poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 37...

Chłopak właśnie zapinał pasek swoich spodni, spoglądając na, w dalszym ciągu nieprzytomną, ubraną już blondynkę. Schował do kieszeni paczkę prezerwatyw, uśmiechając się łobuzersko.
-Muszę to kiedyś powtórzyć. - rzucił do kumpla, przez co oboje zaśmiali się cicho. - Masz to? - spytał po chwili.
-Wszystko. - odparł Conor, potrząsając lekko telefonem.
-Cudownie... - Danny potarł lekko ręce. - Dziękuję, kochanie. Bardzo mi się przydałaś. A oprócz tego, było zajebiście. - uśmiechnął się do nieprzytomnej dziewczyny, po czym razem z kumplem wyskoczyli przez okno. - Już niedługo, Bieber. Już niedługo...
***Oczami Justina***
Wysiadłem z samochodu, kierując się do drzwi domu moich dziadków. Bez pukania wszedłem do środka, zdejmując buty.
-Cześć! - krzyknąłem, aby poinformować ich, że przyjechałem.
Już po chwili usłyszałem kroki, a w progu stanęła moja babcia.
-Justin, kochanie. Jak miło cię widzieć. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Podszedłem do kobiety i przytuliłem ją do siebie. - Albo mi się wydaje, albo jeszcze urosłeś.
-Może troszeczkę. - zaśmiałem się, odsuwając od babci.
-Co ty robiłeś, że masz mokre włosy? - spytała po chwili, na co ja westchnąłem. Moja babcia była taka sama, jak mama. Nic się przed nią nie ukryje.
-Byłem na basenie. - odparłem, przeczesując palcami włosy.
-No dobrze, dobrze. Chodź do salonu. - powiedziała, a następnie pociągnęła mnie do kolejnego pomieszczenia.
-A gdzie dziadek? - zorientowałem się, że nigdzie nie widać mężczyzny.
-W garażu, zaraz powinien przyjść. - odparła, układając na talerzu ciasto.
W tym momencie, jak na zawołanie, usłyszeliśmy ciężkie kroki. Odwróciłem się w stronę drzwi, gdzie chwilę później ukazała się postać dziadka.
-Justin! - zawołał wesoło, podchodząc do mnie. Uścisnęliśmy się po męsku, a następnie razem zajęliśmy miejsca na kanapie. Babcia wręczyła mi do ręki herbatę, za co podziękowałem jej uśmiechem.
-To teraz opowiadaj, co u ciebie słychać. - zaczęła babcia, układając ręce na kolanach.
-A wszytko dobrze. Właściwie po staremu. - odparłem, stawiając na stole kubek.
-A na jakieś studia się wybierasz? Czy może pracy szukasz? - spytał dziadek, patrząc na mnie wyczekująco.
-O studiach nie myślałem i raczej nie mam zamiaru nigdzie iść, a z pracą jeszcze trochę poczekam. - odparłem wymijająco.
Równie dobrze mogłem powiedzieć: "Nie idę na studia, bo nie chce mi się uczyć, a pracuję już od kilku lat. Tak konkretnie, sprzedaję narkotyki."
Dziadek z babcią wymienili znaczące spojrzenia, a na ich ustach pojawił się lekki uśmieszek.
-Twoja mama wspominała coś o tym, że masz dziewczynę. To prawda? - spytała babcia, a ja momentalnie przewróciłem oczami.
W tej rodzinie nic się nie ukryje...
-Tak, to prawda. - mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.
-To opowiedz nam o niej. - zachęcił dziadek. - Jak ma na imię, ile ma lat...
Z głośnym westchnieniem opadłem na oparcie kanapy.
-Ma na imię Maja i ma 15 lat. - powiedziałem, zerkając na babcię.
-Przecież to jeszcze dziecko. - kobieta złożyła razem dłonie, przez co z moich ust uciekł cichy chichot.
-I właśnie za to ją kocham. - wzruszyłem lekko ramionami.
