ROZDZIAŁ 14:
W tamtej chwili myślałam,że dostanę zawału.
Nie żartuję.
Miałam wrażenie,że moje serce zatrzymało się,żeby zaraz zacząć bić dwa razy szybciej.
Czułam jak nogi się pode mną uginają.
Czułam,że za chwilę zemdleję.
Całe życie stanęło mi przed oczami.W końcu,co można odczuwać,kiedy stoi się twarzą w twarz z mordercą...
-Zadałem kurwa pytanie! Matka was nie nauczyła,że się nie podsłuchuje !?!?-wrzasnął na nas.
Nie mogłam.Po prostu nie potrafiłam nic z siebie wydusić.Jakby odebrało mi mowę.Nie wiedziałam co on zrobi.Nie wiedziałam,jak zareaguje.Chciało mi się płakać,z bezsilności,strachu i smutku.Czułam wszystkie negatywne emocje na raz.Byłam nawet trochę zła.Zła na siebie,że tu przyszłyśmy.To przez moją chorą ciekawość znalazłyśmy się w niewłaściwym miejscu,o niewłaściwym czasie,z niewłaściwymi ludźmi.
Jezu,ja mam 15 lat! Nie chcę umierać!
Zostałyśmy wciągnięte przez drzwi wejściowe do środka.Chłopak popchnął nas do sali w której siedzieli inni.Wzrok wszystkich zebranych utkwiony był w nas.Czułam się strasznie nieswojo.Nie miałam pojęcia co z nami zrobią.Czy postraszą i wypuszczą? Czy wykorzystają i zgwałcą? Czy po prostu zabiją? Czy może postraszą,wykorzystają i dopiero zabiją...?
Ta ostatnia myśl przeraziła mnie najbardziej...
Czy można być aż tak bez serca?
Po tym co przed chwilą widziałam,muszę stwierdzić,że można...
-Znalazłem je,jak stały przy oknie.-powiedział wysoki,dobrze zbudowany brunet,wyglądający na około 19 lat,który nas tutaj przyprowadził.
-Co do jasnej cholery?-Chris wybałuszył na niego oczy,nie starając się nawet ukryć swojego zdziwienia.
-Właśnie to...-odparł brunet podchodząc do Chrisa.
Zbadałam wzrokiem pomieszczenie w którym się obecnie znajdowałyśmy.Wszystkie ściany były z czerwonej cegły,dając temu miejscu jeszcze bardziej przerażający wygląd.Dwóch chłopaków podniosło się z materaca i stanęli koło drzwi,opierając się o futrynę.
Byłyśmy otoczone.
Żadnej drogi ucieczki.
Żadnego ratunku...
O dziwo,z moich oczu nawet nie próbowały wydostać się łzy.
Przeciwnie-były tak suche,jak jeszcze nigdy.
Może to ze strachu...A może po prostu z bezsilności.Miałam świadomość,że żadne łzy tutaj nie pomogą.
-Nie ładnie,nie ładnie...-Chris zaczął się do nas zbliżać.Abby instynktownie złapała mnie za łokieć,robiąc krok do tyły tak,że teraz to ja znajdowałam się na przodzie.
Zawsze byłam tą bardziej wygadaną,odważną i pewną siebie.Ale czy ona naprawdę myśli,że w takim momencie będę w stanie cokolwiek wymyślić? Przecież to niemożliwe...
-Czego tu szukacie?- Chris podszedł do mnie i przyparł do muru,boleśnie uderzając moimi plecami o zimną ścianę.
-Niczego...-odpowiedziałam cicho.Nie mogłam wymyślić nic innego,lepszego.Mój mózg,oficjalnie,przestał działać.W mojej głowie istniała tylko i wyłącznie jedna myśl.
Przeżyć.
Jakkolwiek beznadziejnie to w tym momencie brzmi...Musiałam coś wymyślić.Teraz.Koniecznie...
Tylko co ?
-To jakim kurwa cudem sterczycie tutaj ?!?!- wydarł się na mnie,przez co podskoczyłam przerażona.
-Trafiłyśmy tu przez przypadek...-wyszeptałam,spuszczając wzrok.Po moich policzkach zaczęły spływać pierwsze,słone łzy.Chris zacisnął dłonie na moich nadgarstkach.
