czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 33...


W momencie, kiedy zatrzymało się serce Justina, zatrzymało się również moje. Przestałam oddychać, a nogi niemalże odmówiły mi posłuszeństwa.
Jeśli wtedy z moich oczu wypływały litry łez, teraz było to morze, a wręcz ocean.
-Nie!!! - wrzasnęłam tak głośno, że zaraz w pomieszczeniu pojawili się moi przyjaciele oraz rodzice Justina. - Nie możesz mnie zostawić!!! - jęknęłam zdesperowana, a następnie, niewiele myśląc, pchnęłam szklane drzwi, wpadając do pokoju, w którym leżał Justin.
-Proszę stąd wyjść. - lekarz złapał mnie za ramię, starając się wyprowadzić z pomieszczenia.
-Nigdzie nie idę! - krzyknęłam przez łzy, wyszarpując się z jego uścisku.
Dobiegłam do... nieżyjącego... Justina, ledwo widząc przez napuchnięte od płaczu oczy.
-Nie możesz tu być. On nie żyje i nic z tym nie zrobisz. - pielęgniarka starała się przemówić mi do rozsądku, lecz w tym momencie żadne słowa nie docierały do mojej głowy.
-Justin, kocham cię! Nie zostawiaj mnie! - krzyknęłam z desperacją w głosie.
Dobiegłam do jego łóżka i złapałam go za rękę.
Była jeszcze ciepła...
-Proszę cię! Wiem, że mnie słyszysz! - moje łzy kapały na nagą klatkę piersiową chłopaka. - Idioto, wróć do mnie! Ja bez ciebie nie przeżyję! - szybkim ruchem otarłam łzy, które uniemożliwiały mi widzenie.
-On odszedł. - powiedział łagodnie lekarz, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Ale do mnie wróci. - warknęłam przez zaciśnięte zęby, a następnie, niewiele myśląc, pochyliłam się nad Justinem i złączyłam nasze wargi. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, gładząc opuszkami palców skórę na jego twarzy. - Masz do mnie wrócić,rozumiesz? - przeczesałam dłonią jego włosy, ciągnąc za ich końcówki, a następnie ponownie złączyłam nasze usta.
Nagle poczułam, jak dłoń Justina delikatnie ściska moją.
-Puls wrócił! - krzyknął jeden z lekarzy, odciągając mnie od Justina.
Niemalże wypchnęli mnie za drzwi, ponownie zajmując się moim ukochanym. Pomimo łez, na moich ustach pojawił się lekki uśmiech, kiedy zobaczyłam, że serce Justina ponownie zaczęło bić. Ułożyłam swoją dłoń na sercu, przygryzając dolną wargę.
-Wiedziałam, że mi tego nie zrobisz... - szepnęłam, a następnie, omijając przyjaciół i rodziców Justina, wyszłam na korytarz, siadając na jednym z krzeseł. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, układając na nich głowę. Chwilę później poczułam, jak na oby dwóch krzesełkach obok mnie, siadają moi przyjaciele.
-On się nie podda... - wyszeptałam, pociągając nosem.
-Jestem tego pewien... - odparł Austin, gładząc mnie uspokajająco po plecach.
Z pomieszczenia wyszli rodzice Justina razem z dwoma lekarzami. Podeszli bliżej, patrząc na mnie z wdzięcznością.
-Jak ty to zrobiłaś? - spytał jeden z lekarzy, przypatrując mi się uważnie. - On... nie żył...
-Co znaczy nie żył!? - spytała z przerażeniem pani Bieber, a wszystkie pary oczu, oprócz moich, wylądowały na lekarzu.
-Jego serce się zatrzymało, przestało pracować. On... umarł... - powiedział cicho. - Ale wtedy weszła ta dziewczyna... - wskazał na mnie. - Nie wiem, jakim cudem, ale wrócił do nas... - pokręcił lekko głową, w dalszym ciągu będąc w ogromnym szoku. - Ona przywróciła go do świata... żywych...
Wszyscy popatrzyli na mnie, a ja przygryzłam dolną wargę, ponownie spuszczając głowę.
-Powiedz mi tylko, jak... ? - lekarz ukucnął przede mną.
