem,jak i zbawieniem...
Nie zastanawiając się dłużej,złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.Chciałem jej przekazać to wszystko,co czuję,lecz nawet ja nie potrafiłem sobie tego wyobrazić.Przejechałem językiem po dolnej wardze Mai,prosząc o dostęp.Już po chwili,nasze idealnie zsynchronizowane języki tańczyły delikatnie,lecz cholernie namiętnie.Nie walczyły-uzupełniały się.
Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,ukazując postać Dylana.
-Przeszkodziłem wam w czymś ?-zagruchał słodko.-Jak mi przykro...-zakpił pod nosem.
-Wszystko musisz spieprzyć,prawda !?-warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Nie,Bieber.To ty wszystko pieprzysz.-wysyczał.-No ale dość tej pogadanki.-potarł dłonie,a na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech.
Nagle wyjął z kieszeni pistolet i skierował go w naszą stronę.Już sięgałem ręką do kieszeni spodni,aby również wyjąć broń,kiedy niespodziewanie Dylan złapał Maję i przyciągnął ją do siebie,przykładając pistolet do skroni.
-I co teraz zrobisz,Bieber ?-zapytał z kpiącym uśmieszkiem,a ja mogę przysiąc,że moje serce się zatrzymało.-Które z was będzie pierwsze ?
-Dylan,proszę cię.Zrobię kurwa wszystko,tylko zostaw ją.Ona nie jest niczemu winna.-niemalże błagałem go w desperacji.
-Hm,myślę,że ty będziesz pierwszy.Będę miał wtedy jeszcze okazję zabawić się z TWOJĄ dziewczyną.-posłał mi łobuzerski uśmiech,a ja na prawdę walczyłem z samym sobą,aby się na niego nie rzucić.-Ten jebany Chris musiał nam przerwać.-warknął pod nosem,a ja momentalnie uniosłem brwi,nie wiedząc,o czym on mówi.-Ten idiota zakochał się w twojej lasce.-wzruszył ramionami,a pode mną ugięły się kolana.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem,starając się wykryć jakiekolwiek oznaki tego,że kłamie.
Chris zakochał się w Mai !? Przecież on nie ma uczuć,nie potrafi kochać...
-Co ? Zdziwiony ?-Dylan uniósł pytająco brwi.-Wierz mi,nie ty jeden.-zaśmiał się gorzko,przyciągając ciało Mai bliżej siebie.
-Kurwa ! Puść ją !-krzyknąłem.-Proszę...-wyszeptałem,spuszczając głowę.
Nie mogłem patrzeć na to wszystko.A kiedy zdałem sobie sprawę,że on prawie ją...Po prostu rozrywało mnie od środka.
-No dobra.Koniec tych pogaduszek.Ty będziesz pierwszy,Bieber.Twoja dziewczynka może mi się jeszcze przydać...-cały czas trzymając Maję,skierował pistolet prosto we mnie.
-Nie ! Proszę nie !-krzyczała blondynka,starając się wyrwać z uścisku Dylana,jednak ten jedynie się zaśmiał.
Nie mogłem wykonać żadnego ruchu.Gdybym rzucił się na Dylana,bez mrugnięcia okiem zabiłby Maję.Wierzyłem,że kiedy wpakuje mi kulkę w łeb,Austin,Luke albo Jake zejdą tu i zabiorą ją od tego psychopaty.
-Twoje ostatnie słowa ?-wysyczał Dylan,odblokowując pistolet.
-A twoje ?-nagle w pokoju rozległ się głos.Chwilę później usłyszałem huk,który oznaczał oddany strzał.Poruszyłem się ostrożnie,sprawdzając,czy wszystko ze mną w porządku.Spojrzałem na Dylana-kula od pistoletu przeszła centralnie przez jego serce.
Majka z przerażonym wyrazem twarzy wyrwała się z jego uścisku i podbiegła do mnie.Wtuliłem jej drżące ciało w swoje,składając delikatny pocałunek na jej główce.Ciało Dylana opadło z hukiem na ziemię,ukazując postać,stojącą przy drzwiach.
Chris...
Maja również przeniosła na niego swój wzrok.Jej prześliczna twarzyczka zalana była łzami,które uderzały w moje serce jak ciężkie głazy.
-Dziękuję...-zwróciłem się do Chrisa.
-To jej podziękuj.-westchnął chłopak.-Dla ciebie bym tego nie zrobił.-zaśmiał się cicho,rozluźniając tym samym napiętą atmosferę.
Jego słowa potwierdziły to,co mówił Dylan.On na prawdę czuł coś do Mai.
MOJEJ MAI...
Chris podszedł do nas,a ja poczułem,że ciało mojej dziewczyny lekko się napina.Pogłaskałem ją delikatnie po pleckach,rozluźniając ją.
Chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń,którą uścisnąłem po chwili zawahania.
-Zgoda ?-uniósł pytająco brwi,czekając na moją reakcję.Muszę przyznać,że Chris na prawdę zmienił się w ciągu tych paru dni.Ten,którego pamiętam,nigdy nie wykonałby pierwszego ruchu.Jego honor nigdy by mu na to nie pozwolił.
-Zgoda.-odparłem krótko,cały czas bacznie mu się przypatrując.
Chris odsunął się ode mnie,stając na przeciwko Mai.Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim strachem w oczach,a ja poczułem,jak jej mała piąstka zaciska się na mojej koszulce.
-Przepraszam...-mruknął cicho Chris i nie czekając na nic więcej,opuścił pomieszczenie,zostawiając nas samych.
Blondynka momentalnie wpadła w moje ramiona,przytulając główkę do mojej klatki piersiowej.
-Cii maleńka.-szepnąłem do niej.-Już po wszystkim...
Tylko wtedy nie wiedziałem,że to było niczym w porównaniu do pewnego wydarzenia,które miało nastąpić w niedalekiej przyszłości...
Pocałowałem mojego aniołka w czółko,wzmacniając uścisk wokół jej drobnego ciałka.
-Kocham cię,Justin.-wyszeptała w mój tors.
Na mojej twarzy momentalnie zakwitł szczery uśmiech.Dopiero teraz tak na prawdę to do mnie dotarło.To w pewnym sensie niesamowite,że w tej chwili trzymam w ramionach cały mój świat.
A ona odwzajemnia moje uczucia.I to jest jeszcze piękniejsze...
-Ja ciebie też,kochanie...-wyszeptałem prosto do jej ucha.-Ja ciebie też...I nawet nie zdajesz sobie sprawy,jak bardzo...
Musnąłem delikatnie jej wargi,nie chcąc jej wystraszyć.Ułożyłem dłonie na jej bioderkach,przysuwając bliżej siebie.
Po paru sekundach oderwaliśmy się od siebie.Mój wzrok od razu powędrował do osoby,stojącej przy drzwiach.
-Widzisz ? Tym razem pozwoliłem wam dokończyć i grzecznie poczekałem.-wyszczerzył się do mnie Austin,na co ja jedynie pokręciłem z rozbawieniem głową.-Wszystko w porządku,Maja ?-zwrócił się do blondynki.
-Tak,dziękuję.-odparła,posyłając mu delikatny uśmiech.
Nagle wzrok Austina powędrował na ciało leżące na podłodze.Podszedł do niego i ukucnął przy nim,opierając ramiona na kolanach.
Mój kumpel przynajmniej zachowywał pozory niewzruszonego.Mi się nie udało...
Podszedłem do Dylana i kopnąłem go prosto w twarz.Zabiłby mnie bez żadnych zahamowań.
-Justin...-poczułem,jak Maja delikatnie łapie mnie za ramię.-Chodź stad.-dodała cicho.
Odwróciłem się jeszcze i splunąłem na jego ciało,za co blondynka posłała mi srogie spojrzenie.Tak,wiem,że zmarłych powinno się traktować...z szacunkiem-jakkolwiek to zabrzmiało-ale on na to nie zasługiwał.
Wyszliśmy w trójkę z pomieszczenia,udając się w kierunku schodów.Minęliśmy po drodze zmasakrowane ciało jednego z ludzi Dylana.Blondynka ukryła twarz w mojej koszulce,nie przywykła do takich widoków.Przy wejściu do jednego z pomieszczeń stali Luke z Jake'iem,rozmawiający z Chrisem.Zdziwiłem się ponieważ...nie przepadali za sobą.
-Chyba nie zostawiliście Abby samej !?-Majka nagle podniosła głos,spoglądając to na mnie,to na Austina.
-Jest z Cole'em.-uspokoiłem ją.
Podeszliśmy do rozmawiających chłopaków,którzy przenieśli na nas swój wzrok.
-Widzę,że interesy jednoczą ludzi...-westchnąłem,posyłając im znaczące spojrzenie.
-To dobrze widzisz,Bieber.-no tak,stary Chris wrócił...-Rozumiem,że widzimy się pojutrze...-zwrócił się do mnie i do Austina,a ja od razu zrozumiałem,że chodzi o robotę.
Pokiwałem twierdząco głową.
-Jeszcze raz przepraszam-Chris zwrócił się do Mai.-I jeszcze jedno.-powiedział,jakby nie pewnie.-To co powiedziałem na dole,było prawdą.-dodał cicho,po czym odwrócił się i wyszedł z magazynu,co chwilę później uczynili jego ludzie,zwani moimi "kumplami".
Wszystkie pary oczu zwrócone były w stronę Mai.Tylko ja jeden-nie licząc blondynki-wiedziałem,co miał na myśli Chris.Oplotłem ramionami jej wąską talię i podejrzewając,że nie ma ochoty o tym rozmawiać,poprowadziłem ją w stronę wyjścia.
Po chwili siedzieliśmy już razem z Austinem w samochodzie,wracając do magazynu Luke'a i Jake'a.Postanowiliśmy wracać do Las Vegas jeszcze dzisiaj,zważając na to,że była dopiero siedemnasta.
Zobaczyłem w lusterku,że Maja zasnęła,oparta o szybę.Uśmiechnąłem się na ten widok,co nie uszło oczywiście uwadze Austina.Odwrócił się do dziewczyny i patrzył na nią przez chwilę.
-Ten skurwiel coś jej zrobił ?-spytał ze współczuciem.
-Nie.-odparłem krótko.-Chris mu przeszkodził.
-No właśnie.O co chodzi z tym nagłym nawróceniem Chrisa.Coś musiało się stać,że zabił Dylana,a nie ciebie.-brunet przyjrzał mi się uważnie.
Wziąłem głęboki oddech,decydując się powiedzieć o wszystkim Austinowi.Nie miałem przed nim żadnych tajemnic.
-Chris zakochał się w Majce.-powiedziałem na jednym tchu.
Austina źrenice rozszerzyły się dwukrotnie.Momentalnie odwrócił się w stronę śpiącej Mai,kolejny raz uważnie się jej przyglądając.
-No tego bym się w życiu nie spodziewał...-mruknął pod nosem,kręcąc głową.
-Uwierz mi,nie ty jeden...
Po jakimś czasie dojechaliśmy do magazynu.Odwróciłem się do mojej królewny,a kiedy tylko ją zobaczyłem,na mojej twarz pojawił się wielki uśmiech.Była tak śliczna,na prawdę wyglądała jak najsłodszy aniołek.Ja jednak zdążyłem się przekonać,że wygląd zewnętrzny może całkowicie różnić się od tego co mamy w środku.
-Kotuś,koniec spania.-szepnąłem do niej,jednak w odpowiedzi nie otrzymałem jakiejkolwiek reakcji.-Skarbie...-przeciągnąłem ten wyraz,lecz nadal nic.
-Majka ! Wstawaj !-mój kumpel wybrał bardziej brutalną formę pobudki,za co chwilę później oberwał w bok.
Maja powoli podniosła się do pozycji siedzącej,patrząc na mnie zaspanymi oczkami.Od razu widziałem,że nie kontaktowała jeszcze do końca.Na moich ustach kolejny raz pojawił się ogromny uśmiech.Ona wyglądała tak cholernie uroczo,że miałem straszną ochotę po prostu się na nią rzucić.
Taka była prawda.Ta dziewczyna to ideał pod każdym możliwym tego słowa znaczeniem.
Zgasiłem silnik,wysiadając z samochodu.Podszedłem do drzwi od strony Mai i otworzyłem je,pomagając wysiąść z samochodu,w dalszym ciągu zaspanej blondynce.Objąłem jej ciało ramionami i gdybym tylko mógł,nie puściłbym jej już nigdy.
Weszliśmy do magazynu,w którym panowała niemalże grobowa cisza.Nagle na schodach usłyszałem kroki,a chwilę później zza rogu wybiegła Abby.Porwała moją dziewczynę w objęcia.Maja zrobiła to samo-objęła przyjaciółkę i mocno się do niej przytuliła.
-Abby...-wydusiła blondynka.-Nie mogę oddychać...
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem,za co brunetka posłała nam karcące spojrzenie.
-Żyjesz ? Nic ci nie jest ? Jesteś cała ?-zaczęła zadawać masę pytać,okręcając Maję dookoła i przypatrując się jej dokładnie.-W ogóle czy nikomu nic się nie stało ?-spojrzała na nas przelotnie,upewniając się,że jesteśmy cali i zdrowi.Zauważyłem,że swój wzrok zatrzymała na Austinie,który posłał jej delikatny uśmiech.Wymieniliśmy z Mają porozumiewawcze spojrzenia,po czym udaliśmy się w stronę schodów,zostawiając ich samych.
Po chwili byliśmy już w pokoju,w którym zostawiliśmy rzeczy.Maja zdjęła kurtkę,układając ją na łóżku.Podeszła do jednej z szafek,zabierając z niej swoje rzeczy,które chwilę później znalazły się w torbie blondynki.Stanęła bokiem do mnie,a mój wzrok niemal natychmiast wylądował na ramieniu blondynki,na którym widniało spore rozcięcie.Momentalnie obróciłem ją przodem do siebie,gładząc delikatnie zranione miejsce.Maja spuściła głowę,wyraźnie unikając mojego wzroku.Zaalarmowany jej zachowaniem,przeniosłem dłonie na jej brzuch,podnosząc koszulkę blondynki.Moim oczom ukazał się idealnie płaski brzuch dziewczyny,a z boku świeży siniak.Przejechałem opuszkami palców po obolałym miejscu.Po chwili odsunąłem się od niej,podchodząc do okna.Oparłem się rękoma o parapet,nabierając głęboko powietrza w płuca,wypuszczając je po chwili z głośnym westchnięciem.
-Nie jesteś przy mnie bezpieczna.-wydusiłem w końcu,nie odrywając wzroku od szyby.-Może Chris dałby radę cię od tego uchronić.Albo chociażby Luke.Może przy nich nic by ci się nie stało.-poczułem,że pod moimi powiekami zbierają się łzy.Przełknąłem głośno ślinę i kontynuowałem,tym razem podnosząc głos-Może powinnaś chodzić z jednym z nich.Może oni by cię ochronili.Może przy nich,nic by ci się nie sta...-nagle przerwały mi usta,przyciśnięte do moich.Przez sekundę zawładnęło mną zdezorientowanie,lecz chwilę później odwzajemniłem pocałunek z pasją.Poczułem,jak Maja złapała mnie za koszulkę na wysokości klatki piersiowej i przyciągnęła do siebie,pogłębiając tym samym pocałunek.Po raz pierwszy to ona wsunęła swój język do moich ust.Już po chwili tańczył on z moim w namiętnym tańcu.
