niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 23...

Rozdział 23...
***Oczami Mai**
Trzymałam w rękach białą kartkę papieru.Od dobrych paru minut wpatrywałam się w nią z kompletnym niedowierzaniem.Pod powiekami zaczęły zbierać mi się łzy.Otarłam je wierzchem dłoni,a następnie powróciłam do tekstu zapisanego na kartce.Przeczytałam go jeszcze raz.I kolejny.I kolejny.
Opuściłam rękę,a kartka swobodnie wypadła z mojej dłoni,cicho lądując na podłodze.
Przeniosłam wzrok na szatyna,siedzącego na jednym z krzeseł.Głowę schowaną miał w kolanach,a ręce założone na karku.Trząsł się cały,więc podeszłam do niego i położyłam rękę na jego plecach.Po chwili objęłam go,wtulając się w jego ciepłe,drżące ciało.
Chłopak powoli podniósł głowę,a ja zobaczyłam jego zalaną łzami twarz.Na ten widok i ja zalałam się łzami.Tym razem on objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął,sadzając na swoich kolanach.Bez wahania wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową,czując nową porcję łez,starającą się wydostać z moich napuchniętych oczu.Szatyn delikatnie pocałował mnie w czubek głowy,pocierając uspokajająca moje plecy.
-Dlaczego...?-zdołałam wydusić przez łzy.Po chwili poczułam,że po prostu odpływam...
*
Momentalnie podniosłam się z pozycji leżącej,jakbym właśnie została oblana wiadrem lodowatej wody.Przetarłam zaspane oczy,przyzwyczajając się do światła promieni słonecznych.Rozejrzałam się po pokoju,a mój wzrok,niemal natychmiast,wylądował na Justinie.Podpierał się na jednym łokciu,przypatrując mi się uważnie.Wyraz jego twarzy wahał się między zaskoczonym,a zaniepokojonym.
-Sen...?-zapytał cicho,przenosząc się do pozycji,w której się obecnie znajdowałam.
-Kurwa mać ! Mam tego dosyć.-wyrzuciłam z siebie.-Od jakiegoś czasu śnią mi się dziwne rzeczy.Jakby jakaś tajemnica,próbująca wydostać się na światło dzienne.
-A co ci się teraz śniło ?-spytał z troską wyczuwalną w jego głosie.
-Właściwie to sama nie wiem.-westchnęłam.-Jakieś pomieszczenie,biała kartka i my,zalewający się łzami z nie wiadomo jakiego powodu.Wszystko przez to,co było na tej kartce.
-To znaczy ?
-No sama nie wiem.Czytałam ją chyba z dziesięć razy,a nie wiem,co na niej było.Jakie to denerwujące...
-Bardziej niż Austin ?-zapytał z uśmieszkiem na ustach.
-Bardziej na pewno nie .-odparłam,po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.-Która godzina ?-spytałam,ziewając głośno i przeciągając się jednocześnie.
-13:25.-odparł szatyn,zerkając na swoją komórkę.-Mogę ci zadać pytanie ?-dodał,przenosząc swój wzrok z powrotem na mnie.
-Oczywiście.-usiadłam na łóżku po turecku,zakładając kosmyk niesfornych włosów za ucho.
-Rozmawiałyście z Abby o szkole,prawda ?
-No tak.Musimy wybrać jakieś liceum.-odparłam,przekrzywiając lekko głowę.
-I słyszałem,że wasz ostatni wybór padł na East High School,mam rację ?
-Tak,myślałyśmy nad tym.-zmarszczyłam brwi.-Justin,ja w dalszym ciągu nie mam pojęcia,do czego zmierzasz.
-Idźcie do East High School.-odrzekł szybko.-Chodziliśmy tam z Austinem.Jest nawet spoko.Mam tam paru kumpli,którzy nie zdali i ogólnie jest całkiem sympatyczna atmosfera.
