Rozdział 21...
***Oczami Justina***
Wystarczył jeden sms,żeby podniecenie,które przed chwilą mnie ogarnęło,ograniczyło się do minimum.Zacisnąłem szczękę przez wzrastającą we mnie złość.Ta sprawa ciągnąć się będzie w nieskończoność,jeśli nie podejmiemy bardziej "radykalnych" kroków.
-Zwijamy się stąd.-powiedziałem,po kilku chwilach ciszy.Mój przyjaciel tylko skinął głową i wyszedł z pokoju,zostawiając nas samych.
-Przepraszam.-wyszeptałem do Mai,spuszczając wzrok.Obwiniałem o wszystko siebie.W końcu,to przeze mnie tu jesteśmy.
Przeze mnie i moją głupotę...
Dziewczyna przybliżyła się,podnosząc moją głowę tak,że teraz patrzyłem prosto w jej cudowne oczy.
-Nie masz za co przepraszać.-wyszeptała,obdarzając mnie krótkim,lecz namiętnym pocałunkiem.Gdybym tylko mógł,przedłużyłbym to znacznie.Moje ręce ponownie znalazłyby się na jej delikatnej skórze,moje usta,na jej słodkich wargach...
Ale nie mogłem.W tej chwili najważniejszym było zapewnienie bezpieczeństwa MOJEJ DZIEWCZYNIE.
Blondynka zrozumiała wszystko bez słów i już po chwili zeszła z łóżka,kierując się w stronę swojej torby.
Mój wzrok automatycznie wylądował na jej tyłku,a na usta wkradł się łobuzerski uśmieszek.
Po raz kolejny już dzisiaj,mój "kolega" dawał o sobie znać.Nie chciałem jednak wystraszyć Mai.Chociaż znałem ją stosunkowo niedługo,wiedziałem,że nie była jeszcze gotowa na seks.
A ja nie miałem zamiaru na nią w jakikolwiek sposób naciskać.
Zresztą,o czym ja w ogóle mówię.Jesteśmy parą od zaledwie piętnastu minut,a ja już zacząłem fantazjować.
No dobra.Bądźmy szczerzy.Fantazjowałem o niej już od naszego pierwszego spotkania.
Chciałem być dla niej idealnym chłopakiem.
Pierwszym chłopakiem...
Aż trudno uwierzyć,że dziewczyna taka jak ona,nigdy z nikim nie była.Może czekała,aż na prawdę się zakocha i nie chciała marnować się przy jakiś napalonych idiotach...
Jednego jednak byłem pewien-nie byłem jedynym,którego urzekło idealne ciało i twarz dziewczyny.Różniłem się jednak tym,że ja kochałem ją całą.To jaka była,jej charakter,jej uśmiech,jej głos...
Po prostu wszystko.
Z tego wszystkiego zapomniałem sprawdzić,która była godzina.Sięgnąłem po telefon,leżący na szafce nocnej i odblokowałem go przesunięciem po dotykowym ekranie.Zegarek wskazywał 5:45.
Za dużo to żeśmy sobie nie pospali.
Ale przepraszam bardzo.Jak mam niby spać,skoro zaraz koło mnie leżała przepiękna,półnaga dziewczyna,którą kocham ponad swoje własne życie ?
To bardzo...rozpraszające...
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.Z łazienki wyszła ubrana już Maja.Miała na sobie krótkie,jeansowe szorty,idealnie eksponujące jej zajebisty tyłek oraz cienką bluzkę z rękawami 3/4,w której jej cycki wyglądały jeszcze cudowniej.Do tego narzuconą miała na siebie krótką jeansową kurtkę,która dopełniała piękny obrazek przede mną.
-Nawet się nie ruszyłeś ?-powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Zamyśliłem się.-odparłem zgodnie z prawdą,patrząc jej głęboko w oczy.
-A można wiedzieć o czym...?-spytała ponownie,robiąc słodkie oczka.
-O tobie.-nie odrywałem od niej wzroku.Oszczędziłem jej szczegółów moich przemyśleń.
Dziewczyna spuściła wzrok,lekko zawstydzona.To było na prawdę słodkie...
Podszedłem do niej i przyciągnąłem bliżej,oplatając ją moimi silnymi ramionami.
-Kocham cię,skarbie.-szepnąłem jej do ucha.
Poczułem jak ramiona Mai oplatają mnie w pasie.
-Ja ciebie też...-odparła,rozluźniając uścisk.Spojrzała mi w oczy,a na jej ustach widniał łobuzerski uśmieszek.Po chwili poczułem lekkie klepnięcie w tyłek.-A teraz marsz się ubierać,bo twój "kolega"-zaakcentowała to słowo-wbija mi się w brzuszek.-zrobiła minę dziecka,któremu mama nie chciała kupić lizaka,a ja momentalnie wybuchnąłem śmiechem.
-Nic na to nie poradzę.To tylko i wyłącznie twoja wina.-wypiąłem jej żartobliwie język,podchodząc do swojej torby.
Blondynka przewróciła tylko oczami i zapakowała do torby rzeczy z szafki nocnej.
-Oh my...-zaczęła,wpatrując się w ekran swojego telefonu.-20 nieodebranych połączeń i 10 nieprzeczytanych sms'ów.Wszystko od rodziców.-dokończyła,nie odrywając wzroku od urządzenia.-Serio ? Myślałam,że nie zorientują się do rana...
Podszedłem bliżej,kładąc ręce na jej biodrach,po czym przyciągnąłem ją do siebie maksymalnie blisko.
-Wybaczą ci...-szepnąłem jej do ucha,chcąc rozluźnić jej napięte mięśnie.Położyłem głowę w zagłębieniu szyi blondynki,a dłońmi zacząłem gładzić jej odsłonięte ramiona.Trwaliśmy w takiej pozycji parę chwil,lecz przerwał nam idiota,który nigdy nie nauczy się pukać.
-Dobra,koniec tego obmacywania ! Czekamy przy recepcji.-rzucił szybko,po czym ponownie opuścił pokój.
-Powiem szczerze.Mam go dosyć.-mruknąłem Mai do ucha.Pomieszczenie wypełnił melodyjny śmiech blondynki,na co również na moich ustach pojawił się szczery uśmiech.Musnąłem przelotnie jej szyję,po czym wziąłem od dziewczyny torbę.W drugą rękę chwyciłem swój bagaż,kierując się w stronę drzwi.
Wyszliśmy na korytarz,prowadzący do windy.Spojrzałem na zegarek na lewym nadgarstku,wskazywał 6:05.
Doszliśmy z Mają do windy i weszliśmy do środka.Nasz pokój znajdował się na najwyższym piętrze,więc zjazd miał zająć nam chwilę.Spojrzałem ukradkiem na Maję.Jej drobne ciało oparte było o ścianę.Jedną nogę zgięła w kolanie,również podpierając nią ścianę.Wzrok wbiła w swoje buty,a ręce splotła na klatce piersiowej.
Wyglądała cholernie seksownie.
Nic nie poradzę,że w jej pobliżu staję się napalonym kretynem.Postawiłem nasze torby na podłodze i już po chwili znalazłem się przed dziewczyną.Powoli podniosła wzrok,wpatrując się we mnie niewinnie,choć ja podejrzewałem,że wcale taka niewinna nie była.
Złączyłem razem nasze dłonie po obu stronach jej głowy,po czym naparłem na nią,dociskając jej ciało do ściany.Po chwili wpiłem się w jej usta,smakując jej słodkich warg.Nasz pocałunek był BARDZO namiętny.Już po chwili mój język walczył z jej.Nie chciałem dać za wygraną.Musiałem pokazać,że to ja jestem górą i jak na razie,udawało mi się to.Lecz po chwili,blondynka podniosła się nieco,ocierając się o moje krocze.Jęknąłem w skutek narastającego we mnie podniecenia.Zjechałem ręką niżej,pod kolano Mai i podniosłem je na wysokość pasa,przez co byliśmy jeszcze bliżej siebie,stykając się naszymi ciałami.Ani na chwilę nie przerwaliśmy przy tym pocałunku,a wręcz odwrotnie-pogłębiał się z każdą sekundą.Naraz usłyszeliśmy dźwięk informujący o tym,że dotarliśmy na parter.Jak oparzeni oderwaliśmy się od siebie,kiedy drzwi zaczęły się rozsuwać.Posłałem jej łobuzerski uśmiech,na co wypięła do mnie język.Od razu odgoniłem z umysłu podtekst erotyczny,który już tworzył się w mojej głowie.
-Nie chcę wiedzieć,co wyście robili w tej windzie...-zaczął niepewnie Austin.Biorąc pod uwagę fakt,że Maja właśnie poprawiała swoją podciągniętą bluzkę,a w moich spodniach dało się zobaczyć spore wybrzuszenie,mogło to wyglądać...podejrzanie.Jednocześnie zaśmialiśmy się z Mają,idąc w stronę recepcji.
-Jak dla mnie,ta winda mogłaby się zaciąć...-szepnąłem do niej ukradkiem,przez co lekko oberwałem w ramię.
Podałem Austinowi klucz od pokoju,żeby oddał go do recepcji.Za ladą stał facet niewiele starszy ode mnie.Miał może z 22-23 lata.Zauważyłem,że jego wzrok wlepiony był na przemian w Maję i Abby.Miałem ochotę mu coś powiedzieć,lecz w porę ugryzłem się w język.Już mieliśmy kierować się w stronę wyjścia,kiedy przerwał nam głos recepcjonisty.
-Dobrze się pieprzyło ?-zapytał z kpiną w głosie,wychodząc zza lady.
I wtedy stało się coś,czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał...
Majka momentalnie stanęła jak wryta,wpatrując się w punkt przed sobą.
-Co ty powiedziałeś ?-wysyczała przez zaciśnięte zęby.
-To co słyszałaś,skarbie.-odparł z ironią.-Może mi też byś dała ?-zaśmiał się pod nosem,unosząc w górę brwi.
Blondynka odwróciła się do niego z mordem w oczach.W ciągu kilku chwil zmniejszyła dzielącą ich odległość.Obserwowałem całe to zdarzenie jak sparaliżowany.Zauważyłem,że chłopak co chwilę przenosi wzrok z jej twarzy,na cycki.Po chwili Maja z całej siły uderzyła chłopaka z liścia w twarz.
-Nie jestem dziwką.-wysyczała do niego,po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojej przyjaciółki.Tylko Abby zdawała się nie być zaskoczona takim zachowaniem dziewczyny.Widać znała ją,jak nikt inny.
Austin,ja i ten idiota staliśmy całkowicie osłupieni,wpatrując się w drzwi,przez które przed chwilą wyszły dziewczyny.Pierwszy "obudził się" Austin.Wziął dwie najbliżej stojące torby i również opuścił hotel.Ja natomiast miałem okazję nauczyć tego śmiecia jak ma się zachowywać.Podszedłem do niego i uderzyłem z pięści w brzuch,przez co chłopak zgiął się w pół.
-A to,za gapienie się na cycki MOJEJ dziewczyny.-warknąłem mu prosto w twarz.
-Może powiesz mi,że się nie puszcza,co ?-kolejny raz się zaśmiał.-Swoją drogą,niezła z niej dupa.Ile bierze za noc ?-czy on chciał mnie jeszcze bardziej wkurzyć ?
Udało mu się.
Kolejny raz oberwał z pięści w brzuch.Najchętniej zabiłbym go na miejscu,lecz nie chciałem narobić sobie jeszcze większych problemów.
-Ona,w przeciwieństwie do ciebie,ma do siebie szacunek.-warknąłem wściekły,po czym odwróciłem się na pięcie w kierunku drzwi.
-Dobrze się posuwa takie młode ?-usłyszałem jeszcze,lecz postanowiłem to zignorować.
Uwierzcie mi,nie było łatwo.
Wkurwiony wyszedłem przed hotel i skierowałem się do samochodu.Swoją drogą,twarz tego gościa wydawała mi się dziwnie znajoma...
Gdy wsiadłem,pierwszą rzeczą,którą zrobiłem,było wyjęcie z kieszeni paczki papierosów.Wyciągnąłem jednego szluga i zapaliłem go,żeby chwilę potem zaciągnąć się głęboko.Niesamowite,jaki wpływ ma nikotyna na moje nerwy...
Odpaliłem silnik i wyjechałem z parkingu hotelowego.
-Nie no Majka...Ja to się normalnie zaczynam ciebie bać...-powiedział Austin,odwracając się do dziewczyn.
Blondynka zaśmiała się cicho,rozluźniając przy tym moje napięte mięśnie.
-Ma dziewczyna wprawę...-zaśmiała się Abby.
-A ty to może nie ?-odparła Maja,wypinając język przyjaciółce
Podniosłem w górę jedną brew,zaalarmowany słowami Abby.
-To znaczy..?-spytałem zaciekawiony.
Zauważyłem w lusterku,że Abby spojrzała znacząco na przyjaciółkę.Ta przewróciła teatralnie oczami,po czym głośno westchnęła.
-No ale mam wszystko od początku opowiadać ?-zapytała i oparła łokcie o kolana,podpierając głowę na dłoniach.
-Mamy dużo czasu.-odpowiedzieliśmy równocześnie z Austinem.
-No więc,zacznijmy od tego,że były chłopak Abby jest jebanym idiotom.Wiadomo,chodziło mu tylko o jedno.-zauważyłem,jak Austin zaciska pięści.-Taki sam,jak nie gorszy,był jego przyjaciel.Debil przystawiał się do mnie i wiele razy próbował zaciągnąć mnie do łóżka.Pewnego razu,siedzieliśmy w czwórkę u chłopaka Abby.Jak się później okazało,ci kretyni założyli się o 0,5 litra o to,który z nich pierwszy nas przeleci.Czy my na prawdę wyglądamy jak jakieś tanie dziwki !?-podniosła lekko głos.-Obydwoje dostali porządnie po mordzie.Chyba przez przypadek złamałam mu wtedy nos...-zakończyła niepewnie.
Choć z jednej strony byłem wkurzony,że jakiś napalony skurwiel chciał przelecieć MOJĄ Maję,to z drugiej czułem dumę i rozbawienie.
Kurwa ! Sam będę musiał uważać,żeby mi nie przywaliła,kiedy będziemy się..
Dobra.Nic nie mówiłem...
-No to moje gratulacje,dziewczynki...-posłałem im łobuzerski uśmiech,po czym ponownie skupiłem się na drodze.W samochodzie panowała chwilowa cisza,którą przerwały głosy dziewczyn.
-Dzwonili do ciebie ?-spytała blondynka.
-Powiem ci szczerze,że nawet nie włączam telefonu.-odparła niepewnie Abby.
-No to lepiej nie włączaj...-westchnęła Maja,przypominając sobie prawdopodobnie połączenia od rodziców.
W tym momencie,jakby na zawołanie zaczął dzwonić telefon Mai.Dziewczyna niepewnie wyjęła go z tylnej kieszeni spodenek.
-Kurwa.-zaklęła pod nosem.-O wilku mowa...
-Odbierz i powiedz,że wszystko w porządku,nie mają się co martwić i że niedługo wracacie.-podpowiedziałem jej,widząc zmartwiony wyraz twarzy blondynki.
-Przez telefon mnie nie zabiją...-westchnęła,po czym przesunęła palcem po dotykowym ekranie.
-Haloo ?-zaczęła niepewnie.
W mgnieniu oka odsunęła telefon od ucha z przerażonym wyrazem twarzy.-Boże jak ta kobieta się drze.-szepnęła do nas najciszej jak się dało.-Wszystko w pożądku,nie musicie się martwić,niedługo wracamy.-wyrecytowała moją kwestię do słuchawki.
Nastała chwilowa cisza,w której Maja przysłuchiwała się temu,co mówiła do niej mama.
-Tak,wiem że mam tylko 15 lat i takie tam....-przewróciła teatralnie oczami.-Tak,mamo.Wiem ilu napalonych facetów chodzi po tym świecie.-zaśmiałem się z jej doboru słów.
Nie wspominajmy,że jednym z nich,byłem ja...
Szczerze mówiąc,gdybym ja miał taką córkę,jak Maja,w ogóle nie wypuściłbym jej z domu.
No,chyba że w towarzystwie kilku ochroniarzy...
-Gdzie jesteśmy...? Gdzieś w Chinach...-odpowiedziała,a my jak na zawołanie ryknęliśmy śmiechem,którego za nic w świecie nie udało nam się pohamować.
Również za to ją kochałem.Nawet w takiej sytuacji potrafiła mieć cudowne poczucie humoru.
Dziewczyna szybko oddaliła telefon od ucha,na dźwięk krzyku jej matki.
-Nie no żartowałam...Nie martwcie się.Potraktujcie to jako wycieczkę...No wiesz,macie cały dom dla siebie i w ogóle...-słodko zatrzepotała rzęsami.
-Nie mogę.-powiedziała stanowczo.-Jeszcze nie teraz...-dodała,po czym zakończyła połączenie.
-Mam przejebane...-mruknęła pod nosem,chowając komórkę do kieszeni.
Jechaliśmy przez jakiś czas w ciszy,lecz zmuszony byłem ją przerwać.
-Wiesz o czym myślę,prawda...?-spytałem cicho Austina.
-Niestety się domyślam...-mruknął pod nosem.
-Nie mamy innego wyboru,stary.Sami tego nie załatwimy.-spojrzałem na niego przelotnie.
-Masz jego numer ?-zapytał,po chwilowej ciszy.
-Ta,gdzieś tam jest.-odparłem,sięgając do kieszeni po telefon.
Nie zatrzymując się,wszedłem w listę kontaktów i zjechałem niżej,zatrzymując się na nazwie "Luke".Wziąłem ostatni głęboki oddech i przejechałem palcem po ekranie,czekając na to,aż Luke odbierze telefon.
-No nie wierzę...Bieber,we własnej osobie...-zaśmiał się Luke,na co ja tylko przewróciłem oczami.
-Mam sprawę...-mruknąłem do słuchawki.
-Jestem do twojej dyspozycji...-ponownie się zaśmiał.
-No dobra.Więc zacznę od początku.Narobiliśmy sobie problemów u Chrisa,ale to już pewnie wiesz...-uniosłem w górę jedną brew,czekając na odpowiedź.
-Chodzi o ludzi Dylana ? Dobrze tak skurwysynom.
-No dokładnie.-zgodziłem się z nim.-Tylko jest problem,bo Chris się o tym dowiedział i wplątał w to jeszcze innych...
-Co masz na myśli ?-zapytał zainteresowany.
-Mało brakowało,a zabiłby ...-spojrzałem pytająco na kumpla-moją dziewczynę i Austina.-odruchowo spojrzałem na reakcję Abby.Coś mi się zdaje,że nie została poinformowana o tym,że chodzi z Austinem.
No cóż...Jestem wróżką...
-Jak to Chris.Zawsze odegra się na innych.-odparł Luke.
-Właśnie o to chodzi.Sami ich nie załatwimy.Zwłaszcza,że prawdopodobnie działa z Dylanem.
-No dobra.Gdzie jesteście ?-zapytał,po moim skończonym monologu.
-Jakieś 150 kilometrów od Las Vegas.-odpowiedziałem,spoglądając na licznik samochodowy.
-Siedzimy w głównym magazynie.Pamiętasz jeszcze drogę,mój Romeo...?-zaśmiał się do słuchawki.
-Spierdalaj.-rzuciłem rozbawiony,przekładając telefon do drugiej ręki.-Będziemy za godzinę.-dodałem,po czym rozłączyłem się i schowałem komórkę z powrotem do kieszeni jeansów.
-Mógłby mi ktoś wyjaśnić,co się dzieje ?-spytała,Maja,drapiąc się po karku.
-Jedziemy do naszych...-musiałem pomyśleć,jak mógłbym ich nazwać.-Znajomych...
Austin zaśmiał się z mojego doboru słów.Faktycznie,jeżeli ktoś znał nasze wcześniejsze relacje,mógłby uznać to za bardzo dziwne.Lecz,jak to się mówi,nic tak nie jednoczy,jak wspólny wróg.
W naszym przypadku,wrogowie.
-Oni pomogą nam pozbyć się tych skurwieli.-warknąłem najciszej jak się dało.
Maja lekko wzdrygnęła się na słowo "pozbyć",lecz ja nie potrafiłem tego inaczej określić.
W samochodzie nastała cisza.Ze względu na wczesną porę,ruch na drogach był na prawdę niewielki,dlatego spkojnie mogłem jechać 200 na godzinę.
Po około 40 minutach skręciłem w boczną drogę,prowadzącą do magazynu Luka i Cola.Byli założycielami znienawidzonego przez Chrisa,gangu.
W tym momencie było nam to na prawdę na rękę...
Kolejny raz skręciłem w prawo,wjeżdżając na leśną, szutrową drogę.Po około pięciu minutach wjechaliśmy na duży plac,na którym znajdował się magazyn.Z boku stało kilka luksusowych samochodów,należących do członków gangu.Zaparkowałem koło samochodu Luka,po czym zgasiłem silnik i wysiadłem.Złapałem lekko przestraszoną Maję za rękę i poprowadziłem w stronę dobrze znanego mi wejścia do budynku.Otworzyłem drzwi i przekroczyłem próg.Momentalnie do moich nozdrzy doszedł zapach alkoholu,papierosów oraz przeróżnych,zmieszanych ze sobą narkotyków.