-Nie mam pojęcia. - pociągnęłam nosem, wycierając załzawione oczy wierzchem dłoni. - Po prostu do końca wierzyłam, że mnie nie zostawi... - wyszeptałam.
-Niesamowite... - lekarz pokręcił powoli głową, a następnie odszedł razem ze swoim pomocnikiem.
-Jak mamy ci dziękować? - spytała mama Justina, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Uratowałaś naszego syna.
-Ja przecież nic nie zrobiłam. Tylko go... pocałowałam. - ponownie przygryzłam wargę.
Na ustach wszystkich momentalnie pojawił się lekki uśmiech, który udzielił się również mnie.
-Dziękuję, kochanie. - szepnęła pani Bieber, a następnie przytuliła mnie, gładząc uspokajająco po plecach.
***
Parę godzin później lekarze skończyli operować Justina. Jego stan był stabilny. Przenieśli go na jedną z sal szpitala.
-Panie doktorze, można do niego wejść? - spytała mama Justina, widząc lekarza, przechodzącego przez korytarz.
-Tak, ale proszę zachowywać się cicho. - odparł, odchodząc.
Rodzice Justina weszli do niego, zamykając za sobą drzwi.
-Tak w ogóle, to co wam strzeliło do głowy, żeby się ścigać? A tak poza tym, to dla was normalne, żeby upijać się w środku dnia? - spytałam, spoglądając sceptycznie na Austina.
Chłopak podrapał się z zakłopotaniem po głowie, a następnie oparł łokcie na kolanach.
-Justin postanowił świętować to, że się z tobą bzykał. -wyrzucił na jednym tchu, a mi momentalnie opadła szczęka.
I już nawet nie mówię o tym, że Austin wiedział, co robiłam z Justinem w łóżku, ale o sam idiotyczny pomysł.
-Że co proszę? - spojrzałam na niego, nie dowierzając.
-To jest właśnie Justin i jego pomysły... - mruknął pod nosem, pocierając skronie. - Ale mnie łeb napierdziela...
-I bardzo ci tak dobrze. Może to was czegoś nauczy... - westchnęła Abby, kręcąc z dezaprobatą głową.
Chłopak rozłożył się na krzesłach, układając głowę na kolanach mojej przyjaciółki. Zaczął bawić się jej włosami, patrząc prosto w jej oczy.
Przyglądałam im się z uśmiechem na ustach. Do mojej głowy ponownie napłynęły wspomnienia, w których byłam na prawdę szczęśliwa. Momenty, w których byłam w objęciach Justina...
Moje przemyślenia mimowolnie zeszły na temat naszego seksu. Nic nie poradzę na to,że znów do tego wracam...
To, jak mnie dotykał. To, ile wkładał w to uczuć. Jego wargi sunące po mojej rozgrzanej skórze i te wszystkie słowa, które szeptał mi do ucha...
Na moje usta automatycznie wkradł się uśmiech, co nie uszło uwadze Abby i Austina.
-To, co myślę? - spytała Abby, posyłając mi znaczące spojrzenie.
-Dokładnie. - przytaknęłam, uśmiechając się lekko.
-Ej ! Ja też chcę czytać wam w myślach. - mruknął Austin, po czym wydął wargę i założył ręce na piersi.
-Nie ma szans, skarbie. - moja przyjaciółka posłała mu łobuzerski uśmieszek, po czym krótko pocałowała go w usta.
Nagle z pokoju wyszli rodzice Justina. Jego mama miała w oczach łzy, przez co mój nastrój od razu się pogorszył. Przyjaciele spojrzeli na mnie pytająco, na co ja lekko skinęłam głową.
Weszli do pokoju Justina,zamykając za sobą drzwi.
-Co powiedział lekarz? - spytałam.
-Justin nadal jest pod narkozą. Może wybudzić się w ciągu najbliższych paru godzin, lecz nie wiadomo, czy nie zapadnie w śpiączkę. - odparła smutno pani Bieber. - Musimy być dobrej myśli. - dodała, po czym razem z mężem skierowali się na koniec korytarza.
Siedziałam w ciszy, starając się odgonić od siebie przeraźliwe myśli.
Justin nie może być w śpiączce.
Po prostu nie może...
Parę minut później z pokoju, w którym leżał Justin, wyszli Abby z Austinem.
-Ja się zbieram, kochanie. Trzymaj się. - dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła.
