O Boże...Nie wierzę...ten rozdział jest dokładnie dwa razy dłuższy,niż najdłuższy opublikowany na blogu...
Mam nadzieję,że nie zaśniecie... ;D
***Oczami Mai***
Otworzyłam powoli powieki,przyzwyczajając się do światła słonecznego,które wpadało przez otwarte okno.Przeciągnęłam się na łóżku,ziewając przeciągle.Jedną ręką wyciągnęłam telefon z pod poduszki,sprawdzając godzinę.Zegarek wskazywał 10:30.No cóż,trzeba nacieszyć się ostatnimi dniami wolności.Już za tydzień idę do liceum,co oznacza,że skończy się lenistwo,a zacznie ciężka praca.
Nie mogę uwierzyć,że całe wakacje zleciały mi w tak szybkim tempie.Wszystko za sprawą jednej,cudownej osoby,którą kocham ponad własne życie...
Poczułam lekki ucisk w żołądku na myśl o dzisiejszym spotkaniu z rodzicami Justina.Nic mi o nich nie opowiadał,z wyjątkiem tego,że są to jego adopcyjni rodzice.Biologicznych nigdy nie poznał,lecz za jakiś czas będzie chciał to zmienić.Nie wiedziałam,jak mnie przyjmą i czy w ogóle będą akceptować związek swojego syna.Chociaż z drugiej strony,dlaczego mieliby mieć jakieś przeciwwskazania.Justin ma dziewiętnaście lat i może robić to,co uważa za słuszne.Kopnęłam swoją kołdrę,odpychając ją na sam koniec łóżka.Wstałam i obciągnęłam swoją koszulkę,która podciągnęła mi się podczas spania.Powolnym krokiem podeszłam do okna,opierając się o parapet.Wpatrywałam się we wszystko dookoła.Nagle każda,nawet najdrobniejsza rzecz stała się dla mnie cudowna.
Nie wiedziałam,że miłość aż tak odmienia ludzi...
W pewnym momencie w pokoju rozniósł się odgłos dzwoniącego telefonu.Podeszłam do łóżka i podniosłam go z poduszki,przeciągając palcem po dotykowym ekranie.
-Halo ?-powiedziałam,w dalszym ciągu zaspanym głosem.
-Hej,kochanie.Nie obudziłem cię,prawda ?-spytał z troską w głosie,przez co na mojej twarzy rozkwitł szczery uśmiech.
-Nie,przed chwilą wstałam.-odparłam,opierając się o parapet.
-To dobrze.-odparł,a ja wyczułam w jego głosie lekką ulgę.-Jak się spało ?
-Bez ciebie strasznie...-zrobiła smutną minkę,lecz po chwili zachichotałam cicho pod nosem.-A ty czemu nie śpisz ?-dodałam,biorąc pod uwagę fakt,że Justin nie należy do rannych ptaszków.
-Wiesz...-zaczął.-Moja kochana siostrzyczka i braciszek dostają histerii,jak nie widzą mnie dwa dni.-westchnął cicho.-Wpadli do mojego pokoju o ósmej rano.Rozumiesz ? Ósma rano...-zaśmiałam się cicho,słysząc oburzenie w jego głosie.
-Musisz przyjechać do mnie,bo,jak już mówiłam,moi rodzice chcą z tobą porozmawiać.-powiedziałam z lekką ironią.-Jakkolwiek to brzmi.-dodałam,uśmiechając się krzywo.
-O której mam być,skarbie ?-spytał,a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
-O której ci pasuje.-odparłam,podchodząc do szafy z ubraniami.
-W takim razie będę za godzinę.-powiedział,a na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech na myśl,że niedługo zobaczę swój ideał.
-Już nie mogę się doczekać.-odparłam,przerzucając ubrania na półce.-Justin ? Jaki jest twój ulubiony kolor ?-spytałam,zakładając jedną rękę na biodrze.
-Fioletowy.-odparł niemalże natychmiast.
-No to do zobaczenia za godzinę.-zaćwierkałam do słuchawki.-Kocham cię.-dodałam pospiesznie i nie czekając na odpowiedź szatyna,zakończyłam połączenie,rzucając telefon na łóżko.Kolejny raz odwróciłam się przodem do szafy,w celu wyjęcia z niej ubrań na dzisiaj.Zdecydowałam się na krótkie,jeansowe,poszarpane na dole spodenki koloru fioletowego,lekko prześwitującą koszulę bez na ramiączka również koloru fioletowego,a na stopy wsunęłam krótkie trampki-oczywiście fioletowe.Następnie podeszłam do biurka i podniosłam z niego fioletowy zegarek,zapinając go na lewym nadgarstku.Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem.Wpatrywałam się przez chwilę w swoje odbicie,po chwili lekko roztrzepując swoje blond włosy.Uśmiechnęłam się jeszcze przelotnie do siebie,po czym tanecznym krokiem wyszłam z łazienki,udając się do kuchni.
-Cześć,mamo.-posłałam jej serdeczny uśmiech,siadając na wysokim krześle barowym.
-Cześć córciu.Widzę,że masz dzisiaj bardzo dobry humor.-odwzajemniła mój gest,przyglądając mi się uważnie.
-Tak.-odparłam nieśmiało,spuszczając głowę.
-Czy to ma jakiś związek z Justinem ?-spytała,unosząc lekko brwi.
-Tak.-odparłam po raz kolejny,czując,jak moje policzki zaczynają przybierać kolor delikatnie czerwony.
Chwilę później do kuchni wszedł mój tata z rękoma założonymi na piersi.
-Czy mnie wzrok nie myli ?-zapytał,podchodząc bliżej.-Moja córka zdecydowała się wrócić do domu...-zakpił,lecz czułam,że tak na prawdę nie jest na mnie zły.
-Cześć tato...-przywitałam się słodkim głosem,śmiejąc się nerwowo.
-Tak trudno było najnormalniej w świecie zapytać ? Powiedzieć prawdę ?-spojrzał na mnie sceptycznie,przez co spuściłam wzrok.
-Przepraszam...-miałam nadzieję,że jak wykażę skruchę,moje małe przewinienie pójdzie w niepamięć.
-Wiesz,że chcemy porozmawiać z tym człowiekiem.To,że wiemy jak ma na imię i jak wygląda,nie znaczy,że go znamy i może spotykać się z naszą córką.-ostrzegł mnie.-Kiedy go przyprowadzisz ?
-Będzie za jakieś pół godziny...-odparłam,uśmiechając się delikatnie.-Ale proszę was,nie wystraszcie go.-dodałam,bojąc się zachowania moich rodziców.-Nie wypytujcie go o wszystko.
-Musimy wiedzieć z kim spotyka się nasza córka.-tata po raz kolejny posłał mi ostrzegawcze spojrzenie,na co jedynie przewróciłam oczami.
-Maja,jesteś pewna,że Justin jest...tym jedynym ? Ty masz 15 lat,a on 19.Nie uważasz,że to dość duża różnica wieku ?-do rozmowy wtrąciła się mama.
-Tak,jestem pewna.Justin to ten jedyny,a wiek nie ma dla nas żadnego znaczenia.-powiedziałam z przekonaniem.-A teraz muszę coś zjeść,bo Justin wystraszy się mojego burczącego brzucha.-zaśmiałam się chicho,a moi rodzice zawtórowali mi.
Podeszłam do jednaj z kuchennych szafek i wyjęłam z niej płatki czekoladowe,a z lodówki wzięłam mleko.Nasypałam czekoladowe kulki do miski i zalałam je mlekiem,wyciągając z szuflady łyżkę.Kolejny raz zajęłam miejsce na krześle barowym i zaczęłam pałaszować moje śniadanie,rozmawiając z rodzicami.Po jakimś czasie w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.Na mojej twarzy niemal natychmiast pojawił się ogromny uśmiech,na myśl,że za parę sekund zobaczę swojego ukochanego.Jak oparzona zerwałam się z krzesła i tanecznym krokiem udałam się w stronę drzwi.Nacisnęłam na klamkę,a moim oczom ukazał się szatyn.Ubrany był w czerwone,nisko opuszczone rurki oraz białą bokserkę,która ukazywała jego idealne mięśnie.Zmierzyłam go wzrokiem,czując,że mój uśmiech stał się jeszcze większy.