-Przybyłem,skarbie !-krzyknąłem,a mój głos rozszedł się echem po całym magazynie.
Majka z trudem powstrzymywała się,żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Uwielbiam się z nim droczyć...-szepnąłem jej do ucha.
Po chwili,dało się słyszeć odgłos zbliżających się kroków.
-No witaj słonko moje !-odkrzyknął.-Jak ja dawno cię...-urwał przyglądając się Mai.
Jej źrenice powiększyły się kilkakrotnie,kiedy tylko postać Luka wyłoniła się zza rogu,natomiast ja przyglądałem się tej scenie,będąc w totalnym szoku.
-Mówiłem ci,kotku,że się jeszcze spotkamy...- zwrócił się do Mai,a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Nie wierzę,że kolejny raz dodaję rozdział tak wcześnie ;-*
I jak się podoba...?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jakieś pytania ?
ask.fm/Paulaaa962
Zapraszam Was kochani na wspaniałego bloga !!! Zaglądajcie,czytajcie,komentujcie !!!
http://true-big-love-jb.blogspot.com/
Zapraszam również na moje drugie opowiadanie,na które właśnie dodaję rozdział 1 !
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Rozdział 20...
Rozdział 20...
Ja na prawdę nie chcę się budzić z tego snu.Pomimo że w początkowej części był koszmarem,teraz staje się największym marzeniem.
Zamrugałam kilka razy oczami.
Nic się nie rozmyło,nic nie zniknęło.
Czy to oznacza,że to jednak nie sen ...?
Justin niepewnie podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.Widziałam w nich zmartwienie,ból,troskę,lecz również...miłość.
On to powiedział szczerze...
Powoli zaczął do mnie docierać sens wypowiedzianych przez niego słów.
On mnie kocha...
Biorąc pod uwagę fakt,że było już po północy,mogę śmiało stwierdzić,że to najlepszy dzień w moim życiu.
Niewiele myśląc objęłam dłońmi twarz szatyna i przybliżyłam się do niego,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem.Na początku muskaliśmy delikatnie swoje wargi.Z czasem jednak,pocałunek przerodził się w namiętną walkę.Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze,prosząc o dostęp.Już po chwili nasze języki tańczyły w miłosnym tańcu.Żadne nie chciało ustąpić drugiemu.Obydwoje pragnęliśmy być liderami.Podniosłam ręce na wysokość jego głowy,wplątując je w jego włosy.Chłopak jęknął cicho w moje usta,wywołując u mnie triumfalny uśmiech.Szatyn wsunął swoje ręce pod moją kamizelkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przez całe ciało przeszły mnie niesamowicie przyjemne dreszcze.Tym razem to on uśmiechnął się triumfalnie.Z każdą sekundą pogłębialiśmy nasz pocałunek.Powoli zmieniał się ze zwykłego połączenia ust w jedność,na wzajemne przekazywanie uczuć i emocji.Justin okazywał mi miłość,troskę i poczucie bezpieczeństwa.Natomiast ja chciałam mu pokazać wdzięczność,zaufanie i oczywiście moją miłość do niego.
Wszystko to,czego nie da się przekazać słowami.
Byliśmy ze sobą maksymalnie blisko.I fizycznie i psychicznie.To było jak rozmowa : również z użyciem ust,lecz jednak bez słów.
To był język miłości.
Naszej miłości.
Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać chociażby na chwilę.Jakbyśmy bali się,że czar pryśnie i znów wróci szara rzeczywistość.
Nasze usta tańczyły ze sobą w idealnej synchronizacji.Były takie same.
Dokładnie.
Jakby stworzone właśnie dla siebie.
Nikogo innego.
Naraz usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi,a do pokoju wszedł Austin.
-Kurwa.-mruknął.-Nauczcie się zamykać drzwi...
-A ty pukać,kretynie...-zaśmiał się Justin,rzucając w niego poduszką.
Przypomniało mi się,że nadal siedzę na szatynie,więc zwinnym ruchem zsunęłam się z niego na łóżko.
-Ależ nie przeszkadzajcie sobie.Już mnie tu nie ma.-Austin wyszczerzył do nas swoje białe ząbki.
-Jakoś nadal tu jesteś.-rzucił lekko podirytowany Justin z lekkim uśmieszkiem.
Austin wypiął mu język,obrywając za to kolejną poduszką.Brunet podszedł do miejsca w której leżały torby i ukucnął przy nich.
-Majka,gdzie schowałaś kosmetyczkę Abby ?-zapytał,odwracając się w kierunku łóżka.
-Ymm...w głównej kieszeni,na wierzchu.-odparłam,po krótkim czasie.
Chłopak rozsunął zamek od mojej torby i wyjął z niej kosmetyczkę.Posłał nam jeszcze łobuzerski uśmieszek i poruszył zabawnie brwiami,udając się w stronę drzwi.
-I może jednak zamknijcie się na klucz...-zasugerował.
Tym razem to ja rzuciłam w niego poduszką.
-Dobra,dobra.Rozumiem,że chcecie zostać sami,ale spokojnie...-odparł rozbawiony.
-Austin !!!-krzyknęliśmy razem.
-Spoko,już daję wam trochę prywatności...-powiedział i niemal natychmiast opuścił pomieszczenie,aby nie oberwać kolejną poduszką.
Justin opadł na łóżko,łapiąc jedyną pozostałą poduszkę i zakrywając nią sobie twarz.Zaśmiałam się cicho,zabierając ją.
-Nie wiem,jakim cudem ja z nim wytrzymywałem i wytrzymuję dalej...-westchnął cicho.
Zauważyłam w spodniach chłopaka lekkie wybrzuszenie.
Majka ! I co ty najlepszego narobiłaś...
-Widzisz,maleńka.Właśnie tak na mnie działasz...-rzekł rozbawiony moją reakcją.
Spuściłam głowę,zasłaniając twarz włosami.Poczułam ciepłą dłoń Justina na moim policzku.Uniósł moją głowę tak,że patrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie ma się czego wstydzić...-szepnął mi do ucha,po czym krótko,lecz czule musnął moje wargi.
-W takim razie ja idę do łazienki.-powiedziałam lekko speszona.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym lekko klepnął mnie w tyłek,gdy schodziłam z łóżka.
Posłałam mu piorunujące,lecz rozbawione spojrzenie.Justin wyszczerzył do mnie rządek swoich białych ząbków.Pokręciłam z uśmiechem głową,podchodząc do swojej torby.
-O fuck...-zaklęłam pod nosem,łapiąc się za czoło.
-Wow ! Drugie przekleństwo z ust Majki ! To cud !-Justin posłał mi łobuzerski uśmiech.
Właściwie to nawet go nie słuchałam.Miałam poważniejszy problem...
Uklęknęłam przed moją torbą,rozpinając w niej zamek i pospiesznie przeszukując swoje ubrania.
-Emm...stało się coś...?-zapytał szatyn,widząc moje chwilowe rozkojarzenie.
Zapięłam torbę i usiadłam koło niej,patrząc w punkt przed siebie z miną pięciolatki.
-Mam problem...-zaczęłam powoli.
-Wiesz...-powiedział nieśmiało.-Jak masz okres,to mogę z tobą pojechać do jakiegoś sklepu,żeby...-przerwałam mu,wybuchając śmiechem.
Widać,że chłopak uważał na biologii.
-Nie...-odparłam,nadal lekko się śmiejąc.-Nie w tym rzecz.
Chłopak podniósł do góry brwi,dając mi do zrozumienia,że czeka na kontynuację.
-No bo...-tym razem to ja zaczęłam nieśmiało.-Ogólnie w domu zawsze śpię tylko w koszulce i jakoś tak z przyzwyczajenia...-mówiłam szybko.Plątał mi się język,lecz nie mogłam nic na to poradzić.-Zresztą,myślałam,że będę spać z Abby i...
Moją niekończącą się opowieść,przerwały gorące wargi,napierające na moje z ogromną siłą.Przez tę całą paplaninę,nie zorientowałam się,że zaczęłam chodzić po pokoju.Chłopak wykorzystał moją chwilową nieuwagę.Przyparł mnie do ściany,całując namiętnie.
Wydarzenia sprzed paru godzin pojawiły się w mojej głowie,lecz udało mi się ich pozbyć.Nie chciałam zniszczyć tej magicznej dla nas chwili.
Ręce Justina spoczywały po obu stronach mojej głowy,a moje znajdowały się na jego karku.
Ten pocałunek był całkiem inny niż poprzedni.
Tamten charakteryzował się niesamowitą delikatnością i miłością.Ten był dużo bardziej namiętny i w pewnym stopniu...agresywny.
I wcale mi to nie przeszkadzało...
Po chwili szatyn oderwał swoje wargi od moich,oddychając nierówno.
-No to przebieraj się w tę swoją piżamkę...-mruknął mi do ucha swoim niskim,zachrypniętym głosem.
Po moim ciele kolejny raz przeszły dreszcze.Wpatrywaliśmy się przez chwilę w swoje oczy,starając się wyczytać wszystkie emocje,jak z otwartej księgi.
Wyswobodziłam się z "pułapki" ramion Justina i ponownie ukucnęłam przy torbie.Wyjęłam z niej kosmetyczkę,luźną bokserkę i czystą,koronkową bieliznę
Co ja poradzę,że nosiłam tylko taką...
Kątem oka zauważyłam,że Justin oblizał wargi,spoglądając na mnie.Zarumieniłam się,lecz zanim zdążyłby to zobaczyć,zamknęłam się w hotelowej łazience.Zamknęłam drzwi na klucz,po czym podeszłam do umywalki i oparłam się o nią.Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
I co widziałam...?
Pomimo ostatnich wydarzeń,zobaczyłam najszczęśliwszą osobę na świecie.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.Powoli przeniosłam prawą dłoń w kierunku swoich ust.Przejechałam po nich opuszkami palców,przypominając sobie gorące wargi Justina,które w połączeniu z moim tworzyły jedność.
Piękną jedność...
Idealną całość...
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic,odkręcając wodę.Zimny strumień oblał moje ciało,ochładzając je nieco.Potrzebowałam ukojenia.
Jednak nic nie równało się z dotykiem Justina...
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,tępo wpatrując się w sufit.
Powiedziałem to...
Przyznałem,że jestem w niej zakochany...
Nigdy wcześniej nie darzyłem uczuciem żadnej dziewczyny.Od dłuższego czasu nie mogłem przestać o niej myśleć.Ona,jej uśmiech,jej oczy,jej głos,jej...ciało...Na niczym innym nie mogłem się skupić.Każda,nawet najdrobniejsza czynność zabierała mi dwa razy więcej uwagi niż zwykle.
A wiecie dlaczego nie powiedziałem tego wcześniej...?
Bo się bałem...
Bałem się piętnastolatki...Bałem się odrzucenia...
Słyszałem o tych wszystkich "sercach złamanych na pół",ale zawsze uważałem to za bzdury.
Do czasu aż poznałem Maję...Nie chciałem przeżywać zawodów miłosnych.
Brrr...Strasznie to brzmi.
Zwłaszcza,że ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej,najukochańszej Majeczki...
Tak,zmieniam się w mięczaka,ale nic na to nie poradzę.Ona tak na mnie działa...
Słyszałem krople wody uderzające o szklane drzwi prysznica.Ten dźwięk był w pewien sposób relaksujący...
Moment w którym zobaczyłem Maję w tej piwnicy jest nie do opisania.Świadomość,że równie dobrze Chris mógł ją zabić,nie czekając na nic,nie dawała mi spokoju.
Ale nie to było najgorsze...
On ją dotykał...
Kurwa ! On prawie ją zgwałcił !
Nie wiem,co bym mu zrobił,lecz byłoby to synonimem największego cierpienia.
Ona jest taka młoda,taka bezbronna,taka...cudowna.
Ona na to nie zasługuje,a ja zrobię wszystko,żeby ją ochronić.
Oddałbym za nią własne życie,nie zastanawiając się ani sekundy.
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi.Przeniosłem wzrok na Maję,która właśnie wyszła z łazienki i...
Moje źrenice powiększone były dwukrotnie.Nie mogłem oderwać od niej wzroku.Miała na sobie zwykłą luźną bokserkę kończącą się zaraz za pępkiem i do tego jasnoróżową,koronkową bieliznę.Jej nogi były smukłe i przepięknie opalone.Burza gęstych blond włosów opadała na jej ramiona.
Wyglądała jak najpiękniejszy anioł...
Poprawiłem się na łóżku,czując,jak mój "kolega" zaczyna wariować.
Nie mogłem nic na to poradzić.Ona była zbyt piękna...
Dziewczyna podeszła do swojej torby i nachyliła się nad nią,aby schować kosmetyczkę.Mój wzrok automatycznie wylądował na jej tyłku.
O kurwa ! Nie wiem jak ja wytrzymam z nią całą noc.
Ona nawet nie wie,jak na mnie działa...
Z cudem utrzymywałem nad sobą kontrolę.
Wstałem z łóżka i wyjąłem z torby czystą parę bokserek,kierując się z nimi do łazienki.Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami.
-Ja pierdole...-wyszeptałem cicho,po czym zdjąłem z siebie ubrania i wskoczyłem pod strumień gorącej wody.
Po dziesięciu minutach byłem już odświeżony.Otworzyłem po cichu drzwi od łazienki,nie chcąc obudzić mojego anioła.Zważając na to,że jest 4:00,nie zdziwiłbym się,gdyby zasnęła podczas mojej chwilowej nieobecności.Rozejrzałem się po pokoju,lecz nigdzie nie znalazłem blondynki.Nagle poczułem na swojej gołej skórze podmuch rześkiego,porannego powietrza.Odwróciłem się w kierunku drzwi na taras.
Stała tam.Oparta o balustradę.Jej włosy przepięknie mieniły się w słabym świetle księżyca.
Podszedłem do niej najciszej jak umiałem.Gdy znalazłem się wystarczająco blisko,objąłem jej wąską talię,wkładając ręce pod jej koszulkę.Dziewczyna zadrżała,lecz kiedy zorientowała się,że to ja,jej mięśnie się rozluźniły.Oparłem brodę w zagięciu jej szyi,napawając się cudownym zapachem.
-Kocham cię...-wyszeptałem jej do ucha.
Przeniosłem swoje usta na jej szyję i zacząłem składać na niej mokre pocałunki.Blondynka odwróciła się,stając do mnie przodem.
-Ja ciebie też...-odparła szeptem,posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
I tyle mi wystarczyło.
Złapałem jej twarz w dłonie i przywarłem do warg dziewczyny.Muskałem je delikatnie,czując,jak Maja odwzajemnia mój pocałunek.Wplątała dłonie w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki,przez co jęknąłem cicho w jej usta.Przejechałem językiem po jej dolnej wardze.Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Między nami nie było żadnej,nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała dociśnięte były do siebie,jakby żegnały się raz,na zawsze.
My jednak dopiero się witaliśmy.
Ja poznawałem ją,a ona mnie.
Przeniosłem swoje dłonie na jej uda.Po chwili podniosłem jej drobne ciało,sadzając ją na balustradzie.Ułożyłem ręce na jej idealnych biodrach,przytrzymując ją,aby nie spadła.
Jednak ani na chwilę nie przerwaliśmy pocałunku.Nasze języki walczyły ze sobą,żadne z nas nie chciało ustąpić.Delikatnie rysowałem palcami okręgi na jej talii pod koszulką.Miała tak idealnie gładką skórę...
W tej chwili czułem się na prawdę szczęśliwy.Nie liczyło się nic,poza moją ukochaną Mają.Nawet nie wiem,kiedy tak się zmieniłem.Byłem raczej typem chłopaka dla którego liczyły się imprezy i dobra zabawa.Nie pomyślałbym wtedy,że zakocham się w piętnastolatce.
Chociaż właściwie,nie mogę nazwać tego zwykłym zakochaniem.To było coś o wiele,wiele większego,silniejszego.Więź,która utworzyła się między nami,wydaje się być niezniszczalna,pomimo tak krótkiego czasu.
Oderwaliśmy od siebie nasze spragnione usta,patrząc sobie w oczy.Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego,że były takie same,jak moje.
Ten sam odcień brązu,ten sam kształt.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.-wyszeptałem,zapatrzony w jej idealne rysy twarzy.
Maja spuściła wzrok,na dźwięk mojego komplementu.Zaśmiałem się cicho pod nosem.Jedną rękę umieściłem na jej plecach,a drugą wsunąłem pod kolana,podnosząc ją po chwili.Wniosłem moją księżniczkę do pokoju i delikatnie ułożyłem na łóżku.
-Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.-mruknęła cicho blondynka,ziewając.Po chwili obróciła się na drugi bok,przykrywając swoje idealne ciało lekką kołdrą.Wsunąłem się na miejsce obok niej.Objąłem ramionami jej drobną talię,przysuwając ją do siebie maksymalnie blisko.Nasze ciała złączone były ze sobą,a tak dokładniej,jej tyłek stykał się z moim kroczem.
Cóż mogę powiedzieć...
Cholernie mi się to podobało...I nic na to nie poradzę...
-Dobranoc,maleńka.-szepnąłem jej do ucha,po czym pocałowałem w policzek.Nie otrzymałem jednak odpowiedzi,więc podniosłem się na łokciu i spojrzałem na dziewczynę.
Spała jak aniołek...
Zaśmiałem się cicho.Na prawdę musiała być zmęczona...Wyglądała tak słodko kiedy spała.Zresztą,ona zawsze wygląda słodko...Jak taka żywa lalka,tyle że w stu procentach naturalna.
-Gdybyś tylko wiedziała,jak bardzo cię kocham...-wyszeptałem,po czym położyłem głowę na poduszce,wśród jej włosów,napawając się jej cudownym zapachem.
***Oczami Mai***
Szłam opustoszałą,leśną drogą.Wybiła północ.Słyszałam jedynie szelest kroków.
Nie moich kroków...
Nie zatrzymywałam się.Chciałam uciec z tego miejsca,lecz przyszłam tu,ponieważ musiałam wszystko przemyśleć.
Nie wierzyłam w ani jedno słowo,wypowiedziane do mnie parę godzin temu.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.Odwróciłam się gwałtownie,stając twarzą w twarz z nieznajomym.
-To wszystko prawda...-powiedział chłopak.-Musisz się z tym pogodzić...
Niekontrolowanie zaczęłam kręcić głową.Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
-Musisz żyć dalej,jakby nic się nie wydarzyło.-znowu odezwał się nieznajomy.
-Nie !-krzyknęłam z desperacją wyczuwalną w moim głosie.
-Przykro mi.Nic nie poradzisz na to,że...
Obudziłam się gwałtownie,cała zlana potem.Usiadłam prosto na łóżku,wparując się w martwy punkt przede mną.
Kolejny niewyjaśniony koszmar...
-Co się stało...-usłyszałam zaspany,jak i zaniepokojony głos Justina.
Nie odrywając wzroku od ściany,przyłożyłam swoją dłoń do czoła,starając się jakoś uspokoić.
-Kolejny koszmar...-szepnęłam do chłopaka.
Poczułam jego ramiona,oplatające mnie w talii.
-Chcesz o tym opowiedzieć...?-zapytał,zmartwiony.
Pokręciłam przecząco głową.Jego usta zetknęły się z moją szyją.Zaczął składać na niej delikatne pocałunki,uspakajając mnie tym samym.Przechyliłam lekko głowę,dając mu większy dostęp.Chłopak muskał moją skórę,przez co jęknęłam cicho.Ułożył mnie z powrotem na łóżku,zawisając nade mną.Swoje pocałunki przeniósł na moją szczękę,całkowicie mnie tym rozluźniając.
-Ilu miałaś chłopaków ?-spytał niespodziewanie.
-Żadnego.-odparłam.Nie wiedziałam,czy to powód do dumy,czy do wstydu.Jednego byłam pewna-nie zamierzałam kłamać.
Justin patrzył mi głęboko w oczy,jakby starał się wyczytać z nich wszystkie emocje.
-Mogę być tym pierwszym..i jedynym...?-zapytał niepewnie,nie odrywając ode mnie wzroku.
Poczułam,że w moim brzuchu wybucha stado motyli.Sposób,w jaki on wypowiedział te słowa był taki...magiczny.Nie potrafię znaleźć innego określenia.
Powoli pokiwałam twierdząco głową,z rosnącym uśmiechem na ustach.Szatyn nie czekał dłużej.Niemalże natychmiast jego ciepłe wargi znalazły się na moich.Całował mnie z niesamowitą pasją i oddaniem,lecz również mocno i stanowczo.Oddawałam jego pocałunki z przyjemnością.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy moich rodziców,a dokładniej ich miny,kiedy dowiedzieliby się,co teraz robi ich mała,kochana córeczka.
Chyba nie pochwalali by tego,że pół naga,leżę pod kilka lat starszym chłopakiem i namiętnie go całuję...
No ale cóż,będą musieli się z tym pogodzić.
A dlaczego ?
Ponieważ Justin oficjalnie jest MÓJ,a ja JEGO.
I nikt tego nie zepsuje...
Zaśmiałam się cicho,nie przerywając pocałunku.Justin podparł się na łokciach,patrząc prosto w moje oczy.