-Zapytam po raz ostatni.-wysyczał przez zaciśnięte zęby.-Po co.tu.przyszłyście...?-akcentował każde dobrane słowo-I tym razem chcę poznać prawdę,bo inaczej nie będę taki miły...-zaraz,zaraz...On jest miły ?!? Chyba się przesłyszałam...
-Ale to jest prawda.-mówiłam przez łzy.-Byłyśmy na spacerze i przypadkowo trafiłyśmy tutaj...-niby jak miałam go przekonać,skoro do niego nie docierały podstawowe informacje ?
Chłopak zaśmiał mi się w twarz.Nie wierzył mi,a ja nie potrafiłam mu tego udowodnić.Całkowicie wyprowadził mnie tym z równowagi.Wyrwałam jedną rękę z jego uścisku i z całej siły uderzyłam go w twarz.Działałam pod wpływem chwilowej emocji.Nie docierało do mnie nic.
Jednak zostałam natychmiastowo sprowadzona do rzeczywistości...
Chris złapał się za prawy policzek,po czym spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym wszystko.Chciał mnie zabić...Naprawdę chciał mnie zabić.Jego oczy ciskały we mnie pioruny.Nigdy w życiu nie czułam się tak,jak teraz.Byłam zła,a wręcz wkurzona,przestraszona,a wręcz przerażona,smutna i bezsilna,a to wszystko w jednym momencie...
Nagle poczułam niesamowity przypływ odwagi i pewności siebie.Byłam silna i chciałam im to pokazać.W końcu zrozumiałam,że nie miałam całkowicie nic do stracenie.
-I co? Jak się teraz czujesz? Po raz pierwszy to ty jesteś tym gorszym,tym słabszym.-mój głos przesiąkł jadem-I na dodatek uderzył cie kto? Dziewczyna.Młodsza,mniejsza i słabsza dziewczyna...Powiedz mi...jakie to uczucie?
Wszyscy w pokoju spojrzeli na mnie,jakby nie dowierzając,że zdołałam coś takiego powiedzieć.
-Coś ty do mnie powiedziała,ty mała suko ?-warknął na mnie,a ja wiedziałam,że doprowadziłam go tym na skraj wytrzymania.W głębi duszy czułam jednak niesamowitą satysfakcję...
-To co słyszałeś,więc nie pytaj się głupio.Nie boję się ciebie,rozumiesz? Nie boję się.Możesz zrobić ze mną co chcesz,ale musisz wiedzieć,że pozostaniesz gnojem zasłaniającym się bronią,który potrafi tylko gadać i nic więcej...
-Pożałujesz tego...-syknął,popychając mnie na ścianę.Przyparł mnie do niej całym swoim ciałem dysząc mi nad uchem z gniewu.Znów obleciał mnie strach.Straciłam już tę odwagę,dzięki której wypowiedziałam ostre słowa w kierunku Chrisa.
Miałam rację.Każde moje słowo było prawdziwe,a on zdenerwował się tak dlatego,że również poczuł prawdę,której tak naprawdę się bał.
Trzymał mnie w takiej pozycji parę minut,sprawiając mi tym ból.Drętwiały mi nadgarstki i ciężko było mi złapać powietrze.Odniosłam wrażenie,że Chris bardzo chciał coś zrobić,ale się wahał,zastanawiał się.
Jeśli chciałby mnie zgwałcić,prosiłabym o śmierć.
Jeśli chciałby mnie zabić,zamknęłabym oczy.
Nagle złapał mnie za włosy.Wydałam z siebie stłumiony krzyk.Szarpnął mną tak,że upadłam przed nim na kolana.
Chłopak pchnął mnie na materac w rogu pomieszczenia.Poczułam przeszywający ból w okolicach kręgosłupa.Podszedł do mnie i ukucnął,zostawiając między nami małą odległość.
Zdecydowanie zbyt małą...
-Teraz też będziesz taka odważna ?-zapytał z kpiną w głosie,po czym wyciągną srebrny nóż z tylnej kieszeni swoich jeansów.Moje źrenice powiększyły się dwukrotnie,kiedy chłopak powoli zbliżał ostrze w kierunku mojego odkrytego ramienia.Pogładził opuszkami palców moją skórę,po czym przyłożył w to miejsce nóż.
