ROZDZIAŁ 6:
***Oczami Austina***
Siedziałem na korytarzu i z przejęciem czekałem,na dalczy ciąg wydarzeń.Dlaczego musiało się to przytrafić właśnie jej? Ona jest taka mała,taka bezbronna...Moje przemyślenia przerwał huk zatrzaskiwanych drzwi.Z pomieszczenia wyszedł Justin.Nigdy nie widziałem go takiego wkurzonego.Nie pytałem,o co chodzi,bo wiedziałem,że to nie jest najlepszy moment.Mój kumpel prawie że wybiegł ze szpitala,kontem oka zauważyłem,że wytarł łzy cisnące się do jego oczu.Byłem zdezorientowany.Przecież tu nie mogło chodzić tylko o Jazzy.Wtedy nie był by zdenerwowany.Poczekałem na rodziców Justina,którzy po chwili również wyszli z gabinetu.Pani Bieber płakała.Było widać gołym okiem,że jej smutek ma związek z nagłą zmianą nastroju jej starszego syna.O co do cholery jasnej mogło chodzić?Gdy Jaxon był już pod opieką rodziców,pożegnałem się z nimi i ruszyłem na poszukiwania Justina.Na pewno nie poszedł do domu,to było pewne.Zastanowiłem się nad tym chwilę i doszedłem do wniosku,że mój kumpel mógł pojechać do starych baraków,gdzie mieliśmy spotkania gangu.Oprócz nas nikt tam nigdy nie przychodził,więc Justin mógłby w spokoju przemyśleć wszystkie sprawy,wypłakać się...Wsiadłem do swojego samochodu i pojechałem na baraki.Nie myliłem się.Czarne BMW mojego przyjaciela stało zaparkowane przy głównym wejściu.Podjechałem w to samo miejsce,zgasiłem silnik i wysiadłem.W barakach było jak zwykle ciemno,lecz ciszę,która zawsze tu panuje,przerywał cichy płacz.To był Justin...
***Oczami Justina***
Musiałem tu przyjechać.Musiałem to wszystko przemyśleć.Dlaczego nic mi nie powiedzieli,dlaczego to wszystko przede mną ukrywali?
Usłyszałem za sobą ciche kroki.Nie musiałem się oglądać,żeby wiedzieć kto za mną stoi.
-Dlaczego ja !?-wyrzuciłem z siebie,musiałem z kimś porozmawiać.-Nie dość,że moja siostrzyczka jest śmiertelnie chora,to jeszcze to.Jestem adoptowany...-wyszeptałem.Nie musiałem patrzeć na Austina,żeby poznać jego reakcję.-Moja...mama myślała,że nie może mieć dzieci.Zdecydowali się z tatą na adopcję.Nikomu o tym nie mówili,myśleli,że to nie wyjdzie na jaw.Lekkie komplikacje powstały gdy mama zaszła w ciążę.Nie wiedziała jak to się mogło stać.Potem druga ciąża...-zakryłem twarz w dłoniach.
Austin usiadł koło mnie.Nic nie mówił,po prostu był.Sam nie miałem pojęcia,jak tego potrzebowałem,właśnie w tym momencie.
Gdy już się uspokoiłem,przemyślałem wszystko,porozmawiałem z Austinem,postanowiłem wrócić do szpitala.Na korytarzu zastałem rodziców.Uśmiechnąłem się do nich blado,dając tym samym znak,że już mi przeszło.
-Co z Jazzy?-zapytałem.
-Właśnie trwa operacja.Jaxon został dawcą.
Po paru minutach z sali wyszedł lekarz.
-Operacja się udała.Mała musi zostać w szpitalu jeszcze pare dni.Potem będzie mogła wrócić do domu i przychodzić tylko na regularne wizyty.Można do niej wejść,tylko proszę zachowywać się cicho.-poinformował lekarz i odszedł.
Do Jazzy weszli moi rodzice.Posiedzieli tam około pół godziny.
-Justin,my jedziemy do domu.Musimy położyć małego spać.Możesz do niej wejść.-powiedział tata,trzymając śpiącego Jaxona na rękach.
Wszedłem po cichu do sali i zamknąłem drzwi.Usiadłem na krzesełku koło łóżka,a głowę położyłem na pościeli Jazzy.
-Jak ja cię kocham...-szepnąłem.Mała oczywiście mnie nie słyszała,jeszcze nie obudziła się po operacji.
Leżałem tak i myślałem o wszystkim,aż w końcu zasnąłem.