-Co cię tak śmieszy...?-mruknął,składając szybki pocałunek na moich ustach.
-Moi rodzice...-odpowiedziałam szczerze,lekko wzruszając ramionami.
-Myślisz,że będą robić problemy..?-zapytał,podnosząc jedną brew do góry.
-Oj tak...-przytaknęłam niechętnie.
Na ustach chłopaka pojawił się jego sławny,łobuzerski uśmiech,a ja zastanawiałam się,jakie myśli przewijają się w tej jego pięknej główce.
Poczułam,że Justin przywarł do mnie całym swoim ciałem.Mogłam również wyczuć wybrzuszenie w jego bokserkach...
Dobrze wiedzieć,że tak na niego działam...Może mi się to kiedyś przydać...
-Pokażemy im,na co nas stać...-warknął mi do ucha,przez co na moich ustach niekontrolowanie zagościł lekki uśmieszek.
Chłopak wsunął swoje ręce pod moją koszulkę,muskając wargami skórę na moim dekolcie.
Aż trudno uwierzyć,że robię to wszystko,zważając na fakt,że nigdy nie miałam chłopaka.
W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się z impetem,a w progu stanął Austin.
-Kurwa ! Znowu to samo.Wy nigdy nie skończycie ?-warknął pod nosem.-Mówiłem,żebyście się zamykali.
-Nie stary.Tego ci nie podaruję.-mruknął Justin z wyraźnym rozgoryczeniem w głosie.
-Chris...-szatynowi wystarczyło to jedno słowo,aby całkowicie oprzytomnieć.
Szybko,lecz ostrożnie zsunął się ze mnie i odwrócił w stronę przyjaciela.Austin rzucił do Justina swój telefon,dając mu do zrozumienia,że tam znajdzie część dalszą.Szybkim ruchem przysunęłam się do Justina,uważając jednak przy tym,aby kołdra,którą byłam okryta,nie odsłoniła zbyt dużo.
Chłopak odblokował komórkę,wchodząc w listę wiadomości.
"100 km.Myślę,że za niecałą godzinkę się zobaczymy...“
Ja na prawdę nie chcę się budzić z tego snu.Pomimo że w początkowej części był koszmarem,teraz staje się największym marzeniem.
Zamrugałam kilka razy oczami.
Nic się nie rozmyło,nic nie zniknęło.
Czy to oznacza,że to jednak nie sen ...?
Justin niepewnie podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.Widziałam w nich zmartwienie,ból,troskę,lecz również...miłość.
On to powiedział szczerze...
Powoli zaczął do mnie docierać sens wypowiedzianych przez niego słów.
On mnie kocha...
Biorąc pod uwagę fakt,że było już po północy,mogę śmiało stwierdzić,że to najlepszy dzień w moim życiu.
Niewiele myśląc objęłam dłońmi twarz szatyna i przybliżyłam się do niego,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem.Na początku muskaliśmy delikatnie swoje wargi.Z czasem jednak,pocałunek przerodził się w namiętną walkę.Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze,prosząc o dostęp.Już po chwili nasze języki tańczyły w miłosnym tańcu.Żadne nie chciało ustąpić drugiemu.Obydwoje pragnęliśmy być liderami.Podniosłam ręce na wysokość jego głowy,wplątując je w jego włosy.Chłopak jęknął cicho w moje usta,wywołując u mnie triumfalny uśmiech.Szatyn wsunął swoje ręce pod moją kamizelkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przez całe ciało przeszły mnie niesamowicie przyjemne dreszcze.Tym razem to on uśmiechnął się triumfalnie.Z każdą sekundą pogłębialiśmy nasz pocałunek.Powoli zmieniał się ze zwykłego połączenia ust w jedność,na wzajemne przekazywanie uczuć i emocji.Justin okazywał mi miłość,troskę i poczucie bezpieczeństwa.Natomiast ja chciałam mu pokazać wdzięczność,zaufanie i oczywiście moją miłość do niego.
Wszystko to,czego nie da się przekazać słowami.
Byliśmy ze sobą maksymalnie blisko.I fizycznie i psychicznie.To było jak rozmowa : również z użyciem ust,lecz jednak bez słów.
To był język miłości.
Naszej miłości.
Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać chociażby na chwilę.Jakbyśmy bali się,że czar pryśnie i znów wróci szara rzeczywistość.
Nasze usta tańczyły ze sobą w idealnej synchronizacji.Były takie same.
Dokładnie.
Jakby stworzone właśnie dla siebie.
Nikogo innego.
Naraz usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi,a do pokoju wszedł Austin.
-Kurwa.-mruknął.-Nauczcie się zamykać drzwi...
-A ty pukać,kretynie...-zaśmiał się Justin,rzucając w niego poduszką.
Przypomniało mi się,że nadal siedzę na szatynie,więc zwinnym ruchem zsunęłam się z niego na łóżko.
-Ależ nie przeszkadzajcie sobie.Już mnie tu nie ma.-Austin wyszczerzył do nas swoje białe ząbki.
-Jakoś nadal tu jesteś.-rzucił lekko podirytowany Justin z lekkim uśmieszkiem.
Austin wypiął mu język,obrywając za to kolejną poduszką.Brunet podszedł do miejsca w której leżały torby i ukucnął przy nich.
-Majka,gdzie schowałaś kosmetyczkę Abby ?-zapytał,odwracając się w kierunku łóżka.
-Ymm...w głównej kieszeni,na wierzchu.-odparłam,po krótkim czasie.
Chłopak rozsunął zamek od mojej torby i wyjął z niej kosmetyczkę.Posłał nam jeszcze łobuzerski uśmieszek i poruszył zabawnie brwiami,udając się w stronę drzwi.
-I może jednak zamknijcie się na klucz...-zasugerował.
Tym razem to ja rzuciłam w niego poduszką.
-Dobra,dobra.Rozumiem,że chcecie zostać sami,ale spokojnie...-odparł rozbawiony.
-Austin !!!-krzyknęliśmy razem.
-Spoko,już daję wam trochę prywatności...-powiedział i niemal natychmiast opuścił pomieszczenie,aby nie oberwać kolejną poduszką.
Justin opadł na łóżko,łapiąc jedyną pozostałą poduszkę i zakrywając nią sobie twarz.Zaśmiałam się cicho,zabierając ją.
-Nie wiem,jakim cudem ja z nim wytrzymywałem i wytrzymuję dalej...-westchnął cicho.
Zauważyłam w spodniach chłopaka lekkie wybrzuszenie.
Majka ! I co ty najlepszego narobiłaś...
-Widzisz,maleńka.Właśnie tak na mnie działasz...-rzekł rozbawiony moją reakcją.
Spuściłam głowę,zasłaniając twarz włosami.Poczułam ciepłą dłoń Justina na moim policzku.Uniósł moją głowę tak,że patrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie ma się czego wstydzić...-szepnął mi do ucha,po czym krótko,lecz czule musnął moje wargi.
-W takim razie ja idę do łazienki.-powiedziałam lekko speszona.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym lekko klepnął mnie w tyłek,gdy schodziłam z łóżka.
Posłałam mu piorunujące,lecz rozbawione spojrzenie.Justin wyszczerzył do mnie rządek swoich białych ząbków.Pokręciłam z uśmiechem głową,podchodząc do swojej torby.
-O fuck...-zaklęłam pod nosem,łapiąc się za czoło.
-Wow ! Drugie przekleństwo z ust Majki ! To cud !-Justin posłał mi łobuzerski uśmiech.
Właściwie to nawet go nie słuchałam.Miałam poważniejszy problem...
Uklęknęłam przed moją torbą,rozpinając w niej zamek i pospiesznie przeszukując swoje ubrania.
-Emm...stało się coś...?-zapytał szatyn,widząc moje chwilowe rozkojarzenie.
Zapięłam torbę i usiadłam koło niej,patrząc w punkt przed siebie z miną pięciolatki.
-Mam problem...-zaczęłam powoli.
-Wiesz...-powiedział nieśmiało.-Jak masz okres,to mogę z tobą pojechać do jakiegoś sklepu,żeby...-przerwałam mu,wybuchając śmiechem.
Widać,że chłopak uważał na biologii.
-Nie...-odparłam,nadal lekko się śmiejąc.-Nie w tym rzecz.
Chłopak podniósł do góry brwi,dając mi do zrozumienia,że czeka na kontynuację.
-No bo...-tym razem to ja zaczęłam nieśmiało.-Ogólnie w domu zawsze śpię tylko w koszulce i jakoś tak z przyzwyczajenia...-mówiłam szybko.Plątał mi się język,lecz nie mogłam nic na to poradzić.-Zresztą,myślałam,że będę spać z Abby i...
Moją niekończącą się opowieść,przerwały gorące wargi,napierające na moje z ogromną siłą.Przez tę całą paplaninę,nie zorientowałam się,że zaczęłam chodzić po pokoju.Chłopak wykorzystał moją chwilową nieuwagę.Przyparł mnie do ściany,całując namiętnie.
Wydarzenia sprzed paru godzin pojawiły się w mojej głowie,lecz udało mi się ich pozbyć.Nie chciałam zniszczyć tej magicznej dla nas chwili.
Ręce Justina spoczywały po obu stronach mojej głowy,a moje znajdowały się na jego karku.
Ten pocałunek był całkiem inny niż poprzedni.
Tamten charakteryzował się niesamowitą delikatnością i miłością.Ten był dużo bardziej namiętny i w pewnym stopniu...agresywny.
I wcale mi to nie przeszkadzało...
Po chwili szatyn oderwał swoje wargi od moich,oddychając nierówno.
-No to przebieraj się w tę swoją piżamkę...-mruknął mi do ucha swoim niskim,zachrypniętym głosem.
Po moim ciele kolejny raz przeszły dreszcze.Wpatrywaliśmy się przez chwilę w swoje oczy,starając się wyczytać wszystkie emocje,jak z otwartej księgi.
Wyswobodziłam się z "pułapki" ramion Justina i ponownie ukucnęłam przy torbie.Wyjęłam z niej kosmetyczkę,luźną bokserkę i czystą,koronkową bieliznę
Co ja poradzę,że nosiłam tylko taką...
Kątem oka zauważyłam,że Justin oblizał wargi,spoglądając na mnie.Zarumieniłam się,lecz zanim zdążyłby to zobaczyć,zamknęłam się w hotelowej łazience.Zamknęłam drzwi na klucz,po czym podeszłam do umywalki i oparłam się o nią.Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
I co widziałam...?
Pomimo ostatnich wydarzeń,zobaczyłam najszczęśliwszą osobę na świecie.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.Powoli przeniosłam prawą dłoń w kierunku swoich ust.Przejechałam po nich opuszkami palców,przypominając sobie gorące wargi Justina,które w połączeniu z moim tworzyły jedność.
Piękną jedność...
Idealną całość...
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic,odkręcając wodę.Zimny strumień oblał moje ciało,ochładzając je nieco.Potrzebowałam ukojenia.
Jednak nic nie równało się z dotykiem Justina...
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,tępo wpatrując się w sufit.
Powiedziałem to...
Przyznałem,że jestem w niej zakochany...
Nigdy wcześniej nie darzyłem uczuciem żadnej dziewczyny.Od dłuższego czasu nie mogłem przestać o niej myśleć.Ona,jej uśmiech,jej oczy,jej głos,jej...ciało...Na niczym innym nie mogłem się skupić.Każda,nawet najdrobniejsza czynność zabierała mi dwa razy więcej uwagi niż zwykle.
A wiecie dlaczego nie powiedziałem tego wcześniej...?
Bo się bałem...
Bałem się piętnastolatki...Bałem się odrzucenia...
Słyszałem o tych wszystkich "sercach złamanych na pół",ale zawsze uważałem to za bzdury.
Do czasu aż poznałem Maję...Nie chciałem przeżywać zawodów miłosnych.
Brrr...Strasznie to brzmi.
Zwłaszcza,że ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej,najukochańszej Majeczki...
Tak,zmieniam się w mięczaka,ale nic na to nie poradzę.Ona tak na mnie działa...
Słyszałem krople wody uderzające o szklane drzwi prysznica.Ten dźwięk był w pewien sposób relaksujący...
Moment w którym zobaczyłem Maję w tej piwnicy jest nie do opisania.Świadomość,że równie dobrze Chris mógł ją zabić,nie czekając na nic,nie dawała mi spokoju.
Ale nie to było najgorsze...
On ją dotykał...
Kurwa ! On prawie ją zgwałcił !
Nie wiem,co bym mu zrobił,lecz byłoby to synonimem największego cierpienia.
Ona jest taka młoda,taka bezbronna,taka...cudowna.
Ona na to nie zasługuje,a ja zrobię wszystko,żeby ją ochronić.
Oddałbym za nią własne życie,nie zastanawiając się ani sekundy.
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi.Przeniosłem wzrok na Maję,która właśnie wyszła z łazienki i...
Moje źrenice powiększone były dwukrotnie.Nie mogłem oderwać od niej wzroku.Miała na sobie zwykłą luźną bokserkę kończącą się zaraz za pępkiem i do tego jasnoróżową,koronkową bieliznę.Jej nogi były smukłe i przepięknie opalone.Burza gęstych blond włosów opadała na jej ramiona.
Wyglądała jak najpiękniejszy anioł...
Poprawiłem się na łóżku,czując,jak mój "kolega" zaczyna wariować.
Nie mogłem nic na to poradzić.Ona była zbyt piękna...
Dziewczyna podeszła do swojej torby i nachyliła się nad nią,aby schować kosmetyczkę.Mój wzrok automatycznie wylądował na jej tyłku.
O kurwa ! Nie wiem jak ja wytrzymam z nią całą noc.
Ona nawet nie wie,jak na mnie działa...
Z cudem utrzymywałem nad sobą kontrolę.
Wstałem z łóżka i wyjąłem z torby czystą parę bokserek,kierując się z nimi do łazienki.Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami.
-Ja pierdole...-wyszeptałem cicho,po czym zdjąłem z siebie ubrania i wskoczyłem pod strumień gorącej wody.
Po dziesięciu minutach byłem już odświeżony.Otworzyłem po cichu drzwi od łazienki,nie chcąc obudzić mojego anioła.Zważając na to,że jest 4:00,nie zdziwiłbym się,gdyby zasnęła podczas mojej chwilowej nieobecności.Rozejrzałem się po pokoju,lecz nigdzie nie znalazłem blondynki.Nagle poczułem na swojej gołej skórze podmuch rześkiego,porannego powietrza.Odwróciłem się w kierunku drzwi na taras.
Stała tam.Oparta o balustradę.Jej włosy przepięknie mieniły się w słabym świetle księżyca.
Podszedłem do niej najciszej jak umiałem.Gdy znalazłem się wystarczająco blisko,objąłem jej wąską talię,wkładając ręce pod jej koszulkę.Dziewczyna zadrżała,lecz kiedy zorientowała się,że to ja,jej mięśnie się rozluźniły.Oparłem brodę w zagięciu jej szyi,napawając się cudownym zapachem.
-Kocham cię...-wyszeptałem jej do ucha.
Przeniosłem swoje usta na jej szyję i zacząłem składać na niej mokre pocałunki.Blondynka odwróciła się,stając do mnie przodem.
-Ja ciebie też...-odparła szeptem,posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
I tyle mi wystarczyło.
Złapałem jej twarz w dłonie i przywarłem do warg dziewczyny.Muskałem je delikatnie,czując,jak Maja odwzajemnia mój pocałunek.Wplątała dłonie w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki,przez co jęknąłem cicho w jej usta.Przejechałem językiem po jej dolnej wardze.Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Między nami nie było żadnej,nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała dociśnięte były do siebie,jakby żegnały się raz,na zawsze.
My jednak dopiero się witaliśmy.
Ja poznawałem ją,a ona mnie.
Przeniosłem swoje dłonie na jej uda.Po chwili podniosłem jej drobne ciało,sadzając ją na balustradzie.Ułożyłem ręce na jej idealnych biodrach,przytrzymując ją,aby nie spadła.
Jednak ani na chwilę nie przerwaliśmy pocałunku.Nasze języki walczyły ze sobą,żadne z nas nie chciało ustąpić.Delikatnie rysowałem palcami okręgi na jej talii pod koszulką.Miała tak idealnie gładką skórę...
W tej chwili czułem się na prawdę szczęśliwy.Nie liczyło się nic,poza moją ukochaną Mają.Nawet nie wiem,kiedy tak się zmieniłem.Byłem raczej typem chłopaka dla którego liczyły się imprezy i dobra zabawa.Nie pomyślałbym wtedy,że zakocham się w piętnastolatce.
Chociaż właściwie,nie mogę nazwać tego zwykłym zakochaniem.To było coś o wiele,wiele większego,silniejszego.Więź,która utworzyła się między nami,wydaje się być niezniszczalna,pomimo tak krótkiego czasu.
Oderwaliśmy od siebie nasze spragnione usta,patrząc sobie w oczy.Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego,że były takie same,jak moje.
Ten sam odcień brązu,ten sam kształt.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.-wyszeptałem,zapatrzony w jej idealne rysy twarzy.
Maja spuściła wzrok,na dźwięk mojego komplementu.Zaśmiałem się cicho pod nosem.Jedną rękę umieściłem na jej plecach,a drugą wsunąłem pod kolana,podnosząc ją po chwili.Wniosłem moją księżniczkę do pokoju i delikatnie ułożyłem na łóżku.
-Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.-mruknęła cicho blondynka,ziewając.Po chwili obróciła się na drugi bok,przykrywając swoje idealne ciało lekką kołdrą.Wsunąłem się na miejsce obok niej.Objąłem ramionami jej drobną talię,przysuwając ją do siebie maksymalnie blisko.Nasze ciała złączone były ze sobą,a tak dokładniej,jej tyłek stykał się z moim kroczem.
Cóż mogę powiedzieć...
Cholernie mi się to podobało...I nic na to nie poradzę...
-Dobranoc,maleńka.-szepnąłem jej do ucha,po czym pocałowałem w policzek.Nie otrzymałem jednak odpowiedzi,więc podniosłem się na łokciu i spojrzałem na dziewczynę.
Spała jak aniołek...
Zaśmiałem się cicho.Na prawdę musiała być zmęczona...Wyglądała tak słodko kiedy spała.Zresztą,ona zawsze wygląda słodko...Jak taka żywa lalka,tyle że w stu procentach naturalna.
-Gdybyś tylko wiedziała,jak bardzo cię kocham...-wyszeptałem,po czym położyłem głowę na poduszce,wśród jej włosów,napawając się jej cudownym zapachem.
***Oczami Mai***
Szłam opustoszałą,leśną drogą.Wybiła północ.Słyszałam jedynie szelest kroków.
Nie moich kroków...
Nie zatrzymywałam się.Chciałam uciec z tego miejsca,lecz przyszłam tu,ponieważ musiałam wszystko przemyśleć.
Nie wierzyłam w ani jedno słowo,wypowiedziane do mnie parę godzin temu.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.Odwróciłam się gwałtownie,stając twarzą w twarz z nieznajomym.
-To wszystko prawda...-powiedział chłopak.-Musisz się z tym pogodzić...
Niekontrolowanie zaczęłam kręcić głową.Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
-Musisz żyć dalej,jakby nic się nie wydarzyło.-znowu odezwał się nieznajomy.
-Nie !-krzyknęłam z desperacją wyczuwalną w moim głosie.
-Przykro mi.Nic nie poradzisz na to,że...
Obudziłam się gwałtownie,cała zlana potem.Usiadłam prosto na łóżku,wparując się w martwy punkt przede mną.
Kolejny niewyjaśniony koszmar...
-Co się stało...-usłyszałam zaspany,jak i zaniepokojony głos Justina.
Nie odrywając wzroku od ściany,przyłożyłam swoją dłoń do czoła,starając się jakoś uspokoić.
-Kolejny koszmar...-szepnęłam do chłopaka.
Poczułam jego ramiona,oplatające mnie w talii.
-Chcesz o tym opowiedzieć...?-zapytał,zmartwiony.
Pokręciłam przecząco głową.Jego usta zetknęły się z moją szyją.Zaczął składać na niej delikatne pocałunki,uspakajając mnie tym samym.Przechyliłam lekko głowę,dając mu większy dostęp.Chłopak muskał moją skórę,przez co jęknęłam cicho.Ułożył mnie z powrotem na łóżku,zawisając nade mną.Swoje pocałunki przeniósł na moją szczękę,całkowicie mnie tym rozluźniając.
-Ilu miałaś chłopaków ?-spytał niespodziewanie.
-Żadnego.-odparłam.Nie wiedziałam,czy to powód do dumy,czy do wstydu.Jednego byłam pewna-nie zamierzałam kłamać.
Justin patrzył mi głęboko w oczy,jakby starał się wyczytać z nich wszystkie emocje.
-Mogę być tym pierwszym..i jedynym...?-zapytał niepewnie,nie odrywając ode mnie wzroku.
Poczułam,że w moim brzuchu wybucha stado motyli.Sposób,w jaki on wypowiedział te słowa był taki...magiczny.Nie potrafię znaleźć innego określenia.