-Dziękuję. - szepnęłam, posyłając jej przyjazny uśmiech.
Podeszłam do Austina i pożegnałam się z nim przyjacielskim uściskiem.
-Gdyby tylko coś się działo, dzwoń. - powiedział do mnie, na co przytaknęłam głową. - Będziemy rano.
-Możecie powiadomić moich rodziców, że zostaję w szpitalu? - poprosiłam ich.
-Oczywiście. Do zobaczenia.
Kiedy zniknęli za dużymi drzwiami, odwróciłam się przodem do pokoju Justina, biorąc głęboki oddech.
Pchnęłam drzwi, wchodząc do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowało się jedno łóżko, szafka nocna, krzesła oraz kanapa.
Mój wzrok niemal natychmiast wylądował na Justinie. Po cichu zamknęłam za sobą drzwi,podchodząc bliżej łóżka.
-I co ty najlepszego narobiłeś... - westchnęłam, siadając na krześle obok łóżka. - Obiecuję, że jak tylko się obudzisz, oberwiesz w ten pusty łeb. - mruknęłam, łapiąc go za rękę. Zaczęłam gładzić opuszkami palców jego skórę, patrząc prosto w zamknięte oczy chłopaka.-Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co ja tu przeżywam? - spytałam, składając delikatne pocałunki na jego dłoni. - Kocham cię, Justin. Musisz wyzdrowieć, musisz z tego wyjść. - mówiłam, wierząc, że słyszy każde moje słowo. - Musisz jutro rano otworzyć oczy i znowu się uśmiechnąć. Musisz znowu mnie pocałować i musisz ponownie sprawić, że będę najszczęśliwszą osobą na świecie... - poczułam, jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. - Chcę, abyś znowu był tylko mój i mógł mnie pocieszyć... - nie wytrzymałam. Rozpłakałam się, układając głowę na nagiej klatce piersiowej chłopaka. - Tak strasznie cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim i wiedz, że jeśli byś tego nie przeżył, ja również oddałabym swoje życie. Ja bez ciebie nie istnieję. Pamiętaj o tym... - całowałam jego klatkę piersiową, kierując się w górę. Chwilę później złączyłam nasze usta, chcąc chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że Justin leży tutaj nieprzytomny.
Siedziałam przez jakiś czas, wpatrując się w jego idealne rysy twarzy. W końcu wstałam, zakładając ręce na piersi. Stanęłam przy barierce łóżka, opierając się o nią.
-Wiesz, że jesteś kompletnym kretynem, prawda? - zaśmiałam się cicho, pociągając nosem.
-Chciałbym zobaczyć jego minę, kiedy powiesz mu to, jak się obudzi. - usłyszałam cichy śmiech za sobą, a chwilę później dłonie, gładzące moje odkryte ramiona.
-Chris... - wyszeptałam, rozpoznając głos.
-Jak on się czuje? - spytał po chwili, w dalszym ciągu gładząc uspokajająco moje ramiona.
Stałam tam, jak sparaliżowana. W dalszym ciągu się go bałam, zwłaszcza, że oprócz nieprzytomnego Justina, nie było tu nikogo.
-Nie bój się mnie... - wyszeptał, a przez moje ciało przeszły dreszcze. - Nic ci nie zrobię.
Odwróciłam się powoli, stając na przeciwko Chrisa. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez parę dobrych chwil, nic nie mówiąc.
-Nie skrzywdzę cię. - powtórzył, głaszcząc delikatnie mój policzek.
-Boję się ciebie. - wyszeptałam, spuszczając wzrok.
Chłopak uniósł moją głowę tak, abym ponownie mogła spojrzeć mu w oczy.
-Nie masz się czego bać. - wypowiedział każde słowo głośno i wyraźnie. Jeszcze przez chwilę patrzył prosto w moje oczy, a następnie westchnął głośno, zakładając ręce na karku.- Chcę zacząć od nowa. Proszę cię, zapomnijmy o tamtym i skupmy się na tym, co jest teraz.
-Możemy spróbować... - wyszeptałam,unikając jego wzroku.
-Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem, co wam zrobiłem. - spojrzał przelotnie na Justina. - Wiem, że byłem dupkiem, ale chcę to wszystko naprawić.
-Wierzę ci... - szepnęłam.