-Przecież ty zamęczysz tę biedną dziewczynkę. - babcia posłała mi sceptyczne spojrzenie.
-Aż taka słabiutka nie jest. - kolejny raz się zaśmiałem, a do mojej głowy mimowolnie napłynęły wspomnienia... A zresztą, chyba wiadomo, co mam na myśli.
-Pattie miała rację. - moja babcia pokiwała powoli głową. - Zmieniłeś się. - spojrzała na mnie znacząco.
-To chyba dobrze, prawda? - posłałem jej słodki uśmiech.
-To przy niej tak się zmieniłeś... - stwierdził dziadek.
-Pewnie tak... - westchnąłem cicho. - I jestem jej za to cholernie wdzięczny. - dodałem, wpatrując się w dywan.
-A czy to prawda, że miałeś ostatnio wypadek? I nawet do nas nie zadzwoniłeś. - wtrącił się dziadek.
-Nie ma nawet o czym gadać. Poleżałem parę dni w szpitalu i czuję się jak nowo narodzony. - wyszczerzyłem się do nich.
-Słyszałam, że Danny przyjechał. - na twarzy mojej babci automatycznie pojawił się uśmiech, natomiast ja zacisnąłem ręce w pięści.
-I co z tego? - warknąłem, lecz po chwili odkaszlnąłem cicho, zmieniając ton głosu. - Tak, przyjechał. - mruknąłem nieco łagodniej.
-Ma do nas zajrzeć. - uśmiechnęła się babcia, nie zwracając uwagi na moją nagłą zmianę zachowania. - Powiedział, że ma jeszcze tylko coś do załatwienia. - dodała, nakładając mi na talerz kolejny kawałek ciasta.
-Najadłem się już... - westchnąłem, przewracając oczami, na co babcia zaśmiała się cicho.
-Muszę cię dożywić. - posłała mi znaczące spojrzenie.
-Żartujesz sobie? Popatrz na te góry tłuszczu... - poklepałem się lekko po brzuchu, przez co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
***
Parę godzin później, kiedy dziadkowie zadali wszystkie nurtujące ich pytania, udałem się do swojego pokoju w domu dziadków. Wyciągnąłem z szafki parę bokserek i udałem się z nimi do łazienki. Wziąłem prysznic, po czym przebrałem się i wróciłem do sypialni. Od razu rozłożyłem się na łóżku, przykrywając swoje ciało kołdrą.
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że dzieje się coś złego...
***Oczami Mai***
Obudziłam się rano z lekkim bólem głowy. Potarłam skronie, zastanawiając się, co może być tego przyczyną. Wstałam powoli, orientując się, że w dalszym ciągu miałam na sobie wczorajsze ubrania. Zeszłam na dół, udając się prosto do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody, przykładając ją do ust. Wypiłam kilka łyków, odstawiając kubek na blat. Spojrzałam na zegarek, wskazujący godzinę czternastą.
Na prawdę spałam tyle czasu...?
Wróciłam do swojego pokoju, po czym wybrałam czyste ubrania i udałam się z nimi do łazienki. Weszłam pod prysznic, odkręcając zimną wodę. Nalałam żel pod prysznic na dłonie, a następnie wtarłam go w swoje ciało. Umyłam również włosy jagodowym szamponem, po czym spłukałam całą pianę. Wyszłam spod prysznica, owijając wokół swojego ciała różowy ręcznik. Rozczesałam włosy, roztrzepując je lekko. Założyłam na siebie koronkową bieliznę oraz ubrania, złożone z krótkich, jeansowych spodenek i przewiewnej koszuli na ramiączka. Wyszłam z łazienki, układając pościel na łóżku. Zauważyłam, że była ona pościągana i lekko pognieciona, lecz jedynie wzruszyłam ramionami. Postanowiłam iść na spacer, aby nie spędzić całego dnia przed telewizorem. Wzięłam torbę, do której schowałam komórkę, klucze oraz portfel, a następnie zeszłam na dół. Zaczęłam zakładać buty, kiedy drzwi otworzyły się z impetem, ukazując rozwścieczoną postać Justina...