Powoli pokiwałam twierdząco głową,z rosnącym uśmiechem na ustach.Szatyn nie czekał dłużej.Niemalże natychmiast jego ciepłe wargi znalazły się na moich.Całował mnie z niesamowitą pasją i oddaniem,lecz również mocno i stanowczo.Oddawałam jego pocałunki z przyjemnością.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy moich rodziców,a dokładniej ich miny,kiedy dowiedzieliby się,co teraz robi ich mała,kochana córeczka.
Chyba nie pochwalali by tego,że pół naga,leżę pod kilka lat starszym chłopakiem i namiętnie go całuję...
No ale cóż,będą musieli się z tym pogodzić.
A dlaczego ?
Ponieważ Justin oficjalnie jest MÓJ,a ja JEGO.
I nikt tego nie zepsuje...
Zaśmiałam się cicho,nie przerywając pocałunku.Justin podparł się na łokciach,patrząc prosto w moje oczy.
-Co cię tak śmieszy...?-mruknął,składając szybki pocałunek na moich ustach.
-Moi rodzice...-odpowiedziałam szczerze,lekko wzruszając ramionami.
-Myślisz,że będą robić problemy..?-zapytał,podnosząc jedną brew do góry.
-Oj tak...-przytaknęłam niechętnie.
Na ustach chłopaka pojawił się jego sławny,łobuzerski uśmiech,a ja zastanawiałam się,jakie myśli przewijają się w tej jego pięknej główce.
Poczułam,że Justin przywarł do mnie całym swoim ciałem.Mogłam również wyczuć wybrzuszenie w jego bokserkach...
Dobrze wiedzieć,że tak na niego działam...Może mi się to kiedyś przydać...
-Pokażemy im,na co nas stać...-warknął mi do ucha,przez co na moich ustach niekontrolowanie zagościł lekki uśmieszek.
Chłopak wsunął swoje ręce pod moją koszulkę,muskając wargami skórę na moim dekolcie.
Aż trudno uwierzyć,że robię to wszystko,zważając na fakt,że nigdy nie miałam chłopaka.
W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się z impetem,a w progu stanął Austin.
-Kurwa ! Znowu to samo.Wy nigdy nie skończycie ?-warknął pod nosem.-Mówiłem,żebyście się zamykali.
-Nie stary.Tego ci nie podaruję.-mruknął Justin z wyraźnym rozgoryczeniem w głosie.
-Chris...-szatynowi wystarczyło to jedno słowo,aby całkowicie oprzytomnieć.
Szybko,lecz ostrożnie zsunął się ze mnie i odwrócił w stronę przyjaciela.Austin rzucił do Justina swój telefon,dając mu do zrozumienia,że tam znajdzie część dalszą.Szybkim ruchem przysunęłam się do Justina,uważając jednak przy tym,aby kołdra,którą byłam okryta,nie odsłoniła zbyt dużo.
Chłopak odblokował komórkę,wchodząc w listę wiadomości.
"100 km.Myślę,że za niecałą godzinkę się zobaczymy...“
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Tak Was kocham,że dodaję rozdział na informatyce...;-*
Dziękuję Wam z całego serduszka,za wszystko,co dla mnie robicie ;-*
Jesteście wspaniali !!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ps.Jakieś pytania...?
ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJE NOWE OPOWIADANIE,KTÓRE ZAŁOŻYŁAM WCZORAJ !!!MAM NADZIEJĘ,ŻE RÓWNIEŻ WAM SIĘ SPODOBA...;-*
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
niedziela, 27 października 2013
Drugie opowiadanie !!!
Hejka Kochani !!!
Chciałam Was serdecznie zaprosić na moje drugie opowiadanie...
Mam nadzieję,że się Wam spodoba...
To oczywiście nie oznacza,że zaniedbam to opowiadanie.
Nie mogłabym...;-*
Ostatnio mam straaaszny przypływ weny i chcę to jak najlepiej wykożystać.
Jestem bardzo pozytywnie nakręcona i rozdział 20 dodam jutro !
A oto adres nowego bloga (oczywiście o Justinie...;-*)
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
Chciałam Was serdecznie zaprosić na moje drugie opowiadanie...
Mam nadzieję,że się Wam spodoba...
To oczywiście nie oznacza,że zaniedbam to opowiadanie.
Nie mogłabym...;-*
Ostatnio mam straaaszny przypływ weny i chcę to jak najlepiej wykożystać.
Jestem bardzo pozytywnie nakręcona i rozdział 20 dodam jutro !
A oto adres nowego bloga (oczywiście o Justinie...;-*)
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
piątek, 25 października 2013
Rozdział 19...
Dodaję ten rozdział na dwa sposoby (w stylu graficznym).
Napiszcie mi,jak Wam się lepiej czyta...;-*
ROZDZIAŁ 19:
***Oczami Mai***
Zamarłam w oczekiwaniu na reakcję Justina,który nagle zjechał z drogi.Nie wiedziałam,czy mam coś powiedzieć,czy zachować milczenie.Siedziałam w bezruchu gapiąc się na swoje buty po raz,nie wiem który już dzisiaj.
-Pamiętasz jak oni wyglądali?-zapytał po długiej ciszy.
-No...podejrzanie.Czarne skóry,bluzy z kapturem...-odparłam,przypominając sobie ich wygląd.
-A jakieś znaki szczególne? Proszę,przypomnij sobie.To naprawdę ważne.-powiedział,niemalże błagalnie.
Myślami cofnęłam się do tamtego dnia i spotkania w restauracji.Za wszelką cenę starałam się odtworzyć jego twarz.
-Ym...tatuaże na rękach i...blizna nad prawym okiem...-przypomniałam sobie znak,koło jego brwi.
Chłopcy spojrzeli na siebie.
-Dylan...-powiedzieli równocześnie,po czym Justin wrócił na drogę i docisnął pedał gazu.
Chciałam zapytać,kto to taki ten Dylan,lecz zostałam uprzedzona.
-To...szef gangu do którego należało tych dwóch gnojków,których się pozbyliśmy.-westchnął.-Ja pierdole...On już wie..i Chris wie...Mamy przesrane...-to ostatnie mruknął jakby do siebie.-A tym samym i wy macie...-dodał spoglądając na nas w lusterku.
Skrzywiłam się lekko,chociaż wiedziałam,że ma rację.
Jechaliśmy średnio 180 na godzinę,więc byliśmy już kawał drogi od Las Vegas.Z powodu późnej godziny,na drogach było pusto,dlatego Justin nie miał najmniejszych problemów z przekraczaniem prędkości.Swoją drogą,jestem ciekawa ile razy zatrzymała go policja...
Chłopak podtrzymał kolanem kierownicę,wyciągając w tym samym czasie paczkę papierosów i zapalniczkę z prawej kieszeni jeansów.
Wyjął z niej szluga,po czym skierował paczkę w kierunku Austna,który powtórzył jego czynność.
Następnie skierował papieros do nas.
-Chcecie ?-zapytał,nie spuszczając wzroku z drogi.
-Dzięki.-mruknęłam cicho.
-Nie palicie ...?-spytał z ledwo widocznym uśmieszkiem,odbijającym się w przednim lusterku.
-Okazjonalnie...-odparłyśmy z Abby jak na zawołanie.
Chłopcy zaśmiali się cicho.
-Teraz właśnie jest taka okazja.-Austin odwrócił się na fotelu,przyglądając się nam dokładnie.
-Może później.-zaśmiałam się pod nosem.
-Już nie mogę się doczekać,żeby zobaczyć was z papierosami...-zawtórował mi Justin.
-Może będziesz miał okazję...-mruknęłam cicho.
Justin spojrzał porozumiewawczo na Austina,po czym oboje wybuchli śmiechem.
Zmarszczyłam brwi,nie wiedząc o co im chodzi.
-Nic,kotuś.-Justin jakby czytał mi w myślach.
Czy ja wyczułam w tym podtekst erotyczny..?
Szybko pokręciłam głową,uwalniając się od tych myśli.
Justin odpalił szluga,po czym podał zapalniczkę kumplowi.Chłopcy uchylili lekko okna ze swoich stron,aby dym mógł wydostać się z samochodu.
Wyciągnęłam z kieszeni komórkę,w celu sprawdzenia godziny.Moje oczy rozszerzyły się,gdy na wyświetlaczu zobaczyłam godzinę 2:00 w nocy.Nic dziwnego,że byłam niesamowicie zmęczona.
W końcu,kto by nie był po takim dniu.
Najpierw,gdy jesz sobie spokojnie obiad,grożą ci ludzie,których nie widziałaś wcześniej na oczy.Potem jesteś świadkiem morderstwa,przez co zostajesz porwana i uwięziona w ciemnej piwnicy,czekając na wyrok.Aż w końcu okazuje się,że twoim katem miał być chłopak,w którym jesteś zakochana.On ratuje cię z opresji,narażając przy tym własne życie.A teraz,zamiast leżeć spokojnie w swoim łóżku,jedziesz z nim nie wiadomo gdzie i nie wiadomo na ile,żeby nie zostać zabitą przez grupę chorych psychicznie facetów...
Oparłam głowę o szybę,starając się oczyścić ją ze wszelkich zbędnych myśli.To strasznie dziwne uczucie.Uciekać przed ludźmi,których w ogóle się nie zna...Po długich staraniach,udało mi się przestać myśleć i powoli zagłębiałam się w krainę snów.Nie było mi to jednak dane.Poczułam,jak samochód zatrzymuje się,a Justin wyłącza silnik.
-No to powiedzmy,że jesteśmy na miejscu...
-A tak konkretnie,to gdzie?-zapytała zaspanym głosem Abby.Widać,tak jak ja postanowiła się zdrzemnąć.
-Właściwie,to sam nie wiem.Ale na dzisiaj wystarczy tej drogi.Tu nie powinni nas znaleźć...na razie.-dodał niepewnie.
Wysiedliśmy z samochodu,kierując się do wejścia do hotelu.Był on mały,nowocześnie urządzony.Znajdował się na uboczu,co wyjaśniało małą liczbę ludzi zatrzymującą się w tym miejscu.Bowiem oprócz auta Justina,na parkingu znajdowały się tylko dwa samochody.Przeszliśmy przez przytulny hol, prowadzący do recepcji.
-Dwa pokoje dwuosobowe na jedną noc,proszę.-Justin odezwał się do faceta stojącego za ladą.Mężczyzna spojrzał na nas,spod swoich okularów i odchrząknął cicho.
Teraz zrozumiałam,jak to mogło wyglądać.
Dwóch chłopaków przyprowadza w nocy dwie piętnastolatki "na jedną noc"...Tak,mógł to tak odebrać.Po chwili jednak podał nam klucze do naszych pokojów.Ja z Abby poszłyśmy na górę,a chłopcy wrócili po nasze rzeczy.Miło z ich strony,że nie kazali nam wracać do samochodu,ponieważ,szczerze mówiąc,byłam zmęczona,jak jeszcze nigdy.Doszłam do pierwszych drzwi i otworzyłam je.Gdy tylko moim oczom ukazało się wielkie łoże,pobiegłam i rzuciłam się na nie.Jak cudownie było poczuć pod sobą miękką pościel.Abby śmiała się ze mnie,ciągle stojąc w progu pomieszczenia.
-Co was tak rozbawiło...?-spytał Austin,stając koło mojej przyjaciółki.Kiedy zobaczył mnie,rozwaloną na łóżko,dołączył do Abby.
-A wam co ?-no tak,jeszcze jego tu brakowało...
Justin postawił torbę na podłodze.Podnosząc głowę,natknął się na mnie i...oczywiście zaczął się śmiać.Idioci...Jakby nigdy nie byli zmęczeni...
-Ja nie rozumiem,co was tak bawi...-mruknęłam z udawanym oburzeniem.
-Ty !-krzyknęli razem,wybuchając jeszcze większym śmiechem.
Po chwili dołączyłam do nich.Jakby się nad tym zastanowić,faktycznie mogło wyglądać to komicznie.Jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie,a ja pierwsze co robię,to rozwalam się na łóżku...
-No dobra.Mam nadzieję,że nie będzie wam przeszkadzać podział pokojów...-po chwili odezwał się Justin.
-Ale że co...?-musiałam zrobić mało inteligentną minę,bo chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Ja zostaję z tobą,a Austin pójdzie z Abby.-odpowiedział po chwili z poważną już miną.
-Yyyy...no dobra...ale...hm,po co ?-zdecydowałam się zapytać,lecz i tak się jąkałam.Szczerze powiedziawszy,zaskoczył mnie tym.
-Nie wiem,na ile skuteczne są metody poszukiwawcze Chrisa,ale lepiej mieć się na baczności.-widząc,że nie za bardzo wiedziałam,do czego zmierza,postanowił kontynuować.-Jeżeli wparowałby tu w nocy,macie większe szanse,przy nas,niż jakbyście zostały same.-powiedział,drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
Chciałam szeroko otworzyć usta,lecz powstrzymałam się od tego,wiedząc,jak głupio bym wyglądała.
-No dobra.A teraz musimy wam coś wyjaśnić...
Abby zajęła miejsce na łóżku,zaraz koło mnie,a chłopcy rozsiedli się na skórzanych fotelach po drugiej stronie pokoju.
-A więc słuchajcie...-zaczął Justin.-Miałyście okazję się przekonać,jakim gnojem jest Chris i jego banda.
Twierdząco pokiwałyśmy głowami.
Tak,zdecydowanie miałam okazję się o tym przekonać.
-Dylan potrafi być jeszcze gorszy.To psychol jakich mało...-skrzywił się nieco,po czym kontynuował.-Do czasu rozwiązania tej sprawy nie możecie odstępować od nas na krok.Przy nas,jak już mówiłem,jesteście bezpieczniejsze.Musicie wiedzieć,że nie macie żadnych "ulg" w związku z tym,że jesteście dziewczynami.Wręcz przeciwnie...-przerwał,spoglądając na nas nieśmiało.-Dylan jak i Chris to typowi damscy bokserzy.Nie zawahają się przed niczym.W tej branży nie ma litości.Jest tylko agresja...-powiedział z pewnego rodzaju współczuciem w głosie.-I jeszcze jedno...-przełknął ślinę.-Wygrana,oznacza śmierć drugiego.Nie wydaje mi się,aby było inne rozwiązanie.Musiałby się zdarzyć jakiś cud...
...Lecz przecież cuda się zdarzają...
Austin powoli wstał z fotela,podchodząc do siedzącej na łóżku.Wyciągnął w jej kierunku rękę.Moja przyjaciółka wstała i niemal natychmiast została otoczona ramionami Austina,który przyciągnął ją bliżej siebie.Chłopak po drodze chwycił jeszcze z podłogi torbę,a następnie wyszli z pomieszczenia.
Myślałam nad tym,co powiedzieć,ponieważ w powietrzu unosiła się niezręczna cisza.
-Wiesz...Jak chcesz,mogę spać na dywanie.-Justin zdecydował się przerwać milczenie,wzruszając przy tym ramionami.
-Nie ! No coś ty...-wypaliłam,bez zastanowienia.-Nie chcę,żebyś się przeziębił.-dodałam,kiedy na ustach Justina pojawił się łobuzerski uśmieszek.Nie mógł się zorientować,co do niego czułam.Uznałby mnie za idiotkę.Ludzie,ja mam piętnaście lat,a on dziewiętnaście.Dla mnie to nie ma różnicy,lecz on uważa mnie pewnie za niedoświadczoną małolatę...i przyznajmy sobie szczerze.Byłam nią...Nigdy w życiu nie miałam chłopaka.Wiem na ten temat tyle,co dziecko z zerówki,a i tak moja (nie)wiedza oparta była na komediach romantycznych,za którymi nie przepadam.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka:
-Myślę,że powinniśmy się już kłaść.Nie chcę nic mówić,ale jest 3:00,a rano ruszamy dalej.-jego głos był jakiś dziwny.Jakby...zestresowany,nieśmiały ? Zapewne,to przez Chrisa i wszystkie wydarzenia,mające miejsce w ciągu ostatnich 24 godzin.Niemniej jednak zmarszczyłam brwi,nie będąc przekonaną,czy jest to jedynym powodem jego innego zachowania.Przez cały czas był speszony,jakby czegoś się wstydził,lub próbował ukryć.
-Justin ! A co z twoim rodzeństwem ! Chris będzie próbował złamać ciebie,robiąc im krzywdę.-wpadłam w panike,gdy zdałam sobie z tego sprawę.
-Mam nadzieję,że nie...-odparł cicho i niepewnie.
W moich oczach zebrały się łzy.Nie chciałam,żeby ktokolwiek się tak dla mnie poświęcał.Nie potrafiłabym później żyć ze świadomością,że w pewnym sensie przyczyniłam się do śmierci niewinnego człowieka.
Po moich policzkach spływały gorzkie łzy,których nie potrafiłam zahamować.
W mojej głowie cały czas pojawiało się jedno pytanie.
Dlaczego Justin zamiast ratować swoją rodzinę i siebie,naraża życie zapewniając bezpieczeństwo mi...
Inną sprawą było,że pewnie brał wszystko na siebie,obwiniając się za te chore sytuacje.
-Maja,nie płacz.Proszę.-wyszeptał,siadając koło mnie na łóżku.Jego prawa dłoń znalazła się na mom policzku.Wytarł z niego łzy i zaczął uspokajająca go pocierać.-Kotuś,już dobrze...
Przyciągnął mnie bliżej siebie,wtulając w swoją klatkę piersiową.Oplótł moje drobne ciało swoimi silnymi ramionami,dając mi poczucie bezpieczeństwa,jakiego w tym momencie potrzebowałam.
Justin odsunął się ode mnie.Poczułam,że chwycił moją rękę,unosząc ją lekko.Przetarłam załzawione oczy wierzchem dłoni,spoglądając na szatyna,którego twarz nagle skamieniała.Powędrowałam wzrokiem w miejsce,w które się wpatrywał.Zauważyłam na swoim ramieniu sporych rozmiarów siniaka.
Justin przeniósł swój wzrok na moją drugą rękę,która wcale nie wyglądała lepiej.Miałam również parę zadrapań na nogach.
Chłopak zaczął gładzić obolałe miejsca,przynosząc mi tym samym chwilowe ukojenie,lecz jego wyraz twarzy wskazywał,że był wściekły,tylko starał się to przede mną ukryć.
-Maja...-zaczął niepewnie.-Czy on...-nie mógł wypowiedzieć kolejnych słów.
Uniosłam lekko brwi,dając mu do zrozumienia,żeby kontynuował.
-Przepraszam cię za bezpośredniość,ale nie potrafię inaczej.-odparł szybko.-Czy on cię zgwałcił ?
W kącikach moich oczu pojawiły się kolejne łzy.Spuściłam wzrok,nie chcąc mu tego pokazać.Do głowy napłynęły mi obrazy z przed paru godzin.
-Niewiele brakowało.-wyszeptałam.
Widziałam,jak chłopak zacisnął dłonie w pięści,lecz postanowiłam to zignorować i mówić dalej.-Kiedy zaciągnęli nas do tych baraków,straciłam nad sobą kontrolę i uderzyłam Chrisa w twarz.Wtedy on rzucił mnie na ziemię i...-urwałam,pociągając nosem.-Zaczął rozbierać i obmacywać...-Justin zacisnął szczękę,lecz nie odezwał się ani słowem.-Wtedy zadzwonił telefon.Jak się później okazało,dzwonił ten cały Dylan.Chyba mówili o tobie...-zerknęłam na chłopaka,którego twarz nie zdradzała żadnych emocji.-Następnie Chris wyszedł,a kiedy wrócił z tym popieprzonym uśmieszkiem,kazał zamknąć nas w piwnicy,mówiąc,że mamy trzy godziny życia.Resztę chyba już znasz...
Chłopak,zauważając,że zaczęłam się lekko trząść,ponownie mnie objął i przytulił.Zatopił twarz w moich gęstych włosach i pocałował w czubek głowy.
W pewnym momencie poczułam ból koło brzucha,przez co syknęłam cicho.Nie umknęło to jednak uwadze Justina.Jego oczy od razu powędrowały na mój brzuch.Złapał za guziki mojej kamizelki i zaczął rozpinać metalowe guziki.Jego oczy rozszerzyły się lekko,na widok mojego posiniaczonego brzucha.
Momentalnie wstał z łóżka.Podszedł do ściany,uderzając w nią pięścią.
Nie powiem,przestraszyłam się.Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Podszedł do mnie i chwycił moją twarz swoimi dużymi dłońmi.
-Przepraszam,mam problem z kontrolowaniem złości.Ale jestem cholernie wkurwiony !-znów podniósł głos.
Zdecydowałam,że teraz musi być ten moment.
-Justin...-zaczęłam cicho.-Dlaczego ty to dla mnie robisz...-spytałam cicho,obawiając się jego reakcji.
Szatyn od razu zrozumiał,o co mi chodzi.
-Nie mogę patrzeć,jak dzieje ci się krzywda.-odparł wymijająco.
-Ale dlaczego...?-nie dałam za wygraną.Wiedziałam,że jak go teraz nie przycisnę,mogę nigdy nie poznać prawdy.
Szatyn potarł swoje skronie i wziął głęboki oddech.
-Bo cię, kurwa, kocham !-wykrzyczał,opadając koło mnie na łóżko...
*** Powolnym krokiem przemierzał odległość dzielącą go od samochodu do baraków na obrzeżach miasta.Wiedział,że tam go znajdzie i będzie mógł z nim porozmawiać.
