-Czego chcesz? - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Nie mogę najnormalniej w świecie przyjść i zobaczyć, jak czuje się mój kochany kuzyn? - uniósł pytająco brwi, a z jego twarzy nie znikał ten cholernie irytujący, kpiący uśmieszek.
Chwilę później przeniósł wzrok na Maję, która w dalszym ciągu siedziała na kanapie, patrząc to na mnie, to na Danny'iego.
-Hej, ślicznotko. - posłał jej łobuzerski uśmieszek. - To twoja dziewczynka, Chris? - spojrzał na mnie znacząco, natomiast ja zacisnąłem pięści.
-Odpierdol się. - warknąłem, przewracając oczami.
-Zaraz, zaraz... - mruknął, a uśmiech na jego twarzy znacznie się powiększył. - To laska Biebera...
Zacisnąłem szczękę, czując ogarniającą mnie złość. Jakby tego było mało, chwilę później w sali pojawił się Conor.
-No pewnie. - rzuciłem sarkastycznie. - Jeszcze ciebie tu brakowało. - mruknąłem, wywracając oczami.
-Stęskniłeś się za mną, Robens? - spytał z rozbawienie.
-Cholernie.. - zaszydziłem, wkładając dłonie do kieszeni.
Wzrok Conora wylądował na Mai, a na jego ustach pojawił się ten pieprzony, łobuzerski uśmieszek.
-Co to za ślicznotka? - spytał, przenosząc wzrok na Danny'iego.
-Nie uwierzysz, stary. Laska Biebera. - wymienili między sobą znaczące spojrzenia, przez co moje ciśnienie podskoczyło do dwustu.
-Naoglądałeś się już? - warknąłem. - To teraz spierdalaj.- wskazałem ręką na drzwi.
-Widzę, że Bieber lubi takie młode... Ciekawe czy jest z nią tylko dla seksu czy...
-Słucham? - Majka powoli podniosła się z kanapy, przez co tym razem na moich ustach pojawił się uśmieszek.
-To, co słyszałaś, kicia. - zaśmiali się, przyglądając się dziewczynie.
-Zapytam po raz kolejny... - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Czy ja wyglądam na dziwkę?
-Ale mi mogłabyś dać, co kochanie? - zbliżył się do niej, w dalszym ciągu utrzymując swój cholerny uśmieszek.
I w tym momencie Majka nie wytrzymała. Uderzyła Danny'ego w twarz, ciskając w niego piorunami.
-Kurwa, ostra jest. - zaśmiał się Conor, wkładając ręce do kieszeni.
-Lubię takie. - szepnął kuzyn Biebera, ponownie zbliżając się do Mai.
-Weź stąd, kurwa, spierdalaj. Jak widzisz, nie jesteś tu mile widziany. - warknąłem, stając pomiędzy nim, a blondynką.
-Co ty taki nerwowy? - zaśmiał się Danny, unosząc ręce w geście obronnym.
-Jak widzisz nie mam humoru. - rzuciłem bez emocji, po czym pchnąłem Danny'ego w stronę drzwi.
-Ale szczęście mamy niesamowite... - odezwał się Conor. - Nie dość, że Bieber leży w szpitalu, to jeszcze poznaliśmy jego panienkę. - ostatni raz obdarzył blondynkę cwaniackim uśmiechem, po czym, razem z Dannym wyszli z sali.
-Pierdolony idiota. - mruknąłem, patrząc, jak drzwi od pokoju powoli się zamykają. - A tak poza tym, kolejny facet przybył na twojej liście. - posłałem jej znaczące spojrzenie, na co blondynka przewróciła jedynie oczami.
Usiadłem na kanapie, odchylając głowę. W pewnym momencie Maja zerwała się z miejsca, stając kawałek przede mną. Otworzyłem jedno oko, spoglądając na nią pytająco.
-Popatrz na mnie i powiedz czy ja na prawdę wyglądam jak dziwka. - podniosła głos. - Tylko szczerze, o to samo pytałam Justina i Austina, ale wiadomo, co oni powiedzieli. - dodała, wyrzucając ręce w powietrze.
-Mała, ty nie słuchaj tego debila. To największy kretyn na świecie. - mruknąłem, lecz blondynka nie wydawała się do końca przekonana. Z głośnym westchnieniem podniosłem cztery litery z sofy. - Jak nie wierzysz, to chodź coś zobaczyć. - podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Podeszliśmy do łóżka, na którym leżał Justin. - Patrz, co ten skurwiel mu zrobił. - odsłoniłem lekko kołdrę Biebera, wskazując na jego ramię, na którym widniała blizna.
Dziewczyna podeszła bliżej i przejechała po niej opuszkami palców.
-To jest...
-Tak, od noża. - dokończyłem za nią, obserwując reakcję dziewczyny.
-Skurwiel... - mruknęła pod nosem. - I to jest jego kuzyn? - uniosła brwi z lekkim niedowierzaniem.
-Tsa... - odparłem, unikając wzroku blondynki.
Jeśli Bieber będzie chciał jej powiedzieć, dlaczego tak się nienawidzą, zrobi to. Ja nie zamierzam się mieszać.
-A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie... - zacząłem, zwracając przy tym uwagę Mai. - Wyglądasz kurewsko seksownie, a nie jak dziwka. - posłałem jej łobuzerski uśmieszek, przez co oberwałem lekko w ramię...
***
Była godzina ósma rano, a my nadal rozmawialiśmy. Ta dziewczyna okazała się najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. Był tak naturalna i delikatna, że na moje usta automatycznie wkradał się szczery uśmiech.
-Chcesz kawy? - spytałam, podnosząc się z kanapy.
-Chętnie. - odparłem, a dziewczyna udała się w stronę drzwi.
Podszedłem do leżącego na łóżku Biebera.
-Oj stary, lepiej się obudź, bo nie będę miał żadnych oporów, żeby ci ją ukraść. - mruknąłem, uśmiechając się łobuzersko.
-Tylko spróbuj... - usłyszałem znajomy, zachrypnięty głos, przez co moje oczy rozszerzyły się w lekkim szoku.
-Bieber... Witamy wśród żywych. - zaśmiałem się cicho.
-No tak, siema... - zmrużył lekko oczy. - A tak w ogóle, to co się dzieje...? - podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Ja pierdole, ale mam kaca..
Wybuchnąłem głośnym śmiechem, zwracając przy tym uwagę szatyna.
-Miałeś wypadek samochodowy i z tego co mówiła Majka, byłeś już po drugiej stronie, a ty tu teraz o jakimś kacu... - pokręciłem ze śmiechem głową. - Cały Bieber...
-Spierdalaj od mojej dziewczyny. - mruknął, patrząc na mnie sceptycznie. - I w ogóle co ty tu robisz? - dodał, unosząc brwi.
-Przyszedłem w nocy i dotrzymywałem Mai towarzystwa. - wyszczerzyłem się do niego. - I powiem ci, że bardzo dobrze, że tu byłem. - spojrzałem na niego znacząco. - Danny i Conor tu przyszli.
Widziałem, jak szczęka Justina się zaciska, a on stara się powstrzymać gniew, który ogarnął jego ciało.
-Wiedzą? - spytał, a ja od razu zrozumiałem, co ma na myśli.
-Tak. - mruknąłem, wypuszczając głośno powietrze.
-Kurwa. - mruknął cicho, przeczesując włosy. - No nic, tym będę się martwił później. Nie zrobili jej nic, prawda?
Zachichotałem cicho pod nosem, przypominając sobie wczorajszą noc.
-Majka mu przyjebała. - uśmiechnąłem się łobuzersko, zarażając tym chłopaka.
-Tak swoją drogą, gdzie ona jest? - spytał, wpatrując się we mnie.
