ROZDZIAŁ 13:
Obudziłam się rano,kompletnie niewyspana.W głowie cały czas miałam wydarzenia z wczorajszego dnia.Byłam całkowicie bezsilna.
Znalazłyśmy się w sytuacji bez wyjścia.
Nie miałyśmy możliwości wykonania żadnego ruchu.
Krok w przód-niebezpieczeństwo dla chłopaków.
Krok w tył-niebezpieczeństwo dla nas.
Co byście zrobili w takiej sytuacji,bo ja nie mam pojęcia.A to przecież my mamy podjąć decyzję.
Właściwą decyzję...
W głębi duszy cały czas miałam nadzieję,że t wszystko było jedną wielką pomyłką,lub jeszcze lepiej-wymysłem mojej wyobraźni...
Nie mam pojęcia,co bym zrobiła,gdyby ten absurd okazał się rzeczywistością.
Z jednej strony,w pewnym stopniu zależało mi na Justinie,lecz po wczorajszych wydarzeniach zaczęłam się go...bać ?
Zaraz,zaraz...Czy ja właśnie przyznałam się,że wierzę w słowa tych podejrzanych kolesi...?
Szybko odgoniłam z głowy te myśli.Nie chciałam się tym zadręczać.Prawdopodobnie to wszystko było żartem.Może to jacyś koledzy Justina i Austina chcieli nas wrobić,a oni patrzyli z boku i robili sobie z nas żarty...
To by było podłe,lecz jednak o niebo lepsze od tej pierwszej wersji...
Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy z zamiarem wyjęcia z niej ubrań na dzisiaj.Połowa lipca niosła ze sobą straszne upały.Zdecydowałam się więc na krótkie spodenki koloru miętowego,poszarpane na dole i luźną,czerwoną koszulkę na ramiączkach.Zeszłam na dół,gdzie zastałam Abby,rozmawiającą w kuchni z moją mamą.Podeszłam do nich i przywitałam się.
-Maja-zaczęła mama.-Chcemy z tobą porozmawiać.-jej głos był lekko zestresowany,a ja zastanawiałam się,czego ów rozmowa miała dotyczyć.
-Nie możemy tego przełożyć ? No bo wiecie...-wskazałam ręką na Abby,która stała z boku skrępowana.Nie dziwię się jej.Skoro moi rodzice mają jakiś problem,to możemy załatwić go przecież później.
-Właśnie to jest odpowiedni moment.Dobrze się składa,że Abby jest z nami.-do rozmowy dołączył się tata.No tak,jeszcze jego tu brakowało.
Nienawidziłam poważnych rozmów i,powiedzmy sobie szczerze,nie miałam ich zbyt wiele.Nie wiem dlaczego zaczęłam się stresować.
-Powiedz nam,Maja.Co się stało pomiędzy tobą,a Justinem.
Nieeeee !!! Oni sobie chyba żartują ! Przecież rozmawialiśmy już o tym.Czy oni nie mogą pojąć,że nie są osobami z którymi będę o tym rozmawiać ?
To są moje sprawy..prywatne.O tym mogę rozmawiać z Abby czy ewentualnie Austinem.Z szatynem nie,bo byłoby to zbyt krępujące.
-Tatooo- przeciągnęłam ostatnią literę.-Przecież już wam mówiłam,że nic.-odparłam z wyrzutem.
Czy nie należy mi się choć odrobina zaufania ? Przecież zawsze byłam grzeczną córeczką rodziców.Nie sprawiałam kłopotów,wracałam do domu o ustalonej porze,nie zadawałam się z podejrzanymi ludźmi,nie piłam(w towarzystwie rodziców,oczywiście). Naprawdę zasługuję na zaufanie...
-Owszem,to już słyszeliśmy.A teraz chcemy poznać prawdę.-tata uniósł brwi,czekając na moje wyjaśnienia.Niestety,będzie musiał pogodzić się z faktem,że prawdy nie pozna.
-W takim razie wszystko już wiesz.-odpowiedziałam,pewna siebie.-Więc jeśli pozwolicie,chciałabym się udać z moją drogą,obecną tu przyjaciółką,Abby Mayer na zakupy.-skąd we mnie tyle ironii ? To do mnie nie podobne...
