sobota, 21 września 2013

Rozdział 12

ROZDZIAŁ 12:
W końcu wróciła! Moja kochana Abby wróciła! Nie widziałyśmy się dwa tygodnie,a jakby minęło kilka lat.Uroczyście stwierdzam,że jestem od niej uzależniona..

Minęło już 5 dni od powrotu,a ja nadal miałam przed oczami tamtą polanę,tamto jezioro,tamte zdarzenia i oczywiście Justina.Nie mogłam przestać o tym myśleć.Po prostu nie mogłam wyrzucić tego z głowy.Starałam się,lecz wszystko powracało wraz z dokładniejszymi szczegółami.Chociaż...może wcale nie chciałam o tym zapomnieć.Może wciąż chciałam mieć przed oczami jego słodkie usta,czekoladowe oczy i lśniące włosy...?
Muszę jednak postarać się zepchnąć to w głąb mojego umysłu i nie wracać do tego.
Przecież Justin ma 19 lat,a ja tylko 15.Nigdy nie uważałam,że wiek może być przeszkodą,lecz jak przyszło co do czego,nie byłam już taka pewna.Przypomniała mi się historia Abby i jej byłego chłopaka,3 lata starszego.Wydawało się,że to będzie wielka miłość,na dobre i na złe.Jak się później okazało,chodziło mu tylko o jedno.Moja przyjaciółka nie była gotowa,więc on ją po prostu rzucił,nie licząc się z jej uczuciami.
Wiem,że Justin taki nie jest,że nie zrobiłby czegoś takiego.A jednak mam wrażenie,że coś stoi na drodze.To tak,jakby intuicja podpowiadała mi,że ja i Justin nie możemy być razem,że do siebie nie pasujemy.Gdybym wtedy wiedziała,że mam rację...
Nigdy nie miałam chłopaka i szczerze mówiąc,nie wiem czy chciałabym mieć.Wszyscy moi znajomi są tak niedojrzali...Większość z nich traktuje dziewczyny jak zabawki:gdy bateria się wyczerpie,wyrzucają do kosza.
Justin jednak był inny.Po pierwsze starszy,a po drugie dojrzalszy.Już sama nie wiem,co mam o tym wszystkim myśleć...
Siedziałyśmy właśnie z Abby na murku,niedaleko naszego parku,w którym spędziłyśmy razem wiele cudownych chwil.Przegadałyśmy cały dzień,głównie o tym,jak daleko zaszła znajomość moja i Justina.Nigdy nie zapomnę jej wyrazu twarzy,gdy się o wszystkim dowiedziała.Jej źrenice powiększyły się trzykrotnie...
Trudno było jej przyjąć to do wiadomości.Zawsze byłam typem nieśmiałej i cichej dziewczyny,która nie szukała problemów,czyli chłopaka.Zresztą Abby tak samo.Cieszyłyśmy się każdą chwilą,nie planując przyszłości.
Spojrzałam na Abby,która wpatrywała się we mnie swoim charakterystycznym,zaciekawionym wzrokiem.Wiem,że będę musiała jej powiedzieć.Będę musiała jej powiedzieć,że coś się we mnie zmienia,że zaczynam czuć do niego coś,przed czym zawsze się broniłam...

Była godzina 18:00,więc postanowiłyśmy udać się do naszej ulubionej kawiarni.
Po 15 minutach stałyśmy przed szklanymi drzwiami,na którym widniał ozdobny,różowo-szary napis "Słodkie spotkania".Nacisnęłam klamkę,wchodząc do środka.Moje nozdrza niemal natychmiast wypełnił zapach świeżej kawy,owoców i czekolady.Zdecydowanie,było to najlepsze miejsce na ziemi...Podeszłyśmy z przyjaciółką do kasy,przy której stała Emma-dwudziesto letnia kelnerka.
-Cześć dziewczyny !-powitała nas radośnie.-To co zwykle ?-dodała,wyciągając spod lady czarny notatnik.-Oczywiście !-powiedziałam wesoło.Z Emmą poznałyśmy się jakiś rok temu,właśnie tutaj.Byłyśmy tu wtedy po raz pierwszy,kompletnie nie wiedząc,co chciałyśmy zamówić.Wtedy,do naszego stolika podeszła Emma.Poleciła nam mieszankę świeżych owoców w czekoladzie z lodami.Od tamtej pory,nie zamawiałyśmy tutaj nic,prócz tego.W końcu,kto zrezygnowałby z kawałka nieba,umieszczonego w pucharku do lodów...?