-Hej,księżniczko.-uśmiechnął się,ukazując rządek swoich białych ząbków.
-Hej.-odwzajemniłam jego gest,zakładając mu ręce na szyję.Chłopak objął mnie w talii i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.Zrobiłam krok do tyłu,na co szatyn zrobił krok do przodu,wchodząc do środka domu.
-Cholernie się za tobą stęskniłem.-mruknął mi cicho do ucha.
-Nie bardziej,niż ja za tobą.-dodałam,po czym ponownie naparłam na wargi szatyna,całując go z pasją.
-Mhm.-usłyszeliśmy ciche odkaszlnięcie.
Niechętnie,lecz szybko oderwałam się od Justina,odwracając się w stronę mojej mamy,stojącej w progu salonu.
-Dzień dobry.-przywitał się Justin,posyłając mojej mamie słodki uśmiech.Nadal obejmował mnie w talii i nic nie zapowiadało tego,że miałby mnie puścić.
-Dzień dobry.-odparła moja rodzicielka,również się do niego uśmiechając.-Chodźmy do salonu.-zaprosiła nas skinieniem głowy,wchodząc do pokoju.
-Nie wystrasz się za bardzo.-szepnęłam do szatyna.
-Postaram się.-odparł,lekko chichocząc,po czym złożył pojedynczy pocałunek na mojej odkrytej szyi.-Ślicznie wyglądasz.-szepnął prosto do mojego ucha,w wyniku czego przez całe moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Złapałam dłoń szatyna i poprowadziłam go do salonu,w którym czekali już moi rodzice.
-Dzień dobry.-przywitał się Justin,zwracając się do mojego taty.Poprowadziłam Justina do kanapy,trzymając go za rękę,niczym pięcioletnie dziecko.Szatyn zajął miejsce na przeciwko moich rodziców,spoglądając na mnie znacząco.Ja jednak musiałam go niestety rozczarować.Uśmiechnęłam się do niego wymijająco.
-W takim razie,ja czekam na górze.Ostatnie drzwi na lewo.-chłopak spojrzał na mnie z błaganiem w oczach,przez co zachichotałam cicho.-Nie wystraszcie go.Proszę...-zwróciłam się do rodziców,przez co przewrócili teatralnie oczami.
Odwróciłam się na pięcie,w dalszym ciągu czując na sobie wzrok szatyna.Weszłam po schodach na górę,od razu udając się do mojego pokoju.
No,Justin.Powodzenia...
***Oczami Justina***
Patrzyłem,jak moja księżniczka odchodzi,zostawiając mnie z jej rodzicami.Kochanie,jak mogłaś mi to zrobić ?
Odwróciłem się do państwa Greyson,uśmiechając się lekko.Nie wiedziałem,jak ma przebiegać ta rozmowa.Maja ma piętnaście lat,więc to zrozumiałe,że rodzice się o nią martwią.Zwłaszcza,że zniknęła na parę dni,a jej rodzice wiedzą,że była ze mną.Miałem tylko ogromną nadzieję,że nie będą mi tłumaczyć,do czego służy prezerwatywa.Nie potrafiłbym pohamować śmiechu.
-A więc,Justin...-zaczęła mama Mai,a ja w duszy dziękowałem Bogu,że nie musiałem odzywać się jako pierwszy.-Po pierwsze,jeśli będziesz miał zamiar kolejny raz zabierać gdzieś naszą córkę,masz nam o tym mówić.Na prawdę niewiele brakowało,abyśmy zgłosili zaginięcie Majki na policji.My to co innego,ale rodzice Abby nie znają ciebie,ani Austina i nie byli zachwyceni,kiedy dowiedzieli się,że dziewczynki wyjechały z dwójką,można powiedzieć,zupełnie obcych chłopaków.Wiem,że wy jeszcze tego nie rozumiecie.Dla was był to zwyczajny wyjazd,lecz dla nas,rodziców,to zniknięcie piętnastoletnich córek.Chyba nie muszę ci tłumaczyć,dlaczego obawiamy się o swoje nastoletnie córki.-spojrzała na mnie znacząco,a ja skinąłem głową,rozumiejąc jej przesłanie.
-Nie muszą się państwo martwić.Przy mnie nic jej nie grozi.-odparłem poważnym tonem.
-Justin...-do rozmowy dołączył się ojciec mojej dziewczyny.-Bierz pod uwagę fakt,że Maja ma piętnaście lat,a ty dziewiętnaście.Ona jest jeszcze dzieckiem,ty nie.Maja jest bardzo wrażliwą dziewczyną i łatwo ją zranić,więc jeśli do tego doprowadzisz to wiedz,że...-przerwałem mu nagle.
-Nie mam najmniejszego zamiaru jej skrzywdzić.Kocham państwa córkę najmocniej na świecie.Jest dla mnie wszystkim i nie pozwolę,aby cokolwiek jej się stało.Nie wybaczyłbym sobie,gdyby cierpiała przeze mnie.-wydusiłem z siebie.Czułem się na prawdę nieswojo,opowiadając rodzicom Mai o moich uczuciach do ich córki.
-Wydajesz się być odpowiedzialny za to,co robisz.Mam nadzieję,że się na tobie nie zawiedziemy...
-Mogą być państwo spokojni.Jak już mówiłem,Maja jest dla mnie wszystkim i nie potrafię żyć bez niej.
Rodzice mojej ukochanej uśmiechnęli się do mnie przyjaźnie,co od razu odwzajemniłem.
-Pamiętaj Justin.Będziemy cię mieli na oku i kiedyś dokończymy tę rozmowę.A tak poza tym,Maja jest przy tobie szczęśliwa...-mężczyzna spojrzał na mnie znacząco,posyłając mi delikatny uśmiech.-I jeszcze jedno.-dodał,wstając razem z żoną z kanapy.-Uważaj również na siebie.Maja potrafi zaskakiwać.
Na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech,kiedy państwo Greyson wyszli z salonu.Wstałem,obciągając lekko spodnie w dół,po czym skierowałem się w stronę schodów,wchodząc na górę.Wykorzystałem instrukcje mojego aniołka i udałem się do końca korytarza.Powoli nacisnąłem klamkę do pokoju z drzwiami w kolorze tęczy-dosłownie.Były całe w paski we wszystkich kolorach.Wszedłem do pokoju,rozglądając się po nim.Po prawej stronie były drzwi-jak podejrzewam do łazienki.Kawałek dalej znajdowała się ogromna szafa,a na przeciwko okna stało wielkie łóżko.Popatrzyłem na moją kicię,która leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach.Miała zamknięte oczy,dzięki czemu nie mogła mnie zobaczyć.Podszedłem do niej na palcach i nachyliłem się nad nią.Już chwilę później moje dłonie znalazły się na biodrach Mai,a moje usta złączyłam z jej,składając na jej wargach krótki pocałunek.Dziewczyna drgnęła pode mną,otwierając powieki.Wyciągnęła z uszu słuchawki,odrzucając telefon na bok.Objęła moją twarz obiema dłońmi i przyciągnęła mnie do siebie,złączając nasze wargi w cholernie namiętnym pocałunku.Usiadłem na niej okrakiem,trzymając ręce w dalszym ciągu na jej bioderkach.Musiałem uważać,aby nie przygnieść mojej drobniutkiej księżniczki.Chwilę później moje ręce znalazły się po obu stronach jej główki.Naparłem na nią całym swoim ciałem,odwzajemniając gorący pocałunek.Maja wplątała dłonie w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki,przez co z moich ust wydostał się cichy jęk.Przejechałem językiem po dolnej wardze blondynki,prosząc o dostęp,który niemalże natychmiast mi dała.Mój język ocierał się o jej,tańcząc w namiętnym tańcu miłości.Po chwili oderwałem się od jej ust,przenosząc się na jej szyjkę.Składałem mokre pocałunki na jej rozgrzanej i gładkiej skórze,zjeżdżając coraz niżej.Z ust Mai uciekały ciche jęki,przez co na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.Zacząłem delikatnie ssać skórę na jej dekolcie,chcąc zrobić jej malinkę.Dziewczyna przeniosła dłonie na mój tors,wsuwając je pod materiał mojej bokserki.Zaczęła badać opuszkami palców moje mięśnie,oblizując przy tym wargi.Czułem,jak wybrzuszenie w moich spodniach zaczyna się powiększać,prze co cicho jęknąłem.
