***Oczami Mai***
Powoli otworzyłam powieki, zauważając dookoła jedynie ciemność, co oznaczało, że był środek nocy. Przeszukałam rękoma całe łóżko, jednak nigdzie nie znalazłam szatyna. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, gdzie mógł pójść. Usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju.
Wiecie, jaka była moja pierwsza myśl, kiedy zauważyłam, że nie ma go przy mnie? Że Justin pojechał do tej prostytutki ze stacji. Momentalnie parsknęłam śmiechem, przeczesując palcami swoje blond włosy. Podniosłam się z łóżka i założyłam na siebie krótkie spodenki oraz bluzę Justina. Już miałam wyjść z pokoju, kiedy zauważyłam na podłodze czerwoną kopertę. Zdziwiona, podniosłam ją i otworzyłam, wyjmując ze środka kartkę.
"Kochasz mnie? To chyba nie będziesz się bała pójść do lasu...?"
Na moich ustach mimowolnie zawitał szczery uśmiech. Pokręciłam lekko głową, zastanawiając się, co ten mój kochany idiota mógł wymyślić.
Trzymając w rękach kartkę, wyszłam z domku. Momentalnie przyłożyłam dłoń do ust, kiedy zobaczyłam przed domkiem strzałkę, ułożoną z różowych świeczek. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, udając się we wskazanym kierunku. Powoli i z odrobiną niepewności weszłam do lasu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu szatyna, jednak jego nigdzie nie było. W pewnym momencie zauważyłam taką samą, czerwoną kopertę, przyczepioną do drzewa. Wzięłam ją do ręki i wyjęłam ze środka kartkę.
"Wiesz, że nie potrafię powiedzieć Ci, jak bardzo cię kocham, prawda?"
-Boże, jaki ty jesteś słodki... - westchnęłam, przytulając do siebie kartkę. - Jakim cudem ja cię znalazłam?
Ruszyłam dalej, cały czas szeroko uśmiechając się do siebie. Automatycznie ułożyłam rękę na brzuchu, głaszcząc go delikatnie.
-Będziecie miały najwspanialszego tatusia na świecie. - szepnęłam, czując pod powieką jedną, samotną łzę.
Po przejściu paru kroków, ujrzałam w oddali nikłe światła. Skierowałam się w to miejsce, przechodząc przez krzaki. Kiedy tylko weszłam na polanę, zatrzymałam się nagle, czując szklanki w oczach.
Na środku, na trawie, leżał koc, a wokół niego ułożone było serce z czerwonych i różowych, zapalonych świeczek. Pomimo że było to na dworze, w powietrzu unosił się cudowny zapach kwiatów. Otarłam z policzków łzy, w dalszym ciągu obserwując piękny widok przede mną.
Nagle poczułam, jak ktoś przekłada moje włosy na jedną stronę, a następnie zawiesza mi na szyję łańcuszek. Wzięłam do ręki zawieszkę, przyglądając jej się uważnie. Było to złote serduszko, z wygrawerowanymi literkami M + J.
Momentalnie z moich oczu zaczęły wypływać słodkie łzy. Odwróciłam się, po czym, obejmując twarz Justina dłońmi, wpiłam się w jego usta. Chociaż wiedziałam, że to niemożliwe, chciałam pokazać mu, jak bardzo go kocham. Chłopak ułożył jedną dłoń na moich plecach, przyciągając mnie bliżej siebie. Stanęłam na palcach, pogłębiając pocałunek. Nasze języki nie walczyły, tylko wzajemnie się uzupełniały, jakby tworzyły jedną całość. Tak samo, jak ja i Justin. Dopełnialiśmy się wzajemnie i żadna, nawet największa siła nie mogła nas rozdzielić.
Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Justin wyciągnął zza pleców bukiet róż, wręczając go mnie.
-Dzisiaj mijają dwa miesiące, odkąd jesteśmy razem, odkąd wyznałem ci miłość. Tak dokładnie za... - spojrzał na swój zegarek, po czym uśmiechnął się szeroko. - Dokładnie teraz.
-Boże, Justin. Ja nie wiem, co mam powiedzieć... - wyszeptałam, patrząc prosto w jego tęczówki.
-Wystarczy, że powiesz, że nigdy mnie nie zostawisz. - pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnęłam się przez łzy. - Dziękuję, Justin. Jeszcze nigdy w życiu nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. - dodałam, wtulając się delikatnie w bukiet róż. - Jesteś tak cholernie kochany, Justin. - trzymając kwiaty w jednej ręce, drugą objęłam jego szyję, wtulając się w szatyna. Chłopak objął mnie ramionami w pasie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zaczął składać na niej delikatne pocałunki, przez co przymknęłam powieki.
-Chcę, żebyś wiedziała, jak dużo dla mnie znaczysz. - wyszeptał mi do ucha.
-Kocham cię, Justin. Tak cholernie mocno. - wzięłam głęboki oddech, napawając się zapachem jego perfum. - Dziękuję...
-To ja dziękuję, kochanie. Zmieniłaś moje życie. - popatrzył mi prosto w oczy, po chwili marszcząc brwi. - Nie płacz, skarbie. - otarł z moich policzków łzy, a następnie złożył delikatne pocałunki na moich powiekach.
-Po prostu się wzruszyłam. - posłałam mu szczery uśmiech. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jestem szczęśliwa. A wszystko dzięki tobie.
Szatyn ułożył ręce na mojej talii, po czym skierował nas w stronę koca. Usiadłam na nim, podciągając kolana do klatki piersiowej.
-To tutaj... - szepnęłam, wpatrując się w wodę.
-Dokładnie w tym miejscu. - Justin usiadł obok mnie. - Wiesz, że już wtedy miałem nadzieję, że nie zostaniemy jedynie przyjaciółmi? Pamiętam, jak po naszym pierwszym pocałunku ty zasnęłaś, a ja ułożyłem twoją główkę na swojej klatce piersiowej i wpatrywałem się w ciebie. W twoje oczka, usta, włoski... - przerwał na moment, uśmiechając się łobuzersko. - Nie ukrywam, że na cycki też patrzyłem. - zrobił minę niewiniątka, na co ja momentalnie parsknęłam śmiechem. - Już wtedy stałaś się dla mnie cholernie ważna. - zaplątał sobie kosmyk moich włosów wokół palca.
-Całą drogę powrotną do domu rozmyślałam nad tym, co zdarzyło się między nami. Zastanawiałam się wtedy, czy to coś dla ciebie znaczyło, czy byłam kolejną dziewczyną, z którą się przelizałeś. - zaśmiałam się cicho. - Pamiętam też, jak Abby to przeżywała. Wiesz, to był mój pierwszy pocałunek, a ona czasami zachowuje się, jakby była moją matką. - szatyn zachichotał pod nosem, przenosząc wzrok z wody na mnie.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że taka ślicznotka, jak ty, nigdy wcześniej nie miała chłopaka. Przecież to wręcz fizycznie niemożliwe.
-Właśnie o to chodzi. "Fizycznie" znalazłabym chłopaka, który mówiłby do mnie kochanie tylko w łóżku. Nie jestem typem dziewczyny, która chodziłaby z jakimś chłopakiem tylko dlatego, że jest przystojny i ma ładną buźkę. Dla mnie liczy się też to, co ma się w środku. Właśnie dlatego Luke był u mnie skreślony od samego początku.
-Maja, uważasz, że mam ładną buźkę? - zacytował, unosząc jedną brew.
-Oczywiście, że tak. - zaćwierkałam radośnie, łapiąc go za policzki. - Jesteś tak cholernie słodziutki, że mogłabym cię zjeść. - chłopak parsknął śmiechem. - Jak takie ciasteczko z czekoladą. - oblizałam usta, wpatrując się w Justina.
-Widzę, że wyobraźnia cię dzisiaj ponosi, kochanie. - zachichotał cicho. - Wiesz, wolałbym jednak, żebyś mnie nie zjadała.
Oparłam się na łokciach o koc, wpatrując się w gwiazdy. Czułam radość, wypełniającą moje serce. Rozchodziła się ona również po całym moim ciele. Wypełniała każdą, nawet najdrobniejszą cząstkę mnie.