Usiadłyśmy przy naszym stoliku,na drugim piętrze.
-To kiedy zadzwonisz do Justina ?-zapytała Abby,kładąc swoją torbę na krześle obok.
To było to ! Olśnienie !
Po cholerę ja w ogóle rozmyślałam o Justinie,skoro nie miałam jak się z nim skontaktować.
-No bok widzisz...-zaczęłam niepewnie,bojąc się wybuchu mojej przyjaciółki.-Jest taka sprawa...-zaśmiałam się cicho,starając się rozluźnić napiętą atmosferę.
-Nie !-krzyknęła nagle Abby,zwracając na nas uwagę kilku,spokojnie popijających kawkę,staruszków.-Tylko mi nie mów,że nie masz jego numeru.-dodała już trochę ciszej.Nie mniej jednak jej głos brzmiał poważnie i...strasznie.
Uśmiechnęłam się do niej głupio,nie wiedząc,co miałabym powiedzieć.
-Tak jakoś wyszło.-wydusiłam w końcu z siebie,wyszczerzając do niej swoje proste zęby.
-Nie,nie,nie...-pokręciła głową,mrużąc oczy.-Ja chyba się przesłyszałam.Chcesz mi powiedzieć,że nie wzięłaś numeru od chłopaka,z którym spotkałaś się trzy razy,z czego jeden był tygodniowym wyjazdem.Spałaś z nim pod tym samym dachem,co więcej,w tym samym pokoju.Z którym całowałaś się z pół godziny i który przytulał cię całą noc,abyś nie zmarzła na jakiejś pieprzonej trawie ?!-jej głos był bardzo donośny.Zbyt donośny.
-Jakoś tak nie było czasu...-odparłam krótko spuszczając głowę.
-Oh,ale jakoś był czas na całowanie się i ocie...-urwała,kiedy zatkałam jej usta truskawką w czekoladzie.Nie było innego sposobu,aby zatrzymać jej potok słów.
-Po co być cicho ? Niech nawet w Chinach wiedzą co robiłam...-prychnęłam,lekko zdenerwowana.
-Przepraszam Majka,ale nie mogę w to uwierzyć.Przecież zależy ci na nim.To widać.-uśmiechnęła się ciepło.-Ja to widzę.-sprostowała.-Możesz teraz zaprzeczać,ale pamiętaj,że nikt nie zna cię tak dobrze,jak ja...-usiadła koło mnie i objęła w przyjacielskim geście.-W razie czego,zawsze możesz poprosić rodziców,żeby dali ci namiary na rodziców Austina,a potem będzie już z górki.
Odsunęłam się od niej,patrząc na nią z niedowierzaniem.
-Po pierwsze,moi rodzice,nadal są oburzeni tym,że zastali nas,śpiących razem na polanie,a po drugie,jak ty sobie to wszystko wyobrażasz ? Że niby co ? Pójdę do domu Austina i poproszę go o numer do Justina,bo zapomniałam się go spytać wcześniej ? Abby ! To on powinien zadzwonić gdyby chciał.Wyszłabym na jakiegoś dzieciaka,który podnieca się tym,że ktoś taki jak Justin zwrócił na mne swoją uwagę.
-Zrobisz jak zechcesz.Ja ci tylko mówię,co jest dla ciebie najlepsze...Znam cię kochanie i wiem,że tęsknisz za nim na swój sposób.-Abby potarła moje ramię uspokajająco.Naprawdę nie wiem,co bym bez niej zrobiła.Była przy mnie zawsze wtedy,kiedy najbardziej jej potrzebowałam.Mogłam na nią liczyć o każdej porze dnia i nocy.Zresztą,Abby tak samo mogła polegać na mnie.
"Prawdziwy przyjaciel to ktoś taki,kto wie o tobie wszystko,a mim to nadal cię lubi..."
Nagle Abby zesztywniała,wpatrując się tępo w punkt za moimi plecami.Nie wiedziałam o co chodzi,więc odwróciłam się,aby mieć widok,na to samo.
Niemal natychmiast tego pożałowałam.
Przed schodami stał mój największy wróg-Lisa...
Nienawidziłyśmy się od 5 klasy.Właściwie,to ja nie wiem nawet dlaczego.To jest dla mnie chore !
Kiedyś nasza znajomość była na etapie "cześć" na szkolnym korytarzu,lub na ulicy.I nagle,z dnia na dzień zabijała mnie wzrokiem ij rozpowiadała wszystkim plotki na mój temat.Całe szczęście mało kto jej wierzył.Miała w szkole wyrobioną,nie za ciekawą opinię...
