sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 47...

***Tydzień później***
Te parę dni było najpiękniejszym czasem w moim życiu. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa. Przy Justinie nie trzeba mi było niczego innego. Dosłownie. Jestem przekonana, że nie ma na świecie drugiej, tak zakochanej pary, jak ja i Justin.
Skończyłam właśnie pakować swoje ubrania do torby. Zapięłam zamek, opadając na łóżko, obok szatyna. Chłopak objął mnie ramieniem, a ja ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej.
-Nie wyjeżdżajmy. - mruknął w moje włosy.
-Też najchętniej bym tu została, ale muszę chodzić do szkoły, Justin. - zachichotałam cicho, kreśląc niewidzialne wzorki na jego ramieniu.
-To ja cię będę uczyć. - wzruszył ramionami, na co ja parsknęłam śmiechem.
-A czego ty mógłbyś mnie nauczyć? - poklepałam go lekko po klatce piersiowej.
-Biologii... w praktyce. - mruknął seksownie, a następnie odwrócił nas tak, że ja leżałam na poduszkach, a on górował nade mną, napierając swoim ciałem na moje.
Wpił się w moje wargi, siadając na mnie okrakiem. Złapałam go za koszulkę, przyciągając bliżej siebie. Jedną dłoń ułożyłam na policzku chłopaka, gładząc go delikatnie opuszkami palców. Nasze języki ocierały się o siebie, powodując falę dreszczy oraz jęków, wydobywających się z naszych ust.
-A teraz na prawdę musimy już jechać. - odepchnęłam go lekko od siebie, przez co zrobił zawiedzioną minkę małego chłopca. - No już, złaź ze mnie. - poklepałam go po tyłku, przez co zachichotał pod nosem, zsuwając się ze mnie. Podniósł z podłogi moją torbę, a następnie udał się w stronę wyjścia z domku. Westchnęłam głośno, ostatni raz rozglądając się po sypialni. Na moje usta wkradł się uśmiech, kiedy do głowy powróciły wspomnienia wielu erotycznych chwil, które przeżyliśmy tu z Justinem. Zamknęłam drzwi od pokoju, a następnie wyszłam z domu. Wolnym krokiem podeszłam do samochodu. Szatyn otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, za co podziękowałam mu delikatnym uśmiechem. Zajęłam swoje miejsce, opierając głowę o szybę. Chłopak odpalił silnik, wyjeżdżając z ośrodka. Zauważyłam, jak zerka na mnie kątem oka, przez co uniosłam pytająco brwi.
-Co? - zaśmiałam się cicho, kiedy chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Po prostu jestem szczęśliwy. - wzruszył lekko ramionami, układając rękę na moim kolanie. - Gdyby ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedział mi, że będę zakochany w piętnastolatce i zostanę ojcem, nigdy bym nie uwierzył. - pokręcił z rozbawieniem głową.
Pocałowałam go w policzek, po czym oparłam się o boczną szybę, przymykając powieki.
***Oczami Justina***
Dwie godziny później zaparkowałem na podjeździe przed białym domem.
-Kochanie... - przeczesałem włosy Mai, obserwując, jak mój aniołek słodko śpi. - Czas wstawać.
Dziewczyna otworzyła powoli oczy, ziewając cicho. Spojrzała na mnie lekko zaspanymi oczami, odwzajemniając gest. Spojrzała przez boczną szybę na nieznany dom, przygryzając lekko dolną wargę.
-Jesteś pewien, że mam iść z tobą? Może powinieneś sam z nią najpierw porozmawiać. - mruknęła cicho, patrząc na mnie niepewnie.
-Nie. Chcę, żebyś poszła ze mną. Ja nawet nie wiem, o czym mam z nią rozmawiać. - skrzywiłem się lekko.
-Czyżby Justin Bieber się denerwował? - uśmiechnęła się łobuzersko, na co przewróciłem z rozbawieniem oczami. - Rozmawiałeś z nią? - spytała po chwili.
-Tak, dzwoniłem do niej z dwa dni temu. - Maja pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Nie bój się. To w końcu twoja... matka. - powiedziała niepewnie.
-Ona jest raczej kobietą, która mnie urodziła. Moją matką jest ktoś inny. Moją matką jest osoba, którą kocham, a tej nawet nie znam. - wzruszyłem lekko ramionami, układając dłoń na klamce. - Już czas...
Wyszedłem z samochodu, a następnie obszedłem go dookoła, otwierając drzwi od strony Mai. Dziewczyna wysiadła, po czym złapała mnie za rękę, udając się w stronę wejścia do domu.
-A może jednak się wycofam... - mruknąłem niepewnie, zatrzymując się zaraz przed drzwiami.
-Nie, Justin. Jesteś już tutaj, to nie możesz teraz uciec. Przecież to parę minut rozmowy. - mocniej chwyciła mnie za rękę, nie pozwalając tym samym odejść.
Z głośnym westchnieniem uniosłem rękę i zapukałem w drzwi. Po chwili usłyszeliśmy kroki, a drzwi od domu otworzyły się, ukazując w progu kobietę, wyglądającą na jakieś trzydzieści osiem lat.
-Dzień dobry. - przywitałem się. - To ja do pani dzwoniłem. - uśmiechnąłem się do niej lekko, co niemal natychmiast odwzajemniła.
-Witajcie. - otworzyła szerzej drzwi. - Zapraszam. - wskazała gestem dłoni, abyśmy weszli do środka.
Pokierowała nas do salonu, gdzie zajęliśmy miejsca na kanapie. Czułem się niepewnie. Nie wiedziałem, czy to ja mam rozpocząć rozmowę, czy może ona coś powie. Kobieta usiadła na przeciwko nas, układając ręce na kolanach.
-Ciszę się, że zdecydowałeś się ze mną spotkać, Justin. - zaczęła, na co ja odetchnąłem w duchu. - To twoja dziewczyna? - uśmiechnęła się do Mai.
-Tak. - odparłem, również utrzymując na ustach uśmiech. - To Maja.
-Bardzo mi miło. - blondynka przywitała się z moją biologiczną matką.
-Mi również, kochanie. - zwróciła się do piętnastolatki. - Myślę, że teraz chciałbyś się dowiedzieć prawdy. - przeniosła swój wzrok na mnie.
-Tak. To było dla mnie na prawdę ogromne zaskoczenie. Dopiero trzy miesiące temu dowiedziałem się, że jestem adoptowany. Nie ukrywam, że to był dla mnie szok.
-Przepraszam cię. Byłam młoda, kiedy zaszłam z tobą w ciążę. Młoda i głupia. To zdarzyło się na jednej z imprez. Miałam wtedy osiemnaście lat. Nie potrafiłabym się tobą zająć, zwłaszcza bez pomocy twojego ojca. Nie chciałam, żebyś był nieszczęśliwy, dlatego uznałam, że będziesz miał lepsze życie w innej rodzinie. Przepraszam.
-Nie mam pani tego za złe. - sprostowałem od razu, posyłając kobiecie serdeczny uśmiech. - Najważniejsze jest to, że nie usunęła pani tej ciąży, że mnie pani nie... zabiła. To pani mnie urodziła i dała mi żucie. Dzięki pani tu jestem, żyję, mam wspaniałą dziewczynę i niedługo sam zostanę ojcem. Na prawdę nie ma mnie pani za co przepraszać.
Kobieta lekko uniosła brwi, spoglądając to na mnie, to na Maję.
-Jesteś w ciąży? - spytała, uśmiechając się delikatnie.
-Tak. - odparła nieśmiało dziewczyna.
-Przepraszam, muszę o to zapytać. Ile masz lat?
-Piętnaście. - Maja spojrzała na mnie ukradkiem.
Kobieta pokiwała lekko głową, po czym westchnęła głośno.
-Dwa lata po twoim urodzeniu wyszłam za mąż. Ponownie zaszłam w ciążę, tylko wtedy z osobą, którą kochałam i kocham nadal.
-Czyli mam rodzeństwo? - uniosłem lekko brwi, oczekując odpowiedzi.
-Tak. Masz brata, ma siedemnaście lat. Niedługo powinien wrócić ze szkoły.
Jeśli ten "brat" będzie chciał mi odbić Majkę, nie ważne, że jesteśmy spokrewnieni. Obiję mu mordę tak, że zapamięta mnie do końca życia.
W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi oraz kroków.
-Wróciłem! - momentalnie przewróciłem oczami, słysząc bardzo dobrze znany mi głos.
Chłopak wszedł do salonu, zatrzymując się nagle, kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały.
-Bieber? Co ty tu robisz? - w jego głosie można było usłyszeć nutę paniki.
-Przyszedłem naskarżyć na ciebie twojej mamie. - zaśmiałem się cicho.
-Ej no, stary... - mruknął, a ja wiedziałem, że wziął moje słowa na serio.
-Spokojnie. Nie jestem taki. - ponownie zachichotałem.
-W takim razie dowiem się w końcu, co robisz w moim domu? I to na dodatek z taką ślicznotką? - zerknął na Maję i oblizał wargi, czym momentalnie podniósł mi ciśnienie.
-Nawet o tym nie myśl. - warknąłem, posyłając mu znaczące spojrzenie. On dobrze wiedział, co noszę za paskiem od spodni, dlatego zrozumiał moje ostrzeżenie. - Nie odbija się dziewczyny bratu, Nate.
Chłopak zrobił mało inteligentną minę, spoglądając pytająco na mamę.
-Jak widzę, dobrze się znacie, więc nie muszę was sobie przedstawiać. - uśmiechnęła się lekko. - Nate, mówiłam ci, że przed urodzeniem ciebie byłam w ciąży, ale nie mogłam się zająć dzieckiem. To właśnie Justin jest twoim bratem. - wyszczerzyłem się do niego, kiedy on wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
-Serio? - zachichotałem, obserwując jego zdezorientowaną minę.
-Jesteś na mnie skazany, Nate. A może raczej powinienem powiedzieć "braciszku".
-Ja pierdole. Bieber jest moim bratem. Zrobiło się na prawdę ciekawie... - rzucił z rozbawieniem, a ja zauważyłem, jak jego matka zmroziła go wzrokiem za słownictwo.
Po chwili Nate poszedł na górę, do swojego pokoju, zostawiając nas samych.
-Nie krępuj się, Justin. Pytaj o co tylko chcesz. - kobieta posłała mi delikatny uśmiech.
-Właściwie to mam pytanie. - zacząłem powoli, opierając łokcie o kolana. - Wie pani, kto jest moim biologicznym ojcem?
-Nie wiem, jak ma na imię ani na nazwisko. Poznałam go na jakiejś imprezie. Zaszłam z tobą w ciążę po sporej ilości alkoholu. Zapomnieliśmy się zabezpieczyć, ale teraz widzę, że dobrze, że tego nie zrobiliśmy. - spojrzała na nas znacząco.
-A czy on wie, że ma syna? - uniosłem brwi, oblizując powoli wargi.
-Nie. - pokręciła przecząco głową. - Nie spotkaliśmy się nigdy więcej. To był jednorazowy, przygodny seks. Nie łączyło mnie nic z twoim ojcem. Jedyne, co mi po nim pozostało, to zdjęcie. - kobieta wstała z kanapy, a następnie podeszła do komody. Wyjęła z niej jakieś zdjęcie, po czym wróciła do nas. - To est zdjęcie sprzed dwudziestu paru lat. Nie wiem nic więcej, Justin. Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc. Jeśli chcesz, możesz wziąć to zdjęcie. Nie uda ci się po nim odnaleźć ojca, ale zawsze to jakaś pamiątka.
-Na pewno nie chce go pani zatrzymać? - niepewnie wziąłem od niej fotografię.
-Tak, chociaż tyle mogę zrobić..
-Dziękuję. - mruknąłem, po czym podniosłem się z kanapy. - Dziękuję, że zgodziła się pani ze mną porozmawiać. To dla mnie dużo znaczy. A teraz musimy się już zbierać. - posłałem jej lekki uśmiech, kierując się w stronę drzwi.
-To ja dziękuję, że mogłam cię poznać. Że mogłam poznać swojego... syna i jego dziewczynę. - przeniosła wzrok ze mnie na Maję. - Mam nadzieję, że nie popełnicie tego błędu, co ja i zajmiecie się waszym dzieckiem.
Pożegnaliśmy się z kobietą, a następnie opuściliśmy dom. Podszedłem do samochodu i otworzyłem drzwi od strony pasażera. Następnie, kiedy Maja zajęła swoje miejsce, zamknąłem drzwi. Przeszedłem dookoła samochodu, wsiadając do środka. Westchnąłem głośno, opierając się o kierownicę. Poczułem, jak Maja gładzi mnie po plecach, składając delikatne pocałunki na moim ramieniu.
-Dziękuję, że poszłaś ze mną. - pocałowałem ją w główkę, przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku. - Wiesz co? Zawsze się zastanawiałem, jak można mieć tak delikatną i gładziutką skórę, jak ty. - sunąłem dłonią po jej szczęce, szyi, dekolcie oraz ramieniu.
Dziewczyna wplątała palce w poje włosy i przyciągnęła mnie do siebie, wpijając się w moje usta. Zsunąłem dłonie na jej tyłek, ściskając go lekko, przez co z ust Mai wydobył się cichy jęk. Wykorzystując okazję, wsunąłem język do jej ust, by po chwili połączyć swój z jej w namiętnym tańcu.
-Justin, jedź... - szepnęła w moje usta, kiedy oderwaliśmy od siebie nasze wargi.
Z głośnym westchnieniem odsunąłem się od niej, włączając silnik. Zjechałem z podjazdu, wjeżdżając na główną drogę.
-Justin, skąd się znacie? Ty i twój... brat. - spytała Maja, odwracając się w moją stronę.
-Jestem jego dilerem. - wzruszyłem ramionami, śmiejąc się pod nosem. - Ten koleś ćpa od piętnastego roku życia. Jest jednym z najbardziej uzależnionych ludzi, jakich znam.
Po chwili usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, przejeżdżając palcem po dotykowym ekranie.
-No witam. - przywitałem się z mamą.
-Cześć, Justin. Kiedy wracacie? - spytała, a ja usłyszałem w tle odgłos uderzanych o siebie garnków. - Dzieciaki wariują bez ciebie.
-Tak a propo rodzeństwa, właśnie się dowiedziałem, że mam brata, trzy lata młodszego ode mnie.
-Widziałeś się ze swoją biologiczną matką? - spyta z przejęciem, zaprzestając wszelkich czynności.
-Tak, właśnie od niej wracamy. - mruknąłem, podtrzymując ramieniem komórkę, w tym samym czasie zmieniając bieg w samochodzie.
-I jaka jest? - dopytywała.
-Wydaje się miła, ale rozmawiałem z nią tylko chwilę. Powiedziała, dlaczego nie mogła się mną zająć i ogólnie opowiedziała, jak to było. - gwałtownie nacisnąłem na hamulec, widząc, wybiegającą na ulicę, małą dziewczynkę. - Muszę kończyć. - rzuciłem do mamy, odkładając telefon. Widząc przerażenie w oczach tego dziecka, wysiadłem z samochodu, podchodząc do dziewczynki. Miała najwyżej z cztery latka, a jej malutka twarzyczka była cała zapłakana.
-Co się stało, kochanie? - ukucnąłem obok niej, zakładając kosmyk jej włosków za ucho.
-Ma - ma... - wychlipała, przecierając piąstkami oczka.
-Zgubiłaś mamusię? - uniosłem brwi, na co dziewczynka nieśmiało skinęła główką. - Chodź, znajdziemy ją. - wziąłem małą na ręce, schodząc z ulicy na chodnik. - Powiedz, księżniczko, jak masz na imię? - spojrzałem na dziewczynkę, która bawiła się skrawkiem swojej sukienki.
-Lily... - powiedziała cicho, dziecięcy głosikiem.
-Ja jestem Justin. - uśmiechnąłem się do niej.
Nagle do naszych uszu doszły głośne krzyki.
-Lily! - głos kobiety był zrozpaczony. - Lily, gdzie jesteś!?
Podszedłem do, jak przypuszczam, mamy małej dziewczynki.
-Znalazłem zgubę. - uśmiechnąłem się serdecznie. - Mała wybiegła mi prosto pod samochód. - mama wzięła córeczkę na ręce.
-Jak mam ci dziękować? - spytała, patrząc na mnie z wdzięcznością w oczach.
-Po prostu niech pani nie spuszcza z niej oka. Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia.
-Dziękuję. - kobieta pogładziła mnie po ramieniu.
Mała Lily wychylił się i pocałowała mnie w policzek, po chwili chowając twarzyczkę w zagłębienie szyi swojej mamy, zawstydzona.
