poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 40

***Oczami Justina***
Musiało minąć dobre parę minut, kiedy chłopakom udało się wreszcie rozdzielić mnie i Austina.
-Jebany idiota, kurwa. - warknął pod nosem brunet, jednak tak, żebym mógł go usłyszeć.
-Co powiedziałeś, debilu? - ponownie zacząłem wyrywać się z uścisku Chrisa.
-Prawdę. Ktoś ci musiał to wreszcie uświadomić. - Austin, tak samo, jak ja, starał się wyrwać Mike'owi.
Mocniej odepchnąłem od siebie Chrisa, podchodząc do Austina. Zacisnąłem ręce na jego koszulce, w tym samym czasie, kiedy on zdołał wyszarpać się chłopakowi.
-Przestańcie! Stop! - krzyknęła Abby, podchodząc do nas, jednak zanim zdążyła zbliżyć się na niebezpieczną odległość, Chris objął ją w talii, odsuwając parę metrów do tyłu. - Przecież oni się tu pozabijają! - pisnęła, wyrzucając ręce w powietrze.
Chłopaki kolejny raz odciągnęli nas od siebie i w tym samym momencie na korytarzu rozległ się odgłos kroków.
-Co tu się, do jasnej cholery, dzieje? - krzyknęła pani dyrektor, przepychając się przez tłum uczniów. - O nie! Nie dość, że były z wami problemy, kiedy chodziliście do tej szkoły, to jeszcze teraz przychodzicie tu i urządzacie sobie bójki! To jest szkoła, a nie podwórko! - wyrzuciła ręce w powietrze.
Austin wytarł koszulką krew z twarzy, a następnie podszedł do Abby.
-Szukam Mai. Wiecie, gdzie ona jest? - w tym momencie wśród uczniów rozległ się szmer rozmów.
Spojrzałem na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą klęczała przede mną, lecz zastałem jedynie pustą podłogę. Ani śladu po dziewczynie.
-Jeszcze przed chwilą tu była. - powiedziała Abby, rozglądając się w poszukiwaniu blondynki.
Ja natomiast, potrącając po drodze paru uczniów, udałem się do wyjścia ze szkoły. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyjąłem jednego, podpalając jego koniec zapaliczką. Wsadziłem papierosa między wargi, zaciągając się nim mocno, po chwili wypuściłem dym z ust.
-Kurwa, czy ciebie kompletnie pojebało!? - usłyszałem za plecami głos Chrisa.
-Może... - mruknąłem, ponownie zaciągając się dymem.
-Potraktowałeś ją gorzej niż psa! Jak szmatę, jak kurwę, która nic dla ciebie nie znaczy, a obydwoje wiemy, że to nie prawda! - podszedł do mnie i zacisnął pięści na mojej koszulce. - A wiesz, dlaczego to zrobiłeś? - uniósł pytająco brwi. - Bo kochasz ją jeszcze mocniej! Ty zwariowałeś, koleś! Bez niej całkiem cię już popieprzyło! Tylko ona potrafiła cię uspokoić! A teraz tak po prostu pozwalasz na to, żeby najważniejsza osoba w twoim życiu odeszła! Uwierz mi, że gdyby Majka mnie kochała tak, jak ciebie, nie opuściłbym jej na krok! Byłbym z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę! A przede wszystkim, miałbym do niej bezgraniczne zaufanie! Wystarczy na nią spojrzeć! Kurwa, to jest anioł w ludzkiej postaci, a nie dziwka, która puszcza się z pierwszym lepszym facetem! - kolejny raz mną potrząsnął.
-Ja pierdole! Ja już tego nie wytrzymuję! Chciałem, żeby poczuła się tak, jak ja! Żeby ona też cierpiała za to, co mi zrobiła! - krzyknąłem, czując gromadzące się w moich oczach łzy.
-Jesteś największym idiotą na świecie, wiesz? A teraz zabieraj stąd swoją dupę. Jedziemy do mnie. A kiedy wytrzeźwiejesz, przejedziemy się do tego twojego kuzyna... - Chris podał mi rękę. Wstałem z murku, rzucając na ziemię papierosa. Przydeptałem go butem, a następnie udałem się za blondynem...
***Oczami Mai***
Nie zważając na ludzi, posyłających mi dziwne spojrzenia, dobiegłam do parku. O tej porze nie było tam prawie nikogo, więc w spokoju mogłam się wypłakać. Moje oczy napuchnięte były od łez, a serce rozbite na miliardy maleńkich kawałeczków. Nie wierzyłam, że to wszystko prawda. Nie chciałam w to uwierzyć, chociaż wiedziałam, że będę musiała.
Usiadłam na jednej z ławek, schowanej w cieniu wysokiego drzewa. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, układając na nich głowę.
Chciałam zniknąć. Zamknąć oczy i już nigdy ich nie otworzyć. Nie chciałam odczuwać tego bólu, który zawładnął całym moim ciałem i duszą. Przez te wszystkie słowa Justina, uwierzyłam mu. Na prawdę poczułam się, jak szmata, kurwa, dziwka. Na prawdę poczułam, że to wszystko jest moją winą, że sobie na to zasłużyłam.
Z jednej strony chciałam być sama, ze sobą, ze swoimi problemami, ze swoimi łzami. Jednak z drugiej strony, miałam ochotę najnormalniej w świecie przytulić się do kogoś, dla kogo jestem ważna. Chciałam poczuć się bezpiecznie.
I w tym momencie mój wzrok spotkał postać dobrze zbudowanego chłopaka. Kiedy tylko się odwrócił i spojrzał na mnie, od razu wiedziałam, co zrobić. Zerwałam się z ławki i pobiegłam w jego kierunku, żeby chwilę później wpaść w jego ramiona. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, ponownie wybuchając płaczem.
-Maleńka, co się dzieje? - spytał Luke, gładząc mnie po plecach. Ja jednak nie byłam w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Z moich oczu cały czas wpływały gorzkie łzy.
Chłopak pociągnął mnie lekko w stronę ławki. Usiadł na niej, a następnie posadził mnie na swoich kolanach. Objął ramionami moją drobną talię, a ja wtuliłam się w niego, chowając twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
Tego właśnie potrzebowałam. Przytulić się do kogoś, wypłakać.
-Kochanie, co się stało? Kto ci to zrobił? Powiedz, a zabiję skurwiela. - powiedział z niesamowitym opanowaniem w głosie.
Mocniej wtulił mnie w swoje ciało, składając delikatne pocałunki na moim odkrytym ramieniu.
-Nie płacz, proszę cię... - mruknął, starając się mnie uspokoić.
-Justin... - wychlipałam. - Potraktował mnie jak zwykłą dziwkę... - wydusiłam z siebie.
-Justin!? - wytrzeszczył oczy, nie mogąc uwierzyć w moje słowa.
-Tak. - pociągnęłam nosem. Luke otarł mi z policzków łzy, posyłając mi smutne spojrzenie.
-Opowiedz, co się stało. - zachęcił , sunąc dłonią po moim nagim udzie.
-Zna - znasz kuzyna Justina? - wydukałam, starając się zachować normalny ton.
-Danny'ego? - uniósł pytająco brwi, na co skinęłam głową. - Kurwa, jak ja go nie cierpię.
-Podobno się z nim przespałam... - mruknęłam, spuszczając głowę.
-Że co!? - podniósł głos, przez co ja zadrżałam lekko. Miałam dość krzyków, a głos Justina nadal rozbrzmiewał w moich uszach.
-Wczoraj Justin przyszedł do mnie wściekły, zaczął mnie wyzywać, mówić, że puściłam się z jego kuzynem, uderzył mnie, zaczął rozbierać... - nie wytrzymałam, a z moich oczu ponownie wypłynęły łzy. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, zawieszając mu ręce na szyi. - Przecież ja go nie zdradziłam... - wyszeptałam mu przy uchu.
-Nie wierzę, że Bieber uwierzył Danny'emu. - Luke pokręcił głową, zaciskając pięści. - A teraz co się stało, niunia?
-Przyszedł do szkoły i było jeszcze gorzej. - wychlipałam. - Szmato, dziwko, kurwo... - zasłoniłam twarz włosami, czując, jak Luke wzmacnia uścisk. - Pobił mnie i powiedział, że... - zacięłam się, czując nową porcję łez pod powiekami. - Powiedział, że nadaję się tylko do tego, żeby mnie posuwać. - dokończyłam, mocno zaciskając powieki. - Luke, on mnie potraktował jak seks zabawkę na jakiś czas. Chciał tylko wykorzystać, przelecieć. Potrzebował mnie jedynie do seksu, do jego zabaw w łóżku. A ja głupia myślałam, że mu zależy. Tak po prostu oddałam mu swoje dziewictwo. Oddawałam mu się, kiedy tylko tego chciał, a teraz... - ponownie wybuchnęłam płaczem. - Luke, co ja mam zrobić?