-Chodziłeś do East High School ?-ponownie zmieniłam pozycję,siadając na swoich kolanach.-W takim razie,ja też tam idę.-zdecydowałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
Justin położył jedną rękę na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Wplątałam palce w jego włosy,przysuwając się jeszcze bliżej chłopaka.Przeniósł dłonie na moje biodra,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem-kolejny raz.Szatyn przejechał językiem po mojej dolnej wardze,uśmiechając się przez pocałunek.Rozchyliłam lekko usta,wpuszczając jego język do środka.
Nagle usłyszeliśmy cichy pisk,należący do Abby.Oderwałam się od Justina,spoglądając w stronę drzwi.Zmrużyłam oczy,zastanawiając się,co jest przyczyną jej krzyku.Zsunęłam się z kolan Justina i zeszłam z łóżka,podchodząc do drzwi.Już po chwili znaleźliśmy się na korytarzu.Drzwi od pokoju Abby i Austina były lekko uchylone,a ze środka dochodziły głosy rozmów.
-Co tu się...-zaczął Justin,lecz przerwałam mu swoim wybuchem radości.
-Cole !-krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka,wtulając się w niego.
-Siemka,mała.-przywitał się,oplatając mnie ramionami.-Jak ja dawno was nie widziałem...
-My ciebie tak samo.-uśmiechnęłam się.
-Ej,bo będę zazdrosny...-mruknął Justin,udając obrażonego,a następnie założył ręce na piersi,niczym pięcioletnie dziecko.
-No już,nie złość się na mnie...-złapałam go za policzki,jak babcia swojego wnuczka.
-Nie potrafiłbym...-odparł,patrząc mi prosto w oczy.
Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.Justin był idealny.Potrafił być słodkim chłopcem,który troszczy się i opiekuje,a kiedy trzeba,stawał się moim obrońcom.
Najważniejsze jednak było to,że on mnie kocha,a ja kocham jego.Najmocniej na świecie.
Może to i głupie,ale wtedy myślałam,że nic nas nie rozdzieli.
Jak bardzo się myliłam...
Oderwałam wzrok od mojego ukochanego,przenosząc go na przyjaciół.Wszyscy siedzieli na dużym łóżku,zacięcie o czymś rozmawiając.
-Widzę,że dalej trzymasz z Lukiem i Jakiem...-westchnęłam,siadając koło Cola.
-Niestety...-spuścił głowę,udając zażenowanego.-Nie oderwę się od nich.Ale z tego co widzę,wy również.-spoglądał to na mnie,to na Abby.
-Tak wyszło...-westchnęłyśmy z Abby niemalże równocześnie,na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ja się muszę zbierać.Robota wzywa.-spojrzał na chłopaków znacząco,na co lekko skinęli głowami.
Cole wyszedł z pokoju,udając się na parter.
-Luke rozmawiał z Chrisem.-zaczął Austin,przez co wszystkie głowy zwróciły się w jego kierunku.
-On wie,ile ryzykujemy ?-spytał Justin,pocierając skronie.
-A jak chcesz to inaczej załatwić ?-brunet popatrzył na niego sceptycznie.
-Nie wiem...-westchnął szatyn,opadając na łóżko.Położył głowę na moich kolanach,wpatrując się w moje tęczówki.Przeczesałam jego włosy palcami,uśmiechając się do niego.Justin złapał końcówki moich włosów i zaczął się nimi bawić.Głaskałam go delikatnie po twarzy,starając się wyłapać każdy szczegół.W ogóle nie przejmowaliśmy się obecnością Abby i Austina.Kiedy byliśmy zajęci sobą,nic innego się nie liczyło.Patrząc w swoje oczy,nie zwrócilibyśmy uwagi na upadający świat.
Byliśmy tylko my i to było piękne...
-Stary ! Ty mnie w ogóle słuchasz !?-krzyknął Austin,na co szybko spojrzałam w jego stronę.
Natomiast Justin nie spuszczał ze mnie wzroku,dalej bawiąc się moimi włosami.
-Kurwa,Justin !-ryknął brunet.