Ta dziewczyna na prawdę doprowadzała mnie do szaleństwa...
Nagle usłyszeliśmy kroki na korytarzu,a chwilę później drzwi od pokoju otworzyły się ,ukazując mamę Mai.
-Majka,gdzie...-przerwała,spoglądając na nas w zaskoczeniu.Momentalnie zszedłem z Mai,zajmując miejsce obok blondynki.Ta z kolei przeniosła się do pozycji siedzącej.Wymieniliśmy między sobą zawstydzone spojrzenia,przenosząc wzrok z powrotem na panią Greyson.-Chciałam tylko spytać,gdzie zostawiłaś swoje świadectwo.Musimy w końcu zapisać cię do jakiejś szkoły.-w dalszym ciągu patrzyła na nas podejrzliwie.
-No właśnie !-moja dziewczyna usiadła wygodniej na łóżku.-Idę do East High School.-uśmiechnęła się do mnie,co odwzajemniłem.
-Dobrze.-odparła szybko mama Mai,po czym,obdarzając nas jeszcze jednym ostrzegawczym spojrzeniem,wyszła z pokoju,zamykając za sobą drzwi.
W tym samym momencie,wybuchnęliśmy z Mają niepohamowanym śmiechem.Trwaliśmy w takim stanie dobre pięć minut,nie mogąc się uspokoić.
-Widziałeś jej minę ?-spytała w końcu blondynka.
-Chyba troszeczkę ją zszokowałaś.-wyszczerzyłem się do niej.
-Jestem pewna,że zrobi mi dwugodzinny wykład na temat tego,że mam piętnaście lat i takie tam...-powiedziała,przewracając przy tym oczami.
Zachichotałem cicho,widząc minę dziewczyny.
-Nie ma się z czego śmiać.I tak wszystko zrzucę na ciebie.-posłała mi swój słodki uśmiech,zakręcając kosmyk włosów na palcu.
-Taaak ?-spytałem z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.-Nie wydaje mi się,skarbie.-Zacząłem się do niej przybliżać.Blondynka ze swoim przepięknym uśmiechem na ustach powoli zsunęła się z łóżka,oddalając się ode mnie.Podążyłem za nią,z każdą sekundą będąc coraz bliżej.W końcu złapałem moją księżniczkę w pasie,chwilę później przypierając jej drobniutkie ciałko do ściany.Umieściłem ręce po obu stronach jej głowy,uśmiechając się cwaniacko.-I dokąd teraz uciekniesz,kochanie ?
Na utach Mai również widniał uśmiech.Zaczęliśmy się do siebie zbliżać,aby złączyć nasze wargi w kolejnym,niesamowitym pocałunku,kiedy w pokoju rozbrzmiał dźwięk telefonu blondynki.
-Ludzie,trzymajcie mnie,bo zaraz nie wytrzymam.-westchnąłem,przewracając oczami.Maja zaśmiała się cicho,po czym ułożyła dłonie na mojej klatce piersiowej i odepchnęła mnie od siebie delikatnie.
-No hej,Abby.-przywitała się,zaraz po odebraniu telefonu.
Aha,więc tym razem Abby postanowiła nam przeszkodzić.Czyż ona i Austin nie są dla siebie stworzeni...?
-Tak,właśnie przed chwilą powiedziałam mamie.-odparła Maja,a ja domyśliłem się,że chodzi o szkołę.Podszedłem do mojej ukochanej i objąłem jej drobną talię,układając głowę w zagłębieniu jej szyi.Zacząłem składać delikatne pocałunki na jej idealnie gładkiej skórze,łaskocząc ją przy tym.
-Justin...-syknęła cicho przez śmiech.
-Nie,no coś ty.Oczywiście,że nie przeszkadzasz.-powiedziała do telefonu.
Po raz kolejny przewróciłem oczami,słysząc słowa blondynki.Czy w tym kraju nie można mieć ani chwili prywatności...?
-To pa.Do zobaczenia.-mój aniołek zakończył połączenie,odrzucając telefon na łóżko.
Odwróciła się twarzą do mnie,składając krótki pocałunek na moich wargach.Zaczęła bawić się moimi włosami,roztrzepując e na wszystkie strony.Nikomu,nigdy nie pozwalałem dotykać moich włosów,które traktowałem jak zabytek,lecz Maja była wyjątkiem.Uwielbiałem czuć jej dotyk na swojej skórze,a swoją drogą,było to bardzo podniecające...
Po kilku chwilach odwróciła się ode mnie i podeszła do swojej torby,leżącej na podłodze i zaczęła czegoś szukać.
-Zbieramy się ?-zapytałem,rozkładając się na jej cholernie wygodnym łóżku.Wtuliłem twarz poduszkę,czując jej cudowny zapach.
-Daj mi chwilkę.-rzuciła w moim kierunku,kierując się w stronę łazienki.Obserwowałem uważnie jak jej biodra kołyszą się kiedy chodzi,jaj przepiękne włosy,które roztrzepują się na wszystkie strony.
Kurwa ! Ona jest moim ideałem !
Ułożyłem ręce za głową,wpatrując się w Maję,która właśnie rozczesywała swoje długie włosy.Patrzyłem na nią,jak na obrazek i czułem,że na prawdę nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia.
Miałem ją,więc miałem wszystko...
***Oczami Mai***
Wyszłam z łazienki,zamykając za sobą drzwi.Podeszłam do Justina,który trzymał już na ramieniu moją torbę i złapałam go za rękę,prowadząc w stronę drzwi.Zeszliśmy po schodach,udając się do przedpokoju.
-Mamo,wychodzę.Będę po południu.-krzyknęłam tak,aby mnie usłyszała.
-Dobrze,córciu.-odkrzyknęła.-I jak wrócisz będę chciała z tobą porozmawiać.-dodała.
Spojrzałam znacząco na Justina,który od razu zrozumiał,o co chodzi.Zaśmiałam się cicho pod nosem,kręcąc przy tym głową.Chłopak otworzył przede mną drzwi,przepuszczając mnie pierwszą.Posłałam mu delikatny uśmiech,kierując się w stronę samochodu szatyna.Justin po raz kolejny otworzył mi drzwi od stron pasażera,a sam zajął miejsce po przeciwnej stronie.
-I jaka była ta rozmowa z moimi rodzicami ?-spytałam niepewnie,bojąc się tego,co mogli wymyślić.
-Spokojnie,nie był źle.-spojrzał na mnie przelotnie,posyłając mi uspokajający uśmiech.-Najpierw twoja mama mówiła,żebyśmy z Austinem pamiętali,że kiedy będziemy gdzieś was zabierać,mamy im o tym mówić.A później twój tata powiedział po prostu,żebym miał na względzie to,że masz piętnaście lat,a ja dziewiętnaście i że jesteś wrażliwą osobą,którą łatwo zranić.-zakończył swoją przemowę.
-Nie było tak źle.-ucieszyłam się,wypuszczając głośno powietrze.Poczułam pewnego rodzaju ulgę na myśl,że moi rodzice nie wystraszyli Justina.
-Ale mam też dla ciebie złą wiadomość.-spojrzał na mnie przepraszająco.
Zaalarmowana podniosłam głowę,wpatrując się w prawy profil chłopaka.
-Wrobiłem cię w przebieranie sukienek lalkom mojej siostry.-dodał,a ja momentalnie parsknęłam śmiechem.