Wstałam, zakładając ręce na piersi, po czym zeszłam z koca na trawę. Wpatrywałam się w lekko falującą wodę przede mną oraz słuchałam cichego szumu wiatru.
Chwilę później poczułam silne ramiona, owinięte wokół mojej talii.
-Maja, muszę cię o coś spytać. - zaczął, a jego głos brzmiał poważnie. - Ja wiem, że masz dopiero piętnaście lat i że jesteś jeszcze dzieckiem. Wiem, że wielu ludzi uznałoby mnie za szaleńca i wariata. Ale wiem również, że to z tobą chcę spędzić resztę życia. To przy tobie chcę się budzić każdego ranka oraz zasypiać, trzymając twoje drobne ciałko w ramionach. To w twoje oczki chcę patrzeć do ostatniego dnia swojego życia oraz z tobą przeżywać te najbardziej erotyczne chwile. - zaśmiałam się cicho, jednak już po chwili mój wyraz twarzy zmienił się na zaskoczony. Justin uklęknął przede mną, patrząc prosto w moje tęczówki. - Kochanie, ja zrozumiem, jeśli powiesz nie i będę czekać tak długo, jak tylko będziesz chciała, ale muszę o to spytać. - chłopak wziął głęboki wdech, po czym wyjął zza pleców małe pudełeczko w kształcie serduszka. - Wyjdziesz za mnie...?
Momentalnie całe moje ciało zesztywniało. Wpatrywałam się w niego, czując, jak po moich policzkach spływają kolejne łzy, których nie byłam w stanie zahamować. W ogóle nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Po chwili uklęknęłam, aby być na tej samej wysokości, co szatyn. Objęłam jego twarz dłońmi, bardzo delikatnie muskając jego usta.
-Tak, Justin... - wyszeptałam, czując, jak mój głos zaczyna się łamać.
Chłopak, nie czekając na nic dłużej przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w cholernie namiętnym pocałunku. Wplątałam palce w jego włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki, kiedy palce szatyna zetknęły się z nagą skórą na mojej talii. Jęknęłam cicho, czując jego dłonie, błądzące po moim ciele.
-Boże, na prawdę się zgadzasz? - wyszeptał w moje usta, obejmując dłońmi moją twarz, a jego palce wplątane były w moje włosy.
-Tak. - powtórzyłam, patrząc prosto w oczy chłopaka.
Nagle spod jego powieki wypłynęła jedna, samotna łza. Otarłam ją delikatnie, składając delikatny pocałunek na jego czółku. Chłopak wtulił się we mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Poczułam, jak jego ciało delikatnie się trzęsie, co oznaczało, że płakał. Wplątałam palca w jego włosy, delikatnie głaszcząc skórę jego głowy.
-Dziękuję, kochanie... - wyszeptał, odsuwając się ode mnie po chwili.
Wstaliśmy po chwili, patrząc sobie głęboko w oczy. Pogładziłam go po policzku, po którym spływały ostatnie łzy. - Przepraszam za każdą chwilę, w której zachowywałem się jak skończony idiota. Przepraszam. - powiedział cicho, spuszczając wzrok.
-Justin, dla mnie to nie jest ważne. Liczy się to, co jest teraz, a nie to, co było. - szepnęłam w jego usta, muskając je delikatnie.
-Maja, zdejmij bluzę. - na ustach szatyna pojawił się uśmieszek.
Lekko zdziwiona ściągnęłam przez głowę ubranie chłopaka, odkładając je na trawę.
-A teraz spodenki. - przygryzł dolną wargę, mierząc mnie wzrokiem.
-Justin, co ty kombinujesz... - pokręciłam z rozbawieniem głową. - Kiedy chciało ci się bzykać, to raczej ty mnie rozbierałeś. - na moje słowa, chłopak zachichotał pod nosem.
Zdjął z siebie koszulkę, a następnie odpiął spodnie, zsuwając je z siebie. Przyglądałam mu się z rękoma założonymi na piersi oraz widocznym rozbawieniem. Szatyn podszedł do mnie i ułożył swoje dłonie na zapięciu moich spodenek. Odpiął guzik, a następnie rozpiął rozporek, po czym zsunął ze mnie dolną część garderoby. Jego ręce wylądowały przy krańcach mojej koszulki. Uniósł ją, ściągając ze mnie przez głowę.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? - zaczął, łobuzersko się przy tym uśmiechając. Niepewnie skinęłam głową, marszcząc brwi. - I wybaczysz mi to, co zrobię, prawda?
-Justin, o czym ty... - nie zdążyłam jednak dokończyć, ponieważ szatyn przerzucił sobie moje ciało przez ramię, a następnie skierował się w stronę wody.
-Justin, nie! - pisnęłam, kiedy zorientowałam się, jakie są jego zamiary. - Tam jest zimno!
-To ja cię ogrzeję, kotek. - mruknął ze śmiechem, układając dłonie na moim tyłku.
Chwilę później z jego ust wydobył się cichy syk.
-Lodowata. - zachichotał, wchodząc głębiej do jeziora.
-Nie,ja nie chcę! Proszę! - pisnęłam ze śmiechem, uderzając w jego plecy piąstkami.
Nagle poczułam chłód, przeszywający całe moje ciało. Wynurzyłam się z wody, odrzucając swoje włosy do tyłu.
-Justin! - krzyknęłam, patrząc na chłopaka, któremu woda sięgała jedynie nad kolana. Szatyn pękał ze śmiechu, kiedy ja miałam ogromną ochotę go zabić. Tak na żarty, oczywiście.
Zanurkowałam, podpływając do niego powoli. Kiedy byłam już wystarczająco blisko, złapałam się gumki od jego bokserek, wynurzając się z wody. Zaczęłam sunąć mokrymi i zimnymi dłońmi po jego, jeszcze suchej, klatce piersiowej.
-Kurwa, jaka zimna. - syknął cicho, przez co wybuchnęłam śmiechem.
-Wyobraź sobie, że zaraz znajdziesz się w niej cały. - zaćwierkałam radośnie, zdobywając od chłopaka przerażone spojrzenie.
Stanęłam na palcach, a następnie objęłam twarz szatyna dłońmi. Złączyłam nasze spragnione usta, muskając jego wargi. Zaczęłam go ciągnąć w kierunku głębszej wody, a ze względu na to, że Justin nie potrafił przerwać naszego gorącego pocałunku, woda sięgała mu już do pasa. Ułożyłam ręce na jego karku, po czym przyciągnęłam go tak, że chłopak znalazł się w wodzie. Wypłynął po chwili, przeczesując palcami włosy.
-No to teraz chodź tu do mnie, laleczko. - mruknął seksownie.
Objął dłońmi moją nagą talię, przyciągając moje ciało do swojego. Kiedy moje biodra zderzyły się z jego przyrodzeniem, jęknął cicho w moje usta. Naparł na moje wargi, bez ostrzeżenia wsuwając język do moich ust. Otarł nim o moje podniebienie, przez co, tym razem ja, jęknęłam cicho. Ułożył dłonie na moich nagich plecach, odchylając mnie lekko do tyłu. Wplątałam palce w jego gęste włosy, przyciągając go bliżej siebie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Nigdy w życiu nie byłam tak cholernie szczęśliwa. Miałam ochotę cały czas płakać z radości, która przepełniała moje serce. Właśnie najważniejsza dla mnie osoba na świecie trzymała mnie w swoich ramionach, okazując mi swoją miłość. Pod sercem nosiłam dwie, malutkie istoty, które są dowodem naszej miłości. Wzajemnej walki o to, co mamy teraz.
Mamy siebie i nic więcej nie jest potrzebne...
Szatyn przeniósł swoje usta na moją rozpaloną skórę na dekolcie. Przymknęłam powieki, spod których wypłynęły łzy. Chciałam tę chwilę zatrzymać na wieczność i już zawsze być w objęciach Justina.
Jednak każdy z czasem przekonuje się o tym, że życie nie jest bajką, a szczęście to tylko jedno, ulotne, nic nie znaczące słowo, które z czasem znika, jak bańka mydlana...
-A teraz chodź, bo mi tu na prawdę zamarzniesz. - szatyn potarł moje ramiona.