-Poszła po kawę. - odparłem, wskazując na drzwi.
Na ustach szatyna momentalnie pojawił się cwaniacki uśmiech.
-Co ty znowu kombinujesz, Bieber? - zmarszczyłem brwi, czekając na jego odpowiedź.
-Zobaczysz... Udawaj tylko, że jeszcze się nie obudziłem. - mruknął, a następnie zsunął się na łóżku, przykrywając kołdrą po samą szyję...
***Oczami Mai***
Po wyjęciu kawy z automatu udałam się z powrotem do sali, w której leżał Justin. Chociaż nie spałam całą noc, nie czułam zmęczenia. Wszystkie emocje, przepełniające moje ciało całkowicie wyeliminowały zmęczenie.
Doszłam do pokoju i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka. Zastałam obu chłopaków w takich samych pozycjach i w tych samych miejscach. Podeszłam do Chrisa i podałam mu kawę, za co podziękował mi serdecznym uśmiechem.
Swoją drogą, nie spodziewałam się, że Chris może tak się zmienić...
Postawiłam swój kubek na szafce, po czym usiadłam na krześle koło Justina. Przygryzłam dolną wargę, obserwując jego idealne rysy twarzy. Pogładziłam go opuszkami palców po policzku, uśmiechając się pod nosem. Nagle chłopak drgnął, a po chwili jego ciężkie powieki zaczęły się powoli podnosić.
-Justin... - szepnęłam, czując, jak po moim policzku spływa jedna, pojedyncza łza.
-C- co się dzieje? - wychrypiał. - Kim jest Justin...
Moje serce na moment stanęło, a ja wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
-Ki- Kim ty jesteś? - zapytał cicho. - Umarłem? Jestem w niebie? Jesteś aniołem? - pogładził mnie delikatnie po policzku, patrząc prosto w moje czekoladowe tęczówki.
-Nic nie pamiętasz? - wyszeptałam, spoglądając na niego niepewnie.
-Ja... nie mam pojęcia, co się dzieje... Ja...
Nagle przerwał mu głośny wybuch śmiechu Chrisa. Popatrzyłam na blondyna z niedowierzaniem, lecz już po chwili do moich uszu doszedł dźwięk śmiechu Justina.
-Teraz normalnie przeszedłeś samego siebie, Bieber. - wydukał Chris.
Momentalnie przeniosłam wzrok na szatyna, który pękał ze śmiechu.
-Ty... - wyjąkałam. - Wy... - nie potrafiłam złożyć normalnego zdania. - Nie! - pisnęłam, wstając z krzesła.
-Przepraszam, skarbie. Nie potrafiłem się powstrzymać. - powiedział przez śmiech.
Przenosiłam wzrok to na Chrisa, to na Justina, którzy w dalszym ciągu śmiali się wniebogłosy.
-Nienawidzę was! - krzyknęłam, starając się powstrzymać wybuch śmiechu. Zaczęłam się cofać w stronę drzwi, jednak już po chwili poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
-Bu! - do moich uszu doszedł stłumiony krzyk, przez co podskoczyłam lekko.
W całej sali rozległy się głośne śmiechy. Natychmiast odwróciłam się, stając twarzą w twarz z uśmiechniętym od ucha do ucha Austinem.
-Jezu! Chcesz, żebym zawału dostała? - spojrzałam na niego z wyrzutem, łapiąc się za serce.
-Mi też miło cię widzieć. - odparł ze szczerym uśmiechem.
-Nie pozwól jej uciec. - rzucił Justin, posyłając brunetowi znaczące spojrzenie.
Spojrzałam na niego sceptycznie, zakładając ręce na piersi.
-Kocham cię, kicia. - posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech, czym przekupił moje serce.
-Ja ciebie też. - odparłam, po czym podeszłam do szatyna i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, obejmując dłońmi jego twarz. Chłopak ułożył ręce na moich biodrach, pogłębiając pocałunek.
Ponownie stałam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Osoba, którą kocham ponad własne życie wróciła do mnie.
Nasze języki walczyły ze sobą o dominację, żaden nie chciał ustąpić. I w tamtym momencie ani trochę nie przeszkadzał mi fakt, że zaraz obok stali Chris i Austin, patrząc się na nas.
-Proszę wszystkich o opuszczenie sali. - do moich uszu doszedł głos pielęgniarki, która, razem z lekarzem, weszła do pokoju.
-Dokończymy to później. - szatyn jęknął cicho w moje usta, łapiąc mnie za tyłek. Przewróciłam teatralnie oczami, ostatni raz muskając jego usta.
Wyszłam za Austinem i Chrisem na korytarz, a następnie usiadłam na jednym z krzeseł.
-Danny przyjechał. - odezwał się Chris, spoglądając na Austina.
-No to zaczną się kłopoty. - mruknął brunet, opadając na krzesło koło mnie.
-Gdzie Abby? - spytałam nagle, kiedy zorientowałam się, że nigdzie nie widzę mojej przyjaciółki.
-Musiała iść z rodzicami do tej szkoły. - odparł, opierając łokcie na kolanach. - Pamiętasz, że za dwa dni rozpoczęcie roku szkolnego, prawda? - uniósł brwi z wyraźnym rozbawieniem.
-O nie... - jęknęłam, odchylając głowę.
Jakimś cudem wypadło mi to z głowy...
***Oczami Justina***
W ogóle nie słuchałem tego, co mówił do mnie lekarz. Myślami cały czas byłem przy Mai.
-Justin! - usłyszałem głośny głos lekarza, przez co wzrok z drzwi przeniosłem na jego twarz. - Pytałem czy coś cię boli. - spojrzał na mnie sceptycznie. - Rozumiem, że stęskniłeś się za swoją dziewczyną, ale musisz mnie słuchać.
-Tak, jasne. - mruknąłem, chcąc, aby jak najszybciej stąd wyszedł.
-Więc boli cię coś? - ponowił pytanie.
-Mam kaca. - rzuciłem krótko, wzruszając przy tym ramionami.
-Młodzi ludzie w tych czasach... - westchnął, przewracając oczami. - Twoje serce przestało bić, a po obudzeniu się jedyną rzeczą jaką mówisz jest to, że masz kaca. - zironizował, jednak ja wyłapałem z jego nudnego wykładu jedną ważną informację.
-Skoro moje serce przestało bić, to czy nie powinienem...
-Teoretycznie tak. Lekarze nie dali rady cię reanimować i twoje serce się zatrzymało. Uznaliśmy cię za martwego, ale... - zaciął się, ubierając swoje myśli w słowa. - Ale na korytarzu siedzi pewna dziewczyna, która tak mocno cię kocha, że przywróciła cię do życia. - zakończył, posyłając mi znaczące spojrzenie, a mi momentalnie opadła szczęka.
-Ona mnie... mnie uratowała...? - spytałem niepewnie.
-Tak. - posłał mi lekki uśmiech. - Kiedy powiedziałem jej, że odszedłeś, ona stwierdziła, że do niej wrócisz. I faktycznie wróciłeś. - opowiadał, dalej będąc w lekkim szoku. - Musisz ją bardzo mocno kochać, prawda? - uniósł pytająco brwi, a na moich ustach mimowolnie zakwitł lekki uśmiech.
-Najmocniej na świecie. - odparłem rozmarzony.
-To w takim razie po jaką cholerę wsiadałeś do samochodu po alkoholu? - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Przecież ona by nie przeżyła bez ciebie. Kiedy dowiedziała się, że nie dajemy ci żadnych szans zemdlała i oprócz ciebie musieliśmy ratować również ją. - opowiadał mi to wszystko, a ja czułem, jak moje serce, oprócz wyrzutów sumienia przepełnia również przyjemne ciepło.
