czwartek, 17 października 2013

Rozdział 17...

ROZDZIAŁ 17:
***Oczami Justina***
Jechaliśmy już jakieś 30 minut,a ja w dalszym ciągu nie mogłem się na niczym skoncentrować.
Moja głowa świeciła pustkami.Nie miałem ułożonego żadnego planu.Nie wiedziałem co robić.
Jednak najgorszy z tego wszystkiego był fakt,że w dalszym ciągu nie miałem pojęcia,co ten psychol zrobił MOJEJ Mai.
Tak,mojej Mai...
Poruszała się normalnie,więc może nie doszło do najgorszego...
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk przychodzącego sms'a.
Wyciągnąłem z kieszeni jeansów telefon,po czym odblokowałem go i spojrzałem na wyświetlacz.
Serce podeszło mi do gardła,kiedy zorientowałem się,że wiadomość jest od Chrisa.
"Pożałujesz dnia,w którym się urodziłeś,Bieber.
Zajmiemy się wami i waszymi panienkami..."
Wpatrywałem się w treść wiadomości.Po chwili wyciągnąłem telefon w stronę Austina,aby również mógł przeczytać sms'a.
Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.Wpatrywał się tempo w wyświetlacz.Po chwili przeniósł swój wzrok na mnie,posyłając mi znaczące spojrzenie.
Lekko skinąłem głową w odpowiedzi.
Zjechałem na pobocze,zatrzymując się powoli.Nie wiedziałem,jak zareagują dziewczyny kiedy dowiedzą się,co planujemy,lecz nie było innego wyjścia...
Odwróciłem się w ich stronę i głośno wypuściłem powietrze.
-Wyjeżdżamy stąd.-powiedziałem wreszcie.-Daleko stąd...-dodałem,po czym spuściłem wzrok,widząc zakłopotany wyraz twarzy Mai.
***Oczami Mai***
-Ale jak to wyjeżdżamy? Dokąd,kiedy,na ile?-zapytałam,wybudzając się z mojego snu na jawie i patrząc tępo na Justina.
-Nie wiem.Gdziekolwiek.Nie mamy ani chwili do stracenia.-odparł Justin,odwracając się i wracając na drogę.Nacisnął pedał gazu tak,że wbiło mnie w siedzenie.Po paru minutach byliśmy przed moim domem.Zdziwiło mnie to nieco,lecz miałam zamiar wysłuchać co chce nam powiedzieć Justin,który właśnie odwracał się do nas.
-Majka,twoich rodziców nie ma,bo siedzą u Austina.Idźcie teraz do domu i zapakujcie najpotrzebniejsze rzeczy.Macie ten sam rozmiar,więc chyba nie będzie problemu...-popatrzył na Abby,a potem na mnie,a ja szybko zrozumiałam o co mu chodzi.
-Z tym na pewno nie,ale na ile? I w ogóle dlaczego?-spytałam szatyna,chcąc wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
Justin wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Austinem,po czym wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał go mnie.Na ekranie był sms od..Chrisa.Gdy go przeczytałam,moje oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
Czyli on już wiedział.Zorientował się,że chłopaki go wykiwali.
-Ale na ile?-zapytałam,kiedy miałam to wszystko jako tako poukładane w głowie.
-Przynajmniej tydzień...
-Tydzień !?!?!-razem z Abby spojrzałyśmy na nich jak na idiotów.-A co my mamy rodzicom powiedzieć? Dla waszej wiadomości mamy 15 lat,nie 19...
-Ja wolałbym mieć kłopoty ze starymi,niż zginąć...-powiedział Austin,patrząc na nas niepewnie.
Westchnęłam,zdając sobie sprawę,że chłopak ma świętą rację.Otworzyłam drzwi i wyszłam z auta,co zaraz po mnie uczyniła Abby.Z pośpiechem weszłyśmy do domu,od razu kierując się do mojego pokoju.Wyciągnęłam torbę i zsunęłam do niej rzeczy z półki.Moja przyjaciółka zajęła się rzeczami do higieny,czyli szczoteczka do zębów itp.Całe szczęście,Abby miała u mnie swoją półkę ze wszystkim.Po około 10 minutach zeszłyśmy do kuchni,skąd wzięłam kartkę i długopis.