Byłam przerażona do tego stopnia,że nie zainterweniowałam w porę,chociaż,przyznajmy sobie szczerze,nic by to nie dało.
Wydałam z siebie pisk,przez rozcięcie,które powiększało się na moim ramieniu.Widok krwi spływającej po mojej skórze wzbudził we mnie atak paniki.Zazwyczaj byłam odporna na ból,lecz co innego,kiedy przychodzi on tak nagle,bez żadnego ostrzeżenia...w obliczu śmierci...
Moje oczy spotkały sadystyczny wzrok Chrisa.Przypominał psychopatę,znęcającego się nad swoją kolejną ofiarę.
To ja byłam jego ofiarą...
-A teraz zabawimy się po mojemu.-zaśmiał się morderca,napierając na mnie swoim ciałem.
Chciałam go powstrzymać,odepchnąć,lecz siła którą dysponował,kilkakrotnie przewyższała moją.
Chris usiadł na mnie okrakiem,podczas gdy ja leżałam na brudnym materacu,na obrzydliwej,wilgotnej podłodze.
Chłopak zaczął rozpinać swój pasek od spodni,a jedyne co mogłam zrobić,to przyglądać się temu...
Nigdy w życiu nie pomyślałabym,że mogę tak skończyć:pobita,upokorzona,zgwałcona i poniżona,w jakimś starym baraku,a moim oprawcą był niewiele starszy ode mnie chłopak,któremu tak,na prawdę,nie zrobiłam zupełnie nic.
Chris szarpnął mną i jednym szybkim ruchem ściągnął ze mnie moją jeansową kamizelkę,zostawiając mnie jedynie w topie bez ramiączek,sięgającym nad moje żebra.
Oblizał wargi przyglądając mi się dokładnie.Z jego twarzy nie znikał ten cholerny uśmiech pełen chorej satysfakcji.
Jak można być takim potworem,żeby cieszyć się z czyjejś tragedii ?!
Chłopak zaczął ocierać się o mnie,co spowodowało mój krzyk rozpaczy i bezsilności.
Szarpałam się,wrzeszczałam,lecz wszystkie moje starania poszły na marne.
-Zamknij mordę !-warknął Chris,uderzając mnie w twarz.Nie miałam nawet jak złapać się za pulsujący policzek,ponieważ moje nadgarstki ciągle spoczywały w żelaznym uścisku mordercy.
Chłopak zbliżył do mnie swoją twarz i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi i dekolcie,zatrzymując się na biuście.
Czułam do siebie obrzydzenie.Nie docierało do mnie,co tak na prawdę miało się zaraz wydarzyć.
Łzy wypływały z moich oczu strumieniami.Nie potrafiłam ich zatrzymać.Nawet nie zwracałam uwagi na to,że pokazywałam Chrisowi moją słabość.Nie dbałam o to.W głowie kłębiła mi się jedna myśl.
Chciałam umrzeć.
Chciałam być tam,gdzie nikt mnie więcej nie skrzywdzi.
Tak bardzo tego pragnęłam...
-Zajmijcie się tą drugą.-z zamyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.-Pewnie już się nie może doczekać...-całe pomieszczenie wypełniło się echem przeraźliwych śmiechów,od których robiło mi się niedobrze.
Spojrzałam ukradkiem na Abby,która przyparta była do ściany przez dwóch kolesi,z czego jeden trzymał rękę pod zwiewnym materiałem jej bluzki.
Abby była cała roztrzęsiona,a jej czerwone oczy napuchły od łez.
Jeden z chłopaków pociągnął ją za rękę w stronę drzwi.
Dziewczyna próbowała mu się wyrwać,lecz,tak samo jak w moim przypadku,na nic się to zdało.
Chris znów odwrócił się twarzą do mnie,ukazując rząd swoich białych zębów,w przeraźliwym uśmiechu.
-Zostaliśmy sami,maleńka.-szepnął do mojego ucha,przez co całe moje ciało zesztywniało.-Spodoba ci się.-zaśmiał się przy moim uchu.
Poczułam,jak zaczyna mi się robić słabo,obraz stawał się zamglony...
Chris ułożył swoją rękę na moim podbrzuszu,gładząc je delikatnie,przez co poczułam się jeszcze gorzej.