Ona na prawdę mnie kocha.
I to bardzo...
-Na razie to wszystko. I tak widzę, że mnie nie słuchasz. - pokręcił głową, wzdychając ciężko. Wyszczerzyłem się do niego, kiedy odchodził w kierunku drzwi. - Tylko się nie przemęczaj. - rzucił na odchodne, po czym razem z pielęgniarką opuścili salę.
Nie przemęczę się, ponieważ zaraz obok będą Austin i Chris. Gdybyśmy byli sami...
Drzwi od sali ponownie się otworzyły, a w progu ujrzałem najpiękniejszą dziewczynę na świecie, przez co na moich ustach momentalnie pojawił się szczery uśmiech.
-Siema, stary. - usłyszałem głos Austina.
-No witam. - odparłem, śmiejąc się cicho pod nosem.
Jednak już po chwili mój wzrok z powrotem wylądował na blondynce. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc, jednak przerwało nam głośne kaszlnięcie.
-Tak się składa, że my też tu jesteśmy. - rzucił Austin, przyciągając do siebie krzesło.
Przewróciłem oczami, opierając się o barierki łóżka.
-Ten lekarz jest jakiś pojebany. Ja mu mówię, że mnie łeb napierdala, a on tylko przewraca oczami. - westchnąłem, wyrzucając ręce w powietrze.
-Powiem ci szczerze, że bardzo ci tak dobrze. - Maja spojrzała na mnie sceptycznie, na co zaśmiałem się cicho.
-Też cię kocham, niunia...
***
-W końcu zostaliśmy sami. - mruknąłem cicho, kiedy chłopaki opuścili salę.
-To teraz mogę cię w końcu opieprzyć. - zamknęła drzwi, zakładając ręce na piersi. Podeszła powoli do łóżka, opierając się o jego ramę.
Posłałem jej wymijający uśmiech, drapiąc się po karku.
-Co ci strzeliło do tej ślicznej główki, idioto? - wyrzuciła ręce w powietrze.
Zaśmiałem się nerwowo, zsuwając się na łóżku.
-Mamo, nie bij mnie... - załkałem, zakrywając głowę kołdrą.
Maja z głośnym westchnięciem podeszła do łóżka, siadając na nim, po czym ściągnęła ze mnie kołdrę.
-Justin, dobrze wiesz, że ja bym bez ciebie nie przeżyła.
-Przecież wiesz, że nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Miałem wygrać, a nie wylądować w szpitalu. - przygryzłem lekko dolną wargę. - Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię tak wystraszyć. Tak jakoś wyszło. Jedno piwo za drugim i skończyłem zataczając się na wszystkie strony...
Maja zachichotała cicho, przez co uniosłem pytająco brwi.
-Przypomniała mi się pierwsza noc, jak się poznaliśmy. Wtedy też byłeś porządnie pijany. Utopiłbyś się w tej cholernej rzece... - mruknęła, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Ale mój anioł stróż zawsze jest przy mnie. - pochyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
-Masz być ostrożniejszy, rozumiesz? - objęła moją twarz dłońmi, patrząc mi głęboko w oczy. - Cholernie cię kocham i nie chcę cię stracić. - pogładziła skórę na moich policzkach, uśmiechając się delikatnie.
-Przepraszam, niunia. - mruknąłem, przyciągając jej ciało bliżej siebie. - Kocham cię, słonko. - dodałem, po czym objąłem ją ramionami w talii i zatopiłem twarz w jej włosach, wtulając jej ciało w swoje.
***Trzy dni później***
-Udało nam się... - rzucił Austin, a ja przeniosłem na niego wzrok. - Nie wnieśli sprawy do sądu.
Odetchnąłem głęboko. Nie chciałem pójść siedzieć...
-Ale mojego autka już nie ma... - wydąłem dolną wargę, robiąc minę szczeniaczka, czym rozśmieszyłem, siedzącą obok, blondynkę.
-Wiesz, że Danny przyjechał, prawda? - Austin spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi.
-Tsa... - mruknąłem, wzdychając głośno.
Kątem oka zauważyłem, jak Maja przygryzła dolną wagę. Przeniosłem na nią wzrok, posyłając dziewczynie pytające spojrzenie.
-Tak w ogóle, to czemu ty i twój kuzyn tak bardzo się nienawidzicie? - spytała cicho, jakby czegoś się obawiała.
Wymieniłem z Austinem porozumiewawcze spojrzenia, po czym skupiłem całą swoją uwagę na blondynce.
-Przeleciałem kiedyś laskę Danny'iego, ale nie miałem pojęcia, że to jego dziewczyna. - wyrzuciłem z siebie na jednym tchu, obserwując jej reakcję.
Dziewczyna pokręciła głową z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Wyszczerzyłem się do niej, przez co zaśmiała się cicho.
-No tak, mogłam się tego domyśleć... - westchnęła, roztrzepując lekko moje włosy.
Z uśmiechem na ustach pochyliłem się i złączyłem nasze wargi. Objąłem dłońmi twarz blondynki, natomiast ona wplątała palce w moje włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki. Jęknąłem cicho w jej usta, nie przerywając pocałunku. Przejechałem językiem po dolnej wardze dziewczyny, prosząc o dostęp, który niemal od razu mi dała. Nasze języki zaczęły walczyć o dominację, przenosząc nas tym samym do całkowicie innego, odległego świata, w którym liczyła się tylko ta chwila.
-Przepraszam... - w pokoju rozległ się głos pielęgniarki. Niechętnie oderwałem się od słodkich warg Mai, spoglądając z rozdrażnieniem na dziewczynę, która weszła do sali. Miała może z dwadzieścia lat. Podeszła do mnie, odpychając Maję od łóżka.
-Ty widzisz, co robisz? - rzuciłem do niej, zaciskając lekko pięści. Maja posłała mi karcące spojrzenie, lecz ja nie miałem zamiaru tak tego zostawić.
-Ale co ja takiego robię? - spytała słodko, zakręcając kosmyk włosów wokół palca.
-Wiesz co? - prychnąłem z pogardą. - Jesteś żałosna.
-Ja jestem żałosna? - uniosła wysoko brwi, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-No a nie? - zaśmiałem się sarkastycznie. - Przychodzisz tutaj, uśmiechasz się jak idiotka, popychasz moją dziewczynę... - wymieniałem, patrząc na nią z kpiną. Kątem oka zauważyłem, jak Maja i Austin stoją obok, tłumiąc śmiech.
-Serio? - popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. - Chodzisz z takim dzieciakiem? - wskazała na Maję.
W tym momencie drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a do środka weszła uśmiechnięta Abby.
-Hej. - przywitała się, nie zwracając uwagi na zdezorientowaną pielęgniarkę. Podeszła do Austina, który objął ją w talii, a następnie złączył ich usta.
Wymieniliśmy z Mają porozumiewawcze spojrzenia, tłumiąc śmiech.
-On też? - sapnęła z niedowierzaniem. - Ja was nie rozumiem. Popatrzcie sobie na nie, a potem na mnie. I co? - uniosła brwi, zakładając ręce na biodrach, a ja musiałem się na prawdę powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-To, że one są prześliczne, a ty wyglądasz jak dziwka. - rzuciłem od niechcenia, wzruszając przy tym ramionami.
Dziewczyniemomentalnie opadła szczęka.
-Jak możesz, ty...
-Coś ci się nie podoba? - do rozmowy wtrąciła się Abby, przez co wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę. - Tu są drzwi. Odprowadzić cię? - uśmiechnęła się słodko, a ja i Austin momentalnie parsknęliśmy śmiechem.
-Przyszłam tylko powiedzieć, że po południu wychodzisz ze szpitala. - warknęła, po czym wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
Momentalnie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Maja jednak stała, wpatrując się w drzwi.