-Na twoim miejscu kopnąłbym go w dupę. - warknął cicho. - Ale powiem ci szczerze, że on cię na prawdę kocha. To widać, zmienił się dzięki tobie, bo mu cholernie zależy. Prawie oszalał, kiedy Dylan i Chris cię porwali...
-Dzisiaj powiedział mi wprost, że nic dla niego nie znaczę, że potrzebna byłam mu tylko w łóżku i żebym już nigdy więcej się do niego nie odzywała. Ale ja go kocham! A poza tym muszę mu jakoś udowodnić, że go nie zdradziłam. Kurwa, nie jestem dziwką, żeby się puszczać na prawo i lewo! Czy on nie może tego zrozumieć? Bo mi się wydaje, że po prostu nie chce. Znalazł pretekst, żeby ze mną zerwać. Znudziłam mu się, więc znalazł szybki sposób, aby się mnie pozbyć. Ja pierdole! Czy w tym jebanym życiu wszystko musi kręcić się wokół seksu!? - złapałam go za koszulkę i spojrzałam prosto w oczy.
-Skarbie, nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. - pogładził mnie po włosach, całując w czoło. - Facetom najczęściej chodzi tylko o seks. - mruknął cicho, ścierając łzy z moich policzków. - Justin lubił zabawiać się z wieloma panienkami... na raz... - pokiwał lekko głową. - Ale przy tobie był całkowicie inny. Ty byłaś, jesteś i będziesz dla niego najważniejsza na świecie. I jeszcze jedno... - zmarszczył lekko brwi. - Bieber był naćpany, prawda?
-Tak. - wychlipałam. - Luke, ja się go po prostu boję. Mam wrażenie, że on znowu przyjdzie i mnie uderzy, albo dokończy to, co zaczął u mnie w domu. Luke, on chciał mnie zgwałcić... - powiedziałam cicho, spuszczając głowę.
-On po dragach jest nieobliczalny. Jest teraz sam? - uniósł pytająco brwi.
-Nie, z Chrisem. Austin jest na niego wściekły, bo Justin uderzył Abby. Wybiegłam ze szkoły, kiedy zaczęli się bić.
-Przy Chrisie przynajmniej nie strzeli sobie w łeb. - mruknął cicho, a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Pomimo tego, jak mnie potraktował, kocham go ponad wszystko. Jeśli coś by sobie zrobił, winę wzięłabym na siebie. - Maja, ty masz pamiętać tylko jedno. - objął moją twarz obiema dłońmi, patrząc głęboko w moje czekoladowe tęczówki. - Jesteś najwspanialszą osobą na świecie, którą cholernie kocham. Więc teraz przestań płakać i uśmiechnij się, niunia. Nikt nie jest wart twoich łez...
-Dziękuję ci, Luke... - szepnęłam, wtulając się w jego ciało...
***Oczami Abby***
-Chodź. - mruknęłam, łapiąc Austina za rękę i ciągnąc go w kierunku łazienek.
-Kurwa, jak jeszcze raz go spotkam, odstrzelę mu ten pusty łeb. - warknął, obejmując mnie ramieniem.
Otworzyłam drzwi od damskiej toalety, lecz kiedy chciałam tam wejść, natrafiłam na opór ze strony mojego chłopaka. Posłałam mu pytające spojrzenie, na co on lekko się skrzywił.
-To damska, nie wejdę tam. - wzdrygnął się, na co z moich ust uciekł cichy chichot. - Tam wchodził tylko Bieber, żeby się pieprzyć. My wybieraliśmy męską. - wyszczerzył się do mnie, a ja uderzyłam go lekko w ramię.
-W takim razie pierwszy raz wejdziesz do łazienki z dziewczyną, nie po to, aby ją przelecieć. - posłałam mu sceptyczne spojrzenie.
Pociągnęłam Austina w stronę męskich toalet. Otworzyłam drzwi, wchodząc razem z brunetem do środka.
-Na pewno, skarbie? - chłopak posłał mi łobuzerski uśmiech, przypierając moje ciało do ściany. Zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi, co jakiś czas ssąc i przygryzając moją skórę. Wplątałam palce w jego włosy, przymykając powieki. Chłopak wsunął jedną rękę pod moją bluzkę, układając dłoń na mojej nagiej talii.
W tym momencie drzwi od łazienek otworzyły się, a do środka weszło kilku chłopaków z najstarszej klasy. Ich wzrok niemal natychmiast wylądował na nas.
-Kurwa, Austin. Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - rzucił jeden z nich, z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
No tak, mogłam się domyślić, że to jego znajomi...
-Ale popatrz. Szkołę skończył w tamtym roku, a cały czas przychodzi, żeby posuwać laleczki z najmłodszych klas. - zaśmiał się drugi, na co ja przewróciłam teatralnie oczami.
-Spierdalaj, stary. - rzucił z rozbawieniem, nie odrywając się ode mnie.
-Austin. - syknęłam cicho, odpychając go lekko od siebie.
-No kicia... - mruknął, robiąc minkę szczeniaczka.
-Nie. - odparłam stanowczo, jednak z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Dokończymy to później, kochanie. - szepnął mi na ucho. - A wy co się tak gapicie? - rzucił z rozbawieniem do kumpli.
Złapałam Austina za rękę i pociągnęłam w stronę umywalek. Kątem oka zauważyłam, jak reszta chłopaków wyciąga z kieszeni narkotyki. Przewróciłam oczami, a następnie wyjęłam z torby chusteczki. Zmoczyłam jedną do połowy w wodzie, a następnie chwyciłam Austina za koszulkę.
-Chodź tutaj i się nie ruszaj. - mruknęłam, a następnie zaczęłam zmywać zaschniętą krew z jego twarzy. Przejechałam po rozciętym łuku brwiowym oraz wardze. Pogładziłam opuszkami palców siniaka wokół jego oka, a następnie wyrzuciłam chusteczkę do śmietnika.
-Boli cię to? - spytał, obejmując dłonią mój zaczerwieniony policzek.
-Nie. - odparłam od razu.
-Mam dość tego idioty. On potraktował Majkę jak zwykłą dziwkę. - warknął, zaciskając pięści.
W tym momencie wyciągnęłam z kieszeni telefon. Wybrałam numer do Mai i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Halo? - usłyszałam jej cichy głos.
-Maja, gdzie jesteś? Martwię się o ciebie. Nie zrób niczego głupiego. - powiedziałam od razu, opierając się jednym biodrem o umywalkę.
-Spokojnie, jestem z Lukiem. Pilnuje mnie. - mruknęła cicho, pociągając nosem.
-To dobrze. - uśmiechnęłam się lekko. - Do zobaczenia później. - dodałam, po czym zakończyłam połączenie.
***
-Austin, to mi nie daje spokoju. - mruknęłam, siadając na miejscu pasażera. - Justin mówił coś o jakimś filmie. Ja muszę poznać prawdę.
-Też cały czas o tym myślę. Musimy pojechać do Danny'ego. - powiedział, odpalając silnik.
-Muszę przejrzeć jego komórkę. - rzuciłam, wpatrując się w przednią szybę.
-I jak masz zamiar to zrobić? - uniósł pytająco brwi, wyciągając ze schowka papierosy.
-Ty go zagadasz, a ja ukradnę mu telefon. - wzruszyłam lekko ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Chłopak parsknął śmiechem, zaciągając się papierosem.
-Nie śmiej się. Tak właśnie zrobimy. - założyłam ręce na piersi.
Dziesięć minut później byliśmy już pod domem Danny'ego. Brunet zgasił silnik, wyciągając ze stacyjki kluczyki. Przeczesał palcami włosy, kiedy ja wpatrywałam się w jego twarz.
-Jesteś śliczniutki, wiesz? - wyszczerzyłam się, łapiąc go za policzki, jak babcia swojego wnuczka.
-Nie powiem, kto tu jest śliczniutki, kochanie... - objął moją twarz dłońmi, po czym wpił się w moje usta.
-Dobra, Austin. Musimy już iść. - mruknęłam, odpychając go od siebie. Chłopak westchnął głośno, czym wywołał u mnie cichy chichot. - Pójdziesz z nim porozmawiać, a ja w tym czasie zabiorę ten jebany telefon, rozumiesz? - uniosłam pytająco brwi.
-Zawsze to Bieber wymyślał plan. Zastąpiłaś go. - mruknął, po czym wysiadł z samochodu.