***Oczami Justina***
Zaparkowałem samochód na podjeździe przed domem, a następnie zgasiłem silnik i wysiadłem z auta. Skierowałem się w stronę drzwi, wchodząc do środka. Zdjąłem buty i odwiesiłem skórzaną kurtkę na wieszak. Udałem się do salonu, skąd dochodziły odgłosy rozmów. Moim oczom ukazał się Danny i Conor, siedzący razem z moją mamą na kanapie oraz moje młodsze rodzeństwo, bawiące się na dywanie.
-Justin! - pisnęła Jazzy, która jako pierwsza zauważyła, że przyszedłem.
Wzrok mojej mamy oraz tych dwóch skurwieli wylądował na mnie. Na ustach Danny'ego pojawił się łobuzerski uśmiech, przez co zacisnąłem dłonie w pięści.
-Siema. - rzuciłem do rodzeństwa, które podbiegło do mnie i objęło, ze względu na wzrost, moje nogi.
Poszedłem do kuchni i wyjąłem z lodówki puszkę piwa, a następnie skierowałem się przez salon do schodów.
-Justin. - zatrzymał mnie głos mamy. - Rozumiem, że już nigdzie dzisiaj nie jedziesz? - spojrzała znacząco na puszkę piwa w mojej dłoni.
-Może... - odparłem wymijająco.
-Justin, chcesz znowu mieć wypadek? - posłała mi sceptyczne spojrzenie, na co przewróciłem teatralnie oczami.
-Wtedy byłem po kilkunastu piwach, a poza tym jechałem 300 na godzinę. - mruknąłem i, nie czekając na odpowiedź mamy, udałem się na górę.
Zamknąłem drzwi od swojego pokoju, udając się do szafy, stojącej po drugiej stronie pokoju. Wyciągnąłem z niej ciemne, obniżane w kroku spodnie oraz czerwoną bokserkę, a z szuflady obok wyjąłem czystą parę bokserek. Skierowałem się do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Pozbyłem się ubrań, a następnie wszedłem pod prysznic, odkręcając gorącą wodę. W przeciwieństwie do Mai, nie lubiłem marznąć pod prysznicem. Gorąca woda rozluźniała moje spięte mięśnie. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że wydarzyło się coś złego...
Nalałem na dłonie płynu do kąpieli, a następnie wtarłem go w swoje ciało, spłukując po chwili wodą. Wyszedłem spod prysznica, wycierając się czarnym ręcznikiem. Wciągnąłem na siebie bokserki, a następnie założyłem resztę ubrań. Podszedłem do lustra i zacząłem ustawiać swoje włosy na żel, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi od mojego pokoju. Dokończyłem czynność, a następnie, gasząc za sobą światło, wyszedłem z łazienki. Zastałem Danny'ego, rozłożonego na moim łóżku oraz Conora, siedzącego na fotelu. Przewróciłem oczami, opierając się o futrynę.
-Matka was nie nauczyła, że się puka? - warknąłem, unosząc brwi.
-Spokojnie, Bieber. Nie denerwuj się tak. - rzucił Danny bez żadnych emocji, wpatrując się we mnie,
-Czego chcecie, bo z tego co wiem, nie przyszliście pograć w karty. - mruknąłem, zakładając ręce na piersi.
Danny i Conor wymienili między sobą znaczące spojrzenia.
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że twoja laska nie jest taka święta, na jaką wygląda. - spojrzał na mnie znacząco, a ja poczułem, jak krew w moich żyłach znacznie przyspiesza.
-O czym ty pieprzysz? - warknąłem do niego, marszcząc brwi.
-Cóż mogę powiedzieć... - ułożył ręce za głową. - Jest zajebista w łóżku. - zaśmiał się cicho, uważnie obserwując moją reakcję.
