czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 44...

***Oczami Justina***
Usiadłem obok niej na łóżku i przyciągnąłem do siebie drobniutkie ciałko dziewczyny. Z oczu Mai w dalszym ciągu wypływały łzy. Wtuliłem ją w siebie, głaszcząc uspokajająco po pleckach.
-Już dobrze, skarbie. Nie płacz. - szepnąłem jej do ucha.
-Justin, co ja mam zrobić, żeby ona przestała mnie tak traktować? - spytała cicho, kiedy przestała już płakać.
-Myślę, że sama zrozumie, co zrobiła i cię przeprosi. Zobaczysz. - odparłem cicho, głęboko w to wierząc. - To był dla niej szok. Właśnie się dowiedziała, że jej malutka córeczka zostanie mamą. - pogładziłem ją po włoskach. - A jeśli nadal będzie się tak zachowywać, wyjedziemy na drugi koniec Stanów. - zaśmiałem się cicho, lecz mówiłem zupełnie poważnie. Chciałbym zamieszkać z Mają, chociaż wiem, że jest ona jeszcze niepełnoletnia.
Chwilę później drzwi od pokoju blondynki otworzyły się cicho, ukazując w nich postać mamy Mai. Kobieta niepewnie weszła do środka, spoglądając na nas.
-Kochanie, przepraszam. - zaczęła wreszcie, a z mojego serca spadł niewidzialny głaz. Moja dziewczyna spojrzała na nią, a ja założyłem kosmyk jej włosów za ucho. - Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć. Byłam po prostu w szoku.
-Nie musiałaś tak na mnie krzyczeć. - powiedziała blondynka, zsuwając się z moich kolan na materac.
-Wiem i przepraszam. Nie myślałam, co mówię. I teraz i rano. Widzę, że się kochacie i żałuję tych słów. - mruknęła cicho, głaszcząc Maję po ramieniu.
-W porządku. - odparła dziewczyna, uśmiechając się do matki. - Nie gniewam się.
-Dziękuję, kochanie. - kobieta odwzajemniła gest, a następnie przytuliła do siebie córkę. - Który to tydzień? - spytała po chwili, uśmiechając się delikatnie.
-Czwarty. - odparła Maja, odsuwając się od mamy.
Kobieta spojrzała na jej brzuch, a później na mnie.
-Na prawdę to bliźniaki? - spytała, układając ręce na kolanach.
-Tak. - Maja skinęła głową. Ułożyłem dłoń na jej brzuszku, głaszcząc go delikatnie. Na moich ustach mimowolnie pojawił się szczery uśmiech, kiedy wyobraziłem sobie nasze dzieci.
-Nadal nie mogę w to uwierzyć. - szepnęła mama blondynki. - Pamiętam jeszcze, jak prowadziłam cię za rączkę do przedszkola. - zaśmiała się cicho, a my razem z nią. - A już niedługo to ty będziesz prowadzić swoje dzieci. - rozczuliła się. - Byłaś u ginekologa?
-Tak, właśnie od niego wróciliśmy. - odparła wzruszając lekko ramionami. Jej mama pokiwała głową, po czym, posyłając nam serdeczny uśmiech, wyszła z pokoju.
-Widzisz? Mówiłem, że przyjdzie cię przeprosić. - z powrotem posadziłem piętnastolatkę na swoich kolanach, układając dłonie na jej bioderkach.
-Dziękuję Justin. - schowała główkę w zagłębieniu mojej szyi.
-Za co, kochanie? - wtuliłem ją w siebie, głaszcząc delikatnie po pleckach.
-Za to, że jesteś...
***
Trzymałem Maję za rękę, idąc w stronę parku. Spoglądałem ukradkiem na jej przepiękną twarzyczkę, na jej włoski, jej oczka. Chociaż nie wiedziałem, że to możliwe, czułem, że zakochuję się w niej jeszcze bardziej. Każdego dnia myślałem tylko o niej. Była mi tak cholernie potrzebna do życia. Była dla mnie wszystkim, o czym mogłem pomarzyć i wszystkim, czego potrzebowałem.
Nagle poczułem wibrację w kieszeni spodni. Wyciągnąłem telefon i odblokowałem go. Na ekranie pojawiła się nowa wiadomość od mojej mamy.
"Jedziemy z dzieciakami do babci. Uważaj, żeby nie zrobić Mai kolejnego dzieciaczka."
Zachichotałem pod nosem, pokazując sms'a blondynce. Maja parsknęła śmiechem, kilka razy czytając wiadomość od mojej mamy.
-Porywam cię dzisiaj do siebie. - mruknąłem, obejmując ją ramieniem.
-Chcesz mnie ukraść? - spytała z udawanym przejęciem blondynka.
-O niczym innym nie marzę, kotuś. - pocałowałem ją w czółko. - Chociaż i tak jesteś już moja. - dodałem z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-To się jeszcze okaże... - szepnęła mi do ucha, przygryzając jego płatek, a następnie wyplątała się z moich objęć, biegnąc przed siebie.
-I tak mi nie uciekniesz, laleczko! - krzyknąłem do niej, również zaczynając biec.
Dziewczyna zeszła z głównej ścieżki, biegnąc w kierunku lasu.
Muszę przyznać, że była na prawdę szybka. Myślałem, że złapię ją po paru metrach, a tu proszę. Muszę się bardziej postarać.
Blondynka wbiegła do lasku, przechodząc przez krzaki. Ze względu na późną porę było już całkowicie ciemno, a dookoła nie było nikogo. Na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech, a w głowie układałem szatański plan. Odwróciłem czapkę daszkiem do tyłu, wkładając ręce do kieszeni. Najciszej jak potrafiłem przedarłem się przez krzaki, skradając się za drzewem. Maja szła dalej jednak gdy dotarła do kolejnych krzaków, zatrzymała się.
-Justin... - powiedziała cicho, jednak ja nie odpowiedziałem, powstrzymując w sobie śmiech. - Justin, jesteś tu, prawda...? - spytała z nutką paniki w głosie.