-To nie jest wrobienie,Justin.To przyjemność !-zaćwierkałam wesoło.
Po około dwudziestu minutach wjechaliśmy na podjazd przed domem szatyna.Mój żołądek skręcał się niemiłosiernie,a ja sama nie wiedziałam cz to ze stresu,czy może z pewnego rodzaju niepewności.
Chłopak złapał mnie za rękę,prowadząc w kierunku drzwi.Potarł uspokajająco moje ramię,dodając mi tym samym otuchy.Chyba zorientował się,że nerwy zjadają mnie od środka.
Otworzył przede mną drzwi,a ja niepewnie weszłam do środka.Niby byłam już w tym domu,lecz w zupełnie innej sytuacji i przede wszystkim nie było wtedy jego rodziców.Zsunęłam swoje trampki,ustawiając je koło szafki.
-Nie bój się.Moja mama nie gryzie.-Justin objął mnie od tyłu w pasie.-Co innego te nieznośne bachory.
Zaśmiałam się cicho,kręcąc głową z rozbawieniem.Justin wprowadził mnie do salonu,w dalszym ciągu trzymając ramiona oplecione wokół mojej talii.
-Mamo,to jest właśnie Maja.-szatyn przedstawił mnie kobiecie średniego wzrostu,siedzącej w salonie.
-Dzień dobry.-uśmiechnęłam się słodko.
-Dzień dobry,kochanie.-odwzajemniła mój uśmiech,podchodząc do nas.Wyciągnęła w moim kierunku dłoń,którą niemal od razu uścisnęłam.-Siadaj,skarbie.-wskazała na kanapę w drugim kącie pomieszczenia.
Zajęłam miejsce,czekając,aż Justin zrobi to samo.
-Synku,a ty tutaj po co ?-spojrzała na niego,uśmiechając się pod nosem.-Porozmawiamy sobie z Mają o tym,o czym rozmawiają kobiety.-podkreśliła ostatnie słowo,a ja momentalnie przełknęłam ślinę,spoglądając na chłopaka,który jedynie posłał mi cwaniacki uśmieszek.Chwilę później wszedł po schodach na górę,znikając mi z zasięgu wzroku.
-Bardzo się cieszę,że mogę cię poznać.-zaczęła.
-Ja również.-uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
-Nie wiem co robisz,ale sprawiasz,że Justin jest na prawdę szczęśliwy.-powiedziała,a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się ogromny,szczery uśmiech.-Kiedy wrócił wczoraj do domu,uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Dziękuję.Nawet pani nie wie,jak miło mi to słyszeć.-odparłam,a w moim oku zakręciła się pojedyncza łza.
Nic nie poradzę na to,że jestem na prawdę uczuciową osobą...
-Ja mówię tylko prawdę,kochanie.Chociaż dopiero wczoraj dowiedziałam się,że Justin ma dziewczynę,już widzę w jego zachowaniu zmianę.Na lepsze.Justin nigdy nie był świętym chłopcem,jeśli wiesz,co mam na myśli.Od pewnego czasu jest inny.Teraz już wiem,że to dzięki tobie.On potrzebuje właśnie takiego kogoś,jak ty.Kogoś,kto sprowadzi go na lepszą drogę.Dziękuję ci.-i w tym momencie nie wytrzymałam.Po moich policzkach zaczęły spływać łzy,których po prostu nie potrafiłam powstrzymać.Słowa,które usłyszałam od mamy Justina dogłębnie mną wstrząsnęły.
-Nie płacz,Maja.-poczułam,jak pani Bieber siada koło mnie i obejmuje moje ciało ramieniem.
-Przepraszam,ale to co pani powiedziała było...po prostu piękne...-nadal nie mogłam powstrzymać potoku łez wypływającego spod moich powiek.
Nagle w salonie pojawił się Justin z przejętym wyrazem twarzy.
-Co się dzieje ?-spojrzał na nas,unosząc brwi.Chwilę później jego wzrok wylądował na mojej zapłakanej twarzy.Podszedł do mnie i porwał mnie w swoje objęcia,wtulając moje ciało w swoje.
-Mamoo...-mruknął cicho.-Zostawiam cię z moim aniołkiem na parę minut,a...
-Nie,Justin.-pociągnęłam nosem.-To ja się rozkleiłam.Twoja mama nic mi nie zrobiła.-uśmiechnęłam się delikatnie do kobiety,która od razu to odwzajemniła.
-To my idziemy z Mają do dzieciaków.-szatyn zwrócił się do swojej rodzicielki,po czym ułożył ręce na moich biodrach,kierując mnie w stronę schodów.Weszliśmy na górę,udając się do pokoju siostrzyczki Justina.Chłopak złapał za klamkę pierwszych drzwi na prawo,wpuszczając mnie do środka.
-Dzieciaki,poznajcie najcudowniejszą dziewczynę na świecie.-wyśpiewał chłopak,przez co na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
-Hej.-przywitałam się.-Ty musisz być Jaxon.-podeszłam do czterolatka i wystawiłam do niego dłoń,którą potrząsnął ochoczo.-A ty to pewnie Jazzy.-uklęknęłam przy dziewczynce,która przez cały czas obserwowała mnie z nieśmiałym uśmiechem na ustach.-Jestem Maja.-przedstawiłam się.
-Justin dużo o tobie mówił.-powiedziała słodko Jazzy,wpatrując się we mnie swoimi niebieskimi oczkami.Spojrzałam na Justina z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.Już kochałam tą małą.-Tak ? A co mówił ?-spytałam,przygryzając dolną wargę.
-Że bardzo cię kocha i jesteś dla niego całym światem.-wyśpiewała dziewczynka,przez co w moim oku ponownie zakręciła się łza.Wytarłam ją szybko wierzchem dłoni,aby szatyn nie mógł jej zobaczyć.Widziałam,ile znaczyły dla niego moje łzy,nawet takie,które wypływają ze szczęścia.
-Słyszałam,że masz dużo lalek.-zaczęłam,a uśmiech sam wsunął się na moje usta.
-Tak.-odparła ochoczo dziewczynka.-Chciałabyś się ze mną pobawić ?-spytał słodko,trzepocząc przy tym rzęsami.
-Oczywiście,że tak.-odparłam od razu,siadając po turecku na podłodze.
-W takim razie,chodź stary.Nie będziemy im przeszkadzać.-Justin chwycił za rączkę Jaxona i poprowadził go w stronę drzwi.Nagle stanął,jakby przypominając sobie o czymś.
Podszedł do mnie i objąwszy moją twarz dłońmi,złożył namiętny pocałunek na moich wargach.
-Ble...-powiedzieli w tym samym momencie Jazzy i Jaxon,na co razem z Justinem wybuchnęliśmy śmiechem.Chłopak kolejny raz przyssał się do moich ust,pogłębiając pocałunek.
-Justin ! Idźcie już sobie !-pisnęła zabawnie dziewczynka,zasłaniając dłonią oczka.Zaśmiałam się cicho pod nosem,oblizując wargi.Justin ostatni raz musnął moje wargi,po czym wstał i wyszedł razem z Jaxonem z pokoju.
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku razem z Jaxonem,oglądając jakąś bajkę.Za ścianą cały czas słyszałem śmiechy mojej siostry,przeplatane z przepięknym głosem Mai.Cieszyłem się,że tak dobrze się dogadują.Chociaż moje rodzeństwo miało dopiero po parę lat,ich zdanie było dla mnie na prawdę ważne.
Jaxon zaczął się kręcić,co uznałem za znak,że bajka mu się znudziła.
-No to co chcesz teraz robić ?-spytałem brata,zwracając na siebie jego uwagę.
-Porozmawiać.-odparł swoim dziecięcym,lecz jakże poważnym głosikiem.Uniosłem wysoko brwi,mając ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem.
Jaxon podniósł się,stając na łóżku.Zaczął się na mnie gramolić,na co pokręciłem z rozbawieniem głową.
-Chodź tutaj,gówniarzu.-złapałem go i posadziłem na swoich kolanach,w dalszym ciągu leżąc na łóżku.-To o czym ty chcesz ze mną rozmawiać.