Nigdy nie przypuszczał,że dożyje chwili,kiedy dobrowolnie spotka się z Chrisem.Jednak sprawy przybrały taki obrót,że nie miał innego wyjścia.
Otworzył stare,drewniane drzwi,przekraczając próg.Znalazł się w pomieszczeniu przypominającym korytarz.Dokładnie wiedział dokąd zmierza,chociaż był tu wcześniej tylko raz.
Skręcił w prawo i otworzył pierwsze drzwi,ukazując wnętrze największego z pomieszczeń w baraku.
-Musimy porozmawiać.-postanowił od razu przejść do sedna.Zależało mu na czasie.
-Dylan...-warknął Chris,wstając z krzesła.
Oczy wszystkich zebranych spoczęły na wysokim blondynie.Był on ostatnią osobą której się spodziewali.
-Bieber i Mahone mi za to zapłacą.-syknął Dylan przez zaciśnięte zęby.
-Idealne wyczucie czasu.Znowu...-Chris powrócił myślami do wydarzeń sprzed paru godzin,kiedy to Dylan przerwał mu zabawianie się z piękną blondynką.
-Wiem,że ty również chcesz się na nich zemścić...-Dylan podniósł jedną brew,oczekując odpowiedzi Chrisa.
-Właśnie obmyślaliśmy z chłopakami plan.-Chris kiwnął głową w stronę swoich kolegów.
Nowo przybyły złapał pierwsze z brzegu krzesło,odwracając je przodem do siebie.
-Więc słucham...-dołączył się do rozmowy.-Nie daruję sobie,jeśli ten skurwiel zostanie wśród żywych.
-Czuły punkt...-odrzekł Chris,z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
Dylan niemal natychmiast zrozumiał plan Chrisa.
-Blondynka...-odparli zgodnie.
***
Zastanawialiście się kiedyś,jak to jest być celem morderców ?
I na dodatek być dziewczyną...?
Myślę,że nikt się nad tym nie zastanawiał,dopóki nie odczuł tego na własnej skórze.
No bo kto może przypuszczać,że jednego dnia prowadzi rajskie życie,a następnego będzie na celowniku gangów...
A co byście powiedzieli na to,że te wydarzenia to jedynie pięćdziesiąt ze stu osiemdziesięciu stopni ?
Co,jeśli to dopiero początek...?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Nie wierzę,że udało mi się wstać tak wcześnie...
Ale czego się nie robi dla moich Miśków... ;-*
Mam nadzieję,że rozdział się podoba...
Co do stylu graficznego,napiszcie mi w komentarzach,jak Wam się najlepiej czyta...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps.Jakieś pytania ?
ask.fm/Paulaaa962
Chciałam również polecić wspaniale zapowiadający się blog:
Remember me sweety ?
poniedziałek, 21 października 2013
Rozdział 18...
ROZDZIAŁ 18:
***Oczami Justina***
-Dwa lata temu przystąpiliśmy do gangu Chrisa.Dla nas był to rodzaj rozrywki,niewinna zabawa.Byliśmy ciekawi.Chcieliśmy spróbować czegoś nowego,czegoś...niebezpiecznego.Chcieliśmy,żeby adrenalina płynęła w naszych żyłach zamiast krwi...
***Wspomnienie***
Byliśmy już blisko starych baraków na obrzeżach miasta.Wiedzieliśmy,że tam możemy go spotkać.I nie zawiedliśmy się,kiedy on,siedział przy drewnianym stole,na środku sali.Pewnym krokiem weszliśmy do środka.Chris nieco się zdziwił na nasz widok.Znaliśmy się od bardzo dawna.Chłopak był od nas starszy o dwa lata.Nie było to dla mnie żadnym problemem.Nie czułem się gorszy,czy słabszy z powodu wieku.Miałem duszę przywódcy i chciałem to wykorzystać...
-Bieber,Austin?-spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem.
-Nie spodziewałeś się nas tutaj,no nie?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie,lekko rozbawiony reakcją Chrisa.
-Szczerze powiedziawszy to nie...Co was tu sprowadza?-zapytał mrużąc oczy w skupieniu.
-Chyba to,co wszystkich...kasa...
-No tak,no tak...Mogłem się domyśleć..A miałem nadzieję,że się za mną stęskniliście.-odparł z uśmieszkiem.-Sekcje znacie,prawda?
-Jasne.Możemy od razu przejść do konkretów.-zależało mi na czasie.
-Sekcja C będzie wasza.-spojrzał na nas w oczekiwaniu.
-No spoko.Od kiedy zaczynamy?-zapytałem,tym samym zgadzając się na warunki Chrisa.
-Od teraz.-odparł bez zastanowienia i wyciągnął z kieszeni kilka działek.
***Koniec wspomnienia***
-Mijały dni.Nie było żadnych problemów.My sprzedawaliśmy,inni kupowali.Normalny handel.Niektórzy jednak zdecydowali się oszukiwać...
***Wspomnienie***
-Chłopaki ! Mamy problem z jednym z klientów...-zaczepił nas Chris,po jednym ze spotkań.
Nie do końca rozumiałem,do czego zmierza.Z tego co wiedziałem,naszym zadaniem był po prostu handel dragami.Problemy załatwiali inni.
-A co ma to wspólnego z nami...?-spytałem,kiedy Chris nie raczył kontynuować.
-Pójdziecie do niego po zaległą kasę.-odparł,jakby była to rzecz,którą robiliśmy na co dzień.
-Masz od tego innych...-mój głos był bardziej zbliżony do warknięcia.
-Spokojnie,Bieber.Czas spróbować czegoś nowego...-na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek.
-Gdzie mieszka ten koleś ?-przewróciłem teatralnie oczami,dając mu do zrozumienia,że dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.
Chłopak wyciągnął kawałek pogiętej kartki z kieszeni jeansów i podał go nam.
Na środku,dużymi literami było wypisane imię i nazwisko oraz adres naszego dłużnika,a także kwota jaką był winien.
Bez słowa opuściliśmy z Austinem baraki,wsiadając do mojego samochodu.
Po 20 minutach byliśmy już pod domem tego nieszczęśnika.Zawsze zastanawiało mnie,co kieruje ludźmi,kiedy zapożyczają się na takie kwoty i to w dodatku u członków gangu.
Owszem,nie byłem święty.Zażywałem narkotyki,lecz nigdy w dużych ilościach.Nie jestem uzależniony i nie muszę się u nikogo zadłużać.
Czy ludzie nie mogliby brać ze mnie przykładu...?
Założyłem na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i powolnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi.
Zapukałem w nie parę razy.
Nic.
Spojrzałem na Austina,którego wyraz twarzy wskazywał na to,że był lekko podirytowany całą tą sytuacją.
Po paru chwilach zamek w drzwiach zaskrzypiał,a z wnętrza domu wyłonił się mężczyzna po dwudziestce.
-Witam.My po kasę...-zacząłem,gdy nagle drzwi omal nie zamknęły się przed moim nosem.W porę jednak zdążyłem zblokować je stopą.
-Tak przyjmujesz gości ?-rzuciłem do faceta,wparowując do środka.
Złapałem go za koszulkę i uderzyłem nim o ścianę.Koleś wydał z siebie lekki jęk bólu.
-Rozumiem,że nie masz tych pieniędzy...?-spytał Austin,opierając się o ścianę.
Jego widok niesamowicie mnie rozbawił.Wyglądał jak jakaś rozkapryszona panienka,której rodzice zabronili założyć miniówki do szkoły.
Dosłownie.
-Dajcie mi jeszcze trochę czasu.-syknął przez zaciśnięte zęby.
-Może trochę grzeczniej,co ?-warknąłem do niego.
Nagle usłyszałem stukot szpilek na schodach prowadzących na parter.
-Kochanie,wszystko w porządku ?-zza rogu wyłoniła się szczupła brunetka.Miała może 16 czy 17 lat,lecz tona makijażu nieco ją postarzała.Ubrana była w krótkie, jeansowe szorty i obcisły top bez ramiączek,odsłaniający jej cycki.
-Nam wisisz kasę,a na dziwki masz ...?-zaśmiałem się sucho.Na pierwszy rzut oka było widać,czym zajmuje się ta brunetka.
Nie powiem.Była atrakcyjna i to nawet bardzo.Miała długie,smukłe nogi,fajny tyłek i duże cycki.
Dziewczyna podeszła do mnie,zagryzając wargę,a na jej twarzy widoczny był uśmieszek.
Stanęła na przeciw mnie,dając mi idealny widok na jej biust.Podniosłem brwi w oczekiwaniu na jej dalsze gierki.
-Jestem Cortney.-mruknęła mi do ucha uwodzicielsko.
-A ja jestem niezainteresowany.-mruknąłem ze znudzeniem,wywracając na nią oczami.
Jej wyraz twarzy zmienił się z pewnego siebie na zaskoczony.Nie spodziewała się pewnie,że jakikolwiek facet będzie w stanie jej odmówić.
Przeniosła swój wzrok na Austina,kierując się w jego kierunku.
-Daruj sobie.-rzucił w jej stronę.
-Masz czas do końca tygodnia.Później inaczej to załatwimy.-po raz kolejny przygwoździłem faceta do ściany.-A ty,kochanie...-przeniosłem swój wzrok na dziewczynę.-Powinnaś się jeszcze lalkami bawić,a nie puszczać na prawo i lewo...
Wyszliśmy z budynku,kierując się do mojego samochodu.Po chwili zajęliśmy miejsca,a ja odpaliłem silnik,odjeżdżając z posesji.
-Niezła była,co ?-zaśmiał się Austin.
-Ta...-odparłem rozbawiony.-Niezła...
***Koniec wspomnienia***
-Wszystko szło dobrze.Mieliśmy klientów,nie było żadnych problemów,lecz wiadomo jak to bywa.To co dobre,szybko się kończy.Nie wystarczały nam same narkotyki.Chcieliśmy zająć się czymś poważniejszym.Dlatego też postanowiliśmy nawiązać współpracę z innymi gangami...
***Wspomnienie***
-Bieber?-zapytał nieznajomy.
-Tak...A o co chodzi?-odparłem nie zbyt zadowolony z tego,że znał moje nazwisko.
-Mam dla ciebie i twojego kumpla-machnął w stronę Austina-propozycję.
Zaciekawiony podniosłem brew,zachęcając go tym samym,aby kontynuował.
-Popracowalibyście dla mnie i mojego...gangu.
-O.o.A na czym miałaby ta "praca" polegać..i co mielibyśmy w zamian...?
-Oh...-zaśmiał się.-O to się nie martwcie.Będziecie wykonywać swego rodzaju...misje,których celem będzie wydobycie informacji od innych.Nie ważne jakim sposobem,ważne,żeby zdobyć.A w zamian dostaniecie naprawdę niezłą kasę i co najważniejsze...szacunek i uznanie w naszym świecie...
-Brzmi interesująco...
-I na pewno niebezpiecznie,ale z tego co wiem,wam to nie przeszkadza..
-Na pewno nie.-zaśmiałem się.
-Dużo o tobie słyszałem,Bieber.
-Oh,doprawdy...? A można wiedzieć co?
-Same pozytywy,chłopie...I najważniejsze...Chris nic o tym nie wie i tak ma zostać,rozumiemy się?
-Jasne,nie ma sprawy.Wkurza mnie ostatnio,ale,jak to się mówi,z tego interesu się nie odchodzi...
-Mądry chłopiec...Czuję,że się dogadamy.
-Mam taką nadzieję.-odparłem uśmiechając się.-To od kiedy zaczynamy?
-Od teraz.
***Koniec wspomnienia***
-Tak więc zaczęliśmy naprawdę niebezpieczną robotę,o to nam właśnie chodziło.Chcieliśmy zdobyć szacunek w tej branży i byliśmy na najlepszej drodze.
Na początku wydawało nam się to naprawdę łatwe.Wykonywaliśmy swoje misje po cichu,nie przyciągając niczyjej uwagi.Nawiązaliśmy współpracę jeszcze z innym.Udawało nam się to wszystko ze sobą pogodzić,tak żeby nikt nie zorientował się,jaką rolę odgrywamy w tym przedstawieniu.Sprawy zaczęły się jednak komplikować,gdy wciągnęli w to osoby trzecie..
***Wspomnienie***
-No Bieber.Nieźle nas wykiwałeś.Ciekawe co zrobisz następnym razem.-zadrwił
-Nie chcesz wiedzieć.Uwierz mi.-syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Ale się boję.Naprawdę myślisz,że twoje groźby coś mi zrobią? Potrafisz tylko gadać,nic więcej.
-Chcesz się przekonań,na co mnie stać?-podszedłem do niego,przykładając mu pistolet do gardła.Jego pełne pogardy oczy,momentalnie zmieniły się w przerażone.-No więc właśnie.
Odsunąłem się na parę metrów,nie spuszczając z niego wzroku.Jego kumpel obdarzył mnie piorunującym spojrzeniem.
-Co byś zrobił,gdyby coś stało się twojej słodkiej siostrzyczce.-zapytał po chwili,z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.Zamarłem.Nie miałem pojęcia,skąd do cholery jasnej wiedzą o Jazzy.-Albo twojemu braciszkowi...
-Nie tkniecie ich.-warknąłem groźnie.
-Chcesz się przekonać?-oblizał usta i poruszył brwiami,używając mojego wcześniejszego tekstu.
Byłem wściekły,choć to i tak za mało powiedziane.Już miałem się na niego rzucić,lecz zostałem wyprzedzony.Austin złapał go za koszulkę i przyparł do muru.
-Zrobisz im coś,a pożałujesz,że się urodziłeś.-syknął,a ja widziałem w nim taką złość,jak jeszcze nigdy.
-Zdziwisz się,Austin.-zaśmiał się przyparty do muru chłopak.
To wystarczyło mojemu kumplowi,żeby natychmiast zareagować.Uderzył go w brzuch,potem w szczękę.Drugi z chłopaków chciał pomóc wspólnikowi,lecz powstrzymałem go.Podszedłem do niego i kilka razy kopnąłem kolanem w brzuch,a potem w nos,łamiąc go.Obydwoje,leżeli już na glebie,cali we krwi.
-I to ma nas niby wystraszyć,Bieber?-zapytał,spluwając krwią.-Niedługo twoje kochane rodzeństwo będzie martwe...-dodał z uśmiechem na ustach.
-Chyba,że wy będziecie pierwsi.-wyciągnąłem pistolet i wolnym krokiem podszedłem do leżących na ziemi facetów.Austin zrobił to samo.-Czas się pożegnać,Dany...Twoje ostatnie słowa?
-Zapłacicie za to...zobaczycie.-przyłożyłem mu pistolet do skroni i powoli nacisnąłem spust,pozwalając,aby kula przeszła przez jego głowę.Patrzyłem na niego chwilę,po czym wstałem,chcąc skończyć z drugim,kiedy zorientowałem się,że Austin kucał przy nim z przyłożoną bronią do gardła.Parę sekund później strzelił,powodując rozlew krwi zabitego...
-Z nami się nie zadziera.-powiedziałem cicho do ciał leżących przy naszych stopach,po czym obróciłem się i odeszliśmy,zostawiając za nami czerwoną plamę...
***Koniec wspomnienia***
-Chris niczego się nie domyślał,my niczego po sobie nie zdradzaliśmy.Do czasu,aż nie zaczął mnie wkurzać.Wiadomo,szef może być tylko jeden.Gorzej,jak na to miejsce są dwaj kandydaci...
***Wspomnienie***
-Nie zapominaj,kto to wszystko rozkręcił,Bieber.-warknął do mnie wkurzony Chris.
-Nie zapomniałem.Chcę ci tylko uświadomić,że nie dla wszystkich jesteś najważniejszy.-mruknąłem,wyraźnie znudzony całą tą sytuacją.
-Lubiłem cię,Bieber.Ale na prawdę zaczynasz mi działać na nerwy.-westchną.
-Co ja na to poradzę ?-spytałem rozbawiony.-Mam duszę przywódcy...
Chris prychnął pod nosem,lecz nic nie powiedział.
Kiedy byłem pewien,że nasza rozmowa dobiegła końca,Chris niespodziewanie zabrał głos.
-Dam ci dobrą radę,Bieber.-trzymajcie mnie ludzie ! Ten idiota chce mi dawać rady...
Uniosłem brwi,czekając na ciąg dalszy tej jakże fascynującej konwersacji.
-Nie zakochuj się...-tym totalnie zbił mnie z tropu.
-Że co ?-mruknąłem do niego,nie znajdując w tym żadnego połączenia.
-Ludzie z tej branży potrafią się mścić...
***Koniec wspomnienia***
Spojrzałem na dziewczyny,których wzrok mówił,że panicznie się bały.Uśmiechnąłem się przyjaźnie,aby je trochę rozluźnić,lecz nic to nie dało.
-Po tym wszystkim,Chris zaczął się domyślać,że nie jesteśmy do końca uczciwi w stosunku do niego,lecz nie zabił nas.Byliśmy zbyt cenni,a przede wszystkim,posiadaliśmy zbyt cenne informacje.Martwi,na nic byśmy mu się nie zdali.-odkaszlnąłem cicho.-Macie może jakieś pytania? Skoro zdecydowaliśmy się być z wami szerzy,to w całości.
Dziewczyny siedziały z szeroko otwartymi oczami.
-A...dlaczego Chris zabił tych dwóch chłopaków?-spytała cicho Maja.
-To proste.-odparłem.-Myślał,że to oni zabili tamtych kolesi.Widać,ich nie cenił sobie tak,jak nas.
Majka spóściła wzrok,patrząc na swoje buty.
-A...-urwała,jakby bała się tego,o co chciała zapytać.-Czy gdybyśmy to nie były my,zabilibyście inne dziewczyny?-spytała,bojąc się odpowiedzi.
Zacisnąłem szczękę,nie wiedząc,co odpowiedzieć.Nie chciałem ich wystraszyć,dlatego nie wiedziałem czy skłamać,czy nie.W końcu jednak zdecydowałem się powiedzieć prawdę:
-Nie wiem.Nie potrafię na to odpowiedzieć.-na moment spuściłem wzrok.Naprawdę nie wiedziałem,co by było gdyby...Nie miałem pojęcia czy byłbym wstanie zabić kogoś tak bezbronnego,niewinnego.Co innego dorosły facet,który wręcz prosi się o śmierć,ale dziewczyna? Moje przemyślenia przerwał cichy głos Mai:
-I jeszcze,jak mogę,to zadam ostatnie pytanie.Czy oprócz tego gangu,którego dwóch członków zabiliście,mógłby być ktoś,kto chciałby wam...zaszkodzić?
To pytanie wydało mi się z jakiegoś względu inne,poważniejsze.
-Jest wiele ludzi,którzy nas..nie lubią,ale nie tak,żeby chcieli nas zabić,jeśli dobrze cię zrozumiałem.
-Aha...-zobaczyłem w lusterku,że blondynka spuściła wzrok.
-A co?-zapytałem,zaalarmowany jej zachowaniem.
-Nic,nic.Tak tylko spytałam.-Maja z Abby wymieniły porozumiewawcze spojrzenia,a ja wiedziałem już,że chodzi o coś poważniejszego.Co one ukrywają...?
-Dziewczyny...No przecież widzę,że coś jest nie tak...
-Tylko się nie denerwujcie...-zaczęła nieśmiało Maja,a ja jak na zawołanie zacisnąłem dłonie mocniej na kierownicy i poczułem wzbierającą się we mnie złość.Postanowiłem jednak opanować się i wysłuchać,co miała do powiedzenia.-Jak parę dni temu wracałyśmy z Abby do domu,zaczepiło nas paru podejrzanych kolesi i kazali przekazać,że jeżeli nie pojawicie się u nich do końca tego tygodnia,zemszczą się na nas...
Z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory.Kątem oka zauważyłem,że Austin wyglądał tak,jak ja.Momentalnie zjechałem na pobocze,zatrzymując się gwałtownie.Kurwa ! Czy oni zawsze muszą się wpieprzać w nie swoje sprawy !?
***
Myślę,że każdy z nas wspominał piękne chwile swojego życia.
Każdy z nas wspominał również te pechowe dni,w których nic nie idzie po naszej myśli.
Wspomnienia są jak drugie życie,czasem lepsze,czasem gorsze.
Jednak czasem wspomnienia naszego przeszłego życia są jedynym,co nam pozostało.
Są również jedynym,co pozostało po nas...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Jak obiecałam,rozdział dodaję wcześniej...;-*
Dziękuję Wam z całego mojego serduszka za ponad 5000 wyświetleń i prawie 100 komentarzy...!!!
Jesteście wspaniali ;-*
Rozdział może nie jest zbyt ciekawy,ale wyszedł mi tak,jak go sobie zaplanowałam...
Nie martwcie się,następne będą ciekawsze ;-*
Jeśli nie słuchaliście jeszcze najnowszej piosenki Justina,wklejam link...
Piosenka jest po prostu cudowna i od razu się w niej zakochałam...
Hold tight
Kocham Was i do następnego !!!