Oderwała się ode mnie po paru chwilach,dociskając moje ciało do ściany.Popatrzyła mi prosto w oczy,w dalszym ciągu trzymając swoje drobne piąstki zaciśnięte na mojej koszulce.
-Ale to ciebie kocham,idioto.-powiedziała,po czym ponownie zaatakowała moje usta.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Rozdział miałam dodać jutro,ale udało mi się już dzisiaj.
Co myślicie o myślach Justina na temat Mai ?
Nie wiem czemu,ale z każdym rozdziałem jest coraz mniej komentarzy.Jeśli coś jest nie tak w rozdziałach,proszę napiszcie mi to.Chciałabym wiedzieć,co robię nie tak...;-*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Chciałabym Wam również polecić,moim zdaniem,GENIALNEGO bloga,prowadzonego przez niesamowitą dziewczynę.Ja osobiście uwielbiam jej styl pisania,a muszę przyznać,że jest dość nietypowy...
http://love-is-hard-baby.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Jeśli piszecie swoje opowiadania,albo polecacie jakieś,dawajcie linki w komentarzu ;-*
A oto zdjęcia Mai (Olivia Holt:
Oraz jedna z jej piosenek :
https://www.youtube.com/watch?v=_qPRkoU9-Ds
piątek, 15 listopada 2013
Rozdział 24...
Rozdział 24...
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,z twarzą wtuloną w poduszkę.Na mojej twarzy widniał uśmiech,pełen niedowierzania.Zaśmiałem się sam do siebie,kręcąc głową.Dla osoby,która obserwowałaby mnie z boku,mógłbym wydawać się psychiczny,lecz mało mnie to w tym momencie obchodziło.
Co ta dziewczyna ze mną robi !?
Kiedy tylko jest w pobliżu,ja po prostu tracę zmysły i zatapiam się w jej czekoladowych tęczówkach.Zapominam o całym świecie,ponieważ na pierwszym miejscu zawsze jest ona.
Dziewczyna,którą kocham ponad własne życie.
Wycofuję wszystko,co mówiłem na temat jej "niewinności".Pomyliłem się.I to bardzo...
W dalszym ciągu czułem wybrzuszenie w spodniach,przez co kolejny raz zatopiłem twarz w poduszce,uśmiechając się jak idiota.
Przeskanowałem wzrokiem pokój,w poszukiwaniu mojego telefonu.Po chwili podniosłem go z szafki nocnej i odblokowałem.Na ekranie pojawiła się informacja o dwóch nieodebranych połączeniach,oczywiście od mamy.
Dlaczego tylko dwa-byłem pełnoletni.
Dlaczego aż dwa-mam przewrażliwionych rodziców...
Wszedłem w galerię zdjęć,przeglądając je nieuważnie.Tak na prawdę,szukałem tylko tych,z naszego wyjazdu nad jezioro.Zatrzymałem się na fotografii przedstawiającej mnie i Maję.Blondynka powiesiła ręce na mojej szyi,natomiast ja oplotłem ją w talii.
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.Nie przypuszczałem wtedy,że będę z Mają,chociaż coś do niej czułem.Teraz wiem,że sprawy przybrały całkowicie inny kierunek...
Chwilę później,przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek.I nie mówię tu o zajściu w hotelu,tylko o tym na polanie.To było takie magiczne i w stu procentach naturalne.Wtedy jeszcze silniej przywiązałem się do Mai.Lecz nadal nie wiedziałem,że tak się to wszystko potoczy.
Leżałem tak jeszcze parę minut,wpatrując się w nasze zdjęcie,ustawione na tapecie.Mój "przyjaciel" powoli wracał do normy,więc postanowiłem zejść na dół.Od wyjścia Mai minęło już z 15 minut i szczerze powiedziawszy,zacząłem się niepokoić.
Tak,wiem,że jestem przewrażliwiona,ale kurwa ! Ja ją kocham i nie wybaczyłbym sobie,gdyby coś jej się stało.Ja już bez niej nie istnieję.Nie ma jej-nie ma też mnie...
Zszedłem schodami do salonu i wyjąłem z jednej z szafek puszkę piwa.Otworzyłem ją i upiłem spory łyk,po chwili stawiając ją na blacie.Rozejrzałem się po parterze,lecz nigdzie nie było widać mojej księżniczki.Postanowiłem więc wyjść przed magazyn,aby upewnić się,że mój aniołek,cały i bezpieczny,rozmawia z babcią.
Otworzyłem drzwi,przymykając powieki przez rażące słońce.Włożyłem ręce do kieszeni jeansów,rozglądając się dookoła.Nigdzie nie było Mai...
Wyszedłem więc za róg budynku,a kiedy i tam nie zastałem blondynki,ciśnienie podskoczyło mi do dwustu.
Gdzie ona do cholery jest !?
Obleciałem dookoła cały magazyn-ani śladu po dziewczynie.Już miałem wchodzić do środka,aby sprawdzić,czy nie wróciła w międzyczasie,moją uwagę przykuł przedmiot,leżący na trawie.Podszedłem bliżej,a moje źrenice rozszerzyły się kilkukrotnie,kiedy zorientowałem się,że jest to telefon Mai.Gniew jak i rozpacz zaczęły wzbierać we mnie z każdą sekundą.Odblokowałem komórkę,a moim oczom ukazała się wiadomość,zamieszczona na tapecie:
"Spóźniłeś się,Bieber..."
***Oczami Mai***
W mojej głowie,odbijało się echo prowadzonych rozmów.Nie mogłam jednak zidentyfikować,do kogo należały te głosy.Słyszałam tylko,że byli to mężczyźni.Nie wiedziałam,gdzie jestem i co tutaj robię.W mojej pamięci wyryła się dziura,której niczym nie dało się zakleić.Nagle przypomniało mi się,jak wyszłam przed magazyn,a wtedy spotkałam...
O Boże ! Chris i Dylan !
Powoli uchyliłam powieki,nadal czując zawroty głowy.Rozejrzałam się po pomieszczeniu,które wyglądało jak piwnica w jakimś starym baraku,czy magazynie.
-Coś podobnego...-zakpił jeden z chłopaków,zwracając przy tym na siebie moją uwagę.-Patrz kto raczył się obudzić...-zaśmiał się do drugiego kolesia,stojącego pod ścianą.Oboje byli dobrze zbudowani i wyglądali na jakieś dwadzieścia lat.Brunet podszedł do mnie i pogłaskał po policzku,na co momentalnie się odsunęłam.Zorientowałam się,że nie byłam związana linami.Miałam wolne kończyny,które (teoretycznie),swobodnie mogłam używać.Chłopak zaśmiał się łobuzersko,ponownie się do mnie zbliżając.
-Nie dotykaj mnie !-warknęłam,mierząc go wzrokiem.
-Będę robił to,na co mam ochotę.-posłał mi bezczelny uśmieszek,zbliżając się do mnie.
Natychmiast wstałam i wycofałam się do drugiego kąta pomieszczenia.Nie był to jednak dobry ruch,ponieważ chwilę później poczułam silne ramiona,zaciskające się na moim ciele i szatański śmiech,tuż przy moim uchu.
-Dokąd chciałaś uciec,kochanie ?-szepnął do mnie drugi z chłopaków.
Starałam się od niego uwolnić,lecz był zbyt silny.Jedyne,co mi pozostało,to kopnięcie go w krocze.
Tak też zrobiłam...
Chwilę później chłopak puścił mnie,łapiąc się za przyrodzenie.Odbiegłam od niego jak najdalej,szukając wzrokiem drzwi.Zdesperowana,złapałam za klamkę,lecz-jak mogłam się spodziewać-były zamknięte.
-Chyba potrzebujesz tego.-pierwszy z chłopaków zaśmiał się kpiąco,unosząc w górę klucze.
Natomiast drugi z chłopaków w dalszym ciągu stał skulony,trzymając się za krocze.
-Nie daruję ci tego,dziwko !-krzyknął,w szybkim tempie podchodząc do mnie.Za moimi plecami znajdowała się jedynie zimna ściana.
Byłam w pułapce...
Z oby dwóch stron zbliżali się do mnie,z pieprzonymi uśmieszkami na twarzy.
-Proszę ! Wypuście mnie stąd !-niemalże błagałam.Do moich uszu doszedł odgłos śmiechu,który przyprawił mnie o mdłości.-Przecież nic wam nie zrobiłam !
-Może ty nie,ale twój chłopak tak...-zakpił brunet,będąc coraz bliżej.
Chłopak przyparł mnie do ściany,a ja starałam się,aby z moich oczu nie wypłynęła ani jedna łza.Nie chciałam pokazywać przed nimi swoich słabości.
Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,a w progu stanęli...Chris z Dylanem...
Popatrzyłam na nich przerażonym wzrokiem,doszukując się w nich chociaż odrobiny człowieczeństwa.Zdziwiłam się bardzo,kiedy spotkały się spojrzenia moje i Chrisa.Albo to przez te zawroty głowy,albo dostrzegłam w nim nutkę współczucia i pewnego rodzaju wewnętrznej bariery.
-Chłopcy,chłopcy...-Dylan pokręcił głową z rozbawieniem.-Mieliście ją tylko przypilnować.Ja was na prawdę rozumiem...-spojrzał na mnie znacząco.-Jednakże,takie rozrywki przysługują mnie...-uśmiechnął się bezczelnie,przez co kolejny raz poczułam mdłości.
Dwójka chłopków zaśmiała się,opuszczając pomieszczenie.
-Miło cię znowu widzieć,kochanie...-Dylan oblizał wargi,podchodząc do mnie.
-Nie mów do mnie kochanie.-warknęłam,wypowiadając każde słowo dosadnie i głośno.
Chłopak złapał jedną ręką moje nadgarstki,natomiast drugą pogładził mnie po policzku.
-Nie dotykaj mnie !-krzyknęłam mu prosto w twarz,czym tylko go rozbawiłam.
Moją uwagę zwróciło dziwne zachowanie Chrisa.Chłopak przeszedł przez pokój i usiadł na krześle,zakładając ręce na karku.Wypuścił głośno powietrze,spuszczając głowę.
Dylan jednak nie przejął się tym ani trochę i dalej kontynuował rozpieprzanie mi życia.Najbardziej irytujący był ten jego uśmiech,który towarzyszył mu chyba przez cały czas.
-Zostaw mnie !-kolejny raz krzyknęłam.-Wypuśćcie mnie ! Co ja wam zrobiłam !?
Chłopak parsknął śmiechem,kręcąc głową z rozbawieniem.
-Jak myślisz...-zwrócił się do mnie.-Co zrobi Justin,kiedy zorientuje się,że jego dziewczyna została porwana,hm ?-Dylan popatrzył na mnie wyczekująco.
Ja niestety dobrze wiedziałam,do czego zmierza.Chciał zwabić tutaj Justina,a ja miałam być po prostu...ludzką przynętą...
On nie może dać się sprowokować.Nie może oddać się w ich ręce.Nie on...
Najważniejsze,żeby udało mu się zachować spokój...
-A jak myślisz...-zaczął ponownie,a jego łobuzerski uśmiech się powiększył.-Co zrobi Bieber,kiedy się dowie,że przeleciałem jego laskę...?
Proszę,powiedzcie mi,że się przesłyszałam.
Powiedzcie,że się przesłyszałam.
Z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory,a kolana zaczęły się uginać.
-Co ?-zaśmiał się bezczelnie.-Chyba nie sądziłaś,że przepuszczę taką okazję...?-dodał,po czym przyparł mnie do ściany,układając moje nadgarstki nad głową.
Spod moich powiek uciekła jedna,samotna łza,którą tak długo starałam się powstrzymywać.
-Widzę,że nie jesteś już taka odważna.-zaśmiał mi się prosto w twarz.
Wiecie,co teraz czułam ?
Smutek,pomieszany z przerażeniem,jednak zawładnęła mną również cholerna złość.W tym momencie pomyślałam o wszystkich dziewczynach,czy kobietach,skrzywdzonych przez brutalnych mężczyzn.I chociaż z Chrisem była podobna sytuacja,dopiero teraz tak na prawdę to do mnie dotarło.
Chłopak naparł na mne całym ciałem,nie dając mi szansy wykonania jakiegokolwiek ruchu.Ostatkami sił próbowałam coś zrobić.
Coś,cokolwiek...
Po wielu próbach udało mi się odepchnąć od siebie Dylana,chociaż właściwie,co mi to dało.Nadal zamknięta byłam z nimi w pokoju,a nade mną,siedziało-jak podejrzewam-z sześciu innych chłopaków.Prosto mówiąc,znalazłam się w sytuacji bez wyjścia.Co mi tak na prawdę pozostało ?
Krzyczeć i piszczeć,żeby mnie zostawił ?
Wylewać litry łez,które i tak w niczym nie pomogą ?
Czy może wykrzyczeć mu w twarz,jak bardzo go nienawidzę ?
Jednak żadna z tych opcji nie uratowałaby mnie z tego koszmaru.I zaczynałam się z tym powoli godzić.
Powiedzcie,jakie życie jest niesprawiedliwe.Przez chwilę poczułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi,a w tym momencie byłam na dnie,z którego nie sposób się podnieść.
Wierzycie w cuda ? Jeśli tak,to miejcie nadzieję,że ów cud się zdarzy.Jeśli nie,pożegnajcie się na zawsze...
Dylan złapał mnie od tyłu i przyciągnął do siebie.
-Nie wyrywaj się,dziwko ! I tak nic ci to nie pomorze.
Chwilę później poczułam ostry ból na policzku.Automatycznie złapałam się za obolałe miejsce,niekontrolowanie upadając na kolana.Może to z bezsilności,a może z rozpaczy.Sama nie wiem.
-Masz robić to,co ci mówię.-warknął do mnie,odsuwając się na pół kroku.
Chwilę później usłyszałam,jak chłopak odpina pasek od spodni,który z hukiem wylądował po drugiej stronie pomieszczenia.Poczułam,jak łzy niekontrolowanie spływają po moich policzkach.Nie potrafiłam ich już zatrzymać,nie chciałam.
Jednak najdziwniejsze z tego wszystkiego,było zachowanie Chrisa.Chłopak w dalszym ciągu siedział na krześle,co jakiś czas zerkając w naszą stronę.Nie był taki,jak go zapamiętałam.Nie śmiał się,nie pomagał Dylanowi.Po prostu tam siedział i wpatrywał się w swoje buty...
Siedziałam na zimnym i brudnym materacu,zalewając się łzami,podczas gdy Dylan ściągał swoją koszulkę.Całe moje ciało się trzęsło,pod wpływem ogarniającej mnie paniki.Trzymałam głowę opartą na kolanach.Nie chciałam na niego patrzeć,nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy...