Nagle poczułam,jak moja twarz robi się blada jak kartka papieru,a oczy,maksymalnie się powiększają.Odwróciłam się,wpatrując tępo w przestrzeń.
-Majka...Co się dzieje ?-spytała Abby,zauważając moją nietypową reakcję.
Nie mogłam w to uwierzyć.Jeszcze raz odwróciłam się w kierunku schodów,zerkając na schody.
Nie myliłam się...
Obok Lisy stał on.Chłopak,który parę dni temu chciał mnie zgwałcić.
Ja chciałam o tym zapomnieć ! Nie wracać do tamtej nocy ! Wymazać z pamięci !
Chwilę później mój przerażony wzrok spotkał jego.Rozpoznał mnie od razu.Na jego ustach zaczął kształtować się chytry uśmiech,który przyprawił mnie o dreszcze.Okropne dreszcze.
Przeniosłam swój wzrok na Lise,która wpatrywała się we mnie morderczym wzrokiem.Gdyby tak spojrzenie mogło zabijać,dawno byłabym martwa...
Nie wiedziałam,co czuję.Czy strach,na widok mojego niedoszłego oprawcy,czy też złość,na widok znienawidzonej dziewczyny.Mieszanina emocji wypełniła mój umysł,odrywając mnie na parę sekund od rzeczywistości.
Lisa złapała chłopaka za rękę i swoim charakterystycznym krokiem ruszyła w stronę naszego stolika.Będąc wystarczająco blisko,zamachnęła się swoją torebką,przewracając tym samym moją szklankę z wodą.Ciecz wylała się na moją koszulkę,wywołując nieprzyjemne,lodowate uczucie.
Całe moje przerażenie zniknęło,ponieważ zastąpione zostało wściekłością.
-Ojej ! Maja ! Przepraszam,nie zauważyłam cię...-powiedziała swoim przesłodzonym głosem,w którym nawet głuchy usłyszałby ironię.
Lisa tymczasem odeszła,obściskując się z tym dupkiem,jak gdyby nigdy nic.
Poczułam rękę Abby na ramieniu.
-Odpuść Maja.Nie warto.-wyszeptała.Wyczułam w jej głosie zmartwienie i troskę.Dobrze wiedziała,że pod wpływem złości jestem w stanie zrobić wiele rzeczy,których później mogę żałować.
Jednak kiedy zobaczyłam ten chamski uśmieszek na twarzy mojego wroga,przypomniały mi się wszystkie sytuacje w których mnie poniżała,w których zrobiła ze mnie idiotkę.Moje nerwy puściły,a ja obiecałam sobie,że nie wyjdę z kawiarni,dopóki nie poczuje się tak,jak ja.
Wstałam i skierowałam się w stronę stolika dwójki idiotów.Oderwali się od swoich ust,spoglądając na mnie.Ja natomiast szłam tanecznym krokiem z przyklejonym do twarzy uśmiechem od ucha do ucha.Stanęła nad Lisą,po czym powoli podniosłam filiżankę z jej kawą.Na koniec posłałam jej najbardziej nieszczery uśmiech,na jaki było mnie stać.Podniosłam szklankę na wysokość jej głowy.Już po chwili ciemna ciecz spływała po jej włosach,twarzy,bluzce.
Tak !
Na to czekałam !
Spojrzałam na chłopaka.Zauważyłam jeszcze pozostałości po ranach i siniakach,jakich doznał po "starciu" z Justinem.
I dobrze mu tak...
Postanowiłam wykorzystać sytuację,która mogła się więcej nie zdarzyć.Wzięłam pucharek z lodami,stojący na stoliku przed chłopakiem i jednym szybkim ruchem pozbyłam się jego zawartości,która wylądowała na spodniach chłopaka.
Oboje byli zbyt zdezorientowani,aby jakkolwiek zareagować.To była moja szansa.
-Mam dwie sprawy.Po pierwsze-zwróciłam się do Lisy-Nigdy więcej nie waż się nic o mnie mówić.Nie znasz mnie,a nienawidzisz.Nawet nie wiem za co,ale,szczerze mówiąc,gówno mnie to obchodzi.Chcę tylko,żebyś się ode mnie odwaliła raz na dobre.Nie obchodzi mnie jaki masz problem.Po prostu się odpieprz.-zbliżyłam się do chłopaka,stając centralnie przed nim.-A ty nie waż się nigdy więcej położyć na mnie swoich brudnych łap.Radzę wam to zapamiętać.