-Szkoda mi jej... - mruknęła, a mi i Austinowi momentalnie opadła szczęka.
-Serio? - uniosłem brwi, wpatrując się w mojego aniołka.
-Nie musieliście jej potraktować tak brutalnie... - wydęła dolną wargę, po czym podeszła do łóżka i usiadła na jego krańcu.
Przewróciłem oczami, po czym zsunąłem z siebie kołdrę.
-Chodź tu, DZIECIAKU. - podkreśliłem ostatnie słowo, przez co z ust Mai uciekł cichy chichot. Przysunąłem się do niej maksymalnie blisko, układając ręce na talii dziewczyny.
-Kocham cię, kotuś. - mruknąłem, po czym złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku...
***Trzy dni później***
Siedziałem w domu, wpatrując się w ekran telewizora. Właściwie, nic mnie już nie bolało, czułem się jak nowo narodzony.
Był tylko pewien problem...
Maja chodziła do szkoły i nie widziałem jej od paru godzin. Miałem ochotę zerwać się z tego pieprzonego łóżka i pojechać do szkoły, żeby zobaczyć ją chociażby na chwilę. Wiedziałem jednak, że już bym jej nie puścił, a wtedy miałaby problemy...
Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się powoli, a w progu stanęła moja mama.
-Cześć, synku. Masz gości. - uśmiechnęła się do mnie, na co ja uniosłem wysoko brwi.
W tym momencie do pokoju wszedł mój kuzyn z typowym dla niego uśmieszkiem na ustach, a za nim pojawiła się postać Conora,
Momentalnie zacisnąłem pięści oraz szczękę.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. - rzuciła moja mama, po czym wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Jak miło was widzieć. - zaszydziłem, zakładając ręce za głową.
-Wzajemnie, Bieber. - odparł Danny, zakładając ręce na piersi i opierając się o ścianę.
-Co was do mnie sprowadza? - uśmiechnąłem się do nich słodko.
-Muszę przyznać, że masz prześliczną dziewczyną. - wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
-Trzymaj się od niej z daleka. - wstałem z łóżka i podszedłem do niego.
-Tak daleko, jak ty trzymałeś się od mojej? - uniósł wysoko brwi, zaciskając szczękę.
-Kurwa, ile razy mam mówić, że nie miałem pojęcia, że to twoja laska? - wyrzuciłem ręce w powietrze.
-Widzę, że lubisz takie młody, Bieber. - zignorował mój ostatni komentarz, uśmiechając się pod nosem. - Musi być zajebista w łóżku. - mruknął z rozmarzeniem.
-Spróbuj ją tylko dotknąć. - warknąłem, zaciskając ręce na jego koszulce. - Tak swoją drogą, to ona cię tak urządziła? - zakpiłem, wpatrując się w jego policzek.
Odepchnął mnie od siebie, poprawiając koszulkę.
-To teraz ty mi powiedz, skąd ta nagła zmiana u Chrisa. - oblizał powoli wargi wpatrując się we mnie.
-Nie twoja spra... - przerwało mi ciche otwieranie drzwi.
-Danny. - zaćwierkała wesoło Jazzy, podbiegając do chłopaka.
-Hej, maleńka. - ukucnął, biorąc ją na ręce. - Ale ty wyrosłaś.
-Przyjdziesz do mnie zobaczyć moje lalki? - spytała, robiąc słodkie oczka.
-No jasne. - rzucił, uśmiechając się do niej.
Cała trójka wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Chwilę zajęło mi uspokojenie się. Następnie wyszedłem z pokoju, schodząc schodami na parter. Skierowałem się prosto do kuchni, gdzie z hukiem postawiłem na blacie szklankę, nalewając do niej wody. Wypiłem sporego łyka, opierając się o blat.
Kątem oka zauważyłem, jak mama przygląda mi się uważnie, lecz postanowiłem to zignorować.
Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałem kroki na schodach, a moim oczom ukazał się Danny i Conor.
-Do widzenia, ciociu. - pożegnał się, po czym przeniósł wzrok na mnie.
-Do zobaczenia, Bieber. - posłał mi znaczący uśmieszek, przez co krew zagotowała się w moich żyłach.
-Spierdalaj. - rzuciłem do niego, przez co mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
Chłopak jedynie zaśmiał się pod nosem, a następnie razem z przyjacielem opuścili dom.
-Co to miało znaczyć!? - krzyknęła moja mama.
-To, na co sobie zasłużył. - mruknąłem, wzruszając ramionami.
-Co się stało między tobą, a Dannym? - spytała, odkładając kubek do szafki. - Kiedyś tak dobrze się dogadywaliście, a teraz co? - założyła ręce na piersi, wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Westchnąłem głośno, drapiąc się po karku. Zastanawiałem się czy powiedzieć jej o wszystkim czy może znaleźć sprytną wymówkę.
-Na pewno chcesz wiedzieć? - spytałem, przeczesując palcami włosy.
-Tak, masz mi powiedzieć. - odparła, patrząc na mnie sceptycznie.
-Pieprzyłem się z jego laską. - wyrzuciłem na jednym tchu. - Ale nie miałem pojęcia, że to jego dziewczyna. Bzykałem się z nią na jakiejś imprezie. - wzruszyłem ramionami, robiąc minę niewiniątka.
Mama wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Oj, synku... - westchnęła. - Czy mam rozumieć, że na każdej imprezie sypiałeś z różnymi dziewczynami? - spytała, patrząc na mnie sceptycznie.
-Z kilkoma na każdej imprezie... - poprawiłem ją, uśmiechając się słodko i drapiąc z zakłopotaniem po karku.
-Boże, Justin... - mruknęła, kręcąc głową. - A Maja wie, co ty robiłeś, zanim ją poznałeś? - uniosła brwi, czekając na moją odpowiedź.
-Tak, wie... - odparłem, szczerząc się do niej.
-Ta dziewczyna jest na prawdę święta... - kolejny raz pokręciła głową.
-Oj, nie jest taka święta, na jaką wygląda. - mruknąłem pod nosem, uśmiechając się łobuzersko.
-A przez kogo? - uniosła pytająco brwi. - Przez ciebie. - uderzyła palcem w moja klatkę piersiową. - Przez ciebie i te twoje nieogarnięte hormony.
-Jestem tylko facetem, mamo. - uniosłem ręce, śmiejąc się pod nosem. - A Maja...
Myślami wróciłem do momentu, w którym bzykaliśmy się pod prysznicem. Na moje usta momentalnie wkradł się łobuzerski uśmiech.
-Nie chcę wiedzieć, o czym teraz myślisz... - mruknęła moja mama.
-Masz rację. - zaśmiałem się. - Nie chcesz wiedzieć...
Przez moją głowę przelatywały przeróżne obrazy. Moment, w którym się poznaliśmy, wyjazd nad jezioro, ucieczka przed Chrisem i Dylanem...
Zawsze uważałem ją za najgrzeczniejszą dziewczynkę na świecie. Jednak z biegiem czasu zacząłem myśleć zupełnie inaczej.
I zupełnie mi to nie przeszkadzało...
Nie... Nie jest święta...
Jest cudowna...
-Nie mogę najnormalniej w świecie przyjść i zobaczyć, jak czuje się mój kochany kuzyn? - uniósł pytająco brwi, a z jego twarzy nie znikał ten cholernie irytujący, kpiący uśmieszek.
Chwilę później przeniósł wzrok na Maję, która w dalszym ciągu siedziała na kanapie, patrząc to na mnie, to na Danny'iego.
-Hej, ślicznotko. - posłał jej łobuzerski uśmieszek. - To twoja dziewczynka, Chris? - spojrzał na mnie znacząco, natomiast ja zacisnąłem pięści.