Założyłem ręce na piersi, obserwując ją z ukrycia. Łobuzerski uśmiech na moich ustach powiększał się z każdą chwilą. W lesie było tak ciemno, że ledwo mogłem ją zobaczyć.
-Justin, proszę cię. Nie wygłupiaj się! - krzyknęła z wyraźnym strachem. - Kurwa, gdzie jesteś!?
Najciszej jak umiałem wyszedłem zza drzew i zacząłem kierować się w jej stronę, zachodząc dziewczynę od tyłu. Przyłożyłem jej dłoń do ust, drugą ręką oplatając w pasie. Blondynka wydała z siebie głuchy krzyk, kiedy ja zaciągnąłem ją w stronę drzewa. Przyparłem drobniutkie ciałko blondynki do drzewa, opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy. Brutalnie wpiłem się w jej usta, jedną dłonią przysuwając jej biodra do siebie, tak, że jej krocze zetknęło się z moim przyrodzeniem. Dziewczyna dopiero po chwili rozluźniła się i zarzuciła mi ręce na szyję, odwzajemniając agresywny pocałunek. Sunęła dłońmi po mojej klatce piersiowej, a przez moje ciało przechodziły zajebiście przyjemne dreszcze. Jednym szybkim ruchem zdjąłem z jej ramion jeansową kamizelkę, rzucając ją na ziemię. Ze względu na to, że Maja była chudziutka, objąłem dłońmi jej wąską talię, przybliżając do siebie dziewczynę. Przeniosłem usta na jej szyję, zsuwając je na dekolt blondynki. Z ust Mai uciekł cichy jęk, który wywołał triumfalny uśmiech na mojej twarzy. Zjechałem dłońmi jeszcze niżej, zatrzymując je na tyłeczku blondynki.
-Co powiesz na to, żebym wziął cię w tych krzakach? - warknąłem jej do ucha.
-Brzmi ciekawie. Tego jeszcze nie próbowaliśmy... - szepnęła, przenosząc dłonie na pasek od moich spodni.
Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki i przekleństwa. Oderwaliśmy się od siebie, spoglądając w stronę źródła dźwięku. Maja podniosła z ziemi kamizelkę, zakładając ją na swoje, częściowo odsłonięte, ciało. Chwyciłem ją za rękę, po czym razem udaliśmy się w stronę wyjścia z lasu. Wyszliśmy na polanę, na której zaparkowane było kilka sportowych samochodów. Kiedy tylko zorientowałem się, co się dzieje, przekląłem się w duchu.
-Mała, trzymaj się mnie i nigdzie nie odchodź, dobrze? - objąłem twarz blondynki dłońmi. - Ale jeśli karzę ci stąd spieprzać, robisz to. - powiedziałem śmiertelnie poważnie, gładząc kciukami jej policzki.
-Justin, co się dzieje? - spytała ze zdezorientowaniem.
Jednak ja nie odpowiedziałem, tylko wyjąłem z tylnej kieszeni spodni pistolet, po czym odbezpieczyłem go.
Do naszych uszu doszedł odgłos strzału, przez co Maja pisnęła cicho. Przeskanowałem wzrokiem polanę, szukając Luke'a, albo Jake'a. Po chwili znalazłem ich przy jednym z samochodów. Ruszyłem w tamtą stronę, upewniając się, że Maja idzie za mną.
-Siema. - rzuciłem do nich, kiedy tylko znaleźliśmy się w zasięgu ich słuchu.
-Bieber? Co ty tu robisz? - Luke uniósł brwi, podchodząc do mnie i witając się ze mną po męsku.
-Przerwaliście mi zabawianie się w krzakach. - mruknąłem, a wzrok chłopaków wylądował na Mai.
-Siema, młoda. - Jake uśmiechnął się do dziewczyny.
-Hej. - mruknęła cicho, wkładając ręce do tylnych kieszeni spodenek.
-Ludzie Dylana? - spytałem od razu, spoglądając na dwóch kolesi, szarpiących się ze sobą.
-Zgadłeś. - mruknął Luke, wkładając naboje do pistoletu. - Przyszedłeś w samą porę. Przyda nam się wsparcie. - poklepał mnie po plecach.
Nagle usłyszeliśmy kolejny strzał. Spojrzałem na przestraszoną blondynkę, gładząc ją po włosach.
-Mogę panią prosić za mną? - zza samochodu wyłonił się Cole, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny. Dobrze wiedział, co tu za chwilę nastąpi i, dzięki Bogu, chciał odciągnąć od tego Maję. To zdecydowanie nie jest bezpieczne miejsce, a już zwłaszcza dla piętnastoletniej ślicznotki, jaką była dziewczyna.
Posłałem Cole'owi spojrzenie pełne wdzięczności, kiedy odchodził razem ze zdezorientowaną Mają na drugą stronę polany.
Kiedy tylko zniknęli z zasięgu naszego wzroku, ruszyliśmy w stronę ludzi Dylana, wyłaniających się z lasu. Zacisnąłem pięści oraz szczękę, ruszając w ich kierunku. Wzrokiem namierzyłem tych, którzy byli razem z tym skurwielem, kiedy on porwał Maję. Podszedłem do pierwszego z nich i uderzyłem w szczękę. Chłopak, którego imienia nawet nie znałem, zachwiał się lekko, jednak nie przewrócił. Oberwał jeszcze parę razy w brzuch, upadając przede mną na kolana.
-Nie wiesz, że czyjejś dziewczyny się nie dotyka? - złapałem go za włosy, unosząc głowę chłopaka. - To mam nadzieję, że teraz zapamiętasz. - kopnąłem go z kolana w nos, słysząc charakterystyczny dźwięk łamania kości.
Zostawiłem, leżącego na ziemi,  chłopaka, kierując się dalej. Z kieszeni wyjąłem składany, metalowy nóż i zacisnąłem go w dłoni, aby moje uderzenia były jeszcze mocniejsze.