Mój umysł przepełniała tylko jedna emocja-cholerna satysfakcja.Teraz to oni byli słabi.Ja byłam silna.
Złapałam Abby za rękę,wyciągając ją z tymczasowego oszołomienia.Wyszłyśmy na dwór,a ja wybuchłam śmiechem.
-Widziałaś ich miny !? Cudowne !-śmiałam się wniebogłosy.
***
Kierowałyśmy się w kierunku naszego osiedla.Zauważyłam grupkę chłopaków,którzy szli krok w krok za nami.Nie uszło to również uwadze Abby,która posłała mi znaczące spojrzenie.Przyspieszyłyśmy kroku,starając się ich zgubić,lecz bezskutecznie.Skręciłyśmy w boczną uliczkę,chcąc skrócić sobie drogę do domu.Nasi prześladowcy wykonali ten sam ruch.Serce zaczęło mi szybciej bić.Chciałam się ich pozbyć,ale nie miałam jak.Nie oddalali się od nas na więcej niż 10 metrów.
-Hej laleczki ! Gdzie się tak spieszycie ?-krzyknął do nas jeden z nich.
Nie odwróciłyśmy się.Szłyśmy dalej,nie zwracając na nich uwagi,chociaż w głębi duszy odczuwałam straszny niepokój.Słyszałam za naszymi plecami jakieś szepty,śmiechy i pogwizdywania.W końcu nie wytrzymałam.Zatrzymałam się i odwróciłam w ich stronę.
-Czego chcecie?-zapytałam chyba trochę zbyt gwałtownie,bo Abby podskoczyła.
Dwóch chłopaków wysunęło się na przód,podchodząc do nas.Ubrani byli w czarne skórzane kurtki i mieli koło 20 lat.Wystraszyłam się.Przed oczami stanęła mi scena z imprezy.
Nieznajomi złapali nas za nadgarstki i popchnęli w stronę muru.
-Mamy dla was wiadomość...
Spojrzałyśmy na siebie z Abby,zastanawiając się o co im mogło chodzić.Jaką wiadomość? Dla kogo...? Ba,od kogo?
-Z tego co wiemy,zadajecie się z Austinem i tym Bieberem...-zaczął powoli.
Zamarłyśmy,słysząc ich nazwiska.Nie miałam pojęcia,czego mogą od nich chcieć.Postanowiłam więc dać im dokończyć i wysłuchać,co mieli do przekazania.

-Powiedzcie im,że jeśli nie przyjdą do nas do końca tygodnia...będzie z wami źle...-zagroził,popychając mnie mocniej do muru
Z nami? A co MY mamy z tym wspólnego.Zaraz,zaraz...z czym wspólnego?
-O co ci chodzi? Nie mam pojęcia,o czym ty do mnie mówisz,człowieku!-krzyknęłam,czując narastającą we mnie panikę.
-Ale Bieber wie i to nam wystarcza...-zaśmiał się.-Tak jak już mówiłem,przekażecie im to,bo inaczej...nie chcesz wiedzieć,kotku.-wyciągnął rękę z kieszeni i pogładził nią mój policzek.-Oni wiedzą gdzie i o której.
-Powiedz mi chociaż w czym rzecz...-poprosiłam cicho,choć szczerze wątpiłam,że czegokolwiek się dowiem.
-Jak Bieber zechce to ci powie...w co wątpię...-znowu się zaśmiał.Miałam tego serdecznie dosyć.
-A ty nie możesz? Chyba mamy prawo wiedzieć...
-Prawa,to mam ja,a wy,jak grzeczne dziewczynki,będziecie wykonywać nasze polecenia,rozumiemy się?-zacisnął uścisk na moim nadgarstku.
-T-tak.-przełknęłam głośno ślinę.
-Widzę,że już nie jesteś taka odważna,jak na początku,maleńka.-zaśmiał mi się w twarz.
Niewidzialna gula urosła mi w gardle,przez co nie byłam w stanie nic odpowiedzieć.
Puścili nas,a my nie oglądając się,ruszyłyśmy w kierunku domu najszybciej jak się dało.
Gdy weszłyśmy do środka i zamknęłyśmy za sobą drzwi,zaczęłyśmy wyrzucać z siebie wszystkie myśli gromadzące się w naszych głowach.