-Mówiłeś coś...?-ocknął się szatyn,na co cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
-Gadam do ciebie od kilku minut,idioto !-odparł Austin przez śmiech.
-Sory.Jakoś trudno mi się skupić...-westchnął,dalej wpatrując mi się prosto w oczy,z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Austin pokręcił tylko z rozbawieniem głową,rzucając w Justina poduszką.
-Ogarnij się,stary.Musimy iść do Jake'a.
Justin skinął głową ze zrozumieniem,po czym powoli podniósł się z moich kolan.
-Będę tęsknić...-zrobił minę szczeniaczka,zwracając się do mnie.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech,na jaki było mnie stać.Chłopaki wyszli z pokoju,zostawiając nas same.
-Czyż on nie jest słodki ?-westchnęłam,opadając na poduszki.Nie usłyszałam jednak odpowiedzi z ust Abby,dlatego podniosłam się na łokciach,przyglądając jej się uważnie.Przez cały czas miała nieobecny wzrok,a na ustach szczery uśmiech.Zauważyłam również,że często przygryzała wargę.Znam ją lepiej niż ona siebie,dlatego od razu mogłam stwierdzić,że jest jakaś przyczyna jej dziwnego zachowania.
-Powiesz mi,czy mam sama zgadywać ?-zapytałam,przechodząc od razu do konkretów.
Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie,jakby czegoś się bała.Nie mam jednak na myśli Chrisa,czy Jake'a,tylko raczej...mojego zdania...
-Całowałam się z Austinem...-wyrzuciła z siebie na jednym tchu,a ja momentalnie otworzyłam szerzej oczy.
-To cudownie !-chwilę później byłyśmy już w swoich objęciach.
-Ale nie myślisz,że to za wcześnie ?
Popatrzyłam na nią wzrokiem,mówiącym "Nawet sobie nie żartuj"
-Na pierwszy rzut oka widać,że do siebie pasujecie.Widzę,jak on na ciebie patrzy...-posłałam jej znaczące spojrzenie.
Abby wbiła wzrok w podłogę,nie odzywając się przez chwilę.
-Trudno mi ponownie zaufać...-westchnęła parę sekund później.-Ja na prawdę kochałam Jake'a.On mnie zranił i trudno byłoby mi się przyzwyczaić do...-przerwała,patrząc na mnie w skupieniu.-Wiesz,co mam na myśli...
-Jestem pewna,że Austin to zrozumie.On nie jest taki jak Jake.-pogładziłam ją po ramieniu,posyłając uspakajający uśmiech.
-Wiem...-westchnęła.-Chyba coś do niego czuję...
-Wiem...-użyłam jej słowa.-Zbyt dobrze cię znam,żeby tego nie dostrzec,Abby...
-To dobrze...?-spytała niepewnie,przygryzając wargę.
-Nawet bardzo.-odparłam stanowczo.-Czas zapomnieć o Jake'u i zacząć wszystko od nowa.Austin jest opiekuńczy i jestem pewna,że będzie cię na prawdę dobrze traktował...
-Jak Justin ciebie ?-uśmiechnęła się cwaniacko,a ja już wiedziałam,że teraz rozmowa zejdzie na mój temat.-Widzę,jaka jesteś szczęśliwa.Nie tylko ty znasz się na ludziach,Majka...
-Masz rację...-westchnęłam.-Jestem szczęśliwa.Jak nigdy...
-I pomyśleć,że moja mała przyjaciółeczka,która jeszcze do niedawna tak broniła się przed chłopakami,chodzi z dziewiętnastolatkiem,który dosłownie pożera ją wzrokiem...-wyśpiewała na jednym tchu,przybierając minę odkrywcy.-Ciekawe...-podrapała się po brodzi,udając,że intensywnie nad tym rozmyśla.
Rzuciłam w nią poduszką,kręcąc z rozbawieniem głową.Najlepsze jednak było to,że miała rację...
-Przepraszam cię,Maja,ale strasznie chce mi się spać.-ziewnęła moje przyjaciółka.