-No skarbie,czas się zabawić.-zaczął się do mnie zbliżać,na co ja automatycznie przesunęłam się na podłodze w kierunku ściany.Już po chwili wylądowałam w kącie pomieszczenia,przed sobą mając tylko jego.Przełknęłam głośno ślinę,bojąc się tego,co miało wydarzyć się za chwilę.
-Zostaw łzy dla kogoś,kogo wzruszą.-syknął do mnie,przez co kolejny strumień słonej cieczy wypłynął spod moich powiek.
-Nie rób mi tego...-załkałam.-Proszę...-zdecydowałam się w końcu spojrzeć mu w oczy,jednak pożałowałam tego,kiedy zobaczyłam w nich pożądanie i rządzę mordu.
Pożądanie-skierowane do mnie,rządzę mordu-do Justina.
I to bolało mnie chyba najbardziej.Justin był dla mnie całym światem.I chociaż jesteśmy parą zaledwie od kilku dni,jest to najsilniejsze uczucie,jakie poznał świat...
-Nic z tego,kochanie.-zaśmiał się,po czym pochylił się nade mną,przyciągając mnie brutalnie.
Zaatakował rękoma moją kurtkę,którą po chwili udało mu się ze mnie ściągnąć.Nie działały na niego żadne krzyki,prośby,czy błagania.
Justin miał rację-Dylan jest bardziej agresywny i brutalny niż Chris...
Chwilę później chłopak złapał za końce mojej koszulki.Krzyczałam,szarpałam się,wyrywałam,a jedyną odpowiedzią od niego,był ironiczny i kpiący śmiech.Zdarł ze mnie kolejną część ubrania,sprawiając,że zostałam w samych krótkich spodenkach i staniku.
-Nienawidzę cię !-krzyknęłam,wiedząc,że i tak nic to już nie zmieni.Byłam skazana na jego łaskę,albo raczej jej brak.
-Nie jesteś pierwszą osobą,która mi to mówi.-zakpił,ponownie się do mnie zbliżając.
Rozsunął mi nogi i ukucnął między nimi.Chwilę później poczułam jak jego ręce,które uporczywie starałam się zatrzymać,jeżdżą po moim brzuchu,by w końcu zatrzymać się na guziku od spodenek...
***Oczami Justina***
Stałem jak głupi,wpatrując się w ten jebany telefon.Poczułem,jak serce spada mi do żołądka.
Ocknąłem się kilka sekund później,momentalnie wbiegając do magazynu.
-Luke ! Jake !-wrzasnąłem.-Kurwa ruszcie te dupy !
-Spokojnie,Bieber.Nie słyszałeś,że złość piękności szkodzi ?-zakpił Luke,lecz natychmiast spoważniał,kiedy zobaczył mój wyraz twarzy.
-Maja.-wystarczyło,żebym wypowiedział to jedno słowo,a momentalnie Luke wyrwał mi telefon z dłoni.
Zobaczyłem,jak zaciska szczękę,wpatrując się w dotykowy ekran.
-Cole !-krzyknął,a po paru sekundach,przy jego boku pojawił się chłopak.-Musisz natychmiast namierzyć Dylana i Chrisa.
Blondyn bez słowa zbiegł do piwnicy,aby wykonać polecenie.
-Trzymaj się,stary.-Luke poklepał mnie po ramieniu.
Momentalnie strzepnąłem jego rękę,podchodząc do ściany.Uderzyłem w nią z całej siły,aby choć po części wyładować swój gniew.
-Jak mam się kurwa trzymać !?-ryknąłem na niego.-Ja ją kurwa kocham ! Nie rozumiesz tego !?
-Nie jesteś jedyny,Bieber.Więc opanuj łaskawie swoje nerwy,bo inaczej nic nie zdziałamy.-rzucił w moim kierunku,po czym pospiesznie udał się do pokoju Jake'a.
Stałem przez chwilę w tej samej pozycji,przyswajając słowa Luke'a.Poczułem,jak pod powiekami zbierają mi się łzy.Z początku starałem się je zatrzymać,lecz po chwili kilka kropel spłynęło po moich policzkach.
Nagle usłyszałem na schodach kroki,a moim oczom ukazał się Austin.
-Stary,co się dzieje ?-spytał z przejęciem,widząc moją zapłakaną twarz.
-Jak tylko go dorwę,rozpierdolę mu łeb.-wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Czułem,że kolejna porcja łez stara się wydostać spod moich powiek,lecz tym razem powstrzymałem się,pociągając nosem.
Momentalnie ruszyłem w kierunku schodów,wchodząc na górę.Z impetem wparowałem do pokoju i ukucnąłem przy torbie,wyjmując z niego dwa pistolety.Schowałem broń do kieszeni,po czym zbiegłem po schodach.
-Nie będę tu stał,jak skończony idiota.-rzuciłem w kierunku Austina.-Ja ją kocham !!!-krzyknąłem w desperacji,po czym opuściłem magazyn,kierując się w stronę mojego czarnego BMW.
***Oczami Chrisa***
Siedziałem na krześle,z głową opartą o ręce.W środku toczyłem ze sobą walkę.Biłem się z własnymi myślami.Do moich uszu cały czas docierał odgłos krzyków blondynki.
A wiecie,kurwa,dlaczego na nią nie patrzyłem ? Dlaczego nie pomagałem Dylanowi ?
Dlaczego nie miałem zamiaru pieprzyć jej,tak jak Dylan ?
Dlaczego starałem się zatkać uszy,aby nie słyszeć jej krzyków ?
Nie potrafiłem...
Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
Każdy dźwięk bólu,który z siebie wydawała,bolał i mnie.Nie wiedziałem,co się ze mną dzieje.Nie potrafiłem tego w żaden sposób wytłumaczyć.
Przeniosłem wzrok na drugą stronę pokoju.Dylan właśnie brutalnie ściągnął z niej bluzkę,zostawiając ją w samym staniku.
Nie powiem,przez chwilę zastygłem w miejscu,wpatrując się w jej cycki,lecz po chwili ogarnąłem swoje hormony,aby zobaczyć jej zalaną łzami twarz.
Dylan ułożył ręce w okolicach jej bioder,a następnie zjechał nimi,zatrzymując się na zapięciu jej spodenek,odpinając guzik.
Chwilę później,przyciągnął ją do siebie,siadając na niej okrakiem.Zaczął się o nią brutalnie ocierać,doprowadzając do kolejnych krzyków dziewczyny.
I to był właśnie ten moment...
-Dylan dość !-krzyknąłem,ciągnąc za końcówki swoich włosów.-Puść ją.
Chłopak oderwał się od półnagiego ciała dziewczyny,powoli odwracając się w moją stronę.
-Powtórz,bo chyba cię nie zrozumiałem.-powiedział z wyraźnym niedowierzaniem.
-Zostaw ją.-syknąłem,wpatrując się prosto w czekoladowe tęczówki blondynki.
-Ty sobie ze mnie,kurwa,jaja robisz !?-wrzasnął.
-Nie.-powiedziałem w miarę łagodnie.
Dylan wstał i zaciskając dłonie w pięści,zaczął się do mnie zbliżać.
-O co ci kurwa chodzi !?-warknął przez zaciśnięte zęby.-Wiesz dobrze,że to załamie Biebera.
-Tak,wiem.-odparłem.-Jednak nastąpiła zmiana planów...
Dylan otworzył szeroko oczy,wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
-Ona nie jest niczemu winna.Chcemy się zemścić na Bieberze,nie na niej.-starałem się przekonać Dylana.
-Kurwa,Chris ! Od kiedy przejmujesz się tym,czy posuwam jakąś dziwkę,czy nie !?
Momentalnie moja pięść spotkała się z jego brzuchem.
-Nie mów tak o niej.-syknąłem,wpatrując się w niego z nienawiścią.
-Kurwa ! O co ci chodzi !? Wyjaśnij mi,dlaczego nie !?
Wziąłem głęboki oddech,po czym rozluźniłem pięści,patrząc prosto w oczy Dylana.Może i miała to być najbardziej idiotyczna rzecz,jaką mogłem wypowiedzieć,lecz taka była prawda i nic nie mogłem na to poradzić.
-Bo ja ją kurwa kocham !
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Pierwsze co zrobiłam po przyjściu ze szkoły,to napisanie dla Was rozdziału.Dopiero co skończyłam,ale już postanowiłam go wstawić.
Nie jest może jakoś oryginalny i nie wiem,czy nie za bardzo naciągany...
Proszę każdego z Was,aby po przeczytaniu rozdziału,zostawił po sobie opinię w postaci komentarza...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Na prawdę chciałabym wiedzieć,co sądzicie o rozdziałach...;-*
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-*
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,z twarzą wtuloną w poduszkę.Na mojej twarzy widniał uśmiech,pełen niedowierzania.Zaśmiałem się sam do siebie,kręcąc głową.Dla osoby,która obserwowałaby mnie z boku,mógłbym wydawać się psychiczny,lecz mało mnie to w tym momencie obchodziło.
Co ta dziewczyna ze mną robi !?
Kiedy tylko jest w pobliżu,ja po prostu tracę zmysły i zatapiam się w jej czekoladowych tęczówkach.Zapominam o całym świecie,ponieważ na pierwszym miejscu zawsze jest ona.
Dziewczyna,którą kocham ponad własne życie.
Wycofuję wszystko,co mówiłem na temat jej "niewinności".Pomyliłem się.I to bardzo...
W dalszym ciągu czułem wybrzuszenie w spodniach,przez co kolejny raz zatopiłem twarz w poduszce,uśmiechając się jak idiota.
Przeskanowałem wzrokiem pokój,w poszukiwaniu mojego telefonu.Po chwili podniosłem go z szafki nocnej i odblokowałem.Na ekranie pojawiła się informacja o dwóch nieodebranych połączeniach,oczywiście od mamy.
Dlaczego tylko dwa-byłem pełnoletni.
Dlaczego aż dwa-mam przewrażliwionych rodziców...
Wszedłem w galerię zdjęć,przeglądając je nieuważnie.Tak na prawdę,szukałem tylko tych,z naszego wyjazdu nad jezioro.Zatrzymałem się na fotografii przedstawiającej mnie i Maję.Blondynka powiesiła ręce na mojej szyi,natomiast ja oplotłem ją w talii.
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.Nie przypuszczałem wtedy,że będę z Mają,chociaż coś do niej czułem.Teraz wiem,że sprawy przybrały całkowicie inny kierunek...
Chwilę później,przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek.I nie mówię tu o zajściu w hotelu,tylko o tym na polanie.To było takie magiczne i w stu procentach naturalne.Wtedy jeszcze silniej przywiązałem się do Mai.Lecz nadal nie wiedziałem,że tak się to wszystko potoczy.
Leżałem tak jeszcze parę minut,wpatrując się w nasze zdjęcie,ustawione na tapecie.Mój "przyjaciel" powoli wracał do normy,więc postanowiłem zejść na dół.Od wyjścia Mai minęło już z 15 minut i szczerze powiedziawszy,zacząłem się niepokoić.
Tak,wiem,że jestem przewrażliwiona,ale kurwa ! Ja ją kocham i nie wybaczyłbym sobie,gdyby coś jej się stało.Ja już bez niej nie istnieję.Nie ma jej-nie ma też mnie...
Zszedłem schodami do salonu i wyjąłem z jednej z szafek puszkę piwa.Otworzyłem ją i upiłem spory łyk,po chwili stawiając ją na blacie.Rozejrzałem się po parterze,lecz nigdzie nie było widać mojej księżniczki.Postanowiłem więc wyjść przed magazyn,aby upewnić się,że mój aniołek,cały i bezpieczny,rozmawia z babcią.
Otworzyłem drzwi,przymykając powieki przez rażące słońce.Włożyłem ręce do kieszeni jeansów,rozglądając się dookoła.Nigdzie nie było Mai...
Wyszedłem więc za róg budynku,a kiedy i tam nie zastałem blondynki,ciśnienie podskoczyło mi do dwustu.
Gdzie ona do cholery jest !?
Obleciałem dookoła cały magazyn-ani śladu po dziewczynie.Już miałem wchodzić do środka,aby sprawdzić,czy nie wróciła w międzyczasie,moją uwagę przykuł przedmiot,leżący na trawie.Podszedłem bliżej,a moje źrenice rozszerzyły się kilkukrotnie,kiedy zorientowałem się,że jest to telefon Mai.Gniew jak i rozpacz zaczęły wzbierać we mnie z każdą sekundą.Odblokowałem komórkę,a moim oczom ukazała się wiadomość,zamieszczona na tapecie:
"Spóźniłeś się,Bieber..."
***Oczami Mai***
W mojej głowie,odbijało się echo prowadzonych rozmów.Nie mogłam jednak zidentyfikować,do kogo należały te głosy.Słyszałam tylko,że byli to mężczyźni.Nie wiedziałam,gdzie jestem i co tutaj robię.W mojej pamięci wyryła się dziura,której niczym nie dało się zakleić.Nagle przypomniało mi się,jak wyszłam przed magazyn,a wtedy spotkałam...
O Boże ! Chris i Dylan !
Powoli uchyliłam powieki,nadal czując zawroty głowy.Rozejrzałam się po pomieszczeniu,które wyglądało jak piwnica w jakimś starym baraku,czy magazynie.
-Coś podobnego...-zakpił jeden z chłopaków,zwracając przy tym na siebie moją uwagę.-Patrz kto raczył się obudzić...-zaśmiał się do drugiego kolesia,stojącego pod ścianą.Oboje byli dobrze zbudowani i wyglądali na jakieś dwadzieścia lat.Brunet podszedł do mnie i pogłaskał po policzku,na co momentalnie się odsunęłam.Zorientowałam się,że nie byłam związana linami.Miałam wolne kończyny,które (teoretycznie),swobodnie mogłam używać.Chłopak zaśmiał się łobuzersko,ponownie się do mnie zbliżając.
-Nie dotykaj mnie !-warknęłam,mierząc go wzrokiem.
-Będę robił to,na co mam ochotę.-posłał mi bezczelny uśmieszek,zbliżając się do mnie.
Natychmiast wstałam i wycofałam się do drugiego kąta pomieszczenia.Nie był to jednak dobry ruch,ponieważ chwilę później poczułam silne ramiona,zaciskające się na moim ciele i szatański śmiech,tuż przy moim uchu.
-Dokąd chciałaś uciec,kochanie ?-szepnął do mnie drugi z chłopaków.
Starałam się od niego uwolnić,lecz był zbyt silny.Jedyne,co mi pozostało,to kopnięcie go w krocze.
Tak też zrobiłam...
Chwilę później chłopak puścił mnie,łapiąc się za przyrodzenie.Odbiegłam od niego jak najdalej,szukając wzrokiem drzwi.Zdesperowana,złapałam za klamkę,lecz-jak mogłam się spodziewać-były zamknięte.
-Chyba potrzebujesz tego.-pierwszy z chłopaków zaśmiał się kpiąco,unosząc w górę klucze.