Nagle z lasu wyłoniła się postać mojego kuzyna i jego przyjaciela. Automatycznie krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej. Splunąłem z obrzydzeniem na ziemię, udając się w jego kierunku.
-Zajebiście mi się posuwało twoją laskę. - zaczął, uśmiechając się ironicznie.
Szybkim krokiem podszedłem do niego, zaciskając ręce na koszulce chłopaka. Zauważyłem, jak wszyscy dookoła przerywają swoje dotychczasowe zajęcia i spoglądają na nas.
-Jeszcze jedno słowo, skurwielu. - warknąłem, popychając jego ciało.
-Mogę powiedzieć jeszcze wiele słów. Ta noc była długa. - spojrzał na mnie znacząco, przez co moje ciśnienie podskoczyło do dwustu.
Uderzyłem go z całej siły w szczękę, a następnie w nos. Złapałem go za koszulkę przyciągając do siebie, po czym kopnąłem z kolana w brzuch. Posunąłem się również do czegoś, czego nigdy w życiu bym nie zrobił. A mianowicie z całej siły kopnąłem go z kolana w krocze. Po tym uderzeniu chłopak upadł na kolana, łapiąc się za przyrodzenie, a z jego ust wyleciała wiązanka przekleństw.
-Może odechce ci się gwałcić cudze dziewczyny. - warknąłem, przykładając mu pistolet do głowy. - Wtedy powstrzymała mnie Abby, ale teraz nie mam zahamować. - ułożyłem palec na spuście, patrząc mu prosto w oczy. - Twoje ostatnie słowa? - wysyczałem, zaciskając w dłoni pistolet.
-Było warto. - szepnął, a ja w tym momencie nacisnąłem spust, patrząc, jak metalowa kulka przeszywa czaszkę Danny'ego, powodując rozlew krwi. Kopnąłem jego martwe ciało, spluwając na nie z obrzydzeniem. W duchu modliłem się o to, że Cole zabrał Maję daleko stąd. Gdyby zobaczyła, jak bez żadnych zahamowań zabijam Danny'ego, mogłaby się mnie bać.
Wszyscy patrzyli to na mnie, to na, całego we krwi, Dannyego.
-Stary, ty wiesz, że zabiłeś swojego kuzyna? - Luke podszedł do mnie, obserwując moją reakcję.
-O to mi właśnie chodziło. Miałem nadzieję, że tu przyjdzie. - warknąłem. - Sprzątniesz za mnie ciało? Tak się składa, że miałem w planach spędzenie bardzo erotycznej nocy z moją dziewczyną, dlatego, jeśli nie jestem ci już potrzebny, chętnie bym do niej wrócił. - mruknąłem, przeczesując palcami włosy.
-Jasne. - zaśmiał się blondyn. - Idź i się zabaw. - poklepał mnie po plecach, po czym wymieniliśmy między sobą uściski dłoni.
Całe to przedstawienie zwane jest inaczej wymianą między gangami. Najczęściej z użyciem siły...
Skierowałem się do lasu, w tym samym kierunku, w którym Cole odszedł z moim aniołkiem.
Po paru minutach zobaczyłem jego oraz dziewczynę, siedzących na ławce. Blondynka wymachiwała rękoma, tłumacząc coś Cole'owi, a ten wpatrywał się w nią, z łokciami, opartymi o kolana.
-Jestem. - mruknąłem stając przed nimi.
-Boże, Justin. Dlaczego ty masz krew na koszulce? - spytała z lękiem w głosie.
-Pokłóciłem się trochę z pewnym kolesiem. - odparłem, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. - A teraz chodź, skarbie. Jest już późno, a ty nie możesz się przemęczać. - uśmiechnąłem się lekko, biorąc jej leciutkie ciało na ręce.
Dziewczyna westchnęła głośno, przewracając oczami.
-Siema. - rzuciłem do Cole'a, a następnie, razem z Mają, udałem się w stronę wyjścia z parku.
***
  Siedzieliśmy w moim pokoju, ciesząc się chwilą prywatności. Posadziłem Maję okrakiem na swoich kolanach, a ona przybliżyła się do mnie maksymalnie blisko, przez co otarła się o moje przyrodzenie. Jęknąłem w jej usta, które w połączeniu z moimi tworzyły idealną całość. Delikatnie wsunąłem dłonie pod jej koszulkę, podwijając ją. Blondynka uniosła ręce, pozwalając mi ściągnąć z siebie ubranie. Odrzuciłem ją na podłogę, przenosząc dłonie na półnagie ciało Mai. Zacząłem kreślić na jej skórze niewidzialne wzorki, czując, jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Popchnęła mnie delikatnie na materac, wdrapując się na mnie odrobinę wyżej. Usiadła delikatnie na moim kroczu, przez co zacisnąłem ręce na kołdrze, przygryzając dolną wargę.
Zaczęła powoli wsuwać swoje ręce pod moją koszulkę. Po chwili zdjęła ją ze mnie, odrzucając na bok. Zaczęła składać pocałunki na mojej nagiej klatce piersiowej, jednocześnie powoli poruszając biodrami, przy czym ocierała się o moją dolną połowę.
Odpiąłem guzik od jej spodenek, zsuwając je z blondynki. Uśmiechnąłem się do siebie, mierząc wzrokiem ciało dziewczyny.
-Oj, kochanie... - zacząłem z łobuzerskim uśmieszkiem. - Moje miejsce jest na górze. - mruknąłem, a następnie przewróciłem nas tak, że teraz to ja zawisałem nad jej drobnym ciałem.
-Ale wiesz, że za parę miesięcy, kiedy mój brzuszek będzie dużo większy, będziesz musiał być na dole. - mruknęła kusząco.
-Już nie mogę się doczekać, maleńka. - szepnąłem jej do ucha, zaczynając całować szyję piętnastolatki.