Podpłynęłam do niego od tyłu i weszłam mu na plecy. Chłopak ułożył dłonie pod moimi udami, przytrzymując moje ciało. Wyszedł na brzeg, kierując się na polanę. Chwilę później postawił mnie zaraz obok naszych ubrań. Pocałowałam go w policzek, po czym założyłam na siebie spodenki. Wsunęłam rękę pod zapięcie stanika, odpinając go. Górna część mojej bielizny opadła na ziemię. Czułam na sobie głodny wzrok Justina. Chłopak oblizał wargi, wpatrując się w moje piersi. Podniosłam z ziemi suchą koszulkę oraz bluzę szatyna. Założyłam na siebie ubrania, roztrzepując lekko włosy.
-Jesteś najpiękniejszą osobą, jaka chodzi po tej ziemi. - do moich uszu doszedł głos Justina. Posłałam mu szczery uśmiech, idąc w kierunku koca, na którym siedział mój chłopak. Uklęknęłam za nim, układając swoje dłonie na jego karku.
-Rozluźnij się, kochanie. - mruknęłam mu do ucha, sunąc dłońmi po jego ramionach.
Chłopak wziął głęboki oddech, wypuszczając go po chwili. Zaczęłam masować jego kark i plecy, czując, jak jego mięśnie powoli się rozluźniają.
-Coś się stało? Jesteś spięty. - złożyłam kilka delikatnych pocałunków na jego skórze.
-Nie przejmuj się tym. - mruknął, odchylając lekko głowę i dając mi tym samym większy dostęp do jego szyi.
-Martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś się stresował. - szepnęłam, bawiąc się końcówkami jego włosów.
Obejmując chłopaka od tyłu, ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, sunąc po niej delikatnie.
-Pójdę na odwyk. - powiedział nagle, przez co moje brwi lekko się uniosły. - Zrozumiałem, że jestem uzależniony. - westchnął cicho, przyciągając mnie na swoje kolana. Zarzuciłam mu ręce na szyję, wpatrując się w jego tęczówki. - Nie wiem, myślałem, że biorę tak bez żadnych zobowiązań.
-Zrobisz to dla nas? - uśmiechnęłam się delikatnie, przeczesując jego włosy.
-Wszystko, co tylko chcesz. - złożył pocałunek na moim czole, przytulają się do mnie.
-Chcę, żeby już zawsze było tak, jak teraz. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
-Będzie, kochanie. Nikt nam tego nie zniszczy. Już zawsze będziemy tylko ty, ja i te małe szkraby...
***Oczami Justina***
Skłamałbym, mówiąc, że wyspałem się tej nocy. Praktycznie w ogóle nie zmrużyłem oka. Cały czas wpatrywałem się w moją księżniczkę, leżącą obok mnie na łóżku. Przez całą noc bawiłem się jej włoskami i głaskałem po policzku. Tak cholernie cieszyłem się, że mam ją przy sobie i że jest tylko i wyłącznie moja. Wiem również, że zostanie ze mną na zawsze.
Pocierając twarz dłońmi, wyplątałem się z objęć blondynki. Poprawiłem swoje bokserki, a następnie przykryłem jej, osłonięte jedynie skąpą bielizną, ciało, cienką kołdrą. Pocałowałem ją delikatnie w czółko, po czym wyszedłem z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Udałem się do kuchni, wyjąłem potrzebne składniki do naleśników, a następnie zmieszałem je ze sobą. Wyjąłem z szafki patelnię, po czym wlałem na nią trochę ciasta.
Parę minut później na talerzu urósł spory stos naleśników. Posmarowałem je nutellą, po czym ułożyłem na nich truskawki i bitą śmietanę. Położyłem śniadanie na tacy, udając się z nim do sypialni. Postawiłem talerz na szafce, a sam usiadłem na łóżku, obok mojego aniołka. Odrzuciłem niesforne kosmyki włosów z jej twarzy, kiedy dziewczyna powoli uniosła powieki. Zamrugała kilka razy, po czym odkryła lekko kołdrę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Dzień dobry, słoneczko. - pocałowałem ją w policzek.
-Hej. - odparła zaspana, ziewając cicho. - Co tu tak ślicznie pachnie? - dodała po chwili.
Wziąłem z szafki talerz z naleśnikami, a następnie ukroiłem kawałek, kierując do jej ust. Blondynka oblizała wargi, posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
-Dziękuję. - powiedziała, po skończonym śniadaniu. - Jesteś najukochańszą osobą na świecie.
-Nie tak kochaną, jak ty. - odłożyłem talerz na szafkę, po czym nachyliłem się nad dziewczyną, sprawiając, że opadła na poduszki. Oparłem się na łokciach po obu stronach jej głowy, spoglądając w czekoladowe tęczówki Mai. Dziewczyna zaczęła kreślić niewidzialne wzorki na mojej nagiej klatce piersiowej.
-Weźmiemy ślub w dzień twoich osiemnastych urodzin. - powiedziałem, muskając delikatnie jej usta.
-Dobrze. - odarła z uśmiechem, przeczesując moje włosy.
Składałem pocałunki na jej szyi, a do moich uszu dochodziły ciche jęki Mai. Po chwili odsunąłem się od niej, wstając z łóżka. Posłałem jej w stu procentach szczery uśmiech, po czym wyszedłem z sypialni, udając się do kuchni. Umyłem talerze, a następnie zacząłem chować produkty do szafek. W pewnym momencie poczułem drobne ramionka, obejmujące mnie w pasie. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, układając dłonie na jej bioderkach. Posadziłem ją na blacie kuchennym, po czym rozsunąłem jej nogi, stając pomiędzy nimi.
-Nigdy nie uwierzę, że to wszystko dzieje się na prawdę, a ty nie jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni. - szepnąłem w jej usta, po chwili wpijając się w nie. Przejechałem językiem po dolnej wardze Mai, a ona uchyliła lekko usta. Zaczęliśmy nasz namiętny taniec i wzajemną wymianę uczuć. Mocniej naparłem na jej ciało, nie odrywając swoich spragnionych ust od jej. Moje dłonie błądziły po całym jej ciele, pieszcząc jej skórę. Maja przysunęła się bliżej mnie, sprawiając tym samym, że jej krocze zetknęło się z moim przyrodzeniem. Jęknąłem w jej usta, wsuwając dłonie pod uda blondynki. Uniosłem jej leciutkie ciałko, a dziewczyna oplątała mnie nogami w pasie. Kontynuowaliśmy nasz gorący pocałunek, kiedy ja kierowałem się do sypialni. Wszedłem do pomieszczenia, zamykając nogą drzwi. Ułożyłem dziewczynę na łóżku, zawisając nad jej ciałem.
-Czyżbyś chciała powtórki z wczoraj, kochanie? - wydyszałem, starając się unormować ciężki oddech.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko ponownie wpiła się w moje usta, przenosząc mnie do zupełnie innego świata...
***
-Majka, długo jeszcze? - westchnąłem, opadając na kanapę.
-Coś ty taki niecierpliwy? - rzuciła z rozbawieniem, na co ja teatralnie przewróciłem oczami.
-No bo czekam na ciebie od dziesięciu minut. - jęknąłem, opadając na oparcie. Zamknąłem oczy, oddychając głęboko. Kiedy jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, uniosłem jedną powiekę, spoglądając na, lekko uchylone, drzwi od łazienki.
-Ej, cycki mi urosły. - mruknęła Maja, wychodząc z łazienki. - Ten strój nie był u góry tak dopasowany. - wydęła dolną wargę, układając dłonie pod swoim biustem.
Oblizałem powoli wargi, mierząc wzrokiem ciało blondynki, osłonięte jedynie skąpym strojem kąpielowym.
-Moje dwie zabaweczki. - mruknąłem z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, układając ręce na jej piersiach.
-Podobno ci się spieszyło. - zatrzepotała słodko rzęsami, a następnie musnęła moje usta, wychodząc z domku.
Wziąłem koc oraz ręczniki, po czym udałem się za Mają, zamykając drzwi. Schowałem klucz do kieszeni spodenek, ruszając w stronę plaży. Po dotarciu, rozłożyłem koc na piasku, zakładając na oczy okulary przeciwsłoneczne. Rozłożyłem się na kocu, układając ręce pod głową. Maja położyła się na brzuchu, obok mnie. Podparłem się na jednym łokciu, biorąc w rękę małą garść piasku. Zacząłem delikatnie wysypywać go na plecy Mai, przez co dziewczyna zaśmiała się cicho. Ułożyłem z piasku serce, po chwili zdmuchując je.