-Widzę,że Austin ci nie pozwolił...-poruszyłam znacząco brwiami,przez co-tym razem ja-oberwałam poduszką.-Dobrze,dobrze.Już mnie tu nie ma...-rzuciłam na odchodne,wychodząc z pokoju.
Przeszłam korytarzem do końca,wchodząc do ostatniego pomieszczenia na tym piętrze.Popatrzyłam z rozmarzeniem na każdy przedmiot znajdujący się w zasięgu mojego wzroku.Tanecznym krokiem podeszłam do łóżka i opadłam na nie,rozkładając ręce.
Naprawdę czułam się szczęśliwa.Tak nie wiele było mi trzeba.Uśmiech Justina i parę pięknych słów.Nic więcej.
Wpatrywałam się tępo w sufit,przypominając sobie rozmarzony wzrok Justina,wpatrzony prosto w moje oczy.Zdawało się,jakby poza mną nie dostrzegał niczego innego.Jakbym była centrum jego wszechświata.
Prawda była taka,że on był moim centrum i w pobliżu nic innego nie miało najmniejszego znaczenia.
Byłam w nim głęboko zakochana.Teraz zaczęło to do mnie docierać.Jakby zabrakło Justina,rozpadłabym się na małe kawałeczki,które za nic w świecie nie dałyby się ponownie złożyć w jedną całość.
Nagle drzwi od pokoju zaskrzypiały,a w progu pojawiła się postać.
Dobrze znana mi postać...
-Możemy porozmawiać ?-spytał,unosząc wzrok.
-Jasne.-mruknęłam cicho,siadając po turecku.
Luke zajął miejsce obok mnie,wpatrując się w swoje buty.Miałam wrażenie,że nie wie od czego zacząć,dlatego nie chciałam naciskać i siedziałam cicho,czekając na pierwszy ruch z jego strony.
-Maja,ja...-zaciął się na chwilę.-Ja przepraszam...-wydusił w końcu.-Wiem,że zachowałem się jak debil i ostatni idiota.Dziwię się,że w ogóle zdecydowałaś się ze mną porozmawiać.
-Każdy zasługuje na możliwość wytłumaczenia się.-rzuciłam krótko.
-To nie miało tak wyglądać.-zaśmiałam się cicho,lecz nie złośliwie.Po prostu starałam się znaleźć sens tego zdania.
-Luke,o czym ty do mnie mówisz.Wyglądało,jak miało wyglądać i teraz nic już z tym nie zrobisz.
-Nie wiesz,jak mi głupio...-westchnął,ponownie spuszczając wzrok.
-To nic nie zmieni.-pokręciłam głową.
-Wybacz mi,Maja...-poprosił cicho,jakby bał się tego,co miał za chwilę usłyszeć.
-Luke,ja już dawno o tym zapomniałam i nie chcę wracać.Nie mam do ciebie urazy.To raczej Jake powinien iść przeprosić Abby.-spojrzałam na niego sceptycznie.
-To nie jego wina.-mruknął łagodnie.-To był mój pomysł.Podpuściłem go.
-Ale on się na to zgodził,krzywdząc przy tym Abby.
-Nie wiesz,ile łez wypłakał,kiedy go zostawiła.Załamał się psychicznie i dużo czasu zajął mu powrót do formy.
-Mógł najpierw pomyśleć,a później robić.-odparłam,chociaż,szczerze mówiąc,zdziwiło mnie to,co powiedział Luke.Czyli Abby nie była dla Jake'a zwykłą zabawką.On na prawdę ją kochał...
-Nie,Maja.-moje przemyślenia przerwał głos chłopaka.-On nadal ją kocha.-dodał,jakby czytał w moich myślach.-I ciężko mu się pogodzić z tym,że Abby jest szczęśliwa...z Austinem,nie z nim.
Patrzyłam na niego uważnie,starając się zapamiętać każde słowo.Inaczej go zapamiętałam.Zmienił się,wydoroślał.