-O Mai.-odparł zdecydowanie,przez co zwróciłem na niego swoją pełną uwagę.
-A więc słucham.-odparłem,przyglądając mu się uważnie.
-Bo Maja...-zaczął,unikając mojego wzroku.-Jest...-kolejny raz się zaciął.
-Powiesz w końcu ?-spytałem,przewracając przy tym oczami.
-No bo Maja jest...bardzo ładna.-odparł,chowając głowę w mojej koszulce.
Na moich ustach niemal natychmiast pojawił się wielki uśmiech.
-Znasz się na rzeczy,bracie.-pokiwałem głową z uznaniem.-Widzę,że mamy taki sam gust.Tylko nie próbuj mi podrywać mojej dziewczyny.-ostrzegłem go żartobliwie.
Jaxon w dalszym ciągu był zawstydzony,ponieważ nie odezwał się ani słowem.
-Nie ma się czego wstydzić,maluchu.Widzisz ? Ja się nie wstydzę i cały czas mówię,że jest piękna i jak bardzo ją kocham.-wzruszyłem ramionami,wpatrując się w sufit.
-Justin ?-ponownie zaczął Jaxon,wlepiając we mnie swoje małe oczka.-A czy ty będziesz miał z Mają dzieci ?
Popatrzyłem na niego z lekkim niedowierzaniem.A jednak miałem rację-dzieci w tych czasach dorastają na prawdę szybko...
-Ty nie jesteś troszeczkę za młody na te sprawy ?-spytałem,utrzymując rozbawiony wyraz twarzy.
-Justin ?-i kolejne pytanie...Niech ten dzieciak nauczy się korzystać z internetu,tam znajdzie wszystko...-Skąd się biorą dzieci ?-spytał ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.No dobra,odwołuję zdanie o internecie.
Patrzyłem na niego w szoku,lecz z drugiej strony miałem niesamowitą ochotę wybuchnąć śmiechem.
Czy ja mam mu,do jasnej cholery,wyjaśniać,jak się uprawia seks !? Przecież ten bachor ma cztery lata !
-Może obejrzymy bajkę ?-spytałem wymijająco.
-Nie,Justin.Ja chce wiedzieć.-założył rączki na piersi,wpatrując się we mnie.
-To nie jest temat dla dzieci.-starałem się jakoś zmienić temat.
-Ale ja nie jestem dzieckiem.Zresztą,mam prawo wiedzieć,skąd się wziąłem.-kurczę,dlaczego ten dzieciak musi być taki mądry...
-To bociany nie przynoszą dzieci ?-wyszczerzyłem się do niego,mając nadzieję,że uwierzy w moją bajeczkę.
-Justiiin...-no i się nie udało.
Cholera ! Co ja mam mu powiedzieć !?
Nagle w głowie zaświtał mi genialny pomysł.
-Słuchaj,młody.-zacząłem,a na moich ustach pojawił się uśmiech.-Idź do Mai.Ona ci wszystko wyjaśni.-przepraszam,kochanie,ale nie miałem innego wyjścia.
Jaxon zerwał się na równe nogi i pognał do pokoju swojej siostry.Udałem się zaraz za nim,lecz postanowiłem zostać za drzwiami.Drzwi były lekko uchylone,dzięki czemu mogłem wszystko dokładnie usłyszeć.
-Maja ?-zapytał Jaxon.-Skąd się biorą dzieci ?-doszedł do sedna sprawy.-Bo pytałem Justina i on powiedział,że bociany przynoszą dzieci,ale ja wiem,że to nie prawda,bo dzieci są w brzuchu mamy i janie wiem skąd...-wyrzucił na jednym tchu.
-Mówisz,że Justin przysłał cię do mnie,tak ?-spytała blondynka,przez co skrzywiłem się lekko.Coś czuję,że będzie wpierdol od mojej kochanej dziewczynki.
-Tak,powiedział,że ty mi wszystko wytłumaczysz.-na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech,wywołany przez mój geniusz.
-Ja też chce wiedzieć.-dołączyła się Jazzy,przez co z moich warg uciekł cichy chichot.
Za chwilę moja dziewczyna będzie uświadamiać moje rodzeństwo.Cudownie...
-No to siadajcie.-poleciła im Maja,a ja oparłem się wygodniej o ścianę.-Kiedy dwoje ludzi bardzo się kocha i są ze sobą już jakiś czas,przychodzi taki moment,w którym chcą,aby w ich rodzinie pojawiła się nowa osoba...
-Czyli dzidziuś ?-spytała Jazzy.
-Tak,dzidziuś.-Maja zaśmiała się cichutko.-Tylko wiecie,podjęcie takiej decyzji wcale nie jest proste.Rodzice muszą być w stu procentach pewni,że będą kochać takiego dzidziusia,opiekować się nim i pomagać mu.I kiedy wiedzą,że na pewno tego chcą i dadzą radę zająć się takim dzidziusiem,przychodzi dzień,w którym ta cała miłość,którą darzą się rodzice zostaje jakby przekazana mamusi i dzięki temu w jej brzuszku powstaje dzidziuś,który później rodzi się i mieszka razem ze swoimi rodzicami,którzy bardzo go kochają.-zakończyła,a ja stałem za tymi cholernymi drzwiami i miałem wrażenie,że moja szczęka uderzyła o podłogę.Jakim cudem ta dziewczyna zdołała wymyślić coś tak genialnego ?
-A czy to oznacza,że ty i Justin będziecie mieli niedługo takiego dzidziusia ?-spytał Jaxon,a ja ponownie wytężyłem słuch.
-Wiesz,my z Justinem jesteśmy jeszcze bardzo młodzi i nie poradzilibyśmy sobie z wychowaniem takiego dzidziusia.Sami jesteśmy jeszcze dziećmi.-wyjaśniła,a na moich ustach cały czas widniał uśmiech.
-Ale tak właściwie moglibyście mieć dzidziusia,prawda ?-spytała słodko.-Bo przecież się kochacie i chyba z tego mógłby wyjść dzidziuś,prawda ?-nie dawała za wygraną.Zaśmiałem się cicho pod nosem.Te dzieciaki są na prawdę inteligentne.
-Masz rację.Ja i Justin moglibyśmy mieć dzieci,ale uważamy,że to za wcześnie.
-A czy nie może się to stać tak jakoś przez przypadek ?-Jezu,czy tym dzieciakom nigdy nie skończą się pytania ?
-Właściwie,to może...-odparła powoli Maja.
-A jeśli wy będziecie mieć dzidziusia tak przez przypadek ?-spytała ponownie Jazzy.Wszedłem po cichu do pokoju i objąłem od tyłu Maję,siedzącą na podłodze.
-To będziemy go bardzo mocno kochać i opiekować się nim najlepiej jak umiemy.-dokończyłem,układając głowę na ramieniu Mai.Chwilę później dostałem buziaka w policzek od blondynki,przez co uśmiech na mojej twarzy poszerzył się.
-Kocham cię.-powiedziała cicho.
-Ja ciebie też.-odparłem,patrząc prosto w jej śliczne oczka.
-No to zróbcie sobie teraz dzidziusia.-Jazzy klasnęła w rączki.
Jak na zawołanie wybuchnęliśmy z Mają śmiechem.Te bachory przechodzą same siebie.
-Widzę,Justin,że nie wiesz,skąd się biorą dzieci,skoro przysyłasz do mnie swojego brata.-Maja odwróciła się w moim kierunku,kiedy moje rodzeństwo zajęło się jakimiś klockami.-Mam ci to wytłumaczyć,kochanie ?-uśmiechnęła się słodko,trzepocząc rzęsami.
-W praktyce,skarbie.-posłałem jej łobuzerski uśmiech.
-Idiota...-Maja wywróciła oczami,śmiejąc się pod nosem,po czym rzuciła we mnie poduszką.
-I tak mnie kochasz.-posłałem w jej kierunku kolejny cwaniacki uśmieszek,wyszczerzając swoje ząbki.