Nagle do moich uszu doszedł pusty chichot jakiś dziewczyn. Zirytowany, przewróciłem oczami, przybierając znudzony wyraz twarzy. Za plecami cały czas słyszałem szepty i śmiechy. Miałem ogromną ochotę po prostu zatkać uszy, żeby nie słyszeć tych idiotycznych odgłosów.
-Oj, Justin, Justin... - westchnęła Maja, przez co mój wzrok wylądował na niej. - One tak się starają, żebyś chociaż na nie spojrzał, a ty co? - dodała ze śmiechem.
-Jakoś nie jestem zainteresowany. Już znalazłem swoją księżniczkę. - nachyliłem się nad nią i pocałowałem namiętnie usta.
-A zrobisz coś dla mnie? - spytała słodko, wiedząc, że i tak nie potrafiłbym jej odmówić.
-Co tylko zechcesz, skarbie. - uśmiechnąłem się do niej.
-Odwróć się i chociaż na nie spojrzyj. - powiedziała, obserwując moją reakcję.
-Ale po co? - zmarszczyłem brwi, śmiejąc się pod nosem.
-Wiesz, umysł kobiety działa inaczej niż umysł mężczyzny. - zaczęła, przez co ja podparłem się na jednym łokciu, wsłuchując się w jej historię. - Dla ciebie to jedno, głupie spojrzenie, a one poczują się dowartościowane. - wzruszyła lekko ramionami.
-Czyli mam rozumieć, że moja dziewczyna namawia mnie, żebym oglądał się za innymi, tak? - uniosłem jedną brew, wpatrując się w nią.
-Powiedzmy. - zachichotała. - Tylko nie patrz za długo. - posłała mi udawanie ostrzegawcze spojrzenie.
Z głośnym westchnieniem odwróciłem się w stronę tych dziewczyn. Kiedyś pewnie uznałbym je za całkiem ładne i warte przelecenia, ale teraz nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Przez chwilę mierzyłem wzrokiem ich ciała, po chwili odwracając się w stronę Mai. Do moich uszu doszły kolejne chichoty i szepty, tylko że kilka razy głośniejsze.
-To wszystko? - wyszeptałem do blondynki.
-Widzisz, jaką sprawiłeś im radość? - pogładziła mnie po ramieniu. - trzeba uszczęśliwiać ludzi.
-Ja tam wolę uszczęśliwiać ciebie. - mruknąłem z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, po czym naparłem na jej ciało, opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy. Dziewczyna objęła moją twarz dłońmi i zaczęła delikatnie muskać moje usta. Pod wpływem jej dotyku miałem wrażenie, że odpływam do całkowicie innego świata. Do miejsca, w którym jesteśmy tylko my, bez żadnych problemów czy zmartwień...
***
-I tak cię znajdę, maleńka! - krzyknąłem, przeszukując wzrokiem las.
Przeszedłem kawałek w przód, zaglądając za drzewa. W pewnym momencie zauważyłem kosmyk blond włosów. Na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech, a ja na palcach kierowałem się w stronę drzewa. Gdy byłem już wystarczająco blisko, ustawiłem się nad kucającą dziewczyną. Oparłem się o drzewo, spoglądając w dół, prosto w jej roześmiane oczy.
-Kogo ja tu widzę...? - uniosłem lekko brwi, oblizując wargi. Maja, przytrzymując się moich spodni, podniosła się do pozycji stojącej. Byłem tak blisko, że nasze ciała się stykały. - Mówiłem, że mi nie uciekniesz, kotuś. - mruknąłem w jej usta.
Nagle do naszych uszu doszedł głośny odgłos kroków. Odsunąłem się od blondynki, spoglądając w stronę źródła dźwięku. Parę metrów od nas stał Conor, z zaciśniętymi pięściami i szczęką.
-Ty gnoju! Nie daruję ci tego! - krzyknął, zbliżając się do mnie.
Momentalnie moje ciało się spięło, kiedy uświadomiłem sobie, że Conor może wszystko powiedzieć. I to, że Danny zgwałcił mojego aniołka i także to, że ja go zabiłem.
-Spierdalaj stąd. - warknąłem, ustawiając się przed Mają.
-Najpierw zapłacisz za to, co zrobiłeś! - wrzasnął, podchodząc do mnie.
Wymierzył pierwszy cios w moją szczękę, jednak ja zrobiłem unik, uderzając go z łokcia w plecy. Chłopak odwrócił się przodem do mnie, uderzając mnie pięścią w brzuch. Zakląłem cicho pod nosem, po czym oddałem mu uderzeniem w nos. Kopnąłem go z kolana w brzuch, w czasie, kiedy on wymierzył cios w mój łuk brwiowy.
-Przestańcie! - do moich uszu doszedł zrozpaczony głos blondynki.
Odepchnąłem od siebie Conora, uderzając jego ciałem o drzewo.
-To jeszcze nie koniec, Bieber. - warknął, po czym splunął krwią i odszedł w przeciwnym kierunku.
-Nic ci nie jest? - Maja od razu podbiegła do mnie.
-Wszystko w porządku. - odparłem, ocierając koszulką krew.
-O czym on mówił, Justin? - spytała z przejęciem, obejmując moją twarz dłońmi.
-Nie przejmuj się tym, kochanie. - mruknąłem wymijająco.
-Na pewno? - upewniła się, gładząc moje policzki.
-Tak.
Objąłem ją ramionami w pasie, przyciągając do siebie. Oparłem brodę o jej ramię, wdychając cudowny zapach mojej księżniczki. Złożyłem kilka pojedynczych pocałunków na jej szyi, chowając twarz wśród włosów piętnastolatki.
-Maja... - zacząłem, odsuwając się od niej. - Jestem już gotowy...
Powoli otworzyłam powieki, zauważając dookoła jedynie ciemność, co oznaczało, że był środek nocy. Przeszukałam rękoma całe łóżko, jednak nigdzie nie znalazłam szatyna. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, gdzie mógł pójść. Usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju.
Wiecie, jaka była moja pierwsza myśl, kiedy zauważyłam, że nie ma go przy mnie? Że Justin pojechał do tej prostytutki ze stacji. Momentalnie parsknęłam śmiechem, przeczesując palcami swoje blond włosy. Podniosłam się z łóżka i założyłam na siebie krótkie spodenki oraz bluzę Justina. Już miałam wyjść z pokoju, kiedy zauważyłam na podłodze czerwoną kopertę. Zdziwiona, podniosłam ją i otworzyłam, wyjmując ze środka kartkę.
"Kochasz mnie? To chyba nie będziesz się bała pójść do lasu...?"
Na moich ustach mimowolnie zawitał szczery uśmiech. Pokręciłam lekko głową, zastanawiając się, co ten mój kochany idiota mógł wymyślić.
Trzymając w rękach kartkę, wyszłam z domku. Momentalnie przyłożyłam dłoń do ust, kiedy zobaczyłam przed domkiem strzałkę, ułożoną z różowych świeczek. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, udając się we wskazanym kierunku. Powoli i z odrobiną niepewności weszłam do lasu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu szatyna, jednak jego nigdzie nie było. W pewnym momencie zauważyłam taką samą, czerwoną kopertę, przyczepioną do drzewa. Wzięłam ją do ręki i wyjęłam ze środka kartkę.
"Wiesz, że nie potrafię powiedzieć Ci, jak bardzo cię kocham, prawda?"
-Boże, jaki ty jesteś słodki... - westchnęłam, przytulając do siebie kartkę. - Jakim cudem ja cię znalazłam?
Ruszyłam dalej, cały czas szeroko uśmiechając się do siebie. Automatycznie ułożyłam rękę na brzuchu, głaszcząc go delikatnie.
-Będziecie miały najwspanialszego tatusia na świecie. - szepnęłam, czując pod powieką jedną, samotną łzę.
Po przejściu paru kroków, ujrzałam w oddali nikłe światła. Skierowałam się w to miejsce, przechodząc przez krzaki. Kiedy tylko weszłam na polanę, zatrzymałam się nagle, czując szklanki w oczach.