-Majka !-mama podniosła głos.Zdziwiłam się,ponieważ robi to na prawdę rzadko.
-No co ?-spytałam,wzruszając ramionami.-Już nie mogę nigdzie wyjść ze swoją najlepszą przyjaciółką ?-Jaki oni mieli problem ? Kiedyś dobrze się rozumieliśmy,a teraz ? Wszystko uległo zmianie...Zastanawiam się tylko,z czyjej winy...
Odwróciłam się w stronę schodów.Po tym wszystkim odechciało mi się jeść.Tak właściwie to o co my się kłócimy ? O jedną noc ? Przecież to bez sensu.
Zawsze miałam dobre relacje z rodzicami,nie chciałam tego niszczyć...
Udałam się do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.
***Oczami Abby***
Zobaczyłam,jak moja przyjaciółka znika za rogiem,udając się do swojego pokoju.Było mi jej żal.Jej rodzice nie powinni naskakiwać na nią z wyrzutami.
-Abby.-mama Majki oderwała mnie od myśli.-Może od ciebie dowiemy się wszystkiego ?-zapytała z nadzieją.
Zastanawiałam się,jak mam odpowiedzieć,nie urażając jej przy tym.
-Tyle,że to właśnie jest prawda.Do niczego między nimi nie doszło.Maja by mi przecież o tym powiedziała.Znamy się od zawsze i mówimy sobie wszystko.Na prawdę nie mają państwo powodów do niepokoju.Ona nie jest głupia.Wie co robi i jestem pewna,że nigdy nie posunie się do czegoś,czego później będzie żałować.-moja przemowa nie okazała się jednak zbyt skuteczna,sądząc po wyrazie twarzy rodziców Maji.
Uśmiechnęłam się do nich szczerze i poszłam na górę do pokoju przyjaciółki.
***Oczami Maji***
Leżałam w dalszym ciągu na swoim niesamowicie wygodnym łóżku,wpatrując się w sufit i rozmyślając o wszystkim.
Nie powinno ich to w ogóle obchodzić.
Koniec.Kropka.
I nie interesuje mnie ich pieprzenie o tym,że jestem ich jedyną córką,że się o mnie martwią i żebym,w każdej sytuacji,najpierw myślała,a później robiła.Bla bla bla.
W tej chwili drzwi od pokoju otworzyły się,a Abby weszła do środka.Usiadła na materacu obok mnie i przyglądała mi się.
-Rozmawiałam z twoimi rodzicami.-zaczęła powoli,spuszczając wzrok.Miałam dziwne uczucie,że chce coś przede mną zataić.
-I...?-machnęłam ręką,aby kontynuowała.
Chyba nie powiedziała im prawdy...?
Wściekłabym się !
-Potwierdziłam twoją wersję i zapewniłam ich,że nie mają się o co martwić.-odparła cicho,podnosząc wzrok i uśmiechając się do mnie ciepło.
Kamień spadł mi z serca.
A ja podejrzewałam,że mnie zdradziła...
-Dziękuję.-odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam się do niej.
*
Poszłam do łazienki umyć zęby i rozczesać włosy.Miałyśmy na dzisiaj zaplanowane wielkie zakupy.Ogólnie nie lubiłam całych dni spędzać w sklepach,ale raz na jakiś czas nikomu jeszcze nie zaszkodziło.Zeszłyśmy z Abby na dół.Moi rodzice siedzieli w salonie,oglądając jakiś program telewizyjny.Gdy miałam już założone buty i chwyciłam za klamkę od drzwi,przerwał mi głos mojej mamy.
-Jesteś na to za młoda, Majka !
Moje oczy otworzyły się szeroko,a szczęka prawie że upadła na podłogę.
Nie,nie,nie ! Ona sobie chyba żartuje.
-Że co proszę ?-zapytałam chyba zbyt dosadnie,ale miałam do tego powody.
-Dobrze wiesz o czym mówię,więc nie zgrywaj teraz takiej niewinnej.-odparła mama.