Zrobiłam to samo co on, a następnie weszłam przez bramkę, udając się do ogrodu. Zauważyłam, że jedno z okien było otwarte, więc wdrapałam się, wchodząc do sypialni jednego z chłopaków. Rozejrzałam się, zauważając telefon, leżący na szafce nocnej. Złapałam go, a następnie weszłam w galerię. Serce podeszło mi do gardła, kiedy zauważyłam filmik sprzed dwóch dni. Bez namysłu schowałam komórkę do tylnej kieszeni spodni, po czym wyskoczyłam przez okno. Słyszałam tylko jakieś krzyki, dochodzące z wnętrza domu. Podeszłam do samochodu Austina i ukucnęłam za nim, aby nie mogli mnie zobaczyć. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk trzaskających drzwi, a moim oczom ukazał się Austin, który właśnie stanął przede mną.
-Witam panią. Co taka śliczna istota robi tutaj sama? - przybrał poważny ton głosu. - Może gdzieś podwieźć? - wyciągnął do mnie rękę.
-Nie wiem czy to bezpieczne, wsiadać do samochodu z nieznajomym, starszym chłopakiem. - udałam głos małej dziewczynki.
-Nic ci nie zrobię, maleńka. - mruknął mi do ucha, po tym, jak podniósł mnie i przyparł moje ciało do samochodu.
-Nie zgwałcisz mnie w krzakach? - zawiesiłam mu ręce na szyi.
-Tylko wtedy, kiedy będziesz tego chciała, ślicznotko. - warknął mi seksownie do ucha.
Zaśmiałam się pod nosem, a następnie musnęłam krótko jego wargi, udając się na miejsce pasażera.
Po paru minutach dojechaliśmy do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek, a ja wyciągnęłam z kieszeni komórkę jednego z chłopaków.
-Boże, on na prawdę nakręcił jakiś film... - szepnęłam cicho, kiedy weszłam już w galerię. - Przecież Maja nie zrobiłaby tego Justinowi...
Lekko drżącą ręką nacisnęłam "play", odwracając komórkę lekko w stronę Austina.
Na wyświetlaczu pojawił się dom Majki, a tak konkretnie, widok salonu z ogrodu. Danny otworzył drzwi tarasowe, wchodząc po cichu do środka. Serce podeszło mi do gardła, kiedy zobaczyłam, że wyjmuje z kieszeni woreczek z białym proszkiem. Wsypał go do kubka Mai, a następnie wymieszał jego zawartość. Wrócił do, nagrywającego całe zdarzenie, Conora, przybijając z nim piątkę. W tym momencie w salonie pojawiła się Maja. Niczego nie świadoma, wzięła do ręki kubek, wypijając z niego parę łyków.
-Do dna, maleńka. Do dna... - mruknął Danny, śmiejąc się pod nosem.
Przyłożyłam rękę do ust, powoli rozumiejąc, co tak na prawdę się stało.
Maja razem ze swoim napojem udała się na górę, a w tym samym czasie Conor i Danny weszli do jej domu. Poczekali jakiś czas w salonie, a następnie weszli schodami na pierwsze piętro. Po cichu otworzyli drzwi do jej sypialni, zastając blondynkę, leżącą na łóżku.
-Widać, że nigdy nie miała do czynienia z prochami. - zaśmiał się Conor. - Od razu na nią zadziałały.
Danny oblizał wargi, podchodząc do nieprzytomnej dziewczyny.
-Austina też możemy tak załatwić. - zaśmiał się kuzyn Justina, posyłając znaczące spojrzenie swojemu przyjacielowi.
-Ale jego laska jest moja... - mruknął, uśmiechając się łobuzersko.
-Zabawimy się, maleńka... - mruknął chytrze Danny, odpinając pasek od swoich spodni.
Następnie usiadł na łóżku, a jego dłonie wylądowały pod koszulką Mai...
-O Boże... - szepnęłam, wyłączając film.
-Kurwa, on ją zgwałcił... - warknął Austin, zaciskając pięści.
-A Justin zobaczył tylko moment, w którym... - nie mogłam wydusić z siebie żadnych słów.
-Ja pierdole... - chłopak przeczesał swoje włosy palcami. - Chociaż nadal jestem na niego wkurwiony, muszę do niego jechać. Bieber jest teraz nieobliczalny. Dobrze chociaż, że Chris jest przy nim...
-Ja idę do Mai. - powiedziałam, patrząc tępo w przestrzeń. - Nie powiem jej o tym, ale muszę z nią być. - cała się trzęsłam, nadal nie mogąc sobie tego przyswoić. - Widzimy się później. - dodałam szybko, po czym pocałowałam Austina w policzek, wstając z ławki.
Udałam się w stronę domu Mai, wybierając najkrótszą drogę. Weszłam w jedną z pustych uliczek, idąc szybkim krokiem. Nagle stanęłam jak wryta, a krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej. Wpatrywałam się w dwie postacie, oparte o mur. Zacisnęłam pięści i, niewiele myśląc, ruszyłam w ich stronę.
-Ty gnoju! - krzyknęłam, uderzając go w twarz. - Jak mogłeś jej to zrobić!?
Danny i Conor spojrzeli na mnie z lekkim rozbawieniem, zaciągając się swoimi papierosami.
-Nie denerwuj się tak, laleczko. - rzucił Conor, mierząc mnie wzrokiem.
-Ty ją po prostu zgwałciłeś! - wyrzuciłam z siebie.
Miny chłopaków zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. Danny zacisnął pięści, popychając moje drobne ciało na ścianę. Docisnął mnie do muru, podpierając się na łokciach, za moją głową.
-Nie wiesz, że należy siedzieć cicho? - warknął, wkładając mi rękę pod bluzkę. Chciałam go powstrzymać, jednak złapał oba moje nadgarstki. - Teraz skończysz tak, jak twoja przyjaciółeczka, tylko że ty będziesz wszystko dokładnie pamiętać.
Starałam się wyszarpać, jednak był zbyt silny. Moje serce zatrzymało się, żeby zaraz zacząć bić dwa razy szybciej...
***Oczami Justina***
Kiedy wszystkie narkotyki uszły z mojego organizmu, czułem się jeszcze gorzej. Miałem wrażenie, że cały ból zaraz rozerwie moje serce. Nie potrafiłem przestać o tym myśleć, nie potrafiłem normalnie funkcjonować. W głowie cały czas miałem jej oczy, jej uśmiech, jej głos. Chciałem o niej zapomnieć, ale nie potrafiłem. Chciałem zdmuchnąć wszystkie wspomnienia, lecz to było za trudne.
Nagle usłyszałem jakieś krzyki. Zmarszczyłem brwi, ponieważ ten głos wydał mi się znajomy. Schowałem się za rogiem budynku, po czym wychyliłem lekko głowę. Ciśnienie skoczyło mi do dwustu, kiedy zobaczyłem Abby, uderzającą w twarz mojego kuzyna.
-Jak mogłeś jej to zrobić!? - krzyknęła, a ja przysłuchiwałem im się ze skupieniem.
-Nie denerwuj się tak, laleczko. - rzucił Conor.
-Ty ją po prostu zgwałciłeś! - pisnęła i w tym momencie, moje serce się zatrzymało. Kolana odmówiły posłuszeństwa, a kolory z twarzy odpłynęły w ciągu jednej sekundy. Ze stanu całkowitego osłupienia wybudził mnie głos Danny'ego.
-Teraz skończysz tak, jak twoja przyjaciółeczka, tylko że ty będziesz wszystko pamiętać. - warknął, wkładając jej rękę pod bluzkę.
W tym momencie nie wytrzymałem. Ruszyłem prosto na niego, odpychając go od dziewczyny.
-Ty huju! - ryknąłem. - Zabiję cię! - uderzyłem go z pięści w nos, a następnie w brzuch. - Pożałujesz tego, że w ogóle położyłeś swoje brudne łapy na mojej dziewczynie! - podkreśliłem dwa ostatnie słowa, kopiąc go kolanem w brzuch. - Nie daruję ci tego, że ją tknąłeś! Rozumiesz, kurwa!? - złapałem go za włosy i uderzyłem jego głową o mur. - Zabiję cię, skurwielu! - przewróciłem go na ziemię i zacząłem go kopać. Oberwał w żebra, w nogi w plecy. Poczułem, jak Conor odciąga mnie od niego, lecz ja jedynie odwróciłem się przodem do niego i zadałem mu kilka kopnięć z kolana w nos. Uderzyłem chłopaka z pięści w brzuch odpychając jego ciało na ścianę z tyłu.
-Pożałujesz tego, że chociażby zbliżyłeś się do niej! - warknąłem, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy.
-Było warto, Bieber... - wychrypiał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. - Chociaż chwilę poczuć się, jak w niebie... - dodał, wypluwając krew.