-A mi ciężko pogodzić się z tym,że jesteś z Justinem...-westchnął,spoglądając na mnie niepewnie.-Wierz mi,lub nie,ale jak zobaczyłem was razem,trzymających się za ręce,przyjąłem sobie za punkt honoru,rozpieprzyć wasz związek.Ale nie mogę...-byłam szczerze zszokowana.-A wiesz dlaczego ?-pokręciłam przecząco głową.-Właśnie dlatego,że jesteś z nim szczęśliwa.Twoje szczęście oznacza moje szczęście.I mówię ci to wszystko z głębi serca.Od zawsze byłaś dla mnie na prawdę ważna,tylko wtedy byłem zbyt wielkim debilem,żeby to zauważyć.Straciłem szansę,uświadamiając to sobie,dopiero po fakcie.Teraz nic już nie zmienię.I szczerze mówiąc,nawet nie chcę,bo wiem,że odebrałbym ci tym szczęście.Nie zasługuję na ciebie i nigdy nie zasługiwałem.Choć jeszcze parę godzin temu odezwał się we mnie ten idiota sprzed paru miesięcy,kiedy tylko zobaczyłem,jak Justin na ciebie patrzy,zrozumiałem,co znaczy słowo "miłość".Szkoda tylko,że tak późno.-westchnął,podpierając łokcie na kolanach.-On cię kocha.Na prawdę cię kocha.I nigdy w życiu nie pozwoli,abyś cierpiała.Będzie cię chronił i opiekował się tobą,ponieważ jesteś dla niego najważniejsza na świecie.Teraz to zrozumiałem.Wycofuję się z tej gry.-wstał,kierując się w stronę drzwi.-Bądź z nim szczęśliwa...-szepnął,wychodząc z pokoju.
Siedziałam na łóżku dobre parę minut,wpatrując się w drzwi,za którymi chwilę temu zniknął chłopak.Na mojej twarzy widoczne było ogromne zaskoczenie.Czy on na prawdę to wszystko powiedział,czy tylko mi się śniło ?
Nie potrafiłam pozbierać myśli i zacząć normalnie funkcjonować.W głowie cały czas siedziały mi słowa Luke'a.Czułam,że wszystko,każde słowo,wypowiedział szczerze.Wierzyłam mu...
Nagle,ciszę panującą wokół mnie przerwał pisk.
Kobiecy pisk,tylko tym razem,nie należał on do Abby.
Powoli zwlekłam się z łóżka,podchodząc do drzwi.Wyszłam na korytarz,kierując się w stronę schodów.Zaczęłam schodzić po stromych stopniach,a do moich uszu dobiegł dźwięk rozmów.
-Co ty tu w ogóle robisz ?-warknął Luke.
-Przyszłam przywitać się z Justinkiem !-zeszłam jeszcze niżej,stając na jednym z ostatnich schodów.Założyłam ręce na piersi,opierając się o balustradę.Miałam stąd dobry widok na scenkę,rozgrywającą się w salonie.
Justin,Austin,Luke,Jake i Cole stali na przeciwko jakiejś wysokiej brunetki,wyglądającej na 19 lat.Dziewczyna rzuciła się Justinowi na szyję,przez co chłopak lekko się zachwiał.Całe przedstawienie wyglądało bardzo komicznie,dlatego,że Justin podniósł ręce w  geście "poddania się".Od razu było widać,że nie ma ochoty się z nią witać.
Dalej stałam tak na tych schodach i patrzyłam,jak rozwinie się akcja.Na mojej twarzy widniało rozbawienie,ale powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.
W końcu,dziewczyna mogłaby poczuć się urażona...
-Justin ! Jak ja się za tobą stęskniłam !-pisnęła wysokim głosem.
-Przykro mi,ale ja za tobą nie...-odparł szatyn,na co miałam na prawdę wielką ochotę wybuchnąć śmiechem.
Nagle Jake odwrócił się w moją stronę.Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Cudownie razem wyglądają,prawda ?-zakpił chłopak.
-O tak !-odparłam z entuzjazmem.-Właśnie podziwiam.Prawdziwa miłość...-oboje staraliśmy się powstrzymać wybuchy śmiechu.