-Odpierdol się. - warknąłem, przewracając oczami.
-Zaraz, zaraz... - mruknął, a uśmiech na jego twarzy znacznie się powiększył. - To laska Biebera...
Zacisnąłem szczękę, czując ogarniającą mnie złość. Jakby tego było mało, chwilę później w sali pojawił się Conor.
-No pewnie. - rzuciłem sarkastycznie. - Jeszcze ciebie tu brakowało. - mruknąłem, wywracając oczami.
-Stęskniłeś się za mną, Robens? - spytał z rozbawienie.
-Cholernie.. - zaszydziłem, wkładając dłonie do kieszeni.
Wzrok Conora wylądował na Mai, a na jego ustach pojawił się ten pieprzony, łobuzerski uśmieszek.
-Co to za ślicznotka? - spytał, przenosząc wzrok na Danny'iego.
-Nie uwierzysz, stary. Laska Biebera. - wymienili między sobą znaczące spojrzenia, przez co moje ciśnienie podskoczyło do dwustu.
-Naoglądałeś się już? - warknąłem. - To teraz spierdalaj.- wskazałem ręką na drzwi.
-Widzę, że Bieber lubi takie młode... Ciekawe czy jest z nią tylko dla seksu czy...
-Słucham? - Majka powoli podniosła się z kanapy, przez co tym razem na moich ustach pojawił się uśmieszek.
-To, co słyszałaś, kicia. - zaśmiali się, przyglądając się dziewczynie.
-Zapytam po raz kolejny... - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Czy ja wyglądam na dziwkę?
-Ale mi mogłabyś dać, co kochanie? - zbliżył się do niej, w dalszym ciągu utrzymując swój cholerny uśmieszek.
I w tym momencie Majka nie wytrzymała. Uderzyła Danny'ego w twarz, ciskając w niego piorunami.
-Kurwa, ostra jest. - zaśmiał się Conor, wkładając ręce do kieszeni.
-Lubię takie. - szepnął kuzyn Biebera, ponownie zbliżając się do Mai.
-Weź stąd, kurwa, spierdalaj. Jak widzisz, nie jesteś tu mile widziany. - warknąłem, stając pomiędzy nim, a blondynką.
-Co ty taki nerwowy? - zaśmiał się Danny, unosząc ręce w geście obronnym.
-Jak widzisz nie mam humoru. - rzuciłem bez emocji, po czym pchnąłem Danny'ego w stronę drzwi.
-Ale szczęście mamy niesamowite... - odezwał się Conor. - Nie dość, że Bieber leży w szpitalu, to jeszcze poznaliśmy jego panienkę. - ostatni raz obdarzył blondynkę cwaniackim uśmiechem, po czym, razem z Dannym wyszli z sali.
-Pierdolony idiota. - mruknąłem, patrząc, jak drzwi od pokoju powoli się zamykają. - A tak poza tym, kolejny facet przybył na twojej liście. - posłałem jej znaczące spojrzenie, na co blondynka przewróciła jedynie oczami.
Usiadłem na kanapie, odchylając głowę. W pewnym momencie Maja zerwała się z miejsca, stając kawałek przede mną. Otworzyłem jedno oko, spoglądając na nią pytająco.
-Popatrz na mnie i powiedz czy ja na prawdę wyglądam jak dziwka. - podniosła głos. - Tylko szczerze, o to samo pytałam Justina i Austina, ale wiadomo, co oni powiedzieli. - dodała, wyrzucając ręce w powietrze.
-Mała, ty nie słuchaj tego debila. To największy kretyn na świecie. - mruknąłem, lecz blondynka nie wydawała się do końca przekonana. Z głośnym westchnieniem podniosłem cztery litery z sofy. - Jak nie wierzysz, to chodź coś zobaczyć. - podszedłem do niej i złapałem ją za rękę. Podeszliśmy do łóżka, na którym leżał Justin. - Patrz, co ten skurwiel mu zrobił. - odsłoniłem lekko kołdrę Biebera, wskazując na jego ramię, na którym widniała blizna.
Dziewczyna podeszła bliżej i przejechała po niej opuszkami palców.
-To jest...
-Tak, od noża. - dokończyłem za nią, obserwując reakcję dziewczyny.
-Skurwiel... - mruknęła pod nosem. - I to jest jego kuzyn? - uniosła brwi z lekkim niedowierzaniem.
-Tsa... - odparłem, unikając wzroku blondynki.
Jeśli Bieber będzie chciał jej powiedzieć, dlaczego tak się nienawidzą, zrobi to. Ja nie zamierzam się mieszać.
-A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie... - zacząłem, zwracając przy tym uwagę Mai. - Wyglądasz kurewsko seksownie, a nie jak dziwka. - posłałem jej łobuzerski uśmieszek, przez co oberwałem lekko w ramię...
***
Była godzina ósma rano, a my nadal rozmawialiśmy. Ta dziewczyna okazała się najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. Był tak naturalna i delikatna, że na moje usta automatycznie wkradał się szczery uśmiech.
-Chcesz kawy? - spytałam, podnosząc się z kanapy.
-Chętnie. - odparłem, a dziewczyna udała się w stronę drzwi.
Podszedłem do leżącego na łóżku Biebera.
-Oj stary, lepiej się obudź, bo nie będę miał żadnych oporów, żeby ci ją ukraść. - mruknąłem, uśmiechając się łobuzersko.
-Tylko spróbuj... - usłyszałem znajomy, zachrypnięty głos, przez co moje oczy rozszerzyły się w lekkim szoku.
-Bieber... Witamy wśród żywych. - zaśmiałem się cicho.
-No tak, siema... - zmrużył lekko oczy. - A tak w ogóle, to co się dzieje...? - podrapał się z zakłopotaniem po głowie. - Ja pierdole, ale mam kaca..
Wybuchnąłem głośnym śmiechem, zwracając przy tym uwagę szatyna.
-Miałeś wypadek samochodowy i z tego co mówiła Majka, byłeś już po drugiej stronie, a ty tu teraz o jakimś kacu... - pokręciłem ze śmiechem głową. - Cały Bieber...
-Spierdalaj od mojej dziewczyny. - mruknął, patrząc na mnie sceptycznie. - I w ogóle co ty tu robisz? - dodał, unosząc brwi.
-Przyszedłem w nocy i dotrzymywałem Mai towarzystwa. - wyszczerzyłem się do niego. - I powiem ci, że bardzo dobrze, że tu byłem. - spojrzałem na niego znacząco. - Danny i Conor tu przyszli.
Widziałem, jak szczęka Justina się zaciska, a on stara się powstrzymać gniew, który ogarnął jego ciało.
-Wiedzą? - spytał, a ja od razu zrozumiałem, co ma na myśli.
-Tak. - mruknąłem, wypuszczając głośno powietrze.
-Kurwa. - mruknął cicho, przeczesując włosy. - No nic, tym będę się martwił później. Nie zrobili jej nic, prawda?
Zachichotałem cicho pod nosem, przypominając sobie wczorajszą noc.
-Majka mu przyjebała. - uśmiechnąłem się łobuzersko, zarażając tym chłopaka.
-Tak swoją drogą, gdzie ona jest? - spytał, wpatrując się we mnie.
-Poszła po kawę. - odparłem, wskazując na drzwi.
Na ustach szatyna momentalnie pojawił się cwaniacki uśmiech.
-Co ty znowu kombinujesz, Bieber? - zmarszczyłem brwi, czekając na jego odpowiedź.
-Zobaczysz... Udawaj tylko, że jeszcze się nie obudziłem. - mruknął, a następnie zsunął się na łóżku, przykrywając kołdrą po samą szyję...