Maja zjechała rękoma do zapięcia moich spodni, odpinając po kolei pasek, guzik, a na końcu rozporek. Zsunęła ze mnie dolną część garderoby, przejeżdżając opuszkami palców po moim nabrzmiałym członku.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się, ukazując postać Chrisa. Chłopak już miał coś powiedzieć, lecz przerwał, kiedy jego wzrok wylądował na nas. Uśmiechnął się łobuzersko, pożerając wzrokiem prawie nagie ciało blondynki.
-Dla takich chwil warto żyć... - westchnął, opierając się o ścianę.
-Kurwa, obiecuję ci, że jak tylko będę w stanie, rozpierdolę ci łeb... - warknąłem, przewracając oczami.
-To nic, teraz już mogę umierać. - rozmarzył się, przez co rzuciłem w niego poduszką. - Kurwa, gdybym wszedł tu pięć minut później...
-Urwałbym ci jaja. - dokończyłem za niego. - A teraz byłbym, kurwa, na prawdę wdzięczny, gdybyś zostawił nas samych. - wstałem z łóżka, a następnie otworzyłem szeroko drzwi, posyłając mu przesłodzony uśmiech.
Chris ostatni raz zmierzył głodnym wzrokiem ciało Mai, a następnie podszedł w stronę wyjścia.
-Zabierasz mi takie widoki. - mruknął pod nosem, po czym uderzył mnie w ramię i opuścił moją sypialnię.
***Oczami Chrisa***
Z ogromnym uśmiechem na ustach zszedłem schodami na dół. Przed oczami cały czas miałem piękne ciało Mai, ale Biebera niestety też.
Wszedłem do salonu, gdzie reszta chłopaków siedziała już na kanapie z piwem w ręce.
-Co ty taki szczęśliwy? - rzucił do mnie Nate.
-Najpiękniejszy dzień w moim życiu. - westchnąłem, opadając koło nich na kanapę. - Widoku Majki w samej bieliźnie nie zapomnę do końca życia.
Do moich uszu doszły gwizdy i śmiechy kumpli. Oparłem się o oparcie sofy z wielkim uśmiechem na ustach.
-To co oni tam robią? - rzucił Matt, przykładając do ust puszkę piwa.
-Nie zgadniesz, kurwa. W pokera grają. - przewróciłem oczami, parskając śmiechem. - Chyba im w czymś przerwałem. - zrobiłem minę niewiniątka, przez co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
W tym momencie do naszych uszu doszły głośne jęki. Nasz wzrok momentalnie wylądował na schodach, a na ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Ciekawe, czy Bieber zamknął drzwi od sypialni. - potarłem ręce, oblizując wargi.
Do naszych uszu doszły kolejne krzyki i piski, które należały do Mai.
-Boże, gdyby ona krzyczała tak pode mną... - westchnąłem, zamykając oczy.
Nie wińcie mnie, ale ja oszalałem na punkcie tej piętnastolatki, a fakt, że właśnie pieprzy się na górze z Bieberem, wcale mi nie pomagał...
-Będzie mi się to po nocach śniło. - parsknął Nate, a my mu zawtórowaliśmy.
Włączyłem telewizor, zagłębiając się w oparciu kanapy. Bardzo starałem się skoncentrować na filmie, jednak odgłosy z sypialni Justina mi to uniemożliwiały. Przyłożyłem sobie poduszki po oby dwóch stronach głowy, przewracając oczami.
***
Po dwudziestu minutach usłyszeliśmy na schodach kroki. Nasze oczy automatycznie zwróciły się w tamtym kierunku. Justin trzymał Maję za rękę, schodząc na dół.
-Kurwa, głośniej się nie dało? - rzuciłem z rozbawieniem w głosie.
-Tak, czujcie się jak u siebie. - powiedział ironicznie szatyn, wskazując na puszki z piwem.
Kiedy tylko wzrok Mai napotkał nas, blondynka stanęła jak wryta.
-No chyba nie... - pokręciła powoli głową, a jej źrenice powiększyły się dwukrotnie.
-Po twoich krzykach jestem już pewien, że Bieber nie ma "innych zainteresowań". - rzucił z rozbawieniem Matt.
-O Boże... - dziewczyna przeczesała palcami włosy, a następnie ukryła twarz w klatce piersiowej chłopaka.
-Stary, masz cholerne szczęście. Takie zajebiste ciało na własność. - mruknąłem, mierząc wzrokiem blondynkę.
***Oczami Mai***
Zaciskając piąstki na koszulce szatyna, odwróciłam się lekko w stronę Chrisa.
-Nie jestem niczyją własnością. - odparłam, posyłając mu bezczelne spojrzenie.
-Jesteś tylko i wyłącznie moja, skarbie. - Justin mruknął mi do ucha niskim, zachrypniętym głosem, przez który moje ciało ogarnęła fala przyjemnych dreszczy.
-Jesteś tego taki pewien?- przybliżyłam się do niego.
-Jestem, kochanie. Potrafię przejąć nad tobą kontrolę. - posłał mi łobuzerski uśmiech. - Tylko ja wiem, co jęczysz mi do ucha, kiedy dochodzisz, skarbie. - wśród kumpli Justina rozległy się śmiechy i gwizdy.
-Jesteś taki pewny siebie? - szepnęłam kusząco, zarzucając mu ręce na szyję. Stanęłam na palcach, starając się na ten moment zapomnieć, że zaraz obok są kumple Justina.
-Zawsze jestem pewny siebie, laleczko. - odparł, przygryzając dolną wargę.
Był przekonany, że wygra ten pojedynek, jednak musiałam go zawieść.
-Nawet teraz...? - na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. Zaczęłam zsuwać swoją rękę, przejeżdżając nią po klatce piersiowej szatyna i kierując ją w dół. Chłopak spiął mięśnie, oddychając szybciej. Stanęłam centralnie przed szatynem, zasłaniając go tym samym przed kumplami. Jedną ręką delikatnie odchyliłam gumkę od jego dresów, po czym wsunęłam swoją dłoń, układając ją na przyrodzeniu chłopaka, osłoniętym przez dopasowane bokserki.