Zaczął wsuwać swoje palce pod materiał moich krótkich,opiętych jeansowych spodenek.
W tym momencie wiedziałam,że to już koniec.
Chłopak złapał za guzik moich szortów,kiedy do pokoju weszła reszta chłopaków.
-Czego ?-warknął Chris,nie odwracając nawet wzroku.
-Dylan...-na dźwięk tego imienia chłopak jakby oprzytomniał.Zsunął się ze mnie i zakładając swoje buty wstał,kierując się do stojącego przy drzwiach chłopaka.Wziął od niego telefon,przykładając go sobie do ucha.
-Niesamowite wyczucie czasu,Dy.-syknął do słuchawki.
Słychać było śmiech po drugiej stronie.
-No dobra,czego chcesz ?-zapytał Chris,zerkając na mnie,czy aby na pewno pozostałam w tym samym miejscu.
Ja natomiast nie mogłam się ruszyć z dwóch podstawowych powodów:
Po pierwsze-koło mnie stało dwóch kolesi,którzy dosłownie przeszywali mnie wzrokiem.
A po drugie-byłam cała obolała,od głowy,po uda,na których odcisnął się uścisk Chrisa.
-Że co ?!?-wrzasnął do słuchawki telefonu.-I ty mówisz mi to teraz ?!?-był wyraźnie wkurzony,choć to i tak mało powiedziane.
Wysłuchał jeszcze co miała do powiedzenia osoba po drugiej stronie.Jego twarz z wściekłej,zmieniła się w maksymalnie rozwścieczoną.
Odsunął telefon od ucha,po czym z impetem rzucił nim o ścianę.Komórka roztrzaskała się na drobne kawałeczki,upadając niemalże bezdźwięcznie na podłogę.
Chris złapał za końcówki swoich włosów,ciągnąc je z frustracji.
-To nie oni...-powiedział wreszcie,na co jego przyjaciele zareagowali różnie.Jedni z czystym zdziwieniem,drudzy z dezaprobatom,a ja nadal nie miałam pojęcia,o co w tym wszystkim chodzi.
Popatrzyłam na przyjaciółkę skuloną w rogu pokoju.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy z wczorajszego dnia.
Wieczór,ciemna,opuszczona uliczka i grupa przerażających facetów...
Tamta sceneria pasowała do tej dzisiejszej...
Chris szybkim krokiem podszedł do mnie.Byłam przekonana,że będzie chciał dokończyć to,co zaczął wcześniej.On jednak złapał mnie boleśnie za włosy.
Patrzyłam na niego z przerażeniem w oczach,czekając na jego dalszy ruch.
Chłopak uderzył mnie w brzuch,przez co zgięłam się w pół.Miałam wrażenie,że moje wnętrzności porozrywały się w środku mnie.
Kimkolwiek był Dylan z którym Chris rozmawiał parę minut temu,musiał go niesamowicie wyprowadzić z równowagi.
Chłopak kolejny raz uderzył mnie w twarz.
Łzy niekontrolowanie spływały po mojej twarzy.Czułam się totalnie zeszmacona i poniżona,ale jak mogłam się czuć w takim momencie.Chciało mi się krzyczeć,ale się powstrzymałam.Chciałam się szarpać i wyrywać,ale wiedziałam,że nic by to nie dało.
Chłopak wyciągnął z tylnej kieszeni spodni broń odblokowując ją.
-Ty będziesz pierwsza,a twoja przyjaciółeczka następna...-powiedział,zerkając na Abby.
Czyli to miał być koniec.
Poczułam niesamowitą pustkę w sercu.Nigdy więcej nie zobaczę się z rodzicami,znajomymi...
Nigdy nie będę szczęśliwa...
Nigdy nie będę miała dzieci,kochającego męża...
***Wspomnienie***
-Powiedz,Maju.Kim chciałabyś być,kiedy dorośniesz ?-spytała babcia swoją pięcioletnią wnuczkę.
-Księżniczką.-odpowiedziała dziewczynka po chwili zastanowienia.
Babcia wraz z resztą rodziny roześmiała się,lecz pięciolatka nie widziała w tym nic zabawnego.
-A dlaczego chciałabyś być księżniczką ?-babcia zadała wnuczce kolejne pytanie.