Ps.Jakieś pytania ?
ask.fm/Paulaaa962
***Oczami Justina***
-Dwa lata temu przystąpiliśmy do gangu Chrisa.Dla nas był to rodzaj rozrywki,niewinna zabawa.Byliśmy ciekawi.Chcieliśmy spróbować czegoś nowego,czegoś...niebezpiecznego.Chcieliśmy,żeby adrenalina płynęła w naszych żyłach zamiast krwi...
***Wspomnienie***
Byliśmy już blisko starych baraków na obrzeżach miasta.Wiedzieliśmy,że tam możemy go spotkać.I nie zawiedliśmy się,kiedy on,siedział przy drewnianym stole,na środku sali.Pewnym krokiem weszliśmy do środka.Chris nieco się zdziwił na nasz widok.Znaliśmy się od bardzo dawna.Chłopak był od nas starszy o dwa lata.Nie było to dla mnie żadnym problemem.Nie czułem się gorszy,czy słabszy z powodu wieku.Miałem duszę przywódcy i chciałem to wykorzystać...
-Bieber,Austin?-spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem.
-Nie spodziewałeś się nas tutaj,no nie?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie,lekko rozbawiony reakcją Chrisa.
-Szczerze powiedziawszy to nie...Co was tu sprowadza?-zapytał mrużąc oczy w skupieniu.
-Chyba to,co wszystkich...kasa...
-No tak,no tak...Mogłem się domyśleć..A miałem nadzieję,że się za mną stęskniliście.-odparł z uśmieszkiem.-Sekcje znacie,prawda?
-Jasne.Możemy od razu przejść do konkretów.-zależało mi na czasie.
-Sekcja C będzie wasza.-spojrzał na nas w oczekiwaniu.
-No spoko.Od kiedy zaczynamy?-zapytałem,tym samym zgadzając się na warunki Chrisa.
-Od teraz.-odparł bez zastanowienia i wyciągnął z kieszeni kilka działek.
***Koniec wspomnienia***
-Mijały dni.Nie było żadnych problemów.My sprzedawaliśmy,inni kupowali.Normalny handel.Niektórzy jednak zdecydowali się oszukiwać...
***Wspomnienie***
-Chłopaki ! Mamy problem z jednym z klientów...-zaczepił nas Chris,po jednym ze spotkań.
Nie do końca rozumiałem,do czego zmierza.Z tego co wiedziałem,naszym zadaniem był po prostu handel dragami.Problemy załatwiali inni.
-A co ma to wspólnego z nami...?-spytałem,kiedy Chris nie raczył kontynuować.
-Pójdziecie do niego po zaległą kasę.-odparł,jakby była to rzecz,którą robiliśmy na co dzień.
-Masz od tego innych...-mój głos był bardziej zbliżony do warknięcia.
-Spokojnie,Bieber.Czas spróbować czegoś nowego...-na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek.
-Gdzie mieszka ten koleś ?-przewróciłem teatralnie oczami,dając mu do zrozumienia,że dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.
Chłopak wyciągnął kawałek pogiętej kartki z kieszeni jeansów i podał go nam.
Na środku,dużymi literami było wypisane imię i nazwisko oraz adres naszego dłużnika,a także kwota jaką był winien.
Bez słowa opuściliśmy z Austinem baraki,wsiadając do mojego samochodu.
Po 20 minutach byliśmy już pod domem tego nieszczęśnika.Zawsze zastanawiało mnie,co kieruje ludźmi,kiedy zapożyczają się na takie kwoty i to w dodatku u członków gangu.
Owszem,nie byłem święty.Zażywałem narkotyki,lecz nigdy w dużych ilościach.Nie jestem uzależniony i nie muszę się u nikogo zadłużać.
Czy ludzie nie mogliby brać ze mnie przykładu...?
Założyłem na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i powolnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi.
Zapukałem w nie parę razy.
Nic.
Spojrzałem na Austina,którego wyraz twarzy wskazywał na to,że był lekko podirytowany całą tą sytuacją.
Po paru chwilach zamek w drzwiach zaskrzypiał,a z wnętrza domu wyłonił się mężczyzna po dwudziestce.
-Witam.My po kasę...-zacząłem,gdy nagle drzwi omal nie zamknęły się przed moim nosem.W porę jednak zdążyłem zblokować je stopą.
-Tak przyjmujesz gości ?-rzuciłem do faceta,wparowując do środka.
Złapałem go za koszulkę i uderzyłem nim o ścianę.Koleś wydał z siebie lekki jęk bólu.
-Rozumiem,że nie masz tych pieniędzy...?-spytał Austin,opierając się o ścianę.
Jego widok niesamowicie mnie rozbawił.Wyglądał jak jakaś rozkapryszona panienka,której rodzice zabronili założyć miniówki do szkoły.
Dosłownie.
-Dajcie mi jeszcze trochę czasu.-syknął przez zaciśnięte zęby.
-Może trochę grzeczniej,co ?-warknąłem do niego.
Nagle usłyszałem stukot szpilek na schodach prowadzących na parter.
-Kochanie,wszystko w porządku ?-zza rogu wyłoniła się szczupła brunetka.Miała może 16 czy 17 lat,lecz tona makijażu nieco ją postarzała.Ubrana była w krótkie, jeansowe szorty i obcisły top bez ramiączek,odsłaniający jej cycki.
-Nam wisisz kasę,a na dziwki masz ...?-zaśmiałem się sucho.Na pierwszy rzut oka było widać,czym zajmuje się ta brunetka.
Nie powiem.Była atrakcyjna i to nawet bardzo.Miała długie,smukłe nogi,fajny tyłek i duże cycki.
Dziewczyna podeszła do mnie,zagryzając wargę,a na jej twarzy widoczny był uśmieszek.
Stanęła na przeciw mnie,dając mi idealny widok na jej biust.Podniosłem brwi w oczekiwaniu na jej dalsze gierki.
-Jestem Cortney.-mruknęła mi do ucha uwodzicielsko.
-A ja jestem niezainteresowany.-mruknąłem ze znudzeniem,wywracając na nią oczami.
Jej wyraz twarzy zmienił się z pewnego siebie na zaskoczony.Nie spodziewała się pewnie,że jakikolwiek facet będzie w stanie jej odmówić.
Przeniosła swój wzrok na Austina,kierując się w jego kierunku.
-Daruj sobie.-rzucił w jej stronę.
-Masz czas do końca tygodnia.Później inaczej to załatwimy.-po raz kolejny przygwoździłem faceta do ściany.-A ty,kochanie...-przeniosłem swój wzrok na dziewczynę.-Powinnaś się jeszcze lalkami bawić,a nie puszczać na prawo i lewo...
Wyszliśmy z budynku,kierując się do mojego samochodu.Po chwili zajęliśmy miejsca,a ja odpaliłem silnik,odjeżdżając z posesji.
-Niezła była,co ?-zaśmiał się Austin.
-Ta...-odparłem rozbawiony.-Niezła...
***Koniec wspomnienia***
-Wszystko szło dobrze.Mieliśmy klientów,nie było żadnych problemów,lecz wiadomo jak to bywa.To co dobre,szybko się kończy.Nie wystarczały nam same narkotyki.Chcieliśmy zająć się czymś poważniejszym.Dlatego też postanowiliśmy nawiązać współpracę z innymi gangami...
***Wspomnienie***
-Bieber?-zapytał nieznajomy.
-Tak...A o co chodzi?-odparłem nie zbyt zadowolony z tego,że znał moje nazwisko.
-Mam dla ciebie i twojego kumpla-machnął w stronę Austina-propozycję.
Zaciekawiony podniosłem brew,zachęcając go tym samym,aby kontynuował.
-Popracowalibyście dla mnie i mojego...gangu.
-O.o.A na czym miałaby ta "praca" polegać..i co mielibyśmy w zamian...?
-Oh...-zaśmiał się.-O to się nie martwcie.Będziecie wykonywać swego rodzaju...misje,których celem będzie wydobycie informacji od innych.Nie ważne jakim sposobem,ważne,żeby zdobyć.A w zamian dostaniecie naprawdę niezłą kasę i co najważniejsze...szacunek i uznanie w naszym świecie...
-Brzmi interesująco...
-I na pewno niebezpiecznie,ale z tego co wiem,wam to nie przeszkadza..
-Na pewno nie.-zaśmiałem się.
-Dużo o tobie słyszałem,Bieber.
-Oh,doprawdy...? A można wiedzieć co?
-Same pozytywy,chłopie...I najważniejsze...Chris nic o tym nie wie i tak ma zostać,rozumiemy się?
-Jasne,nie ma sprawy.Wkurza mnie ostatnio,ale,jak to się mówi,z tego interesu się nie odchodzi...
-Mądry chłopiec...Czuję,że się dogadamy.
-Mam taką nadzieję.-odparłem uśmiechając się.-To od kiedy zaczynamy?
-Od teraz.
***Koniec wspomnienia***
-Tak więc zaczęliśmy naprawdę niebezpieczną robotę,o to nam właśnie chodziło.Chcieliśmy zdobyć szacunek w tej branży i byliśmy na najlepszej drodze.
Na początku wydawało nam się to naprawdę łatwe.Wykonywaliśmy swoje misje po cichu,nie przyciągając niczyjej uwagi.Nawiązaliśmy współpracę jeszcze z innym.Udawało nam się to wszystko ze sobą pogodzić,tak żeby nikt nie zorientował się,jaką rolę odgrywamy w tym przedstawieniu.Sprawy zaczęły się jednak komplikować,gdy wciągnęli w to osoby trzecie..
***Wspomnienie***
-No Bieber.Nieźle nas wykiwałeś.Ciekawe co zrobisz następnym razem.-zadrwił
-Nie chcesz wiedzieć.Uwierz mi.-syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Ale się boję.Naprawdę myślisz,że twoje groźby coś mi zrobią? Potrafisz tylko gadać,nic więcej.
-Chcesz się przekonań,na co mnie stać?-podszedłem do niego,przykładając mu pistolet do gardła.Jego pełne pogardy oczy,momentalnie zmieniły się w przerażone.-No więc właśnie.
Odsunąłem się na parę metrów,nie spuszczając z niego wzroku.Jego kumpel obdarzył mnie piorunującym spojrzeniem.
-Co byś zrobił,gdyby coś stało się twojej słodkiej siostrzyczce.-zapytał po chwili,z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.Zamarłem.Nie miałem pojęcia,skąd do cholery jasnej wiedzą o Jazzy.-Albo twojemu braciszkowi...
-Nie tkniecie ich.-warknąłem groźnie.
-Chcesz się przekonać?-oblizał usta i poruszył brwiami,używając mojego wcześniejszego tekstu.
Byłem wściekły,choć to i tak za mało powiedziane.Już miałem się na niego rzucić,lecz zostałem wyprzedzony.Austin złapał go za koszulkę i przyparł do muru.
-Zrobisz im coś,a pożałujesz,że się urodziłeś.-syknął,a ja widziałem w nim taką złość,jak jeszcze nigdy.
-Zdziwisz się,Austin.-zaśmiał się przyparty do muru chłopak.
To wystarczyło mojemu kumplowi,żeby natychmiast zareagować.Uderzył go w brzuch,potem w szczękę.Drugi z chłopaków chciał pomóc wspólnikowi,lecz powstrzymałem go.Podszedłem do niego i kilka razy kopnąłem kolanem w brzuch,a potem w nos,łamiąc go.Obydwoje,leżeli już na glebie,cali we krwi.
-I to ma nas niby wystraszyć,Bieber?-zapytał,spluwając krwią.-Niedługo twoje kochane rodzeństwo będzie martwe...-dodał z uśmiechem na ustach.
-Chyba,że wy będziecie pierwsi.-wyciągnąłem pistolet i wolnym krokiem podszedłem do leżących na ziemi facetów.Austin zrobił to samo.-Czas się pożegnać,Dany...Twoje ostatnie słowa?
-Zapłacicie za to...zobaczycie.-przyłożyłem mu pistolet do skroni i powoli nacisnąłem spust,pozwalając,aby kula przeszła przez jego głowę.Patrzyłem na niego chwilę,po czym wstałem,chcąc skończyć z drugim,kiedy zorientowałem się,że Austin kucał przy nim z przyłożoną bronią do gardła.Parę sekund później strzelił,powodując rozlew krwi zabitego...
-Z nami się nie zadziera.-powiedziałem cicho do ciał leżących przy naszych stopach,po czym obróciłem się i odeszliśmy,zostawiając za nami czerwoną plamę...
***Koniec wspomnienia***
-Chris niczego się nie domyślał,my niczego po sobie nie zdradzaliśmy.Do czasu,aż nie zaczął mnie wkurzać.Wiadomo,szef może być tylko jeden.Gorzej,jak na to miejsce są dwaj kandydaci...
***Wspomnienie***
-Nie zapominaj,kto to wszystko rozkręcił,Bieber.-warknął do mnie wkurzony Chris.
-Nie zapomniałem.Chcę ci tylko uświadomić,że nie dla wszystkich jesteś najważniejszy.-mruknąłem,wyraźnie znudzony całą tą sytuacją.
-Lubiłem cię,Bieber.Ale na prawdę zaczynasz mi działać na nerwy.-westchną.
-Co ja na to poradzę ?-spytałem rozbawiony.-Mam duszę przywódcy...
Chris prychnął pod nosem,lecz nic nie powiedział.
Kiedy byłem pewien,że nasza rozmowa dobiegła końca,Chris niespodziewanie zabrał głos.
-Dam ci dobrą radę,Bieber.-trzymajcie mnie ludzie ! Ten idiota chce mi dawać rady...
Uniosłem brwi,czekając na ciąg dalszy tej jakże fascynującej konwersacji.
-Nie zakochuj się...-tym totalnie zbił mnie z tropu.
-Że co ?-mruknąłem do niego,nie znajdując w tym żadnego połączenia.
-Ludzie z tej branży potrafią się mścić...
***Koniec wspomnienia***
Spojrzałem na dziewczyny,których wzrok mówił,że panicznie się bały.Uśmiechnąłem się przyjaźnie,aby je trochę rozluźnić,lecz nic to nie dało.
-Po tym wszystkim,Chris zaczął się domyślać,że nie jesteśmy do końca uczciwi w stosunku do niego,lecz nie zabił nas.Byliśmy zbyt cenni,a przede wszystkim,posiadaliśmy zbyt cenne informacje.Martwi,na nic byśmy mu się nie zdali.-odkaszlnąłem cicho.-Macie może jakieś pytania? Skoro zdecydowaliśmy się być z wami szerzy,to w całości.
Dziewczyny siedziały z szeroko otwartymi oczami.
-A...dlaczego Chris zabił tych dwóch chłopaków?-spytała cicho Maja.
-To proste.-odparłem.-Myślał,że to oni zabili tamtych kolesi.Widać,ich nie cenił sobie tak,jak nas.
Majka spóściła wzrok,patrząc na swoje buty.
-A...-urwała,jakby bała się tego,o co chciała zapytać.-Czy gdybyśmy to nie były my,zabilibyście inne dziewczyny?-spytała,bojąc się odpowiedzi.
Zacisnąłem szczękę,nie wiedząc,co odpowiedzieć.Nie chciałem ich wystraszyć,dlatego nie wiedziałem czy skłamać,czy nie.W końcu jednak zdecydowałem się powiedzieć prawdę:
-Nie wiem.Nie potrafię na to odpowiedzieć.-na moment spuściłem wzrok.Naprawdę nie wiedziałem,co by było gdyby...Nie miałem pojęcia czy byłbym wstanie zabić kogoś tak bezbronnego,niewinnego.Co innego dorosły facet,który wręcz prosi się o śmierć,ale dziewczyna? Moje przemyślenia przerwał cichy głos Mai:
-I jeszcze,jak mogę,to zadam ostatnie pytanie.Czy oprócz tego gangu,którego dwóch członków zabiliście,mógłby być ktoś,kto chciałby wam...zaszkodzić?
To pytanie wydało mi się z jakiegoś względu inne,poważniejsze.
-Jest wiele ludzi,którzy nas..nie lubią,ale nie tak,żeby chcieli nas zabić,jeśli dobrze cię zrozumiałem.
-Aha...-zobaczyłem w lusterku,że blondynka spuściła wzrok.
-A co?-zapytałem,zaalarmowany jej zachowaniem.
-Nic,nic.Tak tylko spytałam.-Maja z Abby wymieniły porozumiewawcze spojrzenia,a ja wiedziałem już,że chodzi o coś poważniejszego.Co one ukrywają...?
-Dziewczyny...No przecież widzę,że coś jest nie tak...
-Tylko się nie denerwujcie...-zaczęła nieśmiało Maja,a ja jak na zawołanie zacisnąłem dłonie mocniej na kierownicy i poczułem wzbierającą się we mnie złość.Postanowiłem jednak opanować się i wysłuchać,co miała do powiedzenia.-Jak parę dni temu wracałyśmy z Abby do domu,zaczepiło nas paru podejrzanych kolesi i kazali przekazać,że jeżeli nie pojawicie się u nich do końca tego tygodnia,zemszczą się na nas...
Z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory.Kątem oka zauważyłem,że Austin wyglądał tak,jak ja.Momentalnie zjechałem na pobocze,zatrzymując się gwałtownie.Kurwa ! Czy oni zawsze muszą się wpieprzać w nie swoje sprawy !?
***
Myślę,że każdy z nas wspominał piękne chwile swojego życia.
Każdy z nas wspominał również te pechowe dni,w których nic nie idzie po naszej myśli.
Wspomnienia są jak drugie życie,czasem lepsze,czasem gorsze.
Jednak czasem wspomnienia naszego przeszłego życia są jedynym,co nam pozostało.
Są również jedynym,co pozostało po nas...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Jak obiecałam,rozdział dodaję wcześniej...;-*
Dziękuję Wam z całego mojego serduszka za ponad 5000 wyświetleń i prawie 100 komentarzy...!!!
Jesteście wspaniali ;-*
Rozdział może nie jest zbyt ciekawy,ale wyszedł mi tak,jak go sobie zaplanowałam...
Nie martwcie się,następne będą ciekawsze ;-*
Jeśli nie słuchaliście jeszcze najnowszej piosenki Justina,wklejam link...
Piosenka jest po prostu cudowna i od razu się w niej zakochałam...
Hold tight
Kocham Was i do następnego !!!
Ps.Jakieś pytania ?
ask.fm/Paulaaa962
czwartek, 17 października 2013
Rozdział 17...
ROZDZIAŁ 17:
***Oczami Justina***
Jechaliśmy już jakieś 30 minut,a ja w dalszym ciągu nie mogłem się na niczym skoncentrować.
Moja głowa świeciła pustkami.Nie miałem ułożonego żadnego planu.Nie wiedziałem co robić.
Jednak najgorszy z tego wszystkiego był fakt,że w dalszym ciągu nie miałem pojęcia,co ten psychol zrobił MOJEJ Mai.
Tak,mojej Mai...
Poruszała się normalnie,więc może nie doszło do najgorszego...
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącego sms'a.
Wyciągnąłem z kieszeni jeansów telefon,po czym odblokowałem go i spojrzałem na wyświetlacz.
Serce podeszło mi do gardła,kiedy zorientowałem się,że wiadomość jest od Chrisa.
"Pożałujesz dnia,w którym się urodziłeś,Bieber.
Zajmiemy się wami i waszymi panienkami..."
Wpatrywałem się w treść wiadomości.Po chwili wyciągnąłem telefon w stronę Austina,aby również mógł przeczytać sms'a.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.Wpatrywał się tempo w wyświetlacz.Po chwili przeniósł swój wzrok na mnie,posyłając mi znaczące spojrzenie.
Lekko skinąłem głową w odpowiedzi.
Zjechałem na pobocze,zatrzymując się powoli.Nie wiedziałem,jak zareagują dziewczyny kiedy dowiedzą się,co planujemy,lecz nie było innego wyjścia...
Odwróciłem się w ich stronę i głośno wypuściłem powietrze.
-Wyjeżdżamy stąd.-powiedziałem wreszcie.-Daleko stąd...-dodałem,po czym spuściłem wzrok,widząc zakłopotany wyraz twarzy Mai.
***Oczami Mai***
-Ale jak to wyjeżdżamy? Dokąd,kiedy,na ile?-zapytałam,wybudzając się z mojego snu na jawie i patrząc tępo na Justina.
-Nie wiem.Gdziekolwiek.Nie mamy ani chwili do stracenia.-odparł Justin,odwracając się i wracając na drogę.Nacisnął pedał gazu tak,że wbiło mnie w siedzenie.Po paru minutach byliśmy przed moim domem.Zdziwiło mnie to nieco,lecz miałam zamiar wysłuchać co chce nam powiedzieć Justin,który właśnie odwracał się do nas.
-Majka,twoich rodziców nie ma,bo siedzą u Austina.Idźcie teraz do domu i zapakujcie najpotrzebniejsze rzeczy.Macie ten sam rozmiar,więc chyba nie będzie problemu...-popatrzył na Abby,a potem na mnie,a ja szybko zrozumiałam o co mu chodzi.
-Z tym na pewno nie,ale na ile? I w ogóle dlaczego?-spytałam szatyna,chcąc wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Justin wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Austinem,po czym wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał go mnie.Na ekranie był sms od..Chrisa.Gdy go przeczytałam,moje oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
Czyli on już wiedział.Zorientował się,że chłopaki go wykiwali.