-O kurwa... - jęknął cicho, kiedy zacisnęłam delikatnie dłoń na jego członku.
-Jesteś pewien, że to ty masz nade mną kontrolę? - szepnęłam w jego usta, sunąc opuszkami palców po jego nabrzmiałym koledze.
-Boże, Maja... - wyjęczał, przygryzając mocno dolną wargę.
-Może teraz to ty pokażesz, co jęczysz mi do ucha, hm? - uniosłam bezczelnie brwi, przyspieszając ruchy dłonią.
-Ja pierdole. - warknął, zaciskając szczękę.
-Już nie jesteś taki odważny? - zachichotałam cicho. - Powiedz ładnie "Przepraszam, kochana Majeczko"... - wypowiedziałam każde słowo powoli, ściskając delikatnie jego przyrodzenie. Szatyn jedynie jęczał mi do ucha, wywołując u mnie triumfalny uśmiech. Poczułam, jak jego penis zaczyna pulsować przez bokserki. Jego orgazm był kwestią paru chwil.
I w tym właśnie momencie wysunęłam rękę z jego dresów, muskając przelotnie jego usta. Włożyłam ręce do tylnych kieszeni spodenek, a następnie, posyłając chłopakom słodki uśmiech, ruszyłam w stronę kuchni.
-Majka! - krzyknął Justin z desperacją w głosie. - Ty widzisz, co narobiłaś? - jęknął, wskazując na bardzo duże wybrzuszenie w swoich spodniach.
-I kto tu ma nad kim kontrolę, skarbie... - zaćwierkałam wesoło, posyłając Justinowi buziaka w powietrzu. Do moich uszu doszedł dźwięk śmiechu jego kumpli.
Weszłam do kuchni, nalewając sobie szklankę wody. W momencie, w którym przyłożyłam szkło do ust, poczuł duże dłonie na swojej talii.
-Wiesz, że będę musiał cię za to ukarać...? - szepnął mi do ucha, po czym przyssał się do mojej szyi. Odchyliłam lekko głowę, dając mu większy dostęp.
-Zasłużyłeś sobie na to. - mruknęłam, wzruszając lekko ramionami.
-Nie wiem, jak ty to robisz, ale wystarczyłoby, żebyś wykonała jeszcze jeden ruch ręką, a bym doszedł. - zaśmiał się pod nosem, odwracając mnie twarzą do siebie.
Wyjął z kieszeni telefon, a następnie wybrał jakiś numer. Przyłożył komórkę do ucha, a ja założyłam ręce na piersi, wpatrując się w niego.
-Siema, stary. Co jest? - do moich uszu doszedł dźwięk głosu Austina.
-Zabieraj Abby i wpadajcie do mnie. - rzucił szatyn, bawiąc się końcówką mojej koszulki.
-Byłem pewien, że chcesz spędzić tę noc z Majką... - powiedział powoli chłopak.
-Też byłem tego pewien, dopóki Chris nie wpieprzył mi się do sypialni. - mruknął Justin, a ja zachichotałam cicho pod nosem.
-No dobra, to będziemy za dwadzieścia minut. - rzucił brunet, a następnie, nie czekając na odpowiedź szatyna, zakończył połączenie.
Razem z Justinem wróciliśmy do salonu, siadając na kanapie. Chłopak wziął ze stolika dwie puszki z piwem, podając jedną mnie.
-Stary, ona jest w ciąży. - Chris posłał Justinowi sceptyczne spojrzenie.
-Ja nie mogę. - uniosłam ręce w powietrze, więc chłopak odstawił puszkę na stolik.
Kilkanaście minut później usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi, a do salonu weszli Abby z Austinem.
-Siema. - rzucił brunet, witając się z kumplami.
Natomiast Abby z mordem w oczach wpatrywała się we mnie. Wyszczerzyłam się do niej, wstając powoli z kanapy.
-Hej... - powiedziałam cicho, uśmiechając się krzywo.
-Jak mogłaś mi nie powiedzieć!? - wyrzuciła ręce powietrze, wpatrując się we mnie.
-Abby, ja dopiero co się dowiedziałam... - jęknęłam cicho, zdając sobie sprawę, że zapowiada się długa rozmowa.
-To trzeba było od razu do mnie zadzwonić! - do naszych uszu doszedł chichot chłopaków, jednak ani ja, ani Abby nawet nie odwróciłyśmy się w ich stronę.
-Przepraszam, ale na prawdę nie miałam do tego głowy. - mruknęłam, przeczesując włosy palcami.
-Niech ci będzie. - rzuciła, a następnie wtuliła mnie w siebie. Podparłam głowę na jej ramieniu, wzdychając głośno.
-A teraz chodź. Musimy porozmawiać na osobności. - posłała mi znaczące spojrzenie, chwytając mnie za rękę.
-Ależ nie krępujcie się nas! - rzucił Matt, parskając śmiechem.
Poszłam z Abby do kuchni, siadając na wysokim krześle.
-A teraz opowiedz coś więcej. - zaczęła szatynka. - Boże, nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś w ciąży.
-Tak, jestem. - zachichotałam cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho. - I na dodatek, to bliźniaki. - powiedziałam cicho, obserwując jej reakcję.
-Słucham!? - z jej ust wydobył się stłumiony pisk. Przyłożyła dłoń do czoła, oddychając głęboko. Zaśmiałam się, głaszcząc ją po ramieniu. - Boże, czy Justin nie wie, do czego służą prezerwatywy? - wyrzuciła ręce w powietrze.
-Jakby to powiedzieć... - podrapałam się z zakłopotaniem po karku. - Nie mieliśmy jak się zabezpieczyć. - wyszczerzyłam się do niej.
-Co to znaczy "nie mieliśmy jak..." - zmarszczyła brwi, bardzo przypominając mi w tym momencie moją mamę.