Krew się we mnie zagotowała.Nie wiedziałam,co miałam odpowiedzieć.Przecież tłumaczyłam jej wszystko kilka razy.Nie sądzę,że dotarłoby do niej teraz...
-Widzę,że odebrało ci mowę.Może chcesz nam jednak to wyjaśnić ?-jej pełen ironii głos spowodował u mnie wybuch.Moje emocje wydostały się ze środka.
-Czy myślisz,że jestem aż taka głupia,żeby stracić dziewictwo z chłopakiem,o którym tak na prawdę nic nie wiem ? -krzyknęłam.-Nie jestem tobą...-wyszeptałam,odwracając się.
Wiedziałam,że poważnie ją tym wkurzyłam,lecz nie dbałam o to.Szybko wybiegłam z domu,ciągnąc za rękę Abby.Gdy byłyśmy już dwie przecznice dalej,nie wytrzymałam.
-Czemu oni mają mnie za zwykłą dziwkę ?-zapytałam,choć do końca nie wiedziałam kogo.
-Nie mów tak,Maja.-Abby przytuliła mnie do swojego boku.-Oni po prostu się martwią.Jesteś ich jedyną córką.Musisz to zrozumieć.-Abby próbowała mnie pocieszyć.
-Wieem...Ale nie mogą mieć do mnie choć odrobinę zaufania ?-na prawdę nie chciałam wiele.Czy to takie trudne ?
Abby wyszeptała jeszcze do mojego ucha ciche "Nie przejmuj się" i potarła uspokajająco moje ramię.
Szłyśmy w kierunku największego centrum handlowego w mieście.Nie powiem,w środku było bardzo ciekawie.
Gdy oderwałam się od myśli o kłótni z rodzicami,ich miejsce musiały zastąpić jeszcze gorsze...
-Myślałaś jeszcze o...tym ?-zaczęła nieśmiało Abby.
-Szczerze? Cały czas myślę...-odpowiedziałam.
Wiedziałam,że nie unikniemy tego tematu.Prawdę mówiąc,byłam ciekawa,co o tym wszystkim myśli moja przyjaciółka.Przecież była tak samo zamieszana w całe to "przedstawienie" grane na żywo.
-Ja też...Nie mogę przestać...-spuściła wzrok,wpatrując się w swoje buty.
-Tak się zastanawiam,jak zareagowaliby chłopaki,gdybyśmy,jakimś cudem,zdołały im o tym powiedzieć.-pozwoliłam moim myślom wyjść na zewnątrz.
-Nie mam pojęcia...i chyba nie chcę wiedzieć.-
-Przecież my nie mamy z tym nic wspólnego !-to było w tym wszystkim najgorsze.Dlaczego właśnie my ? Dlaczego oni musieli przyczepić się akurat do nas...Jest tyle innych dziewczyn,które znają...Czemu my...?
Jak to jest,że kłopoty zawsze przychodzą do nas...?
Chociaż nie wiem jak byśmy się starali one zawsze powracają.Są...jak magnes,którego drugą połówką jesteśmy my...Unikamy ich,uciekamy przed nimi,a one i tak nas znajdują,gdziekolwiek byśmy nie byli,są nieodłączną częścią naszego życia...
Weszłyśmy głównym wejściem do środka galerii.Od razu można było poczuć cudowne,orzeźwiające i chłodne powietrze.Skierowałyśmy się do naszych ulubionych sklepów.Weszłyśmy do pierwszego.Moje oczy od razu ujrzały różnokolorowe,krótkie spodenki.Wzięłam z półki kilka par dla siebie i Abby,udając się do przymierzalni.
Odprężyłyśmy się,zapomniałyśmy o wczorajszych zdarzeniach.Przez cały czas żartowałyśmy,śmiałyśmy się,wygłupiałyśmy.Kupiłam sobie trzy pary krótkich,jeansowych spodenek,jedne rurki,trzy koszulki na ramiączkach,dwie na krótki rękaw i jedną sukienkę.Była cudowna,taka jaką sobie wymarzyłam.Abby kupiła podobne do mnie ubrania.
Właśnie byłyśmy w drodze do łazienek,żeby przebrać się w nasze nowe sukienki.Była pora obiadu,więc następnie skierowałyśmy się do jednej z restauracji.