Maja zawiesiła mi ręce na szyi,a ja ułożyłem dłonie na jej biodrach,przyciągając do siebie.
-I co mi powiesz,kotuś ?-oparłem swoje czoło o jej.
-Że bardzo,bardzo,bardzo cię kocham.-odparła,a następnie złączyła swoje wargi z moimi.Uśmiechnąłem się przez pocałunek,wsuwając język do ust blondynki.Przeniosłem dłonie niżej,zatrzymując się na jej zajebistym tyłku.Majka wplątała palce w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki.Z każdą chwilą,pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny,a mi zaczęło robić się gorąco.
Doba Bieber,ogarnij się.Tu są dzieci...
Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie.Maja przygryzła dolną wargę,przez co wyglądała jeszcze seksowniej.
Nagle do pokoju weszli moi rodzice.Uśmiech uformował się na ich ustach,kiedy tylko zobaczyli mnie i Maję wtulonych w siebie.
-Tato,to jest właśnie Maja.-objąłem swoją dziewczynę ramieniem,uśmiechając się lekko.
-Dzień dobry.-przywitała się blondynka,uśmiechając się słodko.
Tak,moi rodzice już ją pokochali...
-No cześć.Cieszę się,że mam w końcu okazję cię poznać.-odparł mój tata.
-Ja również.-uśmiechnęła się.
-Mamuś ! A Maja bawiła się ze mną lalkami !-zaćwierkała wesoło Jazzy.
-To świetnie,tylko nie zamęczcie Mai.
-To dla mnie przyjemność.-do moich uszu doszedł dźwięk cichego śmiechu blondynki.
To niesamowite,że w tym momencie stoją koło mnie osoby,na których zależy mi najbardziej.Wszystkie razem,ramię w ramię.Na moich ustach mimowolnie widniał szczery uśmiech,ponieważ nie potrzebowałem niczego więcej...
*
Siedzieliśmy właśnie w moim pokoju.Jakimś cudem udało mi się oderwać Majkę od dzieciaków,co na prawdę nie było łatwe.
Kurwa ! Wszyscy kradną mi mojego aniołka,a ona jest przecież moja.
Tylko moja...
Spojrzałem na Maję,która siedziała koło mnie na łóżku po turecku,oglądając moje zdjęcia z dzieciństwa.
-O jejku,jaki byłeś słodki...-westchnęła,widząc zdjęcie,na którym uczyłem się chodzić.
Przewróciłem oczami,w dalszym ciągu wpatrując się w moją księżniczkę.Mógłbym tak leżeć i podziwiać jej urodę godzinami.
-O Jezu !-pisnęła,a ja uniosłem pytająco brwi.Majka pokazała mi jedno ze zdjęć.
-To ty z Austinem ?-spytała,niedowierzając.Skinąłem głową,śmiejąc się pod nosem.Obydwoje wyglądaliśmy jak idioci.
-Odwiózłbyś mnie,Justin ?-spytała po paru minutach,zamykając album ze zdjęciami.-Muszę się powoli zbierać.
-Nie,kochanie.Zostajesz ze mną.-uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Wiesz,ja chętnie,ale obiecałam mamie,że będę po południu.-zrobiła słodką minkę,której po prostu nie potrafiłem się oprzeć.
-Chodź tu do mnie,maleńka.-zaśmiałem się,przyciągając Maję bliżej.Dziewczyna wdrapała się na mnie,siadając okrakiem bardzo blisko mojego krocza.Położyła ręce na moich barkach,delikatnie przejeżdżając po nich opuszkami palców.Pod wpływem jej dotyku,całe moje ciało się relaksowało.Zapominałem o wszystkim dookoła,ponieważ liczyła się tylko i wyłącznie ona.
Dziewczyna,która w tej chwili siedziała na mnie.
Hm,to niezwykle rozpraszające...
Popatrzyłem w tęczówki Mai,oblizując przy tym wargi.Złączyłem nasze usta,muskając delikatnie jej wargi.Układając ręce na biodrach blondynki,przyciągnąłem ją bliżej siebie,sprawiając tym samym,że otarła się o moje krocze.Jęknąłem przez pocałunek,czując,jak mój członek lekko sztywnieje.Wystarczył najmniejszy ruch blondynki,żeby doprowadzić mnie do szaleństwa...
Oderwaliśmy się od siebie po paru minutach,patrząc sobie głęboko w oczy.Maja uśmiechnęła się do mnie,układając głowę w zagięciu mojej szyi.Objąłem kej drobne ciałko ramionami,przytulając się do niej.
-Kocham cię,skarbie.-wyszeptałem prosto do jej ucha.Zacząłem sunąć nosem po jej szyi,napawając się cudownym zapachem mojej dziewczyny,
-Ja ciebie też.I to cholernie mocno...
Trwaliśmy w takiej pozycji,wtuleni w siebie dobre kilka minut.Nic nie mówiliśmy,po prostu wykorzystywaliśmy daną chwilę.Moje serce dogłębnie przepełnione było miłością do tej dziewczyny.Nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy.
Złożyłem kilka pocałunków na odkrytym ramieniu Mai,nie wierząc do końca,że to wszystko dzieje się na prawdę i że może być tak pięknie.
Szkoda,że wtedy nie wiedziałem,do czego to wszystko doprowadzi.Nie podejrzewałem,że chwila szczęścia i zatracenia we własnych oczach może mieć takie skutki.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się powoli,a w progu stanęła moja mama.
-Justin,czy...Przepraszam,nie chciałam wam przeszkadzać.-zrobiła przepraszającą minę.
-Ależ nie przeszkadza pani.-Maja posłała jej ciepły uśmiech.
-Ślicznie razem wyglądacie.-westchnęła,wpatrując się w nas jak w obrazek.Będzie musiała się przyzwyczajać,że dla jej synka dziewczyna nie oznacza już słowa "seks",tylko "miłość"...
Zaśmiałem się cicho,kolejny raz wtulając w siebie Maję,która w dalszym ciągu siedziała na mnie okrakiem.
-Chciałam tylko spytać,czy jesteś jutro bardzo zajęty,bo jeśli nie,to zawiózłbyś dzieciaki do babci.-z zamyśleń wyrwał mnie głos mamy.
-Jasne.Nie ma sprawy.-odparłem,uśmiechając się.
-W takim razie,już wam nie przeszkadzam.-rzuciła w naszym kierunku,po czym wyszła z pokoju,zamykając za sobą drzwi.
-Ale teraz na prawdę muszę się już zbierać.-szepnęła mi do ucha,kolejny raz układając główkę w zagłębieniu mojej szyi.Westchnąłem głęboko,ciaśniej oplatając jej talię.
-Już tęsknię...-mruknąłem jej do ucha.
Po chwili dziewczyna zsunęła się ze mnie i złapała moją rękę.Zeszliśmy na dół schodami,zastając moje rodzeństwo,siedzące w salonie przed telewizorem.
-Maja,idziesz już ?-pierwsza odezwała się Jazzy,podbiegając do nas.
-Niestety,muszę wracać już do domu.-uśmiechnęła się do niej smutno.
Jazzy wpadła Mai w objęcia.Blondynka podniosła ją i wtuliła w siebie.
-Do zobaczenia,Jazzy.-pożegnała się.
Zauważyłem Jaxona,który czaił się niepewnie,jakby zawstydzony.Przypomniała mi się nasz rozmowa.Zaśmiałem się pod nosem,zwracając na siebie uwagę dziewczyn.
-Nie,nic.-odparłem.-Zaraz ci powiem.-szepnąłem do blondynki,na co ta skinęła głową.
Maja pożegnała się z Jaxonem,a następnie udała za mną.
-Do widzenia.Miło mi było państwa poznać.-uśmiechnęła się do moich rodziców.
-Nam również,kochanie.-odparła moja mama,jak zwykle tryskając humorem.
Chwilę później wyszliśmy z domu,kierując się do mojego BMW.Otworzyłem Mai drzwi od strony pasażera,a sam zająłem miejsce kierowcy.