Natomiast drugi z chłopaków w dalszym ciągu stał skulony,trzymając się za krocze.
-Nie daruję ci tego,dziwko !-krzyknął,w szybkim tempie podchodząc do mnie.Za moimi plecami znajdowała się jedynie zimna ściana.
Byłam w pułapce...
Z oby dwóch stron zbliżali się do mnie,z pieprzonymi uśmieszkami na twarzy.
-Proszę ! Wypuście mnie stąd !-niemalże błagałam.Do moich uszu doszedł odgłos śmiechu,który przyprawił mnie o mdłości.-Przecież nic wam nie zrobiłam !
-Może ty nie,ale twój chłopak tak...-zakpił brunet,będąc coraz bliżej.
Chłopak przyparł mnie do ściany,a ja starałam się,aby z moich oczu nie wypłynęła ani jedna łza.Nie chciałam pokazywać przed nimi swoich słabości.
Nagle drzwi od pomieszczenia otworzyły się z hukiem,a w progu stanęli...Chris z Dylanem...
Popatrzyłam na nich przerażonym wzrokiem,doszukując się w nich chociaż odrobiny człowieczeństwa.Zdziwiłam się bardzo,kiedy spotkały się spojrzenia moje i Chrisa.Albo to przez te zawroty głowy,albo dostrzegłam w nim nutkę współczucia i pewnego rodzaju wewnętrznej bariery.
-Chłopcy,chłopcy...-Dylan pokręcił głową z rozbawieniem.-Mieliście ją tylko przypilnować.Ja was na prawdę rozumiem...-spojrzał na mnie znacząco.-Jednakże,takie rozrywki przysługują mnie...-uśmiechnął się bezczelnie,przez co kolejny raz poczułam mdłości.
Dwójka chłopków zaśmiała się,opuszczając pomieszczenie.
-Miło cię znowu widzieć,kochanie...-Dylan oblizał wargi,podchodząc do mnie.
-Nie mów do mnie kochanie.-warknęłam,wypowiadając każde słowo dosadnie i głośno.
Chłopak złapał jedną ręką moje nadgarstki,natomiast drugą pogładził mnie po policzku.
-Nie dotykaj mnie !-krzyknęłam mu prosto w twarz,czym tylko go rozbawiłam.
Moją uwagę zwróciło dziwne zachowanie Chrisa.Chłopak przeszedł przez pokój i usiadł na krześle,zakładając ręce na karku.Wypuścił głośno powietrze,spuszczając głowę.
Dylan jednak nie przejął się tym ani trochę i dalej kontynuował rozpieprzanie mi życia.Najbardziej irytujący był ten jego uśmiech,który towarzyszył mu chyba przez cały czas.
-Zostaw mnie !-kolejny raz krzyknęłam.-Wypuśćcie mnie ! Co ja wam zrobiłam !?
Chłopak parsknął śmiechem,kręcąc głową z rozbawieniem.
-Jak myślisz...-zwrócił się do mnie.-Co zrobi Justin,kiedy zorientuje się,że jego dziewczyna została porwana,hm ?-Dylan popatrzył na mnie wyczekująco.
Ja niestety dobrze wiedziałam,do czego zmierza.Chciał zwabić tutaj Justina,a ja miałam być po prostu...ludzką przynętą...
On nie może dać się sprowokować.Nie może oddać się w ich ręce.Nie on...
Najważniejsze,żeby udało mu się zachować spokój...
-A jak myślisz...-zaczął ponownie,a jego łobuzerski uśmiech się powiększył.-Co zrobi Bieber,kiedy się dowie,że przeleciałem jego laskę...?
Proszę,powiedzcie mi,że się przesłyszałam.
Powiedzcie,że się przesłyszałam.
Z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory,a kolana zaczęły się uginać.
-Co ?-zaśmiał się bezczelnie.-Chyba nie sądziłaś,że przepuszczę taką okazję...?-dodał,po czym przyparł mnie do ściany,układając moje nadgarstki nad głową.
Spod moich powiek uciekła jedna,samotna łza,którą tak długo starałam się powstrzymywać.
-Widzę,że nie jesteś już taka odważna.-zaśmiał mi się prosto w twarz.
Wiecie,co teraz czułam ?
Smutek,pomieszany z przerażeniem,jednak zawładnęła mną również cholerna złość.W tym momencie pomyślałam o wszystkich dziewczynach,czy kobietach,skrzywdzonych przez brutalnych mężczyzn.I chociaż z Chrisem była podobna sytuacja,dopiero teraz tak na prawdę to do mnie dotarło.
Chłopak naparł na mne całym ciałem,nie dając mi szansy wykonania jakiegokolwiek ruchu.Ostatkami sił próbowałam coś zrobić.
Coś,cokolwiek...
Po wielu próbach udało mi się odepchnąć od siebie Dylana,chociaż właściwie,co mi to dało.Nadal zamknięta byłam z nimi w pokoju,a nade mną,siedziało-jak podejrzewam-z sześciu innych chłopaków.Prosto mówiąc,znalazłam się w sytuacji bez wyjścia.Co mi tak na prawdę pozostało ?
Krzyczeć i piszczeć,żeby mnie zostawił ?
Wylewać litry łez,które i tak w niczym nie pomogą ?
Czy może wykrzyczeć mu w twarz,jak bardzo go nienawidzę ?
Jednak żadna z tych opcji nie uratowałaby mnie z tego koszmaru.I zaczynałam się z tym powoli godzić.
Powiedzcie,jakie życie jest niesprawiedliwe.Przez chwilę poczułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi,a w tym momencie byłam na dnie,z którego nie sposób się podnieść.
Wierzycie w cuda ? Jeśli tak,to miejcie nadzieję,że ów cud się zdarzy.Jeśli nie,pożegnajcie się na zawsze...
Dylan złapał mnie od tyłu i przyciągnął do siebie.
-Nie wyrywaj się,dziwko ! I tak nic ci to nie pomorze.
Chwilę później poczułam ostry ból na policzku.Automatycznie złapałam się za obolałe miejsce,niekontrolowanie upadając na kolana.Może to z bezsilności,a może z rozpaczy.Sama nie wiem.
-Masz robić to,co ci mówię.-warknął do mnie,odsuwając się na pół kroku.
Chwilę później usłyszałam,jak chłopak odpina pasek od spodni,który z hukiem wylądował po drugiej stronie pomieszczenia.Poczułam,jak łzy niekontrolowanie spływają po moich policzkach.Nie potrafiłam ich już zatrzymać,nie chciałam.
Jednak najdziwniejsze z tego wszystkiego,było zachowanie Chrisa.Chłopak w dalszym ciągu siedział na krześle,co jakiś czas zerkając w naszą stronę.Nie był taki,jak go zapamiętałam.Nie śmiał się,nie pomagał Dylanowi.Po prostu tam siedział i wpatrywał się w swoje buty...
Siedziałam na zimnym i brudnym materacu,zalewając się łzami,podczas gdy Dylan ściągał swoją koszulkę.Całe moje ciało się trzęsło,pod wpływem ogarniającej mnie paniki.Trzymałam głowę opartą na kolanach.Nie chciałam na niego patrzeć,nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy...
-No skarbie,czas się zabawić.-zaczął się do mnie zbliżać,na co ja automatycznie przesunęłam się na podłodze w kierunku ściany.Już po chwili wylądowałam w kącie pomieszczenia,przed sobą mając tylko jego.Przełknęłam głośno ślinę,bojąc się tego,co miało wydarzyć się za chwilę.
-Zostaw łzy dla kogoś,kogo wzruszą.-syknął do mnie,przez co kolejny strumień słonej cieczy wypłynął spod moich powiek.
-Nie rób mi tego...-załkałam.-Proszę...-zdecydowałam się w końcu spojrzeć mu w oczy,jednak pożałowałam tego,kiedy zobaczyłam w nich pożądanie i rządzę mordu.
Pożądanie-skierowane do mnie,rządzę mordu-do Justina.
I to bolało mnie chyba najbardziej.Justin był dla mnie całym światem.I chociaż jesteśmy parą zaledwie od kilku dni,jest to najsilniejsze uczucie,jakie poznał świat...
-Nic z tego,kochanie.-zaśmiał się,po czym pochylił się nade mną,przyciągając mnie brutalnie.
Zaatakował rękoma moją kurtkę,którą po chwili udało mu się ze mnie ściągnąć.Nie działały na niego żadne krzyki,prośby,czy błagania.
Justin miał rację-Dylan jest bardziej agresywny i brutalny niż Chris...
Chwilę później chłopak złapał za końce mojej koszulki.Krzyczałam,szarpałam się,wyrywałam,a jedyną odpowiedzią od niego,był ironiczny i kpiący śmiech.Zdarł ze mnie kolejną część ubrania,sprawiając,że zostałam w samych krótkich spodenkach i staniku.
-Nienawidzę cię !-krzyknęłam,wiedząc,że i tak nic to już nie zmieni.Byłam skazana na jego łaskę,albo raczej jej brak.
-Nie jesteś pierwszą osobą,która mi to mówi.-zakpił,ponownie się do mnie zbliżając.
Rozsunął mi nogi i ukucnął między nimi.Chwilę później poczułam jak jego ręce,które uporczywie starałam się zatrzymać,jeżdżą po moim brzuchu,by w końcu zatrzymać się na guziku od spodenek...
***Oczami Justina***
Stałem jak głupi,wpatrując się w ten jebany telefon.Poczułem,jak serce spada mi do żołądka.
Ocknąłem się kilka sekund później,momentalnie wbiegając do magazynu.
-Luke ! Jake !-wrzasnąłem.-Kurwa ruszcie te dupy !
-Spokojnie,Bieber.Nie słyszałeś,że złość piękności szkodzi ?-zakpił Luke,lecz natychmiast spoważniał,kiedy zobaczył mój wyraz twarzy.
-Maja.-wystarczyło,żebym wypowiedział to jedno słowo,a momentalnie Luke wyrwał mi telefon z dłoni.
Zobaczyłem,jak zaciska szczękę,wpatrując się w dotykowy ekran.
-Cole !-krzyknął,a po paru sekundach,przy jego boku pojawił się chłopak.-Musisz natychmiast namierzyć Dylana i Chrisa.
Blondyn bez słowa zbiegł do piwnicy,aby wykonać polecenie.
-Trzymaj się,stary.-Luke poklepał mnie po ramieniu.
Momentalnie strzepnąłem jego rękę,podchodząc do ściany.Uderzyłem w nią z całej siły,aby choć po części wyładować swój gniew.
-Jak mam się kurwa trzymać !?-ryknąłem na niego.-Ja ją kurwa kocham ! Nie rozumiesz tego !?
-Nie jesteś jedyny,Bieber.Więc opanuj łaskawie swoje nerwy,bo inaczej nic nie zdziałamy.-rzucił w moim kierunku,po czym pospiesznie udał się do pokoju Jake'a.
Stałem przez chwilę w tej samej pozycji,przyswajając słowa Luke'a.Poczułem,jak pod powiekami zbierają mi się łzy.Z początku starałem się je zatrzymać,lecz po chwili kilka kropel spłynęło po moich policzkach.
Nagle usłyszałem na schodach kroki,a moim oczom ukazał się Austin.
-Stary,co się dzieje ?-spytał z przejęciem,widząc moją zapłakaną twarz.
-Jak tylko go dorwę,rozpierdolę mu łeb.-wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Czułem,że kolejna porcja łez stara się wydostać spod moich powiek,lecz tym razem powstrzymałem się,pociągając nosem.
Momentalnie ruszyłem w kierunku schodów,wchodząc na górę.Z impetem wparowałem do pokoju i ukucnąłem przy torbie,wyjmując z niego dwa pistolety.Schowałem broń do kieszeni,po czym zbiegłem po schodach.
-Nie będę tu stał,jak skończony idiota.-rzuciłem w kierunku Austina.-Ja ją kocham !!!-krzyknąłem w desperacji,po czym opuściłem magazyn,kierując się w stronę mojego czarnego BMW.
***Oczami Chrisa***
Siedziałem na krześle,z głową opartą o ręce.W środku toczyłem ze sobą walkę.Biłem się z własnymi myślami.Do moich uszu cały czas docierał odgłos krzyków blondynki.
A wiecie,kurwa,dlaczego na nią nie patrzyłem ? Dlaczego nie pomagałem Dylanowi ?
Dlaczego nie miałem zamiaru pieprzyć jej,tak jak Dylan ?
Dlaczego starałem się zatkać uszy,aby nie słyszeć jej krzyków ?
Nie potrafiłem...
Nie mogłem spojrzeć jej w oczy.
Każdy dźwięk bólu,który z siebie wydawała,bolał i mnie.Nie wiedziałem,co się ze mną dzieje.Nie potrafiłem tego w żaden sposób wytłumaczyć.
Przeniosłem wzrok na drugą stronę pokoju.Dylan właśnie brutalnie ściągnął z niej bluzkę,zostawiając ją w samym staniku.
Nie powiem,przez chwilę zastygłem w miejscu,wpatrując się w jej cycki,lecz po chwili ogarnąłem swoje hormony,aby zobaczyć jej zalaną łzami twarz.
Dylan ułożył ręce w okolicach jej bioder,a następnie zjechał nimi,zatrzymując się na zapięciu jej spodenek,odpinając guzik.
Chwilę później,przyciągnął ją do siebie,siadając na niej okrakiem.Zaczął się o nią brutalnie ocierać,doprowadzając do kolejnych krzyków dziewczyny.
I to był właśnie ten moment...
-Dylan dość !-krzyknąłem,ciągnąc za końcówki swoich włosów.-Puść ją.
Chłopak oderwał się od półnagiego ciała dziewczyny,powoli odwracając się w moją stronę.
-Powtórz,bo chyba cię nie zrozumiałem.-powiedział z wyraźnym niedowierzaniem.
-Zostaw ją.-syknąłem,wpatrując się prosto w czekoladowe tęczówki blondynki.
-Ty sobie ze mnie,kurwa,jaja robisz !?-wrzasnął.
-Nie.-powiedziałem w miarę łagodnie.
Dylan wstał i zaciskając dłonie w pięści,zaczął się do mnie zbliżać.
-O co ci kurwa chodzi !?-warknął przez zaciśnięte zęby.-Wiesz dobrze,że to załamie Biebera.
-Tak,wiem.-odparłem.-Jednak nastąpiła zmiana planów...
Dylan otworzył szeroko oczy,wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
-Ona nie jest niczemu winna.Chcemy się zemścić na Bieberze,nie na niej.-starałem się przekonać Dylana.
-Kurwa,Chris ! Od kiedy przejmujesz się tym,czy posuwam jakąś dziwkę,czy nie !?
Momentalnie moja pięść spotkała się z jego brzuchem.
-Nie mów tak o niej.-syknąłem,wpatrując się w niego z nienawiścią.
-Kurwa ! O co ci chodzi !? Wyjaśnij mi,dlaczego nie !?