Rano obudziła mnie rozmowa...Austina z Jazzy.
Przyszedł do niej.Przyszedł bo się martwił.Jakie to słodkie...
-O!Justin,obudziłeś się.Zobacz co dostałam od Austina.-powiedziała i pokazała mi dwa białe,pluszowe misie,siedzące na czerwonej pluszowej poduszeczce w kształcie serca.Uśmiechnąłem się do kumpla,co on od razu odwzajemnił.
***
Minęło kilka dni.Jazzy wyszła ze szpitala i czuje się dobrze,a nawet bardzo dobrze.Ja pogodziłem się z tym,że moi opiekunowie nie są moimi biologicznymi rodzicami.Za jakiś czas postaram się ich odnaleźć,ale jeszcze nie jestem w stanie.To wszystko jednak mocno mną wstrząsnęło.Wiele nad tym myślałem.
Rodzice wytłumaczyli maluchom całą sytuację,a oni zrozumieli to...na swój sposób.Przez te parę dni ogromnym wsparciem był dla mnie Austin.Jestem mu za to naprawdę wdzięczny.Do mojej głowy wpadła również pewna...dziwna myśl,wspomnienie.Mianowicie,przypomniała mi się...Maya i te jej roześmiane oczy...Nie wiem dlaczego o tym pomyślałem,nie mam pojęcia...
***
"Miłość spytała przyjaźń:
-Po co ty istniejesz,skoro ja już jestem?
Przyjaźń odpowiedziała:
-Ja istnieję po to,by zostawiać uśmiech tam,gdzie ty zostawiasz łzy..." *
Przyjaźń...Chyba najsilniejsza z możliwych uczuć.Nawet miłość nie zawsze może jej dorównać.Dwa serca połączone miłością rzadko przetrwają rozłąkę,dzielącą je odległość,osoby trzecie,bądź ostre słowa.To uczucie wygasa,często tak szybko jak się pojawiło.W końcu,nie da się zliczyć,ile na świecie nieszczęśliwych par...
Z przyjaźnią jest inaczej.Gdy mamy kogoś,komu możemy zaufać i kiedy jesteśmy pewni,że przyjaciel nas nie zdradzi,życie staje się piękniejsze.Nawet największe piekło potrafi zamienić w różową bajkę.Ale czy zawsze ?...Od każdej reguły istnieją wyjątki...To opowiadanie jest tego przykładem...
Gdzie miłość zawiedzie,gorzkie łzy i żale.Z czasem jednak odejdą.
Gdy przyjaźń skończona...nic tego nie naprawi...Dożywotnia pustka w sercu...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
*Cytat na początku nie jest mojego autorstwa.Cała reszta,to wymysł mojej wyobraźni.Mam nadzieję,że się podoba...
Hejka kochani !
No i jest rozdział 6. Może być ?
Wiem,że krótki,ale więcej takich nie będzie,nie martwcie się...
Przepraszam Was,że nie dodałam go wcześniej,ale po dwóch miesiącach spotkałam się dzisiaj z przyjaciółką...no i tak jakoś wyszło...
Chciałam Was poinformować,że nie zawsze rozdziały będą dodawane codziennie.To zależy,czy starczy mi czasu...Wróciłam do domu i od razu mam pełno rzeczy na głowie,zaczynając od tego,że moja przyjaciółka pisze jutro poprawkę z matmy.TRZYMAJCIE KCIUKI ! PROSZĘ !!!
Jeśli wiecie,czy można zmienić kolejność postów (aby rozdział czwarty był pod piątym),pomóżcie !
Dziękuję wszystkim,którzy komentują moje starania...Jestem Wam naprawdę wdzięczna.
Dzięki temu wiem,czy komuś się to podoba.To dla mnie ważne...naprawdę...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na mojego ask'a
Jeśli Wam się nudzi,albo po prostu macie ochotę popisać,znajdziecie mnie na gg.
Mój numer:48457509
Ten cycat co wymyśliłaś jest fantastyczny! ;o Jestem pod wrażeniem ;) A rozdział jest cudowny ;* Niby Justin jest w gangu i tak dalej,a tu proszę ;> No cóż każdy przecież ma uczucia ;) Wszystko dopiero się rozkręca, a mi już się podoba! I przekaż przyjaciółce, że trzymam za nią kciuki <3
OdpowiedzUsuńCzytam z co raz większym wrażeniem , co raz lepiej piszesz .
OdpowiedzUsuń