-Witam,co podać?-podeszła do nas kelnerka z przyjaznym uśmiechem.
-Pierogi !-powiedziałyśmy z Abby równocześnie,na co nasza kelnerka cicho się zaśmiała.
-Oczywiście,a co do picia?-spytała uprzejmie.
-Dla mnie sok z czarnej porzeczki,a dla Abby...
-Pomarańczowy,proszę.-dokończyła za mnie przyjaciółka.
-Wasze zamówienie powinno być gotowe za jakieś 15-20 minut.-powiedziała i odeszła w stronę baru.
Czekałyśmy na jedzenie,gadając o głupotach.Rozejrzałam się po sali i...zamarłam.Otóż w drzwiach od restauracji stał chłopak,który groził nam wczoraj wieczorem.Kopnęłam Abby w kostkę.Spojrzała na mnie pytająco.Przeniosłam swój przerażony wzrok na chłopaka.Abby podążyła za mną.Jej źrenice momentalnie się rozszerzyły.Zaczerpnęła głośno powietrze,zasłaniając usta dłonią.Chłopak zauważył nas przy jednym stoliku i zaczął iść w naszym kierunku z łobuzerskim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Do końca tygodnia...-szepnął,przechodząc obok.Siedziałam jak sparaliżowana.Czyli ich groźby były prawdziwe? Naprawdę mieli zamiar nam coś zrobić,jeżeli nie policzą się z Justinem i Austinem?
Po chwili odzyskałam mowę.Nie zamierzałam tego tak zostawić.Zerwałam się na równe i szybkim krokiem podeszłam do stojącego przy ścianie chłopaka.
-Czego wy od nas,ku**a,chcecie?-powiedziałam do niego cicho,ale stanowczo.
-Spokojnie,mała.Przecież wiesz...-jego uśmieszek irytował mnie najbardziej.Gdyby nie było tu tych wszystkich ludzi,zdarłabym mu go z twarzy.
-Ale my ich ledwo znamy !-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-To mnie nie interesuje.-i znów ten cholerny uśmieszek.
-Nie mamy jak im przekazać tej waszej pieprzonej wiadomości.-to również było zgodne z prawdą.
-To też mnie nie interesuje.-tego było już za wiele.Czy on nie zna innych słów ?!
-To co cie,ku**a interesuje? Łaskawie mi wyjaśnij !-podniosłam głos,jednak nie na tyle,aby mogli usłyszeć mnie inni klienci restauracji.
-Ostra jesteś...-skomentował,przysuwając się do mnie.Wyciągnęłam przed siebie rękę,zachowując między nami bezpieczną odległość.-Macie im po prostu przekazać wiadomość,a to chyba nie jest takie trudne.Nie obchodzi mnie w jaki sposób to zrobicie.Wiedzcie tylko,że macie czas do końca tygodnia.I nie obchodzi mnie czy się dobrze znacie,czy nie.Zrobicie to,albo nie będzie tak miło...
-Skoro to nie jest takie trudne,to rusz łaskawie swoją dupę i sam im o tym powiedz.Nie mam pojęcia,co oni wam zrobili i gówno mnie to obchodzi.-w tym momencie skłamałam,no ale cóż.
-Do zobaczenia,kochanie.-wyszeptał mi do ucha i wyszedł z pomieszczenia,jak gdyby nigdy nic.
I znowu wyszło na jego.Znów sparaliżował mnie strach i nie byłam już w stanie nic powiedzieć.Podeszłam do naszego stolika i usiadłam przy nim.
-Co ty wyprawiasz Majka ?- naskoczyła na mnie Abby.
-Chciałam z nim tylko porozmawiać...-odpowiedziałam spokojnie,dochodząc do siebie.
-No i co? Co powiedział ?-ciekawska natura Abby właśnie dała o sobie znać.Zresztą,nie mogę się jej dziwić...
-Starałam się wytłumaczyć mu,że nie mamy jak im tego przekazać i żeby nas w to nie mieszali...
-Posłuchał ?-Abby zrobiła wielkie oczy.