Wziąłem głęboki oddech,po czym rozluźniłem pięści,patrząc prosto w oczy Dylana.Może i miała to być najbardziej idiotyczna rzecz,jaką mogłem wypowiedzieć,lecz taka była prawda i nic nie mogłem na to poradzić.
-Bo ja ją kurwa kocham !
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Pierwsze co zrobiłam po przyjściu ze szkoły,to napisanie dla Was rozdziału.Dopiero co skończyłam,ale już postanowiłam go wstawić.
Nie jest może jakoś oryginalny i nie wiem,czy nie za bardzo naciągany...
Proszę każdego z Was,aby po przeczytaniu rozdziału,zostawił po sobie opinię w postaci komentarza...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Na prawdę chciałabym wiedzieć,co sądzicie o rozdziałach...;-*
Zapraszam na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-*
niedziela, 10 listopada 2013
Rozdział 23...
Rozdział 23...
***Oczami Mai**
Trzymałam w rękach białą kartkę papieru.Od dobrych paru minut wpatrywałam się w nią z kompletnym niedowierzaniem.Pod powiekami zaczęły zbierać mi się łzy.Otarłam je wierzchem dłoni,a następnie powróciłam do tekstu zapisanego na kartce.Przeczytałam go jeszcze raz.I kolejny.I kolejny.
Opuściłam rękę,a kartka swobodnie wypadła z mojej dłoni,cicho lądując na podłodze.
Przeniosłam wzrok na szatyna,siedzącego na jednym z krzeseł.Głowę schowaną miał w kolanach,a ręce założone na karku.Trząsł się cały,więc podeszłam do niego i położyłam rękę na jego plecach.Po chwili objęłam go,wtulając się w jego ciepłe,drżące ciało.
Chłopak powoli podniósł głowę,a ja zobaczyłam jego zalaną łzami twarz.Na ten widok i ja zalałam się łzami.Tym razem on objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął,sadzając na swoich kolanach.Bez wahania wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową,czując nową porcję łez,starającą się wydostać z moich napuchniętych oczu.Szatyn delikatnie pocałował mnie w czubek głowy,pocierając uspokajająca moje plecy.
-Dlaczego...?-zdołałam wydusić przez łzy.Po chwili poczułam,że po prostu odpływam...
*
Momentalnie podniosłam się z pozycji leżącej,jakbym właśnie została oblana wiadrem lodowatej wody.Przetarłam zaspane oczy,przyzwyczajając się do światła promieni słonecznych.Rozejrzałam się po pokoju,a mój wzrok,niemal natychmiast,wylądował na Justinie.Podpierał się na jednym łokciu,przypatrując mi się uważnie.Wyraz jego twarzy wahał się między zaskoczonym,a zaniepokojonym.
-Sen...?-zapytał cicho,przenosząc się do pozycji,w której się obecnie znajdowałam.
-Kurwa mać ! Mam tego dosyć.-wyrzuciłam z siebie.-Od jakiegoś czasu śnią mi się dziwne rzeczy.Jakby jakaś tajemnica,próbująca wydostać się na światło dzienne.
-A co ci się teraz śniło ?-spytał z troską wyczuwalną w jego głosie.
-Właściwie to sama nie wiem.-westchnęłam.-Jakieś pomieszczenie,biała kartka i my,zalewający się łzami z nie wiadomo jakiego powodu.Wszystko przez to,co było na tej kartce.
-To znaczy ?
-No sama nie wiem.Czytałam ją chyba z dziesięć razy,a nie wiem,co na niej było.Jakie to denerwujące...
-Bardziej niż Austin ?-zapytał z uśmieszkiem na ustach.
-Bardziej na pewno nie .-odparłam,po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.-Która godzina ?-spytałam,ziewając głośno i przeciągając się jednocześnie.
-13:25.-odparł szatyn,zerkając na swoją komórkę.-Mogę ci zadać pytanie ?-dodał,przenosząc swój wzrok z powrotem na mnie.
-Oczywiście.-usiadłam na łóżku po turecku,zakładając kosmyk niesfornych włosów za ucho.
-Rozmawiałyście z Abby o szkole,prawda ?
-No tak.Musimy wybrać jakieś liceum.-odparłam,przekrzywiając lekko głowę.
-I słyszałem,że wasz ostatni wybór padł na East High School,mam rację ?
-Tak,myślałyśmy nad tym.-zmarszczyłam brwi.-Justin,ja w dalszym ciągu nie mam pojęcia,do czego zmierzasz.
-Idźcie do East High School.-odrzekł szybko.-Chodziliśmy tam z Austinem.Jest nawet spoko.Mam tam paru kumpli,którzy nie zdali i ogólnie jest całkiem sympatyczna atmosfera.
-Chodziłeś do East High School ?-ponownie zmieniłam pozycję,siadając na swoich kolanach.-W takim razie,ja też tam idę.-zdecydowałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Justin położył jedną rękę na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Wplątałam palce w jego włosy,przysuwając się jeszcze bliżej chłopaka.Przeniósł dłonie na moje biodra,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem-kolejny raz.Szatyn przejechał językiem po mojej dolnej wardze,uśmiechając się przez pocałunek.Rozchyliłam lekko usta,wpuszczając jego język do środka.
Nagle usłyszeliśmy cichy pisk,należący do Abby.Oderwałam się od Justina,spoglądając w stronę drzwi.Zmrużyłam oczy,zastanawiając się,co jest przyczyną jej krzyku.Zsunęłam się z kolan Justina i zeszłam z łóżka,podchodząc do drzwi.Już po chwili znaleźliśmy się na korytarzu.Drzwi od pokoju Abby i Austina były lekko uchylone,a ze środka dochodziły głosy rozmów.
-Co tu się...-zaczął Justin,lecz przerwałam mu swoim wybuchem radości.
-Cole !-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka,wtulając się w niego.
-Siemka,mała.-przywitał się,oplatając mnie ramionami.-Jak ja dawno was nie widziałem...
-My ciebie tak samo.-uśmiechnęłam się.
-Ej,bo będę zazdrosny...-mruknął Justin,udając obrażonego,a następnie założył ręce na piersi,niczym pięcioletnie dziecko.
-No już,nie złość się na mnie...-złapałam go za policzki,jak babcia swojego wnuczka.
-Nie potrafiłbym...-odparł,patrząc mi prosto w oczy.
Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.Justin był idealny.Potrafił być słodkim chłopcem,który troszczy się i opiekuje,a kiedy trzeba,stawał się moim obrońcom.
Najważniejsze jednak było to,że on mnie kocha,a ja kocham jego.Najmocniej na świecie.
Może to i głupie,ale wtedy myślałam,że nic nas nie rozdzieli.
Jak bardzo się myliłam...
Oderwałam wzrok od mojego ukochanego,przenosząc go na przyjaciół.Wszyscy siedzieli na dużym łóżku,zacięcie o czymś rozmawiając.
-Widzę,że dalej trzymasz z Lukiem i Jakiem...-westchnęłam,siadając koło Cola.
-Niestety...-spuścił głowę,udając zażenowanego.-Nie oderwę się od nich.Ale z tego co widzę,wy również.-spoglądał to na mnie,to na Abby.
-Tak wyszło...-westchnęłyśmy z Abby niemalże równocześnie,na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ja się muszę zbierać.Robota wzywa.-spojrzał na chłopaków znacząco,na co lekko skinęli głowami.
Cole wyszedł z pokoju,udając się na parter.
-Luke rozmawiał z Chrisem.-zaczął Austin,przez co wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku.
-On wie,ile ryzykujemy ?-spytał Justin,pocierając skronie.
-A jak chcesz to inaczej załatwić ?-brunet popatrzył na niego sceptycznie.
-Nie wiem...-westchnął szatyn,opadając na łóżko.Położył głowę na moich kolanach,wpatrując się w moje tęczówki.Przeczesałam jego włosy palcami,uśmiechając się do niego.Justin złapał końcówki moich włosów i zaczął się nimi bawić.Głaskałam go delikatnie po twarzy,starając się wyłapać każdy szczegół.W ogóle nie przejmowaliśmy się obecnością Abby i Austina.Kiedy byliśmy zajęci sobą,nic innego się nie liczyło.Patrząc w swoje oczy,nie zwrócilibyśmy uwagi na upadający świat.
Byliśmy tylko my i to było piękne...
-Stary ! Ty mnie w ogóle słuchasz !?-krzyknął Austin,na co szybko spojrzałam w jego stronę.
Natomiast Justin nie spuszczał ze mnie wzroku,dalej bawiąc się moimi włosami.
-Kurwa,Justin !-ryknął brunet.
-Mówiłeś coś...?-ocknął się szatyn,na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
-Gadam do ciebie od kilku minut,idioto !-odparł Austin przez śmiech.
-Sory.Jakoś trudno mi się skupić...-westchnął,dalej wpatrując mi się prosto w oczy,z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Austin pokręcił tylko z rozbawieniem głową,rzucając w Justina poduszką.
-Ogarnij się,stary.Musimy iść do Jake'a.
Justin skinął głową ze zrozumieniem,po czym powoli podniósł się z moich kolan.
-Będę tęsknić...-zrobił minę szczeniaczka,zwracając się do mnie.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech,na jaki było mnie stać.Chłopaki wyszli z pokoju,zostawiając nas same.
-Czyż on nie jest słodki ?-westchnęłam,opadając na poduszki.Nie usłyszałam jednak odpowiedzi z ust Abby,dlatego podniosłam się na łokciach,przyglądając jej się uważnie.Przez cały czas miała nieobecny wzrok,a na ustach szczery uśmiech.Zauważyłam również,że często przygryzała wargę.Znam ją lepiej niż ona siebie,dlatego od razu mogłam stwierdzić,że jest jakaś przyczyna jej dziwnego zachowania.
-Powiesz mi,czy mam sama zgadywać ?-zapytałam,przechodząc od razu do konkretów.
Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie,jakby czegoś się bała.Nie mam jednak na myśli Chrisa,czy Jake'a,tylko raczej...mojego zdania...
-Całowałam się z Austinem...-wyrzuciła z siebie na jednym tchu,a ja momentalnie otworzyłam szerzej oczy.
-To cudownie !-chwilę później byłyśmy już w swoich objęciach.
-Ale nie myślisz,że to za wcześnie ?
Popatrzyłam na nią wzrokiem,mówiącym "Nawet sobie nie żartuj"
-Na pierwszy rzut oka widać,że do siebie pasujecie.Widzę,jak on na ciebie patrzy...-posłałam jej znaczące spojrzenie.
Abby wbiła wzrok w podłogę,nie odzywając się przez chwilę.
-Trudno mi ponownie zaufać...-westchnęła parę sekund później.-Ja na prawdę kochałam Jake'a.On mnie zranił i trudno byłoby mi się przyzwyczaić do...-przerwała,patrząc na mnie w skupieniu.-Wiesz,co mam na myśli...
-Jestem pewna,że Austin to zrozumie.On nie jest taki jak Jake.-pogładziłam ją po ramieniu,posyłając uspakajający uśmiech.
-Wiem...-westchnęła.-Chyba coś do niego czuję...
-Wiem...-użyłam jej słowa.-Zbyt dobrze cię znam,żeby tego nie dostrzec,Abby...
-To dobrze...?-spytała niepewnie,przygryzając wargę.
-Nawet bardzo.-odparłam stanowczo.-Czas zapomnieć o Jake'u i zacząć wszystko od nowa.Austin jest opiekuńczy i jestem pewna,że będzie cię na prawdę dobrze traktował...
-Jak Justin ciebie ?-uśmiechnęła się cwaniacko,a ja już wiedziałam,że teraz rozmowa zejdzie na mój temat.-Widzę,jaka jesteś szczęśliwa.Nie tylko ty znasz się na ludziach,Majka...
-Masz rację...-westchnęłam.-Jestem szczęśliwa.Jak nigdy...
-I pomyśleć,że moja mała przyjaciółeczka,która jeszcze do niedawna tak broniła się przed chłopakami,chodzi z dziewiętnastolatkiem,który dosłownie pożera ją wzrokiem...-wyśpiewała na jednym tchu,przybierając minę odkrywcy.-Ciekawe...-podrapała się po brodzi,udając,że intensywnie nad tym rozmyśla.
Rzuciłam w nią poduszką,kręcąc z rozbawieniem głową.Najlepsze jednak było to,że miała rację...
-Przepraszam cię,Maja,ale strasznie chce mi się spać.-ziewnęła moje przyjaciółka.
-Widzę,że Austin ci nie pozwolił...-poruszyłam znacząco brwiami,przez co-tym razem ja-oberwałam poduszką.-Dobrze,dobrze.Już mnie tu nie ma...-rzuciłam na odchodne,wychodząc z pokoju.
Przeszłam korytarzem do końca,wchodząc do ostatniego pomieszczenia na tym piętrze.Popatrzyłam z rozmarzeniem na każdy przedmiot znajdujący się w zasięgu mojego wzroku.Tanecznym krokiem podeszłam do łóżka i opadłam na nie,rozkładając ręce.
Naprawdę czułam się szczęśliwa.Tak nie wiele było mi trzeba.Uśmiech Justina i parę pięknych słów.Nic więcej.
Wpatrywałam się tępo w sufit,przypominając sobie rozmarzony wzrok Justina,wpatrzony prosto w moje oczy.Zdawało się,jakby poza mną nie dostrzegał niczego innego.Jakbym była centrum jego wszechświata.
Prawda była taka,że on był moim centrum i w pobliżu nic innego nie miało najmniejszego znaczenia.
Byłam w nim głęboko zakochana.Teraz zaczęło to do mnie docierać.Jakby zabrakło Justina,rozpadłabym się na małe kawałeczki,które za nic w świecie nie dałyby się ponownie złożyć w jedną całość.
Nagle drzwi od pokoju zaskrzypiały,a w progu pojawiła się postać.
Dobrze znana mi postać...
-Możemy porozmawiać ?-spytał,unosząc wzrok.
-Jasne.-mruknęłam cicho,siadając po turecku.
Luke zajął miejsce obok mnie,wpatrując się w swoje buty.Miałam wrażenie,że nie wie od czego zacząć,dlatego nie chciałam naciskać i siedziałam cicho,czekając na pierwszy ruch z jego strony.
-Maja,ja...-zaciął się na chwilę.-Ja przepraszam...-wydusił w końcu.-Wiem,że zachowałem się jak debil i ostatni idiota.Dziwię się,że w ogóle zdecydowałaś się ze mną porozmawiać.
-Każdy zasługuje na możliwość wytłumaczenia się.-rzuciłam krótko.
-To nie miało tak wyglądać.-zaśmiałam się cicho,lecz nie złośliwie.Po prostu starałam się znaleźć sens tego zdania.
-Luke,o czym ty do mnie mówisz.Wyglądało,jak miało wyglądać i teraz nic już z tym nie zrobisz.
-Nie wiesz,jak mi głupio...-westchnął,ponownie spuszczając wzrok.
-To nic nie zmieni.-pokręciłam głową.
-Wybacz mi,Maja...-poprosił cicho,jakby bał się tego,co miał za chwilę usłyszeć.