-Zamknij mordę, skurwysynie! - wrzasnąłem przez łzy, a następnie wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni, naładowaną broń. Złapałem Danny'ego za włosy, przykładając mu pistolet pod brodę. -Dlaczego mi to zrobiłeś...?
-Bo chciałem, żebyś poczuł się tak, jak ja.
-Ona ma, kurwa, piętnaście lat!
-To nie miał znaczenia. - zaśmiał się, przez co ułożyłem palec na spuście. - Zabijesz własnego kuzyna? - zakpił.
-Nie jesteś moim kuzynem. Nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Nic nas ze sobą nie łączy. - warknąłem, pociągając nosem.
-Mimo wszystko cieszę się, że mogłem zobaczyć twoje łzy. Chciałem tylko tego...
Mocniej docisnąłem broń do jego brody i kiedy już miałem strzelić, poczułem małą dłoń na swoim ramieniu.
-Justin, przestań... - szepnęła Abby, gładząc mnie delikatnie po plecach.
-Wiesz dobrze, co ten skurwiel zrobił Mai. - warknąłem, jednak odsunąłem palec od spustu.
-Wiem, ale ona nie chciałaby, żebyś to zrobił. - mruknęła cicho, odciągając mnie od Danny'ego.
Opuściłem pistolet, chowając go do kieszeni.
-Spierdalaj stąd, albo dokończę to, co zacząłem. - warknąłem, spoglądając na Danny'ego, wycierającego z twarzy krew.
Z trudem wstał z ziemi, a następnie, razem z Conorem bez, słowa udali się w stronę parku.
Oparłem się rękoma o mur, czując, jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Zamknąłem powieki, czując, jak na ziemię skapują ogromne, gorzkie łzy. Wytarłem oczy zewnętrzną stroną dłoni, pociągając nosem. Poczułem, jak Abby głaszcze mnie delikatnie po plecach, chcąc mi dodać otuchy.
-Nie ma co płakać, to nic nie zmieni. - powiedziała cicho.
Popatrzyłem na nią załzawionymi oczami i dopiero teraz zauważyłem, że miała cały zaczerwieniony policzek.
-Co ci się stało? - przejechałem opuszkami palców po jej policzku, pociągając nosem.
-Justin, nie kompromituj się. - rzuciła, posyłając mi sceptyczne spojrzenie.
-Chyba nie ja ci to... - zaciąłem się. - O Boże... Przepraszam...
-Nic nie pamiętasz? - spytała z niedowierzaniem, na co pokręciłem przecząco głową.
-Proszę, powiedz mi, że nie zrobiłem nic jeszcze bardziej głupiego. - mruknąłem z lekkim przerażeniem w głosie.
-Justin! Ty wyzwałeś Majkę od dziwek, od szmat. Powiedziałeś, że jest nic nieznaczącą kurwą. Pobiłeś ją. Szarpałeś za włosy tak, że klęczała przed tobą i powiedziałeś, że nadaje się tylko do tego, żeby ją posuwać! I to na dodatek przed całą szkołą! - krzyknęła, a w tym momencie moje kolana odmówiły posłuszeństwa. Zsunąłem się po murze, siadając na ziemi. Złapałem się za głowę, chowając twarz w kolanach. - A pamiętasz, co zrobiłeś u Mai w domu? - wysyczała, a ja miałem ochotę zatkać uszy, żeby tego nie usłyszeć. - Chciałeś ją zgwałcić! - krzyknęła, uderzając mnie w ramię.
Szarpnąłem za włosy z frustracji. Z moich oczu leciały łzy, a ja nie mogłem nic z tym zrobić.
-Wiesz, co ci...
-Abby, kurwa, przestań! Nie wiesz, jak ja się teraz czuję! Najchętniej, kurwa, skoczyłbym z mostu albo się powiesił! Zrozumiałem co zrobiłem. Wiem, jakim byłem skurwielem. Gorszym niż Danny. Ale przestań mnie już dobijać! Nie wiedziałem, co robię! Nie byłem sobą! - krzyknąłem, wycierając rękawem łzy.
Dziewczyna ukucnęła obok mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Przepraszam, Justin, ale ktoś musiał ci to uświadomić. - mruknęła cicho.
-Muszę do niej jechać. Teraz, od razu...
-Gdybym była na miejscu Mai, nie wybaczyłabym ci tego. Nie wiem, co zrobi Maja.
-Abby, jak ty się dowiedziałaś, że on ją... - zaciąłem się, nie potrafiąc wypowiedzieć tego słowa.
-Ukradłam Conorowi telefon. - powiedziała cicho. - On jej wsypał pigułki gwałtu do herbaty. To dlatego Maja nic nie pamięta. A Danny puścił ci kawałek filmu, kiedy ją...
Przetarłem rękoma twarz, rozumiejąc, co ma na myśli.
-Pojedziesz ze mną do Mai? - spytałem po chwili. - W ogóle co z nią?
-Wybiegła ze szkoły, kiedy zacząłeś bić się z Austinem. Ale była z Lukiem, więc nic się jej nie stało.
Podniosłem się z ziemi i otrzepałem, brudny od piachu, tyłek. Ruszyłem w kierunku, gdzie zaparkowałem samochód. Abby szła koło mnie, nie odzywając się już. Po paru minutach doszliśmy do mojego samochodu, jednak kiedy chciałem wsiadać, dziewczyna złapała mnie za rękę. Objęła moją twarz dłońmi, patrząc mi głęboko w oczy.
-Jeśli jesteś naćpany, nigdzie z tobą nie jadę. - mruknęła, zakładając ręce na piersi.
Mówiłem już, że ta laska mnie wkurza...?
-Zdążyłem wytrzeźwieć... - rzuciłem, zajmując miejsce kierowcy.
Dziewczyna usiadła po drugiej stronie, a ja odpaliłem silnik, wyjeżdżając z parkingu.
-I jeszcze jedno, Justin. - zaczęła, na co ja uniosłem pytająco brwi. - Ona nie może się dowiedzieć, że Danny ją zgwałcił... - spuściła głowę, układając ręce na kolanach.
Poczułem, jak łzy kolejny raz szczypią mnie w kącikach oczu.
-Nie powiem jej. - odparłem, zaciskając ręce na kierownicy.
Parę minut później byliśmy pod domem najważniejszej dla mnie dziewczyny na świecie. Wysiedliśmy z samochodu, udając się prosto do drzwi.
-A co, jak nie będzie chciała ze mną rozmawiać? - wpadłem w lekką panikę, pukając do drzwi.
-Przepraszam cię, Justin, ale nie zdziwię się... - mruknęła Abby.
Dopiero teraz zrozumiałem, że mogę ją stracić na zawsze. Mogę już nigdy nie złączyć jej ust ze swoimi, mogę już nigdy nie wtulić jej w swoje ciało, mogę już nigdy nie poczuć jej cudownego zapachu, mogę już nigdy jej nie dotknąć, mogę już nigdy nie wyszeptać jej do ucha, jak bardzo ją kocham. Może już nigdy nie być moja...
Drzwi otworzyły się, a w progu stanęła mama Mai. Najpierw spojrzała na Abby, a następnie na mnie.
-Jak śmiesz jeszcze tu przychodzić? - podniosła głos. - Pobiłeś moją córkę. Przez ciebie płakała całą noc. Cholernie ją skrzywdziłeś.
-Przepraszam, nie byłem sobą,nie chciałem tego. - spojrzałem na nią błagalnie.
-Ale uderzyłeś ją. Widziałam jej siniaki na policzku, plecach i na nadgarstkach.
Przetarłem dłońmi twarz, czując, jak po moich policzkach spływają kolejne łzy.
-Proszę pani, ja muszę z nią porozmawiać. Wiem, że zachowałem się jak skurwiel, ale niech mi pani pozwoli z nią porozmawiać. - spojrzałem na nią przez łzy.
-Mai nie ma w domu. - odparła już nieco łagodniej.
-Jak to nie ma? - do rozmowy wtrąciła się Abby.
-Nie wróciła jeszcze.
Abby zaczęła rozmawiać z mamą Mai, natomiast ja wyciągnąłem z kieszeni telefon, wybierając numer do Luke'a.
-Czego chcesz? -warknął, na co ja przewróciłem oczami.
-Stary, gdzie ona jest? - spytałem od razu, ignorując jego ton głosu.
-Myślisz, że powiem ci, żebyś mógł po raz kolejny ją pobić i potraktować jak dziwkę!? - krzyknął, przez co odsunąłem telefon od ucha.
-Kurwa, chcę ją przeprosić. - warknąłem, nie zwracając uwagi na to, że mama Mai stoi zaraz obok.
-Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy!? Ona jest załamana. Myśli, że potrzebna ci była tylko do seksu.
-Ja pierdole. - mruknąłem, przeczesując palcami włosy. - Pieprzyłem wiele panienek, ale z Majką było inaczej i dobrze o tym wiesz. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie założyłem się o...
-Skończ, facet. Może i wtedy byłem hujem, ale nie próbowałem jej zgwałcić!