-To jest Alyson.Była zakochana w Justinie odkąd pamiętam,ale-jak widać-on w niej nie.Tyle że do niej nie może to dotrzeć.
-Długo się znają ?-zapytałam,nie kryjąc zainteresowanie.
-Jakieś półtora roku.-odparł po chwili.-Boże.Jak pustym trzeba być,żeby znowu tu przychodzić.
-No wiesz...-udałam,że się nad tym zastanawiam.-Ja z Abby znowu zwaliłyśmy się wam na głowę...
-Ależ kochanie ! Wy zawsze będziecie miło widziane.-zaćwierkał radośnie.-Ale to straszydło nie !-udawał,że się wstrząsa,na co oboje się zaśmialiśmy,zwracając przy tym uwagę całej reszty.
Spojrzeliśmy po sobie,kolejny raz parskając śmiechem.
Mój wzrok zatrzymał się na Justinie,który patrzył prosto na mnie,z uwielbieniem w oczach.
-Justin !-do rzeczywistości przywołał nas piskliwy głos Alison.Chłopak,znudzony,spojrzał na nią nie chętnie.-Kto to jest !?-przenosiła wzrok ze mnie,na Justina i tak w kółko.
Teraz moja kolej,aby wkroczyć do akcji...
-Hej,jestem Maja.-podeszłam i z miną ośmioletniej dziewczynki,przywitałam się z brunetką.
Justin objął mnie w pasie i ułożył swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.
-Poznaj moją dziewczynę...-uśmiechał się słodko,a ja z całych sił powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem.Mina Alison była bezcenna.Złość,pomieszana z oburzeniem,jak i również odrobiną rozczarowania.
-Ty mała,wredna...
-No kto ?-przerwał jej Justin,ostrym tonem.
-Ukradłaś mi chłopaka...-syknęła do mnie.
-Nie przypominam sobie...-rzuciłam słodko z wyraźnym rozbawieniem wyczuwalnym w głosie.
Dziewczyna jeszcze tylko warknęła głośno,posyłając mi mordercze spojrzenie,a następnie odwróciła się na swoich zajebiście wysokich szpilkach,udając się do wyjścia.
-W końcu poszła...-odetchnął głęboko Justin.
Ja natomiast cały czas wpatrywałam się w drzwi.Zrobiło mi się jej żal.Na prawdę.Ona jest zakochana w Justinie tak samo jak ja.Trudno byłoby mi się pogodzić z faktem,że mój ukochany jest z inną dziewczyną.
-Maja ?-poczułam,jak ktoś delikatnie potrząsa mnie za ramię,przerywając moje przemyślenia.
-Szkoda mi jej.-rzuciłam krótko.
Wszyscy popatrzyli na mnie,jakbym miała siedem głów.
-I tak tego nie zrozumiecie...-pokręciłam głową z rozbawieniem.
Chłopaki nadal wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem.Jako pierwszy odezwał się Jake.
-Na prawdę jest ci jej szkoda ? Przecież to zwykła dziwka...
-I co z tego ? Jest też normalną dziewczyną.-wzruszyłam ramionami.-Zakochaną dziewczyną...-dodałam już ciszej.-Spróbowalibyście postawić się na jej miejscu.-mój wzrok automatycznie wylądował na Luke'u i Jake'u.Spuścili głowy,rozważając moje słowa.
Chyba wszyscy zrozumieli,do czego zmierzam,bo przytaknęli powoli głowami,rozchodząc się,każdy w swoją stronę.
Poczułam ręce Justina oplecione wokół mojej talii.Skierowaliśmy się razem z Austinem w stronę schodów,wchodząc na górę.
-Abby śpi ?-spytał brunet,drapiąc się po karku.Zauważyłam w jego zachowaniu pewnego rodzaju rozkojarzenie.Niemal natychmiast do głowy napłynęły mi słowa Abby.Uśmiechnęłam się w duchu,na myśl o szczęściu mojej przyjaciółki.