Na środku, na trawie, leżał koc, a wokół niego ułożone było serce z czerwonych i różowych, zapalonych świeczek. Pomimo że było to na dworze, w powietrzu unosił się cudowny zapach kwiatów. Otarłam z policzków łzy, w dalszym ciągu obserwując piękny widok przede mną.
Nagle poczułam, jak ktoś przekłada moje włosy na jedną stronę, a następnie zawiesza mi na szyję łańcuszek. Wzięłam do ręki zawieszkę, przyglądając jej się uważnie. Było to złote serduszko, z wygrawerowanymi literkami M + J.
Momentalnie z moich oczu zaczęły wypływać słodkie łzy. Odwróciłam się, po czym, obejmując twarz Justina dłońmi, wpiłam się w jego usta. Chociaż wiedziałam, że to niemożliwe, chciałam pokazać mu, jak bardzo go kocham. Chłopak ułożył jedną dłoń na moich plecach, przyciągając mnie bliżej siebie. Stanęłam na palcach, pogłębiając pocałunek. Nasze języki nie walczyły, tylko wzajemnie się uzupełniały, jakby tworzyły jedną całość. Tak samo, jak ja i Justin. Dopełnialiśmy się wzajemnie i żadna, nawet największa siła nie mogła nas rozdzielić.
Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Justin wyciągnął zza pleców bukiet róż, wręczając go mnie.
-Dzisiaj mijają dwa miesiące, odkąd jesteśmy razem, odkąd wyznałem ci miłość. Tak dokładnie za... - spojrzał na swój zegarek, po czym uśmiechnął się szeroko. - Dokładnie teraz.
-Boże, Justin. Ja nie wiem, co mam powiedzieć... - wyszeptałam, patrząc prosto w jego tęczówki.
-Wystarczy, że powiesz, że nigdy mnie nie zostawisz. - pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnęłam się przez łzy. - Dziękuję, Justin. Jeszcze nigdy w życiu nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak pięknego. - dodałam, wtulając się delikatnie w bukiet róż. - Jesteś tak cholernie kochany, Justin. - trzymając kwiaty w jednej ręce, drugą objęłam jego szyję, wtulając się w szatyna. Chłopak objął mnie ramionami w pasie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zaczął składać na niej delikatne pocałunki, przez co przymknęłam powieki.
-Chcę, żebyś wiedziała, jak dużo dla mnie znaczysz. - wyszeptał mi do ucha.
-Kocham cię, Justin. Tak cholernie mocno. - wzięłam głęboki oddech, napawając się zapachem jego perfum. - Dziękuję...
-To ja dziękuję, kochanie. Zmieniłaś moje życie. - popatrzył mi prosto w oczy, po chwili marszcząc brwi. - Nie płacz, skarbie. - otarł z moich policzków łzy, a następnie złożył delikatne pocałunki na moich powiekach.
-Po prostu się wzruszyłam. - posłałam mu szczery uśmiech. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jestem szczęśliwa. A wszystko dzięki tobie.
Szatyn ułożył ręce na mojej talii, po czym skierował nas w stronę koca. Usiadłam na nim, podciągając kolana do klatki piersiowej.
-To tutaj... - szepnęłam, wpatrując się w wodę.
-Dokładnie w tym miejscu. - Justin usiadł obok mnie. - Wiesz, że już wtedy miałem nadzieję, że nie zostaniemy jedynie przyjaciółmi? Pamiętam, jak po naszym pierwszym pocałunku ty zasnęłaś, a ja ułożyłem twoją główkę na swojej klatce piersiowej i wpatrywałem się w ciebie. W twoje oczka, usta, włoski... - przerwał na moment, uśmiechając się łobuzersko. - Nie ukrywam, że na cycki też patrzyłem. - zrobił minę niewiniątka, na co ja momentalnie parsknęłam śmiechem. - Już wtedy stałaś się dla mnie cholernie ważna. - zaplątał sobie kosmyk moich włosów wokół palca.
-Całą drogę powrotną do domu rozmyślałam nad tym, co zdarzyło się między nami. Zastanawiałam się wtedy, czy to coś dla ciebie znaczyło, czy byłam kolejną dziewczyną, z którą się przelizałeś. - zaśmiałam się cicho. - Pamiętam też, jak Abby to przeżywała. Wiesz, to był mój pierwszy pocałunek, a ona czasami zachowuje się, jakby była moją matką. - szatyn zachichotał pod nosem, przenosząc wzrok z wody na mnie.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że taka ślicznotka, jak ty, nigdy wcześniej nie miała chłopaka. Przecież to wręcz fizycznie niemożliwe.
-Właśnie o to chodzi. "Fizycznie" znalazłabym chłopaka, który mówiłby do mnie kochanie tylko w łóżku. Nie jestem typem dziewczyny, która chodziłaby z jakimś chłopakiem tylko dlatego, że jest przystojny i ma ładną buźkę. Dla mnie liczy się też to, co ma się w środku. Właśnie dlatego Luke był u mnie skreślony od samego początku.
-Maja, uważasz, że mam ładną buźkę? - zacytował, unosząc jedną brew.
-Oczywiście, że tak. - zaćwierkałam radośnie, łapiąc go za policzki. - Jesteś tak cholernie słodziutki, że mogłabym cię zjeść. - chłopak parsknął śmiechem. - Jak takie ciasteczko z czekoladą. - oblizałam usta, wpatrując się w Justina.
-Widzę, że wyobraźnia cię dzisiaj ponosi, kochanie. - zachichotał cicho. - Wiesz, wolałbym jednak, żebyś mnie nie zjadała.
Oparłam się na łokciach o koc, wpatrując się w gwiazdy. Czułam radość, wypełniającą moje serce. Rozchodziła się ona również po całym moim ciele. Wypełniała każdą, nawet najdrobniejszą cząstkę mnie.
Wstałam, zakładając ręce na piersi, po czym zeszłam z koca na trawę. Wpatrywałam się w lekko falującą wodę przede mną oraz słuchałam cichego szumu wiatru.
Chwilę później poczułam silne ramiona, owinięte wokół mojej talii.
-Maja, muszę cię o coś spytać. - zaczął, a jego głos brzmiał poważnie. - Ja wiem, że masz dopiero piętnaście lat i że jesteś jeszcze dzieckiem. Wiem, że wielu ludzi uznałoby mnie za szaleńca i wariata. Ale wiem również, że to z tobą chcę spędzić resztę życia. To przy tobie chcę się budzić każdego ranka oraz zasypiać, trzymając twoje drobne ciałko w ramionach. To w twoje oczki chcę patrzeć do ostatniego dnia swojego życia oraz z tobą przeżywać te najbardziej erotyczne chwile. - zaśmiałam się cicho, jednak już po chwili mój wyraz twarzy zmienił się na zaskoczony. Justin uklęknął przede mną, patrząc prosto w moje tęczówki. - Kochanie, ja zrozumiem, jeśli powiesz nie i będę czekać tak długo, jak tylko będziesz chciała, ale muszę o to spytać. - chłopak wziął głęboki wdech, po czym wyjął zza pleców małe pudełeczko w kształcie serduszka. - Wyjdziesz za mnie...?
Momentalnie całe moje ciało zesztywniało. Wpatrywałam się w niego, czując, jak po moich policzkach spływają kolejne łzy, których nie byłam w stanie zahamować. W ogóle nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Po chwili uklęknęłam, aby być na tej samej wysokości, co szatyn. Objęłam jego twarz dłońmi, bardzo delikatnie muskając jego usta.
-Tak, Justin... - wyszeptałam, czując, jak mój głos zaczyna się łamać.
Chłopak, nie czekając na nic dłużej przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w cholernie namiętnym pocałunku. Wplątałam palce w jego włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki, kiedy palce szatyna zetknęły się z nagą skórą na mojej talii. Jęknęłam cicho, czując jego dłonie, błądzące po moim ciele.
-Boże, na prawdę się zgadzasz? - wyszeptał w moje usta, obejmując dłońmi moją twarz, a jego palce wplątane były w moje włosy.
-Tak. - powtórzyłam, patrząc prosto w oczy chłopaka.