-W takim razie... - zaczął nieśmiało. - Chris... - wyciągnął do mnie dłoń.
-Maja. - zaśmiałam się cicho, chwytając jego rękę.
-To część oficjalną mamy już za sobą. - westchnął blondyn. - A teraz powiedz, jak on się czuje? - wskazał na Justina.
-Nie jest najlepiej, ale jego stan jest już stabilny. Na chwilę jego serce przestało bić, ale dzięki Bogu, wrócił do nas. - szepnęłam, podchodząc do łóżka szatyna.
-Bieber, jeśli mnie słyszysz to wiedz, że nigdy za tobą nie przepadałem, ale masz z tego wyjść. - skrzywił się lekko, jednak już po chwili na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek. - Co jak co, ale szczęście to on ma. - mruknął Chris, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Już wylądował po drugiej stronie, a tę śliczną buźkę nadal ma w nienaruszalnym stanie. - zaśmiał się, czym zaraził również mnie.
-Tak... - mruknęłam cicho, podchodząc do szatyna. Pogładziłam go delikatnie po policzku,przejeżdżając opuszkami palców po minimalnym zadrapaniu przy jego skroni. - Która godzina? - spytałam po chwili, odwracając się przodem do blondyna.
-Za dwadzieścia dwunasta. - odparł, po wcześniejszym wyjęciu komórki.
-Jakim cudem cię tutaj wpuścili? - zmarszczyłam brwi. - Godziny odwiedzin kończą się o dziesiątej.
-Nie pytałem o pozwolenie. - wzruszył ramionami,siadając na kanapie. - A tobie pozwolili zostać? - spytał, przyglądając mi się uważnie.
-Słodki uśmiech potrafi zdziałać cuda. - powtórzyłam jego gest.
Chris zaśmiał się cicho, opadając na kanapę.
-Bieber będzie załamany... - westchnął, opierając łokcie na kolanach.
-A to czemu? - uniosłam pytająco brwi.
-Z jego pięknego autka zostały tylko części, a on na prawdę kochał ten swój samochodzik. - odparł.
-Byłeś tam z nimi? Widziałeś wypadek? - spytałam od razu.
-Nie, ale Austin zadzwonił do mnie, żebym przyjechał i zabrał dragi z samochodu Biebera. - powiedział głosem niezdradzającym żadnych emocji.
Westchnęłam cicho, po raz kolejny przenosząc wzrok na Justina.
-Ale powiem ci szczerze, że jak go zobaczyłem w tym samochodzie, byłem niemal pewien, że on... nie żyje...
Niewidzialna siła ścisnęła mnie właśnie za serce. Niby byłam przy nim w momencie, kiedy zatrzymało się jego serce, lecz usłyszeć to z czyiś ust...
Okropne uczucie.
-A wtedy ja zająłbym jego miejsce... - dodał ciszej, podchodząc do mnie. Patrzył prosto w moje tęczówki, przez co ja spuściłam wzrok.
-Chris, ja kocham jego i tylko jego. - postanowiłam w końcu się odezwać.
-Wiem. - zaśmiał się cicho. - Ale to nie zmienia faktu, że bym próbował. - wsunął dłonie do kieszeni, odchodząc w stronę kanapy.
***Oczami Chrisa***
Wiecie, jak się teraz czuję?
Może to i głupie, ale jestem szczęśliwy...
Wybaczyła mi, zgodziła się zacząć wszystko od nowa.
To niesamowite... Ja przecież wcale nie znam tej dziewczyny, a mimo wszystko ją... kocham...
Wiem, że brzmi to na prawdę dziwnie w moich ustach, lecz nic na to nie poradzę. Takie są fakty...
Obserwowałem ją, jak z miłością patrzyła na Justina. Z jej oczu można było wyczytać wszystkie uczucia, jakimi darzy Biebera.
Przyglądałem się jej idealnym rysom twarzy, która, swoją drogą wyglądała, jakby należała do anioła.
Mimowolnie mierzyłem wzrokiem również jej ciało, które było... no po prostu cudowne...
-Byłabym wdzięczna, gdybyś przestał się tak na mnie gapić. - z zamyśleń wyrwał mnie cichy głosik blondynki.