-Ale na ile?-zapytałam,kiedy miałam to wszystko jako tako poukładane w głowie.
-Przynajmniej tydzień...
-Tydzień !?!?!-razem z Abby spojrzałyśmy na nich jak na idiotów.-A co my mamy rodzicom powiedzieć? Dla waszej wiadomości mamy 15 lat,nie 19...
-Ja wolałbym mieć kłopoty ze starymi,niż zginąć...-powiedział Austin,patrząc na nas niepewnie.
Westchnęłam,zdając sobie sprawę,że chłopak ma świętą rację.Otworzyłam drzwi i wyszłam z auta,co zaraz po mnie uczyniła Abby.Z pośpiechem weszłyśmy do domu,od razu kierując się do mojego pokoju.Wyciągnęłam torbę i zsunęłam do niej rzeczy z półki.Moja przyjaciółka zajęła się rzeczami do higieny,czyli szczoteczka do zębów itp.Całe szczęście,Abby miała u mnie swoją półkę ze wszystkim.Po około 10 minutach zeszłyśmy do kuchni,skąd wzięłam kartkę i długopis.
"Drodzy rodzice...
Musiałyśmy z Abby wyjechać na jakiś czas.Nie bójcie się.Jesteśmy całe i bezpieczne(to się chyba zalicza do kłamstwa roku).Nie szukajcie nas.Jak będziemy mogły,wrócimy.Nie martwcie się.
Wasza córka,Maja."
Bałam się nawet pomyśleć,co zrobią moi rodzice,kiedy wrócę...jeśli wrócę...
Wyszłyśmy z domu,zamykając go na klucz.Chłopaki czekali na nas w samochodzie.Wsiadłyśmy pospiesznie i zamknęłyśmy za sobą drzwi.
-Wreszcie...-usłyszałam ciche westchnienie,które wydobyło się z ust Justina.
Posłałam mu "groźne" spojrzenie,lecz nie wyszło mi to najlepiej,ponieważ szatyn zaśmiał się pod nosem.
-10 minut to i tak nasz rekord.-mruknęłam,zakładając ręce na piersi i spuszczając głowę,niczym pięcioletnia dziewczynka.
-Nim się nie przejmujcie...-wtrącił się Austin.-Za każdym razem,kiedy mamy coś zaplanowane to albo zasypia,albo grzebie się jak jakaś panienka,która...
-Austin ! Kurwa ! Weź mnie nie jeszcze bardziej nie wkurzaj...-powiedział Justin,kręcąc głową z rozbawieniem.Po chwili spostrzegłam,że na jego ustach zaczyna pojawiać się ledwo widoczny,łobuzerski uśmieszek.
Odwrócił się do nas z udawaną powagą,zerkając ukradkiem na Austina.
-Drogie panie.Pragnę opowiedzieć wam historię mojego kumpla...-zaczął,uśmiechając się.
W jednej chwili z twarzy Austina zniknął uśmiech,który niemalże natychmiast zastąpiła obawa i pewnego rodzaju...niedowierzanie.
-Kontynuując,wróciliśmy pewnego razu z wypadu z kumplami ze szkoły i...-Justinowi przerwał brunet,zasłaniając mu usta dłonią.
-Nie,nie,nie...kurwa nie zrobisz mi tego...-odparł kręcąc przy tym głową.
-Chcesz się przekonać...?-na twarzy Justina znów zagościł łobuzerski uśmieszek.
Ten,który tak uwielbiałam...
-No więc przychodzę do niego i zastaję go w wannie,biorącego relaksującą kąpiel z bąbelkami,a jak zapytałem,co on odpierdziela,odparł,że musi się odprężyć...-Justin wyrzucił to z siebie na jednym tchu,za nim brutalnie przerwał mu Austin rzucając się na szatyna.
Chłopak wybiegł z samochodu,dławiąc się śmiechem.Po chwil znalazł się przy nim Austin.
Zaczęli się bić,ale oczywiście tak po przyjacielsku...
Zauważyłam,że pomiędzy chłopakami są takie same relacje,co pomiędzy mną a Abby.
Byli dla siebie jak bracia...
Gdy załatwili to "po męsku" wrócili do samochodu,śmiejąc się pod nosem.
-Nie wierzcie w ani jedno słowo tego debila...-prychnął Austin.
-Taak ? Teraz debila ?-droczył się z nim Justin.-Będziesz coś chciał....
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem,po raz nie wiem który już dzisiaj.
*
Parę minut później byliśmy już pod domem Justina.
-Moich starych nie ma.Zabrali dzieciaki i pojechali do dziadków.-oznajmił,parkując na podjeździe.
-No to my poczekamy...-powiedziałam po krótkim namyśle,nie chcąc się wpraszać.
-Nie ma mowy.-głos Justina na nowo stał się poważny.-Nie możecie zostać tu same.Jednak przy nas macie większe szanse na przeżycie...-po chwili jednak zorientował się,jak to zabrzmiało i spuścił głowę.
Nie mówiąc nic więcej,wyszliśmy z samochodu na podjazd przed domem chłopaka.Rozejrzałam się dookoła.Było tu naprawdę ładnie.
Dużo zieleni i idealnie pasujący do siebie styl dom oraz ogrodu.
-Zapraszam...-usłyszałyśmy cichy głos Justina.
Weszłyśmy do środka,zaraz za nami wszedł szatyn,zamykając drzwi.Pokierował nas na górę.Gdy znalazłyśmy się w jego pokoju,wygodnie rozsiadłam się na jego łóżku.Zauważyłam kątem oka,że Justin przypatruje mi się w skupieniu.Byłam ciekawa o czym pomyślał,widząc mnie rozłożoną na jego łóżku,lecz szybko odgoniłam od siebie te myśli.
Abby wyszła z Austinem udając się do jego pokoju.
Zostaliśmy z Justinem sami,nie wiem dlaczego,ale czułam lekkie skrępowanie.
Może to dlatego,że w końcu przyznałam się,że go kocham...
Sama nie wiem...
Zwłaszcza,że nie należę do osób nieśmiałych.
-Byłbym zapomniał !-moje przemyślenia przerwał głos szatyna.
Zdezorientowana popatrzyłam na niego,posyłając pytające spojrzenie.
-No booo...-przeciągnął drugi wyraz,spoglądając na mnie.-Dałabyś mi swój numer telefonu ?-zapytał,robiąc słodkie oczka,którym-nawet jakbym chciała-nie potrafiłabym się oprzeć.
Zaśmiałam się cicho,po czym wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopaka,czekając,aż da mi swoją komórkę.
Justin niemal natychmiast zorientował się,o co mi chodzi i wyciągnął z kieszeni jeansów telefon.Podał mi go i wrócił do wcześniejszej czynności.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać...
Czy Justin jest osobą,która na tapecie ma nagie panienki ?
Nie wiem...ale ma 19 lat,więc nie powinno to być dla mnie zaskoczeniem...
Nacisnęłam jeden z przycisków,zdając sobie sprawę,że miał włączoną blokadę ekranu.
-Emm...Justin ?-powiedziałam machając przed nim telefonem.Chłopak odwrócił się w moim kierunku i od razu zorientował się,w czym rzecz.
-Rok urodzenia.-powiedział krótko.
-Ale czyj ?-spytałam,nadal nie wiedząc jaką kombinację cyfr mam wpisać w okienko.
-Twój...-posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech,a mnie momentalnie zatkało.
Gdybym stała,mogłabym poczuć,że kolana się pode mną uginają,lecz zważając na to,że leżałam na jego łóżku,zaoszczędziłam mu widoku mojego upadku...
Mój rok urodzenia ? Naprawdę ?!
Niepewnie wpisałam 1998.Rzeczywiście,telefon został odblokowany.Uśmiechnęłam się lekko,tak aby chłopak nie mógł teg zobaczyć.
Moje wszelkie "obawy" co do nagich dziewczyn na tapecie zostały w jednej chwili rozwiane,gdy zobaczyłam Justina trzymającego na kolanach swoje rodzeństwo.
Wyglądali razem tak niesamowicie słodko,że na moje usta ponownie wkradł się uśmiech.Tym razem nie uciekł on uwadze Justina.
Usiadł koło mnie,przysuwając się blisko.
-To jest Jazzy.-powiedział,wskazując na dziewczynkę w różowej sukience.-A to Jaxon.-przeniosłam swój wzrok na chłopca.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić,że są rodzeństwem.
-Ślicznie razem wyglądacie...-westchnęłam,jeszcze raz spoglądając na zdjęcie.
Chłopak nie odpowiedział,tylko znów posłał mi swój cudowny uśmiech.
Zapisałam Justinowi swój numer,po czym nacisnęłam "zapisz" i oddałam telefon właścicielowi.
Szatyn podszedł do szafy,kończąc pakowanie swoich ubrań do torby sportowej.Zauważyłam na niej logo jakiejś drużyny.
-Ym...Justin ?-znowu przerwałam mu pakowanie,ale moja ciekawość wzięła górę.-Trenujesz coś ?-spytałam,wskazując na torbę.
Chłopak powędrował wzrokiem w tym samym miejscu.
-Aa...tak.Kickboxing...-odparł po chwili.
Uśmiechnęłam się do siebie samej,właściwie to nie wiem z jakiego powodu.
-Nie ma żadnych przeszkód,żebyś trenowała ze mną...-uniósł brwi,prawdopodobnie czekając na moją odpowiedź.
-Mogę ?-spytałam,niedowierzając.
-Oczywiście ! Po wakacjach zabieram cię na trening...-odparł wesoło,ponownie wracając do pakowania.
Chciałam jeszcze dodać,że jeśli w ogóle przeżyję te wakacje,lecz w porę ugryzłam się w język.
Pierwszy raz miałam okazję dokładnie przyjrzeć się Justinowi...
Miał niesamowite wyczucie stylu.Czarne jeansy zwisały na jego biodrach,a koszulka z krótkim rękawem idealnie opinała się na jego mięśniach.
Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.Wtedy taż zwróciłam uwagę na jego wielkie mięśnie,ale cóż się dziwić...Nie dało się odciągnąć wzroku.
-Zrób zdjęcie,kotku.Będzie na dłużej...-z zamyśleń wyrwał mnie głos Justina.Natychmiast spuściłam głowę,zasłaniając twarz swoimi włosami.Chłopak zaśmiał się cicho,co lekko mnie zirytowało.
Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę,rzucając nią prosto w tyłek szatyna.
Zamarł w miejscu,powoli odwracając się w moją stronę.Na jego twarzy widniał łobuzerski uśmiech.
Już wtedy wiedziałam,że nie skończy się to dla mnie dobrze.Chłopak zaczął iść w moim kierunku.
-Powiedz przepraszam,skarbie...-dosadnie powiedział każde z tych słów,a jego uśmiech rósł z każdym krokiem w moim kierunku.
-Ani mi się śni !-wykrzyknęłam,wypinając mu język.
Chłopak był coraz bliżej łóżka.Chciałam szybko przejść na drugą stronę,lecz poczułam parę silnych rąk,oplatających moją drobną talię.
Szatyn przyciągnął mnie do siebie zdecydowanie,lecz delikatnie zarazem.Jego dłonie spotkały się z nagą skórą na moim brzuchu,przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Chłopak ułożył mnie na swoim łóżku,zajmując miejsce nade mną.Przyparł do mnie całym swoim ciałem.
Po chwili poczułam,że szatyn zaczyna mnie łaskotać.
O nie ! Nie znoszę łaskotek !
Leżeliśmy na łóżku i śmialiśmy się wniebogłosy.
Ja,bo Justin przeraźliwie mnie łaskotał,a on,ponieważ sprawiało mu to ogromną przyjemność...
Sadysta...
Nie mogłam złapać oddechu,przez kolejne fale śmiechu.
-Złaź ze mnie!-krzyknęłam przez śmiech.-Nie jesteś taki leciutki,jak ci się wydaje!
-Więc przeproś!-wydarł się i zaczął pocierać swoim nosem o moją szyję,czym doprowadził mnie do jeszcze większego napadu śmiechu.
Próbowałam go z siebie zrzucić,lub wyślizgnąć się jakoś spod niego,lecz był zbyt silny.
Nie miałam żadnych szans...
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i stanęli w nich nasi zdezorientowani przyjaciele.
-No to jesteśmy już got...- Austin urwał,spoglądając na nas z rozbawieniem.-Nie no,nie chcieliśmy wam przeszkadzać...
-Złaź ze mnie Bieber!-wykrzyczałam,zdając sobie sprawę,jak dwuznacznie musiało to wyglądać.
-A przeprosisz?-spytał chytrze.
-Za żadne skarby !
-Jesteś tego taka pewna ?-spytał,a ja poczułam jego dłonie,na swojej talii.
Nie chciałam kolejnych łaskotek,więc musiałam mu niestety ulec.
-Dobra...Przepraszam.-powiedziałam najciszej jak potrafiłam,z lekkim śmieszkiem.
-Co powiedziałaś ?-udawał głupiego.-Bo jakoś nie usłyszałem...-wyszczerzył swoje idealnie proste zęby.
-Przepraszam.-warknęłam rozbawiona,spychając go z siebie.-Chociaż nie wiem za co...-dodałam szeptem tak,aby mnie nie usłyszał,jednak nie udało mi się to.
Chłopak ponownie objął mnie w pasie i przyciągnął maksymalnie blisko siebie.
Tym razem jednak miałam plan.
Załatwię go jego własną bronią.
Zaczęłam łaskotać Justina,który po chwili uwolnił mnie ze swojego żelaznego uścisku.
Kiedy myślałam,że to już koniec,poczułam,że szatyn klepnął mnie w tyłek.
-Dokończymy to później,kochanie.-posłał mi łobuzerski uśmiech,wstając i prostując swoje ubrania.
Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę,z szeroko otwartymi oczami,po czym prychnęłam pod nosem.
-W twoich snach...-zatrzepotałam rzęsami i zarzuciłam swoimi długimi włosami,kierując się w stronę mojej przyjaciółki.
-Ale serio.Nie przerywajcie sobie.My z Abby poczekamy na dole,prawda?-nie dawał za wygraną,obejmując ramieniem dziewczynę.
-No jasne.-odparła szybko z rozbawieniem wyczuwalnym w jej głosie.
Myślałam,że chociaż ona mi pomorze,a tu proszę...Wszyscy przeciwko mnie...
-No co was tak śmieszy..?-spojrzałam na nich,a po chwili sama wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Justin skończył pakowanie torby,po czym chwycił ją i skierował się w stronę drzwi,puszczając mi przy tym oczko.Wywróciłam oczami,kierując się za nim.Zeszliśmy na dół.Justin zostawił na blacie kartkę,informując swoich rodziców,że musi na jakiś czas wyjechać.Jemu było łatwiej.Był pełnoletni i teoretycznie w każdej chwili mógł się wyprowadzić...
Znowu pomyślałam o rodzicach,którzy prawdopodobnie zabiją mnie gołymi rękoma,gdy wrócę...
No właśnie...Jeśli wrócę...
-Poczekacie tu chwilę? Musimy jeszcze iść na sekundę do piwnicy.-zapytał Justin,drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
-Tak jasne.-odpowiedziałam bez najmniejszego zastanowienia.
Chłopcy zniknęli za drzwiami,a my zostałyśmy z Abby w salonie.
-Maja..?-zaczęła nieśmiało szatynka.
-Nom?-odpowiedziałam,szukając w kieszeni telefonu.
-Kochasz go...?-zesztywniałam,słysząc tę bezpośredniość.Nic nie odpowiedziałam,tylko gapiłam się w swoje buty,które nagle stały się nadzwyczaj interesujące.
-Maja...Nie wiedziałam..-najwyraźniej przyjęła moje milczenie jako odpowiedź twierdzącą.
-Sama nie zdawałam sobie z tego sprawy.-zaśmiałam się cicho.-Te słowa...Wyleciały ze mnie od tak,lecz gdy się później nad tym zastanowiłam to...tak...
Abby uśmiechnęła się przyjaźnie i przysunęła się bliżej,przytulając mnie do siebie.W tym momencie do pokoju weszli chłopcy,chowając do kieszeni...broń...
-Oj...-wyrwało mi się,zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Hm..ciekawe rzeczy trzymacie w domu.-mruknęła Abby,odsuwając się ode mnie lekko.
Justin trzymał w ręce jeszcze dwa inne pistolety,które chwilę później schował do bocznej kieszeni torby.
-No dobra.Teraz możemy iść.-powiedział szatyn,podnosząc bagaż i kierując się w stronę wyjścia z domu.
-A tak właściwie,to gdzie jedziemy...?-zapytałam niepewnie,bojąc się odpowiedzi,która za chwilę miała paść z ust szatyna.
-..Nie mam pojęcia.Byle jak najdalej od nich.-odrzekł,obdarzając mnie nikłym uśmiechem.
Poszłyśmy za nim,na końcu był Austin,który zamknął drzwi na klucz.Zajęliśmy miejsca w aucie,po czym Justin odpalił silnik i zjechał z podjazdu.Wahałam się,lecz w końcu znalazłam w sobie tyle odwagi,żeby zadać nurtujące mnie pytanie.
-Więc teraz...Chyba należą nam się jakieś wyjaśnienia,prawda?
Chłopcy wymienili między sobą znaczące spojrzenia,aż w końcu Justin zaczął swoją opowieść...
***
Czy mieliście kiedykolwiek chwilę zwątpienia ?
Moment,w którym nie widzieliście żadnego sensu w waszym dotychczasowym życiu.
Minutę,w której tysiące myśli przelatywało wam przez głowę,a żadna z nich nie była sensowna.
Godzinę,w której nie mogliście się na niczym skupić.
Dzień,w którym wszystko szło źle.
Miesiąc,w którym nie spotkało was nic dobrego.
Rok,który spędziliście na zamartwianiu się bez powodu.
A może uważacie,że całe wasze życie jest bezwartościowe i tak na prawdę nie prowadzi do niczego ?
Otóż mylicie się.
Życie każdego z nas składa się z etapów.Jedne są gorsze,a inne lepsze.
Wszystko jednak prowadzi do końca.
Wszystko prowadzi do śmierci.
Z każdym rokiem,miesiącem,dniem,godziną,minutą jesteśmy bliżej innego świata.
Świata,w którym wszystko wydaje się prostsze.
Sens życia każdego człowieka,to dożyć godnej śmierci.
Tak by się przynajmniej wydawało,lecz od każdej reguły są wyjątki.
Bo czasami śmierć jest zachowaniem godności...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Dodaję rozdział wcześniej,ponieważ wyjeżdżam na weekend do babci i nie miałabym czasu żeby go wstawić,a nie chciałam trzymać was w niepewności do poniedziałku.
Mam nadzieję,że rozdział choć trochę się podoba.
Dzisiaj,jak wracałam ze szkoły,obmyślałam dalszy ciąg wydarzeń opowiadania...
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Doceniam każde słowo,które napisaliście !
Jestem Wam niezmiernie wdzięczna !!!
Mam do Was sprawę :
http://www.youtube.com/watch?v=K-waFD74daw
ajcie,lajkujcie,komentujcie i przesyłajcie dalej !!!
(Tak gdyby coś,to jest moja klasa...xD)
Chciałam polecić super opowiadanie ! Fabuła zapowiada się bardzo ciekawie i nietypowo !!!
True love never dies
Zapewne słyszeliście już najnowszą piosenkę JB,ale nie mogłam się powstrzymać...
All that matters
Osobiście zakochałam się w tej piosence i cały czas ją nucę...
A oto teledysk do tej piosenki.(niestety jedyna dobra wersja jest bez dźwięku,więc musicie puścić sobie piosenkę osobno...)
All that matters-teledysk
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego !!!
Ps.Macie pytania ? Chętnie na nie odpowiem...ASK
***Oczami Justina***
Jechaliśmy już jakieś 30 minut,a ja w dalszym ciągu nie mogłem się na niczym skoncentrować.
Moja głowa świeciła pustkami.Nie miałem ułożonego żadnego planu.Nie wiedziałem co robić.
Jednak najgorszy z tego wszystkiego był fakt,że w dalszym ciągu nie miałem pojęcia,co ten psychol zrobił MOJEJ Mai.
Tak,mojej Mai...
Poruszała się normalnie,więc może nie doszło do najgorszego...
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącego sms'a.
Wyciągnąłem z kieszeni jeansów telefon,po czym odblokowałem go i spojrzałem na wyświetlacz.
Serce podeszło mi do gardła,kiedy zorientowałem się,że wiadomość jest od Chrisa.
"Pożałujesz dnia,w którym się urodziłeś,Bieber.
Zajmiemy się wami i waszymi panienkami..."
Wpatrywałem się w treść wiadomości.Po chwili wyciągnąłem telefon w stronę Austina,aby również mógł przeczytać sms'a.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.Wpatrywał się tempo w wyświetlacz.Po chwili przeniósł swój wzrok na mnie,posyłając mi znaczące spojrzenie.
Lekko skinąłem głową w odpowiedzi.
Zjechałem na pobocze,zatrzymując się powoli.Nie wiedziałem,jak zareagują dziewczyny kiedy dowiedzą się,co planujemy,lecz nie było innego wyjścia...
Odwróciłem się w ich stronę i głośno wypuściłem powietrze.