Nagle spod jego powieki wypłynęła jedna, samotna łza. Otarłam ją delikatnie, składając delikatny pocałunek na jego czółku. Chłopak wtulił się we mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Poczułam, jak jego ciało delikatnie się trzęsie, co oznaczało, że płakał. Wplątałam palca w jego włosy, delikatnie głaszcząc skórę jego głowy.
-Dziękuję, kochanie... - wyszeptał, odsuwając się ode mnie po chwili.
Wstaliśmy po chwili, patrząc sobie głęboko w oczy. Pogładziłam go po policzku, po którym spływały ostatnie łzy. - Przepraszam za każdą chwilę, w której zachowywałem się jak skończony idiota. Przepraszam. - powiedział cicho, spuszczając wzrok.
-Justin, dla mnie to nie jest ważne. Liczy się to, co jest teraz, a nie to, co było. - szepnęłam w jego usta, muskając je delikatnie.
-Maja, zdejmij bluzę. - na ustach szatyna pojawił się uśmieszek.
Lekko zdziwiona ściągnęłam przez głowę ubranie chłopaka, odkładając je na trawę.
-A teraz spodenki. - przygryzł dolną wargę, mierząc mnie wzrokiem.
-Justin, co ty kombinujesz... - pokręciłam z rozbawieniem głową. - Kiedy chciało ci się bzykać, to raczej ty mnie rozbierałeś. - na moje słowa, chłopak zachichotał pod nosem.
Zdjął z siebie koszulkę, a następnie odpiął spodnie, zsuwając je z siebie. Przyglądałam mu się z rękoma założonymi na piersi oraz widocznym rozbawieniem. Szatyn podszedł do mnie i ułożył swoje dłonie na zapięciu moich spodenek. Odpiął guzik, a następnie rozpiął rozporek, po czym zsunął ze mnie dolną część garderoby. Jego ręce wylądowały przy krańcach mojej koszulki. Uniósł ją, ściągając ze mnie przez głowę.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? - zaczął, łobuzersko się przy tym uśmiechając. Niepewnie skinęłam głową, marszcząc brwi. - I wybaczysz mi to, co zrobię, prawda?
-Justin, o czym ty... - nie zdążyłam jednak dokończyć, ponieważ szatyn przerzucił sobie moje ciało przez ramię, a następnie skierował się w stronę wody.
-Justin, nie! - pisnęłam, kiedy zorientowałam się, jakie są jego zamiary. - Tam jest zimno!
-To ja cię ogrzeję, kotek. - mruknął ze śmiechem, układając dłonie na moim tyłku.
Chwilę później z jego ust wydobył się cichy syk.
-Lodowata. - zachichotał, wchodząc głębiej do jeziora.
-Nie,ja nie chcę! Proszę! - pisnęłam ze śmiechem, uderzając w jego plecy piąstkami.
Nagle poczułam chłód, przeszywający całe moje ciało. Wynurzyłam się z wody, odrzucając swoje włosy do tyłu.
-Justin! - krzyknęłam, patrząc na chłopaka, któremu woda sięgała jedynie nad kolana. Szatyn pękał ze śmiechu, kiedy ja miałam ogromną ochotę go zabić. Tak na żarty, oczywiście.
Zanurkowałam, podpływając do niego powoli. Kiedy byłam już wystarczająco blisko, złapałam się gumki od jego bokserek, wynurzając się z wody. Zaczęłam sunąć mokrymi i zimnymi dłońmi po jego, jeszcze suchej, klatce piersiowej.
-Kurwa, jaka zimna. - syknął cicho, przez co wybuchnęłam śmiechem.
-Wyobraź sobie, że zaraz znajdziesz się w niej cały. - zaćwierkałam radośnie, zdobywając od chłopaka przerażone spojrzenie.
Stanęłam na palcach, a następnie objęłam twarz szatyna dłońmi. Złączyłam nasze spragnione usta, muskając jego wargi. Zaczęłam go ciągnąć w kierunku głębszej wody, a ze względu na to, że Justin nie potrafił przerwać naszego gorącego pocałunku, woda sięgała mu już do pasa. Ułożyłam ręce na jego karku, po czym przyciągnęłam go tak, że chłopak znalazł się w wodzie. Wypłynął po chwili, przeczesując palcami włosy.
-No to teraz chodź tu do mnie, laleczko. - mruknął seksownie.
Objął dłońmi moją nagą talię, przyciągając moje ciało do swojego. Kiedy moje biodra zderzyły się z jego przyrodzeniem, jęknął cicho w moje usta. Naparł na moje wargi, bez ostrzeżenia wsuwając język do moich ust. Otarł nim o moje podniebienie, przez co, tym razem ja, jęknęłam cicho. Ułożył dłonie na moich nagich plecach, odchylając mnie lekko do tyłu. Wplątałam palce w jego gęste włosy, przyciągając go bliżej siebie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Nigdy w życiu nie byłam tak cholernie szczęśliwa. Miałam ochotę cały czas płakać z radości, która przepełniała moje serce. Właśnie najważniejsza dla mnie osoba na świecie trzymała mnie w swoich ramionach, okazując mi swoją miłość. Pod sercem nosiłam dwie, malutkie istoty, które są dowodem naszej miłości. Wzajemnej walki o to, co mamy teraz.
Mamy siebie i nic więcej nie jest potrzebne...
Szatyn przeniósł swoje usta na moją rozpaloną skórę na dekolcie. Przymknęłam powieki, spod których wypłynęły łzy. Chciałam tę chwilę zatrzymać na wieczność i już zawsze być w objęciach Justina.
Jednak każdy z czasem przekonuje się o tym, że życie nie jest bajką, a szczęście to tylko jedno, ulotne, nic nie znaczące słowo, które z czasem znika, jak bańka mydlana...
-A teraz chodź, bo mi tu na prawdę zamarzniesz. - szatyn potarł moje ramiona.
Podpłynęłam do niego od tyłu i weszłam mu na plecy. Chłopak ułożył dłonie pod moimi udami, przytrzymując moje ciało. Wyszedł na brzeg, kierując się na polanę. Chwilę później postawił mnie zaraz obok naszych ubrań. Pocałowałam go w policzek, po czym założyłam na siebie spodenki. Wsunęłam rękę pod zapięcie stanika, odpinając go. Górna część mojej bielizny opadła na ziemię. Czułam na sobie głodny wzrok Justina. Chłopak oblizał wargi, wpatrując się w moje piersi. Podniosłam z ziemi suchą koszulkę oraz bluzę szatyna. Założyłam na siebie ubrania, roztrzepując lekko włosy.
-Jesteś najpiękniejszą osobą, jaka chodzi po tej ziemi. - do moich uszu doszedł głos Justina. Posłałam mu szczery uśmiech, idąc w kierunku koca, na którym siedział mój chłopak. Uklęknęłam za nim, układając swoje dłonie na jego karku.
-Rozluźnij się, kochanie. - mruknęłam mu do ucha, sunąc dłońmi po jego ramionach.
Chłopak wziął głęboki oddech, wypuszczając go po chwili. Zaczęłam masować jego kark i plecy, czując, jak jego mięśnie powoli się rozluźniają.
-Coś się stało? Jesteś spięty. - złożyłam kilka delikatnych pocałunków na jego skórze.
-Nie przejmuj się tym. - mruknął, odchylając lekko głowę i dając mi tym samym większy dostęp do jego szyi.
-Martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś się stresował. - szepnęłam, bawiąc się końcówkami jego włosów.
Obejmując chłopaka od tyłu, ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, sunąc po niej delikatnie.
-Pójdę na odwyk. - powiedział nagle, przez co moje brwi lekko się uniosły. - Zrozumiałem, że jestem uzależniony. - westchnął cicho, przyciągając mnie na swoje kolana. Zarzuciłam mu ręce na szyję, wpatrując się w jego tęczówki. - Nie wiem, myślałem, że biorę tak bez żadnych zobowiązań.
-Zrobisz to dla nas? - uśmiechnęłam się delikatnie, przeczesując jego włosy.
-Wszystko, co tylko chcesz. - złożył pocałunek na moim czole, przytulają się do mnie.
-Chcę, żeby już zawsze było tak, jak teraz. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
-Będzie, kochanie. Nikt nam tego nie zniszczy. Już zawsze będziemy tylko ty, ja i te małe szkraby...