***Oczami Mai***
Po wyjęciu kawy z automatu udałam się z powrotem do sali, w której leżał Justin. Chociaż nie spałam całą noc, nie czułam zmęczenia. Wszystkie emocje, przepełniające moje ciało całkowicie wyeliminowały zmęczenie.
Doszłam do pokoju i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka. Zastałam obu chłopaków w takich samych pozycjach i w tych samych miejscach. Podeszłam do Chrisa i podałam mu kawę, za co podziękował mi serdecznym uśmiechem.
Swoją drogą, nie spodziewałam się, że Chris może tak się zmienić...
Postawiłam swój kubek na szafce, po czym usiadłam na krześle koło Justina. Przygryzłam dolną wargę, obserwując jego idealne rysy twarzy. Pogładziłam go opuszkami palców po policzku, uśmiechając się pod nosem. Nagle chłopak drgnął, a po chwili jego ciężkie powieki zaczęły się powoli podnosić.
-Justin... - szepnęłam, czując, jak po moim policzku spływa jedna, pojedyncza łza.
-C- co się dzieje? - wychrypiał. - Kim jest Justin...
Moje serce na moment stanęło, a ja wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
-Ki- Kim ty jesteś? - zapytał cicho. - Umarłem? Jestem w niebie? Jesteś aniołem? - pogładził mnie delikatnie po policzku, patrząc prosto w moje czekoladowe tęczówki.
-Nic nie pamiętasz? - wyszeptałam, spoglądając na niego niepewnie.
-Ja... nie mam pojęcia, co się dzieje... Ja...
Nagle przerwał mu głośny wybuch śmiechu Chrisa. Popatrzyłam na blondyna z niedowierzaniem, lecz już po chwili do moich uszu doszedł dźwięk śmiechu Justina.
-Teraz normalnie przeszedłeś samego siebie, Bieber. - wydukał Chris.
Momentalnie przeniosłam wzrok na szatyna, który pękał ze śmiechu.
-Ty... - wyjąkałam. - Wy... - nie potrafiłam złożyć normalnego zdania. - Nie! - pisnęłam, wstając z krzesła.
-Przepraszam, skarbie. Nie potrafiłem się powstrzymać. - powiedział przez śmiech.
Przenosiłam wzrok to na Chrisa, to na Justina, którzy w dalszym ciągu śmiali się wniebogłosy.
-Nienawidzę was! - krzyknęłam, starając się powstrzymać wybuch śmiechu. Zaczęłam się cofać w stronę drzwi, jednak już po chwili poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
-Bu! - do moich uszu doszedł stłumiony krzyk, przez co podskoczyłam lekko.
W całej sali rozległy się głośne śmiechy. Natychmiast odwróciłam się, stając twarzą w twarz z uśmiechniętym od ucha do ucha Austinem.
-Jezu! Chcesz, żebym zawału dostała? - spojrzałam na niego z wyrzutem, łapiąc się za serce.
-Mi też miło cię widzieć. - odparł ze szczerym uśmiechem.
-Nie pozwól jej uciec. - rzucił Justin, posyłając brunetowi znaczące spojrzenie.
Spojrzałam na niego sceptycznie, zakładając ręce na piersi.
-Kocham cię, kicia. - posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech, czym przekupił moje serce.
-Ja ciebie też. - odparłam, po czym podeszłam do szatyna i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, obejmując dłońmi jego twarz. Chłopak ułożył ręce na moich biodrach, pogłębiając pocałunek.
Ponownie stałam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Osoba, którą kocham ponad własne życie wróciła do mnie.
Nasze języki walczyły ze sobą o dominację, żaden nie chciał ustąpić. I w tamtym momencie ani trochę nie przeszkadzał mi fakt, że zaraz obok stali Chris i Austin, patrząc się na nas.
-Proszę wszystkich o opuszczenie sali. - do moich uszu doszedł głos pielęgniarki, która, razem z lekarzem, weszła do pokoju.
-Dokończymy to później. - szatyn jęknął cicho w moje usta, łapiąc mnie za tyłek. Przewróciłam teatralnie oczami, ostatni raz muskając jego usta.
Wyszłam za Austinem i Chrisem na korytarz, a następnie usiadłam na jednym z krzeseł.
-Danny przyjechał. - odezwał się Chris, spoglądając na Austina.
-No to zaczną się kłopoty. - mruknął brunet, opadając na krzesło koło mnie.
-Gdzie Abby? - spytałam nagle, kiedy zorientowałam się, że nigdzie nie widzę mojej przyjaciółki.
-Musiała iść z rodzicami do tej szkoły. - odparł, opierając łokcie na kolanach. - Pamiętasz, że za dwa dni rozpoczęcie roku szkolnego, prawda? - uniósł brwi z wyraźnym rozbawieniem.
-O nie... - jęknęłam, odchylając głowę.
Jakimś cudem wypadło mi to z głowy...
***Oczami Justina***
W ogóle nie słuchałem tego, co mówił do mnie lekarz. Myślami cały czas byłem przy Mai.
-Justin! - usłyszałem głośny głos lekarza, przez co wzrok z drzwi przeniosłem na jego twarz. - Pytałem czy coś cię boli. - spojrzał na mnie sceptycznie. - Rozumiem, że stęskniłeś się za swoją dziewczyną, ale musisz mnie słuchać.
-Tak, jasne. - mruknąłem, chcąc, aby jak najszybciej stąd wyszedł.
-Więc boli cię coś? - ponowił pytanie.
-Mam kaca. - rzuciłem krótko, wzruszając przy tym ramionami.
-Młodzi ludzie w tych czasach... - westchnął, przewracając oczami. - Twoje serce przestało bić, a po obudzeniu się jedyną rzeczą jaką mówisz jest to, że masz kaca. - zironizował, jednak ja wyłapałem z jego nudnego wykładu jedną ważną informację.
-Skoro moje serce przestało bić, to czy nie powinienem...
-Teoretycznie tak. Lekarze nie dali rady cię reanimować i twoje serce się zatrzymało. Uznaliśmy cię za martwego, ale... - zaciął się, ubierając swoje myśli w słowa. - Ale na korytarzu siedzi pewna dziewczyna, która tak mocno cię kocha, że przywróciła cię do życia. - zakończył, posyłając mi znaczące spojrzenie, a mi momentalnie opadła szczęka.
-Ona mnie... mnie uratowała...? - spytałem niepewnie.
-Tak. - posłał mi lekki uśmiech. - Kiedy powiedziałem jej, że odszedłeś, ona stwierdziła, że do niej wrócisz. I faktycznie wróciłeś. - opowiadał, dalej będąc w lekkim szoku. - Musisz ją bardzo mocno kochać, prawda? - uniósł pytająco brwi, a na moich ustach mimowolnie zakwitł lekki uśmiech.
-Najmocniej na świecie. - odparłem rozmarzony.
-To w takim razie po jaką cholerę wsiadałeś do samochodu po alkoholu? - spojrzał na mnie z wyrzutem. - Przecież ona by nie przeżyła bez ciebie. Kiedy dowiedziała się, że nie dajemy ci żadnych szans zemdlała i oprócz ciebie musieliśmy ratować również ją. - opowiadał mi to wszystko, a ja czułem, jak moje serce, oprócz wyrzutów sumienia przepełnia również przyjemne ciepło.
Ona na prawdę mnie kocha.
I to bardzo...
-Na razie to wszystko. I tak widzę, że mnie nie słuchasz. - pokręcił głową, wzdychając ciężko. Wyszczerzyłem się do niego, kiedy odchodził w kierunku drzwi. - Tylko się nie przemęczaj. - rzucił na odchodne, po czym razem z pielęgniarką opuścili salę.