-No coś ty.Wyśmiał mnie i powiedział,że to go nic nie interesuje...-na wspomnienie jego idiotycznego uśmieszku,przeszła mnie fala złości.
-No to mamy przejebane...-skwitowała moja przyjaciółka.
-Zgadzam się...-westchnęłam.W głębi duszy czułam się niesamowicie zestresowana.
Zjadłyśmy swoje porcje i wyszłyśmy z centrum handlowego,kierując się w stronę domu.Weszłyśmy do mojego pokoju i rzuciłyśmy się na łóżko.Byłyśmy zmęczone,po całym dniu chodzenia po sklepach.Włączyłyśmy sobie jakiś film na DVD i zapatrzone w niego,zapomniałyśmy,o spotkaniu w restauracji...
Była godzina 19:00,gdy postanowiłyśmy wybrać się na spacer.Do końca tego tygodnia powinnyśmy mieć normalne życie.Później będziemy się martwić...
Wyszłyśmy z domu,zamykając go na klucz.Moich rodziców nie było...właściwie to nie wiem dlaczego.Nie przejęłam się tym.Poszłyśmy w stronę parku,gdzie usiadłyśmy na jednej z ławek.
-Napiłabym się czegoś.-powiedziałam nagle.
-Ja też...piwo?-zapytała Abby.
-Nom.-przytaknęłam wesoło.
Wstałyśmy i udałyśmy się do pobliskiego sklepu w którym kupiłyśmy dwie puszki piwa.Sprzedawcą tam, jest dwudziestoparoletni chłopak,dla którego nie jest niczym dziwnym,że piętnastolatki kupują alkohol.Za to go lubiłyśmy.Wróciłyśmy z naszym piwem do parku,siadając na tej samej ławce.Przez ostatnie wydarzenia,byłyśmy z Abby trochę zestresowane,poddenerwowane,dlatego wypicie go poszło nam bardzo szybko.Od razu poczułyśmy się lekko rozluźnione i odprężone.Wstałyśmy,udając się na dalszą część spaceru.Wieczór był naprawdę ładny,nie chciało nam się wracać do domu.Nogi zaprowadziły nas do starych baraków,gdzieś na obrzeżach miasta.Ze środka dało się słyszeć jakieś głosy.Może i było to bardzo nierozważne z naszej strony,ale ciekawość wzięła górę nad strachem.Po cichu podeszłyśmy do okna,a właściwie to miejsca,w którym powinno się ono znajdować.Ostrożnie zajrzałyśmy przez nie,nie chcąc zwrócić na siebie uwagi.To co zobaczyłyśmy w środku,uświadomiło nam,że nie powinnyśmy w ogóle tu przychodzić...
Kilku chłopaków siedziało przy stole,na drewnianych,starych krzesłach,jeszcze kilku zajmowało miejsca na materacu,a na środku sali znajdowały się trzy osoby...a właściwie to tylko dwie...bo jedna nie żyła.Jeden chłopak z zakrwawioną twarzą klęczał przed innym,który przykładał mu pistolet do skroni.
-Proszę cię,Chris...-wyszeptał klęczący.Nie zajęło mi dużo czasu zorientowanie się,o co chodzi.Nie miałam pojęcia,jak powinnam postąpić.
Z jednej strony,trzeba mu pomóc,uratować go.
Z drugiej jednak,wiedziałam,że bez sensu jest wchodzić pomiędzy mordercę,a ofiarę-zostałabym zabita,zanim zdążyłabym cokolwiek powiedzieć.
-Teraz mnie prosisz?-zaśmiał się,jak przypuszczam,Chris-Daruj sobie.Teraz to już za późno...-na sam dźwięk jego głosu,przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.Strach ogarnął całe moje ciało.Moje oczy tępo wpatrywały się w chłopaka.Był niewiele starszy ode mnie.To okropne,jak można być takim potworem.
Może i go nie znam,lecz obrazek przede mną,mówi sam za siebie.
On zabija z zimną krwią,a co najgorsze-czerpie z tego satysfakcję.To obrzydliwe !
-To nie ja! To Ju...
Strzał z pistoletu,cichy krzyk i...zapadła głucha cisza...