-Przepraszam, skarbie, ale będzie ciężko. - mruknąłem, śmiejąc się pod nosem.
Dziewczyna pokręciła z rozbawieniem głową, a następnie usiadła na krześle obok łóżka.
-Gdzie się poznaliście? - spytałem nagle, zakładając ręce na piersi.
-Justin i Austin spędzali pierwszy weekend wakacji tam, gdzie ja i Abby. - odparła, w dalszym ciągu wpatrując się w Justina. Po chwili wstała i podeszła do kanapy,siadając koło mnie. Oparła się o oparcie sofy,przymykając powieki.
-Zmęczona? - spytałem.
-Właściwie, to nie. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. - odparła, a na jej twarzy mimowolnie pojawił się maleńki uśmieszek.
-Nie będę wnikać w to, co robiliście przed tym wypadkiem. - uniosłem ręce, poruszając znacząco brwiami.
-Dziękuję. - zaśmiała się cicho, przez co i na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Mogę cię o coś spytać? - uniosłem pytająco brwi.
-Cały czas o coś pytasz. - wzruszyła lekko ramionami, uśmiechając się lekko.
-Czy kiedy znalazłyście się wtedy w barakach... - posłałem jej znaczące spojrzenie, na co skinęła lekko głową. - Byłaś z Bieberem? - dokończyłem, obserwując jej reakcję.
-Nie, dopiero trzy godziny później. - wzruszyła ramionami, na co zaśmiałem się pod nosem.
Po raz kolejny...
Nagle wybuchnąłem głośnym śmiechem. Blondynka posłała mi pytające spojrzenie, lecz ja nadal śmiałem się do rozpuku.
-No co jest? Też chcę sobie poprawić humor. - założyła ręce na piersi, robiąc minę pięciolatki.
-Przypomniała mi się mina mojego kuzyna, kiedy opowiadał, jak oberwał od ciebie w mordę. - odparłem, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Blondynka zmarszczyła brwi, lecz na jej ustach zakwitł lekki uśmieszek.
-Ja kogoś uderzyłam? - zrobiła minę niewiniątka.
-Kochanie, ty już nawet nie pamiętasz, ilu facetów od ciebie oberwało... - posłałem jej łobuzerski uśmiech. - Pozwól, że ci przypomnę. - odkaszlnąłem cicho, przybierając poważny wyraz twarzy. - Ja, Jason - chłopak z imprezy, Nick - mój kuzyn czyli ten koleś z hotelu, Dylan, dwójka ludzi Dylana no i oczywiście Luke. - zakończyłem moją przemowę, uśmiechając się pod nosem.
-Skąd wiesz o tym wszystkim... ? - spytała dziewczyna, a jej oczy rozszerzone były dwukrotnie.
-Ja wszystko wiem, skarbie... - posłałem jej łobuzerski uśmiech. - Tak swoją drogą, śmiałem się z Luke'a przez kilka tygodni, kiedy dowiedziałem się, że laska złamała mu nos. - zachichotałem cicho.
-Każdy z was zasłużył sobie na to. - mruknęła zabawnie, zakładając ręce na piersi. - Pozwól, że teraz to ja coś ci uświadomię. - popatrzyła na mnie znacząco. - Twój kuzyn nazwał mnie dziwką, ty próbowałeś mnie zgwałcić, Jason próbował mnie zgwałcić, Dylan chciał mnie zgwałcić, jego ludzie tak samo, a z Lukiem to była całkiem inna historia... - zakończyła głośnym westchnięciem.
-Przepraszam... - mruknąłem cicho, przypominając sobie dzień, kiedy pierwszy raz spotkałem Maję. - Ja... nie chciałem... I wiem, jak głupio to teraz brzmi, ale ja na prawdę nie chciałem cię skrzywdzić...
-Chris, wyjaśniliśmy to już sobie. Ja nie chcę do tego wracać. Wybaczyłam ci, więc nie patrzmy już wstacz. - przerwała mi.
-To może... przyjacielski uścisk na zgodę...? - wyszczerzyłem się, na co blondynka jedynie przewróciła oczami.
-Chodź tu. - mruknęła cicho, przez co na moich ustach pojawił się szczery uśmiech.
Objąłem ramionami jej drobne ciałko, układając głowę w zagłębieniu szyi blondynki.Dziewczyna również objęła mnie w pasie.