-Spodobałaś się Jaxonowi.-wypaliłem prosto z mostu,obserwując reakcję blondynki.
-Twoje rodzeństwo jest takie słodkie.-rozczuliła się,odwracając głowę w moją stronę.
-Ja tak nie uważam.-mruknąłem z rozbawieniem.-Powiesz mi,o co chodziło z moją mamą,kiedy zastałem cię płaczącą ?-spytałem z czystej ciekawości.
-Oj,rozkleiłam się,jak twoja mama opowiadała mi o tym,że cieszy się,że jesteśmy ze sobą i w ogóle.-wzruszyła ramionami,spuszczając głowę.
Popatrzyłem na nią uważnie,zastanawiając się,co moja kochana mamusia mogła nagadać mojej dziewczynie.Mam tylko ogromną nadzieję,że nie mówiła o moich "koleżankach na jedną noc",czy coś w tym stylu.
-A ty czemu wysłałeś do mnie Jaxona ?-spytała ze śmiechem.-Nie mogłeś mu wytłumaczyć,skąd się biorą dzieci ?
-Ależ owszem,mogłem.-zaśmiałem się pod nosem.-Tylko ja użyłbym innych słów i ogólnie opowiedziałbym bardziej...dokładnie.-wyszczerzyłem się do niej.-Powiem ci szczerze,że to jak im wytłumaczyłaś,skąd się biorą dzieci,było...piękne.-przyznałem,przypominając sobie słowa mojej dziewczyny.
-Musiałam coś szybko wymyślić,ale chyba nie wyszło tak źle.-wzruszyła ramionami,zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Wyszło genialnie.Masz talent do uświadamiania dzieciaków.-zaśmiałem się,na co Majka jedynie przewróciła oczami.
Po paru minutach podjechaliśmy pod dom Mai.
-Może wejdziesz ?-zapytała,z nieśmiałym uśmiechem.
-Bardzo chętnie,ale nie chcę przeszkadzać w twojej rozmowie z mamą.Wiesz,gadanie o gumkach i tych sprawach.-wyrzuciłem szybko,robiąc minę niewiniątka.
-Spadaj !-pisnęła Maja,uderzając mnie lekko w ramię.-To ja lecę.-powiedziała,po czym złożyła słodkiego buziaka na moich ustach i opuściła samochód.Poczekałem,aż zniknie za drzwiami,a następnie odjechałem z podjazdu.
Po dwudziestu minutach zaparkowałem samochód przed swoim domem,a następnie zgasiłem silnik i wysiadłem z auta.Doszedłem do drzwi,a następnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
-Wróciłem !-krzyknąłem,aby rodzice mogli mnie usłyszeć.
-Justin,chodź do kuchni ! Chcemy z tobą porozmawiać !-odkrzyknęła moja mama.Widzę,że nie tylko Majka będzie musiała znieść rozmowę z rodzicami.
-A o czym ?-zapytałem,po przekroczeniu progu kuchni,chociaż tak na prawdę domyślałem się,co będzie głównym tematem.
-Synku,nie wiem,gdzie ty znalazłeś taką wspaniałą dziewczynę,jak Maja.-zaczęła moja mama,przez co na mojej twarzy pojawił się uśmiech.-Powiem ci szczerze,że kiedy wyobrażałam ją sobie wczoraj,przed oczami stawała mi wymalowana lalka,która wygląda na osiemnaście lat.-zaśmiałem się cicho.Nie sądziłem,że moja mama ma o mnie tak niskie zdanie.Powinienem się obrazić.
-Musiałbym być całkowicie popieprzony,gdybym chciał chodzić z nieletnią dziwką.-wzruszyłem ramionami.
-Justin !-upomniała mnie mama,na co podniosłem ręce w geście obronnym.
-Już nic nie mówię.-udałem wystraszonego.
-To dobrze.-posłała mi ostrzegawcze spojrzenie.-Tymczasem,kiedy wszedłeś do pokoju z Mają...Powiem ci szczerze,że jest to mój ideał synowej.
-Tylko się nie zakochaj...-mruknąłem cicho z rozbawieniem.
-Jest wspaniała i na pierwszy rzut oka widać,że do siebie pasujecie.-dokończyła,ignorując mój komentarz.
-Tak.Też tak uważam.-odparłem,wypinając dumnie pierś.
-Obiecuję ci Justin,że jeśli ją skrzywdzisz,będziesz miał ze mną do czynienia.-zagroziła,mierząc mnie wzrokiem.
-Nie skrzywdzę jej,ponieważ ją kooocham !-przeciągnąłem ostatni wyraz.
-Wiesz,jak pięknie brzmi to słowo,wymawiane przez ciebie ?-mama spojrzała na mnie,uśmiechając się słodko.Przewróciłem oczami z powodu ekscytacji mojej mamy na fakt,że jestem,kurwa,zakochany.
-Ale miej też na względzie to,że jesteś starszy,Justin.-do rozmowy wtrącił się mój tata.-Masz się nią opiekować i do niczego nie zmuszać.-popatrzył na mnie znacząco.
-Kur...-powstrzymałem się.-Ludzie ! Nie jestem jakimś pierdolonym gówniarzem,który jest z dziewczyną tylko dla seksu.-wkurzyłem się lekko.Na prawdę sądzą,że byłbym do tego zdolny ? Zmuszać Maję do czegokolwiek ?
Dziękuję wam,kochani rodzice.
-Dobrze,dobrze.Już się nie denerwuj.-tata podniósł ręce w geście poddania się,na co przewróciłem z rozbawieniem oczami.
-Ale skoro już zaczęliście taki temat,chciałem was poinformować,że wasz młodszy syn zaczyna dojrzewać.-zaśmiałem się pod nosem.
-Co masz na myśli ?-rodzice spojrzeli na mnie pytająco.
-Przeprowadziliśmy sobie dzisiaj rozmowę na temat "jak się robi dzieci".-wybuchłem głośnym śmiechem.-A tak w ogóle,to moje kochane rodzeństwo bardzo chce,abym został ojcem.-wywróciłem teatralnie oczami.
Rodzice patrzyli na mnie w osłupieniu,analizując moje słowa.
-Ale Jaxon ?-spytała z niedowierzaniem mama.
-Dokładnie.-przytaknąłem ochoczo.
-I co mu powiedziałeś ?-spytała z lekkim przerażeniem.-Bo znając ciebie mogło to być coś...nie dostosowane do jego wieku.-spojrzała na mnie znacząco,biorąc prawdopodobnie pod uwagę moje erotyczne żarty,czy komentarze.
-Powiedziałem,że dzieci przynoszą bociany,ale mi nie uwierzył...-zrobiłem smutną minkę.-Więc wysłałem go do Mai.-wyszczerzyłem się do nich.
-Jak będziesz tak wykorzystywał tę biedną dziewczynę,to w końcu z tobą nie wytrzyma.Zresztą,ja się dziwię,że w ogóle z tobą wytrzymuje.
-Ej !-krzyknąłem z udawanym oburzeniem.
-I co na to Maja ?-mama powróciła do wcześniejszego tematu.
-No wytłumaczyła mu,tylko trochę...inaczej.-wzruszyłem ramionami,lecz widząc pytające spojrzenia rodziców,westchnąłem głośno.-Powiedziała dzieciakom,że jak dwójka ludzi bardzo się kocha to w końcu przychodzi moment,że chcą,aby w ich życiu pojawiła się trzecia osoba.I kiedy są pewni że będą kochać swoje dziecko i dadzą radę się nim zaopiekować,następuje dzień w którym...-i tu nadchodzi ta uczuciowa część.-Miłość,którą się darzą zostaje przekazana mamie i dzięki temu powstaje to małe dziecko.Tylko że ona mówiła to ze zdrobnieniami i trochę dłużej.-skończyłem,spoglądając na rodziców.Zobaczyłem w oczach mojej mamy...łzy.Ona płakała.
-Maja ma piętnaście lat ?-spytał powoli tata,na co przytaknąłem głową.