Razem z Abby zamarłyśmy,uświadamiając sobie,że właśnie byłyśmy świadkami morderstwa...
Ja się pytam...Dlaczego zawsze my? Ze wszystkich ludzi na tym świecie,to właśnie my musimy pakować się w największe bagno...
Do oczu napłynęły mi łzy.Nie wiem dlaczego.
Przecież nie znałam tego chłopaka,a mimo wszystko,zrobiło mi się go szkoda.
Na pewno miał rodzinę,dziewczynę...Nie chcę myśleć o ich bólu,gdy dowiedzą sie,że on...nie żyje.
Ale czułam coś jeszcze.Coś,przez co czułam do siebie obrzydzenie.
Ja tu byłam.Ja to widziałam.A mimo wszystko nie zrobiłam nic,żeby mu pomóc.Stałam tylko i patrzyłam...Mam do siebie po prostu żal.Już zawsze będę żyła ze świadomością,że w pewnym stopniu przyczyniłam się do śmierci,możliwe,że niewinnego człowieka...
Nagle podskoczyłam,gdy poczułam wielką dłoń zaciskającą się na moim ramieniu...
Serce zatrzymało mi się,aby zaraz zacząć bić dwa razy szybciej.
-Matka was nie nauczyła,że to nieładnie podsłuchiwać?
***
"Nigdy nie należy tracić nadziei,choć czasem sprawa wydaje się przegrana..."
Czy nie jest tak,że jedno złe dzień pokonuje tysiąc szczęśliwych ?
Czy nie jest tak,że po tym wszystkim tracimy nadzieję,na lepsze jutro ?
W końcu,czy nie jest tak,że człowiek przestaje widzieć to co dobre i wybiera to,co łatwe ?
Mówią,że po każdym okresie smutku i rozpaczy,przychodzi szczęście i radość.
Lecz co,jeśli to wszystko zostanie zastąpione jeszcze większym złem ... ?
Oni się o tym przekonają...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !
I co myślicie o rozdziale ?
Mówiłam,że akcja się rozkręci.
Mogę Wam zdradzić,że w następnym będzie się działo...
PRZEŻYŁAM SZOK !!!
Od opublikowania ostatniego rozdziału miałam...785 wyświetleń !!!
Jestem Wam za to niezmiernie wdzięczna.
Aż mi się słabo zrobiło jak zobaczyłam tę liczbę... :P
Szkoda tylko,że tak mało osób komentuje.
785 wyświetleń = 3 komentarze...
Mam nadzieję,że kiedyś będzie lepiej...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do następnego !
Kocham Was ;-*
Ps.
Chciałam Wam polecić bloga Koszmar jak ze snu.
Świetne opowiadanie o Justinie...
Ej, ja się boję dalej tego czytać;c
OdpowiedzUsuńo jejku! Genialny rozdział! Nie podejrzewałabym, że sprawy nabiorą taki obrót ;o Naprawdę bardzo mi się podoba ;> Nie mogę się doczekać co będzie dalej, jak już tutaj jest tyle emocji i napięcia. xd
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem wyżej . Też się zaczynam powoli bać . Ale nie ni akcja nieźle się rozkręca i jestem ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuń/czytelniczkaa
OMG. Dawaj szybko następny!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam kochana ze niekomentowalam..ale dopiero teraz odkrylam twoj blog ;o
OdpowiedzUsuńno wiec SWIETNY <3 naprawde sie rozkrecila akcja <3 mam nadzieje ze juz niedlugo dodasz nastepny rozdzial bo niesamowicie jestem ciekawa co bedzie dalej ! <3 czekam z niecierpilowscia <3 Mozesz mi napisac mniej-wiecej co ile beda rozdzialy ? <3
dziekuje <3 swietnie piszeesz <3
Cudo czekam na NN
OdpowiedzUsuńSupet bardzo mi sie podoba ;)
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu boski. Czytam Twojego bloga i mogę śmiało stwierdzić, że jest wspaniały ! :) Pisz szybko następny bo się doczekać nie mogę :>
OdpowiedzUsuńo boże,o bożuniu ;p
OdpowiedzUsuńświetny jest.:
czekam teraz na next ;)