wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 36...

***Oczami Danny'ego***
Nic na świecie nie równa się z moją nienawiścią do niego. Niczego nie pragnę tak bardzo, jak zemsty. Nic nie daje mi takiej siły, jak myśl, że on może poczuć się tak samo jak ja. Nic nie da mi takiej satysfakcji, jak oglądanie jego porażki. Nie ma najmniejszego znaczenia to, ile czasu już minęło. Nie interesują mnie również jego słowa. Dla mnie on zginął rok temu. Jedyne co mną kieruje, to chęć zniszczenia jego życia. Życia, które, jak widać, układa się znakomicie.
I zrobię wszystko, żeby poczuł, jak to jest być przegranym...
***
Skierowałem się ciemną, wąską uliczką do miejsca, w którym byłem umówiony. Przystanąłem na chodniku, opierając się o stary mur. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i, wsadzając jednego do ust, podpaliłem jego koniec zapalniczką. Zaciągnąłem się mocno, wypuszczając po chwili dym.
Do mojej głowy powróciły obrazy słodkiej blondynki. Ona miała być jedynie rekwizytem. Ona będzie jedynie marionetką w całym przedstawieniu. To ja pociągnę za sznurki i zrujnuję jego życie. Nie mogę patrzeć na jego uśmiech, na jego szczęśliwe oczy. Nie mogę, ponieważ kiedyś odebrał mi dokładnie to samo. To, co było dla mnie tak ważne.
Spostrzegłem kolesia, zbliżającego się do mnie, więc rzuciłem na ziemię papierosa, przydeptując go butem.
-Przyznam, że się zdziwiłem. - zaczął, będąc już wystarczająco blisko.
-Masz prawo... - zadrwiłem, spoglądając na niego.
Chłopak wyjął TO z kieszeni, podrzucając w dłoni.
-Jesteś pewien? - spytał, uśmiechając się łobuzersko.
-Jak nigdy. - odparłem, patrząc kolesiowi prosto w oczy. - Pewien rodzaj zabezpieczenia, albo jak wolisz, plan B. - zaśmiałem się gorzko, wyciągając po TO rękę.
-Najpierw kasa. - chłopak zamknął przedmiot w dłoni, patrząc na mnie sceptycznie.
Sięgnąłem do kieszeni, wyjmując z niej należną sumę, a następnie podałem banknoty chłopakowi. Dał mi TO, przez co na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Schował pieniądze do kieszeni, obdarzając mnie ostatnim spojrzeniem.
-Dobrej zabawy. - rzucił na odchodne, po czym odwrócił się na pięcie, znikając za rogiem starego budynku.
-Będzie dobra... - mruknąłem pod nosem, po czym odwróciłem się i ruszyłem w przeciwną stronę...
***Oczami Mai***
Obudziłam się rano, chwilę przed irytującym dźwiękiem budzika. Zsunęłam kołdrę ze swojego ciała, a następnie podniosłam się, podchodząc do szafy z ubraniami. Wyjęłam zwykłą koszulkę na ramiączka oraz parę krótkich spodenek, po czym udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, który częściowo mnie rozbudził. Następnie założyłam, wcześniej przygotowane, ubrania, wychodząc z łazienki. Spakowałam do plecaka książki, po czym udałam się na dół, gdzie moja mama przygotowywała mi śniadanie.
-Cześć, kochanie. - przywitała się, muskając krótko mój policzek.
-Czeeeść... - ziewnęłam głośno, przez co z ust mamy uciekł cichy chichot.
-Może naleśniki cię obudzą. - powiedziała, stawiając przede mną talerz ze śniadaniem. Oblizałam wargi, zabierając się za smarowanie moich naleśników nutellą. Zaśmiałam się cicho, na wspomnienie mojej ostatniej przygody z czekoladą u Justina w salonie. Brwi mamy powędrowały w górę, a jej oczy spoglądały na mnie pytająco.
-Przypomniało mi się coś. - mruknęłam, ziewając po chwili.
-Mam przeczucie, że jest to związane z Justinem. - spojrzała na mnie znacząco. - To opowiadaj. - dodała, wyglądając jak zniecierpliwiona nastolatka.
-Jak byłam jakiś czas temu u Justina, zrobił mi naleśniki na śniadanie, a potem zamiast ich, wysmarował nutellą mnie. Byłam cała w czekoladzie, zaczynając na twarzy, a kończąc na udach. - westchnęłam, podpierając ciężką głowę na łokciach.
-Muszę ci powiedzieć, że na prawdę do siebie pasujecie. - powiedziała po chwili milczenia, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech. - A teraz, kiedy nie ma taty, chciałabym z tobą porozmawiać. Jak matka z córką, lub jak wolisz, kobieta z kobietą. - dodała, siadając na przeciwko mnie.
-No... dobrze. - odparłam niepewnie, odsuwając na bok swoje naleśniki.
-Jesteś w Justinie na prawdę zakochana, prawda? - spytała, patrząc mi prosto w oczy.
-Tak. - uśmiechnęłam się ciepło. - Jest dla mnie najważniejszy.
-Cieszę się, skarbie. - pogładziła mnie delikatnie po ramieniu. - A teraz powiedz mi, spałaś z Justinem czy nie. Ale bardzo cię proszę, Maja, nie kłam. Jako matka mam prawo wiedzieć, czy moja piętnastoletnia córka zaczęła już współżyć. - wpatrywała się we mnie, przez co ja spuściłam głowę, nie będąc w stanie wytrzymać jej spojrzenia. - Maja, jesteś dziewicą czy nie? - spytała ponownie, na co z moich ust uciekło ciche westchnienie. Nie widziałam sensu w tym, żeby ukrywać fakt, że uprawiałam seks z Justinem.
-Nie, nie jestem. - mruknęłam cicho, unikając wzroku mojej rodzicielki.
-Widzisz, Maja? Nie można było tak od razu? - posłała mi uspokajający uśmiech.
-Ale ja nie kłamałam. Wtedy, kiedy pytaliście, byłam jeszcze dziewicą. - odparłam, wlepiając swój wzrok w blat.
-To się stało, kiedy pozwoliliśmy ci iść do Justina na noc, prawda? - spytała, uśmiechając się delikatnie.
-Tak. - mruknęłam cicho, obserwując jej reakcję.
-Maja, czy Justin cię do czegoś zmuszał? - spytała po chwili, marszcząc lekko brwi.
-Nie. - odparłam od razu, kręcąc stanowczo głową. - To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Justin cały czas mówił, że nie będzie na mnie naciskał i da mi tyle czasu, ile potrzebuję. Kocham Justina i chciałam stracić z nim dziewictwo. - zakończyłam, delikatnie wzruszając ramionami.
-Ale nie zostanę jeszcze babcią, prawda? - posłała mi znaczące spojrzenie.
-Nie, mamo. Nie zostaniesz. Zabezpieczaliśmy się, kiedy była taka potrzeba. - mruknęłam, jednak już po chwili zorientowałam się, że powiedziałam chyba parę słów za dużo.
-Kiedy była taka potrzeba...? - powtórzyła moje słowa, wpatrując się we mnie jeszcze uważniej niż przed chwilą. - To ile razy wy...
-Mamo, proszę cię. - mruknęłam, zasłaniając twarz włosami. - Nie mam zamiaru zagłębiać się w szczegóły mojego życia seksualnego. - wydukałam, czując skrępowanie jak i pewnego rodzaju niedowierzanie.
Mama westchnęła głośno, gładząc mnie po ramieniu.
-Rozumiem, że jesteście młodzi, dorastacie. Hormony wam buzują, a zwłaszcza Justinowi - ma dziewiętnaście lat, jest młodym mężczyzną. - mówiła, a ja przysłuchiwałam jej się, podpierając głowę na łokciach. - Ale musicie pamiętać, że chwila przyjemności, może nieść za sobą poważne konsekwencje. - spojrzała na mnie znacząco, wskazując na mój brzuch.
-Mamo, nie zajdę w ciążę... - westchnęłam, przewracając oczami.
-Nie masz pewności, Maja. - mruknęła. - Dlatego chcę, żebyś poszła ze mną do ginekologa. Przepisze ci tabletki, a ja będę mogła spać spokojnie, nie myśląc o tym, że moja mała córeczka zajdzie w ciążę.
-Ale mamo, ja...
-Skarbie, rozumiem, że wolisz seks bez zabezpieczenia, ale w tym wypad...
-Mamo! - pisnęłam, a moje źrenice rozszerzyły się dwukrotnie pod wpływem jej słów. - Powiedziałam. Nie chcę rozmawiać o moim życiu seksualnym. - wymamrotałam, opadając na blat.
Moja rodzicielka zachichotała cicho, gładząc mnie po plecach. Posłałam jej niedowierzające spojrzenie, wypuszczając głośno powietrze.
-Boże... - jęknęłam cicho.
-No, Majka. A teraz zbieraj się do szkoły. Podwiozę cię. - rzuciła moja rodzicielka, podnosząc się z wysokiego krzesła. - I jeszcze jedno. - zwróciła się w moją stronę, delikatnie się uśmiechając. - Jeśli kolejny raz będziecie chcieli z Justinem uprawiać seks, dajcie nam znać, to wyjdziemy, żeby wam nie przeszkadzać. - uśmiechnęła się do mnie, a następnie wyszła z salonu, zostawiając mnie tam kompletnie osłupiałą.
***
Wyciągnęłam z szafki książki do historii, zamykając ją na klucz. Ruszyłam powoli korytarzem, udając się w stronę klasy, w której odbywała się ostatnia lekcja.
-Majka! - do moich uszu doszedł jakiś głos, przez co odwróciłam się, wypatrując w oddali kogoś znajomego. Moim oczom ukazała się postać Mike'a, który zmierzał w moim kierunku.
-Hej. - przywitałam go lekkim uśmiechem.
-Siema. - odwzajemnił mój gest, dotrzymując mi kroku. - Więc ty i Bieber, tak? - uniósł pytająco brwi, a na jego ustach pojawił się cień łobuzerskiego uśmiechu.
-Tak. - mruknęłam, przewracając oczami.
Czemu nagle wszyscy zainteresowali się naszym związkiem...?
-Nie sądziłem, że ten kretyn znajdzie sobie dziewczynę na dłużej niż jedną noc. - zaśmiał się cicho, przez co zmroziłam go wzrokiem. Uniósł ręce w obronnym geście, nie zmazując z twarzy uśmiechu.
-Nie wierzycie w niego. - wzruszyłam lekko ramionami, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.
To w pewien sposób niesamowite, że zwykła dziewczyna, jaką jestem, sprawiła, że taki chłopak, jakim jest Justin, zmienił się. Byłam z tego powodu... dumna.
-Ty wiesz w ogóle o jego wyskokach? - uniósł pytająco brwi, na co ja przewróciłam oczami.
-Tak, wiem. - westchnęłam. - Nie był święty i nigdy nie będzie, ale za to go kocham. - dodałam pewnym głosem, wchodząc do klasy...
***
Po skończonych lekcjach wychodziłam właśnie ze szkoły, kierując się w stronę szkoły. Założyłam na uszy słuchawki, włączając muzykę. Na piechotę z mojej szkoły do domu szło się jakieś dwadzieścia minut.
Wchodziłam właśnie do parku, stawiając krok za krokiem. Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu, więc automatycznie podniosłam głowę, zdejmując z uszu słuchawki. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Danny'ego, kuzyna Justina.
-Hej. - przywitałam się, odwzajemniając lekko uśmiech.
-Siema, mała. - odparł z typowym dla niego uśmieszkiem. - Ze szkoły?
-Nareszcie. - westchnęłam, na co z ust szatyna uciekł cichy chichot.
-Jeszcze raz chciałem cię przeprosić za to w szpitalu. No nie miałem tego na myśli... - mruknął cicho, przez co przeniosłam na niego swój wzrok.
-Spokojnie, nie gniewam się. - odparłam, klepiąc go lekko po ramieniu. - Tylko następnym razem najpierw pomyśl, a potem mów. - dodałam, posyłając mu znaczące spojrzenie.
-Wiem, wiem. Przepraszam. - westchnął. - Od kiedy chodzisz z Bieberem? - spytał, spoglądając na mnie.
Cholera! Już trzecia osoba dzisiaj pyta o mój związek z Justinem. Czy to na prawdę takie niesamowite zjawisko?
-Od paru tygodni. - odparłam, zapinając guziki od kurtki.
-Kochasz go? - spytał nagle, przez co na mojej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie.
-Tak. - powiedziałam krótko. - Oczywiście, że tak. Nie byłabym z chłopakiem, którego nie kocham.
-A on cię kocha? - zadał kolejne pytanie, przez co moje brwi znowu wystrzeliły do góry.
-Raczej tak. - odparłam, nie dodając nic więcej.
-To się cieszę. - odparł z uśmiechem, a ja, nie wiem dlaczego, zobaczyłam w jego oczach coś fałszywego. Może to przez to, co opowiadał Justin, a może faktycznie jego uśmiech nie był szczery...
***
Pakowałam właśnie do torby mój strój kąpielowy oraz ręcznik. Do bocznej kieszeni włożyłam komórkę i gotowa zeszłam na dół. Gdy byłam na ostatnim stopniu schodów, zauważyłam Justina, rozmawiającego z moją mamą.
-Hej. - mruknęłam cicho, zwracając na siebie ich uwagę.
-Cześć, kotuś. - Justin podszedł do mnie i złożył krótki, lecz namiętny pocałunek na moich ustach.
-To my idziemy. - rzuciłam do mamy, po czym złapałam Justina za rękę i pociągnęłam w stronę przedpokoju.
-Do widzenia! - zawołał Justin, wychodząc za mną z salonu.
Złapałam koszulkę szatyna na wysokości klatki piersiowej i docisnęłam jego ciało do ściany, a następnie wpiłam się w jego słodkie wargi. Bez ostrzeżenia wsunęłam język do ust chłopaka, odszukując jego. Już po chwili walczyły one o dominację.
-To jest przywitanie. - puściłam do niego oczko, po czym założyłam swoje buty i przewiesiłam przez ramię torbę. - Idziesz czy zostajesz z moją mamą? - zatrzepotałam słodko rzęsami, wybudzając Justina z jego chwilowego stanu osłupienia.
-Wiesz, jak ja cię kocham, prawda? - mruknął z łobuzerskim uśmiechem na ustach, wsuwając stopy w buty.
-Tak, wiem. - odparłam z cwaniackim uśmieszkiem, a następnie otworzyłam drzwi i wyszłam z domu, czekając na szatyna.
Udaliśmy się do samochodu Justina. Chłopak otworzył mi drzwi, za co podziękowałam mu uśmiechem. Włożył moją torbę do bagażnika, a następnie zajął miejsce kierowcy. Po odpaleniu silnika zjechał z podjazdu, wjeżdżając na drogę.
-Austin i Abby będą na miejscu. - powiedział, układając jedną dłoń na moim kolanie. Zaczął sunąć po moim odkrytym udzie, cały czas uśmiechając się łobuzersko. - Twoja mama wspomniała coś o jakiejś rozmowie... - zaczął niepewnie, na co niemal natychmiast z moich ust uciekł cichy chichot.
-Powiem ci na basenie. - mruknęłam, przez co chłopak posłał mi zainteresowane spojrzenie. - No dowiesz się przecież. - zaśmiałam się, głaszcząc go delikatnie po ramieniu.
Po piętnastu minutach Justin zaparkował przed basenem. Wysiadł, po czym otworzył mi drzwi. Wyciągnął z bagażnika nasze torby i, nie pozwalając mi wziąć mojej, złapał za rękę, prowadząc do wejścia. Na fotelach zastaliśmy siedzących Austina i Abby. Pomachałam do nich, przez co wstali i udali się razem z nami do kas.
Po chwili szliśmy już do naszych szatni.
-To widzimy się na basenie. - rzucił Justin, a po chwili razem z brunetem zniknęli za drzwiami męskiej szatni.
Ja razem z Abby weszłyśmy do damskiej, odszukując nasze szafki. Wyjęłam z torby strój kąpielowy i udałam się do przebieralni. Ściągnęłam z siebie ubrania oraz bieliznę, a następnie założyłam, dość skąpy strój kąpielowy z górą bez ramiączek. Wyszłam z małego pomieszczenia i z powrotem podeszłam do szafki, zamykając w niej resztę rzeczy.
-Gotowa? - usłyszałam głos Abby.
-Tak. - odparłam, a następnie razem skierowałyśmy się do wejścia na baseny.
***Oczami Justina***
Przebrani w kąpielówki wyszliśmy na basen, rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyn.
-Stary... - mruknął Austin, łapiąc mnie za ramię.
Mój wzrok powędrował tam gdzie jego.
O Boże... Justin, oddychaj... Po prostu oddychaj... Przecież sam tego chciałeś... Spokojnie...
I POSTARAJ SIĘ nie patrzeć na jej cycki i tyłek, bo ci stanie...
-O kurwa... - powiedziałem cicho, wpatrując się w miłość mojego życia.
-Nie martw się, stary. Mam to samo. - rzucił Austin, a następnie razem ruszyliśmy w kierunku dziewczyn.
W dalszym ciągu nie odrywałem moich głodnych oczu od jej ciała. Góra od jej różowego bikini była bez ramiączek, przez co jeszcze trudniej było mi się kontrolować.
Objąłem Maję w pasie, przyciągając ją do siebie. Dziewczyna stanęła na palcach, muskając delikatnie moje usta.
-Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz. - mruknąłem jej do ucha, przygryzając jego płatek.
-Seksoholik i erotoman. - posłała mi znaczące spojrzenie, kiedy ułożyłem dłonie na jej idealnym tyłeczku.
-Przy tobie zawsze. - odparłem, chichocząc cicho pod nosem.
-Chodź, żebyś się za bardzo nie napalił. - zatrzepotała rzęsami, a następnie złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę jednego z basenów, do którego chwilę wcześniej weszli Austin z Abby.
Wskoczyłem do wody, wypływając po chwili. Podpłynąłem do siedzącej na brzegu basenu Mai. Ułożyłem dłonie na jej bioderkach. Zacząłem składać delikatne pocałunki na udach blondynki. Dziewczyna wsunęła się do wody, tak jak ja, wypływając po chwili. Stanęła za mną i weszła mi na plecy. Ułożyłem dłonie pod jej udami, uśmiechając się łobuzersko. Maja oplątała ramiona wokół mojej szyi, przytulając się do mnie od tyłu. Popłynąłem kawałek dalej, siadając na specjalnych miejscach w wodzie. Ułożyłem drobne ciałko dziewczyny na sobie, kładąc ręce na jej idealnie płaskim brzuchu.
Poczułem, że jej ciało lekko styka się z moim kroczem, przez co czułem się jeszcze bardziej podniecony, ale nie miałem zamiaru zmienić pozycji. Za bardzo mi się to podobało...
-To teraz opowiadaj, bo jestem cholernie ciekawy. - mruknąłem, całując ją w czubek głowy.
-No więc... - zaczęła, układając swoje dłonie na moich. - Moja mama postanowiła dzisiaj porozmawiać ze mną "jak matka z córką". - zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Pytała czy z tobą spałam, więc ja powiedziałam, że tak. Bez sensu byłoby to ukrywać, w końcu to moja mama. - wyjaśniała, zmieniając pozycję, usiadła na moich udach, a ja oplątałem ramiona wokół jej drobniutkiej talii. - Potem pytała czy na pewno nie zostanie babcią, na co odpowiedziałam, że zabezpieczaliśmy się, kiedy była potrzeba. - zachichotałem cicho na dobór jej słów. - Ona zaczęła zadawać mi jakieś kolejne pytanie, ale odparłam, że nie mam zamiaru opowiadać jej o szczegółach mojego życia seksualnego. I ona zaczęła wtedy o tym, żebym poszła z nią do lekarza, który przepisze mi jakieś tabletki antykoncepcyjne, a swoim późniejszym tekstem normalnie mnie dobiła. - westchnęła blondynka, przeczesując mokre włosy. Uniosłem wysoko brwi, a na moich ustach cały czas widniał łobuzerski uśmieszek. - "Majka, ja rozumiem, że wolisz seks bez gumek..." - udała głos swojej mamy, a ja momentalnie wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem, zwracając na nas uwagę kilku osób, siedzących obok. - Ale to jeszcze nie koniec. - dodała dziewczyna, z trudem tłumiąc śmiech. - Na koniec, kiedy miałam iść już do szkoły, ona do mnie coś takiego: "Jeśli będziecie kolejny raz chcieli z Justinem uprawiać seks, dajcie nam znać, to wyjdziemy, żeby wam nie przeszkadzać"...  - mruknęła, a ja wytrzeszczyłem na nią oczy, kolejny raz parskając śmiechem.
-Oni wiedzą? - spytałem po chwili.
-Na to wygląda. - mruknęła, zakładając ręce na piersi.
-Zastanawiam się, jak ja bym zareagował, kiedy miałbym świadomość, że moja piętnastoletnia córeczka bzyka się z jakimś chłopakiem w tym samym miejscu i czasie, gdzie ja właśnie spokojnie piję sobie herbatkę... - udałem, że poważnie się nad tym zastanawiam.
-A może powiesz mi, że tego nie chciałeś...? - mruknęła seksownie, siadając na mnie okrakiem. W dalszym ciągu znajdowaliśmy się w wodzie.
-Z tobą chcę zawsze i wszędzie... - odparłem niskim głosem prosto do jej ucha. - Teraz i tutaj... - dodałem, uśmiechając się cwaniacko. Przeniosłem dłonie z jej talii na tyłek dziewczyny, ściskając go lekko. Zacząłem sunąć po jej nagich udach, czując jej idealnie gładką skórę.
-Justin, chciałam cię poinformować, że tu są pięcioletnie dzieci... - szepnęła, wskazując z rozbawieniem na maluchy, chlapiące się obok nas.
-One nic nie zrozumieją... - mruknąłem, przysuwając jej ciało bliżej siebie.
-Ale po drugiej stronie siedzą dorośli ludzie. - westchnęła, przewracając oczami.
-Mi to nie przeszkadza. - odparłem, cały czas się uśmiechając. Dłońmi sunąłem w górę, kładąc je na pełnych piersiach blondynki.
-Justin... - syknęła, starając się wyswobodzić z moich objęć, lecz ja nie miałem najmniejszego zamiaru jej puścić. Owinąłem ramiona wokół jej pasa, jeszcze bardziej ją do siebie przysuwając.
-Ludzie! On mnie obmacuje! - pisnęła cicho blondynka, a następnie zanurkowała pod wodę, wypływając dopiero przy zbliżających się do nas Austina i Abby.
-Spokojnie, kochanie. - mruknęła z rozbawieniem Abby, przytulając do siebie blondynkę. - Ten człowiek już nigdy więcej cię nie dotknie. - dodała, spoglądając na mnie.
-Ej! Nie róbcie mi tego. - jęknął, robiąc minę szczeniaczka. - Przecież ja nie wytrzymam... - dodałem, po czym zanurkowałem wypływając centymetr od Mai. - Znów się widzimy, kochanie. - mruknąłem cicho, zbliżając się do jej ucha. - A tak w ogóle, to nie przypominam sobie, żeby przeszkadzało ci to, że cię obmacuję. - mruknąłem cicho, z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
Dziewczyna ze śmiechem odepchnęła mnie od siebie, przez co kolejny raz zanurkowałem. Wypłynąłem na powierzchnię, zaczesując do tyłu mokre włosy.
-Jeszcze cię dorwę, skarbie. - szepnąłem do blondynki, a następnie udałem się za odpływającym Austinem...
***
Szatyn odwiózł swoją ukochaną pod sam dom, żegnając się z nią namiętnym pocałunkiem. Pomimo tego, że u blondynki w domu nie było nikogo, ponieważ jej rodzice wyjechali na dwa dni, chłopak nie mógł zostać. Obiecał dziadkom, że ich odwiedzi i nie mógł kolejny raz zawieść swoich bliskich.
Blondynka weszła do domu, udając się do kuchni, gdzie zrobiła sobie gorącą herbatę. Postawiła kubek na stoliku w salonie, a następnie udała się do łazienki.
W tym samym czasie dwie postacie przemierzały ciemne, opustoszałe ulice, kierując się do jednego z domów.
-Nie mogę uwierzyć, że wszystko idzie tak prosto. - rzucił jeden z rozbawieniem.
-To uwierz. Biebera nie ma, a laska ma wolną chatę... - mruknął drugi uśmiechając się łobuzersko.
Skręcili w kolejną uliczkę, będąc coraz bliżej celu. Kiedy znaleźli się koło domu blondynki, weszli cicho przez bramkę.
-Masz to, Danny? - spytał Conor z typowym dla niego uśmieszkiem.
-Oczywiście... - odparł powoli szatyn, przenosząc wzrok na szklane ściany domu.
Maja właśnie postawiła kubek na stole, udając się w przeciwnym kierunku.
-Czas zacząć zabawę. - mruknął Danny, posyłając kumplowi znaczące spojrzenie, a następnie wyciągnął z kieszeni... pigułki gwałtu...
Conor wiedział, co ma robić, więc wziął do ręki telefon swojego przyjaciela.
Najciszej, jak potrafił, wślizgnął się do jej domu i podszedł do stolika, obserwując czy nie widać nigdzie blond laleczki. Wsypał biały proszek do jej napoju, mieszając herbatę. Wyszedł z domu z uśmiechem na twarzy, przybijając piątkę ze swoim kumplem.
Obserwowali, jak dziewczyna wyszła z łazienki i podeszła do stolika, podnosząc kubek z gorącą cieszą. Wypiła kilka łyków, po czym udała się na górę, do swojego pokoju.
-Do dna, maleńka. Do dna. - mruknął chłopak, a uśmiech na jego twarzy rósł z każdą chwilą...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Wczoraj w nocy wróciłam, a dzisiaj już dodaję rozdział.
Jak Wam się podoba...?
Zapraszam na mojego aska:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ps. Chciałam Wam polecić, a właściwie to powiedzieć,żebyście OBOWIĄZKOWO weszli na przewspaniałego bloga, w którym ja zakochałam się od prologu. Dziewczyna pisze fantastycznie, a ma mało czytelników i komentarzy, więc proszę Was - wejdźcie, przeczytajcie i skomentujcie, a jestem pewna,że nie pożałujecie!
<będę polecać po jednym opowiadaniu pod rozdziałem>
Kocham Was i do następnego ;-*

11 komentarzy:

  1. O Boże... Justin, oddychaj... Po prostu oddychaj... Przecież sam tego chciałeś... Spokojnie... I POSTARAJ SIĘ nie patrzeć na jej cycki i tyłek, bo ci stanie...

    haha kocham cię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosze o następny!!!! Te emocje... Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale czemu ona nie zamknęła tych pierdolonych drzwi skoro jest sama w domu ? :o Ja zamykam nawet gdy wszyscy są w domu. Kurwaa no jej wina jeśli coś jej się stanie. Jednak mam nadzieję że wyjdzie z tego nieposzkodowana ;*
    Rozdział jak zwykle cud miód i malinka *.*
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  4. ja pierdole to jest tak zajebiste !
    umarłam.
    jezu taka spina i rozkmina co on kupuje, co on kupuje. kurwa . !
    na basenie było takie momenty , że myslalam że spadne z krzesła.. hahha
    nie wiem czy bym potrafiła powiedzieć mamie o tym, że spałam z jakimś kolesiem hahah w tym wieku
    wgl mam nadzieje, że nic z tego nie wyjdzie z tej jebanej pigułki.
    po raz kolejny spowodowałaś że nie mam słow i nie wiem co powiedzieć.
    to jest takie idealne
    KOCHAM CIĘ ♥
    true-big-love-jb.blogspot.comm

    OdpowiedzUsuń
  5. Znakomicie piszesz :-D grauluje i czekam na nn :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierdole, brzuch mnie nawala od śmiechu.
    Uuu jak gorąco na basenie.
    A ten pieprzony Danny musiał się pojawić.
    Nie dziwie się Justinowi ze nienawidzi jego.
    Mam ochotę wsypać te pigułki Dannemu w dupę. Jaki skurwysyn i tak rodzinie robić.
    Ps. Dzięki za polecenie mojego bloga. Kocham Cie :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam krótki komentarz, bo jestem na telefonie i ciężko jest mi pisać :(((
    No a więc hdtbdhdv kocham kocham kocham <3 Jesteś bardzo kreatywna, z rozdziału na rozdział masz coraz więcej pomysłów i opowiadanie nie jest monotonne :) Z ręką na sercu przyznaję, że jest to jedno z lepszych opowiadań ;> Wierzę w to, że nas nie zawiedziesz! My ciebie też kochamy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże genialny"!!!!!! Oby tylko nic się nie stalov Bree !!!

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...