-Luke,ja już dawno o tym zapomniałam i nie chcę wracać.Nie mam do ciebie urazy.To raczej Jake powinien iść przeprosić Abby.-spojrzałam na niego sceptycznie.
-To nie jego wina.-mruknął łagodnie.-To był mój pomysł.Podpuściłem go.
-Ale on się na to zgodził,krzywdząc przy tym Abby.
-Nie wiesz,ile łez wypłakał,kiedy go zostawiła.Załamał się psychicznie i dużo czasu zajął mu powrót do formy.
-Mógł najpierw pomyśleć,a później robić.-odparłam,chociaż,szczerze mówiąc,zdziwiło mnie to,co powiedział Luke.Czyli Abby nie była dla Jake'a zwykłą zabawką.On na prawdę ją kochał...
-Nie,Maja.-moje przemyślenia przerwał głos chłopaka.-On nadal ją kocha.-dodał,jakby czytał w moich myślach.-I ciężko mu się pogodzić z tym,że Abby jest szczęśliwa...z Austinem,nie z nim.
Patrzyłam na niego uważnie,starając się zapamiętać każde słowo.Inaczej go zapamiętałam.Zmienił się,wydoroślał.
-A mi ciężko pogodzić się z tym,że jesteś z Justinem...-westchnął,spoglądając na mnie niepewnie.-Wierz mi,lub nie,ale jak zobaczyłem was razem,trzymających się za ręce,przyjąłem sobie za punkt honoru,rozpieprzyć wasz związek.Ale nie mogę...-byłam szczerze zszokowana.-A wiesz dlaczego ?-pokręciłam przecząco głową.-Właśnie dlatego,że jesteś z nim szczęśliwa.Twoje szczęście oznacza moje szczęście.I mówię ci to wszystko z głębi serca.Od zawsze byłaś dla mnie na prawdę ważna,tylko wtedy byłem zbyt wielkim debilem,żeby to zauważyć.Straciłem szansę,uświadamiając to sobie,dopiero po fakcie.Teraz nic już nie zmienię.I szczerze mówiąc,nawet nie chcę,bo wiem,że odebrałbym ci tym szczęście.Nie zasługuję na ciebie i nigdy nie zasługiwałem.Choć jeszcze parę godzin temu odezwał się we mnie ten idiota sprzed paru miesięcy,kiedy tylko zobaczyłem,jak Justin na ciebie patrzy,zrozumiałem,co znaczy słowo "miłość".Szkoda tylko,że tak późno.-westchnął,podpierając łokcie na kolanach.-On cię kocha.Na prawdę cię kocha.I nigdy w życiu nie pozwoli,abyś cierpiała.Będzie cię chronił i opiekował się tobą,ponieważ jesteś dla niego najważniejsza na świecie.Teraz to zrozumiałem.Wycofuję się z tej gry.-wstał,kierując się w stronę drzwi.-Bądź z nim szczęśliwa...-szepnął,wychodząc z pokoju.
Siedziałam na łóżku dobre parę minut,wpatrując się w drzwi,za którymi chwilę temu zniknął chłopak.Na mojej twarzy widoczne było ogromne zaskoczenie.Czy on na prawdę to wszystko powiedział,czy tylko mi się śniło ?
Nie potrafiłam pozbierać myśli i zacząć normalnie funkcjonować.W głowie cały czas siedziały mi słowa Luke'a.Czułam,że wszystko,każde słowo,wypowiedział szczerze.Wierzyłam mu...
Nagle,ciszę panującą wokół mnie przerwał pisk.
Kobiecy pisk,tylko tym razem,nie należał on do Abby.
Powoli zwlekłam się z łóżka,podchodząc do drzwi.Wyszłam na korytarz,kierując się w stronę schodów.Zaczęłam schodzić po stromych stopniach,a do moich uszu dobiegł dźwięk rozmów.
-Co ty tu w ogóle robisz ?-warknął Luke.
-Przyszłam przywitać się z Justinkiem !-zeszłam jeszcze niżej,stając na jednym z ostatnich schodów.Założyłam ręce na piersi,opierając się o balustradę.Miałam stąd dobry widok na scenkę,rozgrywającą się w salonie.
Justin,Austin,Luke,Jake i Cole stali na przeciwko jakiejś wysokiej brunetki,wyglądającej na 19 lat.Dziewczyna rzuciła się Justinowi na szyję,przez co chłopak lekko się zachwiał.Całe przedstawienie wyglądało bardzo komicznie,dlatego,że Justin podniósł ręce w geście "poddania się".Od razu było widać,że nie ma ochoty się z nią witać.
Dalej stałam tak na tych schodach i patrzyłam,jak rozwinie się akcja.Na mojej twarzy widniało rozbawienie,ale powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
W końcu,dziewczyna mogłaby poczuć się urażona...
-Justin ! Jak ja się za tobą stęskniłam !-pisnęła wysokim głosem.
-Przykro mi,ale ja za tobą nie...-odparł szatyn,na co miałam na prawdę wielką ochotę wybuchnąć śmiechem.
Nagle Jake odwrócił się w moją stronę.Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Cudownie razem wyglądają,prawda ?-zakpił chłopak.
-O tak !-odparłam z entuzjazmem.-Właśnie podziwiam.Prawdziwa miłość...-oboje staraliśmy się powstrzymać wybuchy śmiechu.
-To jest Alyson.Była zakochana w Justinie odkąd pamiętam,ale-jak widać-on w niej nie.Tyle że do niej nie może to dotrzeć.
-Długo się znają ?-zapytałam,nie kryjąc zainteresowanie.
-Jakieś półtora roku.-odparł po chwili.-Boże.Jak pustym trzeba być,żeby znowu tu przychodzić.
-No wiesz...-udałam,że się nad tym zastanawiam.-Ja z Abby znowu zwaliłyśmy się wam na głowę...
-Ależ kochanie ! Wy zawsze będziecie miło widziane.-zaćwierkał radośnie.-Ale to straszydło nie !-udawał,że się wstrząsa,na co oboje się zaśmialiśmy,zwracając przy tym uwagę całej reszty.
Spojrzeliśmy po sobie,kolejny raz parskając śmiechem.
Mój wzrok zatrzymał się na Justinie,który patrzył prosto na mnie,z uwielbieniem w oczach.
-Justin !-do rzeczywistości przywołał nas piskliwy głos Alison.Chłopak,znudzony,spojrzał na nią nie chętnie.-Kto to jest !?-przenosiła wzrok ze mnie,na Justina i tak w kółko.
Teraz moja kolej,aby wkroczyć do akcji...
-Hej,jestem Maja.-podeszłam i z miną ośmioletniej dziewczynki,przywitałam się z brunetką.
Justin objął mnie w pasie i ułożył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.
-Poznaj moją dziewczynę...-uśmiechał się słodko,a ja z całych sił powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.Mina Alison była bezcenna.Złość,pomieszana z oburzeniem,jak i również odrobiną rozczarowania.
-Ty mała,wredna...
-No kto ?-przerwał jej Justin,ostrym tonem.
-Ukradłaś mi chłopaka...-syknęła do mnie.
-Nie przypominam sobie...-rzuciłam słodko z wyraźnym rozbawieniem wyczuwalnym w głosie.
Dziewczyna jeszcze tylko warknęła głośno,posyłając mi mordercze spojrzenie,a następnie odwróciła się na swoich zajebiście wysokich szpilkach,udając się do wyjścia.
-W końcu poszła...-odetchnął głęboko Justin.
Ja natomiast cały czas wpatrywałam się w drzwi.Zrobiło mi się jej żal.Na prawdę.Ona jest zakochana w Justinie tak samo jak ja.Trudno byłoby mi się pogodzić z faktem,że mój ukochany jest z inną dziewczyną.
-Maja ?-poczułam,jak ktoś delikatnie potrząsa mnie za ramię,przerywając moje przemyślenia.
-Szkoda mi jej.-rzuciłam krótko.
Wszyscy popatrzyli na mnie,jakbym miała siedem głów.
-I tak tego nie zrozumiecie...-pokręciłam głową z rozbawieniem.
Chłopaki nadal wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem.Jako pierwszy odezwał się Jake.
-Na prawdę jest ci jej szkoda ? Przecież to zwykła dziwka...
-I co z tego ? Jest też normalną dziewczyną.-wzruszyłam ramionami.-Zakochaną dziewczyną...-dodałam już ciszej.-Spróbowalibyście postawić się na jej miejscu.-mój wzrok automatycznie wylądował na Luke'u i Jake'u.Spuścili głowy,rozważając moje słowa.
Chyba wszyscy zrozumieli,do czego zmierzam,bo przytaknęli powoli głowami,rozchodząc się,każdy w swoją stronę.
Poczułam ręce Justina oplecione wokół mojej talii.Skierowaliśmy się razem z Austinem w stronę schodów,wchodząc na górę.
-Abby śpi ?-spytał brunet,drapiąc się po karku.Zauważyłam w jego zachowaniu pewnego rodzaju rozkojarzenie.Niemal natychmiast do głowy napłynęły mi słowa Abby.Uśmiechnęłam się w duchu,na myśl o szczęściu mojej przyjaciółki.
-Gratulacje !-rzuciłam szybko do Austina.Chłopak chyba zrozumiał,co miałam na myśli,ponieważ uśmiechnął się szeroko,kiwając głową,a następnie zniknął za drzwiami pokoju.
Natomiast Justin patrzył na mnie wzrokiem "Chcę wiedzieć",na co posłałam mu słodki uśmiech,wchodząc do pomieszczenia.
-Austin ci nie powiedział ?-uniosłam pytająco brwi.
-Nie mieliśmy okazji porozmawiać.-odparł,nadal nie rozumiejąc,do czego zmierzam.
-Całowali się...-rzuciłam krótko,opadając z uśmiechem na łóżko.
-W końcu...-westchnął szatyn,a ja,zaalarmowana,uniosłam się na łokciach.
-No właśnie.Powiedz mi,czy Austin traktuje to poważnie ?-spytałam,obserwując reakcję chłopaka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-mruknął cicho.-Dziwnie mi się go dzisiaj słuchało kiedy...-urwał w pół zdania.
Pokazałam mu gestem ręki,aby dokończył.
-Nie mogę.Męska solidarność...-wypiął dumnie pierś,wywołując u mnie śmiech.
-Powiedz mu tylko,że jak ją skrzywdzi,będzie miał ze mną do czynienia.-zagroziłam.-Ona już się na cierpiała...-dodałam,spuszczając wzrok.Do głowy powróciło mi wspomnienie rozmowy z Lukiem i to co mówił o Jake'u.Justin musiał to wyczuć,ponieważ usiadł koło mnie na łóżku i objął moje drobne ciało ramieniem.
-Nie bój się.Austin jej nie skrzywdzi.I ja ciebie też...-powiedział,patrząc prosto w moje brązowe tęczówki.-Nigdy.-dodał stanowczo,po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Niemal natychmiast odwzajemniłam pocałunek,muskając jego wargi swoimi.Pocałunek zaczął się pogłębiać,kiedy chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze.Rozchyliłam delikatnie usta,wpuszczając jego język do środka.Już po chwili,walczyły one o dominację.Justin zjechał dłońmi na moje biodra.Usiadłam okrakiem na jego kolanach,a tak dokładniej,na jego kroczu,ocierając się o nie.Chłopak jęknął w moje usta,nie przerywając pocałunku,który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny.Wplątałam palce w jego gęste włosy,ciągnąc za ich końcówki,co spowodowało kolejny jęk Justina.Przysunął mnie jeszcze bliżej,sprawiając,że kolejny raz otarłam się o jego przyrodzenie.Między nami nie było nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała złączone były ze sobą,jakby nie mogły przeżyć choćby chwilowej rozłąki.Chłopak przeniósł swoje dłonie na mój tyłek,ściskając go,przez co podniosłam się lekko.Chwilę później,wróciłam do swojej poprzedniej pozycji,kolejny raz naciskając na wrażliwe miejsce chłopaka.Czułam pod sobą spore wybrzuszenie,które twardniało z każdym moim ruchem.Uśmiechnęłam się przez pocałunek,przez co wsunął dłonie pod moją koszulkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej-o ile w ogóle było to możliwe-pogłębiając nasz i tak już namiętny pocałunek.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu.Oderwaliśmy się od siebie niechętnie,spoglądając w stronę źródła dźwięku.
Ukryłam twarz w zagłębieniu szyi Justina,śmiejąc się pod nosem.
Faktycznie.Za każdym razem ktoś nam musiał przeszkodzić.Czy to Austin,czy teraz ten jebany telefon.Jakby jakaś zewnętrzna siła starała się nas rozdzielić...
A może tak było na prawdę ? Może już wtedy dostawaliśmy znaki,których nie wykorzystaliśmy...?
-Justin,puść mnie.Muszę zobaczyć,kto dzwonił.-powiedziałam,próbując wydostać się z objęć szatyna.
-Nic z tego,kotuś.Jesteś moja i nie zamierzam cię puszczać,chociażby na chwilę.-mruknął mi seksownie do ucha,przez co po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-Uwierz,że najchętniej zostałabym w tej pozycji...-szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha,przygryzając jego płatek.
Chłopak kolejny raz jęknął,wypuszczając mnie ze swoich objęć.Zgrabnym ruchem zsunęłam się z niego i poprawiłam ubrania.Mój wzrok niemal automatycznie wylądował na wybrzuszeniu w spodniach chłopaka.
To moje sprawka...
Uśmiechnęłam się,przygryzając wargę.
-Oj...-rzuciłam krótko,odnajdując wzrok szatyna.
-Oj ?-zaśmiał się,zdesperowany.-Kotuuuś...-przeciągnął.
Puściłam mu oczko,odwracając się przodem do parapetu,na którym znajdowała się moja komórka.Podeszłam do niej i przejechałam palcem po dotykowym ekranie.
-Babcia ?-zdziwiłam się.Mam nadzieję,że mama nie powiedziała jej o wszystkim.
-Świetnie...-westchnął Justin.-Czyli teraz przerywa nam twoja babcia.-zaśmiał się pod nosem.-Ma kobieta wyczucie czasu...
Przewróciłam teatralnie oczami,podchodząc do drzwi.
-Będę za parę minut.-rzuciłam na odchodne,po czym złapałam za klamkę i opuściłam pokój,zostawiając tam podnieconego Justina.
Biedactwo...Kiedyś mu to wynagrodzę...
Zeszłam po schodach na parter,kierując się w stronę wyjścia.Obeszłam magazyn dookoła,napawając się świeżym,leśnym powietrzem.Już miałam wybierać numer do babci,kiedy usłyszałam szelest kroków.
-Tęskniłaś,kochanie ?-obróciłam się,stając twarzą w twarz z Chrisem i Dylanem.
Chwilę później poczułam zapach nieznanej mi substancji i...odpłynęłam...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka Kochani !!!
Przepraszam,że tak późno dodaję,ale umówiłam się z przyjaciółką i tak jakoś wyszło,że musiałyśmy załatwić pewne...niewyjaśnione sprawy...