-O co im do jasnej cholery chodziło?-zaczęła Abby z charakterystycznym dla nie zdenerwowaniem w głosie.
-Mnie się pytasz??? Nie mam pojęcia! W co oni się wpakowali...-byłam jednocześnie przestraszona i poirytowana.
-I skąd wiedzieli,że ich znamy...-westchnęła Abby.Szczerze powiedziawszy,to samo mnie męczy.
Kim byli ?
Czego chcieli ?
I skąd nas do cholery znają ?
-Jezu kochany!!! Nie mamy nawet jak im o tym powiedzieć...Nie mam jego numeru...-pisnęłam.Nie chciałam doświadczyć na własnej skórze gróźb,o których mówili.
-Super...I co teraz?-szepnęła Abby.Znałam ją naprawdę dobrze i wiedziałam,że była w tym momencie roztrzęsiona.
-Nie wiem...Nie mam pojęcia.-westchnęłam
Podeszłam do Abby i przytuliłam się do niej.Nie ukrywam,że się bałam.Bałam się i to bardzo.Nie wiedziałam,czy ci tajemniczy kolesie mówili prawdę.Czy naprawdę byliby w stanie nam coś zrobić? Czy naprawdę miałyśmy powody,żeby czuć przerażenie?
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.Czy to oni coś sobie ubzdurali? Czy może Justin i Austin zawinili. I co oni chcieli im zrobić...? Czy to miało jakikolwiek związek z tym co powiedział Justin na imprezie...?
Mnóstwo pytań zaprzątało moje myśli.Niestety,na żadne z nich nie znałam odpowiedzi...A tak bardzo chciałam je poznać ...
Rozmawiałyśmy o tym wszystkim z Abby do późnej nocy.Nasze przypuszczenia zaszły tak daleko,że same się ich wystraszyłyśmy.Justin z Austinem w jakimś gangu,gdzie ich życie było ciągle narażone...
Nie wiedziałam wtedy tylko,że nasze przypuszczenia mogły okazać się prawdziwe...
***
Dlaczego ?
Kto ?
Jak ?
Po co ?
Najczęściej zadawane pytania...zwłaszcza,gdy wydarzy się coś,czego nie planowaliśmy,coś,co nie miało się wydarzyć.Zastanawiamy się wtedy,co by było gdyby...Chcemy cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń,chociaż wiemy,że to niemożliwe.Nie myślimy wtedy realnie.Obwiniamy wszystkich,tylko nie siebie.
Bywają również ludzie,którzy nie potrafią zrozumieć,że nie mieli wpływu na przeszłość i obwiniają się o wszystkie nieszczęścia tego świata.
Tych dwoje młodych ludzi nie miało pretensji do nikogo.Nie widzieli po prostu innego rozwiązania,innego wyjścia z sytuacji.Zrobili coś,czego nie żałowali,zrobili coś,co zrobić musieli...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani ;-*
Przepraszam Was !
Miałam dodać rozdział wcześniej,ale brałam udział w akcjach z wolontariatu i nie mogłam.
Przepraszam ! Postaram się dodawać rozdziały częściej.
Jak chodzi o opowiadanie,od następnego rozdziału akcja się rozwinie...
Dziękuję Wam za wszytko !
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Moje opowiadanie zostało umieszczone na stronie justinbieberfanfictionpl.blogspot.com.
Serdecznie zapraszam do odwiedzenia tej strony !

3 komentarze:

  1. Super rozdział *.* jestem już ciekawa w co oni się wpakowali. Mam nadzieje , że dziewczynom się nic nie stanie :)
    I jestem ciekawa czemu tak mało komentarzy masz pod opowiadaniem, bo odwiedzin masz całkiem dużo jak na 12 rozdziałów .
    /czytelnikaa

    OdpowiedzUsuń
  2. padłabym chyba, jakbym zobaczyła miny Lisy i tego ziomka. xd Fantastycznie opisałaś to 'starcie' ! Zawarłaś wiele szczegółów i czytelnik nie musiał się niczego domyślać ;) Sama przeraziłam się, jak ta grupka szła za dziewczynami ;o Na miejscu Majki i Abby bym chyba tam popuściła albo zwymiotowała ze strachu. xd Twój styl z rozdziału na rozdział poprawia się < nie mówię, że w poprzednich było źle, tylko po prostu widać, że idzie ci coraz lepiej ;) > co mnie bardzo satysfakcjonuje! Oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję za skomentowanie mojego opowiadania!
    Twoje też jest świetne :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...