-Wiesz, Justin nie zabiera ze sobą gumek pod prysznic. -przewróciłam teatralnie oczami.
Szatynka momentalnie wybuchnęła śmiechem, kręcąc z rozbawieniem głową.
-Twoi rodzice wiedzą? - przygryzła lekko dolną wargę, przyglądając mi się w skupieniu.
-Tak, dzisiaj się dowiedzieli. Najpierw matka była na mnie wściekła, ale później przyszła i przeprosiła. - wzruszyłam lekko ramionami.
-Boże, mnie by chyba rodzice zabili, gdyby się dowiedzieli, że nie jestem dziewicą, a co dopiero, jakbym wróciła do domu z brzuchem.
-Ej! - pisnęłam, uderzając ją lekko w ramię. - Nie mam jeszcze brzucha! - zachichotałam, kiedy szatynka przewróciła oczami.
-Mówię tak ogólnie. - sapnęła pod nosem.
Udałyśmy się z powrotem do salonu, zastając chłopaków, siedzących na kanapie z puszkami piwa w rękach.
-Jak ona pięknie piszczy... - do naszych uszu doszedł rozmarzony głos Austina.
Abby momentalnie zatrzymała się w miejscu, kręcąc z niedowierzaniem głową. Chłopaki parsknęli śmiechem.
-Więcej szczegółów proszę. - rzucił Matt, klepiąc Austina po plecach.
Kątem oka zauważyłam, jak Abby zaciska pięści. Wzrok Justina, który siedział przodem do nas, wylądował w miejscu, w którym stałyśmy. Na jego ustach zakwitł łobuzerski uśmiech. Wskazałam na Austina, a następnie pokazałam rękoma krzyż w powietrzu i skinęłam głową na Abby. Szatyn od razu zrozumiał, co mam na myśli.
-Stary... - zaczął powoli, jednak Austin dalej rozmawiał z Mattem, co chwila parskając śmiech. - Austin... - ponowił próbę, kolejny raz bezskutecznie. - Kurwa, idioto. Jeśli chcesz jeszcze dotknąć swoją dziewczynę, radzę ci się zamknąć. - rzucił z rozbawieniem, spoglądając na wściekłą Abby.
Wzrok Austina powędrował w to samo miejsce, a ja starałam się powstrzymać śmiech, na widok reakcji bruneta.
-Kochanie, ja... - zaczął, jednak szatynka przerwała mu gestem ręki.
-Nie odzywam się do ciebie przez miesiąc. - rzuciła, lecz na jej ustach można było ujrzeć cień uśmiechu.
-Ale ja... - zaczął ponownie, wstając z kanapy.
-Nie. Masz zakaz zbliżania się do mnie. - mruknęła, zakładając ręce na piersi.
-Nie ma "nie", kotek. - chłopak przyciągnął ją do siebie, a następnie namiętnie wpił w jej usta...
***
Po jakimś czasie, wszyscy byli już porządnie wstawieni. Ja oczywiście byłam całkowicie trzeźwa, a Abby wypiła z dwa piwa. Największą ilość alkoholu pochłonął oczywiście Justin. Najczęściej wybuchał śmiechem z byle powodu.
-Muszę się odlać. - mruknął w końcu i wstał, łapiąc się przelotnie za krocze.
-A trafisz? - parsknęłam śmiechem, widząc, jak szatyn zatacza się na wszystkie strony.
-Nie, dlatego musisz iść ze mną. - wybełkotał, łapiąc mnie za koszulkę i podnosząc delikatnie z kanapy.
Przewróciłam oczami, chwytając go za rękę. W tym momencie na prawdę czułam się, jakbym prowadziła do toalety swojego synka, a nie ojca moich dzieci. Był tak cholernie niedojrzały, ale jednocześnie tak cholernie słodki i kochany...
Po chwili otworzyłam drzwi od łazienki, zapalając światło.
-Tam już idziesz sam. Nie zabij się. - parsknęłam, widząc w jakim stanie jest Justin.
-Ale musisz wejść ze mną, skarbie... - powiedział, po chwili wybuchając śmiechem.
-I co? Mam ci pomóc sikać? - rzuciłam z rozbawieniem.
-Potrzymasz mi kolegę. - wybełkotał, a ja momentalnie parsknęłam niepohamowanym śmiechem. Z oczu poleciały mi łzy, których nie byłam w stanie zatrzymać.
-Idź już lepiej. - wydusiłam przez śmiech, widząc, jak chłopak zamyka drzwi od łazienki.
Kiedy tylko widziałam Justina, jak był pijany, od razu chciałam się śmiać. Niektórzy po alkoholu stają się agresywni, lecz szatyn był zupełnym przeciwieństwem. On stawał się wtedy jeszcze bardziej słodki i czuły niż zwykle. Oprócz tego był również cholernie zabawny, a zwłaszcza ten jego plączący się język...
Po paru chwilach drzwi od toalety otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a z wnętrza pomieszczenia wyszedł, zataczający się na wszystkie strony, Justin.
-Zrobiłeś siusiu? - spytałam słodko, gładząc go po policzku. Chłopak skinął nieprzytomnie głową, starając się powstrzymać opadające powieki. - A umyłeś rączki, synusiu? - zachichotałam cicho, przeczesując jego włoski.
-Tak, mamusiu. I spuściłem wodę. - wypiął się dumnie, na co kolejny raz parsknęłam śmiechem.
Złapałam szatyna za rękę, prowadząc go w stronę salonu.
-Maja, tak nam przyszło do głowy, że Justin jest w takim stanie, że możesz poćwiczyć na nim zakładanie pieluchy. - rzucił Chris, a ja momentalnie wybuchnęłam śmiechem. Posadziłam niekontaktującego chłopaka na kanapie, a on przyciągnął mnie do siebie, sprawiając, że usiadłam na jego kolanach.
-Wyobrażacie sobie Biebera w pampersie? - spytał Nate, po czym wszyscy parsknęliśmy niewyobrażalnie głośnym śmiechem.