"Drodzy rodzice...
Musiałyśmy z Abby wyjechać na jakiś czas.Nie bójcie się.Jesteśmy całe i bezpieczne(to się chyba zalicza do kłamstwa roku).Nie szukajcie nas.Jak będziemy mogły,wrócimy.Nie martwcie się.
Wasza córka,Maja."
Bałam się nawet pomyśleć,co zrobią moi rodzice,kiedy wrócę...jeśli wrócę...
Wyszłyśmy z domu,zamykając go na klucz.Chłopaki czekali na nas w samochodzie.Wsiadłyśmy pospiesznie i zamknęłyśmy za sobą drzwi.
-Wreszcie...-usłyszałam ciche westchnienie,które wydobyło się z ust Justina.
Posłałam mu "groźne" spojrzenie,lecz nie wyszło mi to najlepiej,ponieważ szatyn zaśmiał się pod nosem.
-10 minut to i tak nasz rekord.-mruknęłam,zakładając ręce na piersi i spuszczając głowę,niczym pięcioletnia dziewczynka.
-Nim się nie przejmujcie...-wtrącił się Austin.-Za każdym razem,kiedy mamy coś zaplanowane to albo zasypia,albo grzebie się jak jakaś panienka,która...
-Austin ! Kurwa ! Weź mnie nie jeszcze bardziej nie wkurzaj...-powiedział Justin,kręcąc głową z rozbawieniem.Po chwili spostrzegłam,że na jego ustach zaczyna pojawiać się ledwo widoczny,łobuzerski uśmieszek.
Odwrócił się do nas z udawaną powagą,zerkając ukradkiem na Austina.
-Drogie panie.Pragnę opowiedzieć wam historię mojego kumpla...-zaczął,uśmiechając się.
W jednej chwili z twarzy Austina zniknął uśmiech,który niemalże natychmiast zastąpiła obawa i pewnego rodzaju...niedowierzanie.
-Kontynuując,wróciliśmy pewnego razu z wypadu z kumplami ze szkoły i...-Justinowi przerwał brunet,zasłaniając mu usta dłonią.
-Nie,nie,nie...kurwa nie zrobisz mi tego...-odparł kręcąc przy tym głową.
-Chcesz się przekonać...?-na twarzy Justina znów zagościł łobuzerski uśmieszek.
Ten,który tak uwielbiałam...
-No więc przychodzę do niego i zastaję go w wannie,biorącego relaksującą kąpiel z bąbelkami,a jak zapytałem,co on odpierdziela,odparł,że musi się odprężyć...-Justin wyrzucił to z siebie na jednym tchu,za nim brutalnie przerwał mu Austin rzucając się na szatyna.
Chłopak wybiegł z samochodu,dławiąc się śmiechem.Po chwil znalazł się przy nim Austin.
Zaczęli się bić,ale oczywiście tak po przyjacielsku...
Zauważyłam,że pomiędzy chłopakami są takie same relacje,co pomiędzy mną a Abby.
Byli dla siebie jak bracia...
Gdy załatwili to "po męsku" wrócili do samochodu,śmiejąc się pod nosem.
-Nie wierzcie w ani jedno słowo tego debila...-prychnął Austin.
-Taak ? Teraz debila ?-droczył się z nim Justin.-Będziesz coś chciał....
Wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem,po raz nie wiem który już dzisiaj.
*
Parę minut później byliśmy już pod domem Justina.
-Moich starych nie ma.Zabrali dzieciaki i pojechali do dziadków.-oznajmił,parkując na podjeździe.
-No to my poczekamy...-powiedziałam po krótkim namyśle,nie chcąc się wpraszać.
-Nie ma mowy.-głos Justina na nowo stał się poważny.-Nie możecie zostać tu same.Jednak przy nas macie większe szanse na przeżycie...-po chwili jednak zorientował się,jak to zabrzmiało i spuścił głowę.
Nie mówiąc nic więcej,wyszliśmy z samochodu na podjazd przed domem chłopaka.Rozejrzałam się dookoła.Było tu naprawdę ładnie.
Dużo zieleni i idealnie pasujący do siebie styl dom oraz ogrodu.
-Zapraszam...-usłyszałyśmy cichy głos Justina.
Weszłyśmy do środka,zaraz za nami wszedł szatyn,zamykając drzwi.Pokierował nas na górę.Gdy znalazłyśmy się w jego pokoju,wygodnie rozsiadłam się na jego łóżku.Zauważyłam kątem oka,że Justin przypatruje mi się w skupieniu.Byłam ciekawa o czym pomyślał,widząc mnie rozłożoną na jego łóżku,lecz szybko odgoniłam od siebie te myśli.
Abby wyszła z Austinem udając się do jego pokoju.
Zostaliśmy z Justinem sami,nie wiem dlaczego,ale czułam lekkie skrępowanie.
Może to dlatego,że w końcu przyznałam się,że go kocham...
Sama nie wiem...
Zwłaszcza,że nie należę do osób nieśmiałych.
-Byłbym zapomniał !-moje przemyślenia przerwał głos szatyna.
Zdezorientowana popatrzyłam na niego,posyłając pytające spojrzenie.
-No booo...-przeciągnął drugi wyraz,spoglądając na mnie.-Dałabyś mi swój numer telefonu ?-zapytał,robiąc słodkie oczka,którym-nawet jakbym chciała-nie potrafiłabym się oprzeć.
Zaśmiałam się cicho,po czym wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopaka,czekając,aż da mi swoją komórkę.
Justin niemal natychmiast zorientował się,o co mi chodzi i wyciągnął z kieszeni jeansów telefon.Podał mi go i wrócił do wcześniejszej czynności.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać...
Czy Justin jest osobą,która na tapecie ma nagie panienki ?
Nie wiem...ale ma 19 lat,więc nie powinno to być dla mnie zaskoczeniem...
Nacisnęłam jeden z przycisków,zdając sobie sprawę,że miał włączoną blokadę ekranu.
-Emm...Justin ?-powiedziałam machając przed nim telefonem.Chłopak odwrócił się w moim kierunku i od razu zorientował się,w czym rzecz.
-Rok urodzenia.-powiedział krótko.
-Ale czyj ?-spytałam,nadal nie wiedząc jaką kombinację cyfr mam wpisać w okienko.
-Twój...-posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech,a mnie momentalnie zatkało.
Gdybym stała,mogłabym poczuć,że kolana się pode mną uginają,lecz zważając na to,że leżałam na jego łóżku,zaoszczędziłam mu widoku mojego upadku...
Mój rok urodzenia ? Naprawdę ?!
Niepewnie wpisałam 1998.Rzeczywiście,telefon został odblokowany.Uśmiechnęłam się lekko,tak aby chłopak nie mógł teg zobaczyć.
Moje wszelkie "obawy" co do nagich dziewczyn na tapecie zostały w jednej chwili rozwiane,gdy zobaczyłam Justina trzymającego na kolanach swoje rodzeństwo.
Wyglądali razem tak niesamowicie słodko,że na moje usta ponownie wkradł się uśmiech.Tym razem nie uciekł on uwadze Justina.
Usiadł koło mnie,przysuwając się blisko.
-To jest Jazzy.-powiedział,wskazując na dziewczynkę w różowej sukience.-A to Jaxon.-przeniosłam swój wzrok na chłopca.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić,że są rodzeństwem.
-Ślicznie razem wyglądacie...-westchnęłam,jeszcze raz spoglądając na zdjęcie.
Chłopak nie odpowiedział,tylko znów posłał mi swój cudowny uśmiech.
Zapisałam Justinowi swój numer,po czym nacisnęłam "zapisz" i oddałam telefon właścicielowi.
Szatyn podszedł do szafy,kończąc pakowanie swoich ubrań do torby sportowej.Zauważyłam na niej logo jakiejś drużyny.
-Ym...Justin ?-znowu przerwałam mu pakowanie,ale moja ciekawość wzięła górę.-Trenujesz coś ?-spytałam,wskazując na torbę.
Chłopak powędrował wzrokiem w tym samym miejscu.
-Aa...tak.Kickboxing...-odparł po chwili.
Uśmiechnęłam się do siebie samej,właściwie to nie wiem z jakiego powodu.
-Nie ma żadnych przeszkód,żebyś trenowała ze mną...-uniósł brwi,prawdopodobnie czekając na moją odpowiedź.
-Mogę ?-spytałam,niedowierzając.
-Oczywiście ! Po wakacjach zabieram cię na trening...-odparł wesoło,ponownie wracając do pakowania.
Chciałam jeszcze dodać,że jeśli w ogóle przeżyję te wakacje,lecz w porę ugryzłam się w język.
Pierwszy raz miałam okazję dokładnie przyjrzeć się Justinowi...
Miał niesamowite wyczucie stylu.Czarne jeansy zwisały na jego biodrach,a koszulka z krótkim rękawem idealnie opinała się na jego mięśniach.
Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.Wtedy taż zwróciłam uwagę na jego wielkie mięśnie,ale cóż się dziwić...Nie dało się odciągnąć wzroku.
-Zrób zdjęcie,kotku.Będzie na dłużej...-z zamyśleń wyrwał mnie głos Justina.Natychmiast spuściłam głowę,zasłaniając twarz swoimi włosami.Chłopak zaśmiał się cicho,co lekko mnie zirytowało.
Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę,rzucając nią prosto w tyłek szatyna.
Zamarł w miejscu,powoli odwracając się w moją stronę.Na jego twarzy widniał łobuzerski uśmiech.
Już wtedy wiedziałam,że nie skończy się to dla mnie dobrze.Chłopak zaczął iść w moim kierunku.
-Powiedz przepraszam,skarbie...-dosadnie powiedział każde z tych słów,a jego uśmiech rósł z każdym krokiem w moim kierunku.
-Ani mi się śni !-wykrzyknęłam,wypinając mu język.
Chłopak był coraz bliżej łóżka.Chciałam szybko przejść na drugą stronę,lecz poczułam parę silnych rąk,oplatających moją drobną talię.
Szatyn przyciągnął mnie do siebie zdecydowanie,lecz delikatnie zarazem.Jego dłonie spotkały się z nagą skórą na moim brzuchu,przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze.
Chłopak ułożył mnie na swoim łóżku,zajmując miejsce nade mną.Przyparł do mnie całym swoim ciałem.
Po chwili poczułam,że szatyn zaczyna mnie łaskotać.
O nie ! Nie znoszę łaskotek !
Leżeliśmy na łóżku i śmialiśmy się wniebogłosy.
Ja,bo Justin przeraźliwie mnie łaskotał,a on,ponieważ sprawiało mu to ogromną przyjemność...
Sadysta...
Nie mogłam złapać oddechu,przez kolejne fale śmiechu.
-Złaź ze mnie!-krzyknęłam przez śmiech.-Nie jesteś taki leciutki,jak ci się wydaje!
-Więc przeproś!-wydarł się i zaczął pocierać swoim nosem o moją szyję,czym doprowadził mnie do jeszcze większego napadu śmiechu.
Próbowałam go z siebie zrzucić,lub wyślizgnąć się jakoś spod niego,lecz był zbyt silny.
Nie miałam żadnych szans...
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i stanęli w nich nasi zdezorientowani przyjaciele.
-No to jesteśmy już got...- Austin urwał,spoglądając na nas z rozbawieniem.-Nie no,nie chcieliśmy wam przeszkadzać...
-Złaź ze mnie Bieber!-wykrzyczałam,zdając sobie sprawę,jak dwuznacznie musiało to wyglądać.
-A przeprosisz?-spytał chytrze.
-Za żadne skarby !
-Jesteś tego taka pewna ?-spytał,a ja poczułam jego dłonie,na swojej talii.
Nie chciałam kolejnych łaskotek,więc musiałam mu niestety ulec.
-Dobra...Przepraszam.-powiedziałam najciszej jak potrafiłam,z lekkim śmieszkiem.
-Co powiedziałaś ?-udawał głupiego.-Bo jakoś nie usłyszałem...-wyszczerzył swoje idealnie proste zęby.
-Przepraszam.-warknęłam rozbawiona,spychając go z siebie.-Chociaż nie wiem za co...-dodałam szeptem tak,aby mnie nie usłyszał,jednak nie udało mi się to.
Chłopak ponownie objął mnie w pasie i przyciągnął maksymalnie blisko siebie.
Tym razem jednak miałam plan.
Załatwię go jego własną bronią.
Zaczęłam łaskotać Justina,który po chwili uwolnił mnie ze swojego żelaznego uścisku.
Kiedy myślałam,że to już koniec,poczułam,że szatyn klepnął mnie w tyłek.
-Dokończymy to później,kochanie.-posłał mi łobuzerski uśmiech,wstając i prostując swoje ubrania.
Wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę,z szeroko otwartymi oczami,po czym prychnęłam pod nosem.
-W twoich snach...-zatrzepotałam rzęsami i zarzuciłam swoimi długimi włosami,kierując się w stronę mojej przyjaciółki.
-Ale serio.Nie przerywajcie sobie.My z Abby poczekamy na dole,prawda?-nie dawał za wygraną,obejmując ramieniem dziewczynę.
-No jasne.-odparła szybko z rozbawieniem wyczuwalnym w jej głosie.
Myślałam,że chociaż ona mi pomorze,a tu proszę...Wszyscy przeciwko mnie...
-No co was tak śmieszy..?-spojrzałam na nich,a po chwili sama wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
Justin skończył pakowanie torby,po czym chwycił ją i skierował się w stronę drzwi,puszczając mi przy tym oczko.Wywróciłam oczami,kierując się za nim.Zeszliśmy na dół.Justin zostawił na blacie kartkę,informując swoich rodziców,że musi na jakiś czas wyjechać.Jemu było łatwiej.Był pełnoletni i teoretycznie w każdej chwili mógł się wyprowadzić...
Znowu pomyślałam o rodzicach,którzy prawdopodobnie zabiją mnie gołymi rękoma,gdy wrócę...
No właśnie...Jeśli wrócę...
-Poczekacie tu chwilę? Musimy jeszcze iść na sekundę do piwnicy.-zapytał Justin,drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
-Tak jasne.-odpowiedziałam bez najmniejszego zastanowienia.
Chłopcy zniknęli za drzwiami,a my zostałyśmy z Abby w salonie.
-Maja..?-zaczęła nieśmiało szatynka.
-Nom?-odpowiedziałam,szukając w kieszeni telefonu.
-Kochasz go...?-zesztywniałam,słysząc tę bezpośredniość.Nic nie odpowiedziałam,tylko gapiłam się w swoje buty,które nagle stały się nadzwyczaj interesujące.
-Maja...Nie wiedziałam..-najwyraźniej przyjęła moje milczenie jako odpowiedź twierdzącą.
-Sama nie zdawałam sobie z tego sprawy.-zaśmiałam się cicho.-Te słowa...Wyleciały ze mnie od tak,lecz gdy się później nad tym zastanowiłam to...tak...
Abby uśmiechnęła się przyjaźnie i przysunęła się bliżej,przytulając mnie do siebie.W tym momencie do pokoju weszli chłopcy,chowając do kieszeni...broń...
-Oj...-wyrwało mi się,zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Hm..ciekawe rzeczy trzymacie w domu.-mruknęła Abby,odsuwając się ode mnie lekko.
Justin trzymał w ręce jeszcze dwa inne pistolety,które chwilę później schował do bocznej kieszeni torby.
-No dobra.Teraz możemy iść.-powiedział szatyn,podnosząc bagaż i kierując się w stronę wyjścia z domu.
-A tak właściwie,to gdzie jedziemy...?-zapytałam niepewnie,bojąc się odpowiedzi,która za chwilę miała paść z ust szatyna.
-..Nie mam pojęcia.Byle jak najdalej od nich.-odrzekł,obdarzając mnie nikłym uśmiechem.
Poszłyśmy za nim,na końcu był Austin,który zamknął drzwi na klucz.Zajęliśmy miejsca w aucie,po czym Justin odpalił silnik i zjechał z podjazdu.Wahałam się,lecz w końcu znalazłam w sobie tyle odwagi,żeby zadać nurtujące mnie pytanie.
-Więc teraz...Chyba należą nam się jakieś wyjaśnienia,prawda?
Chłopcy wymienili między sobą znaczące spojrzenia,aż w końcu Justin zaczął swoją opowieść...
***
Czy mieliście kiedykolwiek chwilę zwątpienia ?
Moment,w którym nie widzieliście żadnego sensu w waszym dotychczasowym życiu.
Minutę,w której tysiące myśli przelatywało wam przez głowę,a żadna z nich nie była sensowna.
Godzinę,w której nie mogliście się na niczym skupić.
Dzień,w którym wszystko szło źle.
Miesiąc,w którym nie spotkało was nic dobrego.
Rok,który spędziliście na zamartwianiu się bez powodu.
A może uważacie,że całe wasze życie jest bezwartościowe i tak na prawdę nie prowadzi do niczego ?
Otóż mylicie się.
Życie każdego z nas składa się z etapów.Jedne są gorsze,a inne lepsze.
Wszystko jednak prowadzi do końca.
Wszystko prowadzi do śmierci.
Z każdym rokiem,miesiącem,dniem,godziną,minutą jesteśmy bliżej innego świata.
Świata,w którym wszystko wydaje się prostsze.
Sens życia każdego człowieka,to dożyć godnej śmierci.
Tak by się przynajmniej wydawało,lecz od każdej reguły są wyjątki.
Bo czasami śmierć jest zachowaniem godności...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Dodaję rozdział wcześniej,ponieważ wyjeżdżam na weekend do babci i nie miałabym czasu żeby go wstawić,a nie chciałam trzymać was w niepewności do poniedziałku.
Mam nadzieję,że rozdział choć trochę się podoba.
Dzisiaj,jak wracałam ze szkoły,obmyślałam dalszy ciąg wydarzeń opowiadania...
Dziękuję za wszystkie komentarze ! Doceniam każde słowo,które napisaliście !
Jestem Wam niezmiernie wdzięczna !!!
Mam do Was sprawę :
http://www.youtube.com/watch?v=K-waFD74daw
ajcie,lajkujcie,komentujcie i przesyłajcie dalej !!!
(Tak gdyby coś,to jest moja klasa...xD)
Chciałam polecić super opowiadanie ! Fabuła zapowiada się bardzo ciekawie i nietypowo !!!
True love never dies
Zapewne słyszeliście już najnowszą piosenkę JB,ale nie mogłam się powstrzymać...
All that matters
Osobiście zakochałam się w tej piosence i cały czas ją nucę...
A oto teledysk do tej piosenki.(niestety jedyna dobra wersja jest bez dźwięku,więc musicie puścić sobie piosenkę osobno...)
All that matters-teledysk
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham Was i do następnego !!!
Ps.Macie pytania ? Chętnie na nie odpowiem...ASK





9 komentarzy:

  1. Kocham ! Kocham ! Kocham ! Tak cudownie piszesz :*
    uwielbiam Justina i Maję - wspaniała para
    przypominają mi trochę mój związek *.*
    czekam już na następny :D
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG. Cudowny!
    Justin jest taki słodki! <3
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto bylo czekac ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku czemu znowu w takim momencie przerwałaś ? xd
    jejciu jacy oni są słodcy i wspaniali ♥
    wszystko jest tak perfekcyjnie napisaneee!!! Naprawdę zrobiłaś duże postępy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. EJ .KOCHAM TOO !
    Czekam na nn < 33

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste <3 Czekam z niecierpliwością nn :* + Zapraszam do mnie http://bigandcenturylove.blogspot.com/ byłoby mi miło jak byś zostawiła komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham .!! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału .. <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnyyy <33 ;**

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...