-Ponieważ księżniczki żyją w pięknych pałacach,mają śliczne sukienki,mieszkają z księciem i żyją długo i szczęśliwie.Zawsze.
***Koniec wspomnienia***
To były takie beztroskie czasy...
Zero zmartwień,zero problemów...
***Wspomnienie***
-Mamusiu,a co się stało temu panu ?-dziesięciolatka spytała swoją rodzicielkę,podczas oglądania jednego z filmów sensacyjnych.
-Widzisz Maju.Ten pan zrobił coś bardzo złego i teraz musi iść do więzienia.-odparła wymijająco matka dziewczynki.
-A co takiego zrobił ?-nie dawała za wygraną.
-Bardzo pobił taką panią.-kobieta nie wiedziała,jak ma wytłumaczyć swojemu dziesięcioletniemu dziecku,że ów kobieta była ofiarą gwałtu.
-Ale mnie nikt tak nigdy nie pobije,prawda mamusiu ?-Maja przeniosła swój wzrok z telewizora na mamę.
-Tak,kochanie.Będziesz bezpieczna,nikt cię nigdy nie skrzywdzi.-wyszeptała,po czym zamknęła swoją córeczkę w matczynym uścisku.
***Koniec wspomnienia***
Po policzku spłynęła mi jedna,jedyna łza.
Mama...
Na prawdę ostatnimi słowami jakie do niej wypowiedziałam były,mniej czy bardziej dosłownie,nienawidzę cię ?
Tak zapamięta swoją córkę...?
-Nienawidzę cię.Po prostu cię nienawidzę...-wyszeptałam,po czym spuściłam wzrok,wpatrując się w podłogę.Chłopak tylko się zaśmiał.Przybliżył swoją twarz do mojej,po czym jeszcze raz musnął moją szyję.Zrobiło mi się niedobrze.Poczułam się jeszcze bardziej poniżona.Chris nachylił się nad moim uchem,po czym,przykładając mi pistolet do skroni wyszeptał:
-Twoje ostatnie słowa,kochanie ?
Wzięłam głęboki oddech i nie myśląc długo,odparłam:
-Kocham cię Justin...
***
Czy wyobrażaliście sobie kiedykolwiek ostatni dzień waszego życia ?
Ja nie...
A czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym,dlaczego wasze życie miałoby się tal nagle zakończyć ?
Bo ja nie...
A powinniśmy ?
Wydaje mi się,że nie.
W końcu,co by to dało.
Przeznaczenie układa scenariusz naszego życia.
Czasem jest komedią,czasem tragedią.
Jednak są nieliczni,których życie zakwalifikować można do kategorii horrorów...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Dodaję rozdział wcześniej w ramach podziękowań...
9 komentarzy !!!
Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć !!!
Dziękuję Wam wszystkim za każde słowo które napisaliście....
Kocham Was wszystkich ...;-*
Mam nadzieję,że się nie zniechęcicie...
Co do rozdziału...myślę,że końcówka mogła być lekkim zaskoczeniem...-o to właśnie mi chodziło... :P
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do następnego !!!
Jeszcze raz...Kocham Was !!!
o cie perła ! Fantastyczny, genialny, cudowny rozdział <3 Nie wiem czemu, ale jestem strasznie podekscytowana tą sceną !!! xd Akcja się rozwija, jest dreszczyk emocji ;> Jestem pod ogrooomnym wrażeniem :*
OdpowiedzUsuńOMG > DFawaj szybko następny!! <#
OdpowiedzUsuńWOW !! Świetne <3 Kocham to opowiadanie :))) dawaj następny bo nie wytrzymam xd
OdpowiedzUsuńAwwww ;** super nie moge doczekac sie kolejnego;)
OdpowiedzUsuńSwietny juz nie moge doczekac sie co bedzie dalej;)
OdpowiedzUsuń"Kocham cie Justin" jak slodko ;* ja chce juz kolejny <3
OdpowiedzUsuńJuz sie nie moge doczekac następnego :))) czekam na nn informuj mnie na Twiterze @maja378
OdpowiedzUsuńjeeejku mam nadzieję , że dziewczynom się nic nie stanie. I tak się zastanawiam czy przypadkiem nie zjawi się tam Justin, albo po tych słowach oni je wypuszczą.
OdpowiedzUsuń/czytelniczkaa