W tym momencie poczułem, jak moje serce się zatrzymuje. Przełknąłem głośno ślinę, starając się nie stracić nad sobą kontroli.
-I ja mam ci niby uwierzyć, że z nią spałeś, tak? - rzuciłem z pogardą. - Majka nie jest taką szmatą, jak ta twoja... - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Danny podniósł się powoli z materaca, wkładając ręce do kieszeni.
-Za to ma fajny tatuaż, prawda? - uśmiechnął się łobuzersko. - Taki mały, w kształcie serduszka, w miejscu, w którym normalnie bym go nie zobaczył.
Poczułem, jak z mojej twarzy odpływają wszystkie kolory. Zacisnąłem pięści oraz szczękę, wpatrując się w niego z mordem w oczach.
-To jeszcze, kurwa, o niczym nie świadczy. - warknąłem, chociaż nie byłem już tego taki pewien.
-Oj Bieber, Bieber... - westchnął, podchodząc do mnie i układając mi rękę na ramieniu. - Na prawdę mam ci złamać to twoje serduszko? - zaśmiał się chytrze, spoglądając znacząco na Conora.
Chłopak rzucił Danny'emu telefon. Obserwowałem, jak szuka w nim czegoś, a następnie z uśmiechem na ustach odwraca komórkę ekranem w moją stronę.
-Włączę ci to tylko na parę sekund, żebyś się kompletnie nie załamał, kochany kuzynie... - wycedził przez zęby.
Nacisnął "play" i dosłownie w tej samej chwili moje serce rozbiło się na miliony kawałeczków.
Jedyne, co zobaczyłem, to Danny, pokój Mai i... ona...
Nie było żadnych wątpliwości co do tego, co robili...
Danny posuwał Majkę...
-Pozwolisz, że to zatrzymam. - mruknął, wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. - Data wczorajsza, a tu masz jeszcze zdjęcie. - ponownie pokazał mi telefon, na którym widniało zdjęcie Mai i jego, zrobione wczoraj w parku.
Poczułem, jakby moje stopy wrosły w podłogę, przez złość i całkowitą rozpacz, która zawładnęła moim ciałem, jak i umysłem.
-Zabiję cię... - szepnąłem, a następnie rzuciłem się na Danny'ego, dociskając jego ciało do ściany. Wymierzyłem pięścią w brzuch chłopaka. Poczułem, jak Conor próbuje odciągnąć mnie od kuzyna, jednak oberwał on w szczękę.
-Zdziwiony, Bieber? - zakpił Danny, za co kolejny raz uderzyłem go z pięści. Pod chłopakiem ugięły się kolana, a ja nie przestawałem.
-Justin! - do moich uszu doszedł pisk Jazzy. Zacisnąłem zęby, zastanawiając się czy mogę kontynuować swoje wcześniejsze zajęcie przy siostrze. Po chwili jednak ponownie uderzyłem go w brzuch.
-Justin! Do cholery jasnej! - krzyknęła moja mama, która właśnie weszła do mojego pokoju.
Odsunąłem się od leżącego na ziemi Danny'ego i splunąłem mu w twarz. Podszedłem do szafki i wziąłem z niej komórkę oraz klucze od samochodu. Następnie z jednej z szuflad wyciągnąłem parę działek kokainy oraz heroiny, a także kilka skrętów. Trzymając narkotyki w rękach udałem się w stronę drzwi. Moja mama, jak i siostra popatrzyły na mnie ze strachem wymalowanym na twarzy. Kobieta spojrzała na narkotyki w moich rękach, lecz ja zignorowałem wszystko, co działo się dookoła mnie.
-Justin, uspokój się. - powiedziała z przerażeniem mama.