-Gratulacje !-rzuciłam szybko do Austina.Chłopak chyba zrozumiał,co miałam na myśli,ponieważ uśmiechnął się szeroko,kiwając głową,a następnie zniknął za drzwiami pokoju.
Natomiast Justin patrzył na mnie wzrokiem "Chcę wiedzieć",na co posłałam mu słodki uśmiech,wchodząc do pomieszczenia.
-Austin ci nie powiedział ?-uniosłam pytająco brwi.
-Nie mieliśmy okazji porozmawiać.-odparł,nadal nie rozumiejąc,do czego zmierzam.
-Całowali się...-rzuciłam krótko,opadając z uśmiechem na łóżko.
-W końcu...-westchnął szatyn,a ja,zaalarmowana,uniosłam się na łokciach.
-No właśnie.Powiedz mi,czy Austin traktuje to poważnie ?-spytałam,obserwując reakcję chłopaka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-mruknął cicho.-Dziwnie mi się go dzisiaj słuchało kiedy...-urwał w pół zdania.
Pokazałam mu gestem ręki,aby dokończył.
-Nie mogę.Męska solidarność...-wypiął dumnie pierś,wywołując u mnie śmiech.
-Powiedz mu tylko,że jak ją skrzywdzi,będzie miał ze mną do czynienia.-zagroziłam.-Ona już się na cierpiała...-dodałam,spuszczając wzrok.Do głowy powróciło mi wspomnienie rozmowy z Lukiem i to co mówił o Jake'u.Justin musiał to wyczuć,ponieważ usiadł koło mnie na łóżku i objął moje drobne ciało ramieniem.
-Nie bój się.Austin jej nie skrzywdzi.I ja ciebie też...-powiedział,patrząc prosto w moje brązowe tęczówki.-Nigdy.-dodał stanowczo,po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Niemal natychmiast odwzajemniłam pocałunek,muskając jego wargi swoimi.Pocałunek zaczął się pogłębiać,kiedy chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze.Rozchyliłam delikatnie usta,wpuszczając jego język do środka.Już po chwili,walczyły one o dominację.Justin zjechał dłońmi na moje biodra.Usiadłam okrakiem na jego kolanach,a tak dokładniej,na jego kroczu,ocierając się o nie.Chłopak jęknął w moje usta,nie przerywając pocałunku,który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny.Wplątałam palce w jego gęste włosy,ciągnąc za ich końcówki,co spowodowało kolejny jęk Justina.Przysunął mnie jeszcze bliżej,sprawiając,że kolejny raz otarłam się o jego przyrodzenie.Między nami nie było nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała złączone były ze sobą,jakby nie mogły przeżyć choćby chwilowej rozłąki.Chłopak przeniósł swoje dłonie na mój tyłek,ściskając go,przez co podniosłam się lekko.Chwilę później,wróciłam do swojej poprzedniej pozycji,kolejny raz naciskając na wrażliwe miejsce chłopaka.Czułam pod sobą spore wybrzuszenie,które twardniało z każdym moim ruchem.Uśmiechnęłam się przez pocałunek,przez co wsunął dłonie pod moją koszulkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej-o ile w ogóle było to możliwe-pogłębiając nasz i tak już namiętny pocałunek.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu.Oderwaliśmy się od siebie niechętnie,spoglądając w stronę źródła dźwięku.
Ukryłam twarz w zagłębieniu szyi Justina,śmiejąc się pod nosem.
Faktycznie.Za każdym razem ktoś nam musiał przeszkodzić.Czy to Austin,czy teraz ten jebany telefon.Jakby jakaś zewnętrzna siła starała się nas rozdzielić...
A może tak było na prawdę ? Może już wtedy dostawaliśmy znaki,których nie wykorzystaliśmy...?
-Justin,puść mnie.Muszę zobaczyć,kto dzwonił.-powiedziałam,próbując wydostać się z objęć szatyna.