Nie przemęczę się, ponieważ zaraz obok będą Austin i Chris. Gdybyśmy byli sami...
Drzwi od sali ponownie się otworzyły, a w progu ujrzałem najpiękniejszą dziewczynę na świecie, przez co na moich ustach momentalnie pojawił się szczery uśmiech.
-Siema, stary. - usłyszałem głos Austina.
-No witam. - odparłem, śmiejąc się cicho pod nosem.
Jednak już po chwili mój wzrok z powrotem wylądował na blondynce. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc, jednak przerwało nam głośne kaszlnięcie.
-Tak się składa, że my też tu jesteśmy. - rzucił Austin, przyciągając do siebie krzesło.
Przewróciłem oczami, opierając się o barierki łóżka.
-Ten lekarz jest jakiś pojebany. Ja mu mówię, że mnie łeb napierdala, a on tylko przewraca oczami. - westchnąłem, wyrzucając ręce w powietrze.
-Powiem ci szczerze, że bardzo ci tak dobrze. - Maja spojrzała na mnie sceptycznie, na co zaśmiałem się cicho.
-Też cię kocham, niunia...
***
-W końcu zostaliśmy sami. - mruknąłem cicho, kiedy chłopaki opuścili salę.
-To teraz mogę cię w końcu opieprzyć. - zamknęła drzwi, zakładając ręce na piersi. Podeszła powoli do łóżka, opierając się o jego ramę.
Posłałem jej wymijający uśmiech, drapiąc się po karku.
-Co ci strzeliło do tej ślicznej główki, idioto? - wyrzuciła ręce w powietrze.
Zaśmiałem się nerwowo, zsuwając się na łóżku.
-Mamo, nie bij mnie... - załkałem, zakrywając głowę kołdrą.
Maja z głośnym westchnięciem podeszła do łóżka, siadając na nim, po czym ściągnęła ze mnie kołdrę.
-Justin, dobrze wiesz, że ja bym bez ciebie nie przeżyła.
-Przecież wiesz, że nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Miałem wygrać, a nie wylądować w szpitalu. - przygryzłem lekko dolną wargę. - Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię tak wystraszyć. Tak jakoś wyszło. Jedno piwo za drugim i skończyłem zataczając się na wszystkie strony...
Maja zachichotała cicho, przez co uniosłem pytająco brwi.
-Przypomniała mi się pierwsza noc, jak się poznaliśmy. Wtedy też byłeś porządnie pijany. Utopiłbyś się w tej cholernej rzece... - mruknęła, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Ale mój anioł stróż zawsze jest przy mnie. - pochyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
-Masz być ostrożniejszy, rozumiesz? - objęła moją twarz dłońmi, patrząc mi głęboko w oczy. - Cholernie cię kocham i nie chcę cię stracić. - pogładziła skórę na moich policzkach, uśmiechając się delikatnie.
-Przepraszam, niunia. - mruknąłem, przyciągając jej ciało bliżej siebie. - Kocham cię, słonko. - dodałem, po czym objąłem ją ramionami w talii i zatopiłem twarz w jej włosach, wtulając jej ciało w swoje.
***Trzy dni później***
-Udało nam się... - rzucił Austin, a ja przeniosłem na niego wzrok. - Nie wnieśli sprawy do sądu.
Odetchnąłem głęboko. Nie chciałem pójść siedzieć...
-Ale mojego autka już nie ma... - wydąłem dolną wargę, robiąc minę szczeniaczka, czym rozśmieszyłem, siedzącą obok, blondynkę.
-Wiesz, że Danny przyjechał, prawda? - Austin spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi.
-Tsa... - mruknąłem, wzdychając głośno.
Kątem oka zauważyłem, jak Maja przygryzła dolną wagę. Przeniosłem na nią wzrok, posyłając dziewczynie pytające spojrzenie.
-Tak w ogóle, to czemu ty i twój kuzyn tak bardzo się nienawidzicie? - spytała cicho, jakby czegoś się obawiała.
Wymieniłem z Austinem porozumiewawcze spojrzenia, po czym skupiłem całą swoją uwagę na blondynce.
-Przeleciałem kiedyś laskę Danny'iego, ale nie miałem pojęcia, że to jego dziewczyna. - wyrzuciłem z siebie na jednym tchu, obserwując jej reakcję.
Dziewczyna pokręciła głową z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Wyszczerzyłem się do niej, przez co zaśmiała się cicho.
-No tak, mogłam się tego domyśleć... - westchnęła, roztrzepując lekko moje włosy.
Z uśmiechem na ustach pochyliłem się i złączyłem nasze wargi. Objąłem dłońmi twarz blondynki, natomiast ona wplątała palce w moje włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki. Jęknąłem cicho w jej usta, nie przerywając pocałunku. Przejechałem językiem po dolnej wardze dziewczyny, prosząc o dostęp, który niemal od razu mi dała. Nasze języki zaczęły walczyć o dominację, przenosząc nas tym samym do całkowicie innego, odległego świata, w którym liczyła się tylko ta chwila.
-Przepraszam... - w pokoju rozległ się głos pielęgniarki. Niechętnie oderwałem się od słodkich warg Mai, spoglądając z rozdrażnieniem na dziewczynę, która weszła do sali. Miała może z dwadzieścia lat. Podeszła do mnie, odpychając Maję od łóżka.
-Ty widzisz, co robisz? - rzuciłem do niej, zaciskając lekko pięści. Maja posłała mi karcące spojrzenie, lecz ja nie miałem zamiaru tak tego zostawić.
-Ale co ja takiego robię? - spytała słodko, zakręcając kosmyk włosów wokół palca.
-Wiesz co? - prychnąłem z pogardą. - Jesteś żałosna.
-Ja jestem żałosna? - uniosła wysoko brwi, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-No a nie? - zaśmiałem się sarkastycznie. - Przychodzisz tutaj, uśmiechasz się jak idiotka, popychasz moją dziewczynę... - wymieniałem, patrząc na nią z kpiną. Kątem oka zauważyłem, jak Maja i Austin stoją obok, tłumiąc śmiech.
-Serio? - popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. - Chodzisz z takim dzieciakiem? - wskazała na Maję.
W tym momencie drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a do środka weszła uśmiechnięta Abby.
-Hej. - przywitała się, nie zwracając uwagi na zdezorientowaną pielęgniarkę. Podeszła do Austina, który objął ją w talii, a następnie złączył ich usta.
Wymieniliśmy z Mają porozumiewawcze spojrzenia, tłumiąc śmiech.
-On też? - sapnęła z niedowierzaniem. - Ja was nie rozumiem. Popatrzcie sobie na nie, a potem na mnie. I co? - uniosła brwi, zakładając ręce na biodrach, a ja musiałem się na prawdę powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-To, że one są prześliczne, a ty wyglądasz jak dziwka. - rzuciłem od niechcenia, wzruszając przy tym ramionami.
Dziewczyniemomentalnie opadła szczęka.
-Jak możesz, ty...
-Coś ci się nie podoba? - do rozmowy wtrąciła się Abby, przez co wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę. - Tu są drzwi. Odprowadzić cię? - uśmiechnęła się słodko, a ja i Austin momentalnie parsknęliśmy śmiechem.
-Przyszłam tylko powiedzieć, że po południu wychodzisz ze szpitala. - warknęła, po czym wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
Momentalnie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Maja jednak stała, wpatrując się w drzwi.
-Szkoda mi jej... - mruknęła, a mi i Austinowi momentalnie opadła szczęka.
-Serio? - uniosłem brwi, wpatrując się w mojego aniołka.
-Nie musieliście jej potraktować tak brutalnie... - wydęła dolną wargę, po czym podeszła do łóżka i usiadła na jego krańcu.