Zamilkłem. Zacisnąłem szczękę, nie chcąc nawet myśleć o tym, jak bardzo skrzywdziłem Maję.
-Musisz mi pomóc. Jest u ciebie? - spytałem, czując się w tym momencie całkowicie bezsilnym.
-Wyszła jakiś czas temu, a raczej wybiegła. - odparł z lekkim zmieszaniem w głosie.
-Dlaczego? - zareagowałem od razu, marszcząc brwi.
-Właśnie nie wiem. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, a jej nagle jakby coś się przypomniało. Zerwała się z miejsca, pożegnała się ze mną i poszła.
-Nie mówiła ci dokąd? - spytałem z nadzieją
-Nie. - rzucił krótko.
-Dobra, stary. Dzięki. - powiedziałem, po czym zakończyłem połączenie.
-Nie ma jej u Luke'a? - zapytała od razu Abby, która razem z matką blondynki przyglądały mi się uważnie. Pokręciłem przecząco głową, zaciskając pięści.
-Znajdę ją. Nawet, jeśli miałaby to być ostatnia rzecz, którą zrobię w życiu, znajdę ją i przeproszę. - mruknąłem, wpatrując się tępo w chodnik. - Jeszcze raz przepraszam i do widzenia. - rzuciłem do mamy Mai, po czym udałem się do samochodu. - Abby, idziesz?
-Tak. - odparła, po czym pożegnała się z kobietą i podeszła do mnie.
Zajęliśmy miejsca w samochodzie, a ja odpaliłem silnik.
-Wiesz, gdzie jedziesz, Justin? - mruknęła cicho, spoglądając na mnie pytająco.
-Nie mam pojęcia. - odparłem, kręcąc głowa. - A co, jeśli ona coś sobie zrobi? Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Ja ją, kurwa, kocham. Cholernie kocham. Muszę ją znaleźć.
Ponownie wyciągnąłem telefon, starając się dodzwonić do Mai, lecz nie odbierała.
-Może ja spróbuję. - powiedziała nieśmiało Abby, przykładając swój telefon do ucha. - Też nic...
I w tym momencie stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Poczułem ją. Jej obecność. Poczułem to, że ze mną jest. Poczułem, że moje serce daje o sobie znać. I nagle w mojej głowie pojawiły się obrazy.
-Kurwa, wiem, gdzie ona jest. - powiedziałem szybko. - Na tej polanie, gdzie się poznaliśmy.
-Jesteś pewien? - szatynka spojrzała na mnie pytająco.
-Tak. - docisnąłem pedał gazu, aby wyprzedzić parę samochodów.
-Musisz tam pojechać sam. - stwierdziła, zawieszając na ramieniu torbę. - Ja wam jestem niepotrzebna. - dodał, posyłając mi znaczące spojrzenie. - Podwieziesz mnie do Austina?
-Jasne. - odparłem, skręcając w jedną z uliczek.
Parę chwil później byłem już pod domem kumpla. Dziewczyna złapała za klamkę i chciała wychodzić, kiedy złapałem ją za rękę.
-Dziękuję. - uśmiechnąłem się lekko. - I przepraszam. - wskazałem na jej policzek.
-Nie ma za co. - poklepała mnie po ramieniu. - A teraz jedź i zrób wszystko, żeby Maja znowu była szczęśliwa. - dodała, po czym wysiadła z samochodu, zamykając za sobą drzwi.
Z piskiem opon ruszyłem w stronę głównej drogi wylotowej z miasta. Znacznie przekraczałem prędkość, jednak to nie było żadnym zmartwieniem. Musiałem jak najszybciej się przy niej znaleźć. Musiałem ją zobaczyć, upewnić się, że z moim aniołkiem wszystko w porządku. Cholernie się o nią bałem. Wiedziałem, jaka jest delikatna i jak łatwo ją zranić. Do końca życia nie wybaczę sobie tego, że przeze mnie płakała. Lecz najgorsze było to, że ją uderzyłem. Sprawiłem jej ból nie tylko psychiczny, ale również fizyczny...
Wyjąłem z kieszeni telefon, aby napisać sms'a do Chrisa.
"Miałeś rację. Ten skurwiel ją zgwałcił. Jeśli mi nie wybaczy, kończę ze sobą."
Nacisnąłem "wyślij", a następnie usunąłem wiadomość, aby Maja nigdy się o tym nie dowiedziała.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechałem do miejsca, z którego odchodzi leśna droga na polanę. Skręciłem w nią, jadąc powoli w kierunku dobrze znanego mi miejsca.
-Boże, pomóż mi... - szepnąłem, chwytając w rękę krzyżyk, który miałem na szyi.
Po niecałych dwóch minutach drzewa zaczęły się przerzedzać. Wszystkie moje mięśnie się spięły, a oddech przyspieszył. I w tym momencie zobaczyłem ją. Siedziała na brzegu, z głową schowaną w kolanach.
Płakała...
Równocześnie z moich oczu zaczęły skapywać łzy. Zaparkowałem na polanie, lecz nie mogła tego usłyszeć przez dość silny wiatr. Oparłem głowę o kierownicę, pozwalając swobodnie wypływać moim łzom. Spoglądałem na miłość mojego życia, uświadamiając sobie, jak wiele przeze mnie przeszła, jakim byłem dla niej potworem.
I w tym momencie zobaczyłem coś, przez co moje serce stanęło i nie chciało z powrotem zacząć pracować. Maja trzymała w dłoniach tabletki...
Bez namysłu wysiadłem z samochodu i szybkim krokiem udałem się w stronę dziewczyny, w ostatniej chwili wyrywając jej z dłoni coś, czym chciała się zabić.
-Nie możesz tego zrobić, rozumiesz? - odrzuciłem tabletki, które z cichym pluskiem wylądowały w rzece. - Nie możesz...
Blondynka ze strachem wymalowanym na twarzy odsunęła się ode mnie, a ja dopiero teraz zrozumiałem, że ona najnormalniej w świecie się mnie boi.
-Majeczka, kochanie... - próbowałem się do niej zbliżyć, lecz z każdym moim krokiem w przód, ona się odsuwała. - Proszę cię, nie bój się. Nie skrzywdzę cię... - wyszeptałem, czując, jak moje serce opada coraz niżej. Dziewczyna jednak nadal była przerażona. - Maja... - wyciągnąłem rękę, żeby pogłaskać ją po policzku, jednak ona odskoczyła jak oparzona.
-Nie dotykaj mnie... - wychlipała, trzęsąc się lekko. - Boję się ciebie...
Upadłem przed nią na kolana, a łzy zaczęły mimowolnie wypływać spod moich powiek. Te słowa były jak cios prosto w serce.
Ja ją kochałem, a ona się mnie bała...
-Maja, proszę cię. Zabij mnie, ale mi wybacz. - wydusiłem przez łzy.
Dziewczyna nie odezwała się jednak ani słowem, tylko wpatrywała we mnie swoje przepiękne oczka.
Tak strasznie chciałem móc się w nią wtulić, lecz wiedziałem, że takim gestem jedynie bym ją wystraszył.
-Tak cholernie cię kocham. - wyszeptałem, przecierając twarz dłońmi. - Nigdy sobie tego nie wybaczę. - mówiłem, siadając na trawie i zginając kolana.
Maja usiadła w takiej samej pozycji co ja, obejmując swoje kolanka ramionkami.
-Maleńka, nawet nie wiesz, jak ja cholernie się z tym czuję. Zachowałem się jak skurwiel i dobrze o tym wiem. Przepraszam cię, niunia. Byłem naćpany. Dopiero Abby uświadomiła mi, co zrobiłem. Kurwa, przepraszam cię. - przysunąłem się odrobinę bliżej, tym razem nie odsunęła się ode mnie, tylko wpatrywała się tępo w wodę. - To ty sprawiłaś, że stałem się innym człowiekiem. Wystarczył jeden dzień bez ciebie, żebym na nowo stał się hujem. - wyszeptałem, czując, jak mój głos się załamuje. - Maja, proszę cię! Uderz mnie, nawrzeszcz na mnie, wyzwij mnie, zrób cokolwiek, tylko mnie nie olewaj! Daj znak, że w ogóle mnie słyszysz! Że żyjesz! - krzyknąłem w desperacji, patrząc na nią błagalnie.
-Ty nie chciałeś mnie słuchać, Justin. - wyszeptała. - Ty nie pozwoliłeś mi nic powiedzieć...