-Wyjeżdżamy stąd.-powiedziałem wreszcie.-Daleko stąd...-dodałem,po czym spuściłem wzrok,widząc zakłopotany wyraz twarzy Mai.
***Oczami Mai***
-Ale jak to wyjeżdżamy? Dokąd,kiedy,na ile?-zapytałam,wybudzając się z mojego snu na jawie i patrząc tępo na Justina.
-Nie wiem.Gdziekolwiek.Nie mamy ani chwili do stracenia.-odparł Justin,odwracając się i wracając na drogę.Nacisnął pedał gazu tak,że wbiło mnie w siedzenie.Po paru minutach byliśmy przed moim domem.Zdziwiło mnie to nieco,lecz miałam zamiar wysłuchać co chce nam powiedzieć Justin,który właśnie odwracał się do nas.
-Majka,twoich rodziców nie ma,bo siedzą u Austina.Idźcie teraz do domu i zapakujcie najpotrzebniejsze rzeczy.Macie ten sam rozmiar,więc chyba nie będzie problemu...-popatrzył na Abby,a potem na mnie,a ja szybko zrozumiałam o co mu chodzi.
-Z tym na pewno nie,ale na ile? I w ogóle dlaczego?-spytałam szatyna,chcąc wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Justin wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Austinem,po czym wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał go mnie.Na ekranie był sms od..Chrisa.Gdy go przeczytałam,moje oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
Czyli on już wiedział.Zorientował się,że chłopaki go wykiwali.
-Ale na ile?-zapytałam,kiedy miałam to wszystko jako tako poukładane w głowie.
-Przynajmniej tydzień...
-Tydzień !?!?!-razem z Abby spojrzałyśmy na nich jak na idiotów.-A co my mamy rodzicom powiedzieć? Dla waszej wiadomości mamy 15 lat,nie 19...
-Ja wolałbym mieć kłopoty ze starymi,niż zginąć...-powiedział Austin,patrząc na nas niepewnie.
Westchnęłam,zdając sobie sprawę,że chłopak ma świętą rację.Otworzyłam drzwi i wyszłam z auta,co zaraz po mnie uczyniła Abby.Z pośpiechem weszłyśmy do domu,od razu kierując się do mojego pokoju.Wyciągnęłam torbę i zsunęłam do niej rzeczy z półki.Moja przyjaciółka zajęła się rzeczami do higieny,czyli szczoteczka do zębów itp.Całe szczęście,Abby miała u mnie swoją półkę ze wszystkim.Po około 10 minutach zeszłyśmy do kuchni,skąd wzięłam kartkę i długopis.
"Drodzy rodzice...
Musiałyśmy z Abby wyjechać na jakiś czas.Nie bójcie się.Jesteśmy całe i bezpieczne(to się chyba zalicza do kłamstwa roku).Nie szukajcie nas.Jak będziemy mogły,wrócimy.Nie martwcie się.
Wasza córka,Maja."
Bałam się nawet pomyśleć,co zrobią moi rodzice,kiedy wrócę...jeśli wrócę...
Wyszłyśmy z domu,zamykając go na klucz.Chłopaki czekali na nas w samochodzie.Wsiadłyśmy pospiesznie i zamknęłyśmy za sobą drzwi.
-Wreszcie...-usłyszałam ciche westchnienie,które wydobyło się z ust Justina.
Posłałam mu "groźne" spojrzenie,lecz nie wyszło mi to najlepiej,ponieważ szatyn zaśmiał się pod nosem.
-10 minut to i tak nasz rekord.-mruknęłam,zakładając ręce na piersi i spuszczając głowę,niczym pięcioletnia dziewczynka.
-Nim się nie przejmujcie...-wtrącił się Austin.-Za każdym razem,kiedy mamy coś zaplanowane to albo zasypia,albo grzebie się jak jakaś panienka,która...
-Austin ! Kurwa ! Weź mnie nie jeszcze bardziej nie wkurzaj...-powiedział Justin,kręcąc głową z rozbawieniem.Po chwili spostrzegłam,że na jego ustach zaczyna pojawiać się ledwo widoczny,łobuzerski uśmieszek.
Odwrócił się do nas z udawaną powagą,zerkając ukradkiem na Austina.
-Drogie panie.Pragnę opowiedzieć wam historię mojego kumpla...-zaczął,uśmiechając się.
W jednej chwili z twarzy Austina zniknął uśmiech,który niemalże natychmiast zastąpiła obawa i pewnego rodzaju...niedowierzanie.
-Kontynuując,wróciliśmy pewnego razu z wypadu z kumplami ze szkoły i...-Justinowi przerwał brunet,zasłaniając mu usta dłonią.
-Nie,nie,nie...kurwa nie zrobisz mi tego...-odparł kręcąc przy tym głową.
-Chcesz się przekonać...?-na twarzy Justina znów zagościł łobuzerski uśmieszek.
Ten,który tak uwielbiałam...
-No więc przychodzę do niego i zastaję go w wannie,biorącego relaksującą kąpiel z bąbelkami,a jak zapytałem,co on odpierdziela,odparł,że musi się odprężyć...-Justin wyrzucił to z siebie na jednym tchu,za nim brutalnie przerwał mu Austin rzucając się na szatyna.
Chłopak wybiegł z samochodu,dławiąc się śmiechem.Po chwil znalazł się przy nim Austin.
Zaczęli się bić,ale oczywiście tak po przyjacielsku...
Zauważyłam,że pomiędzy chłopakami są takie same relacje,co pomiędzy mną a Abby.
Byli dla siebie jak bracia...
Gdy załatwili to "po męsku" wrócili do samochodu,śmiejąc się pod nosem.
-Nie wierzcie w ani jedno słowo tego debila...-prychnął Austin.
-Taak ? Teraz debila ?-droczył się z nim Justin.-Będziesz coś chciał....
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem,po raz nie wiem który już dzisiaj.
*
Parę minut później byliśmy już pod domem Justina.
-Moich starych nie ma.Zabrali dzieciaki i pojechali do dziadków.-oznajmił,parkując na podjeździe.
-No to my poczekamy...-powiedziałam po krótkim namyśle,nie chcąc się wpraszać.
-Nie ma mowy.-głos Justina na nowo stał się poważny.-Nie możecie zostać tu same.Jednak przy nas macie większe szanse na przeżycie...-po chwili jednak zorientował się,jak to zabrzmiało i spuścił głowę.
Nie mówiąc nic więcej,wyszliśmy z samochodu na podjazd przed domem chłopaka.Rozejrzałam się dookoła.Było tu naprawdę ładnie.
Dużo zieleni i idealnie pasujący do siebie styl dom oraz ogrodu.
-Zapraszam...-usłyszałyśmy cichy głos Justina.
Weszłyśmy do środka,zaraz za nami wszedł szatyn,zamykając drzwi.Pokierował nas na górę.Gdy znalazłyśmy się w jego pokoju,wygodnie rozsiadłam się na jego łóżku.Zauważyłam kątem oka,że Justin przypatruje mi się w skupieniu.Byłam ciekawa o czym pomyślał,widząc mnie rozłożoną na jego łóżku,lecz szybko odgoniłam od siebie te myśli.
Abby wyszła z Austinem udając się do jego pokoju.
Zostaliśmy z Justinem sami,nie wiem dlaczego,ale czułam lekkie skrępowanie.
Może to dlatego,że w końcu przyznałam się,że go kocham...
Sama nie wiem...
Zwłaszcza,że nie należę do osób nieśmiałych.
-Byłbym zapomniał !-moje przemyślenia przerwał głos szatyna.
Zdezorientowana popatrzyłam na niego,posyłając pytające spojrzenie.
-No booo...-przeciągnął drugi wyraz,spoglądając na mnie.-Dałabyś mi swój numer telefonu ?-zapytał,robiąc słodkie oczka,którym-nawet jakbym chciała-nie potrafiłabym się oprzeć.
Zaśmiałam się cicho,po czym wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopaka,czekając,aż da mi swoją komórkę.
Justin niemal natychmiast zorientował się,o co mi chodzi i wyciągnął z kieszeni jeansów telefon.Podał mi go i wrócił do wcześniejszej czynności.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać...
Czy Justin jest osobą,która na tapecie ma nagie panienki ?
Nie wiem...ale ma 19 lat,więc nie powinno to być dla mnie zaskoczeniem...
Nacisnęłam jeden z przycisków,zdając sobie sprawę,że miał włączoną blokadę ekranu.
-Emm...Justin ?-powiedziałam machając przed nim telefonem.Chłopak odwrócił się w moim kierunku i od razu zorientował się,w czym rzecz.
-Rok urodzenia.-powiedział krótko.
-Ale czyj ?-spytałam,nadal nie wiedząc jaką kombinację cyfr mam wpisać w okienko.
-Twój...-posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech,a mnie momentalnie zatkało.
Gdybym stała,mogłabym poczuć,że kolana się pode mną uginają,lecz zważając na to,że leżałam na jego łóżku,zaoszczędziłam mu widoku mojego upadku...
Mój rok urodzenia ? Naprawdę ?!
Niepewnie wpisałam 1998.Rzeczywiście,telefon został odblokowany.Uśmiechnęłam się lekko,tak aby chłopak nie mógł teg zobaczyć.
Moje wszelkie "obawy" co do nagich dziewczyn na tapecie zostały w jednej chwili rozwiane,gdy zobaczyłam Justina trzymającego na kolanach swoje rodzeństwo.
Wyglądali razem tak niesamowicie słodko,że na moje usta ponownie wkradł się uśmiech.Tym razem nie uciekł on uwadze Justina.
Usiadł koło mnie,przysuwając się blisko.
-To jest Jazzy.-powiedział,wskazując na dziewczynkę w różowej sukience.-A to Jaxon.-przeniosłam swój wzrok na chłopca.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić,że są rodzeństwem.
-Ślicznie razem wyglądacie...-westchnęłam,jeszcze raz spoglądając na zdjęcie.
Chłopak nie odpowiedział,tylko znów posłał mi swój cudowny uśmiech.
Zapisałam Justinowi swój numer,po czym nacisnęłam "zapisz" i oddałam telefon właścicielowi.
Szatyn podszedł do szafy,kończąc pakowanie swoich ubrań do torby sportowej.Zauważyłam na niej logo jakiejś drużyny.
-Ym...Justin ?-znowu przerwałam mu pakowanie,ale moja ciekawość wzięła górę.-Trenujesz coś ?-spytałam,wskazując na torbę.
Chłopak powędrował wzrokiem w tym samym miejscu.
-Aa...tak.Kickboxing...-odparł po chwili.
Uśmiechnęłam się do siebie samej,właściwie to nie wiem z jakiego powodu.
-Nie ma żadnych przeszkód,żebyś trenowała ze mną...-uniósł brwi,prawdopodobnie czekając na moją odpowiedź.
-Mogę ?-spytałam,niedowierzając.
-Oczywiście ! Po wakacjach zabieram cię na trening...-odparł wesoło,ponownie wracając do pakowania.
Chciałam jeszcze dodać,że jeśli w ogóle przeżyję te wakacje,lecz w porę ugryzłam się w język.
Pierwszy raz miałam okazję dokładnie przyjrzeć się Justinowi...
Miał niesamowite wyczucie stylu.Czarne jeansy zwisały na jego biodrach,a koszulka z krótkim rękawem idealnie opinała się na jego mięśniach.
Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.Wtedy taż zwróciłam uwagę na jego wielkie mięśnie,ale cóż się dziwić...Nie dało się odciągnąć wzroku.
-Zrób zdjęcie,kotku.Będzie na dłużej...-z zamyśleń wyrwał mnie głos Justina.Natychmiast spuściłam głowę,zasłaniając twarz swoimi włosami.Chłopak zaśmiał się cicho,co lekko mnie zirytowało.
Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę,rzucając nią prosto w tyłek szatyna.
Zamarł w miejscu,powoli odwracając się w moją stronę.Na jego twarzy widniał łobuzerski uśmiech.
Już wtedy wiedziałam,że nie skończy się to dla mnie dobrze.Chłopak zaczął iść w moim kierunku.
-Powiedz przepraszam,skarbie...-dosadnie powiedział każde z tych słów,a jego uśmiech rósł z każdym krokiem w moim kierunku.
-Ani mi się śni !-wykrzyknęłam,wypinając mu język.
Chłopak był coraz bliżej łóżka.Chciałam szybko przejść na drugą stronę,lecz poczułam parę silnych rąk,oplatających moją drobną talię.
Szatyn przyciągnął mnie do siebie zdecydowanie,lecz delikatnie zarazem.Jego dłonie spotkały się z nagą skórą na moim brzuchu,przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Chłopak ułożył mnie na swoim łóżku,zajmując miejsce nade mną.Przyparł do mnie całym swoim ciałem.
Po chwili poczułam,że szatyn zaczyna mnie łaskotać.
O nie ! Nie znoszę łaskotek !
Leżeliśmy na łóżku i śmialiśmy się wniebogłosy.
Ja,bo Justin przeraźliwie mnie łaskotał,a on,ponieważ sprawiało mu to ogromną przyjemność...
Sadysta...
Nie mogłam złapać oddechu,przez kolejne fale śmiechu.
-Złaź ze mnie!-krzyknęłam przez śmiech.-Nie jesteś taki leciutki,jak ci się wydaje!
-Więc przeproś!-wydarł się i zaczął pocierać swoim nosem o moją szyję,czym doprowadził mnie do jeszcze większego napadu śmiechu.
Próbowałam go z siebie zrzucić,lub wyślizgnąć się jakoś spod niego,lecz był zbyt silny.
Nie miałam żadnych szans...
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i stanęli w nich nasi zdezorientowani przyjaciele.
-No to jesteśmy już got...- Austin urwał,spoglądając na nas z rozbawieniem.-Nie no,nie chcieliśmy wam przeszkadzać...
-Złaź ze mnie Bieber!-wykrzyczałam,zdając sobie sprawę,jak dwuznacznie musiało to wyglądać.
-A przeprosisz?-spytał chytrze.
-Za żadne skarby !
-Jesteś tego taka pewna ?-spytał,a ja poczułam jego dłonie,na swojej talii.
Nie chciałam kolejnych łaskotek,więc musiałam mu niestety ulec.
-Dobra...Przepraszam.-powiedziałam najciszej jak potrafiłam,z lekkim śmieszkiem.
-Co powiedziałaś ?-udawał głupiego.-Bo jakoś nie usłyszałem...-wyszczerzył swoje idealnie proste zęby.
-Przepraszam.-warknęłam rozbawiona,spychając go z siebie.-Chociaż nie wiem za co...-dodałam szeptem tak,aby mnie nie usłyszał,jednak nie udało mi się to.
Chłopak ponownie objął mnie w pasie i przyciągnął maksymalnie blisko siebie.
Tym razem jednak miałam plan.
Załatwię go jego własną bronią.
Zaczęłam łaskotać Justina,który po chwili uwolnił mnie ze swojego żelaznego uścisku.
Kiedy myślałam,że to już koniec,poczułam,że szatyn klepnął mnie w tyłek.
-Dokończymy to później,kochanie.-posłał mi łobuzerski uśmiech,wstając i prostując swoje ubrania.
Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę,z szeroko otwartymi oczami,po czym prychnęłam pod nosem.
-W twoich snach...-zatrzepotałam rzęsami i zarzuciłam swoimi długimi włosami,kierując się w stronę mojej przyjaciółki.
-Ale serio.Nie przerywajcie sobie.My z Abby poczekamy na dole,prawda?-nie dawał za wygraną,obejmując ramieniem dziewczynę.
-No jasne.-odparła szybko z rozbawieniem wyczuwalnym w jej głosie.
Myślałam,że chociaż ona mi pomorze,a tu proszę...Wszyscy przeciwko mnie...
-No co was tak śmieszy..?-spojrzałam na nich,a po chwili sama wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Justin skończył pakowanie torby,po czym chwycił ją i skierował się w stronę drzwi,puszczając mi przy tym oczko.Wywróciłam oczami,kierując się za nim.Zeszliśmy na dół.Justin zostawił na blacie kartkę,informując swoich rodziców,że musi na jakiś czas wyjechać.Jemu było łatwiej.Był pełnoletni i teoretycznie w każdej chwili mógł się wyprowadzić...
Znowu pomyślałam o rodzicach,którzy prawdopodobnie zabiją mnie gołymi rękoma,gdy wrócę...
No właśnie...Jeśli wrócę...
-Poczekacie tu chwilę? Musimy jeszcze iść na sekundę do piwnicy.-zapytał Justin,drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
-Tak jasne.-odpowiedziałam bez najmniejszego zastanowienia.
Chłopcy zniknęli za drzwiami,a my zostałyśmy z Abby w salonie.
-Maja..?-zaczęła nieśmiało szatynka.
-Nom?-odpowiedziałam,szukając w kieszeni telefonu.
-Kochasz go...?-zesztywniałam,słysząc tę bezpośredniość.Nic nie odpowiedziałam,tylko gapiłam się w swoje buty,które nagle stały się nadzwyczaj interesujące.
-Maja...Nie wiedziałam..-najwyraźniej przyjęła moje milczenie jako odpowiedź twierdzącą.
-Sama nie zdawałam sobie z tego sprawy.-zaśmiałam się cicho.-Te słowa...Wyleciały ze mnie od tak,lecz gdy się później nad tym zastanowiłam to...tak...
Abby uśmiechnęła się przyjaźnie i przysunęła się bliżej,przytulając mnie do siebie.W tym momencie do pokoju weszli chłopcy,chowając do kieszeni...broń...
-Oj...-wyrwało mi się,zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Hm..ciekawe rzeczy trzymacie w domu.-mruknęła Abby,odsuwając się ode mnie lekko.
Justin trzymał w ręce jeszcze dwa inne pistolety,które chwilę później schował do bocznej kieszeni torby.
-No dobra.Teraz możemy iść.-powiedział szatyn,podnosząc bagaż i kierując się w stronę wyjścia z domu.
-A tak właściwie,to gdzie jedziemy...?-zapytałam niepewnie,bojąc się odpowiedzi,która za chwilę miała paść z ust szatyna.
-..Nie mam pojęcia.Byle jak najdalej od nich.-odrzekł,obdarzając mnie nikłym uśmiechem.
Poszłyśmy za nim,na końcu był Austin,który zamknął drzwi na klucz.Zajęliśmy miejsca w aucie,po czym Justin odpalił silnik i zjechał z podjazdu.Wahałam się,lecz w końcu znalazłam w sobie tyle odwagi,żeby zadać nurtujące mnie pytanie.
-Więc teraz...Chyba należą nam się jakieś wyjaśnienia,prawda?
Chłopcy wymienili między sobą znaczące spojrzenia,aż w końcu Justin zaczął swoją opowieść...
***
Czy mieliście kiedykolwiek chwilę zwątpienia ?
Moment,w którym nie widzieliście żadnego sensu w waszym dotychczasowym życiu.
Minutę,w której tysiące myśli przelatywało wam przez głowę,a żadna z nich nie była sensowna.
Godzinę,w której nie mogliście się na niczym skupić.
Dzień,w którym wszystko szło źle.
Miesiąc,w którym nie spotkało was nic dobrego.
Rok,który spędziliście na zamartwianiu się bez powodu.
A może uważacie,że całe wasze życie jest bezwartościowe i tak na prawdę nie prowadzi do niczego ?
Otóż mylicie się.
Życie każdego z nas składa się z etapów.Jedne są gorsze,a inne lepsze.
Wszystko jednak prowadzi do końca.
Wszystko prowadzi do śmierci.
Z każdym rokiem,miesiącem,dniem,godziną,minutą jesteśmy bliżej innego świata.
Świata,w którym wszystko wydaje się prostsze.
Sens życia każdego człowieka,to dożyć godnej śmierci.
Tak by się przynajmniej wydawało,lecz od każdej reguły są wyjątki.
Bo czasami śmierć jest zachowaniem godności...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Dodaję rozdział wcześniej,ponieważ wyjeżdżam na weekend do babci i nie miałabym czasu żeby go wstawić,a nie chciałam trzymać was w niepewności do poniedziałku.
Mam nadzieję,że rozdział choć trochę się podoba.
Dzisiaj,jak wracałam ze szkoły,obmyślałam dalszy ciąg wydarzeń opowiadania...
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Doceniam każde słowo,które napisaliście !
Jestem Wam niezmiernie wdzięczna !!!
Mam do Was sprawę :
http://www.youtube.com/watch?v=K-waFD74daw
ajcie,lajkujcie,komentujcie i przesyłajcie dalej !!!
(Tak gdyby coś,to jest moja klasa...xD)
Chciałam polecić super opowiadanie ! Fabuła zapowiada się bardzo ciekawie i nietypowo !!!
True love never dies
Zapewne słyszeliście już najnowszą piosenkę JB,ale nie mogłam się powstrzymać...
All that matters
Osobiście zakochałam się w tej piosence i cały czas ją nucę...
A oto teledysk do tej piosenki.(niestety jedyna dobra wersja jest bez dźwięku,więc musicie puścić sobie piosenkę osobno...)
All that matters-teledysk
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego !!!
Ps.Macie pytania ? Chętnie na nie odpowiem...ASK
Subskrybuj:
Posty (Atom)