-Nic z tego,kotuś.Jesteś moja i nie zamierzam cię puszczać,chociażby na chwilę.-mruknął mi seksownie do ucha,przez co po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
-Uwierz,że najchętniej zostałabym w tej pozycji...-szepnęłam mu uwodzicielsko do ucha,przygryzając jego płatek.
Chłopak kolejny raz jęknął,wypuszczając mnie ze swoich objęć.Zgrabnym ruchem zsunęłam się z niego i poprawiłam ubrania.Mój wzrok niemal automatycznie wylądował na wybrzuszeniu w spodniach chłopaka.
To moje sprawka...
Uśmiechnęłam się,przygryzając wargę.
-Oj...-rzuciłam krótko,odnajdując wzrok szatyna.
-Oj ?-zaśmiał się,zdesperowany.-Kotuuuś...-przeciągnął.
Puściłam mu oczko,odwracając się przodem do parapetu,na którym znajdowała się moja komórka.Podeszłam do niej i przejechałam palcem po dotykowym ekranie.
-Babcia ?-zdziwiłam się.Mam nadzieję,że mama nie powiedziała jej o wszystkim.
-Świetnie...-westchnął Justin.-Czyli teraz przerywa nam twoja babcia.-zaśmiał się pod nosem.-Ma kobieta wyczucie czasu...
Przewróciłam teatralnie oczami,podchodząc do drzwi.
-Będę za parę minut.-rzuciłam na odchodne,po czym złapałam za klamkę i opuściłam pokój,zostawiając tam podnieconego Justina.
Biedactwo...Kiedyś mu to wynagrodzę...
Zeszłam po schodach na parter,kierując się w stronę wyjścia.Obeszłam magazyn dookoła,napawając się świeżym,leśnym powietrzem.Już miałam wybierać numer do babci,kiedy usłyszałam szelest kroków.
-Tęskniłaś,kochanie ?-obróciłam się,stając twarzą w twarz z Chrisem i Dylanem.
Chwilę później poczułam zapach nieznanej mi substancji i...odpłynęłam...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka Kochani !!!
Przepraszam,że tak późno dodaję,ale umówiłam się z przyjaciółką i tak jakoś wyszło,że musiałyśmy załatwić pewne...niewyjaśnione sprawy...
Wow ! To najdłuższy rozdział,jaki kiedykolwiek napisałam ;D
Jak myślicie,co będzie w następnym...?
Jeszcze raz dziękuję wam za wszystko,co dla mnie robicie.
Jesteście wspaniali !!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska :

ask.fm/Paulaaa962 
Drugie opowiadanie :
http://my-heaven-jb.blogspot.com/ 
Kocham Was i do następnego...;-*

10 komentarzy:

  1. OMG a wszystko się dobrze zapowiadało...mam nadzieję, że wszystko się ułoży a Mai nic się nie stanie.Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. no kochaniutka, chyba sobie jaja z nas robisz! xd przerywać w takim momencie ?! skazujesz nas na cierpienie ;p jejku jejku jaki Justin jest słodki ♥ fantastyczny, cudowny, genialnie fdjgkfdsh <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Justin, wszyscy musza mu przerwac "DOBROM" zabawę. Nienawidzę Chris'a, nienawidzę Chris'a i jeszcze raz nienawidzę Chris'a.
    Wspaniały rozdział.


    Zapraszam do siebie :http://thisisas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaasaaaa....Kocham To !!!! Dlaczego jestes taka cudowna ? ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne, kocham to < 3
    Zapraszam na nowy rozdział : http://true-big-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM KOCHAM KOCHAM ! ♥
    Mam nadzieje że wszystko dobrze się ułoży
    Po co ona wychodziła !?
    Nie mogła z tego pomieszczenia oddzwonić ?
    Widocznie nie ...
    Kurde ja to przeżywam jakbym tam była i wszystko widziała z ukrycia
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  7. JEJKU, CUDOWNY>
    Justin jest taki słodki awww <3
    Jestem strasznie ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale.
    Czekam na nn!
    http://trust-me-chelsea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ugh. Za dobra jestes ;**

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...