***Oczami Justina***
Skłamałbym, mówiąc, że wyspałem się tej nocy. Praktycznie w ogóle nie zmrużyłem oka. Cały czas wpatrywałem się w moją księżniczkę, leżącą obok mnie na łóżku. Przez całą noc bawiłem się jej włoskami i głaskałem po policzku. Tak cholernie cieszyłem się, że mam ją przy sobie i że jest tylko i wyłącznie moja. Wiem również, że zostanie ze mną na zawsze.
Pocierając twarz dłońmi, wyplątałem się z objęć blondynki. Poprawiłem swoje bokserki, a następnie przykryłem jej, osłonięte jedynie skąpą bielizną, ciało, cienką kołdrą. Pocałowałem ją delikatnie w czółko, po czym wyszedłem z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Udałem się do kuchni, wyjąłem potrzebne składniki do naleśników, a następnie zmieszałem je ze sobą. Wyjąłem z szafki patelnię, po czym wlałem na nią trochę ciasta.
Parę minut później na talerzu urósł spory stos naleśników. Posmarowałem je nutellą, po czym ułożyłem na nich truskawki i bitą śmietanę. Położyłem śniadanie na tacy, udając się z nim do sypialni. Postawiłem talerz na szafce, a sam usiadłem na łóżku, obok mojego aniołka. Odrzuciłem niesforne kosmyki włosów z jej twarzy, kiedy dziewczyna powoli uniosła powieki. Zamrugała kilka razy, po czym odkryła lekko kołdrę, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Dzień dobry, słoneczko. - pocałowałem ją w policzek.
-Hej. - odparła zaspana, ziewając cicho. - Co tu tak ślicznie pachnie? - dodała po chwili.
Wziąłem z szafki talerz z naleśnikami, a następnie ukroiłem kawałek, kierując do jej ust. Blondynka oblizała wargi, posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
-Dziękuję. - powiedziała, po skończonym śniadaniu. - Jesteś najukochańszą osobą na świecie.
-Nie tak kochaną, jak ty. - odłożyłem talerz na szafkę, po czym nachyliłem się nad dziewczyną, sprawiając, że opadła na poduszki. Oparłem się na łokciach po obu stronach jej głowy, spoglądając w czekoladowe tęczówki Mai. Dziewczyna zaczęła kreślić niewidzialne wzorki na mojej nagiej klatce piersiowej.
-Weźmiemy ślub w dzień twoich osiemnastych urodzin. - powiedziałem, muskając delikatnie jej usta.
-Dobrze. - odarła z uśmiechem, przeczesując moje włosy.
Składałem pocałunki na jej szyi, a do moich uszu dochodziły ciche jęki Mai. Po chwili odsunąłem się od niej, wstając z łóżka. Posłałem jej w stu procentach szczery uśmiech, po czym wyszedłem z sypialni, udając się do kuchni. Umyłem talerze, a następnie zacząłem chować produkty do szafek. W pewnym momencie poczułem drobne ramionka, obejmujące mnie w pasie. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, układając dłonie na jej bioderkach. Posadziłem ją na blacie kuchennym, po czym rozsunąłem jej nogi, stając pomiędzy nimi.
-Nigdy nie uwierzę, że to wszystko dzieje się na prawdę, a ty nie jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni. - szepnąłem w jej usta, po chwili wpijając się w nie. Przejechałem językiem po dolnej wardze Mai, a ona uchyliła lekko usta. Zaczęliśmy nasz namiętny taniec i wzajemną wymianę uczuć. Mocniej naparłem na jej ciało, nie odrywając swoich spragnionych ust od jej. Moje dłonie błądziły po całym jej ciele, pieszcząc jej skórę. Maja przysunęła się bliżej mnie, sprawiając tym samym, że jej krocze zetknęło się z moim przyrodzeniem. Jęknąłem w jej usta, wsuwając dłonie pod uda blondynki. Uniosłem jej leciutkie ciałko, a dziewczyna oplątała mnie nogami w pasie. Kontynuowaliśmy nasz gorący pocałunek, kiedy ja kierowałem się do sypialni. Wszedłem do pomieszczenia, zamykając nogą drzwi. Ułożyłem dziewczynę na łóżku, zawisając nad jej ciałem.
-Czyżbyś chciała powtórki z wczoraj, kochanie? - wydyszałem, starając się unormować ciężki oddech.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko ponownie wpiła się w moje usta, przenosząc mnie do zupełnie innego świata...
***
-Majka, długo jeszcze? - westchnąłem, opadając na kanapę.
-Coś ty taki niecierpliwy? - rzuciła z rozbawieniem, na co ja teatralnie przewróciłem oczami.
-No bo czekam na ciebie od dziesięciu minut. - jęknąłem, opadając na oparcie. Zamknąłem oczy, oddychając głęboko. Kiedy jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, uniosłem jedną powiekę, spoglądając na, lekko uchylone, drzwi od łazienki.
-Ej, cycki mi urosły. - mruknęła Maja, wychodząc z łazienki. - Ten strój nie był u góry tak dopasowany. - wydęła dolną wargę, układając dłonie pod swoim biustem.
Oblizałem powoli wargi, mierząc wzrokiem ciało blondynki, osłonięte jedynie skąpym strojem kąpielowym.
-Moje dwie zabaweczki. - mruknąłem z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, układając ręce na jej piersiach.
-Podobno ci się spieszyło. - zatrzepotała słodko rzęsami, a następnie musnęła moje usta, wychodząc z domku.
Wziąłem koc oraz ręczniki, po czym udałem się za Mają, zamykając drzwi. Schowałem klucz do kieszeni spodenek, ruszając w stronę plaży. Po dotarciu, rozłożyłem koc na piasku, zakładając na oczy okulary przeciwsłoneczne. Rozłożyłem się na kocu, układając ręce pod głową. Maja położyła się na brzuchu, obok mnie. Podparłem się na jednym łokciu, biorąc w rękę małą garść piasku. Zacząłem delikatnie wysypywać go na plecy Mai, przez co dziewczyna zaśmiała się cicho. Ułożyłem z piasku serce, po chwili zdmuchując je.
Nagle do moich uszu doszedł pusty chichot jakiś dziewczyn. Zirytowany, przewróciłem oczami, przybierając znudzony wyraz twarzy. Za plecami cały czas słyszałem szepty i śmiechy. Miałem ogromną ochotę po prostu zatkać uszy, żeby nie słyszeć tych idiotycznych odgłosów.
-Oj, Justin, Justin... - westchnęła Maja, przez co mój wzrok wylądował na niej. - One tak się starają, żebyś chociaż na nie spojrzał, a ty co? - dodała ze śmiechem.
-Jakoś nie jestem zainteresowany. Już znalazłem swoją księżniczkę. - nachyliłem się nad nią i pocałowałem namiętnie usta.
-A zrobisz coś dla mnie? - spytała słodko, wiedząc, że i tak nie potrafiłbym jej odmówić.
-Co tylko zechcesz, skarbie. - uśmiechnąłem się do niej.
-Odwróć się i chociaż na nie spojrzyj. - powiedziała, obserwując moją reakcję.
-Ale po co? - zmarszczyłem brwi, śmiejąc się pod nosem.
-Wiesz, umysł kobiety działa inaczej niż umysł mężczyzny. - zaczęła, przez co ja podparłem się na jednym łokciu, wsłuchując się w jej historię. - Dla ciebie to jedno, głupie spojrzenie, a one poczują się dowartościowane. - wzruszyła lekko ramionami.
-Czyli mam rozumieć, że moja dziewczyna namawia mnie, żebym oglądał się za innymi, tak? - uniosłem jedną brew, wpatrując się w nią.
-Powiedzmy. - zachichotała. - Tylko nie patrz za długo. - posłała mi udawanie ostrzegawcze spojrzenie.
Z głośnym westchnieniem odwróciłem się w stronę tych dziewczyn. Kiedyś pewnie uznałbym je za całkiem ładne i warte przelecenia, ale teraz nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Przez chwilę mierzyłem wzrokiem ich ciała, po chwili odwracając się w stronę Mai. Do moich uszu doszły kolejne chichoty i szepty, tylko że kilka razy głośniejsze.
-To wszystko? - wyszeptałem do blondynki.