-Maja, nie wiem, co mam ci powiedzieć. Wiem, że przepraszam nie wystarczy. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? Zrobię wszystko, co tylko zechcesz! - cały się trzęsłem. - Dziękuję ci za to, że przy tobie moje życie nabrało sensu. Przepraszam cię za to, że przeze mnie twoje życie straciło sens. Dziękuję, że dzięki tobie poczułem się szczęśliwy. Przepraszam, że odebrałem ci twoje szczęście... - wychlipałem, chowając głowę między kolanami. - Nigdy nie czułem się tak, jak przy tobie. Teraz wiem, czym jest życie, miłość, szczęście. Teraz wiem, co to znaczy kochać. Teraz wiem, co to znaczy być kochanym. Teraz wiem, jak to jest stracić najważniejszą osobę na świecie. I wiem również, że bez tej osoby nie potrafię już żyć. Jeśli zatrzyma się jej serce, zatrzyma się również moje... - zacisnąłem powieki, nie chcąc wypuścić wodospadu łez. - Dopiero teraz zrozumiałem po co żyję. Żyję po to, żeby móc być z tobą. Żyję po to, żeby codziennie mówić ci, jaka jesteś piękna i jak cię kocham. Żyję po to, abyś ty mogła mnie zmienić. I wiem również, po co ty żyjesz. Ty żyjesz po to, abym każdego dnia mógł wstawać z uśmiechem na ustach. Żyjesz po to, abym ja nigdy nie czuł się samotny. Żyjesz po to, żeby pokazać mi, jakie życie jest piękne. Razem jesteśmy po to, aby się kochać. Razem jesteśmy po to, aby czerpać radość z każdego dnia. Razem jesteśmy po to, żeby po prostu żyć. Razem żyjemy, osobno już nie... - w tym momencie nie wytrzymałem. Wybuchnąłem płaczem, opierając czoło o jej ramię. - Maja, proszę cię. Ja bez ciebie nie wytrzymam. Po cholerę mam być na tym świecie, skoro ciebie nie będzie obok. To ty jesteś moim życiem, nic innego się nie liczy. Nie widzę nic oprócz ciebie. Miłość do ciebie zasłoniła wszystko inne. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak moje serce wali, kiedy ty jesteś obok. Zresztą sama zobacz. - złapałem jej dłoń i położyłem na swoim sercu. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w moją klatkę piersiową, po czym zabrała rękę, przenosząc wzrok na trawę. - Kicia, błagam cię. Pozwól mi naprawić to wszystko. Daj mi szansę. - nie poddawałem się, w dalszym ciągu patrząc na jej tęczówki.
Tęczówki, w których widziałem jedynie pustkę...
-Chcę każdego dnia budzić się koło ciebie. Chcę każdego dnia zasypiać z myślą, że jest osoba dla której żyję. Chcę mieć tą świadomość, że nigdy nie zostanę sam, bo będę mieć ciebie. Maja, ja zwariuję, jak nie będę mógł podziwiać twojego uśmiechu, twoich oczu. Jak nie będę mógł cię przytulać o każdej porze dnia i nocy. Jak, najnormalniej w świecie, nie będę mógł przy tobie być. To dzięki tobie otworzyłem swoje serce. Ono należy tylko do ciebie. Już dawno mi je ukradłaś. - w oku Mai zakręciła się łza, lecz dziewczyna szybko ją otarła, podnosząc się z miejsca. - Maja, ja cię błagam. - wydusiłem przez łzy. Złapałem ją za rękę, odwracając w swoją stronę. Uklęknąłem przed nią, patrząc prosto w czekoladowe tęczówki dziewczyny. - Ja zrobię wszystko, tylko mnie nie zostawiaj. Kocham cię ponad wszystko. Jesteś miłością mojego życia. Proszę, nie rób mi tego. Ja się zmienię, obiecuję. Będę spełniał każdą twoją zachciankę. Będę do końca życia nosił cię na rękach. Tylko proszę, daj mi ostatnią szansę. - moje łzy skapywały na jej dłonie. - Majka, kurwa! Wykrzycz mi to prosto w twarz, ale mnie nie olewaj! Odezwij się! - blondynka z nieodgadnionym wyrazem twarzy ukucnęła przede mną.
-Jest coś takiego, jak zaufanie w związku, wiesz Justin? - spytała cicho, patrząc mi prosto w oczy. Nie potrafiłem znieść tak intensywnego spojrzenia, przez co spuściłem głowę. - Ty go nie miałeś. Nie dałeś mi dojść do słowa... - powiedziała, z powrotem się podnosząc.
-Wiem i przepraszam. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć. - przyłożyłem jej dłonie do swoich ust, składając na nich delikatne pocałunki. - Przepraszam cię za to, jak cię zraniłem. Jedynym pocieszeniem dla ciebie może być to, że z każdym wypowiedzianym słowem wbijałem sobie nóż prosto w serce... - otarłem rękawem łzy, uniemożliwiające mi widzenie. - Nikt, nigdy nie kochał nikogo tak, jak ja kocham ciebie, rozumiesz? Nikt, nigdy nie był tak zaślepiony miłością, jak ja. Nikomu, nigdy nie zależało na drugiej osobie tak, jak mi na tobie. Jesteś moim pieprzonym ideałem, wiesz. Nie ma na świecie drugiej dziewczyny, która chociażby w jednym procencie mogła się równać z tobą. Bo to przy tobie chcę spędzić resztę swojego  życia. To z tobą chcę codziennie patrzeć na słońce. To z tobą chcę chodzić na spacery w deszczu. To z tobą chcę spędzić każdą chwilę. To ty jesteś moim tlenem. To ty jesteś moim powietrzem. To ty jesteś mi tak cholernie potrzebna do życia. To ty potrafiłaś mnie zmienić. To ty pokazałaś mi, jaki świat jest piękny. To z tobą chcę podziwiać to, co piękne. To przy tobie chcę się zestarzeć. To razem z tobą chcę oglądać idiotyczne seriale, aż do usranej śmierci. To ciebie chcę trzymać za rękę w parku. Chcę, żebyś tylko ty siadała na moich kolanach, żebyś tylko ty sprawiała, że czuję się, jak w niebie. To ty jesteś moim własnym kawałkiem nieba. To ty jesteś darem zesłanym mi przez Boga, przez życie, przez los. To tobie mogę się zwierzyć ze wszystkiego. Tylko ty możesz sprawić, że zapominam o całym dotychczasowym życiu. To z tobą chcę witać każdy nowy rok. To tobie chcę szeptać do ucha, jak bardzo cię kocham. To przy tobie chcę przeżywać te radosne chwile, jak i te gorsze. To z tobą chcę założyć rodzinę. Chcę, żebyś to ty w przyszłości została moją żoną i matką moich dzieci... - w tym momencie dziewczyna wybuchnęła płaczem, łapiąc się za brzuch. - Maja, co się stało?
-Odejdź, Justin. Zostaw mnie... - wyszeptała, wyrywając rękę z mojego uścisku.
Poczułem, jak w miejscu, w którym jeszcze kiedyś było serce, teraz znajduje się pusta dziura...
-Dobrze... - mruknąłem cicho. - Zrozumiem, jeśli powiesz, żebym zniknął z twojego życia raz na zawsze. Jeśli tylko to powiesz, jeśli powiesz że mnie nie kochasz i nie chcesz mnie znać, odejdę i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Jednak wierze, że w przeciwieństwie do mnie, jesteś dobrym człowiekiem i wiesz również, że jeśli to powiesz, to ja odejdę na wieczność. Nigdy więcej się nie spotkamy, ponieważ ty, za kilkadziesiąt lat pójdziesz do nieba, ja za parę sekund znajdę się w piekle... - powiedziałem cicho, robiąc parę kroków do tyłu.
-Justin, o czym ty mówisz. Jakie piekło? - blondynka odwróciła się twarzą do mnie, ocierając rękawem łzy.
Zacząłem się cofać, aż w końcu znalazłem się na pomoście.
-Mam nadzieję, że kiedy mnie już tu nie będzie, ułożysz sobie życie na nowo, z kimś, kto pokocha cię chociaż w niewielkiej części tak, jak ja. Chris cię kocha i może on cię nie skrzywdzi. Może to przy nim poczujesz się szczęśliwa. Przepraszam, że kiedykolwiek mnie poznałaś. Przepraszam, że musiałaś przez to przejść. Przepraszam, że zniszczyłem ci życie. I chociaż już za chwilę mnie tu nie będzie, musisz wiedzieć, że ja niczego nie żałuję, bo przez te parę chwil poczułem się na prawdę szczęśliwy. Miałem ciebie, więc miałem wszystko...
I w tym momencie wyciągnąłem z kieszeni pistolet, przykładając go sobie do skroni. Nic już nie miało znaczenia. Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ułożyłem palec na spuście...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy...?
Mam nadzieję,że rozdział się Wam podoba...
Dziękuję Wam za te 21 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nawet nie wiecie, jakie to dla mnie ważne i jaki mam dzięki temu uśmiech na twarzy...;-*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Możecie pytać, o co tylko chcecie...:
Kocham Was i do następnego ;-*