Przewróciłem oczami, po czym zsunąłem z siebie kołdrę.
-Chodź tu, DZIECIAKU. - podkreśliłem ostatnie słowo, przez co z ust Mai uciekł cichy chichot. Przysunąłem się do niej maksymalnie blisko, układając ręce na talii dziewczyny.
-Kocham cię, kotuś. - mruknąłem, po czym złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku...
***Trzy dni później***
Siedziałem w domu, wpatrując się w ekran telewizora. Właściwie, nic mnie już nie bolało, czułem się jak nowo narodzony.
Był tylko pewien problem...
Maja chodziła do szkoły i nie widziałem jej od paru godzin. Miałem ochotę zerwać się z tego pieprzonego łóżka i pojechać do szkoły, żeby zobaczyć ją chociażby na chwilę. Wiedziałem jednak, że już bym jej nie puścił, a wtedy miałaby problemy...
Nagle drzwi od mojego pokoju otworzyły się powoli, a w progu stanęła moja mama.
-Cześć, synku. Masz gości. - uśmiechnęła się do mnie, na co ja uniosłem wysoko brwi.
W tym momencie do pokoju wszedł mój kuzyn z typowym dla niego uśmieszkiem na ustach, a za nim pojawiła się postać Conora,
Momentalnie zacisnąłem pięści oraz szczękę.
-To ja wam nie będę przeszkadzać. - rzuciła moja mama, po czym wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Jak miło was widzieć. - zaszydziłem, zakładając ręce za głową.
-Wzajemnie, Bieber. - odparł Danny, zakładając ręce na piersi i opierając się o ścianę.
-Co was do mnie sprowadza? - uśmiechnąłem się do nich słodko.
-Muszę przyznać, że masz prześliczną dziewczyną. - wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
-Trzymaj się od niej z daleka. - wstałem z łóżka i podszedłem do niego.
-Tak daleko, jak ty trzymałeś się od mojej? - uniósł wysoko brwi, zaciskając szczękę.
-Kurwa, ile razy mam mówić, że nie miałem pojęcia, że to twoja laska? - wyrzuciłem ręce w powietrze.
-Widzę, że lubisz takie młody, Bieber. - zignorował mój ostatni komentarz, uśmiechając się pod nosem. - Musi być zajebista w łóżku. - mruknął z rozmarzeniem.
-Spróbuj ją tylko dotknąć. - warknąłem, zaciskając ręce na jego koszulce. - Tak swoją drogą, to ona cię tak urządziła? - zakpiłem, wpatrując się w jego policzek.
Odepchnął mnie od siebie, poprawiając koszulkę.
-To teraz ty mi powiedz, skąd ta nagła zmiana u Chrisa. - oblizał powoli wargi wpatrując się we mnie.
-Nie twoja spra... - przerwało mi ciche otwieranie drzwi.
-Danny. - zaćwierkała wesoło Jazzy, podbiegając do chłopaka.
-Hej, maleńka. - ukucnął, biorąc ją na ręce. - Ale ty wyrosłaś.
-Przyjdziesz do mnie zobaczyć moje lalki? - spytała, robiąc słodkie oczka.
-No jasne. - rzucił, uśmiechając się do niej.
Cała trójka wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego. Chwilę zajęło mi uspokojenie się. Następnie wyszedłem z pokoju, schodząc schodami na parter. Skierowałem się prosto do kuchni, gdzie z hukiem postawiłem na blacie szklankę, nalewając do niej wody. Wypiłem sporego łyka, opierając się o blat.
Kątem oka zauważyłem, jak mama przygląda mi się uważnie, lecz postanowiłem to zignorować.
Po jakiś dziesięciu minutach usłyszałem kroki na schodach, a moim oczom ukazał się Danny i Conor.
-Do widzenia, ciociu. - pożegnał się, po czym przeniósł wzrok na mnie.
-Do zobaczenia, Bieber. - posłał mi znaczący uśmieszek, przez co krew zagotowała się w moich żyłach.
-Spierdalaj. - rzuciłem do niego, przez co mama spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
Chłopak jedynie zaśmiał się pod nosem, a następnie razem z przyjacielem opuścili dom.
-Co to miało znaczyć!? - krzyknęła moja mama.
-To, na co sobie zasłużył. - mruknąłem, wzruszając ramionami.
-Co się stało między tobą, a Dannym? - spytała, odkładając kubek do szafki. - Kiedyś tak dobrze się dogadywaliście, a teraz co? - założyła ręce na piersi, wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Westchnąłem głośno, drapiąc się po karku. Zastanawiałem się czy powiedzieć jej o wszystkim czy może znaleźć sprytną wymówkę.
-Na pewno chcesz wiedzieć? - spytałem, przeczesując palcami włosy.
-Tak, masz mi powiedzieć. - odparła, patrząc na mnie sceptycznie.
-Pieprzyłem się z jego laską. - wyrzuciłem na jednym tchu. - Ale nie miałem pojęcia, że to jego dziewczyna. Bzykałem się z nią na jakiejś imprezie. - wzruszyłem ramionami, robiąc minę niewiniątka.
Mama wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Oj, synku... - westchnęła. - Czy mam rozumieć, że na każdej imprezie sypiałeś z różnymi dziewczynami? - spytała, patrząc na mnie sceptycznie.
-Z kilkoma na każdej imprezie... - poprawiłem ją, uśmiechając się słodko i drapiąc z zakłopotaniem po karku.
-Boże, Justin... - mruknęła, kręcąc głową. - A Maja wie, co ty robiłeś, zanim ją poznałeś? - uniosła brwi, czekając na moją odpowiedź.
-Tak, wie... - odparłem, szczerząc się do niej.
-Ta dziewczyna jest na prawdę święta... - kolejny raz pokręciła głową.
-Oj, nie jest taka święta, na jaką wygląda. - mruknąłem pod nosem, uśmiechając się łobuzersko.
-A przez kogo? - uniosła pytająco brwi. - Przez ciebie. - uderzyła palcem w moja klatkę piersiową. - Przez ciebie i te twoje nieogarnięte hormony.
-Jestem tylko facetem, mamo. - uniosłem ręce, śmiejąc się pod nosem. - A Maja...
Myślami wróciłem do momentu, w którym bzykaliśmy się pod prysznicem. Na moje usta momentalnie wkradł się łobuzerski uśmiech.
-Nie chcę wiedzieć, o czym teraz myślisz... - mruknęła moja mama.
-Masz rację. - zaśmiałem się. - Nie chcesz wiedzieć...
Przez moją głowę przelatywały przeróżne obrazy. Moment, w którym się poznaliśmy, wyjazd nad jezioro, ucieczka przed Chrisem i Dylanem...
Zawsze uważałem ją za najgrzeczniejszą dziewczynkę na świecie. Jednak z biegiem czasu zacząłem myśleć zupełnie inaczej.
I zupełnie mi to nie przeszkadzało...
Nie... Nie jest święta...
Jest cudowna...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!
Postanowiłam już dzisiaj dodać rozdział ;)
Następny powinien pojawić się do piątku, ponoeważ wyjeżdżam na weekend i nie będę miała możliwości dodania kolejnego rozdziału...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania ;)
Hejka Kochani!
Postanowiłam już dzisiaj dodać rozdział ;)
Następny powinien pojawić się do piątku, ponoeważ wyjeżdżam na weekend i nie będę miała możliwości dodania kolejnego rozdziału...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania ;)
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Ostatnio miałam ustawiony zwiastun bloga jako prywatny, teraz ustawiłam na publiczny. Sorki ;)
(Wiem, że nie dostosowałam długości filmu, ale nie mogę już tego zrobić. Poprawię ten zwiastun---> zrobię go ponownie...)