-Widzisz, jaką sprawiłeś im radość? - pogładziła mnie po ramieniu. - trzeba uszczęśliwiać ludzi.
-Ja tam wolę uszczęśliwiać ciebie. - mruknąłem z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, po czym naparłem na jej ciało, opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy. Dziewczyna objęła moją twarz dłońmi i zaczęła delikatnie muskać moje usta. Pod wpływem jej dotyku miałem wrażenie, że odpływam do całkowicie innego świata. Do miejsca, w którym jesteśmy tylko my, bez żadnych problemów czy zmartwień...
***
-I tak cię znajdę, maleńka! - krzyknąłem, przeszukując wzrokiem las.
Przeszedłem kawałek w przód, zaglądając za drzewa. W pewnym momencie zauważyłem kosmyk blond włosów. Na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech, a ja na palcach kierowałem się w stronę drzewa. Gdy byłem już wystarczająco blisko, ustawiłem się nad kucającą dziewczyną. Oparłem się o drzewo, spoglądając w dół, prosto w jej roześmiane oczy.
-Kogo ja tu widzę...? - uniosłem lekko brwi, oblizując wargi. Maja, przytrzymując się moich spodni, podniosła się do pozycji stojącej. Byłem tak blisko, że nasze ciała się stykały. - Mówiłem, że mi nie uciekniesz, kotuś. - mruknąłem w jej usta.
Nagle do naszych uszu doszedł głośny odgłos kroków. Odsunąłem się od blondynki, spoglądając w stronę źródła dźwięku. Parę metrów od nas stał Conor, z zaciśniętymi pięściami i szczęką.
-Ty gnoju! Nie daruję ci tego! - krzyknął, zbliżając się do mnie.
Momentalnie moje ciało się spięło, kiedy uświadomiłem sobie, że Conor może wszystko powiedzieć. I to, że Danny zgwałcił mojego aniołka i także to, że ja go zabiłem.
-Spierdalaj stąd. - warknąłem, ustawiając się przed Mają.
-Najpierw zapłacisz za to, co zrobiłeś! - wrzasnął, podchodząc do mnie.
Wymierzył pierwszy cios w moją szczękę, jednak ja zrobiłem unik, uderzając go z łokcia w plecy. Chłopak odwrócił się przodem do mnie, uderzając mnie pięścią w brzuch. Zakląłem cicho pod nosem, po czym oddałem mu uderzeniem w nos. Kopnąłem go z kolana w brzuch, w czasie, kiedy on wymierzył cios w mój łuk brwiowy.
-Przestańcie! - do moich uszu doszedł zrozpaczony głos blondynki.
Odepchnąłem od siebie Conora, uderzając jego ciałem o drzewo.
-To jeszcze nie koniec, Bieber. - warknął, po czym splunął krwią i odszedł w przeciwnym kierunku.
-Nic ci nie jest? - Maja od razu podbiegła do mnie.
-Wszystko w porządku. - odparłem, ocierając koszulką krew.
-O czym on mówił, Justin? - spytała z przejęciem, obejmując moją twarz dłońmi.
-Nie przejmuj się tym, kochanie. - mruknąłem wymijająco.
-Na pewno? - upewniła się, gładząc moje policzki.
-Tak.
Objąłem ją ramionami w pasie, przyciągając do siebie. Oparłem brodę o jej ramię, wdychając cudowny zapach mojej księżniczki. Złożyłem kilka pojedynczych pocałunków na jej szyi, chowając twarz wśród włosów piętnastolatki.
-Maja... - zacząłem, odsuwając się od niej. - Jestem już gotowy...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
I oto taki rozdział przed wyjazdem ;) Dla mnie jest zdecydowanie zbyt słodziutki i romantyczny, no ale cóż... I w ogóle nic się nie dzieje...
Po pierwsze walentynki, a po drugie, wiem, że niektóre z Was lubią takie słodkie rozdziały. Nacieszcie się nim, ponieważ jest to ostatni rozdział tego typu...
Od następnego zacznie się końcowa akcja...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią oowiem na wszystkie Wasze pytania ;-*
Hejka Kochani!!!
I oto taki rozdział przed wyjazdem ;) Dla mnie jest zdecydowanie zbyt słodziutki i romantyczny, no ale cóż... I w ogóle nic się nie dzieje...
Po pierwsze walentynki, a po drugie, wiem, że niektóre z Was lubią takie słodkie rozdziały. Nacieszcie się nim, ponieważ jest to ostatni rozdział tego typu...
Od następnego zacznie się końcowa akcja...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią oowiem na wszystkie Wasze pytania ;-*
Kocham Was i do następnego <czyli następny weekend> ;-*
Ps.1. Chociaż ja nie przepadam za walentynkami, chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego i wielu cudownych chwil spędzonych z Waszą drugą połówką ;-*
Ps.2. Boże, to jest chyba mój najbardziej zestresowany dzień. Wiem, że Justin ma świetnych prawników, jednak ta świadomość, że może pójść siedzieć... Jeju, nawet nie chcę o tym myśleć...
Ps.1. Chociaż ja nie przepadam za walentynkami, chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego i wielu cudownych chwil spędzonych z Waszą drugą połówką ;-*
Ps.2. Boże, to jest chyba mój najbardziej zestresowany dzień. Wiem, że Justin ma świetnych prawników, jednak ta świadomość, że może pójść siedzieć... Jeju, nawet nie chcę o tym myśleć...
<3 Cudo <3 / @monikapxo
OdpowiedzUsuńJezu.
OdpowiedzUsuńJa pierdole. ..
Nie moge .. tak słodko. I jak sobie pomyśle , ze to jest ostatni taki rozdział to az płakać mi sie chce.. .
Na co Justin jest gotowy ?
o jezu boje sie tych rozdziałów. Msze sb kilka paczek chusteczek kupić bo cos czuje ze będę ryczec. OMFG..
Serce dalej mi wali jak głupie.. ..
wciąż nie moge sie otrzasnac po tym wszystkim.
true-big-love-jb.blogspot. com
red-sky-jb.blogspot. com
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJuz sie cb boje ,ale rozdzial swietny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Nie mogę się doczekać kolejnych już się boję co tam wymyślisz
OdpowiedzUsuńAsdfghj jaki kochany Justin :3
OdpowiedzUsuńNa co jest gotowy? ;o
Serce mi sie łamie jak to ostatni taki rozdział ;x
Czekam na nn <3
@scute4
Jak zwykle cudowy <3
OdpowiedzUsuńChociaż jak dla mnie trochę przeslodzony ;-)
Rozdział cuuuudo <3
OdpowiedzUsuńPs. Byłam przez tydzień odcięta od świata, o co chodzi z PS.2 ????
no rozdział bardzo romantyczny :)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak się zaręczyć w wieku 15 lat
takie rzeczy tylko w bajkach , hahaha
nie no w prawdziwym zyciu też się zdarza
wczoraj mój kolega (18lat) oświadczył się w szkole swojej dziewczynie (16lat)
przypadek ? hahaha
/czytelniczkaa
Kocham Kocham Kocham... Ten blog jest po prostu zajebisty.. <3
OdpowiedzUsuńJa też się stosowałam tą rozprawą JB ale wyrok przełożony co do rozdziału to boski :* ~ Marta
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że rozdział baaaaaardzo mi się podoba <3 Być może dlatego, że w tym się nie pieprzą, bo byłoby już tego za duuuuużo. I jestem zaniepokojona tym, co będzie dalej ;o Mimo, że wierzę w ciebie, to obawiam się, czy nie będzie za dużo nie tyle dram, co tej złej strony Justina. Może za bardzo dramatyzuje, ale kurczę i tak nie mogę się doczekać co będzie dalej. xd Nie bierz tego zbytnio do siebie, takie jest po prostu moje zdanie ;*
OdpowiedzUsuńJustin jest taki słodki <3<3<3
OdpowiedzUsuńwiesz co ? tak lubię twoje opowiadanie że jak wyłączę kartę z nim po przeczytaniu zaraz z powrotem go włączam i patrze czy nie ma kolejnego rozdziału i czasami się złoszczę że długo go nie dodajesz ale potem sobie uświadamiam że dopiero mineło 5min odkąd przeczytałam ostatni rozdział
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń