Rozdział 20...
Ja na prawdę nie chcę się budzić z tego snu.Pomimo że w początkowej części był koszmarem,teraz staje się największym marzeniem.
Zamrugałam kilka razy oczami.
Nic się nie rozmyło,nic nie zniknęło.
Czy to oznacza,że to jednak nie sen ...?
Justin niepewnie podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.Widziałam w nich zmartwienie,ból,troskę,lecz również...miłość.
On to powiedział szczerze...
Powoli zaczął do mnie docierać sens wypowiedzianych przez niego słów.
On mnie kocha...
Biorąc pod uwagę fakt,że było już po północy,mogę śmiało stwierdzić,że to najlepszy dzień w moim życiu.
Niewiele myśląc objęłam dłońmi twarz szatyna i przybliżyłam się do niego,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem.Na początku muskaliśmy delikatnie swoje wargi.Z czasem jednak,pocałunek przerodził się w namiętną walkę.Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze,prosząc o dostęp.Już po chwili nasze języki tańczyły w miłosnym tańcu.Żadne nie chciało ustąpić drugiemu.Obydwoje pragnęliśmy być liderami.Podniosłam ręce na wysokość jego głowy,wplątując je w jego włosy.Chłopak jęknął cicho w moje usta,wywołując u mnie triumfalny uśmiech.Szatyn wsunął swoje ręce pod moją kamizelkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przez całe ciało przeszły mnie niesamowicie przyjemne dreszcze.Tym razem to on uśmiechnął się triumfalnie.Z każdą sekundą pogłębialiśmy nasz pocałunek.Powoli zmieniał się ze zwykłego połączenia ust w jedność,na wzajemne przekazywanie uczuć i emocji.Justin okazywał mi miłość,troskę i poczucie bezpieczeństwa.Natomiast ja chciałam mu pokazać wdzięczność,zaufanie i oczywiście moją miłość do niego.
Wszystko to,czego nie da się przekazać słowami.
Byliśmy ze sobą maksymalnie blisko.I fizycznie i psychicznie.To było jak rozmowa : również z użyciem ust,lecz jednak bez słów.
To był język miłości.
Naszej miłości.
Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać chociażby na chwilę.Jakbyśmy bali się,że czar pryśnie i znów wróci szara rzeczywistość.
Nasze usta tańczyły ze sobą w idealnej synchronizacji.Były takie same.
Dokładnie.
Jakby stworzone właśnie dla siebie.
Nikogo innego.
Naraz usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi,a do pokoju wszedł Austin.
-Kurwa.-mruknął.-Nauczcie się zamykać drzwi...
-A ty pukać,kretynie...-zaśmiał się Justin,rzucając w niego poduszką.
Przypomniało mi się,że nadal siedzę na szatynie,więc zwinnym ruchem zsunęłam się z niego na łóżko.
-Ależ nie przeszkadzajcie sobie.Już mnie tu nie ma.-Austin wyszczerzył do nas swoje białe ząbki.
-Jakoś nadal tu jesteś.-rzucił lekko podirytowany Justin z lekkim uśmieszkiem.
Austin wypiął mu język,obrywając za to kolejną poduszką.Brunet podszedł do miejsca w której leżały torby i ukucnął przy nich.
-Majka,gdzie schowałaś kosmetyczkę Abby ?-zapytał,odwracając się w kierunku łóżka.
-Ymm...w głównej kieszeni,na wierzchu.-odparłam,po krótkim czasie.
Chłopak rozsunął zamek od mojej torby i wyjął z niej kosmetyczkę.Posłał nam jeszcze łobuzerski uśmieszek i poruszył zabawnie brwiami,udając się w stronę drzwi.
-I może jednak zamknijcie się na klucz...-zasugerował.
Tym razem to ja rzuciłam w niego poduszką.
-Dobra,dobra.Rozumiem,że chcecie zostać sami,ale spokojnie...-odparł rozbawiony.
-Austin !!!-krzyknęliśmy razem.
-Spoko,już daję wam trochę prywatności...-powiedział i niemal natychmiast opuścił pomieszczenie,aby nie oberwać kolejną poduszką.
Justin opadł na łóżko,łapiąc jedyną pozostałą poduszkę i zakrywając nią sobie twarz.Zaśmiałam się cicho,zabierając ją.
-Nie wiem,jakim cudem ja z nim wytrzymywałem i wytrzymuję dalej...-westchnął cicho.
Zauważyłam w spodniach chłopaka lekkie wybrzuszenie.
Majka ! I co ty najlepszego narobiłaś...
-Widzisz,maleńka.Właśnie tak na mnie działasz...-rzekł rozbawiony moją reakcją.
Spuściłam głowę,zasłaniając twarz włosami.Poczułam ciepłą dłoń Justina na moim policzku.Uniósł moją głowę tak,że patrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie ma się czego wstydzić...-szepnął mi do ucha,po czym krótko,lecz czule musnął moje wargi.
-W takim razie ja idę do łazienki.-powiedziałam lekko speszona.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym lekko klepnął mnie w tyłek,gdy schodziłam z łóżka.
Posłałam mu piorunujące,lecz rozbawione spojrzenie.Justin wyszczerzył do mnie rządek swoich białych ząbków.Pokręciłam z uśmiechem głową,podchodząc do swojej torby.
-O fuck...-zaklęłam pod nosem,łapiąc się za czoło.
-Wow ! Drugie przekleństwo z ust Majki ! To cud !-Justin posłał mi łobuzerski uśmiech.
Właściwie to nawet go nie słuchałam.Miałam poważniejszy problem...
Uklęknęłam przed moją torbą,rozpinając w niej zamek i pospiesznie przeszukując swoje ubrania.
-Emm...stało się coś...?-zapytał szatyn,widząc moje chwilowe rozkojarzenie.
Zapięłam torbę i usiadłam koło niej,patrząc w punkt przed siebie z miną pięciolatki.
-Mam problem...-zaczęłam powoli.
-Wiesz...-powiedział nieśmiało.-Jak masz okres,to mogę z tobą pojechać do jakiegoś sklepu,żeby...-przerwałam mu,wybuchając śmiechem.
Widać,że chłopak uważał na biologii.
-Nie...-odparłam,nadal lekko się śmiejąc.-Nie w tym rzecz.
Chłopak podniósł do góry brwi,dając mi do zrozumienia,że czeka na kontynuację.
-No bo...-tym razem to ja zaczęłam nieśmiało.-Ogólnie w domu zawsze śpię tylko w koszulce i jakoś tak z przyzwyczajenia...-mówiłam szybko.Plątał mi się język,lecz nie mogłam nic na to poradzić.-Zresztą,myślałam,że będę spać z Abby i...
Moją niekończącą się opowieść,przerwały gorące wargi,napierające na moje z ogromną siłą.Przez tę całą paplaninę,nie zorientowałam się,że zaczęłam chodzić po pokoju.Chłopak wykorzystał moją chwilową nieuwagę.Przyparł mnie do ściany,całując namiętnie.
Wydarzenia sprzed paru godzin pojawiły się w mojej głowie,lecz udało mi się ich pozbyć.Nie chciałam zniszczyć tej magicznej dla nas chwili.
Ręce Justina spoczywały po obu stronach mojej głowy,a moje znajdowały się na jego karku.
Ten pocałunek był całkiem inny niż poprzedni.
Tamten charakteryzował się niesamowitą delikatnością i miłością.Ten był dużo bardziej namiętny i w pewnym stopniu...agresywny.
I wcale mi to nie przeszkadzało...
Po chwili szatyn oderwał swoje wargi od moich,oddychając nierówno.
-No to przebieraj się w tę swoją piżamkę...-mruknął mi do ucha swoim niskim,zachrypniętym głosem.
Po moim ciele kolejny raz przeszły dreszcze.Wpatrywaliśmy się przez chwilę w swoje oczy,starając się wyczytać wszystkie emocje,jak z otwartej księgi.
Wyswobodziłam się z "pułapki" ramion Justina i ponownie ukucnęłam przy torbie.Wyjęłam z niej kosmetyczkę,luźną bokserkę i czystą,koronkową bieliznę
Co ja poradzę,że nosiłam tylko taką...
Kątem oka zauważyłam,że Justin oblizał wargi,spoglądając na mnie.Zarumieniłam się,lecz zanim zdążyłby to zobaczyć,zamknęłam się w hotelowej łazience.Zamknęłam drzwi na klucz,po czym podeszłam do umywalki i oparłam się o nią.Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
I co widziałam...?
Pomimo ostatnich wydarzeń,zobaczyłam najszczęśliwszą osobę na świecie.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.Powoli przeniosłam prawą dłoń w kierunku swoich ust.Przejechałam po nich opuszkami palców,przypominając sobie gorące wargi Justina,które w połączeniu z moim tworzyły jedność.
Piękną jedność...
Idealną całość...
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic,odkręcając wodę.Zimny strumień oblał moje ciało,ochładzając je nieco.Potrzebowałam ukojenia.
Jednak nic nie równało się z dotykiem Justina...
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,tępo wpatrując się w sufit.
Powiedziałem to...
Przyznałem,że jestem w niej zakochany...
Nigdy wcześniej nie darzyłem uczuciem żadnej dziewczyny.Od dłuższego czasu nie mogłem przestać o niej myśleć.Ona,jej uśmiech,jej oczy,jej głos,jej...ciało...Na niczym innym nie mogłem się skupić.Każda,nawet najdrobniejsza czynność zabierała mi dwa razy więcej uwagi niż zwykle.
A wiecie dlaczego nie powiedziałem tego wcześniej...?
Bo się bałem...
Bałem się piętnastolatki...Bałem się odrzucenia...
Słyszałem o tych wszystkich "sercach złamanych na pół",ale zawsze uważałem to za bzdury.
Do czasu aż poznałem Maję...Nie chciałem przeżywać zawodów miłosnych.
Brrr...Strasznie to brzmi.
Zwłaszcza,że ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej,najukochańszej Majeczki...
Tak,zmieniam się w mięczaka,ale nic na to nie poradzę.Ona tak na mnie działa...
Słyszałem krople wody uderzające o szklane drzwi prysznica.Ten dźwięk był w pewien sposób relaksujący...
Moment w którym zobaczyłem Maję w tej piwnicy jest nie do opisania.Świadomość,że równie dobrze Chris mógł ją zabić,nie czekając na nic,nie dawała mi spokoju.
Ale nie to było najgorsze...
On ją dotykał...
Kurwa ! On prawie ją zgwałcił !
Nie wiem,co bym mu zrobił,lecz byłoby to synonimem największego cierpienia.
Ona jest taka młoda,taka bezbronna,taka...cudowna.
Ona na to nie zasługuje,a ja zrobię wszystko,żeby ją ochronić.
Oddałbym za nią własne życie,nie zastanawiając się ani sekundy.
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi.Przeniosłem wzrok na Maję,która właśnie wyszła z łazienki i...
Moje źrenice powiększone były dwukrotnie.Nie mogłem oderwać od niej wzroku.Miała na sobie zwykłą luźną bokserkę kończącą się zaraz za pępkiem i do tego jasnoróżową,koronkową bieliznę.Jej nogi były smukłe i przepięknie opalone.Burza gęstych blond włosów opadała na jej ramiona.
Wyglądała jak najpiękniejszy anioł...
Poprawiłem się na łóżku,czując,jak mój "kolega" zaczyna wariować.
Nie mogłem nic na to poradzić.Ona była zbyt piękna...
Dziewczyna podeszła do swojej torby i nachyliła się nad nią,aby schować kosmetyczkę.Mój wzrok automatycznie wylądował na jej tyłku.
O kurwa ! Nie wiem jak ja wytrzymam z nią całą noc.
Ona nawet nie wie,jak na mnie działa...
Z cudem utrzymywałem nad sobą kontrolę.
Wstałem z łóżka i wyjąłem z torby czystą parę bokserek,kierując się z nimi do łazienki.Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami.
-Ja pierdole...-wyszeptałem cicho,po czym zdjąłem z siebie ubrania i wskoczyłem pod strumień gorącej wody.
Po dziesięciu minutach byłem już odświeżony.Otworzyłem po cichu drzwi od łazienki,nie chcąc obudzić mojego anioła.Zważając na to,że jest 4:00,nie zdziwiłbym się,gdyby zasnęła podczas mojej chwilowej nieobecności.Rozejrzałem się po pokoju,lecz nigdzie nie znalazłem blondynki.Nagle poczułem na swojej gołej skórze podmuch rześkiego,porannego powietrza.Odwróciłem się w kierunku drzwi na taras.
Stała tam.Oparta o balustradę.Jej włosy przepięknie mieniły się w słabym świetle księżyca.
Podszedłem do niej najciszej jak umiałem.Gdy znalazłem się wystarczająco blisko,objąłem jej wąską talię,wkładając ręce pod jej koszulkę.Dziewczyna zadrżała,lecz kiedy zorientowała się,że to ja,jej mięśnie się rozluźniły.Oparłem brodę w zagięciu jej szyi,napawając się cudownym zapachem.
-Kocham cię...-wyszeptałem jej do ucha.
Przeniosłem swoje usta na jej szyję i zacząłem składać na niej mokre pocałunki.Blondynka odwróciła się,stając do mnie przodem.
-Ja ciebie też...-odparła szeptem,posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
I tyle mi wystarczyło.
Złapałem jej twarz w dłonie i przywarłem do warg dziewczyny.Muskałem je delikatnie,czując,jak Maja odwzajemnia mój pocałunek.Wplątała dłonie w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki,przez co jęknąłem cicho w jej usta.Przejechałem językiem po jej dolnej wardze.Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Między nami nie było żadnej,nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała dociśnięte były do siebie,jakby żegnały się raz,na zawsze.
My jednak dopiero się witaliśmy.
Ja poznawałem ją,a ona mnie.
Przeniosłem swoje dłonie na jej uda.Po chwili podniosłem jej drobne ciało,sadzając ją na balustradzie.Ułożyłem ręce na jej idealnych biodrach,przytrzymując ją,aby nie spadła.
Jednak ani na chwilę nie przerwaliśmy pocałunku.Nasze języki walczyły ze sobą,żadne z nas nie chciało ustąpić.Delikatnie rysowałem palcami okręgi na jej talii pod koszulką.Miała tak idealnie gładką skórę...
W tej chwili czułem się na prawdę szczęśliwy.Nie liczyło się nic,poza moją ukochaną Mają.Nawet nie wiem,kiedy tak się zmieniłem.Byłem raczej typem chłopaka dla którego liczyły się imprezy i dobra zabawa.Nie pomyślałbym wtedy,że zakocham się w piętnastolatce.
Chociaż właściwie,nie mogę nazwać tego zwykłym zakochaniem.To było coś o wiele,wiele większego,silniejszego.Więź,która utworzyła się między nami,wydaje się być niezniszczalna,pomimo tak krótkiego czasu.
Oderwaliśmy od siebie nasze spragnione usta,patrząc sobie w oczy.Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego,że były takie same,jak moje.
Ten sam odcień brązu,ten sam kształt.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.-wyszeptałem,zapatrzony w jej idealne rysy twarzy.
Maja spuściła wzrok,na dźwięk mojego komplementu.Zaśmiałem się cicho pod nosem.Jedną rękę umieściłem na jej plecach,a drugą wsunąłem pod kolana,podnosząc ją po chwili.Wniosłem moją księżniczkę do pokoju i delikatnie ułożyłem na łóżku.
-Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.-mruknęła cicho blondynka,ziewając.Po chwili obróciła się na drugi bok,przykrywając swoje idealne ciało lekką kołdrą.Wsunąłem się na miejsce obok niej.Objąłem ramionami jej drobną talię,przysuwając ją do siebie maksymalnie blisko.Nasze ciała złączone były ze sobą,a tak dokładniej,jej tyłek stykał się z moim kroczem.
Cóż mogę powiedzieć...
Cholernie mi się to podobało...I nic na to nie poradzę...
-Dobranoc,maleńka.-szepnąłem jej do ucha,po czym pocałowałem w policzek.Nie otrzymałem jednak odpowiedzi,więc podniosłem się na łokciu i spojrzałem na dziewczynę.
Spała jak aniołek...
Zaśmiałem się cicho.Na prawdę musiała być zmęczona...Wyglądała tak słodko kiedy spała.Zresztą,ona zawsze wygląda słodko...Jak taka żywa lalka,tyle że w stu procentach naturalna.
-Gdybyś tylko wiedziała,jak bardzo cię kocham...-wyszeptałem,po czym położyłem głowę na poduszce,wśród jej włosów,napawając się jej cudownym zapachem.
***Oczami Mai***
Szłam opustoszałą,leśną drogą.Wybiła północ.Słyszałam jedynie szelest kroków.
Nie moich kroków...
Nie zatrzymywałam się.Chciałam uciec z tego miejsca,lecz przyszłam tu,ponieważ musiałam wszystko przemyśleć.
Nie wierzyłam w ani jedno słowo,wypowiedziane do mnie parę godzin temu.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.Odwróciłam się gwałtownie,stając twarzą w twarz z nieznajomym.
-To wszystko prawda...-powiedział chłopak.-Musisz się z tym pogodzić...
Niekontrolowanie zaczęłam kręcić głową.Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
-Musisz żyć dalej,jakby nic się nie wydarzyło.-znowu odezwał się nieznajomy.
-Nie !-krzyknęłam z desperacją wyczuwalną w moim głosie.
-Przykro mi.Nic nie poradzisz na to,że...
Obudziłam się gwałtownie,cała zlana potem.Usiadłam prosto na łóżku,wparując się w martwy punkt przede mną.
Kolejny niewyjaśniony koszmar...
-Co się stało...-usłyszałam zaspany,jak i zaniepokojony głos Justina.
Nie odrywając wzroku od ściany,przyłożyłam swoją dłoń do czoła,starając się jakoś uspokoić.
-Kolejny koszmar...-szepnęłam do chłopaka.
Poczułam jego ramiona,oplatające mnie w talii.
-Chcesz o tym opowiedzieć...?-zapytał,zmartwiony.
Pokręciłam przecząco głową.Jego usta zetknęły się z moją szyją.Zaczął składać na niej delikatne pocałunki,uspakajając mnie tym samym.Przechyliłam lekko głowę,dając mu większy dostęp.Chłopak muskał moją skórę,przez co jęknęłam cicho.Ułożył mnie z powrotem na łóżku,zawisając nade mną.Swoje pocałunki przeniósł na moją szczękę,całkowicie mnie tym rozluźniając.
-Ilu miałaś chłopaków ?-spytał niespodziewanie.
-Żadnego.-odparłam.Nie wiedziałam,czy to powód do dumy,czy do wstydu.Jednego byłam pewna-nie zamierzałam kłamać.
Justin patrzył mi głęboko w oczy,jakby starał się wyczytać z nich wszystkie emocje.
-Mogę być tym pierwszym..i jedynym...?-zapytał niepewnie,nie odrywając ode mnie wzroku.
Poczułam,że w moim brzuchu wybucha stado motyli.Sposób,w jaki on wypowiedział te słowa był taki...magiczny.Nie potrafię znaleźć innego określenia.
Powoli pokiwałam twierdząco głową,z rosnącym uśmiechem na ustach.Szatyn nie czekał dłużej.Niemalże natychmiast jego ciepłe wargi znalazły się na moich.Całował mnie z niesamowitą pasją i oddaniem,lecz również mocno i stanowczo.Oddawałam jego pocałunki z przyjemnością.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy moich rodziców,a dokładniej ich miny,kiedy dowiedzieliby się,co teraz robi ich mała,kochana córeczka.
Chyba nie pochwalali by tego,że pół naga,leżę pod kilka lat starszym chłopakiem i namiętnie go całuję...
No ale cóż,będą musieli się z tym pogodzić.
A dlaczego ?
Ponieważ Justin oficjalnie jest MÓJ,a ja JEGO.
I nikt tego nie zepsuje...
Zaśmiałam się cicho,nie przerywając pocałunku.Justin podparł się na łokciach,patrząc prosto w moje oczy.
-Co cię tak śmieszy...?-mruknął,składając szybki pocałunek na moich ustach.
-Moi rodzice...-odpowiedziałam szczerze,lekko wzruszając ramionami.
-Myślisz,że będą robić problemy..?-zapytał,podnosząc jedną brew do góry.
-Oj tak...-przytaknęłam niechętnie.
Na ustach chłopaka pojawił się jego sławny,łobuzerski uśmiech,a ja zastanawiałam się,jakie myśli przewijają się w tej jego pięknej główce.
Poczułam,że Justin przywarł do mnie całym swoim ciałem.Mogłam również wyczuć wybrzuszenie w jego bokserkach...
Dobrze wiedzieć,że tak na niego działam...Może mi się to kiedyś przydać...
-Pokażemy im,na co nas stać...-warknął mi do ucha,przez co na moich ustach niekontrolowanie zagościł lekki uśmieszek.
Chłopak wsunął swoje ręce pod moją koszulkę,muskając wargami skórę na moim dekolcie.
Aż trudno uwierzyć,że robię to wszystko,zważając na fakt,że nigdy nie miałam chłopaka.
W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się z impetem,a w progu stanął Austin.
-Kurwa ! Znowu to samo.Wy nigdy nie skończycie ?-warknął pod nosem.-Mówiłem,żebyście się zamykali.
-Nie stary.Tego ci nie podaruję.-mruknął Justin z wyraźnym rozgoryczeniem w głosie.
-Chris...-szatynowi wystarczyło to jedno słowo,aby całkowicie oprzytomnieć.
Szybko,lecz ostrożnie zsunął się ze mnie i odwrócił w stronę przyjaciela.Austin rzucił do Justina swój telefon,dając mu do zrozumienia,że tam znajdzie część dalszą.Szybkim ruchem przysunęłam się do Justina,uważając jednak przy tym,aby kołdra,którą byłam okryta,nie odsłoniła zbyt dużo.
Chłopak odblokował komórkę,wchodząc w listę wiadomości.
"100 km.Myślę,że za niecałą godzinkę się zobaczymy...“
Ja na prawdę nie chcę się budzić z tego snu.Pomimo że w początkowej części był koszmarem,teraz staje się największym marzeniem.
Zamrugałam kilka razy oczami.
Nic się nie rozmyło,nic nie zniknęło.
Czy to oznacza,że to jednak nie sen ...?
Justin niepewnie podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w oczy.Widziałam w nich zmartwienie,ból,troskę,lecz również...miłość.
On to powiedział szczerze...
Powoli zaczął do mnie docierać sens wypowiedzianych przez niego słów.
On mnie kocha...
Biorąc pod uwagę fakt,że było już po północy,mogę śmiało stwierdzić,że to najlepszy dzień w moim życiu.
Niewiele myśląc objęłam dłońmi twarz szatyna i przybliżyłam się do niego,łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej,sprawiając,że usiadłam na nim okrakiem.Na początku muskaliśmy delikatnie swoje wargi.Z czasem jednak,pocałunek przerodził się w namiętną walkę.Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze,prosząc o dostęp.Już po chwili nasze języki tańczyły w miłosnym tańcu.Żadne nie chciało ustąpić drugiemu.Obydwoje pragnęliśmy być liderami.Podniosłam ręce na wysokość jego głowy,wplątując je w jego włosy.Chłopak jęknął cicho w moje usta,wywołując u mnie triumfalny uśmiech.Szatyn wsunął swoje ręce pod moją kamizelkę,stykając się z nagą skórą na mojej talii.Przez całe ciało przeszły mnie niesamowicie przyjemne dreszcze.Tym razem to on uśmiechnął się triumfalnie.Z każdą sekundą pogłębialiśmy nasz pocałunek.Powoli zmieniał się ze zwykłego połączenia ust w jedność,na wzajemne przekazywanie uczuć i emocji.Justin okazywał mi miłość,troskę i poczucie bezpieczeństwa.Natomiast ja chciałam mu pokazać wdzięczność,zaufanie i oczywiście moją miłość do niego.
Wszystko to,czego nie da się przekazać słowami.
Byliśmy ze sobą maksymalnie blisko.I fizycznie i psychicznie.To było jak rozmowa : również z użyciem ust,lecz jednak bez słów.
To był język miłości.
Naszej miłości.
Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać chociażby na chwilę.Jakbyśmy bali się,że czar pryśnie i znów wróci szara rzeczywistość.
Nasze usta tańczyły ze sobą w idealnej synchronizacji.Były takie same.
Dokładnie.
Jakby stworzone właśnie dla siebie.
Nikogo innego.
Naraz usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi,a do pokoju wszedł Austin.
-Kurwa.-mruknął.-Nauczcie się zamykać drzwi...
-A ty pukać,kretynie...-zaśmiał się Justin,rzucając w niego poduszką.
Przypomniało mi się,że nadal siedzę na szatynie,więc zwinnym ruchem zsunęłam się z niego na łóżko.
-Ależ nie przeszkadzajcie sobie.Już mnie tu nie ma.-Austin wyszczerzył do nas swoje białe ząbki.
-Jakoś nadal tu jesteś.-rzucił lekko podirytowany Justin z lekkim uśmieszkiem.
Austin wypiął mu język,obrywając za to kolejną poduszką.Brunet podszedł do miejsca w której leżały torby i ukucnął przy nich.
-Majka,gdzie schowałaś kosmetyczkę Abby ?-zapytał,odwracając się w kierunku łóżka.
-Ymm...w głównej kieszeni,na wierzchu.-odparłam,po krótkim czasie.
Chłopak rozsunął zamek od mojej torby i wyjął z niej kosmetyczkę.Posłał nam jeszcze łobuzerski uśmieszek i poruszył zabawnie brwiami,udając się w stronę drzwi.
-I może jednak zamknijcie się na klucz...-zasugerował.
Tym razem to ja rzuciłam w niego poduszką.
-Dobra,dobra.Rozumiem,że chcecie zostać sami,ale spokojnie...-odparł rozbawiony.
-Austin !!!-krzyknęliśmy razem.
-Spoko,już daję wam trochę prywatności...-powiedział i niemal natychmiast opuścił pomieszczenie,aby nie oberwać kolejną poduszką.
Justin opadł na łóżko,łapiąc jedyną pozostałą poduszkę i zakrywając nią sobie twarz.Zaśmiałam się cicho,zabierając ją.
-Nie wiem,jakim cudem ja z nim wytrzymywałem i wytrzymuję dalej...-westchnął cicho.
Zauważyłam w spodniach chłopaka lekkie wybrzuszenie.
Majka ! I co ty najlepszego narobiłaś...
-Widzisz,maleńka.Właśnie tak na mnie działasz...-rzekł rozbawiony moją reakcją.
Spuściłam głowę,zasłaniając twarz włosami.Poczułam ciepłą dłoń Justina na moim policzku.Uniósł moją głowę tak,że patrzyłam mu prosto w oczy.
-Nie ma się czego wstydzić...-szepnął mi do ucha,po czym krótko,lecz czule musnął moje wargi.
-W takim razie ja idę do łazienki.-powiedziałam lekko speszona.Szatyn zaśmiał się pod nosem,po czym lekko klepnął mnie w tyłek,gdy schodziłam z łóżka.
Posłałam mu piorunujące,lecz rozbawione spojrzenie.Justin wyszczerzył do mnie rządek swoich białych ząbków.Pokręciłam z uśmiechem głową,podchodząc do swojej torby.
-O fuck...-zaklęłam pod nosem,łapiąc się za czoło.
-Wow ! Drugie przekleństwo z ust Majki ! To cud !-Justin posłał mi łobuzerski uśmiech.
Właściwie to nawet go nie słuchałam.Miałam poważniejszy problem...
Uklęknęłam przed moją torbą,rozpinając w niej zamek i pospiesznie przeszukując swoje ubrania.
-Emm...stało się coś...?-zapytał szatyn,widząc moje chwilowe rozkojarzenie.
Zapięłam torbę i usiadłam koło niej,patrząc w punkt przed siebie z miną pięciolatki.
-Mam problem...-zaczęłam powoli.
-Wiesz...-powiedział nieśmiało.-Jak masz okres,to mogę z tobą pojechać do jakiegoś sklepu,żeby...-przerwałam mu,wybuchając śmiechem.
Widać,że chłopak uważał na biologii.
-Nie...-odparłam,nadal lekko się śmiejąc.-Nie w tym rzecz.
Chłopak podniósł do góry brwi,dając mi do zrozumienia,że czeka na kontynuację.
-No bo...-tym razem to ja zaczęłam nieśmiało.-Ogólnie w domu zawsze śpię tylko w koszulce i jakoś tak z przyzwyczajenia...-mówiłam szybko.Plątał mi się język,lecz nie mogłam nic na to poradzić.-Zresztą,myślałam,że będę spać z Abby i...
Moją niekończącą się opowieść,przerwały gorące wargi,napierające na moje z ogromną siłą.Przez tę całą paplaninę,nie zorientowałam się,że zaczęłam chodzić po pokoju.Chłopak wykorzystał moją chwilową nieuwagę.Przyparł mnie do ściany,całując namiętnie.
Wydarzenia sprzed paru godzin pojawiły się w mojej głowie,lecz udało mi się ich pozbyć.Nie chciałam zniszczyć tej magicznej dla nas chwili.
Ręce Justina spoczywały po obu stronach mojej głowy,a moje znajdowały się na jego karku.
Ten pocałunek był całkiem inny niż poprzedni.
Tamten charakteryzował się niesamowitą delikatnością i miłością.Ten był dużo bardziej namiętny i w pewnym stopniu...agresywny.
I wcale mi to nie przeszkadzało...
Po chwili szatyn oderwał swoje wargi od moich,oddychając nierówno.
-No to przebieraj się w tę swoją piżamkę...-mruknął mi do ucha swoim niskim,zachrypniętym głosem.
Po moim ciele kolejny raz przeszły dreszcze.Wpatrywaliśmy się przez chwilę w swoje oczy,starając się wyczytać wszystkie emocje,jak z otwartej księgi.
Wyswobodziłam się z "pułapki" ramion Justina i ponownie ukucnęłam przy torbie.Wyjęłam z niej kosmetyczkę,luźną bokserkę i czystą,koronkową bieliznę
Co ja poradzę,że nosiłam tylko taką...
Kątem oka zauważyłam,że Justin oblizał wargi,spoglądając na mnie.Zarumieniłam się,lecz zanim zdążyłby to zobaczyć,zamknęłam się w hotelowej łazience.Zamknęłam drzwi na klucz,po czym podeszłam do umywalki i oparłam się o nią.Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
I co widziałam...?
Pomimo ostatnich wydarzeń,zobaczyłam najszczęśliwszą osobę na świecie.
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.Powoli przeniosłam prawą dłoń w kierunku swoich ust.Przejechałam po nich opuszkami palców,przypominając sobie gorące wargi Justina,które w połączeniu z moim tworzyły jedność.
Piękną jedność...
Idealną całość...
Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic,odkręcając wodę.Zimny strumień oblał moje ciało,ochładzając je nieco.Potrzebowałam ukojenia.
Jednak nic nie równało się z dotykiem Justina...
***Oczami Justina***
Leżałem na łóżku,tępo wpatrując się w sufit.
Powiedziałem to...
Przyznałem,że jestem w niej zakochany...
Nigdy wcześniej nie darzyłem uczuciem żadnej dziewczyny.Od dłuższego czasu nie mogłem przestać o niej myśleć.Ona,jej uśmiech,jej oczy,jej głos,jej...ciało...Na niczym innym nie mogłem się skupić.Każda,nawet najdrobniejsza czynność zabierała mi dwa razy więcej uwagi niż zwykle.
A wiecie dlaczego nie powiedziałem tego wcześniej...?
Bo się bałem...
Bałem się piętnastolatki...Bałem się odrzucenia...
Słyszałem o tych wszystkich "sercach złamanych na pół",ale zawsze uważałem to za bzdury.
Do czasu aż poznałem Maję...Nie chciałem przeżywać zawodów miłosnych.
Brrr...Strasznie to brzmi.
Zwłaszcza,że ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej,najukochańszej Majeczki...
Tak,zmieniam się w mięczaka,ale nic na to nie poradzę.Ona tak na mnie działa...
Słyszałem krople wody uderzające o szklane drzwi prysznica.Ten dźwięk był w pewien sposób relaksujący...
Moment w którym zobaczyłem Maję w tej piwnicy jest nie do opisania.Świadomość,że równie dobrze Chris mógł ją zabić,nie czekając na nic,nie dawała mi spokoju.
Ale nie to było najgorsze...
On ją dotykał...
Kurwa ! On prawie ją zgwałcił !
Nie wiem,co bym mu zrobił,lecz byłoby to synonimem największego cierpienia.
Ona jest taka młoda,taka bezbronna,taka...cudowna.
Ona na to nie zasługuje,a ja zrobię wszystko,żeby ją ochronić.
Oddałbym za nią własne życie,nie zastanawiając się ani sekundy.
Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi.Przeniosłem wzrok na Maję,która właśnie wyszła z łazienki i...
Moje źrenice powiększone były dwukrotnie.Nie mogłem oderwać od niej wzroku.Miała na sobie zwykłą luźną bokserkę kończącą się zaraz za pępkiem i do tego jasnoróżową,koronkową bieliznę.Jej nogi były smukłe i przepięknie opalone.Burza gęstych blond włosów opadała na jej ramiona.
Wyglądała jak najpiękniejszy anioł...
Poprawiłem się na łóżku,czując,jak mój "kolega" zaczyna wariować.
Nie mogłem nic na to poradzić.Ona była zbyt piękna...
Dziewczyna podeszła do swojej torby i nachyliła się nad nią,aby schować kosmetyczkę.Mój wzrok automatycznie wylądował na jej tyłku.
O kurwa ! Nie wiem jak ja wytrzymam z nią całą noc.
Ona nawet nie wie,jak na mnie działa...
Z cudem utrzymywałem nad sobą kontrolę.
Wstałem z łóżka i wyjąłem z torby czystą parę bokserek,kierując się z nimi do łazienki.Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie plecami.
-Ja pierdole...-wyszeptałem cicho,po czym zdjąłem z siebie ubrania i wskoczyłem pod strumień gorącej wody.
Po dziesięciu minutach byłem już odświeżony.Otworzyłem po cichu drzwi od łazienki,nie chcąc obudzić mojego anioła.Zważając na to,że jest 4:00,nie zdziwiłbym się,gdyby zasnęła podczas mojej chwilowej nieobecności.Rozejrzałem się po pokoju,lecz nigdzie nie znalazłem blondynki.Nagle poczułem na swojej gołej skórze podmuch rześkiego,porannego powietrza.Odwróciłem się w kierunku drzwi na taras.
Stała tam.Oparta o balustradę.Jej włosy przepięknie mieniły się w słabym świetle księżyca.
Podszedłem do niej najciszej jak umiałem.Gdy znalazłem się wystarczająco blisko,objąłem jej wąską talię,wkładając ręce pod jej koszulkę.Dziewczyna zadrżała,lecz kiedy zorientowała się,że to ja,jej mięśnie się rozluźniły.Oparłem brodę w zagięciu jej szyi,napawając się cudownym zapachem.
-Kocham cię...-wyszeptałem jej do ucha.
Przeniosłem swoje usta na jej szyję i zacząłem składać na niej mokre pocałunki.Blondynka odwróciła się,stając do mnie przodem.
-Ja ciebie też...-odparła szeptem,posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech.
I tyle mi wystarczyło.
Złapałem jej twarz w dłonie i przywarłem do warg dziewczyny.Muskałem je delikatnie,czując,jak Maja odwzajemnia mój pocałunek.Wplątała dłonie w moje włosy,ciągnąc delikatnie za ich końcówki,przez co jęknąłem cicho w jej usta.Przejechałem językiem po jej dolnej wardze.Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.Między nami nie było żadnej,nawet najmniejszej szczeliny.Nasze ciała dociśnięte były do siebie,jakby żegnały się raz,na zawsze.
My jednak dopiero się witaliśmy.
Ja poznawałem ją,a ona mnie.
Przeniosłem swoje dłonie na jej uda.Po chwili podniosłem jej drobne ciało,sadzając ją na balustradzie.Ułożyłem ręce na jej idealnych biodrach,przytrzymując ją,aby nie spadła.
Jednak ani na chwilę nie przerwaliśmy pocałunku.Nasze języki walczyły ze sobą,żadne z nas nie chciało ustąpić.Delikatnie rysowałem palcami okręgi na jej talii pod koszulką.Miała tak idealnie gładką skórę...
W tej chwili czułem się na prawdę szczęśliwy.Nie liczyło się nic,poza moją ukochaną Mają.Nawet nie wiem,kiedy tak się zmieniłem.Byłem raczej typem chłopaka dla którego liczyły się imprezy i dobra zabawa.Nie pomyślałbym wtedy,że zakocham się w piętnastolatce.
Chociaż właściwie,nie mogę nazwać tego zwykłym zakochaniem.To było coś o wiele,wiele większego,silniejszego.Więź,która utworzyła się między nami,wydaje się być niezniszczalna,pomimo tak krótkiego czasu.
Oderwaliśmy od siebie nasze spragnione usta,patrząc sobie w oczy.Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego,że były takie same,jak moje.
Ten sam odcień brązu,ten sam kształt.
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.-wyszeptałem,zapatrzony w jej idealne rysy twarzy.
Maja spuściła wzrok,na dźwięk mojego komplementu.Zaśmiałem się cicho pod nosem.Jedną rękę umieściłem na jej plecach,a drugą wsunąłem pod kolana,podnosząc ją po chwili.Wniosłem moją księżniczkę do pokoju i delikatnie ułożyłem na łóżku.
-Za dużo wrażeń,jak na jeden dzień.-mruknęła cicho blondynka,ziewając.Po chwili obróciła się na drugi bok,przykrywając swoje idealne ciało lekką kołdrą.Wsunąłem się na miejsce obok niej.Objąłem ramionami jej drobną talię,przysuwając ją do siebie maksymalnie blisko.Nasze ciała złączone były ze sobą,a tak dokładniej,jej tyłek stykał się z moim kroczem.
Cóż mogę powiedzieć...
Cholernie mi się to podobało...I nic na to nie poradzę...
-Dobranoc,maleńka.-szepnąłem jej do ucha,po czym pocałowałem w policzek.Nie otrzymałem jednak odpowiedzi,więc podniosłem się na łokciu i spojrzałem na dziewczynę.
Spała jak aniołek...
Zaśmiałem się cicho.Na prawdę musiała być zmęczona...Wyglądała tak słodko kiedy spała.Zresztą,ona zawsze wygląda słodko...Jak taka żywa lalka,tyle że w stu procentach naturalna.
-Gdybyś tylko wiedziała,jak bardzo cię kocham...-wyszeptałem,po czym położyłem głowę na poduszce,wśród jej włosów,napawając się jej cudownym zapachem.
***Oczami Mai***
Szłam opustoszałą,leśną drogą.Wybiła północ.Słyszałam jedynie szelest kroków.
Nie moich kroków...
Nie zatrzymywałam się.Chciałam uciec z tego miejsca,lecz przyszłam tu,ponieważ musiałam wszystko przemyśleć.
Nie wierzyłam w ani jedno słowo,wypowiedziane do mnie parę godzin temu.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.Odwróciłam się gwałtownie,stając twarzą w twarz z nieznajomym.
-To wszystko prawda...-powiedział chłopak.-Musisz się z tym pogodzić...
Niekontrolowanie zaczęłam kręcić głową.Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości.
-Musisz żyć dalej,jakby nic się nie wydarzyło.-znowu odezwał się nieznajomy.
-Nie !-krzyknęłam z desperacją wyczuwalną w moim głosie.
-Przykro mi.Nic nie poradzisz na to,że...
Obudziłam się gwałtownie,cała zlana potem.Usiadłam prosto na łóżku,wparując się w martwy punkt przede mną.
Kolejny niewyjaśniony koszmar...
-Co się stało...-usłyszałam zaspany,jak i zaniepokojony głos Justina.
Nie odrywając wzroku od ściany,przyłożyłam swoją dłoń do czoła,starając się jakoś uspokoić.
-Kolejny koszmar...-szepnęłam do chłopaka.
Poczułam jego ramiona,oplatające mnie w talii.
-Chcesz o tym opowiedzieć...?-zapytał,zmartwiony.
Pokręciłam przecząco głową.Jego usta zetknęły się z moją szyją.Zaczął składać na niej delikatne pocałunki,uspakajając mnie tym samym.Przechyliłam lekko głowę,dając mu większy dostęp.Chłopak muskał moją skórę,przez co jęknęłam cicho.Ułożył mnie z powrotem na łóżku,zawisając nade mną.Swoje pocałunki przeniósł na moją szczękę,całkowicie mnie tym rozluźniając.
-Ilu miałaś chłopaków ?-spytał niespodziewanie.
-Żadnego.-odparłam.Nie wiedziałam,czy to powód do dumy,czy do wstydu.Jednego byłam pewna-nie zamierzałam kłamać.
Justin patrzył mi głęboko w oczy,jakby starał się wyczytać z nich wszystkie emocje.
-Mogę być tym pierwszym..i jedynym...?-zapytał niepewnie,nie odrywając ode mnie wzroku.
Poczułam,że w moim brzuchu wybucha stado motyli.Sposób,w jaki on wypowiedział te słowa był taki...magiczny.Nie potrafię znaleźć innego określenia.
Powoli pokiwałam twierdząco głową,z rosnącym uśmiechem na ustach.Szatyn nie czekał dłużej.Niemalże natychmiast jego ciepłe wargi znalazły się na moich.Całował mnie z niesamowitą pasją i oddaniem,lecz również mocno i stanowczo.Oddawałam jego pocałunki z przyjemnością.
Nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy moich rodziców,a dokładniej ich miny,kiedy dowiedzieliby się,co teraz robi ich mała,kochana córeczka.
Chyba nie pochwalali by tego,że pół naga,leżę pod kilka lat starszym chłopakiem i namiętnie go całuję...
No ale cóż,będą musieli się z tym pogodzić.
A dlaczego ?
Ponieważ Justin oficjalnie jest MÓJ,a ja JEGO.
I nikt tego nie zepsuje...
Zaśmiałam się cicho,nie przerywając pocałunku.Justin podparł się na łokciach,patrząc prosto w moje oczy.
-Co cię tak śmieszy...?-mruknął,składając szybki pocałunek na moich ustach.
-Moi rodzice...-odpowiedziałam szczerze,lekko wzruszając ramionami.
-Myślisz,że będą robić problemy..?-zapytał,podnosząc jedną brew do góry.
-Oj tak...-przytaknęłam niechętnie.
Na ustach chłopaka pojawił się jego sławny,łobuzerski uśmiech,a ja zastanawiałam się,jakie myśli przewijają się w tej jego pięknej główce.
Poczułam,że Justin przywarł do mnie całym swoim ciałem.Mogłam również wyczuć wybrzuszenie w jego bokserkach...
Dobrze wiedzieć,że tak na niego działam...Może mi się to kiedyś przydać...
-Pokażemy im,na co nas stać...-warknął mi do ucha,przez co na moich ustach niekontrolowanie zagościł lekki uśmieszek.
Chłopak wsunął swoje ręce pod moją koszulkę,muskając wargami skórę na moim dekolcie.
Aż trudno uwierzyć,że robię to wszystko,zważając na fakt,że nigdy nie miałam chłopaka.
W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się z impetem,a w progu stanął Austin.
-Kurwa ! Znowu to samo.Wy nigdy nie skończycie ?-warknął pod nosem.-Mówiłem,żebyście się zamykali.
-Nie stary.Tego ci nie podaruję.-mruknął Justin z wyraźnym rozgoryczeniem w głosie.
-Chris...-szatynowi wystarczyło to jedno słowo,aby całkowicie oprzytomnieć.
Szybko,lecz ostrożnie zsunął się ze mnie i odwrócił w stronę przyjaciela.Austin rzucił do Justina swój telefon,dając mu do zrozumienia,że tam znajdzie część dalszą.Szybkim ruchem przysunęłam się do Justina,uważając jednak przy tym,aby kołdra,którą byłam okryta,nie odsłoniła zbyt dużo.
Chłopak odblokował komórkę,wchodząc w listę wiadomości.
"100 km.Myślę,że za niecałą godzinkę się zobaczymy...“
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani !!!
Tak Was kocham,że dodaję rozdział na informatyce...;-*
Dziękuję Wam z całego serduszka,za wszystko,co dla mnie robicie ;-*
Jesteście wspaniali !!!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ps.Jakieś pytania...?
ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJE NOWE OPOWIADANIE,KTÓRE ZAŁOŻYŁAM WCZORAJ !!!MAM NADZIEJĘ,ŻE RÓWNIEŻ WAM SIĘ SPODOBA...;-*
http://my-heaven-jb.blogspot.com/
Uwielbiam tego bloga :*
OdpowiedzUsuńMasz naprawde dużo talentu, każdy rozdział jest niesamowity :*
Czekam na kolejny :)
Kocham ;***
OdpowiedzUsuńJEZU KOCHAM TO !!!!!
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham :*
OdpowiedzUsuńJa Ciebie też kocham <3
rozdział na po prostu brak mi słów ! :d
CUUUUUUUUUUUUUUUUUDO ! ♥
/czytelniczkaa
Cudowny!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie coś między nimi się wydarzyło!
Ciekawe co będzie się działo w następnym rozdziale..
Czekam na next.
http://trust-me-chelsea.blogspot.com/
Świetne jest to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny i zapraszam do mnie : http://true-big-love-jb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbardzo bardzo, ale to bardzo podoba mi się ten rozdział! ♥ Jest cudowny! <3 Napisałaś go z taką precyzją i zaangażowaniem, że chciałoby się go czytać jeszcze ze sto razy, jak nie więcej. xd Wywarłaś na mnie ogroooomne wrażenie :) Jejku Justin i Austin są tacy opiekuńczy aww <3
OdpowiedzUsuńOMG ;) świetny jest ;) <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam uwielbiam uwielbia, .!! <33
OdpowiedzUsuńO mamusiu <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze jeszcze dzisiaj dodasz nn ;)
Rozdział zaaaaajeeeeebisssstyyyy <3 kochamy to bożee dziewczyno jaki ty masz talent do pisania . Tylko pozazdrościć czekamy na nowy <3 zapraszamy do nas ale jest sprawa ... Postanowiłyśmy nie zawieszać ani usuwać narazie dodałyśmy ankietę i teraz będzie zależało od niej czy blog zostanie zawieszony lub usunięty .. Wszystko w waszych rękach . <3 A rozdział będzie jak będą jescze 2 komey .. tak jak było 6 komentarzy = nowy rozdział .. więc tyle na temat czekamy na nowy i pozdrawiamy <3
OdpowiedzUsuń