-Justin.-moja mama pociągnęła nosem.-Nigdy nie pozwól jej odejść.-po czym odwrócili się i wyszli z kuchni.
Z uśmiechem na ustach udałem się w stronę schodów.Chwilę później znalazłem się w swoim pokoju.Rzuciłem się na łóżko,układając ręce za głową.Nie przyznałbym się przed kimś,ale w głębi serca poruszyły mnie słowa Mai.Wcale nie dziwię się,że moja mama tak się wzruszyła.To co powiedziała było...nie ukrywajmy-piękne.A na dodatek takie prawdziwe...
Spojrzałem na zegarek,który wskazywał godzinę 21:20.Westchnąłem głośno,po czym wstałem z łóżka i wyjąłem z szuflady czyste bokserki,udając się z nimi do łazienki,Wziąłem szybki prysznic,a następnie wytarłem się czarnym ręcznikiem i ubrałem przygotowane wcześniej bokserki.Wyszedłem z łazienki,podchodząc do łóżka.Podniosłem z niego telefon,odblokowując go.Na tapecie widniało zdjęcie moje i Mai.
Maja...Jej oczy,jej usta,jej głos,jej śmiech,jej włosy,jej ciało...
Pierdole to ! Jadę do niej...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Może być taki długi rozdział ?
Siedziałam nad nim cały weekend,ale muszę,przyznać,że jestem z niego zadowolona...;-*
Szkoda tylko,że jutro rano mam sprawdzian z historii,na który nic nie umiem ;P
Liczę na Wasze szczere opinie...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska.Możecie pisać,co tylko chcecie ;-*
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Jestem nawiedzona !!! Przedwczoraj napisałam prolog trzeciego opowiadania...Ale spokojnie,nie zamierzam go jeszcze publikować na kolejnym blogu,ponieważ rozdziały pojawiałyby się co jakieś 10 dni...
Ale to nie zmienia faktu,że jestem kompletnie walnięta ;D
Dziewczyno no Ty cudowna jestes ;*
OdpowiedzUsuńNie walnieta. Tylko kochana <33
OdpowiedzUsuńWspaniały!!! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelania.blogspot.com
ten rozdział jest zajebisty
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny !!!!!
Jezuuuuuuuuuuuuuu !
OdpowiedzUsuńNie moge. .
Całe opowiadanie to jedna wielka masakra w pozytywnym tego słowa znaczeniu xd .
Zakochałam się i z kolejnym rozdziałem coraz bardziej się zakochuje.
Nie moge przestać się uśmiechać kiedy to czytam.
Czy to jest normalne ze się uśmiecham do monitora ?;>
nie ważne, po prostu twoje opowiadqania są mega i już chcę czytać 3 haha <3
Kocham Cię.
Jesteś cudowna.
true0big-love-jb.blogspot.com
O Chryste Panie .!
OdpowiedzUsuńx________x
jak tak można .? Ja się pytam jak .?
Jak można pisać tak idealnie .?
Jak można pisać tak pięknie .?
Jak można pisać tak cudownie .?
Jak można pisać tak .. tak niesamowicie .?
Jak można pisać tak bosko .?
Ja się pytam jak ?
Dżizes Krajzes *__*
Ja już mam totalnego zgona .!
Jesteś jedną z niewielu .! zaznaczam NIEWIELU autorek które piszą w sposób iż można się wczuć w rolę głównych bohaterów ..
Jesteś niesamowita ..
Kocham tego bloga .!
Kocham Ciebie .!
Kocham to jak piszesz .! Kocham to jak piszesz TAKIE ZAJEBISTE < jak każdy > DŁUGIE ROZDZIAŁY .!
Jesteś niesamowita . Mówiłam to już .? To się powtórzę .. Jesteś niesamowita .!
Chcę taki talent jaki Ty masz .!
Ile bierzesz za lekcje ?
Z ogromną chęcią się zapiszę od zaraz .!
Chryste .!
Jak ja to czytam .. to normalnie ..
Łza mi siękręci w oku .. To jak oni jak ich rodzice jak mama Justina mówi o Majce .. Boszzzzzzzz.....
T O J E S T G E N I A L N E !!!!!!
Chcę więcej takich rozdziałów .!
Takich boskich to nie bo wszystkie takie są ..
Ale takie dłuuuuugie ..
Mogłabym czekac nawet tydzień .!
Ale żeby były takie dłuuuuuuuuugie jak ten .!
Normalnie bomba .!
Wymiatasz dziewczyno .!
Przepaszam że tyle nie komentowałam ale mam problemy .. i wgl ..
No nic wybacz że się tak rozpisałam ..
Ale jesteś zajebista .!
Ten blog jest zajebisty !
Jak każdy twój .!
Chrysteeeee.!
Boszz ..
Nie wierzę .. Nie wierzę .!
Idź za pisarkę .!
Będę pierwszą która będzie kupowała i czytała twoje książki .!
Wiesz co wydaje mi się że powinnaś mieć fandoma .!
I ja będę pierwszą .!
Kocham Cię .!
Kocham Twoje blogie .!
Kocham to jak piszesz .!
Wiem że siępowtarzam ale to jest takie .. nie umiem ubrać tego w słowa ..
Władają mną takie emocje .. Że to szok .!
To jak ona opowiadała to dzieciakom ja nie wierzę ..
Potem Justin to opowiedział rozdzicom ..
Mama Justina się popłakała .. God .!
To jest genialne , idealne , boskie , niesamowite , niepowtarzalne , zajebiste ..
Boże .!
Ja chcę więcej .!
Nie będę Cię bardziej zanudzać niż teraz ..
PO PROSTU KOCHAM CIĘ .!
Czekam na następne mam nadzieję że też takie długie . Ale nie mogę nic wymagać.. Bo wiem że masz też swoje życie ..
Justin .. Jest szalony .. Ale tak .. tak .. Jedź do niej .!
To takie słodkie *__*
przepraszam że taki długi komentarz .. Ale nie mogłam się powstrzymać ..
Wybacz ..
Kocham .
Kocham .
Kocham .
Moje blogi nie mają się co równać z Twoimi ..
Zapraszam do mnie .
http://you-me-us-forever.blogspot.com/2013/12/rozdzia-9.html
http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/
Pozdrawiam życzę weny .!
Kocham !
~ Weronika Dębicka Bieber .. <3
Matko jedyna piszesz tak świetnie, zdajesz sobie z tego sprawę mam nadzieję. Zaczęłam czytać to dzisiaj i jak dodałaś ten rozdział to aż się popłakałam, że nie ma więcej. Twoje opowiadanie mogłoby być jako obowiązkowa lektura w szkołach. Kocham Cię :* I dziękuję, że piszesz to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że poświęcasz swój cenny czas na pisanie tego wspaniałego bloga. Dziękuję, że czytając każdy rozdział, przeżywam najpiękniejszą przygodę w moim życiu, i kompletnie się w nim zatracam, dziękuję, bo chyba tylko tyle mogę powiedzieć, choć i tak nic nie odzwierciedli mojej wdzięczności do Ciebie, za to dzieło artystyczne, które tworzysz.
OdpowiedzUsuń*_*
OdpowiedzUsuńvfrrjiifcessxesxdfffv
<3
znowu nic dodać nic ująć , Cudo *.*
OdpowiedzUsuń/czytelniczkaa
Awwwww <3 Zakochałam się w tym rozdziale! ♥ Czy oni muszą być tacy wspaniali ? <3 Dzisiaj będzie krótki, bo już nie wiem co pisać. xd Serio ;p kanjfieohu oddaj mi swój talent!!! Chętnie by mi się przydał, bo z rozprawki ostatnio dostałam 2. xd Wiem, że teraz jest szczęśliwie, i w ogóle zakochani są wspaniali i tak dalej, ale ja lubię jak się kłócą ♥ Później jest słodko jak się godzą <3
OdpowiedzUsuńJezuuuuuuuuuuu...
OdpowiedzUsuńto jest genialne
już nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału
Jezu, cudowny rozdział! Kocham! Czekam na nowy!
OdpowiedzUsuń