Wow ! To najdłuższy rozdział,jaki kiedykolwiek napisałam ;D
Jak myślicie,co będzie w następnym...?
Jeszcze raz dziękuję wam za wszystko,co dla mnie robicie.
Jesteście wspaniali !!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska :
ask.fm/Paulaaa962
Drugie opowiadanie :
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego...;-*
***Oczami Mai**
Trzymałam w rękach białą kartkę papieru.Od dobrych paru minut wpatrywałam się w nią z kompletnym niedowierzaniem.Pod powiekami zaczęły zbierać mi się łzy.Otarłam je wierzchem dłoni,a następnie powróciłam do tekstu zapisanego na kartce.Przeczytałam go jeszcze raz.I kolejny.I kolejny.
Opuściłam rękę,a kartka swobodnie wypadła z mojej dłoni,cicho lądując na podłodze.
Przeniosłam wzrok na szatyna,siedzącego na jednym z krzeseł.Głowę schowaną miał w kolanach,a ręce założone na karku.Trząsł się cały,więc podeszłam do niego i położyłam rękę na jego plecach.Po chwili objęłam go,wtulając się w jego ciepłe,drżące ciało.
Chłopak powoli podniósł głowę,a ja zobaczyłam jego zalaną łzami twarz.Na ten widok i ja zalałam się łzami.Tym razem on objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął,sadzając na swoich kolanach.Bez wahania wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową,czując nową porcję łez,starającą się wydostać z moich napuchniętych oczu.Szatyn delikatnie pocałował mnie w czubek głowy,pocierając uspokajająca moje plecy.
-Dlaczego...?-zdołałam wydusić przez łzy.Po chwili poczułam,że po prostu odpływam...
*
Momentalnie podniosłam się z pozycji leżącej,jakbym właśnie została oblana wiadrem lodowatej wody.Przetarłam zaspane oczy,przyzwyczajając się do światła promieni słonecznych.Rozejrzałam się po pokoju,a mój wzrok,niemal natychmiast,wylądował na Justinie.Podpierał się na jednym łokciu,przypatrując mi się uważnie.Wyraz jego twarzy wahał się między zaskoczonym,a zaniepokojonym.
-Sen...?-zapytał cicho,przenosząc się do pozycji,w której się obecnie znajdowałam.
-Kurwa mać ! Mam tego dosyć.-wyrzuciłam z siebie.-Od jakiegoś czasu śnią mi się dziwne rzeczy.Jakby jakaś tajemnica,próbująca wydostać się na światło dzienne.
-A co ci się teraz śniło ?-spytał z troską wyczuwalną w jego głosie.
-Właściwie to sama nie wiem.-westchnęłam.-Jakieś pomieszczenie,biała kartka i my,zalewający się łzami z nie wiadomo jakiego powodu.Wszystko przez to,co było na tej kartce.
-To znaczy ?
-No sama nie wiem.Czytałam ją chyba z dziesięć razy,a nie wiem,co na niej było.Jakie to denerwujące...
-Bardziej niż Austin ?-zapytał z uśmieszkiem na ustach.
-Bardziej na pewno nie .-odparłam,po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.-Która godzina ?-spytałam,ziewając głośno i przeciągając się jednocześnie.
-13:25.-odparł szatyn,zerkając na swoją komórkę.-Mogę ci zadać pytanie ?-dodał,przenosząc swój wzrok z powrotem na mnie.
-Oczywiście.-usiadłam na łóżku po turecku,zakładając kosmyk niesfornych włosów za ucho.
-Rozmawiałyście z Abby o szkole,prawda ?
-No tak.Musimy wybrać jakieś liceum.-odparłam,przekrzywiając lekko głowę.
-I słyszałem,że wasz ostatni wybór padł na East High School,mam rację ?
-Tak,myślałyśmy nad tym.-zmarszczyłam brwi.-Justin,ja w dalszym ciągu nie mam pojęcia,do czego zmierzasz.
-Idźcie do East High School.-odrzekł szybko.-Chodziliśmy tam z Austinem.Jest nawet spoko.Mam tam paru kumpli,którzy nie zdali i ogólnie jest całkiem sympatyczna atmosfera.
-Chodziłeś do East High School ?-ponownie zmieniłam pozycję,siadając na swoich kolanach.-W takim razie,ja też tam idę.-zdecydowałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Justin położył jedną rękę na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Wplątałam palce w jego włosy,przysuwając się jeszcze bliżej chłopaka.Przeniósł dłonie na moje biodra,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem-kolejny raz.Szatyn przejechał językiem po mojej dolnej wardze,uśmiechając się przez pocałunek.Rozchyliłam lekko usta,wpuszczając jego język do środka.
Nagle usłyszeliśmy cichy pisk,należący do Abby.Oderwałam się od Justina,spoglądając w stronę drzwi.Zmrużyłam oczy,zastanawiając się,co jest przyczyną jej krzyku.Zsunęłam się z kolan Justina i zeszłam z łóżka,podchodząc do drzwi.Już po chwili znaleźliśmy się na korytarzu.Drzwi od pokoju Abby i Austina były lekko uchylone,a ze środka dochodziły głosy rozmów.
-Co tu się...-zaczął Justin,lecz przerwałam mu swoim wybuchem radości.
-Cole !-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka,wtulając się w niego.
-Siemka,mała.-przywitał się,oplatając mnie ramionami.-Jak ja dawno was nie widziałem...
-My ciebie tak samo.-uśmiechnęłam się.
-Ej,bo będę zazdrosny...-mruknął Justin,udając obrażonego,a następnie założył ręce na piersi,niczym pięcioletnie dziecko.
-No już,nie złość się na mnie...-złapałam go za policzki,jak babcia swojego wnuczka.
-Nie potrafiłbym...-odparł,patrząc mi prosto w oczy.
Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.Justin był idealny.Potrafił być słodkim chłopcem,który troszczy się i opiekuje,a kiedy trzeba,stawał się moim obrońcom.
Najważniejsze jednak było to,że on mnie kocha,a ja kocham jego.Najmocniej na świecie.
Może to i głupie,ale wtedy myślałam,że nic nas nie rozdzieli.
Jak bardzo się myliłam...
Oderwałam wzrok od mojego ukochanego,przenosząc go na przyjaciół.Wszyscy siedzieli na dużym łóżku,zacięcie o czymś rozmawiając.
-Widzę,że dalej trzymasz z Lukiem i Jakiem...-westchnęłam,siadając koło Cola.
-Niestety...-spuścił głowę,udając zażenowanego.-Nie oderwę się od nich.Ale z tego co widzę,wy również.-spoglądał to na mnie,to na Abby.
-Tak wyszło...-westchnęłyśmy z Abby niemalże równocześnie,na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ja się muszę zbierać.Robota wzywa.-spojrzał na chłopaków znacząco,na co lekko skinęli głowami.
Cole wyszedł z pokoju,udając się na parter.
-Luke rozmawiał z Chrisem.-zaczął Austin,przez co wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku.
-On wie,ile ryzykujemy ?-spytał Justin,pocierając skronie.
-A jak chcesz to inaczej załatwić ?-brunet popatrzył na niego sceptycznie.
-Nie wiem...-westchnął szatyn,opadając na łóżko.Położył głowę na moich kolanach,wpatrując się w moje tęczówki.Przeczesałam jego włosy palcami,uśmiechając się do niego.Justin złapał końcówki moich włosów i zaczął się nimi bawić.Głaskałam go delikatnie po twarzy,starając się wyłapać każdy szczegół.W ogóle nie przejmowaliśmy się obecnością Abby i Austina.Kiedy byliśmy zajęci sobą,nic innego się nie liczyło.Patrząc w swoje oczy,nie zwrócilibyśmy uwagi na upadający świat.
Byliśmy tylko my i to było piękne...
-Stary ! Ty mnie w ogóle słuchasz !?-krzyknął Austin,na co szybko spojrzałam w jego stronę.
Natomiast Justin nie spuszczał ze mnie wzroku,dalej bawiąc się moimi włosami.
-Kurwa,Justin !-ryknął brunet.
-Mówiłeś coś...?-ocknął się szatyn,na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
-Gadam do ciebie od kilku minut,idioto !-odparł Austin przez śmiech.
-Sory.Jakoś trudno mi się skupić...-westchnął,dalej wpatrując mi się prosto w oczy,z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Austin pokręcił tylko z rozbawieniem głową,rzucając w Justina poduszką.
-Ogarnij się,stary.Musimy iść do Jake'a.
Justin skinął głową ze zrozumieniem,po czym powoli podniósł się z moich kolan.
-Będę tęsknić...-zrobił minę szczeniaczka,zwracając się do mnie.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech,na jaki było mnie stać.Chłopaki wyszli z pokoju,zostawiając nas same.
-Czyż on nie jest słodki ?-westchnęłam,opadając na poduszki.Nie usłyszałam jednak odpowiedzi z ust Abby,dlatego podniosłam się na łokciach,przyglądając jej się uważnie.Przez cały czas miała nieobecny wzrok,a na ustach szczery uśmiech.Zauważyłam również,że często przygryzała wargę.Znam ją lepiej niż ona siebie,dlatego od razu mogłam stwierdzić,że jest jakaś przyczyna jej dziwnego zachowania.
-Powiesz mi,czy mam sama zgadywać ?-zapytałam,przechodząc od razu do konkretów.
Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie,jakby czegoś się bała.Nie mam jednak na myśli Chrisa,czy Jake'a,tylko raczej...mojego zdania...
-Całowałam się z Austinem...-wyrzuciła z siebie na jednym tchu,a ja momentalnie otworzyłam szerzej oczy.
-To cudownie !-chwilę później byłyśmy już w swoich objęciach.
-Ale nie myślisz,że to za wcześnie ?
Popatrzyłam na nią wzrokiem,mówiącym "Nawet sobie nie żartuj"
-Na pierwszy rzut oka widać,że do siebie pasujecie.Widzę,jak on na ciebie patrzy...-posłałam jej znaczące spojrzenie.
Abby wbiła wzrok w podłogę,nie odzywając się przez chwilę.
-Trudno mi ponownie zaufać...-westchnęła parę sekund później.-Ja na prawdę kochałam Jake'a.On mnie zranił i trudno byłoby mi się przyzwyczaić do...-przerwała,patrząc na mnie w skupieniu.-Wiesz,co mam na myśli...
-Jestem pewna,że Austin to zrozumie.On nie jest taki jak Jake.-pogładziłam ją po ramieniu,posyłając uspakajający uśmiech.
-Wiem...-westchnęła.-Chyba coś do niego czuję...
-Wiem...-użyłam jej słowa.-Zbyt dobrze cię znam,żeby tego nie dostrzec,Abby...
-To dobrze...?-spytała niepewnie,przygryzając wargę.
-Nawet bardzo.-odparłam stanowczo.-Czas zapomnieć o Jake'u i zacząć wszystko od nowa.Austin jest opiekuńczy i jestem pewna,że będzie cię na prawdę dobrze traktował...
-Jak Justin ciebie ?-uśmiechnęła się cwaniacko,a ja już wiedziałam,że teraz rozmowa zejdzie na mój temat.-Widzę,jaka jesteś szczęśliwa.Nie tylko ty znasz się na ludziach,Majka...
-Masz rację...-westchnęłam.-Jestem szczęśliwa.Jak nigdy...
-I pomyśleć,że moja mała przyjaciółeczka,która jeszcze do niedawna tak broniła się przed chłopakami,chodzi z dziewiętnastolatkiem,który dosłownie pożera ją wzrokiem...-wyśpiewała na jednym tchu,przybierając minę odkrywcy.-Ciekawe...-podrapała się po brodzi,udając,że intensywnie nad tym rozmyśla.
Rzuciłam w nią poduszką,kręcąc z rozbawieniem głową.Najlepsze jednak było to,że miała rację...
-Przepraszam cię,Maja,ale strasznie chce mi się spać.-ziewnęła moje przyjaciółka.
-Widzę,że Austin ci nie pozwolił...-poruszyłam znacząco brwiami,przez co-tym razem ja-oberwałam poduszką.-Dobrze,dobrze.Już mnie tu nie ma...-rzuciłam na odchodne,wychodząc z pokoju.
Przeszłam korytarzem do końca,wchodząc do ostatniego pomieszczenia na tym piętrze.Popatrzyłam z rozmarzeniem na każdy przedmiot znajdujący się w zasięgu mojego wzroku.Tanecznym krokiem podeszłam do łóżka i opadłam na nie,rozkładając ręce.
Naprawdę czułam się szczęśliwa.Tak nie wiele było mi trzeba.Uśmiech Justina i parę pięknych słów.Nic więcej.
Wpatrywałam się tępo w sufit,przypominając sobie rozmarzony wzrok Justina,wpatrzony prosto w moje oczy.Zdawało się,jakby poza mną nie dostrzegał niczego innego.Jakbym była centrum jego wszechświata.
Prawda była taka,że on był moim centrum i w pobliżu nic innego nie miało najmniejszego znaczenia.
Byłam w nim głęboko zakochana.Teraz zaczęło to do mnie docierać.Jakby zabrakło Justina,rozpadłabym się na małe kawałeczki,które za nic w świecie nie dałyby się ponownie złożyć w jedną całość.
Nagle drzwi od pokoju zaskrzypiały,a w progu pojawiła się postać.
Dobrze znana mi postać...
-Możemy porozmawiać ?-spytał,unosząc wzrok.
-Jasne.-mruknęłam cicho,siadając po turecku.
Luke zajął miejsce obok mnie,wpatrując się w swoje buty.Miałam wrażenie,że nie wie od czego zacząć,dlatego nie chciałam naciskać i siedziałam cicho,czekając na pierwszy ruch z jego strony.
-Maja,ja...-zaciął się na chwilę.-Ja przepraszam...-wydusił w końcu.-Wiem,że zachowałem się jak debil i ostatni idiota.Dziwię się,że w ogóle zdecydowałaś się ze mną porozmawiać.
-Każdy zasługuje na możliwość wytłumaczenia się.-rzuciłam krótko.
-To nie miało tak wyglądać.-zaśmiałam się cicho,lecz nie złośliwie.Po prostu starałam się znaleźć sens tego zdania.
-Luke,o czym ty do mnie mówisz.Wyglądało,jak miało wyglądać i teraz nic już z tym nie zrobisz.
-Nie wiesz,jak mi głupio...-westchnął,ponownie spuszczając wzrok.
-To nic nie zmieni.-pokręciłam głową.
-Wybacz mi,Maja...-poprosił cicho,jakby bał się tego,co miał za chwilę usłyszeć.
-Luke,ja już dawno o tym zapomniałam i nie chcę wracać.Nie mam do ciebie urazy.To raczej Jake powinien iść przeprosić Abby.-spojrzałam na niego sceptycznie.
-To nie jego wina.-mruknął łagodnie.-To był mój pomysł.Podpuściłem go.
-Ale on się na to zgodził,krzywdząc przy tym Abby.