-Jak mam się, kurwa, uspokoić!? - wrzasnąłem, a następnie, potrącając przy wyjściu z pokoju Jazzy, zbiegłem schodami na dół. Wyszedłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Otworzyłem samochód i zająłem miejsce od strony kierowcy. Wysypałem na rękę zawartość jednego z woreczków z heroiną, a następnie ułożyłem z niej cienką kreskę. Wciągnąłem wszystko za jednym razem, biorąc w dwa palce skręta. Podpaliłem jego koniec zapalniczką, znajdującą się w schowku, a następnie włożyłem do stacyjki kluczyk, odpalając silnik. Zaciągnąłem się pary razy, wypuszczając po chwili dym. Z piskiem opon zjechałem z podjazdu, kierując się prosto do domu blondynki. Byłem tak wkurwiony, jak jeszcze nigdy. Jestem pewien, że gdyby mama i Jazzy nie weszły wtedy do pokoju, Danny leżałby już martwy.
Po paru minutach, łamiąc po drodze wszystkie przepisy, znalazłem się pod domem dziewczyny. Zaparkowałem na podjeździe, a następnie wyszedłem z samochodu, zamykając z impetem drzwi. Udałem się w stronę wejścia do budynku. Bez pukania wszedłem do środka, zastając blondynkę zakładającą właśnie buty.
-Justin, co ty... - zaczęła, jednak nie dałem jej skończyć.
-Dobrze się, kurwa, bawisz? - warknąłem, popychając jej drobne ciało na ścianę.
-Justin, o co ci chodzi? - spytała z lekkim przerażeniem w głosie.
-Fajnie jest się puszczać z moim kuzynem? - wysyczałem z takim jadem w głosie, na jaki tylko było mnie stać. Ułożyłem jej nadgarstki nad głową, dociskając je do ściany.
-Justin, to boli. - mruknęła, próbując się wyrwać z mojego uścisku.
Zaśmiałem jej się w twarz, jeszcze bardziej napierając na jej ciało.
-Ma boleć, szmato. - warknąłem, patrząc jej prosto w oczy.
-Justin, ja nie mam pojęcia, o co ci chodzi. - spojrzała na mnie błagalnie. - Proszę, puść mnie... - wyszeptała, a ja zauważyłem, że jej oczy powoli stają się wilgotne.
-Zostaw łzy dla kogoś, kogo wzruszą. - zakpiłem.
-Justin!Puść mnie! Nie rozumiesz? To boli! - krzyknęła, ponownie próbując się wyszarpać.
-Zamknij się, suko! - podniosłem rękę, a następnie uderzyłem dziewczynę w twarz.
Po chwili spojrzała na mnie z przerażeniem. Jej twarz cała zalana była łzami. Nie powiem, coś ukłuło mnie w sercu, ponieważ nadal ją kochałem, lecz złość wzięła górę nad miłością.
-Jak mogłeś mi to zrobić... - wyszeptała, krztusząc się swoimi łzami.
-Jak ja mogłem!? - wrzasnąłem z niedowierzaniem. - Jak ty mogłaś puszczać się z jakimś skurwielem!?
-Justin, ja nie... - kolejny raz próbowała się tłumaczyć.
-Zamknij mordę, powiedziałem ci coś! - warknąłem, łapiąc jej nadgarstki w jedną rękę. - Może każdemu dajesz, tylko ja dowiaduję się o tym ostatni, co? - wysyczałem, wkładając rękę pod bluzkę piętnastolatki.
-Zwariowałeś!? Nie dotykaj mnie! - krzyknęła w desperacji, na co ja jedynie parsknąłem ironicznym śmiechem.
-Bo co? - warknąłem, odpinając guziki od jej koszuli. - Podobno nie tak trudno jest dostać się do twoich majtek.
-Justin, uspokój się... - wychlipała cicho, próbując powstrzymać moją dłoń, kończącą odpinanie jej górnej części garderoby. Zerwałem z blondynki bluzkę, pozostawiając jej ciało okryte jedynie krótkimi spodenkami oraz koronkowym stanikiem. - Justin, proszę! - pisnęła, przez co ja jedynie wybuchnąłem śmiechem.