-Coś by mi się tam chyba nie zmieściło. - wybełkotał, wskazując na swoje przyrodzenie.
Mimo że nie byłam pijana, czułam się, jak po kilku piwach. Nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Nie przy nim...
***
Złapałam Justina za rękę, ciągnąc go w stronę schodów. Chłopak ledwo trzymał się na nogach, cały czas wybuchając niekontrolowanym śmiechem. Jak tylko na niego patrzyłam chciało mi się śmiać, a co dopiero, kiedy się go słuchało...
-Chodź tutaj... - westchnęłam, widząc, jak szatynowi plączą się nogi.
-Mój aniołku kochany... - wybełkotał, po chwili parskając śmiechem.
Przewróciłam oczami, prowadząc go schodami na górę. Weszliśmy do jego sypialni, zamykając za sobą drzwi.
-Kładź się, Justin. - zachichotałam cicho, ciągnąc go w stronę łóżka.
-Ale ja chciałbym porobić coś ciekawszego, niż spanie. - wybełkotał, uśmiechając się łobuzersko. Zaczął wsuwać ręce pod moją koszulkę.
-Nie, Justin. Nie bzykam się z tobą, kiedy jesteś pijany. - mruknęłam, układając ręce na biodrach.
W tym momencie do naszych uszu doszły głośne jęki. Przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje za ścianą.
-Czyżby to Austin i Abby. - spytał powoli Justin, powstrzymując plączący się język.
-Nie, Chris z Mattem. - prychnęłam ironicznie, po czym razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Austin może, a ja nie...? - zrobił minkę zbitego psa.
-Jeśli chcesz, możesz się do nich dołączyć. - pokręciłam z rozbawieniem głową.
-Ale ja chcę tylko ciebie. - wymruczał, podchodząc chwiejnym krokiem bliżej mnie.
Ułożył dłonie na moich piersiach, oblizując wargi.
-Justin, przestań. - kolejny raz przewróciłam oczami. - Zrozum, nie chcę się z tobą kochać, kiedy jesteś pijany. - dodałam, sadzając go na łóżku. - A teraz idź spać. - mruknęłam, całując go w czoło.
-Ale ty musisz położyć się koło mnie. - zamrugał kilka razy oczami.
-Z wielką chęcią. - odparłam, układając się na łóżku, po drugiej stronie Justina. Już zamykałam powieki, chcąc zasnąć, kiedy szatyn zaczął się śmiać.
-Tym razem co jest takiego śmiesznego? - westchnęłam, ziewając głośno. Byłam zmęczona i na prawdę chciałam iść już spać.
-Nic. - wybełkotał szatyn, ponownie wybuchając śmiechem.
Przewróciłam oczami, nakrywając kołdrą ciało Justina.
-Boże, człowieku. Ty wiesz, że zostaniesz ojcem, prawda? - przyłożyłam dłoń do czoła kręcąc z rozbawieniem głową
-No właśnie! - krzyknął wesoło, a ja z powrotem opadłam na poduszki. - Jak tylko się urodzą, będę wstawał każdej nocy, żeby je nakarmić i przewinąć. I będę uczył je grać w kosza i w hokeja i...
-Justin, możesz się przymknąć? Mi na prawdę chce się spać. - przerwałam mu, kiedy zorientowałam się, że moje powieki same opadały.
-I będę je zabierał na lody, na pizze, do wesołego miasteczka, do...
Nie wytrzymałam. Wstałam z łóżka, zabierając Justinowi kołdrę. Wyszłam z pokoju, a następnie udałam się do pokoiku Jazzy. Otworzyłam drzwi, po czym podeszłam do jej łóżka.
Miałam serdecznie dość tych pogadanek Justina. Był kompletnie nawalony, a przez to sto razy bardziej gadatliwy
Położyłam się na łóżku Jazzy, przykrywając swoje ciało kołdrą. Ułożyłam głowę na poduszce, starając się ignorować jęki Abby i Austina. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho. Chciałam chociaż na chwilę uwolnić się od Justina...
Nagle usłyszałam głośne otwieranie drzwi. Spojrzałam w ich kierunku, widząc, uśmiechniętego od ucha do ucha, szatyna.
-Słoneczko, ja mam genialny pomysł! - krzyknął uradowany.
-Justin, mam dość tych twoich wspaniałych pomysłów. - przewróciłam oczami, po czym usiadłam na łóżku, okrywając się kołdrą.
Chłopak, ignorując moje słowa,  podszedł bliżej łóżka, upadając przede mną na kolana.
-Kochanie, wyjdź za mnie. - spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem, a ja musiałam się na prawdę powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Ale ty jesteś słodki... - zaćwierkałam radośnie, głaszcząc go po policzku. - Ale chyba zapomniałeś, że ja mam piętnaście lat. - zachichotałam, wpatrując się w pijanego Justina.
-To nie jest ważne. - odparł od razu. - No chodź. - złapał w swoje dłonie moje, próbując wyciągnąć mnie z łóżka.
-Ale gdzie ja mam iść? - zaśmiałam się, widząc jego starania.
-No do kościoła. - sapnął, a ja momentalnie wybuchnęłam śmiechem.
-Jesteś taki kochany, Justin... - pocałowałam go w czółko. - Ale wyobraź sobie, że jest druga w nocy i nikt nam teraz nie udzieli ślubu. - przeczesałam palcami jego włosy.
-Znajdziemy księdza i wszystko się uda. Zobaczysz. - podniósł się z kolan, a następnie ściągnął ze mnie kołdrę, przerzucając sobie moje ciało przez ramię.
-Justin, puszczaj mnie! - pisnęłam, wybuchając śmiechem.
-Ale ja chcę, żebyś właśnie w tej chwili za mnie wyszła. - wybełkotał, udając się w stronę drzwi.
Nie zwracając uwagi na moje krzyki i prośby, zszedł na dół.