Wiecie, jak się wtedy czułem?
Właśnie wtedy poczułem, że jestem nic nie warty, gnojem, zasłaniającym się bronią - dokładnie to, co powiedziała mi Maja, podczas naszego pierwszego "spotkania"...
I w tym momencie się przeraziłem...
A wiecie dlaczego ?
Spod mojej powieki wypłynęła jedna, pojedyncza, samotna łza. Po raz pierwszy w życiu...
Byłem kompletnie zdezorientowany. Ja... płaczę?
Przecież nigdy nie pokazuję swoich emocji.
Nigdy !!!
Nigdy.
Nigdy...
-Chris... - usłyszałem cichy głos Mai. - Ty... płaczesz? - spytała niepewnie.
-Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje... - szepnąłem, unikając jej zatroskanego wzroku.
-To ja powinnam płakać. W końcu to ja kocham chłopaka, który leży zaraz obok, kompletnie odcięty od świata...
Popatrzyłem prosto w jej przepiękne tęczówki, a spod mojej powieki uciekła kolejna, ciężka łza.
-Ale ja kocham ciebie... - szepnąłem, kolejny raz obejmując jej ciało ramionami.
Jestem cholernie ciekawy, jak zareagowaliby moi współpracownicy oraz wrogowie, kiedy zobaczyliby, że Chris Robens wyznaje miłość piętnastolatce i wypłakuje się w jej ramię...
Ale dopiero teraz zrozumiałem, że najnormalniej w świecie właśnie tego potrzebuję. Porozmawiać z kimś szczerze, wyżalić się...
-Nie płacz. Nie chcę, żeby ktokolwiek przeze mnie płakał. - szepnęła, ścierając z moich policzków łzy.
-Nie powiesz nikomu, prawda? - spytałem, nawiązując do mojego chwilowego załamania. - A tym bardziej Justinowi.
-Nie martw się. Nie powiem. - uśmiechnęła się lekko. - A jeśli ma ci to poprawić humor, nie jesteś jedynym, który przy mnie płacze... - posłała mi znaczące spojrzenie, przez co automatycznie uniosłem brwi. - Justin i Luke nie są tacy twardzi, na jakich wyglądają. - wzruszyła ramionami.
-No właśnie. - do mojej głowy wpadła pewna myśl. - O co chodziło w tej akcji z Lukiem i Jakiem? - spytałem.
Z ust blondynki uciekło ciche westchnienie.
-Abby chodziła kiedyś z Jakiem, a Luke przystawiał się do mnie. Tyle że wtedy byli takimi idiotami, że założyli się o to, który z nich jako pierwszy pozbawi nas dziewictwa. - zakończyła, przewracając oczami.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Mój wzrok utkwiony był w idealnie wypolerowanej podłodze.
-A jesteś dziewicą? - spytałem, a na moje usta mimowolnie wkradł się łobuzerski uśmieszek.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jak i rozbawieniem.
-Nie wierzę, że o to zapytałeś... - pokręciła głową, a na jej ustach mimowolnie zakwitł lekki uśmieszek.
-Jestem po prostu ciekawy... - wzruszyłem ramionami, uważnie obserwując jej reakcję. - Więc jak? - dodałem, posyłając jej bezczelny uśmiech.
-Nie, nie jestem. - odparła, spuszczając wzrok.
-A od ilu? - zaśmiałem się pod nosem, przez tematy, o których właśnie rozmawiamy.
-Od dwudziestu czterech godzin. Jeszcze jakieś pytania, dotyczące mojego dziewictwa? - założyła ręce na piersi, wpatrując się we mnie sceptycznie.
-Resztę pytań będę miał do Biebera. - posłałem jej znaczące spojrzenie, przez co oberwałem lekko w ramię.
-Jesteście okropni. - mruknęła z miną pięciolatki.
-Tak swoją drogą, już rozumiem, dlaczego Bieber był naćpany. - pokiwałem lekko głową. - On ćpa tylko w specjalnych okazjach... - zaśmiałem się cicho.
Maja przewróciła oczami, wzdychając głośno.
-Na prawdę zaczynam się czuć tak, jakby ten wypadek był moją winą. - mruknęła.