-Jak słodko. - zaćwierkałem. - Oby tylko moja dziewczyna nie była zazdrosna. - dodam, a następnie oddaliłem się w stronę samochodu. Zająłem miejsce kierowcy i z powrotem włączyłem się do ruchu.
-Nawet nie wiem, co powiedzieć... - szepnęła Maja, przez co przeniosłem na nią wzrok. - To było tak cholernie kochane...
-To, że jej nie rozjechałem? - uniosłem lekko brwi, uśmiechając się pod nosem.
-Wiesz o czym mówię. - mruknęła, uderzając mnie lekko w ramię. - Ale teraz wiem, w jakich dziewczynach gustujesz. Nie w pół nagich prostytutkach, tylko w czterolatkach, ubranych w różowe sukieneczki. - zachichotała cicho.
Nie potrafiłem tego nie odwzajemnić, jej śmiech był zaraźliwy.
-A tak na prawdę, będziesz wspaniałym ojcem, Justin. Czuję to... - musnęła mój policzek. Ułożyłem dłoń na jej kolanie, pocierając je delikatnie.
-Będę się starał. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - odparłem, przenosząc rękę na oparcie fotela Mai.
***Oczami Mai***
Po dwudziestu minutach Justin zaparkował na podjeździe przed moim domem. Wysiadłam z samochodu, kiedy szatyn wyjmował bagażnika moją torbę. Złapał mnie za rękę, udając się w stronę domu. Weszliśmy do środka i ściągnęliśmy buty oraz kurtki, wieszając je na wieszaku.
-Wróciliśmy! - krzyknęłam, aby poinformować rodziców.
Po chwili moja mama pojawiła się w przedpokoju, zamykając mnie w uścisku.
-Ależ ja się za tobą stęskniłam. - mruknęła, tuląc mnie do siebie.
-Mamo, udusisz mnie. - jęknęłam, na co i z jej i z Justina ust, uciekł cichy chichot
-Mam nadzieję, że się zabezpieczaliście. - powiedziała, a szatyn kolejny raz się zaśmiał, tym razem głośniej.
-Kiedy pamiętaliśmy... - powiedział cicho, za co oberwał ode mnie lekko z łokcia w brzuch.
-A wy się zabezpieczaliście? - uniosłam brwi, wpatrując się w rodzicielkę.
-Majka! - kobieta przybrała oburzony wyraz twarzy. - To chyba nasza prywatna sprawa.
-Wydaje mi się, że to, czy ja i Justin się zabezpieczaliśmy, to również nasza prywatna sprawa. - posłałam jej znaczące spojrzenie, przez co pokręciła z rozbawieniem głową.
-Oj dzieci, dzieci... - mruknęła, a następnie, posyłając nam serdeczny uśmiech, odeszła do salonu.
Skierowaliśmy się schodami na górę, prosto do mojego pokoju. Położyłam na biurku zdjęcie, które Justin otrzymał od swojej biologicznej matki, po czym podeszłam do niego. Zarzuciłam chłopakowi ręce na szyję i stanęłam na palcach. Justin objął mnie ramionami w pasie, przyciągając maksymalnie blisko siebie.
W tym momencie do pokoju wszedł mój ojciec.
-Słyszałem, że moja córeczka wróciła. - podszedł do mnie i przytulił, kiedy odsunęłam się od szatyna.
-Tato... - wydusiłam z siebie. - Czy wy razem z mamą chcecie mnie dzisiaj udusić?
Mężczyzna puścił mnie ze śmiechem, opierając się o biurko. Nagle jego wzrok padł na fotografię. Wziął ją do ręki i uśmiechnął się szeroko.
-Maja, skąd masz to zdjęcie? - spytał.
-Znasz tego człowieka? - mój głos przepełniony był nadzieją. Wierzyłam, że Justinowi uda się odnaleźć ojca.
-Oczywiście, że tak. - odpowiedział wesoło. - To przecież ja...
W tym momencie poczułam, jak z mojej twarzy odpływają wszelkie kolory, a przed oczami stanęła jedynie ciemność...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Powracam po mojej tygodniowej przerwie.
I jak rozdział? Zaskoczeni, czy spodziewaliście się tego?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania:
Kocham Was i do następnego ;-* <który pojawi się szybciutko>