-Nie wiesz,ile łez wypłakał,kiedy go zostawiła.Załamał się psychicznie i dużo czasu zajął mu powrót do formy.
-Mógł najpierw pomyśleć,a później robić.-odparłam,chociaż,szczerze mówiąc,zdziwiło mnie to,co powiedział Luke.Czyli Abby nie była dla Jake'a zwykłą zabawką.On na prawdę ją kochał...
-Nie,Maja.-moje przemyślenia przerwał głos chłopaka.-On nadal ją kocha.-dodał,jakby czytał w moich myślach.-I ciężko mu się pogodzić z tym,że Abby jest szczęśliwa...z Austinem,nie z nim.
Patrzyłam na niego uważnie,starając się zapamiętać każde słowo.Inaczej go zapamiętałam.Zmienił się,wydoroślał.
-A mi ciężko pogodzić się z tym,że jesteś z Justinem...-westchnął,spoglądając na mnie niepewnie.-Wierz mi,lub nie,ale jak zobaczyłem was razem,trzymających się za ręce,przyjąłem sobie za punkt honoru,rozpieprzyć wasz związek.Ale nie mogę...-byłam szczerze zszokowana.-A wiesz dlaczego ?-pokręciłam przecząco głową.-Właśnie dlatego,że jesteś z nim szczęśliwa.Twoje szczęście oznacza moje szczęście.I mówię ci to wszystko z głębi serca.Od zawsze byłaś dla mnie na prawdę ważna,tylko wtedy byłem zbyt wielkim debilem,żeby to zauważyć.Straciłem szansę,uświadamiając to sobie,dopiero po fakcie.Teraz nic już nie zmienię.I szczerze mówiąc,nawet nie chcę,bo wiem,że odebrałbym ci tym szczęście.Nie zasługuję na ciebie i nigdy nie zasługiwałem.Choć jeszcze parę godzin temu odezwał się we mnie ten idiota sprzed paru miesięcy,kiedy tylko zobaczyłem,jak Justin na ciebie patrzy,zrozumiałem,co znaczy słowo "miłość".Szkoda tylko,że tak późno.-westchnął,podpierając łokcie na kolanach.-On cię kocha.Na prawdę cię kocha.I nigdy w życiu nie pozwoli,abyś cierpiała.Będzie cię chronił i opiekował się tobą,ponieważ jesteś dla niego najważniejsza na świecie.Teraz to zrozumiałem.Wycofuję się z tej gry.-wstał,kierując się w stronę drzwi.-Bądź z nim szczęśliwa...-szepnął,wychodząc z pokoju.
Siedziałam na łóżku dobre parę minut,wpatrując się w drzwi,za którymi chwilę temu zniknął chłopak.Na mojej twarzy widoczne było ogromne zaskoczenie.Czy on na prawdę to wszystko powiedział,czy tylko mi się śniło ?
Nie potrafiłam pozbierać myśli i zacząć normalnie funkcjonować.W głowie cały czas siedziały mi słowa Luke'a.Czułam,że wszystko,każde słowo,wypowiedział szczerze.Wierzyłam mu...
Nagle,ciszę panującą wokół mnie przerwał pisk.
Kobiecy pisk,tylko tym razem,nie należał on do Abby.
Powoli zwlekłam się z łóżka,podchodząc do drzwi.Wyszłam na korytarz,kierując się w stronę schodów.Zaczęłam schodzić po stromych stopniach,a do moich uszu dobiegł dźwięk rozmów.
-Co ty tu w ogóle robisz ?-warknął Luke.
-Przyszłam przywitać się z Justinkiem !-zeszłam jeszcze niżej,stając na jednym z ostatnich schodów.Założyłam ręce na piersi,opierając się o balustradę.Miałam stąd dobry widok na scenkę,rozgrywającą się w salonie.
Justin,Austin,Luke,Jake i Cole stali na przeciwko jakiejś wysokiej brunetki,wyglądającej na 19 lat.Dziewczyna rzuciła się Justinowi na szyję,przez co chłopak lekko się zachwiał.Całe przedstawienie wyglądało bardzo komicznie,dlatego,że Justin podniósł ręce w geście "poddania się".Od razu było widać,że nie ma ochoty się z nią witać.
Dalej stałam tak na tych schodach i patrzyłam,jak rozwinie się akcja.Na mojej twarzy widniało rozbawienie,ale powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
W końcu,dziewczyna mogłaby poczuć się urażona...
-Justin ! Jak ja się za tobą stęskniłam !-pisnęła wysokim głosem.
-Przykro mi,ale ja za tobą nie...-odparł szatyn,na co miałam na prawdę wielką ochotę wybuchnąć śmiechem.
Nagle Jake odwrócił się w moją stronę.Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Cudownie razem wyglądają,prawda ?-zakpił chłopak.
-O tak !-odparłam z entuzjazmem.-Właśnie podziwiam.Prawdziwa miłość...-oboje staraliśmy się powstrzymać wybuchy śmiechu.
-To jest Alyson.Była zakochana w Justinie odkąd pamiętam,ale-jak widać-on w niej nie.Tyle że do niej nie może to dotrzeć.
-Długo się znają ?-zapytałam,nie kryjąc zainteresowanie.
-Jakieś półtora roku.-odparł po chwili.-Boże.Jak pustym trzeba być,żeby znowu tu przychodzić.
-No wiesz...-udałam,że się nad tym zastanawiam.-Ja z Abby znowu zwaliłyśmy się wam na głowę...
-Ależ kochanie ! Wy zawsze będziecie miło widziane.-zaćwierkał radośnie.-Ale to straszydło nie !-udawał,że się wstrząsa,na co oboje się zaśmialiśmy,zwracając przy tym uwagę całej reszty.
Spojrzeliśmy po sobie,kolejny raz parskając śmiechem.
Mój wzrok zatrzymał się na Justinie,który patrzył prosto na mnie,z uwielbieniem w oczach.
-Justin !-do rzeczywistości przywołał nas piskliwy głos Alison.Chłopak,znudzony,spojrzał na nią nie chętnie.-Kto to jest !?-przenosiła wzrok ze mnie,na Justina i tak w kółko.
Teraz moja kolej,aby wkroczyć do akcji...
-Hej,jestem Maja.-podeszłam i z miną ośmioletniej dziewczynki,przywitałam się z brunetką.
Justin objął mnie w pasie i ułożył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.
-Poznaj moją dziewczynę...-uśmiechał się słodko,a ja z całych sił powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.Mina Alison była bezcenna.Złość,pomieszana z oburzeniem,jak i również odrobiną rozczarowania.
-Ty mała,wredna...
-No kto ?-przerwał jej Justin,ostrym tonem.
-Ukradłaś mi chłopaka...-syknęła do mnie.
-Nie przypominam sobie...-rzuciłam słodko z wyraźnym rozbawieniem wyczuwalnym w głosie.
Dziewczyna jeszcze tylko warknęła głośno,posyłając mi mordercze spojrzenie,a następnie odwróciła się na swoich zajebiście wysokich szpilkach,udając się do wyjścia.
-W końcu poszła...-odetchnął głęboko Justin.
Ja natomiast cały czas wpatrywałam się w drzwi.Zrobiło mi się jej żal.Na prawdę.Ona jest zakochana w Justinie tak samo jak ja.Trudno byłoby mi się pogodzić z faktem,że mój ukochany jest z inną dziewczyną.
-Maja ?-poczułam,jak ktoś delikatnie potrząsa mnie za ramię,przerywając moje przemyślenia.
-Szkoda mi jej.-rzuciłam krótko.
Wszyscy popatrzyli na mnie,jakbym miała siedem głów.
-I tak tego nie zrozumiecie...-pokręciłam głową z rozbawieniem.
Chłopaki nadal wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem.Jako pierwszy odezwał się Jake.
-Na prawdę jest ci jej szkoda ? Przecież to zwykła dziwka...
-I co z tego ? Jest też normalną dziewczyną.-wzruszyłam ramionami.-Zakochaną dziewczyną...-dodałam już ciszej.-Spróbowalibyście postawić się na jej miejscu.-mój wzrok automatycznie wylądował na Luke'u i Jake'u.Spuścili głowy,rozważając moje słowa.
Chyba wszyscy zrozumieli,do czego zmierzam,bo przytaknęli powoli głowami,rozchodząc się,każdy w swoją stronę.
Poczułam ręce Justina oplecione wokół mojej talii.Skierowaliśmy się razem z Austinem w stronę schodów,wchodząc na górę.
-Abby śpi ?-spytał brunet,drapiąc się po karku.Zauważyłam w jego zachowaniu pewnego rodzaju rozkojarzenie.Niemal natychmiast do głowy napłynęły mi słowa Abby.Uśmiechnęłam się w duchu,na myśl o szczęściu mojej przyjaciółki.
-Gratulacje !-rzuciłam szybko do Austina.Chłopak chyba zrozumiał,co miałam na myśli,ponieważ uśmiechnął się szeroko,kiwając głową,a następnie zniknął za drzwiami pokoju.
Natomiast Justin patrzył na mnie wzrokiem "Chcę wiedzieć",na co posłałam mu słodki uśmiech,wchodząc do pomieszczenia.
-Austin ci nie powiedział ?-uniosłam pytająco brwi.
-Nie mieliśmy okazji porozmawiać.-odparł,nadal nie rozumiejąc,do czego zmierzam.
-Całowali się...-rzuciłam krótko,opadając z uśmiechem na łóżko.
-W końcu...-westchnął szatyn,a ja,zaalarmowana,uniosłam się na łokciach.
-No właśnie.Powiedz mi,czy Austin traktuje to poważnie ?-spytałam,obserwując reakcję chłopaka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-mruknął cicho.-Dziwnie mi się go dzisiaj słuchało kiedy...-urwał w pół zdania.
Pokazałam mu gestem ręki,aby dokończył.
-Nie mogę.Męska solidarność...-wypiął dumnie pierś,wywołując u mnie śmiech.
-Powiedz mu tylko,że jak ją skrzywdzi,będzie miał ze mną do czynienia.-zagroziłam.-Ona już się na cierpiała...-dodałam,spuszczając wzrok.Do głowy powróciło mi wspomnienie rozmowy z Lukiem i to co mówił o Jake'u.Justin musiał to wyczuć,ponieważ usiadł koło mnie na łóżku i objął moje drobne ciało ramieniem.
-Nie bój się.Austin jej nie skrzywdzi.I ja ciebie też...-powiedział,patrząc prosto w moje brązowe tęczówki.-Nigdy.-dodał stanowczo,po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Niemal natychmiast odwzajemniłam pocałunek,muskając jego wargi swoimi.Pocałunek zaczął się pogłębiać,kiedy chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze.Rozchyliłam delikatnie usta,wpuszczając jego język do środka.Już po chwili,walczyły one o dominację.Justin zjechał dłońmi na moje biodra.Usiadłam okrakiem na jego kolanach,a tak dokładniej,na jego kroczu,ocierając się o nie.Chłopak jęknął w moje usta,nie przerywając pocałunku,który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny.Wplątałam palce w jego gęste włosy,ciągnąc za ich końcówki,co spowodowało kolejny jęk Justina.Przysunął mnie jeszcze bliżej,sprawiając,że kolejny raz otarłam się o jego przyrodzenie.Między nami nie było nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała złączone były ze sobą,jakby nie mogły przeżyć choćby chwilowej rozłąki.Chłopak przeniósł swoje dłonie na mój tyłek,ściskając go,przez co podniosłam się lekko.Chwilę później,wróciłam do swojej poprzedniej pozycji,kolejny raz naciskając na wrażliwe miejsce chłopaka.Czułam pod sobą spore wybrzuszenie,które twardniało z każdym moim ruchem.Uśmiechnęłam się przez pocałunek,przez co wsunął dłonie pod moją koszulkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej-o ile w ogóle było to możliwe-pogłębiając nasz i tak już namiętny pocałunek.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu.Oderwaliśmy się od siebie niechętnie,spoglądając w stronę źródła dźwięku.
Ukryłam twarz w zagłębieniu szyi Justina,śmiejąc się pod nosem.
Faktycznie.Za każdym razem ktoś nam musiał przeszkodzić.Czy to Austin,czy teraz ten jebany telefon.Jakby jakaś zewnętrzna siła starała się nas rozdzielić...
A może tak było na prawdę ? Może już wtedy dostawaliśmy znaki,których nie wykorzystaliśmy...?
-Justin,puść mnie.Muszę zobaczyć,kto dzwonił.-powiedziałam,próbując wydostać się z objęć szatyna.
-Nic z tego,kotuś.Jesteś moja i nie zamierzam cię puszczać,chociażby na chwilę.-mruknął mi seksownie do ucha,przez co po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-Uwierz,że najchętniej zostałabym w tej pozycji...-szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha,przygryzając jego płatek.
Chłopak kolejny raz jęknął,wypuszczając mnie ze swoich objęć.Zgrabnym ruchem zsunęłam się z niego i poprawiłam ubrania.Mój wzrok niemal automatycznie wylądował na wybrzuszeniu w spodniach chłopaka.
To moje sprawka...
Uśmiechnęłam się,przygryzając wargę.
-Oj...-rzuciłam krótko,odnajdując wzrok szatyna.
-Oj ?-zaśmiał się,zdesperowany.-Kotuuuś...-przeciągnął.
Puściłam mu oczko,odwracając się przodem do parapetu,na którym znajdowała się moja komórka.Podeszłam do niej i przejechałam palcem po dotykowym ekranie.
-Babcia ?-zdziwiłam się.Mam nadzieję,że mama nie powiedziała jej o wszystkim.
-Świetnie...-westchnął Justin.-Czyli teraz przerywa nam twoja babcia.-zaśmiał się pod nosem.-Ma kobieta wyczucie czasu...
Przewróciłam teatralnie oczami,podchodząc do drzwi.
-Będę za parę minut.-rzuciłam na odchodne,po czym złapałam za klamkę i opuściłam pokój,zostawiając tam podnieconego Justina.
Biedactwo...Kiedyś mu to wynagrodzę...
Zeszłam po schodach na parter,kierując się w stronę wyjścia.Obeszłam magazyn dookoła,napawając się świeżym,leśnym powietrzem.Już miałam wybierać numer do babci,kiedy usłyszałam szelest kroków.
-Tęskniłaś,kochanie ?-obróciłam się,stając twarzą w twarz z Chrisem i Dylanem.
Chwilę później poczułam zapach nieznanej mi substancji i...odpłynęłam...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka Kochani !!!
Przepraszam,że tak późno dodaję,ale umówiłam się z przyjaciółką i tak jakoś wyszło,że musiałyśmy załatwić pewne...niewyjaśnione sprawy...
Wow ! To najdłuższy rozdział,jaki kiedykolwiek napisałam ;D
Jak myślicie,co będzie w następnym...?
Jeszcze raz dziękuję wam za wszystko,co dla mnie robicie.
Jesteście wspaniali !!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska :
ask.fm/Paulaaa962
Drugie opowiadanie :
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego...;-*
Subskrybuj:
Posty (Atom)