Dziewczyna zebrała w sobie resztki sił i wyrwała nadgarstki z mojego uścisku, uderzając mnie w twarz. Złapałem się za lekko piekący policzek, a następnie z mordem w oczach spojrzałem na Maję.
-Wiesz, co? - wysyczałem do niej, opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy. - Myślałem, że jesteś inna, a okazałaś się zwykłą dziwką.
Puściłem jej ciało, które bezwładnie osunęło się po ścianie na ziemię.
-Nie odzywaj się do mnie nigdy więcej, jebana szmato. - warknąłem, po czym wyszedłem z jej domu, trzaskając drzwiami. Wsiadłem do samochodu, a następnie oparłem głowę o kierownicę, czując, jak spod moich powiek zaczynają wypływać gorzkie łzy...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Heh, zerwałam się dzisiaj ze szkoły, żeby napisać dla Was rozdział ;D
Pierwsza połowa rozdziału jest dość nudna, za to druga wyszła tak, jak chciałam.
Zaskoczeni...?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska. Z chęcią odpowiem na Wasze pytania ;-*
Chciałam również polecić drugiego już bloga, jednej z moich ulubionych autorek. Jestem pewna, że będzie cudowne ;-*
Kocham Was i do następnego ;-*

13 komentarzy:

  1. Jprdl nie spodziewałam się tego O.o Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. juz sie nie mogę doczekać następnej części
    czekam nn
    i zapraszam na mojego bloga
    http://the-past-always-comes-back.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj mi nastepny !!!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooooooooo super najlepszy rozdział aż słów brakuje:-)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału:-*

    OdpowiedzUsuń
  5. jezu płacze
    ja pierdole

    nie wierze że ją uderzył i nie dał jej nic powiedziec
    ten rozdział złamał mi serduszko ;<
    to jest tak cholernie dobre że to jest szał
    rycze do telefonu jak debil aż mama pytała się czy coś się stało i czy chłopak przez telefon nie zerwał .mamo nie m chłopaka.
    sory .
    to jest tak genialne. umarlam i nie wstaje
    kocham cię i dziękuje za polecenie bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam sie tego!
    Serce jeszcze mi mocniej wali!
    Genialny rozdział!
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ciekawie. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O BOŻE !!!!!!!!!!!!!!!!
    niech oni sb to wyjaśnią ....
    jaki on jest popierdolony(tak wiem słownictwo)< Danny >
    czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  9. A to pierdolony cham z tego Dannego!!! (sorki za słownictwo)
    Justin nie powinien tak reagować. Zamiast tego co zrobił a zrobił ewidentnie za dużo powinien porozmawiać. Jejciu ja na miejscu Mai nie wiem czy bym od razu wybaczyła Justinowi. Jak by się wszystkiego oczywiście dowiedziała a i pozwała bym tego gnoja do sądu (Dannego). Rozdział dramatyczny , ale wspaniały :) Życzę weny! Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodasz dzisiaj rozdziaaaaał ?;* dlaa mnieee?¶:

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahahaha kocham ciębaz to, że zerwałaś się dla nas z lekcji <3 Omg nie mogę w spokoju odrobić lekcji wiedząc, że nie napisałam komentarzyna twoich blogach...także ten, mam przerwę.xd Ten rozdział jest...tak przecudowny, najlepszy z najlepszych, przewspaniały i ogólnie zajebisty nie hahahaha ;* Właśnie na takie rzeczy czekałam :D Ej ej, ale mam nadzieję, że teraz nie zakończysz bloga. xd

    OdpowiedzUsuń
  12. czego jak czego ale tego się w ogóle nie spodziewałam .
    Nie miałam pojęcia że wpadniesz na taki pomysł
    trochę smutny ale rozdział cudowny *.*

    /czytelniczkaa

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad...To dużo dla mnie znaczy...