20 komentarzy:

  1. Fajny rozdział myślałam że będzie kolejny słodki rozdział, ale nie spodziewałam się tego że będą rodzeństwem. Zaskoczyłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się końcówki.. Normalnie siedzę z wielkimi oczami i nie mogę uwierzyć że to się tak właśnie skończyło.. SZOK

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko!!! Chce następny teraz. Proszę nie kończy w takich momentach bo ja padnie kiedyś. Świetny rozdział c: Kaja

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooooooooo JUSTIN I MAJA TO RODZENSTWO COOOOOOOO. Dlatego będą komplikacje ciąży Nieeeeeeeeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuu jak słodko zachował się Justin w stosunku do tej dziewczynki aż serce mocniej bije.
    O kurwa.... po przeczytaniu tylko to wyszło ze mnie.
    Masakra.
    Justin ma brata, genialnie. Ale z tym ojcem to raczej do bani.
    Czekam i czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie. http://love-cannot-be-compelled.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde no nie spodziewałam się takiej końcówki .
    Jestem w szoku i to nie mały...
    Kurde czemu oni muszą byc rodzeństwem ?
    Taka cudowna para i będą musieli się rozstać :c
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie spodziewałam się takiego czegoś. Oni nie mogą być rodzeństwem są taką świetną para i ona jest z nim w ciąży. Czekam na nn rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow OMG nie totalnie nie! Od początku miałam takie przeczucie! Tylko nie to!!!" :'(

    OdpowiedzUsuń
  9. tym rozdziałem mnie zaskoczyłaś

    OdpowiedzUsuń
  10. OOOOMMMMMBBBB!!!! Nie spodziewałam się tego! Boski czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech zapomna o tym i zyja tak jak zyli.... ja sie zabije jak oni sie rozstana /Mizu

    OdpowiedzUsuń
  12. Wkońcu ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  13. Cztery razy czytałam zakończenie! Nie wierzę :-D

    OdpowiedzUsuń
  14. czy to oznacza ze oni sa rodzenstwem? ?????!!!!!!!!!
    o boze nie wierze 0.o
    to nie moze byc prawda. .....
    na pewno sie pomylili! !!!!
    O MOJ BOZE! !!!!!!!!!
    czekam na nn :*****

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG dalej nie moge w to uwierzyć ;o
    Przecież skoro są rodzeństwem to dzieci urodzą sie chore,o ile sie urodzą...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  16. O moj Boze !!

    OdpowiedzUsuń
  17. O ja pierze jaka końcówka. Ide czytać następny. A tak na przyszłość jak kobieta jest w ciąży to nie musi się zabezpieczać bo nie da się drugi raz zajść w ciąże ;)
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...