32 komentarze:

  1. OMG OMG OMG OMG czaisz, nic więcej nie mogę z siebie wydusić! Brak mi słów na temat tego rozdziału! Justin, Luke, Chris, Danny, Abby...ja pierdole to jest takie fantastyczne nooo! Nie mogłam się doczekać tego momentu, kiedy Maja się dowie o tym wszystkim, ale teraz no nie no, to jest takie przerażające i cudowne zarazem <3 Nie wiem czemu, ale na początku miałam Justina trochę za takiego tępaka hhahahhahahaha ale teraz, po tych jego wypowiedziach w stosunku do Majki natychmiast zmieniłam zdanie :D Facet nie zawsze potrafi przyznać się błędu, a o wybaczenie prosi, a Justin oł maj gasz, jak ty to cudownie w słowa ubrałaś ♥ Znowu to powtórzę : JESTEM Z CIEBIE CHOLERNIE DUUUUUMNA I KOCHAM CIĘ ZA TO OPOWIADANIE I TAK POZA, chociaż Cię nie znam hahahaha :D Ale chętnie bym poznała i podziękowała za te wszystkie emocje, których nam za każdym razem doświadczasz ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. w pewnym momencie musiałam przerwać czytanie bo łez było za duzo i ograniczyły mi widoczność :c
    MASAKRA ale rozdział no nie wytrzymam
    dalej rycze ja głupia ...
    oczy spuchnięte jakbym 3 dni ryczała :c
    PIĘKNE wyznanie miłości ! ♥
    faceci czasami potrafią być wrażliwi
    mój chłopak tez zrozumiał jak bardzo mnie kocha tylko wtedy gdy chciałam od niego odejść
    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze ja tu placze .....