-Wiesz, że nie to miałem na myśli. On cię po prost tak cholernie kocha. Pamiętam dokładnie, jak tego dnia, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, on miał cię... - urwałem, nie chcąc wypowiadać tego słowa. - Jego mina, kiedy powiedziałem mu, że go kochasz była...
-Że co? - blondynka uniosła głos. - Powiedziałeś mu o tym?
Pokiwałem twierdząco głową.
-A ja tak się starałam, żeby on się niczego nie domyślił... - sapnęła.
Z moich ust uciekł cichy chichot, kiedy zobaczyłem zażenowanie, widoczne na jej twarzy.
-Przepraszam, skarbie... - zrobiłem minę niewiniątka.
Nagle drzwi od pokoju zaskrzypiały. W progu ukazała się postać, która chwilę później weszła do pomieszczenia. W momencie, kiedy odwróciła się przodem do nas, słabe światło lampy oświetliło jej twarz.
-Danny... - warknąłem, zaciskając pięści.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Pomimo tego, że w rozdziale właściwie mało się dzieje, mi się on na prawdę podoba...
W notce pod ostatnim rozdziałem mogłam trochę źle sprecyzować parę zdać...
NIE ZAMIERZAM KOŃCZYĆ JESZCZE TEGO OPOWIADANIA...
Nie martwcie się. Tu się jeszcze duuużo wydarzy...
I jeszcze jedna sprawa...
Pod ostatnim rozdziałem zostawiłam Wam link do zwiastunu stworzonego przez Kadu;*.
Postanowiłam również zrobić swój ( własnoręcznie). Nie wiem, jak wyszedł, ponieważ pierwszy raz coś takiego robiłam. Mam nadzieję,że obejrzycie i skomentujecie. W tym zwiastunie występuje NASZA Maja...


Wpadajcie na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Czy ja jestem popieprzona? Właśnie przed chwilą napisałam prolog czwartego opowiadania...

12 komentarzy:

  1. Haha :) nawet nie wiesz jaka kochana jestes ;* dziekuje ;> uwielbiam Twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twoje opowiadanie! Rozdział boski :) Czekam nn <3 <3 <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff cieszę się że Jus żyje :* Świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się że Justin żyje;) a rozdział naprawdę świetny. nie spodziewałam się że Chris się rozpłacze. czekam na następny <33333

    OdpowiedzUsuń
  5. całe szczęście że Justin żyje. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
    rozdział przecudowny :)
    masz już plany gdzie spędzasz sylwestra ?
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział.Kocham to opowiadanie.Życze weny kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej dowiesz się tutaj ---> http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/2013/12/libster-award.html

    ~ Weronika Bieber Dębicka ..

    OdpowiedzUsuń
  8. nadal się z wywalonymi gałami ! omg Chris i Maja w jednym pomieszczeniu ? SAMI ?! ;O Niby on tu mówi, że ją kocha i tak dalej, ale nie wiem czemu, myślę, że on coś przez to kombinuje. To dlatego, że piszesz, że tyle się jeszcze wydarzy :D Po prostu uwielbiam Ciebie i tego bloga <3 Nawet nie wiesz, ile szczęścia dajesz mi, wstawiając tak cudowne rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku jejku jejku..
    tego to się nie spodziewałam, serio !
    ten Danny .. kurde dziwny typ..
    Chris jaki słodziak. popłakał się ;<
    a co do płakania, to właśnie wariatko ja też się na samym początku popłakałam. siedziałam taka zesrana i sama do sb. " nie no on nie może umrzeć, on przeżyje" i taka panika i wgl ryczałam jak idiotka, ale cóż to tylko i wyłącznie dlatego, że tak świetnie piszesz !
    Jestem ciekawa co jeszcze może się tu wydarzyć.. Ten kuzyn kurde mnie przeraża, nikt go nie lubi o,O
    PRZEPRASZAM, że pod ostatnimi rozdziałami nie zostawiłam komentarzy ale znasz moje położenie xd ; )
    Dlatego, też musiałam tu sie "wygadać"
    Podsumowując rozdzial mega, mega, mega <3
    Kocham Cię i czekam na nn <3 ; **
    true-big-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. nie da się obejrzeć zwiastunu który wykonalaś ponieważ wyskakuje ze jest to film prywatny . A rozdzial fajny czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...