-Chris, błagam cię. Ratuj mnie. - jęknęłam ze śmiechem, kiedy szatyn znalazł się w salonie.
-Bieber, puszczaj ją w tej chwili! - wydarł się wstawiony blondyn.
Justin postawił mnie na ziemi, lecz już po chwili ponownie wziął mnie na ręce, jak pan młody pannę młodą.
-Chris, nie przeszkadzaj. Idziemy wziąć ślub. - wybełkotał chłopak.
-Nigdzie nie idziemy! - pisnęłam. - W tej chwili postaw mnie na podłodze!
Szatyn, robiąc minkę szczeniaczka, ostrożnie postawił moje ciało na ziemi.
-Ale obiecujesz, że jutro pójdziemy, tak? - wydął dolną wargę, czym cholernie mnie rozczulił.
-Tak, obiecuję. - odparłam ze śmiechem. - A teraz chodź ze mną. - złapałam go za rękę, ciągnąc w stronę kuchni. Chłopak chwiejnym krokiem udał się za mną. Posadziłam go na krześle, a sama podeszłam do szafki z lekarstwami. Wyjęłam z niej tabletki nasenne, a następnie nalałam do jednej ze szklanek wody. Podeszłam do Justina, kucając przed nim. Oparłam się o jego kolana, patrząc prosto w czekoladowe, nieobecne tęczówki chłopaka.
-Wypij to. - podałam mu leki oraz wodę. Chłopak spojrzał niepewnie na oba przedmioty.
-Nie zgwałcisz mnie, prawda? - zrobił słodką minkę.
-Nie dzisiaj... - posłałam mu łobuzerski uśmiech, kiedy chłopak popił wodą tabletki. - A teraz chodź na górę. - mruknęłam, łapiąc go za rękę.
Udaliśmy się w stronę schodów, wchodząc na górę. Otworzyłam przed Justinem drzwi, obserwując, jak chwiejnym krokiem wchodzi do środka. Zamknęłam za nami drzwi, a następnie posadziłam szatyna na łóżku. Złapałam krańce jego koszulki, podciągając ją.
-Podnieś ręce. - rzuciłam do niego. Wykonał moje polecenie, pozwalając mi ściągnąć z niego koszulkę.
Po chwili ułożyłam go na łóżku, siadając na skraju materaca.
-Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo. - mruknęłam, łapiąc za gumkę od jego dresów. Z ust Justina wyleciał pomruk zadowolenia, kiedy zaczęłam zsuwać z niego spodnie. Po chwili odrzuciłam je na krzesło, układając się obok szatyna.
-Bez tego będzie ci wygodniej, kochanie. - szepnął, odpinając moje spodenki. Przewróciłam oczami, wzdychając cicho. Chłopak zsunął ze mnie dolną część garderoby, a następnie wsunął dłonie pod moją koszulkę. - Bez tego też. - przygryzł dolną wargę, zdejmując ze mnie bluzkę.
Nakrył nasze ciała kołdrą, po czym ułożył jedną dłoń pod moim kolanem. Przyciągnął mnie do siebie maksymalnie blisko, układając sobie moją nogę na wysokości swoich bioder.
-Nie możesz się opanować, co? - rzuciłam z rozbawienie, widząc, jak wzrok szatyna cały czas zjeżdża na moje piersi, osłonięte jedynie skąpym, koronkowym stanikiem.
-Jestem uzależniony, maleńka. - przyznał bezwstydnie, przez co z moich ust uciekł cichy chichot.
-A teraz śpij. - szepnęłam, muskając delikatnie jego usta.
Chłopak objął mnie ramionami w pasie, składając delikatny pocałunek na moim czole.
-Dobranoc, kochanie. - szepnął, po czym zamknął powieki...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
I jak Wam się podoba rozdział? Ja osobiście nie mogłem wyrobić ze śmiechu, kiedy wyobraziłam sobie Justina w pampersie ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na Wasze pytania.
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Zapraszam Was serdecznie na moje trzecie opowiadanie ;)

15 komentarzy:

  1. Kocham wstawionego Justina :-D
    Ca ja gadam, kocham każdego Justina <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki sloooooooooodki rozdział *.* czekamy!!

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś najlepsza, kocham cię i twoje opowiadania <3
    podziwiam twój zapał :)
    słodki i kochany Justin, hihi
    wiesz co? ja mam takie podejrzenia, że Justin i Maja są rodzeństwem. są do siebie podobni i tak pomyślałam, gdy śnił jej się taki jeden sen, w którymś z rozdziałów.
    nie mogę się doczekać nn ;) x
    how-to-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahaah.... Zajebisty rozdział !!!! :D Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny *o* kocham <3 czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.Nie moge doczekać się kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział dziewczyno.. Kocham to opowiadanie,., Nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. mój kuzyn po pijaku lepszy, przez okno chciał skakać bogu dzięki ze sąsiad przybył na czas.
    Rozdział jak chyba każdy cudowny. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja już po prostu nie wiem co pisać w tych komentarzach :)
    z rozdziału na rozdział jest cuuudownie <3
    kocham to opowiadanie i będę do samego końca :*
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku Justin jest taki słodki, kiedy jest pijany hahhahahaha ♥ i sumie to dobrze, że nie 'kochali się' w tym rozdziale, bo moim zdaniem byłoby to trooooochę za często, no bo kurde, 15-latka i codziennie sex? xd cudo, cudo i jeszcze raz cudo <3 nie wiem jak to zrobisz, ale masz mi oddać chociaż 1/4657 swojego talentu ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. wstawiony Justin jest taki uroczy <3
    slodziak ;-*
    niesamowity rozdział.
    kurde. nie wiem co napisać.
    jak zwykle odebrało mi mowę po nim. ale teraz przebilas samą siebie.
    to jest tak bardzo idealnie. że nie mam słów żeby go opisać. kurde tak bardzo ich kocham. nie chce końca tego bloga ;<
    kocham <3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...