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG NIE ZABIJESZ GO, PRAWDA? Boże nie możesz go zabić! Będę płakać jak bóbr, jeszcze bardziej niż teraz! Nie odbieraj nam go!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieeee ...jezu . Nie moge. Rycze. .to jest wiecej niż idealne. Tego nie da sie opisac kocham kazdy wyraz rozdziału. Pobilas samą siebie tym rozdziałem. Jeszcze nigdy tak nie ryczalam przy czytaniu. A to co Justin mówił. Ohh . Dalej nie moge sie opanować. Cieszę sie ze Abby uświadomiła to temu kretynowi (nadal go kocham ) jakim byl chujem . Najladniejszy tekst jaki kiedykolwiek słyszałam " dziękuję ci za to ze przy tb moje zycie nabralo sensu. Przepraszam ze przeze mnie twoje zycie straciło sens. " i w tym momencie juz nic nie widziałam przez łzy.
    Kocham <3
    Jesteś niesamowita.
    true-big-love-jb. blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ja pierdole,nieeeee....Nie zabijaj go blagam cie.
    Czytalam juz wiele fan fictions ale to jest poerwsse ktore wywolalo u mnie lzy. Jezu, dziewczyno masz ogromny talent ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Poplakalam sie <33

    OdpowiedzUsuń
  8. nienawidzę cie zawsze musisz kończyć w takich momentach ale rozdział świetny płakałam przy nim boże

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział niesamowity nie spodziewałam się tego, ale proszę nie zabijaj go.

    OdpowiedzUsuń
  10. Idealny. Dodaj jak najszybciej bo nie dam rady dłużej wytrzymać w takim napięciu (:(:

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tu się dzieje to brak słów ....
    To nic że ryczę ...
    Myślę że nam tego nie zrobisz i go nie uśmiercisz ;/
    Czekam z niecierpliwością na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie, nie , nie , nie tylko mi go uśmiercisz a skopię ci dupę xD
    Tak sie po płakałam , że moja mama przyszła do mojego pokoju i wyleciała z takim tekstem "czemu płaczesz?, znów czytasz te blogi".
    Proszę on nie może nie żyć. Niech się pogodzą byle żeby on nie umierał !!!! To nie może być prawda... Mam nadzieję , że on nie ma naboi w tym pistolecie albo Majka go powstrzyma. Rozdział wzruszający , wspaniały, boski , niesamowity po prostu KOCHAM GO i ciebie , że go piszesz <3 Życzę weny! Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na następny :))))))) @natalusia99
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu, ryczę jak głupia!
    Ten rozdział jest cały pełny emocji!
    Mam nadzieję, że Majka cos zrobi i Justin nie popełni samobójstwa!
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie no, nie wierze, popłakałam się :'( <3 Super rozdział !!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. boze boze boze boze boze
    nie nie nie nie nje nie nie nie nie
    niech on sie nie zabija! !!!!!!!
    Maja zrób coś nooooooo? ?!!!!!!!
    jezu poplakalam sie *-*
    jak ja teraz bede normalnie funkcjonowac? ??
    boze *_*
    kiedy nn? ?????? :************

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG rozdział jest przecudny masz talent kochanaaa KC <3

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurwa : oo ihfyugfiegfyigiydsgh czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam wrażenie ze Maja jest w ciąży.. Nie podoba mi się to ;d ps. Coś czuję ze powstrzyma ona Justina.

    OdpowiedzUsuń
  19. KURWA KURWA KURWA KURWA MAJKA JEST W CIĄŻY NA 100%
    Przez cały rozdział płakałam a w połowie płakałam i miałam buzię otwartą i takie OMB OMB OMB JEST 4 RANO A JA RYCZE(dzis zaczelam czytac to opowiadanie) Blagam nie usmiercaj Justina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *wczoraj XDD Japierdziele teraz na pewno nie zasne

      Usuń
    2. + po przeczytaniu twojego aska już na 100% wiem że Justin przeżyje a 72726363626626% wiem że majka jest w ciąży i Justin się z tego powodu ucieszy Hahahhahahahahahahahahhahahahahahahah boże już chyba mogę iść spać

      Usuń
  20. Dodawaj już!!! Genialnie udało ci się opisać emocje, brawo (:

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie mogę powiedzieć, że to idealne, bo to zbyt mało, żeby określić ten rozdział.
    Pisząc to płaczę. To jest po prostu niesamowite.
    Jezu powiedz mi, że on się nie zabije !!!!
    Dodaj jak naszybciej kolejny rozdział, bo nie wytrzymam.
    Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Matko :oo to jest CUDOWNE <3 codziennie sprawdzam czy nie dodałaś już nowego rozdziału <3 po prostu uzależniłam się od czytania Twojego bloga *o* to jest wspaniałe <3 dziewczyno ty masz talent <33 na prawdę ;*** czekam z niecierpliwością na nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja pierdole ;o Majka jest w ciąży chyba :ooo to byłoby cudowne <3 czekam na nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  24. On nie może się zabić! NIE! Oni muszą do siebie wrócić!!! Boski blog! Błagam dodaj jak najszybciej bo ja sie tu zabije! To uzaleznia jak narkotyk!!! Plisss daj nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudny,cudny i jeszcze raz cudny....

    OdpowiedzUsuń
  26. O kurwa :o kocham to opowiadanie jest cudowne,piękne uczuciowe matko święta japierdole jakie emocje,płacze /Ola

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...